Tuż po przebudzeniu zawołałem: „Panie Jezu byłem i jestem zły. Panie Jezu szerzyłem i szerzę zło”. W kilku błyskach obiegłem cały świat. To dopiero 7.00, a człowiek już jest ledwie żywy z powodu śmiertelnego upału i duchoty.
Poty, a po piwie jeszcze większe...ledwie dyszę. Dodatkowo - oprócz pogotowia - mam dyżur w przychodni. Dręczą telefony, mam pragnienie napicia się kawy, a tu awaria wody. Dodatkowo kolega wyskoczył na śniadanie. Szatan trzęsie duszą, w eterze są „karty”, a w samochodzie wódka!
„Najświętsza Maryjo Panno...pomóż, proszę”, ale mówię to z niechęcią, bo chcę grać. To tak jak u grubasów przed zmniejszeniem żołądka.
Teraz jestem karetką u 76-letniego staruszka pobitego przez synalka (był skopany i uderzany pięściami), który już wcześniej odmawiał własnej matce nabrania wody ze studni! W oczodołach siniak, a prawa strona twarzy w obrzęku z podbiegnięciami krwawymi, stłuczenie żeber z prawdopodobnym złamaniem. Od razu wypisałem „obdukcję”, a jego pieniądze włożyłem między zapisane recepty.
Jednak gramy, ale cały czas napływa ostrzeżenie, abym nie pił alkoholu. Nagle złapał mnie ból głowy...tak silny, że musiałem położyć się i zasnąć. Jednak to było niemożliwe, ponieważ atakowała mnie niemiłosiernie sprytna mucha...spadała na moje ciało na cztery łapy!
Ponadto głośno grał telewizor, dzwonił telefon w dyspozytorni, a w zespole licytowano się. Pomaga mi sekundowy sen i tak się stało: przeleciała czarna mysz, a z góry ujrzałem budynek w którym do jednego z pomieszczeń wpadały ciała, a informator powiedział, że czeka ich śmierć.
To wszystko trwało 3 - 4 sekundy, a ukazanym pomieszczeniem był nasz „pokój lekarski”, właściwie piwniczna izba, a w tym momencie „speluna”.
Zmiana zespołów, nastał spokój, szykujemy się do gry w innym zespole, a nagle zerwała się nawałnica wyjazdów i pacjentów ambulatorium: infekcje, prawie śmiertelny wylew krwi do mózgu, zawał serca u staruszka, tyfus (dur brzuszny) u dwójki dzieci, duszność, bóle brzucha w przebieg nowotworu szyjki macicy...
Ja wiem, że to była pomoc ze strony Matki Bożej...
APeeL
Świętego Piotra i Pawła
Po przebudzeniu, poczułem, że Pan dał nowy dzień, bo kuszenia odeszły. Przypomniał się prosty rolnik, który wg opowiadania żony był autentycznym wyznawcą Jezusa....w chwili śmierci prosił, aby wspólnie się modlić!
W mojej wyobraźni dałem ogłoszenie w prasie: „Poszukuję autentycznych wyznawców Jezusa”. Celem naszym byłoby połączenie sił! Chodzimy, walimy w bębny i krzyczymy: „Pan Jezus Jest!” Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.03.2021) mój pomysł zrealizowano - w drugą stronę - podczas Rewolucji Ulicznic (żądanie zabijania dzieci nienarodzonych z napadaniem na wiarę katolicką)
Ja teraz dziękuję Zbawicielowi za wszystko...nawet za wczorajszy dzień demonicznych udręk, które są dla nas szkoleniem i próbą sił! Przecież wszystko jest pokazane w naszym życiu („trening czyni mistrza”).
Nagle ujrzałem wielki dar jakim jest żona. Nie mam swojego łóżka, dotknąłem jej włosów i leżałem obok pełen czystej miłości. Nie zrozumiesz pewnych sytuacji bez świadomości istnienie świata nadprzyrodzonego i Obecności Boga Ojca. Proszę Pana Jezusa, aby chociaż jeden człowiek zobaczył przeze mnie Boga!
Teraz idę do pracy w przychodni...płynie „Ojcze nasz” i jest mi tak dobrze z tą modlitwą. Nie możesz modlić się z serca bez łaski wiary i zawołania przez Pana Jezusa. Nie bierz dosłownie „zawołania”, bo psychiatrzy-ateiści uznają, że słyszysz głosy. Gdy Pan odchodzi zostajesz w ciemności.
To dzień „młócki"...nie było dla mnie żadnego wydarzenia typu duchowego. Mimo wspomnienia Piotra i Pawła ludzie kłócili się normalnie! "Dlaczego pani to czyni, a nie pomodli się w myśli i nie przepuści nikogo?...zapytałem parafiankę.
Wieczorem do domu zawitał - poprzez telewizję - prof. Aleksander Krawczuk...ze swoim światem antycznym. Program prowadziła Jadwiga Klimowska („Jadzia” od jadu duchowego). Audycję zakończyła dyskusja na temat „dowodów na istnienie Boga". Mruczałem pod nosem, a córka zaczęła krzyczeć na mnie, że jestem fanatykiem Jezusa...
„Panie Jezu, kiedy będzie można mówić o Tobie w telewizji?”
APeeL
Po ciężkiej nocy w pogotowiu jestem niepewny wolnego dnia w przychodni (ze zmęczenia „rzygam pacjentami"). Wprost uciekam z pracy, a wszędzie mnie dopadają. Zły nie daje mi spoczynku w myślach i sercu (zamęt), napada z całej siły: w domu, na działce i w samochodzie.
Zalewa mnie rozważaniami politycznymi: „kto zakładał PRON i KIK?” To bezmiar bolszewickich fikcji. Przeskakuje taki patriota po różnych strukturach, później chwali się, że jest działaczem społecznym! Spróbuj założyć partię, to niby nic, ale nie przebrniesz Morza Czerwonego. Więcej możesz zrobić dla innych – zrywając porzeczki.
Przepisuję to 28.03.2021, a nic się nie zmieniło. Ta struktura dobrze trzyma się w samorządach zawodów zaufania społecznego. Siedzą tam dalej „towarzysze walki i pracy” (dzisiaj to „pracy i kasy”)...od góry do dołu.
Nawet mają własną wytwórnię odznaczeń, a jej kapituła składa się z działaczy Izby Lekarskiej. Po czasie każdy taki „działacz” jest zasłużony („Meritus pro medicus”). Nowy prezes mojej izby jest otoczony starymi działaczami (OIL W-wa)...chyba nie wie o tym, bo czyni głupoty.
Konstanty Radziwiłł i Maciej Hamankiewicz nawet nauczali w TV Trwam po zabraniu mi pr. wyk. zaw. lekarza za obronę krzyża Pana Jezusa! Dlaczego tak bezmyślnie ujawnia się strukturę państwa bolszewickiego? Tylu ludzi latami wypracowywalo coś tak tajnego, a tu głupie wyskoki. Jak się okazuje: „nie ma nic zakrytego”...
Parno, wiatr i rozdrażnienie...zrywamy porzeczki dla syna, a on się buntuje. Napływa złość, a ciało zalewają poty. Szatan ukazywał mi sprawy, ale zalecał milczenie na ten temat, bo Pan Jezus nie krzyczał, a przecież wywalił stoły przekupniów w Świątyni Jerozolimskiej.
Natomiast drażnił Bestię milczeniem podczas Bolesnej Męki, bo kiwnięcie przez Zbawiciela palcem mogło zgładzić wszystkich wrogów. Wówczas Królestwo Boże byłoby dalej zamknięte! Krzyknę i wskażę człowieka złego. Cóż to da, oni nie lubią nawet siebie, ale trwają w zgodzie w napadaniu na naszą wiarę lub udawaniu katolików.
„Jezu mój! Jezu! Jak mało ludzi wierzy w Twojego przeciwnika i przez to są gubieni!”
APeeL
Podczas pisania recepty myśl uciekła do Boga Ojca...to może być miliard lat świetlnych! Pacjentka pracuje w przetwórni, a mnie przypomniało się uderzenie w twarz młodszego chłopca, bo uważałem, że rzucił truskawką. Teraz zadrżałem z zawołaniem: „Jezu, Jezu pomóż mu”.
Na koniec przyjęć przybyła pani pełna seksu. „Matko ratuj!”...napłynął pokój, a miejsce pokusy zajęła tęskna miłość z wołaniem:
„Jezu mój...Jezu.
Przewodniku duszy, co miota się w ciemności martwej!
Twą Doskonałość nawet błoto odbija.
Serce Twe drga w mym sercu
Ciało nieruchome, a dusza tańczy
Ciało smuci się, a dusza raduje
Ciało umiera, a dusza się weseli"...
Teraz, na wyjeździe karetką znalazłem się w pochylonej i zagraconej chatce...u takiej samej babci (duszność, obandażowane nogi). Tam były trzy wielkie obrazy, ale zatrzymałem się przy Matce Boże z Dzieciątkiem…
- Obraz ten wyniosłam z Powstania Warszawskiego (inni szukali złota). Pewnego wieczoru, w roku 1956 zauważyłam blask chromowanych części brzegu łóżka. Wstałam, wyjrzałam przez okno i odwróciłam się w kierunku obrazu (leżałam tyłem do niego). Wielka jasność biła od niego...na moich oczach zniknęły wszystkie zanieczyszczenia i brudy: obraz stał się jak nowy z łagodnymi barwami...
Nagle pod pogotowie - z piskiem opon - zajechał samochód, a to nic dobrego. Faktycznie maluszek napił się oprysku. Na sygnałach pędzimy przekazując radiotelefonem wszystkie ważne dane dla ośrodka zatruć. Dzieciaczek wymiotuje, krztusi się, a ja nic nie mogę uczynić. Wezwałem na pomoc Pana Jezusa. Kierowca wpadł na główne skrzyżowanie, światło czerwone, a wszystkie samochody nawet nie drgnęły!
To jeszcze nie koniec udręk ludzkich na tym zesłaniu…także dla mnie, bo trafiły się trzy dalekie wyjazdy do...
- ciężko uszkodzonej po zakrzepie mózgowym, która wie, że jest to wynik palenia tytoniu.
- wijącego się z bólu w napadzie kolki nerkowej! Zniecierpliwiona rodzina zapytała: za co te kary? Odpowiedziałem im: gdybyśmy zobaczyli jakie kary nam się należą i jak wielkie jest Miłosierdzie Boga...inaczej widzielibyśmy te „kary”.
- do młodego i pięknego mężczyzny, który od 2-3 lat chodzi z cewnikiem. "Jezu...Jezu...wielu oddaje mocz i nie wie jaką ma łaskę!" Przecież on oddałby swoją urodę i majątek za trwałe wyjęcie tego świństwa! Połączyliśmy się z kliniką w W-wie, gdzie się leczył...właśnie mieli wolne miejsce!
„Panie Jezu zmiłuj się nad nami”…
APeeL
Po udrękach wczorajszego dnia czułem, że w nocy nie będę budzony. Tak się stało: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Przeżegnałem się, a przez mnie popłynęło wołanie:
„Panie Boże Wszechmogący.
Królu Nieba i ziemi, któremu współbrzmi milion aniołów”...
Szybki obchód na oddziale i „młyn” w przychodni. Nagle około g. 9.30 napadła mnie wielka słodycz duchowa z pragnieniem objęcia wszystkich moich pacjentów (czekających, kłócących się i zdenerwowanych). Tego nie mogę wyrazić...to na pewno było działanie Ducha Św.
Ta chęć zamieniła się w pragnienie niesienia pomocy, ulżenia każdemu i przez sekundę miałem pokazany dar bycia lekarzem! Coś jak zdanie: „nadejdzie czas i wówczas zapragniesz leczyć, ale to będziesz miał odebrane.” To były słowa prorocze, bo tak się stanie w 2008 r.
Właśnie czytałem list pielęgniarki, która nie może pracować w swoim zawodzie. Ja pięknie pisała o tej posłudze! Tak czuję podobnie, ale w pełni zrozumiem tę łaskę po zawieszeniu mi pwzl za obronę wiary i krzyża.
Poczułem obecność Pana Jezusa i pojawiło się pytanie: jakie dzisiaj otrzymam pouczenie? Niby przypadkowo włączyłem program TVP 2 i znalazłem się w kaplica przy Sanktuarium Matki Boże Fatimskiej! Popłyną słowa modlitwy:
„Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a nieśmiertelny zmiłuj się nad na nami"!
„Ty, Panie Boże nie zapomniałeś o nas zdeptanych, byłeś z nami, nie zapomniałeś, wtedy byłeś w każdym kawałku dzielonego chleba i w każdym odruchu serca. Jezu wysłuchaj nas”!
Spojrzałem na tytuł dnia, a przypomniało się dzisiejsze zdarzenie. Chorzy powiedzieli, że przepuściliśmy staruszkę! Tej słabiutkiej i narzekającej kobiecinie (58 lat), która żyje z matką na wsi podarowałem jajka i śmietanę. Później przyniesiono szynkę w puszce i żałowałem, że nie mogłem jej oddać.
- Tak, ja bardzo wierzę w sny...mówiła inna. Powiedziałam sobie - w myślach - pragnęłabym podarować Bogu córeczkę. Urodziła się, popchnięta upadła na kamień i miała niedowład nóg. Zmarła w 4-roku życia. Od pierwszych momentów aktywnego życia ciągnęła do obrazków („do Bozi”). Później przychodziła w snach i mówiła, aby się nie martwić…
APeeL