W drodze do pracy uprzytomniłem sobie, że Pan Jezus wyszedł na moje osobiste spotkanie. Jakże Pan tęskni za takimi chwilami...na rozstajach dróg, na naszych ścieżkach, a my przechodzimy bez słowa.
Tak było dotychczas ze mną. Żyłem jak większość...tylko tym światem, nawet przez chwilkę nie pomyślałem o posiadaniu duszy i o tym, co będzie z nami po śmierci. Przez sekundkę wyobraź sobie duszę (czyli prawdziwą osobę) zaskoczoną życiem po życiu.
Jak ciężko jest Panu Jezusowi, gdy widzi naszą ślepotę do końca. Jak dotrzeć do takich ludzi? Chorzy szukają mocy we mnie, w różnych zaburzeniach u psychiatry, a pragnący sprawiedliwości w sądach, itd. Gdzie znajdziesz moc duchową?
Oglądałem film z pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki...jego matka powiedziała, że oprawcy walczyli z Bogiem, niech się nawrócą. Dzisiaj, gdy to przepisuję popłakałem się patrząc na zdjęcie ks. Jerzego Popiełuszki zamordowanego 19 października 1984 r.
Byłem w miejscu, gdzie wyłowiono worek z jego zwłokami obciążony kamieniami (przy tamie we Włocławku). Nadal żyją oprawcy; Grzegorz Piotrowski i Adam Pietruszka.
Teraz mam czas ciężkiej pracy, ale co to oznacza wobec cierpienia Zbawiciela, który czynił dobro podczas trzech lat wędrówki przez Izrael...wiedząc, że zostanie bestialsko zamordowany. Dopiero teraz zaczynam się tym interesować.
Nawet wypisałem najważniejsze wydarzenia w życiu Pana Jezusa; Chrzest w Jordanie, Wybór Apostołów, Kazanie na Górze, Ustanowienie prymatu Piotra, Przemienienie, Agonia na Golgocie, Zawołania na Krzyżu…
Tak się składa, że właśnie dzisiaj (05.03.2020) przekazałem naszemu proboszczowi ułożoną przeze mnie Drogę Krzyżową, gdzie zaznaczyłem przesłanie siedmiu Słów Syna Bożego na krzyżu...
APeeL
To był czas z początku mojego nawrócenia. Wówczas jeszcze mieszałem parapsychologię i reinkarnację z wiarą katolicką, jedynie prawdziwą! Interesowałem się też eksterioryzacją, która jest dowodem na istnienie duszy.
Po przebudzeniu rozmyślałem o Nostradamusie. Michel de Nostre-Dame (Nostradamus) pochodził z biednej żydowsko-francuskiej rodziny. Urodził się 14 grudnia 1503 roku w Saint-Remy-de-Prowence jako syn drobnego kupca i został wychowany w wierze katolickiej.
Cały czas zapisywał swoje prorocze sny (centurie)...w tym dokładne sny erotyczne (od demona), aby jego dzieło służyło szerzeniu zła. Każdy przyzna, że była to pornografia! Bóg na pewno nie chce tego, bo pragnie tylko naszego dobra, życia bezgrzesznego, a na szczycie świętego...
Dzisiaj znam zjawisko snów „do przodu”, które sprawdzają się. Zarazem zalecam, aby nie badać tajemnic swojego losu, bo wystawiamy się na żer Szatana.
Każdy z nas ma inną drogę prowadzącą do doskonałości, która może być zmieniona przez Miłosiernego Boga Ojca. W naszych początkowych poszukiwaniach przypominamy człowieka zagubionego w buszu, później szukającego ścieżki, aby doprowadziła nas do drogi, która kończy się Autostradą Słońca! Zdajmy się na Opatrzność Bożą i uwierzmy, że to co wg nas jest złe wynika tylko z naszej oceny.
O wszystkim dowiemy się w życiu przyszłym (naszym posłannictwie, służbie, zadaniach), bo wszystko czemuś służy...nic nie jest bezmyślne i niepotrzebne! Każdy z nas zarazem jest niepowtarzalny i w wypadku jego śmierci powstaje chwilowa „dziura". Dlatego należy przyjąć swój los i naprawdę uwierzyć w Boże prowadzenie.
Już nowy dzień...trzeba zaczynać codzienne obowiązki. Idę do gabinetu...a demon podsuwa niby od Boga: „Oto oblubieniec mój”! Chodziło o wywołanie pychy.
- Idź precz Szatanie!
Pan Bóg Ojciec zna moją nędzę, a ja mam czynić Jego Wolę z miłości...można powiedzieć, że jest to nasz obowiązek!
Przypomniało się opowiadanie kierowcy o hodowanych królikach. Wszyscy cieszyli się, a najbardziej dzieci. Pewnego dnia zostały zagryzione...co do jednego. Na podwórku zastał pobojowisko, leżały rozszarpane przez obcego psa!
W miejscu przez które przechodził (ruchoma deska w płocie) założono metalową pętlę, która pewnej znalazła się na szyi psa ich wujka. Trzy dni walczył ze śmiercią...ledwie chodził półprzytomny, łeb miał obrzęknięty, a oczy pełne krwi.
Czy nie jest tak z ludźmi postępującymi skrycie z zamiarem czynienia zła. Taka pętla zaciska się na ich duszy, bo są przekonani, że nikt nie zna ich myśli i podłych uczynków…
APeeL
W środku nocnego dyżuru w pogotowiu jechaliśmy z porodem, a ja odmawiałem: „Zdrowaś Mario”. Jakże piękna to modlitwa. Łzy zalewały oczy, sączyłem słowa, robiłem przerwy i w ten sposób wielbiłem naszą Matkę!
Podczas odmawiania: "Ojcze nasz" wprost ujrzałem Boga, Światłość Wiekuistą, która płonie w każdym z nas...jak świece na cmentarzu. Popłakałem się i zawołałem: „Panie zmiłuj się”!
Ten zapis przypomniał się dzisiaj (29.12.2012) na Mszy św., gdy wzrok zatrzymała szopka z Dzieciątkiem i napisem: „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg Prawdziwy z Boga Prawdziwego”. Pan Jezus został zrodzony z Ojca, a my jesteśmy tylko stworzeni.
Wówczas zdziwiony ujrzałem nasze karetki pędzące na światłach bez sygnałów...jak złowieszcze widma! Tak, bo właśnie kierowca zasnął i „Polonez” wpadł do rowu...cztery osoby zostały ciężko ranne. Ludzie odpoczywają, wstają rano i nie wiedzą jakie tragedie rozgrywają się w „tej nocnej ciszy”.
Rano, w drodze do przychodni ponownie odmawiałem: „Zdrowaś Mario", a przy słowach...”i w godzinie śmierci naszej” poprosiłem Matkę Bożą o pomoc, bo mam tylko jedno pragnienie, aby nie umrzeć śmiercią nagłą!
Pragnę odejść z tego padołu z modlitwą, pożegnaniami i przy palącej się gromnicy. Taka śmierć jest radością i pocieszaniem dla tych, co czekają na odjazd z peronu zwanego „z i e m i a”.
W poradni trafiłem na normalny „młyn” w którym najzdrowsi („utrwalacze” władzy ludowej) wchodzą pierwsi, bo mają uprawnienia! Słabi siedzą cichutko i czekają na swoją kolejkę...nie pcha się nawet malutka kobieta z wielką skoliozą i połamanymi żebrami! Dziwne, bo biła od niej wielka radość.
Do gabinetu weszły też dwie kobiety. Starsza podała mi książkę: „Ojciec Pio", którą już przeczytałem. Druga to żona pacjenta przykutego do aparatu tlenowego. Wszystko jej zapisałem i powiedziałem, że podczas ostatniej wizyty uciekłem od jej męża, bo zaczął opowiadać o swojej chorobie od początku!
- Pocieszenia musi szukać razem z panią u Boga, a nie zamykać się w swoim świecie. Poprosiłem właścicielkę książeczki, aby pożyczyła mu, a gdy przeczyta zwrócę. To nie było przypadkowe, ponieważ po wizycie w modlitwie oddałem go w opiekę Boga!
Kończy się jeszcze jeden dzień udręki. Biedna chora chce płacić, a ja proszę, aby pomodliła się za najgorszego we wsi! Pan Bóg na próbę podsunął bogatą, która też chce płacić, a ja odmawiam przyjęcia pieniędzy, bo „nie chcę, nie trzeba, bo to drobnostka”.
Pacjentka nie wiedziała jak mi podziękować i powiedziała w końcu: „Bóg zapłać"! Wielka radość zalała serce, bo to największa zapłata na zakończenie pracy (była ostatnia)...
APEL
Ruszyłem samochodem do pracy z towarzysząca muzyką, a moje serce zalała tęskna miłość za Panem Jezusem. Zarazem napłynęła moc do pracy z pragnieniem pomagania cierpiącym. Wyszedłem do przychodni ze spuszczoną głową...jako ludzka dusza!
- Masło już po 3 tysiące! Niedługo niczego nie będzie!
- Tak, ale Pan Jezus nawet głowy nie miał gdzie przyłożyć...
Teraz jest u mnie zmartwiony człowiek, bo skradziono mu całe stado gęsi. Łatwo to dokonać: trzeba gęsi zagonić na drugi brzeg (jeżeli pływają), później złapać przywódcę stada i jego szyję włożyć pod skrzydło, a wówczas nawet nie piśnie!
Kobieta opowiada wydarzenie ze swojego dzieciństwa, gdy z chorym biodrem trafiła do księdza uzdrowiciela i...była świadkiem wypędzania diabła!
"Około tysiąca ludzi ustawiło się w dwuszeregu (rożni, różne choroby). Po ogrodzeniu wokół kościoła chodziła młoda kobieta przyprowadzona przez 4 mężczyzn. Chodziła po ogrodzeniu balansując rękami. Mężczyźni z rodziny złapali ją i ustawili w kolejce oczekujących.
Nadszedł ksiądz, który nalał jej wody święconej za kołnierz, a ona ryczała nieludzkim głosem. Nalał jej do ust, ale wypluła to na niego. Osunął się od niej i z wielkim spokojem modlił się. Trwało to pewien czas, przestała krzyczeć, a później uklękła przed ołtarzem i modliła się. Wszyscy byli zaskoczeni i powstała wielka cisza"...
Pacjent stracił piąty palec ręki lewej, a cała jej wartość to prawy kciuk i palec wskazujący.
- Palec nieważny to co jest ważne? - Myśli i serce...
Dla odmiany płacze bogata chora z powodu męża!
- Znam was oboje i niepotrzebnie pani szuka w nim pocieszenia! Nie znajdzie pani pocieszenia w stworzeniu. Musi pani szukać wyżej!
- Gdzie wyżej?
- Tylko Stwórca może panią naprawdę pocieszyć!
Po 8 godzinach ciężkiej pracy - na dyżurze w pogotowiu - stała się cisza (16-21.00)! W tym czasie słuchałem oceny „osobistości dnia dzisiejszego” wg Stefana Kisielewskiego:
Wałęsa - świetny polityk, w tej samej rozmowie powtórzy czyjąś myśl jako swoją!
Kiszczak - spotkał się ze swoimi więźniami przy okrągłym stole!
Jaruzelski - mierzy na Wawel!
Rakowski - nerwus, który obraził się na własny naród!
Mazowiecki - żona prosiła, abym nie mówił nic złego o Tadeuszu!
Po tym z „Dialogu” św. Katarzyny ze Sieny popłyną zalecenia:
<<Proś Boga w pokorze i modlitwie. Proś! Proś! Proś! Zawsze ci da...czasem doświadczając będzie kazał czekać! Wołaj - odpowie! Pukaj - otworzy! Proś - da ci! Wołaj do Boga i Jezusa o miłosierdzie dla świata...to jest znakiem, że kochasz Boga! Wołaj o miłosierdzie dla innych!>>
Dziwne, bo właśnie robiłem to wczoraj przed snem! Przecież nie wiedziałem, że będę czytał te słowa. W końcu zawołałem:
„Panie mój! Kim jestem dla Ciebie, że to wszystko mi pokazujesz? Czym się zasłużyłem? Dlaczego mnie wybrałeś do swojej służby? Dlaczego pomagasz mi w tej pielgrzymce?...pokazujesz siły złe i radość Jezusową! To sprawiła Twoja Miłość. Prochowi marnemu, nicości pokazałeś Światłość Prawdziwą! Wiem już, że nie wolno sądzić innych...szczególnie sług Twoich!”
Dalej było zalecenie rozpaczania nad męka Zbawiciela. Nagle „ujrzałem” Pana Jezusa wleczonego ulicami Jerozolimy. Popłakałem się, chwyciłem twarz w dłonie i z głębi serca krzyczałem: "Jezu, Jezu, Jezu!”. Tak długo trwała wielka cisza, a właśnie w tym momencie policjanci z hukiem przyprowadzili dwóch pijanych kierowców!
Jeszcze wyjazd do mojego pacjenta od kilku lat przykutego do aparatu tlenowego. W ciemnej karetce chwyciłem twarz w dłonie i powtarzałem prośbę: „Panie Jezu pociesz go! Proszę pociesz! Proszę, proszę, proszę...”.
ApeeL
Pan wskazał, aby opracować ten zapis 28.10.2018...tuż po północy, a właśnie czytałem książkę „Dzisiaj trzeba wybierać”, która jest zapisem rozmowy Tomasza P. Terlikowskiego z ks. Piotrem Glasem.
Jeżeli interesujesz się walką duchową musisz kupić także następną „Dekalog”...na pewno nie pożałujesz. Jeszcze bardziej zdziwiłem się moim świadectwem wiary z tamtego dnia, bo już na początku nawrócenia śledziłem metody działania Szatana, upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji...w czynieniu zła.
Każdy, kto miał do czynienia z Bezpieką zna te metody, które zastosowano także wobec naszego Zbawiciela. Przypomniał się symboliczny sen w którym ujrzałem wizerunek Pana Jezusa trzymającego żołnierską czapkę. Pomyślałem o czekających mnie próbach i poprosiłem o małe, bo jestem jeszcze słaby!
Właśnie ks. Piotr Glas mówi w aktualnej książce („Dekalog”) na str. 46-47: „Codziennie toczy się walka o każdego z nas /../ zapomnieliśmy, że jesteśmy powołani do walki /../ wysiłku duchowego, który podejmujemy”, aby pokonać własne słabości i grzechy w zmierzaniu do Boga. Jest to zadanie dla komandosów Boga, bo diabeł chce nas pokonać i „stosuje bardzo różne, czasem niebezpieczne metody”.
To dzisiaj wiem, ale nie spotkałem słowa o boju duchowym w naszych myślach, a już wówczas zauważyłem, że jest to miejsce precyzyjnego działania świata demonów.
Wróćmy do mojego dziennika i zmęczenia koszmarami sennymi, a zarazem radości, bo pierwszy raz o 6.55 udało mi się usłyszeć w audycji radiowej: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Trzy razy wstawałem, bo nie chciało mi się nastawić budzika, aby usłyszeć te słowa.
Podczas przebiegu Mszy Św. dowiedziałem się, że Eucharystia to dziękczynienie! Podczas podniesienia - na szczycie uniesienia duchowego - moje myśli pobiegły do Wigilii (najpiękniejszego dnia roku) i do....śledzi! Zorientowałem się o tym po Eucharystii!
Czy ktoś obserwuje te sztuczki? Jak zachowuje się zwykły człowiek, który te myśli traktuje jako swoje. Ja się pilnuję i cóż wyszło...śledzie w głowie!
APeeL