Pada, zimno, żona zła i niedostępna..."Panie Jezu przekazuję Ci moje odrzucenie przez żonę". Wtuliłem twarz w kołdrę, łzy lecą po policzkach. "Jezu mój. Jezu...tylko z Tobą zawsze jest dobrze. Tylko Ty nigdy nie odtrącisz. Tylko Ty".

   Żona w złości wypomina mi "głodówkę w piątek!" - nie wie, że diabeł próbuje zdenerwować mnie w taki sposób. Wcześniej wyszedłem i "klucząc" (okazało się, że dzisiaj są obrady Sejmu RP ze zwiększoną czujnością "patriotów").

    Wolno, wolno odmawiam całą modlitwę przebłagalną z modlitwą do Jezusa. Proszę w niej o odrzucenie picia alkoholu. "Matko wspomóż tych alkoholików...Matko wspomóż tego za którego przyjąłem św. Hostię." Podczas mojej modlitwy płaczę z dalszym wołaniem: "Jezu prowadź...pomóż."

    Przepływa cierpienia chorych; zawał, niedokrwienie mózgu u młodej, skatowana młoda kobieta z utratą przytomności, kolka nerkowa, strach przed nowotworem...i dużo pacjentów - jakby z rodziny! Płynie piękna muzyka, śpiewa Cohen, a ja wołam: "Jezu! Jezu! Jezu!" Dalej będzie muzyka różnych narodów...jakże piękny byłby ten świat!

    Teraz atrakcyjna czarnula porzucona przez męża - szuka czegoś w świecie? Jak różnią się ludzie: oto chuda i tłuściutka...smutny i wesoły. Jak wielka jest barwa tego wszystkiego - jak wielka Mądrość Boża w akcie tworzenia ludzi i świata.

   Część pacjentów pragnie mnie wynagrodzić - teraz nie upieram się, ponieważ wywołuje to więcej zła niż dobra. Herbatka, kawa, czekolada, parę groszy. W drodze spotykam potrzebującego - kupiłem mu wędliny, chleb i pozbyłem się trzech par butów, szeregu koszul i skarpet. Żona dorzuciła spodnie i marynarkę.

    W sklepie, gdzie chciałem kupić kaszankę sprzedawczyni dała mi kurę i kawał schabu.

- To wszystko od Matki Bożej...mówię do niej!

    Ona potwierdza, że także jest prowadzona, zawsze modli się w potrzebach.

- Powiem pani od Matki Bożej: "dziel się ze Mną swoimi radościami!"

    Idę z podarunkiem i wołam: "Matko dla kogo to?" Napłynęło nazwisko pacjentki do której pojechałem i jej oddałem. Kobieta wychowuje sama córeczkę - teraz wysłano ją na urlop bezpłatny! Jakże chciałbym wszystko oddać biednym...tylko i wyłącznie biednym! Dajesz biednemu - wiesz, że on nie może niczym się odwdzięczyć.

   Dajesz znajomemu, rodzinie lub komuś na kim ci zależy - od niego też coś otrzymasz (brak bezinteresowności). Jakże to wszystko jest dla mnie jasne i proste. Wczoraj myślałem, że nic nie będę kupował do domu, ale właśnie niosę cały kosz darów! Dalej pada, a to daje radość, bo wreszcie suchy jest garaż (po uszczelnieniu dachu). Człowiek z łaską wiary potrafi cieszyć się głupstwami.

   W tym momencie zrozumiałem, że Pan Jezus pokazuje na czym polega "osamotnienie wśród najbliższych" - tylko Jego Serce odbiera każde drgnienie mojego serca. W deszczu - podczas modlitwy w drodze do pracy - wołałem do Bolesnego Serca Jezusa...w wyobraźni ujrzałem to Serce w koronie - jakże mi bliskie!

    Przed chwilka oglądałem program "Klincz" (KPN kontra komuniści). Mam wielkie pragnienie przeczytać modlitwę do Świętego Serca Jezusa.

   "Jezu mój za innych oddałeś Swoje Serce w Bolesnej Męce...teraz wstawiasz się za mną, czuwasz, abym nie upadł!

   Wspomóż mnie Jezu w grzechu i chroń przed nim spraw Swoim Świętym Sercem, aby otworzyło się moje serce na Twoją Wolę.

  Jezu mój - w Bolesnej Męce oddałeś za mnie Swoje Święte Serce uwieńczone koroną.

   Wiem Jezu, że kochasz mnie i w Swojej Dobroci czuwasz i wstawiasz się, abym nie upadł."

    Siostra Faustynka pisze, że każdą czynność trzeba przekazywać dla Nieba, każdą chwilkę życia ofiarowywać Jezusowi. Nawet nie wypada...nie dążyć do świętości, przecież wiem, że jestem wezwany. Jakże ciężko...tyle pokus, które są "próbami wierności". Jeszcze zawołałem: "Wspomóż mnie także Ojcze!"

                                                                                                         APeeL