Dalej mam wolne do 14:00 i czekamy na brygadę remontową, która zawaliła wczoraj z wymianą okien. O 7:30 poszedłem na Mszę świętą, a od rana mam serce zalane dziękczynieniem Bogu Ojcu. Podczas pięknej rosyjskiej piosenki chciałbym tak wyśpiewać moją miłość naszemu Tacie.

    Św. Paweł powie (Flp 2,12-18), abyśmy zabiegali "o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności". To jest ostateczny cel naszego życia, który interesuje małą garstkę. Trzeba dodać, że to pragnienie jest zarazem łaską. "Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą".

    Niewiele mogę wg woli własnej. Potwierdzi to Pan Jezus mówiąc, że człowiek może pójść za Nim mając w nienawiści świat, a nawet bliskich (nie bierz tego dosłownie)...zarazem "niosący własny krzyż". Jednym słowem: kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, "nie może być Moim uczniem". Wczoraj było zaproszenie na Ucztę Pańską od której większość się wymawia.

    Ja w tym czasie przepraszałem za złe zachowanie i miałem ból z powodu naszej słabości o której Pan wie. Podczas zapisywania tego z radia Maryja popłynął słowa Jana Pawła II o rozpalaniu miłości do Boga i jego Opatrzności!

   Święta Hostia odmieniła duszę i serce, a nawet ciało. Słodycz, pokój i ciepło w okolicy splotu słonecznego (nadbrzusze)...z towarzyszącymi łzami. "Boże! Boże! Jak pięknie to wszystko uczyniłeś"!

   To było wielkie uniesienie duchowe jako łaska, bo sam z siebie nie możesz tak zawołać. Pomyśl o prorokach i psalmistach i wszystkich ludziach w różnych miejscach świata, wszyscy czujemy to samo i tak wołamy (każdy po swojemu). Nic się nie zmieniło, nie ma mody (tak jak u nas)  i zmiennych trendów! Tak będzie do końca tego świata.

     Błyskawicznie poszła praca brygady, a żona była zadowolona...nawet zreperowali usterkę poprzedniej brygady. Zostali ugoszczeni i obdarowani. Tak powinno być. To wszystko będzie jasne po odczycie intencji.

    W przychodni od 14:00 do 19.00 praca trwałą z wyraźną pomocą z nieba. Moje ręce i serce dawały! Przepisywałem, co trzeba od recept do zaświadczeń...w tym na rentę, podarowałem aparat do nebulizacji i prosiłem  małżeństwo do pogodzenie się. Czas płynie, a oni nie mogą uczestniczyć w życiu kościoła. Musiała czekać na mnie sprzątaczka i wracałem w ciemności.

    Przepływały: budowy, pielgrzymki, zdobywanie szczytów, pasów mistrza, ożenek, budowa Świątyni Opatrzności Bożej...także święci: o. Pio i Apostołowie. Ile wysiłku wymaga zdobycie szczytu, opłynięcie ziemi oraz doznanie sławy!

    Przesunęły się: budowy domów, ożenek, pielgrzymki, zdobywanie szczytów, pasów mistrza i wreszcie dla głupiej sławy (miss uniwersum lub bicie rekordów Guinnessa)...pomyśl ile wymaga to wysiłku!

    W tym czasie tacy nie robią nic dla swoich dusz, śmieją się ze świętości, lekceważą wiarę, "żyją dla życia" czyli śmierci duszy. Na szczycie naszych pragnień i celów jest dążenie do świętości z osiągnięciem Królestwa Bożego. Wszystko zakończyła piosenka Krajewskiego: "nie spoczniemy nim dojdziemy!"

                                                                                       APeeL