Przed wyjściem do pracy szukałem siły duchowej...jakiegoś motta. Dzisiaj, gdy to edytuję (10.12.2014) żegnam się i wołam do Deus Abba, a wówczas tylko wymyśliłem dla siebie, że mam pracować z oddaniem niewidocznym dla oka ludzkiego!

   Z tego zrozumiałem, ze mam przyjmować dobrowolnie dodatkowe obowiązki i nie robić szumu wokół własnej osoby.

   Wezwano mnie na wizytę domową do pacjenta o silnej budowie, dotychczas zdrowego i ciężko pracującego fizycznie. Po przybyciu na miejsce zdziwiłem się, że juz wcześniej nie skorzystano z pogotowia.

   Pacjent miał ciężkie bóle kolkowe, był zmieniony na twarzy, zażółcony - na oko kamica żółciowa z zapaleniem trzustki. Zmarł po kilku dniach pobytu w oddziale chirurgicznym. Dzisiaj zapytałem jego żonę czy nie daje jakiś znaków, bo to był czas mojego zainteresowania takimi zjawiskami.

    Powiedziała, że: „wstyd mi mówić, ale często spał ze mną, mówił, że jest mu zimno, wstawał i chodził po mieszkaniu. W róznych sytuacjach słyszałam odgłosy jego kroków oraz sapanie: podczas wieszania bielizny, trzepanie pościeli. Jeżeli to było na podwórku to pies widząc jego duszę cieszył się i biegał wokół...tak jak zawsze. W śnie mówiłam mu, że nie żyje, ale on w to nie wierzył".

     Ja byłem zaskoczony zachowaniem psa, ale dzisiaj wiemy, że rozpoznaje zagrożonych zgonem...na sali z ciężko chorymi podchodzi do umierających.                                            APeeL