W nocy miałem piękne sny w których uzyskałem odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale ich nie zapamiętałem! Natomiast córce śnił się Pan Jezus za którym szło wielu ludzi z radosnymi okrzykami, a ona uklękła i powiedziała: „Panie Jezu ja będę już zawsze z Tobą”. Napłynęła refleksja z radością w wyobraźni i pragnieniem krzyku:
„W tanecznym kręgu chwyćmy się za ręce!
Do góry wznieśmy dłonie.
Tak, właśnie tak! Jak was przekonać, że Zbawiciel jest! Jak?"
Ona w tym czasie chodziła na pielgrzymki, a ja dopiero budziłem się do wiary...często na kacu i po nocy spędzonej na grze w pokera i "tysiąca".
Jeszcze niedawno po wypiciu alkoholu miałem tylko pragnienie hazardu, a dzisiaj jest inaczej, bo w takich momentach moje serce wypełnia poczucie smutku z powodu oddalenia od Pana Jezusa. Wówczas mam chęć paść na kolana w ciemnicy i modlić się w odosobnieniu.
Żona zrozumie to wszystko po latach, bo teraz traktuje to jako coś dziwnego! Normalne jest wypicie alkoholu i granie w karty, barłożenie, bicie się i ubliżanie innym, ale w takim momencie mówienie o Bogu..to coś strasznego! A przecież jest to pokazane w naszej miłości ("na frasunki dobre trunki").
Takie były u mnie złe dobrego początki (to tytuł polskiej komedii z premierą w 1984 roku) całkowicie odwrotne do życia córki, która porzuciła Pana zwiedziona przez przeciwnika i zauroczona tym światem...
Wśród pacjentów w przychodni znalazł się dziadek, który drżącą ręką podarował mi 500 zł. a ponieważ „pan jest taki dobry to dołożę drugie 500 zł”. Mówiłem mu, że nie trzeba, ale zrobił jak powiedział, a ja włożyłem mu te pieniądze między jego recepty…
APEL
W nocy zabiłem dwa króliki, a dzisiaj, gdy przepisuję ten dzień (15.12.2017) uśmiecham się, bo minister zdrowia „hrabia” Konstanty Radziwiłł wydal 3 miliony złotych na propagowanie naszego rozmnażania się i pokazał te zwierzątka. W ramach wdzięczności dał zarobić swoim mocodawcom...
Teraz idę do mojego miejsca stałego zakwaterowania...przychodnia rejonowa, stanowisko tortur nr 12, gdzie trafiam na "normalny" nawał ludzi wywołujący rozdrażnienie.
Od Bestii napłynęło szyderstwo: „Gdzie jest twój Pan Jezus Chrystus? Nie pomaga ci w twojej pracy!” „Idź precz szatanie! Panie Jezu! Ty widzisz jak wiele mam pracy!"
Prawda jest taka, że każdy dzień mojego życia niesie niespodzianki, chwile smutku i radości. Wytchnienie dają rozmowy z pacjentami.
Zostałam babcię!
A gdzie laska?...pacjentka wygląda wyjątkowo młodo.
Ta „babcia” opowiada o strachu przed cholesterolem (miażdżycą)! Jej koleżanka też się boi, bo nie ma nic gorszego! Radzę, aby spożywała szczaw i mirabelki (skojarzenie ze Stefanem Niesiołowskim)...a najlepiej, aby bała się Boga, bo ten, który boi się Boga...nie boi się niczego!
W błyskach napłynęło rozważanie dotyczące naszego powołanie, które w pełni ujrzy się po jego utracie. Jak wielką karą byłoby dla mnie odsunięcie od wykonywania zawodu lekarza, a „poślizgnąć” można się łatwo!
Na początku mojej pracy pomyłkowo podałem morfinę 2 amp. po 0.02...w obrzęku płuc. Moja wina była pośrednia, bo napis na ampułce był zatarty, a produkowano amp. po 0.01 i 0.02 (później to skasowano)...dobrze, że pacjent przeżył. Z całym naszym życiem jest podobnie. Nieopatrznie możesz stracić wzrok, rękę lub zachorować.
Wielu podczas śmierci ujrzy dobro, które mogli uczynić! Przepisuję to 15.12.2017 r. (w środku nocy) i teraz wiem, że to jest prawda. Wielokrotnie mogłem zmarnować swoje życie, ale czuwała nade mną Boża Opatrzność...
APeeL
Zaczynam dyżur w pogotowiu z pragnieniem wysłuchania Mszy św. radiowej, ale już pędzimy do ostrego napadu jaskry. Człowiek ma nudności i krzyczy z bólu, nie może znaleźć sobie miejsca, a w końcu wije się na łóżku trzymając się za oczy, które łzawią.
Ja widzę to pierwszy raz, a znam tylko teoretycznie. Sanitariusz z kierowcą pokrzykują na biedaka w opresji gramolącego się do karetki. W szpitalu ponownie krzyczano na niego...za to, że jest chory.
Po powrocie do bazy moje ciało zalał niepokój z bólem w nadbrzuszu i wewnętrznym „falowaniem”...wiem, że w „eterze” ktoś „nadaje” do mnie. To jest bardzo nieprzyjemne, bo sprawia złe poczucie ciała, a rozproszenia wykluczają pokój i skupienie się. Nawet znalazłem kierunek tej złej energii, którą wyjaśniło wezwanie do nieprzytomnego pacjenta z atakiem serca...w pijackiej wsi.
- Szybciej, szybciej...krzyczały kobiety ratujące biedaczka.
- Pił pan coś...pytam delikatnie?
- Tylko kieliszek w święta...odpowiada żona.
- O świętach to on już zapomniał!
Po nachyleniu się nad „umierającym” mówię do niego „była litra”! Rozumiemy się i on to potwierdza cichutko: tak jest, panie doktorze, pan ma rację. Podałem mu standardowe leczenie: calcium domięśniowo i doustnie oraz 40% glukozę dożylnie.
W pośpiechu jedną ampułkę stężonej glukozy podałem do pośladka, a tak nie wolno. Zabrałem go do szpitala i powiedziałem o tym błędzie lekarzowi dyżurnemu. Może tak miało być...różne są drogi Pana na ochlapusów (ja na końcu złamałem sobie obie kostki w lewej nodze).
Po powrocie przeczytałem art. o pustelnikach (drewniana chata, proste sprzęty, piec, brak urządzeń, oddalenie z cisza wokół) i zdziwiony stwierdziłem, że moje marzenie jest realizowane na bezbożnym Zachodzie.
Dzisiaj, gdy to przepisuję wiem, że taką pustelnię można mieć w każdych warunkach: pokoik na poddaszu lub kącik w mieszkaniu, samochód w którym słucham transmisji nabożeństwa, pieśni, modlę się i cieszę samotnością w ruchu ulicznym.
Wskażę na przykłady takich pustelni w moim życiu: to są momenty, gdy jestem sam w pokoju lekarza dyżurnego lub zamykam się w sobie podczas dalekich wyjazdów karetką, gdy mam słuchawki w uszach i w głębi serca przeżywam spotkanie z Bogiem, a także w pokoju lekarskim (piwnica 4x4 metry z dwoma łóżkami i telewizorem).
Pustelnia sprzyja spotkaniom z Bogiem i była pokazana podczas modlitwy Pana Jezusa w Getsemani. Tak jest też podczas zaproszenia do modlitwy, bo wówczas pragniesz: odosobnienia, spokoju i ciszy, milczenia wewnętrznego.
Trzeba rozróżnić: samotność fizyczną (odrzucenie gwaru życia), samotność duchową (pustelnia) i samotność serca (modlitewne zjednanie z Bogiem)...
Teraz odebrałem sygnał od pacjentki, która miała wezwać karetkę do chorego męża. Tak nie wolno czynić, ale to wina systemu, bo zwalono na mnie wiele pracy. Wizyta kończy się szarpaniną, bo wciskała mi pieniądze. Nie chciała uwierzyć, że pochodzę z rodziny, która mieszka niedaleko od niej (15 km), bo taki dobry człowiek musi przyjechać z daleka..."czy było coś dobrego z Nazaretu?"
W TYP płynie film w którym bohaterka modli się głośno. Podparłem głowę i znalazłem się daleko...opanowała mnie tęskna miłość do Pana Jezusa. Tą tęsknotę może ukoić tylko zaproszenie do modlitwy przez Boga Samego...
APEL
Paweł i Gaweł w jednym stali domu, Paweł na górze, a Gaweł na dole; Paweł, spokojny, nie wadził nikomu, Gaweł najdziksze wymyślał swawole...A. Fredro
W filmie pokazano sanatorium przeciwgruźlicze...tuż po wojnie z brakiem leków i umieraniem z powodu krwotoków z płuc. W jednym pokoju znaleźli się: wierzący klecha i niewierzący. Duchowny ewangelicki powiesił obraz Pana Jezusa, a niewierzący wiecznie żywego tow. Stalina.
Czy wiesz jak swój żywot skończył wódz, który nadal jest czczony, a tow. Putin próbuje go naśladować napadaniem na innych. Stalin umarł na stanowisku, w swoim gabinecie, a ponieważ każdy bał się nawet tam zapukać...leżał biedak - po udarze we własnych odchodach - aż do śmierci. W tym czasie jego dusza opętana była już w objęciach Księcia Ciemności!
Wróćmy do sanatorium...czyli umieralni, gdzie trwał bój duchowy:
- Brak tolerancji, nienawiść, niszczenie myślących inaczej oraz różnicowanie obywateli - ze względu na wiarę - jest niedopuszczalne. Bóg zobowiązał nas do bycia we wspólnocie...powiedział pastor.
- Śmierć jest jednakowa dla wszystkich...odparł niewierzący.
- Nie, umierać bez wiary i bez nadziei...ostatnie chwile dla każdego z was muszą być piekłem. Ja jestem w rękach Boga. On może przywołać mnie przed Swoje Oblicze albo przedłużyć życie...to zależy od Jego woli. Niech się stanie Jego Wola!
APeel
Dzisiaj w przychodni trwa typowy „młyn": kłótnie o kolejkę (ma autobus, ale po przyjęciu gada dalej), uprawnieni („budowniczowie PRL”), dziadki zrywające się po otwarciu gabinetu (skąd taka energia?) ...wzywasz iksińskiego, a wchodzi babcia!
Starsza pani ma objawy grzybicy pochwy po antybiotykoterapii. Proponuję zapisanie leków także dla męża, ale okazuje się, że nie współżyją od ośmiu lat! Jakże piękna jest taka dziecięca miłość, bo wokół trwa terror udowadniający, że seks jest motorem życia.
Pasują tutaj słowa czytań z dnia, gdy to przepisuję (18.09.2012): „Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat /../ miarą starości życie nieskalane. /../ bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł. Mdr 4, 7-15
Rozżalona wdowa, której syn trafił do więzieniu wtyka mi pieniądze za zaświadczenie: „Najlepszą zapłatą będzie wyzbycie się nienawiści do ofiary syna, bo wszystko stało się przez panią” !
Bardzo zmęczony wracałem do domu: „Panie Jezu! mój Zbawicielu! bądź pochwalony! bądź ze mną, prowadź mnie i nie opuszczaj!”
Mam szczęście do pracy i dodatkowo zstępuję ordynatora oddziału wewnętrznego. Ciężko chory z przewlekłą niewydolnością prawokomorową uwierzył, że mu pomogę, ale podczas pobytu w oddziale nie poprawiał się. Musiałem być ostrożny, ponieważ przybył nafaszerowany lekami.
Tacy chorzy giną w momencie poprawy...z przedawkowania leków, które trzeba odstawić w odpowiednim momencie. Przeoczenie powoduje śmierć pacjenta, a winę lekarza trudno udowodnić. Nagle zaczął oddawać bardzo dużo moczu i powiedział do mnie: „nie odjeżdżaj, bo dzisiaj umrę”!
- Proszę nie bać się śmierci. Ojciec „Ja jestem” określił czas naszego wygnania i nikt poza Nim nie może zmienić naszego losu. Nic nie poradzi najlepszy lekarz, a nawet czarownik.
Dzisiaj, Chrystus „z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci /../”. Hbr 5, 7-9 Pasują też słowa psalmu 116: „/../ Oplotły mnie więzy śmierci, dosięgły mnie pęta otchłani, ogarnął mnie strach i udręka. /../”.
Aby zrealizować kartki na mięso wyjechałem do Warszawy (oddział zabezpieczali jak zwykle lekarze dyżurujący w pogotowiu). W drodze powrotnej wstąpiłem do chorego, ale już nie żył...
APEL