Jak nigdy przespałem cały dzień...pewny tego, że zostanę obudzony na Mszę św. poranną o 7.15. Tak się nie stało, a żona nie chciała mnie budzić...aż do wieczora. Przypuszczam, że wiele razy sprawdzała czy żyję.

    Dobrze, że zbudziła mnie na Mszę św. o 17.00. Jechałem zdziwiony przez rozświetlone miasto, bo były czynne sklepy z ruchem na ulicach. Porównywałem to do poranka, gdzie miasto dopiero budzi się do życia.

    Przywitało mnie bicie dzwonów kościelnych wzywających na spotkanie z Panem Jezusem, a ja z radością trzykrotnie przeżegnałem się "w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego". Jakże Bóg Ojciec pomaga nam w pragnieniach duchowych.

    Siostra na "moje przywitanie" zaśpiewała: "daj tylko Twą Obecność czuć". Na ten czas kapłan mówił o naszym przejściu z ciemności do światłości. To dwa światy: jak godzina 5.00 i 17.00.

   W serce wpadną Słowa z Ewangelii (Mk 2,1-12) o wielkim zawierzeniu w uzdrowienie paralityka, którego spuszczono na łożu przez otwór w dachu...wprost przed Syna Bożego. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy"...zamiast: "Wstań, weź swoje łoże i chodź?" Ten "wstał, wziął swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich"...

    Dalej kapłan mówił o sensie naszej wiary, że jesteśmy dziećmi Boga Ojca. Moje serce zalało wiele obrazów: od opętanych duchowo do wdzięcznych za posiadanie wiary i świątyni...wdzięcznych za wszystko lub przepraszających za swoje słabości.

   Cóż dla dla Boga Ojca oznacza zmazanie naszych grzechów!? Pokaż Panu swoją nadzieję, a zobaczysz jak zostaniesz zadziwiony. Nie wstydź się, mów o tym głośno. Nie przejmuj się czekającym cię poniżeniem, bo od demonów chwalą tylko: mądrych, niewiernych, a szczególnie szyderców i bluźnierców. Przecież nasza wiedza ulega stałej weryfikacji...

    Ile wokół mamy trupów duchowych, a Pan mówi: "dziecko odpuszczone są twoje grzechy". Przecież tak się stało ze mną 30 lat temu, gdy padłem na kolana i przeżegnałem się po 15-20 latach neopogaństwa...także na studiach w AM Gdańsk!

   Cóż dla Boga Ojca oznacza zmazanie naszych grzechów...jest to pokazane na ojcu ziemskim, który przytula pełen miłosierdzia swoje niedobre dziecko. Musisz odrzucić nasze myślenie. Masz wątpliwość wołaj do Boga, nie wstydź się, czyń to głośno ze wzniesionymi ku niebu ramionami...niech powiedzą, że zwariowałeś.

    Właśnie o to chodzi, bo takich Przeciwnik Boga określa szurniętymi. Nie słuchaj takich, przecież Pana Jezusa ubrano w czerwony płaszcz (chorego psychicznie) i tak jest z Jego wyznawcami. 

    Eucharystia sprawiała całkowitą moja przemianę..."odpadło" porażone ciało (tak jak u uzdrowionego paralityka), a jego miejsce zajęła uniesiona dusza. Wracałem jako człowiek - dusza z małym ciałem. Jakby na znak sprawdziłem włączanie tylnych świateł przeciwmgielnych (można zapłacić mandat). To tylko dwa przykłady mgły lub zaćmienia duchowego, którego odpowiednikiem jest porażone ciało fizyczne.

    Ogarnij cały świat fascynujących się ludzkimi ciałami (wprost śmiesznymi bożkami) z pragnieniem ich wiecznej młodości, sławy, bogactwa, mądrzenia się na każdy temat z byciem dyżurnymi w bezbożnych stacjach...

                                                                                                                  APeeL

 

 

Zapisy ze skasowanego blogu...

09.04.2009(c)  ZBAWIENIE...

Wielki Czwartek

     Próbowałem pisać do Ciebie, Macieju (heb. Mettithjah czyli dar Jahwe), ale „nie szło”. Wiesz dlaczego pisanie „nie szło”? Dlatego, że to miało być Słowo Pana, a nie „moje mądrości”.

    W „Zawsze wierni” 4/2009 Edwin Faust pisze to, co nie umiałem wyrazić i właśnie Tobie chcę przekazać (nie przejmuj się, że to „odszczepieńcy”, bo Bóg mówi przez wszystko).

   Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy katolikiem normalnym, a nominalnym (czyli z nazwy); katolikiem niewierzącym, wierzącym niepraktykującym, wierzącym w Boga, a nie w księży, modlącym się „w komórce” czyli bez Kościoła Zbawiciela…itd.).

  Tutaj ciekawostka. Ten świat jest odwróceniem Prawdziwego. Np. poród; ciało rodzi się w bólach i odwrotnie śmierć ciała jest „porodem” dla duszy.

 Jako lekarz znam to z codziennej pracy. Babcia chciała i nie mogła umrzeć przez kilka lat! Bardzo cierpiała  z powodu samego leżenia…spróbuj tak tylko przez jedną noc! Na końcu dawałem jej małe dawki morfiny w tabletkach…mogła spać bez bólu.

    Inna, całkowicie zdeformowana z przewlekłym reumatoidalnym zapaleniem stawów…żyła około 10 lat od momentu określenia, że „śmierć chyba tuż, tuż”. Inni chcą żyć, a „dusza rwie się do Nieba”…dużo jest nijakich; mają dość tego życia, a nie pragną wieczności.

    Ja znam to pragnienie, ponieważ pojawia się po każdej  Komunii Świętej. W dzisiejszym „Fakcie”; w prosektorium nie zamrożono zwłok kobiety, a mężczyzna zmarł w lesie (po kilku dniach zostały tylko kości i tatuaż).  Wróćmy jeszcze do katolika i niekatolika; to dwa światy, mówimy innymi językami. Proszę Cię, nie patrz na nic: przygotuj się do spowiedzi, a podziękujesz mi, gdy spotkamy się w Prawdziwej Ojczyźnie!

                                                                                                                       APeeL

09.05.2009(s)    Familiada...

     Dzisiaj mam Cię zapytać o skojarzenia. Nasz język jest bardzo skomplikowany. Zrozum trudności jakie napotkasz przy odczytach znaków ze świata niewidzialnego (strona dobra i zła).

    Wszystko jest pokazane. Oto: r ó ż a symbol miłości i wdzięczności, przepraszania, szacunku...towarzyszy nam na wzniosłych uroczystościach z honorami.

    Z drugiej strony mamy: salony gier; różnych bonzów, oszustwa, hazard, bankructwo aż do samobójstwa, pokusy posiadania, także "szczęścia".                                                                   

   To nieskończoność kombinacji (krzyżówki, rebusy, żarty). A cóż oznacza; Judasz i trzos? Tomasz wkładający palec w przebity bok Zbawiciela? Gołębica na obrazie Trójcy Świętej? Św. Piotr z kluczami? Św. Paweł z Księgą i laską pasterską?                                        

    Niektóre znaki są trudne. Dzisiaj na Mszę św. wybierałem się rowerem, ale w garażu otworzyłem drzwi samochodu. Po nabożeństwie trafiłem na ulewę, a to sprawiło perturbacje. Ponadto mogłem uczynić dobro (odwiezienie trzech kobiet, które znalazły się w mojej sytuacji).

    Teraz wyobraź sobie potrącenie przez samochód (wczoraj nie zauważył mnie cofający bus). Ktoś powie, że to głupstwa, ale „bądź wierny w małym”. Znamy to z faktu wywołania lawiny!  Spróbuj otworzyć oczy na to, co niewidzialne, a zobaczysz…Celestynie (łac. coelestinus „niebiański”). Przeczytaj intencję „za wiernych do końca” (08.05.2009).                                                                                                                                                                                                                                                                                                       APeeL