6.20 - biją dzwony (procesja rezurekcyjna. Przeżegnałem się. Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. Włączyłem magnetofon, gdzie padają słowa Micińskiego: "nazwałeś mnie synem i przyrzekłeś Wieczne Obcowanie...nakarmiłeś Swym Ciałem, napoiłeś Winem, teraz z ziemi zrobiłeś wygnanie".

     "Ojcze Przedwieczny proszę Cię o Pokój dla tego miasta, tych domów i ludzi. Proszę Cię o Pokój dla serc tych ludzi z którymi się stykam...niech płynie przez mnie pokój, niech ustąpi z mojego serca nienawiść".

    Trzymałem głowę w dłoniach i wołałem: "dla Jego Bolesnej Męki", ale już muszę badać pacjentkę. W tym kontakcie myślę jak piękny jest człowiek - czuję, że ona myśli podobnie. Dzisiaj czytam pismo przysłania z Medjugorje.

    Jakże bliski sercu stał się kapłan Tomislav Vlaśić - czujemy i myślimy podobnie. Chwilkami napada mnie tęsknota za Jezusem: "Jezu mój. Słowo Twoje nigdy się nie zmienia...Słowo Twoje to dar dla mnie...Jezu, Jezu, Jezu".

    W rękę wpadło pismo młodzieżowe (konkurs "Mój przyjaciel") teraz zrealizowałem myśl, aby napisać o Jezusie, moim Przyjacielu...udało się nawet wysłać (poniżej).

     "Moim Przyjacielem jest Pan Jezus...przyszedł do mnie Sam, kilka lat temu - tak jak do Pawła z Tarsu. Jezus "był moim Przyjacielem z a w s z e, ale ja o Nim nie wiedziałem...żyłem tak jak każdy...tak jak wy z TIK-u...tak, jak wasi młodzi czytelnicy.

   Ja wiem, jak przebiega takie normalne życie - większość z nich nie wie, jak dobrze jest żyć z Jedynym Prawdziwym Przyjacielem, z Panem Jezusem. Teraz spróbuję w ludzkim języku wyrazić tę "Ostatni a Miłość". Pan Jezus zawsze ma czas i zawsze jest przy mnie, gdy Go potrzebuję - Jego obecność oznacza Pokój serca, Radość, Cichość, Cierpliwość. Tego nie można opisać - musisz sam przeżyć.

    Jakim językiem wyrazisz pierwszą miłość? Jakim? Nie mogę opisać stanu serca objętego Pokojem Jezusa - brak słów. To, co uzyskujemy w drodze kontemplacji, lekami, alkoholem, narkotykami - nędzne karykatury prawdziwego Serca. Jezus nigdy na zawodzi...nie nudzi i nie daje przesytu (największa miłość ziemska nuży, wymaga okresowej rozłąki).

   Jego nagłe przyjście zawsze oznacza miłe zaskoczenie - wówczas stajesz się malutki, cichutki i zadowoli cię wszystko. Mój Prawdziwy Przyjaciel ma jedną "wadę" - prosi o niesienie z Nim Krzyża, a to trzeba zamilknąć, a to nie pokazać swojej wyższości i mądrości...tu da obowiązek...tam skieruje do potrzebującego...nagle da nam kłopoty i czeka, abyśmy poprosili Go o pomoc i patrzy, co uczynimy w nieszczęściu...każdemu otwiera oczy na ziemską przemoc, niesprawiedliwość, biedę, chorobę, opuszczenie, poniżenie i bada wspólną z Nim przyjaźń.

   Teraz pozwolił nas zezłościć i z czułością obserwuje naszą reakcję...to nie ma końca. W sercu zaczynam się skarżyć i złościć - wówczas woła do mnie: "patrz na przebieg Mojej Męki...czy krzyczałem? Czy złorzeczyłem? Czy się szarpałem? Co mówiłem...wszystko zapisano!"

   Nie będę dalej pisał - Jezus nie lubi paplaniny. Zapyta ktoś - jak zostać przyjacielem Jezusa? To bardzo proste. W chwili smutku, opuszczenia, choroby lub nieszczęścia zawołaj: "Panie Jezu zostań moim Przyjacielem"! Od tej chwilki nic nie rób - czekaj. Jezus przyjdzie i da ci znak! To samo można uczynić w radości - mało ludzi zadowolonych z życia zwraca z taką prośbą. To zarazem wyjaśnia sens cierpienia. Taką prośbą sprawisz radość Panu Jezusowi...

                                                                                                                              APeeL