Podczas niedzielnego przejazdu do kościoła córka powiedziała, że w momencie cierpienia usłyszała polecenie przeczytania Psalmu 51 (pokutnego) z Księga Psalmów (150).
Psałterz Dawida to dzieło wielu autorów tradycyjnie przypisywane królowi Dawidowi. Psałterz jest częścią Starego Testamentu (powstał prawd. XI-III wieku p.n.e.). Parafrazy psalmów, które posiadam w domu to; "Psałterz Dawidów" Jana Kochanowskiego. "Psałterz" Romana Brandstaettera oraz "Księga psalmów" Czesława Miłosza.
We wskazanym psalmie pokutnym są słowa z moją parafrazą:
<<Zmiłuj się nade mną, Boże! Zakryj Swe oblicze i daj wyrok łaskawy.
Daj serce nowe - czyste i skruszone!
Ducha prawego z ukrytą mądrością!
Przywróć mi radość z wybawienia mego!
Ześlij na mnie Panie - Pocieszyciela Świętego!
Na Twoich oczach grzeszyłem i przeciwko Tobie zło czyniłem >>.
W tamtym czasie nie umiałem nawet „Ojcze nasz”, ale w smutku wołałem do Boga Ojca, a przykładem tego jest „wiersz”:
"Panie! Ty Jesteś „tu”, przy mnie
tęsknotę wzbudzasz i pragnienie.
Biedny, kto tego nie poczuje
nieszczęsny płynie wartkim nurtem,
a wokół wiry, a w dali skały!
Kielich i karty, a Ty tu z nami
ludzkim zachciankom nie błogosławisz
Kielich i karty, a Ty tu z nami!"
Dzisiaj, gdy to przepisuję (15.02.2018) Pan Jezus mówi: „Kiedy modliłem się, myślałem o tym, z jaką łatwością ludzie odrzucają Boga, nie widząc, jakie mogą być tego konsekwencje. Ujrzałem, jak duma i powątpiewanie, nieobce tak wielu, zaślepiają ich i zamykają ich serca dla Boga.”*
Ja w tym czasie próbowałem otwierać swoje serce, ale pan Michał Wiśniewski - zwolennik pokera - najlepiej wie, co oznacza hazard, a do tego drinkerstwo. Wiedział też o tym kardiochirurg prof. Zbigniew Religa...dodatkowo palący tytoń. Urodził się 6 lat wcześniej ode mnie, ale umarł w 2009 r. Wejdź: Zbigniew Religa i jego prawdziwe życie - Styl Życia - Newsweek.pl
Dzięki modlitwom moich pacjentek Bóg odjął mi "zespół Religi" (tak nazywałem te nałogi), a Michał Wiśniewski i śp. Pan Profesor mogliby potwierdzić ten cud…
APeeL
* „Oczami Jezusa” C.A. Ames (zapis z 12 sierpnia 1996)
W kościele klasztornym św. Franciszka z Asyżu (w Wieliczce) znajdują się zwłoki brata Alojzego Kosiby (w kaplicy MB Łaskawej), który zmarł 7 stycznia 1939 r. Niedaleko jest stąd do Kalwarii Zebrzydowskiej.
W tej kaplicy znajduje się naturalnej wielkości drewniany wizerunek Chrystusa Ukrzyżowanego uznany za Cudowny (kilkaset lat). Tu brat uczył się pokuty, często powtarzał akt strzelisty: „O! mój Jezu Miłosierdzia". Nic nie miał, z niewielu rzeczy, które rozebrano jako relikwie wymienia się dyscyplinę, którą ćwiczył "brata osła" czyli własne ciało.
Na pewno był jednym z „dziwaków”, którzy poszli za Panem Jezusem, w Jego Imię! Może tam kiedyś pojadę? Późnym wieczorem czytałem „Życie po śmierci”, które napisał Wilson ("Całun Turyński"), ale nie lubię książek, które są zlepkiem wszystkiego, bo „badacze” przepisują jedni od drugich.
Dla naszych przodków istnienie duszy było oczywiste. Problemem było jak żyć, aby szybko znaleźć się w miejscu wiecznego przebywania. Autor wspomina o Emanuelu Swedenborgu ur. w 1688 r. który miał autentyczną zdolność porozumiewania się ze zmarłymi z widzeniem przestrzennym na znaczne odległości. Zapisywał swój głos wewnętrzny, miał wizje sięgające Królestwa Bożego (aniołów i świętych), a 6 kwietnia 1744 r. ujrzał Pana Jezusa.
<<Widziałem Go...twarzą w Twarz. Było to Oblicze promieniujące świętością, a zarazem tak trudne do opisania, takie pogodne, że wierzę, iż tak właśnie wyglądał, gdy żył. Obudziłem się...czy Ten, którego ujrzałem to rzeczywiście Chrystus, Syn Boży?>> Swedenborg wszystko notował - tak jak ja - i taką książkę chciałbym przeczytać!
Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (22 listopada 2017) potwierdzam piękno Św. Oczu Pana Jezusa, które uśmiechają się, gdy moje postępowanie podoba się naszemu Zbawicielowi. Ja nie lubię patrzeć w oczy ludzi, a od Oczu Pana Jezusa z Całunu Turyńskiego nie mogę się oderwać...
APeeL
W nocy miałem piękny sen w którym spotkałem znajomych. Z tego domu szliśmy piękną galerią z kwiatami, dojrzałymi truskawkami i pomidorami. To jakaś symbolika, bo wszyscy byli dobrzy, mili, a towarzyszyło nam słońce i ciepło.
Natomiast w domu nadal trwał atak demona...w smutku wyszedłem do kuchni, włączyłem radio i słuchałem jakiejś pieśni-modlitwy: „Ty, który gwiazdom torujesz drogę, daj sercom dni gorące, daj myślom lot wysoki. Z nami bądź!”
Dzisiaj rozpoczął się Okrągły Stół! Co to będzie, co to będzie? Mam też radość z powodu zamontowania radia w samochodzie, które kupiłem wczoraj...będzie przypominało mój trzeci powrót do Pana!
Późnym wieczorem oglądałem relację z Rio (samba), ale zrobiło mi się smutno, bo tyle pieśni, tańców, pięknych ciał, przygotowań z rozbawionymi tłumami i tysiącami widzów...z lotu ptaka. Z duszy wyrwał się krzyk:
„Panie Jezu, każdego z tych ludzi znasz...oni wszyscy powinni tak weselić się na Twoją Chwałę i ku Twojej Czci...za wskazanie drogi ku wyzwoleniu prawdziwemu!"...
"Nie niosą Ciebie...w środku rozbawionego tłumu!
Nie niosą Twojej Matki...na przodzie! Tak, brakuje Was w środku tej radości!”...
Długo nie mogłem zasnąć z powodu uniesienia w moim smutnym sercu. Pierwszy raz zrozumiałem wielkie cierpienie Pana Jezusa, ponieważ miałem łaskę ujrzenia nas z Tamtej Strony...od Boga Ojca, Stworzyciela wszystkich ludzi.
APeeL
Wczoraj - w luźnej rozmowie - wspomniałem córce o wyjeździe na mszę do kościoła Św. Krzyża w Warszawie. Po przebudzeniu o 6.30 miałem wątpliwości (niewyspany, co powie żona, brak benzyny), ale napłynęło trzykrotne: „jedź!”.
W drodze pragnąłem osobistej rozmowy z córką, ale nie udało się pojechać bez żony. Podczas przejazdu córka czytała litanię do Matki Bożej, a ja miałem łzy w oczach i razem przygotowywaliśmy się do spowiedzi.
W nawie bocznej tego kościoła był piękny wizerunek Jezusa Chrystusa...aż prosiło się umieszczenie tego obrazu w ołtarzu głównym, gdzie stał chór kościelny ze Szczecina. Moje serce przenikało dusze tych pięknie wyglądających i nieznanych mi panienek i młodzieńców, którzy śpiewali pieśń: Gaude Mater Polonia (Raduj się, matko Polsko).
W spowiedzi prosiłem o pomoc w opanowaniu języka i unikaniu krytykanctwa, bo trzeba zacząć dostrzegać tylko dobre strony wszystkiego.
Po Eucharystii śpiewano "Ojcze Nasz"...łzy zalewały oczy i chciałbym się skulić w sobie, przykucnąć i płakać w ciszy, ale wszystko było rozświetlone z brakiem wolnego kącika,.
Każdy kapłan powinien zdać sobie sprawę z tego jak wielkie czyni dobro, do czego jest powołany, a posiadając tą świadomość każdy jego ruch i każde jego słowo stałoby się uświęcone. Nasuwa się pytanie: dlaczego tylko niektórym Bóg się objawia ...takim wielkim wybranym był św. Jan Ewangelista (Apokalipsa).
Poprosiłem Pana o wsparcie dla kolegi Zbyszka, który zmarł w więzieniu (nie wiem za co siedział) i dla cioci z mężem, którzy byli moim wsparciem na studiach, a św. Jana o wsparcie w moim rozwoju duchowym.
Później pojechaliśmy na bazar, gdzie tysiące ludzi kręciło się za niczym, a wielu z nich nie będzie dzisiaj w kościele.
Po powrocie pojechałem na działkę, a właśnie nikogo tam nie było. Nawet pomyślałem, że takie chwile są niepowtarzalne...ciepło i przyjemnie na słońcu z błogą ciszą dla duszy spragnionej Boga, którego poprosiłem o pokój dla żony i tak się stanie, a ja miałem czas na 3 godziny snu!
Późnym wieczorem czytałem rozważania księdza Aleksandra Woźnego o miłości, która jest naszą największą wartością, bo wszystko przeminie, a ona pozostanie! Człowiek z sercem przepojonym miłością do Boga zawsze i wszędzie będzie kochał każde stworzenie. Jest też odwrotnie, bo nie możesz kochać Boga jeżeli nie kochasz wszelkiego stworzenia.
Jednak przejmujące były słowa tego kapłana o Eucharystii, które rozumiem w pełni dopiero dzisiaj, gdy to opracowuję (12.10.2016), bo to mój charyzmat (mistyka eucharystyczna). Kapłan dziwił się, że ludzie nie mają pragnienia przyjmowania Ciała Chrystusa:
„Oni nie znają Jezusa Chrystusa...nie mogą więc Jego pragnąć...nie mogą połączyć się z Nim...nie mogą zaznać tego prawdziwego Szczęścia!" Ja dodam, że wielu kapłanów nie ma świadomości, że ich słowa i ręce uczestniczą w Cudzie Ostatnim.
Wówczas napisałem, a był to początek mojego nawrócenia, które zaczęło się od drgnięcia ku Bogu w 1986 roku, że w swoim długim życiu (46 lat) zrozumiałem to 3 razy. Dopiero obecnie wiem, że jest to Cud Ostatni, bo poprzez Okruszynę Chleba staję się zjednany z Jezusem. On wówczas jest we mnie - Serce w moim sercu. Zrozumiesz to po doznaniu tej łaski...wówczas człowiek szedłby na koniec świata, aby przyjąć Eucharystię!
Nawet najnikczemniejszy człowiek po oczyszczeniu przez własny żal i rozgrzeszeniu przez kapłana staje się pięknym z czystą duszą! Sam nie możesz dojść do tego, bo czyni to Bóg Wszechpotężny, który uniża się do wielkiej nicości poprzez ten Chleb Życia dal naszej duszy.
Tak następuje połączenie z Panem Jezusem, nasza przemiana i stanie się świętym. Zapis gotowy do edycji, a z radia płyną słowa piosenki, że "miłość to śmierć"...tak, to jest „śmierć” dla „starego” człowieka kochającego ten świat i to życie!
APEL
Dziwne, bo dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (05.03.2015) myślałem o kolegach szkolnych, a tamtej nocy...w śnie spotkałem z jednym z nich, który zmarł w więzieniu (prawdopodobnie go zamordowano). Muszę go wspomóc, a Pan wskaże jak.
Zdziwiłem się, bo właśnie dzisiaj mam iść za niego na drugą Msze św. ponieważ wcześniej będzie wystawiony Pan Jezus Eucharystyczny. Po chwilce snu, w wielkiej drętwocie pojechałem samochodem. Jakże różnym próbom jesteśmy poddawani.
Wprost miałem serce tego kolegi. Poprosiłem Pana Jezusa, aby na moim miejscu - podczas tego kwadransa z błogosławieństwem z późniejszym nabożeństwem - znalazła się jego dusza.
Wyobraź sobie, że masz takiego złego synka - jednego, którego bardzo kochasz. Teraz przenieś to na Serce Boga Ojca, który widzi całe miliardy spadających do piekła oraz nieznaną nikomu liczbę dusz czyśćcowych...z moim kolegą!
„Panie Jezu! zawołaj go z czyśćca, przenieś jego grzechy na mnie! Matko! Królowo Nieba i Ziemi przekaż za niego moje wcześniejsze modlitwy, które obejmowały jego grzechy. Przecież żyłem podobnie do niego, nasze rodziny był obojętne duchowo...”.
Z tamtego czasu pamiętam, że chciałem być ministrantem, ale szatan mnie przegonił! Nie umiałem powtórzyć formuły po łacinie. Myślę, że w precyzji zniewalania narodu ministrantami mogli być tylko dzieci „zaufanych” z obłąkanej władzy. To jest dzisiaj ujawniane...Oleksy był ministrantem.
Nie wiem jakie miał grzechy, ale właśnie w „Poemacie Boga-Człowieka” czytałem o uwolnieniu opętanego, którego Belzebub nie chciał opuścić mimo rozkazu Pana Jezusa. Nawet uczniowie się dziwili. Pan wyjaśnił im, że został całkowicie opanowany (przez 7 złych pragnień).
Ponadto dwa razy i to na szczycie mojej słabości (w czasie przebudzenia) zostałem brutalnie zaatakowany pobudzeniem seksualnym,
W takich momentach pomaga wołanie do św. Józefa. Na Mszy św. o 17.00 (05.03.2015) w intencji jego duszy nie miałem żadnych przeżyć, ale Pan podziękował mi, bo Eucharystia ułożyła się w laurkę...z takim wygięciem brzegów. To się powtarza już latami i nie dziw się „tej mowie Nieba” jak psychiatrzy!
Po powrocie do domu trafiłem na Mszę św. z Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie chór kapłanów śpiewał litanię do tego Świętego Opiekuna Pana Jezusa i mojej rodziny... APEL