W śnie młodzi kapłani z mojej parafii uczestniczyli przy narodzeniu dziecka...byli bardzo poważni, dokładnie obmywali ręce w specjalnych płynach i naczyniach. Jakaś symbolika... 

  Na wyjeździe karetką mijamy dom, gdzie przed laty zabrałem niepełnosprawną psychicznie do porodu i w żartach straszyłem ją, spieszyliśmy się - udało się, nie urodziła, ale w tym popłochu upadła na schody izby porodowej...

    Moje  serce przeszył ból - uciekłem do Pana Jezusa - z odmawianiem mojej części Bolesnej Różańca...rozbudowanej po wołaniu do Ducha Świętego (ze słowami Pana Jezusa na krzyżu).

     Zarazem wołałem: "Matko moja,Ty wiedziałaś o przebiegu Męki Swego Syna - jak bardzo cierpiała Twoja dusza!

- Jezus na miejscu samotnym - dobrowolnie!

- Jezus w ciemnicy - z wyrafinowanym poniżeniem.

    Jakże nieskończone są rozważania Męki Jezusa! Zakryłem oczy dłońmi i odmawiałem "Ojcze nasz". Czy mogę żyć jeszcze normalnie? Planowałem czytać "Zarys Reumatologii", a tu zaproszenie do modlitwy, która wówczas płynie w uniesieniu serca.

    Zgłosiła się synowa umierającej na nowotwór, bo demon zaczyna włóczyć ją z gasnącym ciałem, które wymaga posługi duchowej. Pacjentka po Sakramencie Pojednania: kłóci się, protestuje, żąda wyleczenia, boi się modlitwy i rozmowy. To straszliwy "bój ostatni" o duszę, tym cięższy, gdy była pod kuratelą Przeciwnika Boga. Szatan nie chce takiej wypuścić!

     Ta walka toczy się o dusze pojedyncze - większość jest gubiona dzięki obiecującym raj na ziemi (po czasie okazało się, że dla samych swoich)! Teraz na poczekalni płynie do mnie ciepło rozlewające się w nadbrzuszu.

    To dziwne, bo w takich miejscach rozchodzi się zła energia: podenerwowanie, cierpienie, złe myśli i słowa z przepychankami. Po godzinie okazało się, że pacjentka odmawiała różaniec i nie wypadało zapytać czy w mojej intencji?

     Wróciłem umęczony do domu z poczuciem bliskości Zbawiciela, a w progu mieszkania przywitała mnie żona zła na syna, który narozrabiał. Z powodu pragnienia ciszy i modlitwy pojechałem samochodem "na miejsce pustynne". Zły natychmiast zaproponował zakup butelki wódki z napiciem się na złość. Dodatkowo podczas powrotu natknąłem się na pacjenta o nazwisku Szatan.

   W jednym błysku zrozumiałem, że Bestia chciała, abym utracił radość oraz pokój z mojego posługiwania i niesionej pomocy. Na pocieszenie przywitał mnie wizerunek Jezusa z Gorejącym Sercem, który wyraźnie uśmiechał się, a pod spodem zdjęcia były słowa: "zwyciężył Szatana".

    Z płaczem odmawiam "Biczowanie", ale nie poszedłem na nabożeństwo majowe, a to moja przegrana. Chodziło o to, że moje uczestnictwo w "majówce" z przyjęciem Eucharystii...to mocne świadectwo dla pacjentów. Nie lubią tego demony, bo majówka kojarzy się z babciami!

    Wybrałem kaszankę i "wzmocnienie się" posiadanym alkoholem! Sam zobacz jak powstają ciągi zła, a żona nic nie wie o moim uczestnictwie w walce duchowej...z groźnym Przeciwnikiem Matki Bożej!

    Nie mogłem skończyć modlitwy i w smutku, dodatkowo zmorzony snem padłem jak kamień! Wiedziałem, że Pan da mi szansę - obudziłem się, ale nie chciało mi się wstać do dalszej modlitwy...

                                                                                                                               APeeL