Z oddziału wewnętrznego, gdzie zastępuję ordynatora zawiadomiono mnie, że zmarł pacjent, którego zostawiłem do przyjęcia dzisiaj rano (dla jego wygody, aby nie wracał do dalekiej wioski)!
Wciąż nie mogę nadziwić się sztuczkom szatana. Powiesz: co ma do tego zły duch, który działa także przez dobro. Każda nieoczekiwana śmierć wywołuje smutek u lekarza i personelu!
W Islamie mówią: „wola Allacha”...jak często mówi się to u nas? Wszędzie węszy się złą wolę i zaniedbania. Pacjent, sąsiad zmarłego powiedział, że „zasnął jak ptaszek”. Jakże piękne są te słowa...staruszka z jednym okiem. Sam złapał mnie za ręce i dziękował, że wszystko jest dobrze.
Teraz przyjmujemy babuszke, która płacze (niewydolność krążenia i zapalenie płuc) mówiąc:
- Bóg jest dobry...nie może być Piekła!
- Czy wie pani jak Bóg jest Miłosierny?
Wytłumaczę to pani na dwudziestu synach, a właśnie umiera najgorszy z nich prosząc o przebaczenie. Przytula go pani i wszystko wiemy. Inny umiera i wyzywa panią: „ty, taka, a taka po coś mnie urodziła? Ten „dobry” trafia do Piekła lub do Czyśćca! Niech pani pomnoży to przez tysiąc tysięcy i zrozumie czym jest Miłosierdzie Boże.
Cały czas trwał młyn, ale wszystko zostało załatwione. Wychodzę, a woła mnie staruszka umierająca na raka. Podchodzę, a ta wciska mi 50 tysięcy „za podniesienie z ziemi"! Pomyślałem o szatanie i powiedziałem do niej: „nie trzeba, pani jest bardzo chora”.
W tym czasie zawołałem:, „Panie mój! Jezu Chryste spraw, aby przeze mnie popłynęło Twoje Dzieło”, a w spokoju zauważyłem, że otrzymałem pomoc Najświętszej Maryi Panny. W ostatnim dniu cofnęło się niedokrwienie serca (pacjentka zaczęła żwawo chodzić), a innej wrócił prawidłowy rytm zatokowy (miała migotanie przedsionków).
Nagle napłynęła refleksja dotycząca bezinteresowności: to naprawdę jest wspaniała ludzka (tutaj lekarska) cnota. W myślach przebiegło, że „pacjent płacący jest świadkiem tego, że bierzesz”. Dlatego niektórzy lekarze mogą takiemu życzyć śmierci! Odwrotnie - pacjent od którego nigdy nic nie bierzesz jest świadkiem twojej bezinteresowności...pragniesz, aby taki żył.
„Jezu mój! Jezu mój...jak straszne rzeczy mogą pojawiać się w naszych myślach, ale zabijano pavulonem w karetkach, aby zgarnąć kasę od zakładów pogrzebowych! Dzisiaj, gdy to przepisuję (24.03.2021) trwa sprawa łapówek obecnego marszałka Senatu RP (Tomasza Grodzkiego). Podaje do sądu tych, którzy go obdarowywali ("zabójczymi kopertami")...
APeeL
Zwykły dzień tego zesłania. Na izolatce leży śmiertelnie chora z nowotworem i 90-letnia babcia z mocnym głosem („może występować w Senacie RP”)...
- Halo, halo...nagle krzyczy.
- Halo, halo...odpowiedziałem w żartach i ze zdziwieniem stwierdziłem, że umierająca spadła z łóżka (pielęgniarki na dały barierki). Podniosłem ją jednym ruchem i położyłem na łóżku. Skąd miałem taką siłę?
Po obchodzie, podczas wypisu pacjentki zacząłem dziękować (wytrwałem na zastępstwie, od jutra jestem wolny): „Matko! Maryjo, dziękuję...wiem, że wszystko idzie dobrze dzięki Twojej pomocy". Przez moje ciało przepłynął dreszcz od głowy do stóp.
- Dlaczego pan nie rzuca palenia i co pan może poradzić pacjentom?...pytam zaczepnie kolegę psychiatrę.
- Wola...zespół abstynencyjny, itd!
- Dobrze, ale w wypadku alkoholika uzyska pan tylko przerwę w piciu, a on dalej będzie alkoholikiem! Trzeba prosić o dar odjęcia nałogu, a wówczas alkoholik staje się człowiekiem normalnym, będzie mógł pić alkohol, kiedy zechce!
- Nie słyszałem o takim wypadku!
- To zdarza się nawet u morfinistów!
Pojawiła się przepalona papierochami matka z niewinną dziewczyną około 13-14 lat...skromną, w kolorowym ubraniu. Ta mała z krytyczną miłością podchodzi do palenia matki, która zaraziła tym nałogiem wszystkich dorosłych z rodzeństwa. Proszę ją, aby modliła się do Matki Boskiej Fatimskiej o dar rzucenia nałogu przez matkę! Jak wielka radość musi być w Niebie w takich momentach, gdy modli się tak niewinna istota!
Szatan nie lubi dziękowania Matce Bożej. Mam wytrwać do jutra, a ten chce mnie zamęczyć dzisiaj. Już 17.00, a nadal trwa udręka, bo wielu chorych jest z brakiem zleceń. Wszystko w tym momencie się układa...obrabiam się.
Wracam po schodach z oddziału wewnętrznego do pogotowia (dyżur) z poczuciem, że jestem „robotnikiem Jezusa”. Serce zalała Boża radość: "Panie Jezu, ja jestem Twoim robotnikiem...dla Ciebie jest ta praca, przekaż ją za tych, którzy żyją na luzie”. Popłakałem się...
W pogotowiu, w jednym ciągu załatwiam: prawie śmiertelnie pokąsanego przez pszczoły, ciężko kopniętego przez konia i zranioną przez krowę!
Usiadłem na ławce pod gwiaździstym niebem, a właśnie przeleciał sputnik! Spragniony, bo przez cały czas trwał upał, wypiłem piwo z podziękowaniem: „Dziękuję Ci Jezu, dziękuję”.
W uniesieniu zauważyłem, że w odróżnieniu od ludzi „normalnych" w smutku i nieszczęściu zwracam się do Jezusa i Maryi, a w zadowoleniu i radości oraz w zwykłym pocieszeniu...dziękuję! Teraz już nie żyję tylko ciele, ale duchowo dla Boga.
Nagle usłyszałem rumor w pokoju lekarskim. Kolega obudził się ze strachu przed złodziejami. Powiedziałem, aby spał spokojnie, bo czuwam. Dodałem, że jeżeli kocha ten świat to dodatkowo życzę mu długich lat życia!
ApeeL
Na dyżurze w pogotowiu ratunkowym...zbudzony zawołałem: „Dzięki Ci Jezu”. Po chwilce wysłano nas do wypadku. Pędzimy karetką w środku nocy, a ja odmawiam: „Ojcze nasz” za ofiary tego wypadku. Okazało się, że już była karetka, bo to nie nasz teren (ktoś źle określił miejsce)...
Wsunąłem się pod kołdrę, złożyłem ręce (dyżurujemy w dwójkę w piwnicznej norze), a z serca popłynęło wołanie:
„Mateńko! Matuchno! Najświętsza. Maryjo Panno spraw, aby:
- więcej ludzi uwierzyło
- pociesz teraz umierających
- i zaprowadź ich do Twojego Syna.
- Ty, która nas znasz daj światło i siłę każdemu z osobna.
- Pociesz porzucone dzieci i bądź przy każdym umierającym!”
Nie mogłem tego zapisać, bo były to błyski przeszywające serce! W przychodni jakoś poszło, a teraz jestem na wizycie u babci, która dała mi wcześniej jednego pomidora (wyhodowanego w oknie). Teraz z wdzięczności zrywam dla niej różne dary działkowe...
Wracamy, "Fiacik" wolno toczy się z górki, a serce znalazło się przy św. Janie: „czy słuszne jest to, co pisze?...czy chcąc trafić do Jezusa trzeba iść Jego drogą na Golgotę?”
Ja myślę, że chodzi o przyjęcie własnych cierpień, ofiarowanie ich z poszukiwaniem i odnalezieniem Boga Ojca (poprzez ujrzenie cudu stworzenia wszystkiego). Mamy żyć w łączności ze Zbawicielem. W praktyce oznacza to codzienną Mszę św. z szukaniem Woli Boga Ojca. To tak mało, a zarazem wszystko.
Ja wokół widzę ludzi zmęczonych życiem. Prawie pękają im głowy od kłopotów, a "kto idzie za Panem" otrzymuje pomoc, ale czyni to tylko garstka. Większość o nic nie prosi i za nic nie dziękuje. Z obowiązku idą na niedzielną Mszę św. i wołają do Boga w nieszczęściach. Można poznać ich postępowanie na naszych dzieciach, które robią co chcę, a w zranieniu w paluszek krzyczą: „mamo!”.
ApeeL
Dzisiaj jest dzień święty, a w sercu króluje niechęć do spotkania z Panem Jezusem! Jednak w drodze do garażu (mam dyżur w pogotowiu ratunkowym) pomyślałem, że: „Pan układa mi każdy dzień życia, a przez to nigdy się nie nudzę”.
Na dyżurze w słońcu i przy śpiewie ptaszków (sam na ławce) słuchałem Mszy św. radiowej. Podziękowałem Panu Jezusowi, a dodatkowo trafiłem na mojego ulubionego kapłana Wiesława Kądzielę, który właśnie mówił: „Dzięki Jezu, dzięki Jezu, Dobry i Słodki jest Pan”...
Mam świadomość, że dzisiaj Pan Jezus zapuka do wielu domów i do wielu serc. Widziałem właśnie taki obrazek. Kapłan kontynuował: „Trudno jest umrzeć za sprawiedliwego, a Jezus umarł za grzeszników!"
Z kazania wynikało, że Jezus dał nam pojednanie i pochyla się nad każdym z nas. Zarazem powołuje Apostołów...trzeba być sługą, a nie najemnikiem. Wszystko, co masz otrzymałeś darmo i darmo dawaj! Mówił też, że przeszliśmy „Morze Czerwone”. Zamknąłem oczy, twarz włożyłem w dłonie i pochylony „krzyczałem”: „Jezu, Jezu spraw, aby więcej ludzi uwierzyło”!
Podczas konsekracji dodałem: „Jezu wybacz, Jezu wybacz...proszę o Hostię św. duchową", a na mój krzyk nakładały się na słowa płynące od Ołtarza św.! Popłakałem się na ławce przed pogotowiem i pojawiła się ekstaza jak podczas normalnej Komunii św.! „Niech w Twojej łasce odejdę z tego świata!” Napłynęła moc, wróciła chęć do pracy i radość oraz pragnienie dawania świadectwa wiary.
Coraz wyraźniej czuję, że wydarzenia ziemskie płynie obok życia duszy, która tęskni za Panem Jezusem, ale nie może oderwać się od ciała. Z tęsknej miłości zawołałem:
„Jezu mój, Jezu spraw, aby więcej ludzi było wierzących.
Jezu mój, życie bez Ciebie to śmierć czasowa.
Pozwól mi wrócić, niech znowu będę Twoim synem niech mnie pochłonie Twoja praca.
Nic nie dadzą mi dary tego świata, które nasilają różne pragnienia, a Twoje spojrzenie i zawołanie daje mi wszystko.
Ty, nie zasmucisz i nie zdradzisz
Ty ni e oszukasz i nie wyśmiejesz
Ty nie opuszczasz i nie zabierasz
Jezu mój, Jezu
Ty, Życie dajesz!"
Napisałem podziękowanie kapłanowi:
„Serdecznie dziękuję za piękne słowa, modlitwy i śpiew, które płynęły od Ołtarza podczas Mszy św. radiowej. Tak pięknie może mówić tylko kapłan napełniony Duchem Świętym! Jezus - nasz wspólny Pan - dał mi wielki dar...w czasie tej Mszy św. przyjąłem Eucharystię duchowo.
W zawodzie lekarza pracuję od 20 lat. Wiem jak żyją ludzie niewierzący, a jest ich 95%. W małej grupce wiernych...wezwanych i powołanych jest garstka. Niewierni rządzący nami uważają, że wiara jest fikcją, a Kościół mający do czynienia z tłumami ma wrażenie, że jest wielka liczba wyznawców. Nie zmienimy tego faktu, bo taka jest struktura tego świata (Książę Ciemności ma przewagę)...
APeeL
Obudziły mnie dzwony w kościele (6.00)! „Jezu mój! Jezu! Spraw, aby moje słowa przeszywały serca! Spraw, aby więcej ludzi uwierzyło w Ciebie, Jezu"...tak zawołałem! Z wielką mocą i radością w sercu zerwałem się...zacząłem pracę w oddziale już o 7.00.
Pocieszam, rozmawiam z chorymi, udowadniam błędy w myśleniu personelu. Podszedłem wreszcie do wczorajszego „opuszczonego" dziadka. Chorzy śmieli się z niego, że wczoraj szukał diabła pod łóżkiem!
- Oni nie wierzą w istnienie diabła...mówię do dziadka i uśmiechamy się do siebie.
W przychodni nawał z kłótniami, a ja z przekory zapraszam: „kto ważniejszy, ten pierwszy!” Jako niewolnik komunistów pracuję na dwa fronty, bez oddelegowania za jedną pensję! Wszystko załatwione, a na pocieszenie otrzymałem wypłatę: dużo, ale w drobnych...
Wszystko wrzuciłem do czarnego worka, który przerzuciłem przez ramię i szedłem...ku uciesze wszystkich. Teraz mogę odpowiedzieć pytającym: ile pan zarabia? Jeden worek!
- Nie pojmie pan wiary rozumem. Chce pan znaku...niech pan poprosi Jezusa w chwili swojej słabości: „Jezu daj mi znak”. Proszę to uczynić na próbę! Tak mówiłem do niewierzącego sąsiada, ale uśmiechał się negująco.
Chwilka odpoczynku, piwo, film...w środku koła mężczyzn Murzyn próbuje zgwałcić młodą kobietę. Zdenerwowanie, rozdrażnienie na tych, co to wytwarzają, grają z szerzeniem satanizmu niewinnym ludziom! Wyłączyłem z krzykiem w myślach: „jak na to poradzić?” Zamknąłem oczy i zacząłem modlić się...
Żona widząc mój stan zewnętrzny powiedziała, abym położył się spać, ale wskazałem, że źle ocenia mój stan. Przed chwilką dyskutowaliśmy, a we mnie narastało wrzenie na tych, co „donoszą jeszcze przed urodzeniem”. Zarazem odebrałem poradę: "nie dyskutuj o konstrukcji tego świata...mów o Panu Jezusie!"
To święta prawda, bo tylko w Bogu jest pokój wewnętrzny z oddaleniem od świata (s ł o m y)...
ApeeL