Wstałem wcześniej i czytałem pisma św. Jana od Krzyża. Pisze niesamowicie, ale dla kogo? Ilu jest takich jak ja...wśród wierzących katolików? Teraz, gdy to przepisuję (marzec 2021 r.) s. Faustyna zauważyła, że jest nas garstka.
Nie zgadzam się z tym, że Pan Jezus może nas wezwać tylko w samotności! W największym zgiełku jestem z Nim...”sam na Sam”. Jest zrozumiałe, że wówczas pragniemy intymności, „izolatki”, ciszy...tak jest właśnie po zjednaniu z Ciałem Duchowym Zbawiciela (Komunii św.).
Mądrość Boża sprawia, że nigdy się nie nudzę...naprawdę tak jest! Przepisuję te słowa zdziwiony, bo wciąż to powtarzam. To zasadnicza różnica w stosunku do niewierzących. Dzisiaj jestem nastrojony do czynienia szczególnego dobra.
Właśnie córeczka z „Polonezem” pyta czy przyjmę jej ojca, któremu zabrano żonę do dalekiej rodziny (taką samą staruszkę)...czuje się, że nikt go nie chce! Ciężko, ciężko, pocę się (ratuje wiatraczek), ale wszystko idzie jak z płatka.
Demon nigdy nie śpi...wiatraczek („klimatyzacja”) spadł na ziemię i rozbił się. Do maszyny odwrotnie włożyłem kalkę, a pacjentowi wydałem złe dokumenty! Wybiegłem za nim z wołaniem, a to inny człowiek! Wprost poczułem chichot szatana. „Matko pomóż”...z uśmiechem wróciłem do zajęć.
Teraz czytam książkę: „My deportowani": wspomnienia Polaków z więzień, łagrów i zsyłek...to wstrząsające świadectwa ofiar zdziczenia oprawców, a zarazem obłędu skazanych spowodowanego głodem, prostytucją za kawałek chleba.
Cela 3 x 3 m z 26 osobami w kuckach lub sala 6 x 7 m z 60 - 70 mężczyznami. Piętrowe prycze odległe o pół metra, kościotrupy w fufajkach, z pragnienia nie można było przełknąć chleba, ze słabych zdzierano ubrania, silniejsi zaduszali w nocy słabych! Jeden z więźniów modlił się nocami, bo w dzień groziło to śmiercią…”Jezu,Jezu,Jezu"!
W tamtym dniu nie było wzmianki o byciu na Mszy św. Muszę ofiarować (marzec 2021) kilka uczestnictw w Drodze Krzyżowej z przekazaniem odpustu za dusze tych nieszczęśników…
APeeL
Obudziłem się w upojeniu alkoholowym, a chwilka snu była darem - wzniosłem myśl ku Bogu. Co powiem w domu i jak się wytłumaczę, jak tam się pokażę?
- Zdziczałeś do końca...przypomniały się słowa do kolegi lekarza, który kłócił się podczas gry w karty i w złości zbił szklankę (wszystko o marny grosz)! Prawdę mówiąc to ja zdziczałem do końca! Wchodzę do domu, a tu wielkie pocieszenie, bo córka otrzymała przesyłkę z Włoch od Ojca Pio!
Popłakałem się wołając: „Panie Jezu! Jakże dziwnymi drogami prowadzisz mnie". Nagle zrozumiały stał się mój upadek. Czytam słowa Jezusa: „O mój Jezu, Tyś powiedział proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone”!
Wysłuchaj mnie, gdyż pukam, szukam, proszę z płaczem. „O! Słodkie Serce Jezusa, dla którego jedno tylko jest niemożliwe, a mianowicie, aby nie mieć litości dla strapionych!” Szybko uciekłem do łazienki, cały czas płacząc podczas kąpieli: „Jezu! Pomóż, bo jestem tak mały i słaby. Proszę Cię o pomoc”.
Szczególnie przykry jest upadek tego dnia, ale tak właśnie działa szatan! Żona obudziła mnie na procesję...nawet nie krzyczała. Od Ołtarza św. popłyną słowa o Jezusie. Nie mogę stać wśród ludzi, łzy płyną po twarzy. Jakże to wszystko jest piękne i prawdziwe.
Wytrwałem cztery godziny w wielkim upale, które stały się najwyższym przeżyciem w dotychczasowym życiu! Nigdy nie uczestniczyłem w tak duchowy sposób w tych nabożeństwach (przy ołtarzach). Wciąż płynęły piękne słowa o Panu Jezusie...”skąd proboszcz to bierze?”
W ostatnią niedzielą podczas wielkiego duchowego uniesienia - na początku Mszy św. - miałem chęć rozłożenia się "krzyżem" w kościele. Teraz nadeszło coś podobnego...miałbym chęć coś powiedzieć o Jezusie! Szkoda, wielka szkoda, że nie mam możliwości natychmiastowego rejestrowania moich przeżyć duchowych (ciekawych dla poszukujących drogi): słowa Bożego wywołującego doznania duchowe! Widziałem, że większość ludzi uczestniczyła normalnie.
Przez Polskę przeszła fala - takiej lub innej – pobożności, a dziennik telewizyjny na pierwszym miejscu serwuje zbrodnicze poczynania władz Rumunii. To satanizm, które sprawił opętanie intelektualne naszych mass-mediów.
Natomiast w relacji z Bożego Ciała dano migawkę homilii Prymasa ze starymi odjęciami dającymi wrażenie inkwizycji. Wszystko dopełnił stragan pod Jasną Górą! „Jezu wybacz tym, co to czynią!” ApeeL
W śnie znalazłem się w miejscu urodzenia, gdzie spotkałem się z papieżem Janem Pawłem II...z poczuciem naszego wybrania i posłania. Papież lekko żartuje (co mnie dziwi)...przez sekundę podobny do aktora Łomnickiego. W wyobraźni wędruję po miejscach w których przebywał. Jakże potrzebuje odpoczynku...
W tym uniesieniu szatan przeniósł mnie do pomieszczenia, gdzie są przygotowania do „wielkiego żarcia” z uwijającymi się kucharkami. Tam smaży się kurczaki, które ułożone są w postaci „sękacza” i od dołu pieczone palącym się tłuszczem. Wszystko to wygląda smacznie, a ja jestem częstowany, ale odmawiam.
Nagle pojawia się pięknie ubrany kapłan, który kropił wszystkich olejem z krzykiem: „ja wam dam papieża”. Schowałem się, aby nie poplamił mi ubrania. Krzyczałem tylko do niego: „nie uznajecie papieża, a Boskość Pana Jezusa?”
Dzisiaj jest bardzo mało pracy, a ja prawie zdrowy. Teraz żartuję z personelem na temat "Sądu, który wyrzuca z Bożego Pałacu”: za to, a za to skazujemy cię na zesłanie, podczas którego nie będziesz mógł uwolnić się od pacjentów.
W tym czasie pokazano mi obrazy z obecnego życia, a ja darłem się wniebogłosy...”Nie! Nie!” Podeszło dwóch silnych i delikatnie sprowadziło mnie na skraj nieba i tak urodziłem się ze ściśniętą głową, a darłem się na cała chałupę!
Teraz wy musicie męczyć się ze mną, bo gdzie się pojawię tam jest chmara ludzi i zamieszanie. Powiedziałem to i pokazałem w jaki sposób dostałem kopa na Tamtym Świecie. Nie planuję pić, ale może będzie gra w pogotowiu. Dodatkowo jutro jest Boże Ciało i nie wypada. Pasowałaby szklanka zimnego piwa. Właśnie demon poczęstował mnie, bo personel przyniósł dla siebie.
Normalna praca, wszystko poukładane, nawet trafiła się chwilka snu...dalej dyżur w pogotowiu. Zapamiętaj, że demon nigdy nie śpi (nie ma takiej potrzeby w świecie nadprzyrodzonym). Sen sprawdził się, bo ten dzień zakończy (pokropek demonicznym olejem): szelest kart, brzęk szkła, alkohol, żarty i kłótnie...
APeeL
Po dwóch godzinach snu...zaczął się dzień katorgi. W oddziale trafiłem na młyn, ale starałem się wszystkim pomóc! Nawet odebrałem ostrzeżenie, że będę dręczony. Przybył właśnie piękny 90-letni dziadek z wielkimi wąsami. Wiozę go na wózku, a jego żona zaleca, aby zgolić mu te wąsy, bo nie będzie można zamknąć wieka od trumny.
Próbował sam to uczynić, ale stała przy nim malutka wnuczką, pilnowała i przeszkadzała w tym, ponieważ lubiła ciągnąć go za wąsy! Jego żona uważa, że Msza św. to przedstawienie!
- To prawda w wypadku braku wiary...potwierdzam to, ale proszę, aby pani modliła się o dar wiary!
Nagle zobaczyłem „pokorę” we współpracującej ze mną pielęgniarki: „tak panie doktorze, już podaję...dobrze”. Ona wykonuje, a nie dyskutuje. Każdy z nas ma być takim dla Jezusa i Boga Ojca!
Udało się przetrwać, a teraz na działce słucham nagrania pieśni: „Matko, która nas znasz”. Popłakałem się, bo napłynęło poczucie obecności Pana Jezusa. Tak jest po moich upadkach...wówczas coraz bardzie zbliżam się do Syna Bożego i Maryi.
To jest wielkie cierpienie, bo zniewolone ciało dąży do śmierci, a dusza pragnie Boga i do życia potrzebuje Eucharystii. Powrotem do Boga Ojca jest moment naszej śmierci, bo wówczas następuje całkowite oderwanie się duszy od ciała fizycznego (z larwy wylatuje motyl)!
Mało ludzi w to wierzy, a większość wszystko bierze po ludzku (żona dopiero po latach uwierzy w moją łaskę). Znowu drżenie, musisz odrobinkę wypić i tak wkoło! To będzie trwało jeszcze następnego dnia. Moje prośby zostaną wysłuchane i w 2002 roku Pan odejmie mi nałóg...
APeeL
W momencie przebudzenia napłynął kolorowy obraz św. Teresy z Avilla z kwiatami i krzyżem jak na obrazach wiejskich. Wewnątrz walczę z resztką alkoholu...i przegrywam. Usiadłem w ciszy oddziału wewnętrznego i czytałem R. Brandstaettera:
„Módl się do Niego, mój synu.
Chociaż zanim Go poprosisz
On już pierwej wie, czego potrzebujesz
(…) Niebo żąda ciągłych potwierdzeń."
To wielka prawda, bo modlitwa nie jest potrzebna Bogu, ale ona jest dowodem, że ty wiesz, że masz Ojca! To jest zarazem dowód twojej wiary. Jasno widzę, że nie uniknę walki, bo moje słabości są odkryte, a przegrana jest pewna...cała nadzieja w Bogu Ojcu! Personel dyskutuje nad zbiórką na wieńce!
- Proszę nie zbierać na wieniec w wypadku mojej śmierci!
- Dobrze, dobrze, ale cyganie na grobach własnych przodków piją wódkę...nawet kieliszek wlewają do grobu!
- To ludzie pustyni, którzy dopiero szukają źródła, a OAZA (Kościół Jezusa) jest blisko!
90% ludzi to „normalni”...trzeba dostać się do grupy „nienormalnych”. Ten podział jest bardzo ważny: ze względów politycznych, religijnych i społecznych! W pewnym sensie można powiedzieć, że 90% to ludzie zniewoleni. Pan Roman stwierdza, że "za biurkami siedzą ludzie umarli”.
- No, to co?...rzucamy się na chorych? Personel uśmiecha się. Przed chwilką wypiłem ok. setki wódki (poratowany) i nie wiem jak mam wyjść z tego stanu?.
"Maryjo, Matko moja.
Maryjo, Panno Najświętsza
i Najczystsza pomóż...pomóż..pomóż!”
W oczach zaszkliły się łzy...wiem, że pomoc nadejdzie, wróci siła i wola, a smutek opuści mnie. Wypiłem resztkę wódki: „Och! Jak dobry jest Pan! Jezu, mój Zbawicielu...dlaczego mnie wybrałeś?” Krzyczałem w myślach - mimo czynionego zła - powtarzając: „Matko pomóż!”
Mimo nawału pracy wszystko dziwnie się układało, a tuż po jej zakończeniu pędzimy karetką. W tym czasie czytam dalej u brata Romana, że: „pustką zioną ludzie (…) Do ciebie mówię człowieku Mężu ciemności (…)”.
Posiliłem się w karetce (piwem)...niech mi to wybaczy czytający! Wróciła moc ciała, a Pan skierował mnie do bardzo cierpiącej (nerwoból kulszowy)...jako reumatolog zabrałem ją do prowadzonego oddziału.
W tym czasie ominął mnie wyjazd do wypadku z zabitym dzieckiem. Teraz jestem u dziadka całkowicie sztywnego (parkinsonizm miażdżycowy), który należy do tych, „co się nażyli”. Teraz ma zatrzymanie moczu, a ja pytam: "jak leci”. Wszystko rozumiemy i uśmiechamy się w oczach.
- Czy jest coś na tamtym świecie?...pytam podchwytliwe!
- Jest!...gdyby nie było, popełniłbym samobójstwo, pan wie jakie mam życie!
Tych dwoje starych ludzi stanowiło dla mnie wielkie pocieszenie! Dzisiaj, gdy to przepisuję (w środku nocy 22.03.2021) łzy zakręciły się w oczach, bo spotkamy się, a ja w tym momencie nic nie pamiętam.
Po powrocie do bazy wyszedłem na zewnątrz pogotowia, napłynął „zanik alkoholu we krwi”, a na ten czas Belzebub przysłał pijanego mechanika z butelką za pasem! Dobrze wiedział, że wyrośnie ze mnie szpieg, który będzie ujawniał jego obleśne metody…
APeeL