Dzisiaj jest całonocna adoracja (z piątku na sobotę)...pojechałem o 1.30 z zamiarem odmówienia zaległych modlitw:

1. za tych, którzy mądrzą się o naszej wierze

2. za tych, którzy nie wierzą w cud poczęcia i narodzenia Pana Jezusa.

    Musiałem wrócić, ponieważ grupa wiernych odmawiała głośno cały różaniec, a to całkowicie uniemożliwiło moje zawołania z "Drogi Krzyżowej" oraz "Św. Agonii". Przykład: "Ojcze Przedwieczny - przyjmij przez Niepokalane Serce NMP - święte obnażenie Pana Jezusa na Golgocie w intencji mądrzących się o naszej wierze i za dusze takich".

   To wszystko trwa, ponieważ niektóre cierpienia Pana Jezusa powtarzam dziesięciokrotnie. Zburzył się mój plan, a przez to, że siedziałem w nocy byłem senny i nieobecny na Mszy św. z wcześniejsza litanią do Matki Bożej i błogosławieństwem Monstrancją. Po Eucharystii miałem sekundowy sen po którym ciało wróciło do normy. Tyle i aż tyle...

    Z tego powodu wróciłem do kościoła z pragnieniem ponownego spotkania się z Panem Panem Jezusem o 17.00. W serce wpadły słowa kapłana o wypełnianiu Woli Boga Ojca, a moją łaską jest jej odczytywanie. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie Słowo Boże (1 J 3,22-4,6):

     "O co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim (..) My jesteśmy z Boga".

    Zdziwiłem się, bo myślałem o skontaktowaniu się z Rzeczniczką Paw Lekarza w Ok. Izbie Lekarskiej, ale pani doktór, która ma czuwać nad przestrzeganiem prawa jest przełożoną samej siebie (Rzecznik Okręgowy w OIL, a zarazem Naczelny w NIL!). To nepotyzm do potęgi, a może pragnienie władzy (lekarka stomatolog). Sam zobacz co wyprawia bezpieka "izbowa". Naprawdę nie ma na nich siły?

    Nawet znalazłem kontakt do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, gdzie na TVP 1 poskarżył się Donald Tusk. Chodzi o film: "Nasz człowiek w Warszawie". Skarżenie ukazujących prawdę obnaża jego agenturalność.

    Tylko tacy mogą szukać tam obrony (nie przebrniesz wymagań, m. in. skarga nie może być po polsku). Nie spełnisz jednego zalecenia i nigdzie nie dopuszczą. To lipa na biegunach...jak wszystkie instytucje broniące nas w RP.

    Szkoda, że Donald Tusk nie czyta mojego dziennika (!), bo już dawno radziłem mu bawienie wnuczków i chodzenie z pieskiem, ale chłop zatrzymał się w rozwoju. Wskazywałem też jak Jerzy Urban, że "sam pcha się na śmierć"...właśnie ma przydzieloną obstawę. Chcesz zrobić siusiu w krzaki, a tu "towarzystwo".

    Narobił sobie kłopotów (udział w zamachu w Smoleńsku), dorobił się i dalej choruje na władzę. To ruska głupota do potęgi. Kłania się bolszewicka psychiatria, a nawet egzorcysta. Przyjmij to jako  drobną ironezję chorego na schizofrenię bezobjawową (z ruskiego na nasze: psychuszkę). Aby stwierdzić taką chorobę nie trzeba być psychiatrą...

    Potwierdza to komentator Cagan na blogu Jana Hartmana, który 5 stycznia 2023 pisze na temat wiernych Bogu Objawionemu...

    "Zgoda, że boga stworzyło słowo ludzkie, ale słowo chorych psychicznie – cierpiących na ‎zaburzenia obsesyjno-kompulsywne na tle religijnym. Zgoda, że to słowo istnieje i jeszcze nie ‎umarło, a nawet przybywa cierpiących na takie zaburzenia"..."Widać to ‎doskonale na tym blogu np. u dra (nie)bylejakiego".‎ U mnie rozpoznał chorobę, a obraził się na nazwanie go "kołtunem duchowym".

    Normalny człowiek nie ujrzy tych "wyczynów" piszącego od demona, że "Boga stworzyło ludzkie słowo". Gdzie go szkolono, bo tak czynią u kacapów.

    Nie wiedziałem czy mam dochodzić swego, ale po mojej prośbie do Boga napłynęło, abym nic nie robił, a pokój i radość zalały duszę i serce. Dałem przykład otrzymania natychmiastowej pomocy! Nie zmarnuj mojego świadectwa wiary, a za jej obronę nie dają orderów.

                                                                                                        APeeL

 

 

Zapis ze skasowanego blogu...

05.04.2009(n)  Godzina ostatnia...   

    No i co?…Hubercie (germ. Hugu-rozum, beraht-jaśniejący) i Filipino (droga przyjaciółko). Jeżeli czytasz to dzisiaj…masz 3-4 dni do podjęcia decyzji; czy rzucisz pod nogi Pana Jezusa gałązki z okrzykiem „hossana” czy będziesz wśród rozszalałych z nienawiści.

    Masz wolna wolę…nawet Bóg nie może nam zabrać tej własności. Moja żona powiedziałaby; „co ty piszesz”? To dobra niewiasta, wierząca i modli się bardziej ode mnie („na godzinę”)…stara się o wiele, a potrzeba mało, albo nic.

    Piszę, abyś uwierzył, że my żyjemy jak inni…za oknem gada sąsiadka, brzęk sztućców, śpiewa ptak, bo okolica ekologiczna! Platforma Obietnic…ciekawe co uczyniliby po drugiej pomyłce w głosowaniu? Na pewno Stefan Burczymucha (Niesiołowski) udawałby głupiego.

   Ostrzegam. Jeżeli dawno nie byłaś w Domu Pana…Zły wskaże Ci tysiąc innych dróg usłanych różami, a w kościele będziesz pusty/a/, senny/a i zły/a na cały świat. U mnie – z dzisiejszego nabożeństwa – zostało tylko zaparcie się Piotra i  łzy, które  poleciały z  oczu. Ten, który wszystko widział, palcem dotykał cudów…zobacz!

    Możesz nie przyjąć zaproszenia. Ja tylko jestem roznoszącym! Mnie nie wolno zakopać otrzymanego talentu, bo będę z niego rozliczony. Błagam Cię…przyjdź do Pana naszego Jezusa Chrystusa, a pogadamy na Tamtym Świecie. Dziwnie się napisało, ale niech będzie… 

                                                                                                                         APeeL

 

Aktualnie opracowane i edytowane...

18.09.2006(p)  ZA DOBROWOLNIE POSŁUGUJĄCYCH...

Święto świętego Stanisława Kostki, zakonnika, patrona Polski

    Podczas wyjeżdżania z garażu długo "patrzył" obraz lamparta. To znak zagrożenia, a czeka mnie ciężki dzień. Trafiłem na Mszę św. o 6.30, która pięknie odprawiał nowy kapłan...podziękowałem mu później ze łzami w oczach.

   Dzisiaj jest wspomnienie św. Stanisława Kostki, który przebył szmat drogi, aby zostać zakonnikiem i dobrowolnie posługiwać! Pasowała dzisiaj (Ewangelia: Mt 20,1-16a) o najmowanych o różnej porze robotnikach, którym na koniec zapłacił...jak pierwszym po denarze, co wywołało zdziwienie. Obejmij w sercu wolontariuszy. Takimi jesteśmy w służbie Bogu.

     Nie wiedziałem, że czeka mnie tak ciężki dzień. Jak się okaże związany z posługą z naporem chorych, których potrzebują "tylko tego lub tego". W nawale musiałem zarejestrować babcię i zaprowadzić do chirurga, załatwiać różne sprawy, transport, odbić ksero, biegać, dawać płyn do picia, pomagać przy ubieraniu się (szczególnie zakładaniu butów)...to było pracochłonne do końca przyjęć.

    Po skończeniu o 15.00 miałem dyżur w pogotowiu (na dole budynku), a tam był dalszy ciąg udręk. Właśnie dziadek dostał laską w głowę...

- Załatwienie przepisowe: to zawiezienie do chirurga w szpitalu (25 km) i zostawienie.

- Posługa: zaprowadziłem go do chirurga, trafiłem na naszego, nie było nikogo, zszył ranę, poczekaliśmy i odwiedziliśmy go do domu.

- W tym czasie podjechaliśmy do "leżaka" (pijanego na ulicy), który zaczął mnie wyzywać, ale to była próba. 

- Trafiłem do dziadka posługującego swojej utyskującej żonie.

    Dla personelu miałem butelkę wódki (grzech)...oddałem ją udręczonemu opieką. Wielu ciężko chorych jest przykutych do łóżka, żyjących w beznadziei, nie wiedzących, że po śmierci spotkają ich większe radości niż zdrowych.

- Mojej starszej pacjentce zawiozłem leki, a od biedaka nie przyjąłem grosza "wdzięczności".

- Na końcu obdarowałem personel: kanapki z pączkami, jabłkami i czekolady.

    Jakby na znak na wielkim bilbordzie zobaczę Jana Pawła II umywającego nogi biednemu!  Refleksja z tego dnia: dlaczego władza nie posługuje?

                                                                                                                          APeeL

 

20.09.2006(ś) ZA KOJĄCYCH RANY ZBAWICIELA...

   Dziś będę miał ciężki dzień, nawet nie mówiłem o tym żonie, ponieważ wszystko przeżywa. Sam się boję, bo w pracy przychodni jestem zarazem na dyżurze w pogotowiu. Boję się, ponieważ dwa proste transporty psują wszystko (nie ma mnie wówczas ok. dwóch godzin). Na Mszy świętej o 6:30 stałem pusty, a nawet podwójnie pusty, nie docierały czytania.

    W tym czasie w głowie trwał zamęt: przychodnia, dyżur, sprawa pacjenta po upadku z wozu z cukrzycą, który doznał głębokiego niedowładu czterokończynowego, zaginięcie naszego syna. Nie ma mnie tutaj.

   Nagle, przed Komunia św. podczas śpiewu pieśni dziękczynnej popłynie moje wołanie: "Dziękuję Tato, dziękuję Jezu!...za jeszcze jeden dzień - dla spraw nieba!" W tym czasie siostra śpiewała: "O! Szczęście niepojęte, Bóg sam odwiedza mnie...nie jestem godzien Panie byś w sercu moje wszedł". 

    Przeprosiłem Mateczkę Najświętszą za moje wybryki, a zarazem poprosiłem Świętego Michała Archanioła o ochronę. Chcę przetrwać i mieć jutro wolne, ponieważ jest wspomnienie Apostoła Mateusza, imiennika zaginionego syna.

    Popłakałem się, a Święta Hostia pękła na pół - całkowicie! Nie mogłem wyjść, ale musiałem być w przychodni o 7:00 i w pogotowiu. Mówiłem o Bogu, Jezusie, ojczyźnie, darach, sensie cierpienia, życiu wiecznym oraz łaskach i intencjach modlitewnych. Niekiedy ewangelizacja przebiega na wesoło: czym różnimy się od małpy?

- Jeżeli pan tego nie wie to proszę zapytać sołtysa. 

- Franek nie gniwo się, pouczony będzie śmioł się do rozpuku.

    Wielu jest jednak gorszych od małp, ponieważ małpy nie mają duszy, ale nie zabijają własnych dzieci i nie postępują niezgodnie z instynktem, krótko mówiąc obrażamy małpy!

   O 9:00 ból zalał serce, popłakałem się wołając: "Jezu! Jezu!", a po chwilce z kasety popłynie piosenka: "Płatna miłość". Z serca wyrwało się podziękowanie: "pomogłeś Jezu, a ja mówiłem o Tobie, o Twoim Miłosierdziu...Jezu! Jezu mój!".

    To wprost krzyk duszy będącej w rozłące: "Bądź pozdrowiony Jezu". To sekundy, które wrócą jeszcze dzisiaj podczas pieśni: "Jezus, Alleluja".

    Załatwiłem pierwszą falę chorych i dopiero wówczas trafił się wyjazd do babuszki...zdrzemnąłem się w karetce. Później trwała praca do 18:30. Prosiłem chorych o posty duchowe (otyłych), modlitwy zgodne z Wolą Boga, a nie tylko o zdrowie i najbliższych.

    Pocieszyłem chorą z przebitą gwoździem stopą! Podałem jej morfinę, a w oczekiwaniu na działanie leku układałem swój bałagan. Chora była spocona i niecierpliwa.

- Proszę ujrzeć łaskę, bo z kasety płynęły słowa piosenki o Jezusie Zmartwychwstałym z wołaniem Alleluja.

    Nie mogłem odczytać intencji, ale będzie jeszcze blokada naderwanego przyczepu ścięgna Achillesa oraz zropiała rana. To były zdarzenia duchowe...

    Przypomniały się słowa św. Pawła (1 Kor 12,31-13,13) o miłości miłosiernej Pana Jezusa do nas. Wymieniał później jej cechy, których musimy pragnąć.

    Czy dzisiaj koiłem św. Rany Pana? Wrócił wyjazd do umierającej starowinki z "patrzącym" nad nią obrazem Jezusa z Najświętszym Sercem i figurą Matki Bożej.

                                                                                                   APeeL