Późna noc z soboty na niedzielę (dyżur w oddziale wewnętrznym) chory z cewnikiem i pojemnikiem chodzi po korytarzu...tam i z powrotem. Puka do mnie, bo się dusi. Znam go i wiem, że ma chorobę wieńcową, a zapomniał o niej. Po nitroglicerynie i Nitro-Dur..."duszność" ustąpiła.
Za ścianą stęka ciężko chora pacjentka - nie może umrzeć. Basen, pić, bóle...wzywa Pana Jezusa. To ciężka mocznica, uspokoiła się po zastrzyku fenactilu.
Nie mogłem zasnąć, a w myślach pojawiła się kombinacja myślowa...dla niewierzących:
- Czy jesteś skłonny uwierzyć w życie poza ciałem, bo są na to dowody?!
- Czy ostatecznie - dobrze dla ciebie - możesz przyjąć, że żyjesz dalej (dusza)?
- Czy także żyją inni, jeżeli ty żyjesz?
Jeżeli tak...to Jest Pan Jezus Chrystus, mój Pan, a On naprawdę Jest! Przypomniała się wizyta w czytelni, gdzie wypowiedziały się słowa „Skoro nie ma Boga, to kto kieruje życiem człowieka i w ogóle wszystkim, co dzieje się na święcie?”
Człowiek?...który nie ma żadnych możliwości choćby na śmiesznie krótki czas...nawet nie może ręczyć za to, co z nim będzie dzisiaj wieczorem, a szczególnie następnego dnia! Człowiek jest śmiertelny, a co najgorsze śmiertelny niespodziewanie...
Doktorze! Ta za ścianą zmarła o 6.00! Ja wiem, że ona jest wolna, ale jakiś niesmak, bo może jej pomogłem?..czy cała ampułka fenaktilu była potrzebna?
Wczoraj wieczorem odrzuciłem pokusę, bo czytałem "Życie Jezusa", a weszła pielęgniarka w mini ze szklanką wina...”nie, nie...nie wypada”. Rzuciła okiem na tytuł książki i nie namawiała.
Wróciły słowa z czytanej wczoraj książki „Mistrz i Małgorzata”...”Nie zapominajcie, że Jezus istniał naprawdę”. Dobrze, że nie zapomniałem o Zbawicielu, bo w nocy odebrałem myśl od kuszącej: „Już dawno powinieneś być ze mną”...
APeeL
Celem naszego życia jest uznanie miłości jako podstawowego prawa moralnego. Z niej wypłyną wszystkie inne wartości. Miłość rodzi dobro. Ona sprawia naszą przemianę duchową (metanoja), która u ludzi przebiega różnie.
Nic nie znaczy - bez miłości: dar prorokowania, anielska mowa, posiadanie wszelkich tajemnic, wielka wiedza, rozdanie majętności, wydanie ciała na cierpienie, dar języków i największa władza.
Tylko miłość może sprawić, że nie koncentrujesz się na swojej osobie, bo twoim najbliższym przyjacielem staje się najbardziej potrzebujący i cierpiący. Wówczas widzisz sens życia, masz radość, a wykonywanie codziennych obowiązków przyjmują inny wymiar.
Każdy dzień życia ma być dobrze przeżyty. Żadna droga życiowa nie jest wolna od cierpienia, ale jej ofiarowanie (uświęcenie) jest mało znane. Sprawy i cierpienia innych stają się twoimi sprawami i cierpieniami.
Odmowa udzielenia pomocy (z różnych przyczyn) wywołuje rozterki wewnętrzne. Najwięcej cierpień wynika z faktu, że ludzie nie rozumieją sensu cierpienia i nie jest rzeczą łatwą wytłumaczyć im to.
Człowiek bez łaski wiary nie zrozumie pragnienia milczenia wewnętrznego,ciszy i zadumy z Bogiem. Jest to tęsknota dająca największe cierpienia.
Trwasz w ciszy i chciałbyś wówczas krzyczeć o swojej radości i mocy. Dziwisz się, że są jeszcze ludzie, którzy w to nie wierzą i uśmiechają się z politowaniem!
Oni dziwią się mnie, a ja im...może dotrą tam później, a zawsze odbywa się to przez "drogę cierniową": nieszczęście, nagła śmierć, kalectwo, okradzenie, więzienie itp.
Te cierpienia mają jeden cel: poskromić pychę, wzmocnić cierpliwość i wytrwałość, oczyścić wewnętrznie...
ApeeL
Napłynęło zaproszenia do odmówienia modlitwy „Anioł Pański”, bo nietaktowne jest zaczynanie dnia „ot tak”. Dzisiaj, gdy to przepisuję bardzo lubię dodawać do niej słowa pieśni: „pod Twą obronę Ojcze na niebie grono Twych dzieci swój powierza los. Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie i chroń od zguby, gdy zagraża cios”. Serce zalała radość, ale dalsze modlitwy „nie szły”.
Ranek, przygotowanie do pracy. Z włączonego magnetofonu popłynie Szalom Alejchem...hymn żałobny, śpiewany przy akompaniamencie westchnień i płaczu. Moja myśl pobiegła do dwóch książek..."Procesu" i "Życia Jezusa". Może ktoś zrobi fuzję tych książek i film.
Stanąłem przy oknie i zapłakałem, bo zrozumiałem wielkie cierpienia Pana Jezusa. Cóż znaczą nasze - to tylko namiastka. Przypomniał się czas, gdy z żoną w nocy byliśmy w wielkim lesie, my wówczas młodzi z żoną...może już nie ma tego lasu?
Nagle zrozumiałem, że na dwóch odwróconych światach istnieje to samo w różnych wydaniach. Na tym świecie źli śledzą dobrych, a na tamtym dobrzy kontrolują gorszych. Marzy się, aby na ziemi było tak ”jako w Niebie”. Faktycznie dotyczy to mojej łask; odczytywania Woli Boga Ojca.
Teraz jest czas na czytanie duchowe;
Ze wszystkimi zmartwieniami zgłaszaj się do Pana Jezusa. Masz misję, którą musisz spełnić. Pan posłuży się twoją osobą. Nie bój się, bo Pan Jezus jest twoim wspomożycielem. W cierpieniach wyrobisz swój charakter, a w próbach dasz świadectwo wiary. Bóg wskaże ci drogę, nie tę, która chcesz iść….”b i e d n y c z e l a d n i k u”. W odpowiednim czasie wszystko zrozumiesz. To były prorocze słowa...
Z książeczki, która podarowała mi współpracowniczka czytam opis życia św. Filipa. Czy osoba tego świętego pojawiła się w śnie sprzed kilku dni?
„Ojcze! Dziękuję Ci za ten dzień!”
APeeL
Obudziłem się na dyżurze, a za oknem zobaczyłem piękny księżyc. Dziwny obraz przedstawiały drzewa bez liści w budzącym się świcie. Włączyłem radio, gdzie trafiłem na słowa: "Cierpliwie szukaj mnie każdego dnia. Staraj się podążać moją ścieżką"...
Ot zwykła piosenka miłosna, ale moje myśli natychmiast skierowały się do Pana Jezusa. Nie wiem dlaczego, ale napłynęła postać prof. Hieronima Kubiaka, który był pokazany w TVP z drżącym głosem proszącym o reaktywowanie „Solidarności" (relacja z Komitetu Centralnego).
Pomyślałem, że jest to bardzo dobry człowiek. On jest wielkim dzieckiem Boga - może w Niego nie wierzy, ale to nie ma znaczenia. Słuchałem jego wypowiedzi kilka razy...to wielki i mądry człowiek. On widzi małych, słabych, pokrzywdzonych....wprost ich kocha!
Zrozumiałem wielką mądrość konstrukcji świata. Wśród księży są niewierzący, a w centrali PZPR-u wysłannicy Boga, który pragną z serca służyć innym ("jedni drugim służcie"). W czynieniu dobra i szerzeniu miłości jest to już działalność Boża.
Zmęczony ciężką pracą, bo po dyżurze przyjmowałem w przychodni i wróciłem o 19.00 pragnąłem kojącego snu, który da mi odpoczynek. Diabeł nie śpi i tuż po zaśnięciu w fazie „jawa/sen” napłynął obraz z postaciami typu demonicznego przy stole, a na podłodze siedziały podobne: dorosły i pacholę z niemowlakiem.
Dodatkowo obudził mnie włączony przez syna telewizor, co wywołało kłótnię...”Panie Jezu zmiłuj się nade mną"!…
APEL
Odnalazłem miłość do Boga, a jest to ostateczny cel naszego życia. Wiem, że w każdym człowieku jest część Boska, a ja wyraźnie czuję to poprzez więź ze Stwórcą. Dlatego każdy człowiek ma instynkt religijny. Czuję też więź z podobnymi do mnie i pragnę ich spotkać, aby podzielić się tymi przeżyciami duchowymi.
Już nie interesuje mnie świat tak jak dawniej...nie jestem już „normalny”. W sercu pojawiły się nowe autentyczne pragnienia:
1. ubóstwa...nie koniecznie w starym rozumieniu, bo chodzi tu o świadomą i spokojną rezygnację z dóbr doczesnych
2. seks zaczyna ciążyć, bo w myślach kusi czystość i miłość uświęcona
3. interesuje mnie asceza (rezygnacja z różnych przyjemności).
Wiem, że „tamten” człowiek już nie żyje. Zewnętrznie jestem tą samą osobą, a z tego jasno wynika, jak trudna jest zewnętrzna ocena człowieka.
Z niewolnika życia ziemskiego (mocy zła) staję się niewolnikiem Boga. Z wolna staję się "osamotniony" w środowisku, a nawet w rodzinie. Teraz bliski jest mi każdy człowiek cierpiący, który ma łzy w oczach.
Ta pacjentka przychodzi do mnie od 15 lat. Zawsze jadła dużo tabletek od bólu głowy. To bardzo popularny nałóg na dwa składniki (kofeinizm i fenacetynizm)...dochodowy dla państwa. Dzisiaj jest u mnie, a łzy płyną jej po twarzy. Córka ma raka macicy i jest już po radioterapii...bardzo słaba.
Z karty informacyjnej nie wynika nic złego. Muszę jechać, sam zgłaszam chęć pomocy (wizyta) i zapisanie odpowiednich leków. W tej chwili ci ludzie są mi najbliższymi.
- Proszę nie płakać przy córce i znosić to wielkie cierpienie mężnie.
Wiem, że ta prosta kobieta nie ma pojęcia dlaczego tak się dzieje, może w myślach dziwi się dlaczego dobry Bóg pozwala na takie cierpienia. Nie wypada mi mówić o modlitwie, zbliżeniu córki do Boga, itd. Moja dusza rwie się do tego, ale ja jestem lekarzem. Wiem, że moje rady byłyby pełne...cóż nie jestem sam. Nie mogę...
Jestem samotny, ale daj Boże każdemu taką samotność...z najlepszym Przyjacielem Jezusem Chrystusem. Poza tą łącznością nic więcej mi nie trzeba. To jest samotność, ale święta. Teraz rozumiem moje zadanie - jestem pośrednikiem pomiędzy Bogiem i Jego Królestwem na ziemi.
Ktoś, kto pokocha Jezusa, pokocha wszystkich ludzi i świat. Miłość sprawia, że w codziennym życiu zbliżam się i odczuwam sacrum. Nie da się tego wytłumaczyć...żadnym słowem. Kontakt ze Stwórcą odbywa się poprzez modlitwę kontemplacyjną (miłosne uniesienie, błogostan...trudno to wyrazić).
Ta modlitwa jest największą bronią. Wówczas niczego się nie boisz. Nawet twoje życie jest nieważne, bo wiesz, że zależy ono od Boga. Zawoła - pobiegnę z radością, każe trwać - muszę wytrzymać.
W łasce wiary wszystko widzisz z góry, od Boga. Późnym wieczorem czytałem „Życie Jezusa" - coraz bardziej zaczynam rozumieć Jego cierpienia wynikające z wielkiej miłości do ludzi, którzy w tamtym czasie utknęli w Prawie i obrzędach zewnętrznych.
APEL