Trwa dyżur w pogotowiu...zerwano o 2.00 w nocy do pacjentki z zapaleniem płuc. Oprócz badania i skierowania na oddział podałem jej szklankę zimnej wody. Wróciłem do łóżka z wołaniem: "Panie Jezu dziękuję Ci za możliwość wstawania do ciężko chorych i za wszystko co mi dajesz! Ja wiem, że Ty Jesteś Jezu!"
To było czas dłuższego uniesienia, ale śpimy w norze z kolegą i nie mam możliwości zanotowania tego. Po pewnym czasie przysnąłem, ale zerwano na daleki wyjazd. Można to potraktować jako próbę, bo dziękowałem za zrywanie do pacjentów! A to moja pełna radość, ponieważ mogę odmawiać różaniec.
Cisza w karetce, pracuje silnik, łagodnie gra radio samochodowe (przypomniała się scena ciszy przed burzą z filmu "Ptaki"), pada, wiatr, cała droga usłana zrzutami przydrożnych topoli, świecą w oddali p a c h o ł k i.
Czy ja nie jestem takim pachołkiem Jezusa? Pachołek to sługa wykonujący dokładnie to co każe Pan, ale z oporami, mruczeniem, niedokładnością i niezadowoleniem. To forma najemnika - może odejść tam, gdzie więcej dadzą!
Pod obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy leżał dziadek z biegunką: "taki co to nie pije i pali i nie choruje". To nietypowy Polak, lekarzowi nie da zarobić! Takie głupoty mówię pacjentowi dodając, że "jedzenie niech najpierw próbuje żona - dla pana bezpieczeństwa...wówczas pan nie zachoruje tylko ona (jadł kaszankę i serek "hospitalizowany" (homogenizowany).
Wracamy, ale w sercu czuję, że straciłem pokój serca, żarliwość poprzedniej modlitwy, a takie żarty nie podobają się Jezusowi. Trzeba spokojnie i dokładnie zbadać chorego, pocieszyć, zapisać leki, pożegnać się z powagą. Chory, niepokój rodziny i żarty...od kogo to? To lubi demon...niejednego takiego żartownisia rozproszył po to, aby pomylił diagnozę.
To przeciwnik człowieka i Matki Bożej...nigdy się nie męczy, "wiernie czuwa" w oczekiwaniu na naszą słabość, ułomność, dogodną sytuacją lub chęć skierowania się ku Bogu Ojcu!
Napłynęło natchnienie, aby nie jechać na śniadanie, ale wcześniej rozpocząć pracę w przychodni. Właśnie przybył "chory" Zygmunt - ten od pięknych kwiatów. Kaszle, nudzi go, zionie alkoholem. Pragnę mu pomóc, rozumiem go, deklaruję chęć zastępstwa.
- Czy w snach pojawiał się nasz wspólny kolega lekarz R.?
- Potwierdzasz i co odczytujesz? Przecież on mówi do ciebie: "nie rób mojego błędu, wszystko jest prawdą, bo dalej istniejmy!"
- Proszę przyjąć choroby matki...ja wiem, że pani urządziłaby świat bez chorób, ale gdzie wówczas pracowalibyśmy?
- Proszę modlić się za zięcia, najlepiej do Ducha Św. o "otwarcie jego serca.
- Nie mogę słuchać pani narzekań... jest pani księżną w tym regionie, trzeba za wszystko dziękować, prosić o pokój serca. Stworzenie nie da tego, co rozdają w Niebie!
W pewnej chwili przyjęć pacjentów napłynęła sekundowa "chęć do przyjęcia c i e r p i e ń zastępczych!" Nigdy tego nie miałem - większość ludzi ucieka od cierpień, nie chce ich, nie przyjmuje. Tu odwrotność "pragnienie cierpienia!" Żadnym językiem świata i żadnym obrazem nie wyrazisz tego uczucia. Dla świata to głupota!
W programie czwartym PR radia popłyną słowa modlitwy przebłagalnej s. Faustyny. Kto to słucha o tej porze? Ile jest starszych pań, które źle widzą i mogłyby nauczyć się tej modlitwy...
APeeL
O 3.30 zerwałem się z powodu koszmarów sennych, a w natchnieniu napłynęło, abym pomodlił się. Zacząłem wołać: "Matko Bolesna! Królowo Polski! Proszę Cię o wspomożenie w cierpieniach - jeżeli mam przeżyć taki dzień w dniu Męki Jezusa. Proszę Cię o dobre natchnienia...niech wszystko zniosę z godnością duszy!" Zarazem pomyślałem o marnej garstce, która pociesza Pana Jezusa.
Źle odczytałem godzinę (ujrzałem 5.50, a to była 6.20). W sekundowym śnie napłynęło, że: "Msza św. to konsekracja czystej miłości!" Przez tę pomyłkę zostałem z żoną i nie poszedłem do kościoła, a demon pchnął nas do współżycie, powstał wielki niesmak.
Na początku dyżuru proszę o pomoc w napisaniu przez córkę pracy córki, a później odmawiałem Różaniec - łącznie z wizjami s. Józefa Menendez. Z radością słuchałem Mszy św. radiowej, ale były przeszkody. Teraz jestem w środku zielonych pól...w wiejskiej chatce, gdzie nad chorą wisiał obraz Matka Jezusa z Sercem - tyle lat jeździłem po domach i nigdy obrazy nie zwracały mojej uwagi. To wielkie pocieszenie. I odwrotnie denerwują mnie mieszkania młodych z różnymi zdjęciami (np. z rozebraną p. Sałacką)...trzeba przejść odpowiednią ilość głupoty!
"Niesienie Krzyża" - Matka wiedziała o przebiegu Męki Jezusa z Objawienia Bożego. W czasie spotkania z Synem Jezusem nie zamienili słowa - wszystko zostało powie dziane w milczeniu...miecz przeszywał Jej duszę! Cały różaniec kończę na korytarzu szpitala. Ile daje to radości: "Jezu mój - jak biedni są zwykli ludzie!"
Właśnie dzisiaj popełnił samobójstwo Żyd Jerzy Kosiński (zażył śmiertelna dawkę barbituranów i założył na głowę worek foliowy)...tak kończy życie ziemian, który chciał stale błyszczeć. "Malowany ptak" - to kupa satanizmu!
Wracamy z pijanym dziadkiem, który sprawił kłopot żonie i służbom (policja, my i lekarze w szpitalu). Teraz trzeźwieje: pragnie pocałować żonę, ubliża sanitariuszowi i kopie w szybę karetki.
Sanitariusz, który ma nieprzeciętny humor sytuacyjny rzucał w niego zdaniami...
- dziadek masz coś w żłóbku, bo zamiast karmić konia, nadużył alkoholu?
- bądź grzeczny, bo przywiążemy do noszy...
- byłeś leżakiem (leżak to leżący na ulicy), później sztybikiem (szedł sztywny podczas prowadzenia)
- a teraz jesteś chocholikiem (chochoł + alkohol) - zobacz grę słówek /...
- nie graj więcej hejnałów (picie z butelki)
- coś mi się zdaje, że masz złote ręce, ale diamentowe gardło! Tak monologuje do niego "wesoły sanitariusz"...
Kończy się dzień postu, ale w "eterze" czuć zagrożenie postu...napływa pragnienie wypicia alkoholu. Wybrałem czytanie duchowe i po nakryciu głowy kołdrą zasnąłem przy pełnym świetle i grającym telewizorze...w piwnicznej izbie dla dwóch lekarzy dyżurnych.
APeeL
Znajoma wchodzi do pokoju, rozbiera się i wpada do mojego łóżka...zobacz możliwości Bestii przy naszej słabości. Dodatkowo dzisiaj będzie wielka czujność "patriotów"...wszystko obstawiane jak za kacapów.
Przecież powinienem przyjąć to cierpienie i modlić się za tych braci "wiernych władzy ludowej", którzy cierpią po swojemu. Tak właśnie uczyniłem wczoraj za kolegę lekarza. Pod przychodnią przywitał mnie komitet powitalny...
Pierwszej pacjentce wskazałem, że Komunii św. jest najważniejszym momentem w naszym życiu. Natomiast młody mężczyzna miotał się z powodu miłości do rodziców. Jego ojciec gaśnie w oczach z powodu miażdżycowej niewydolności nerek: słabnie, wymiotuje, blednie i chudnie. Przy tym stwierdził, że jest przeciwko każdej śmierci! Powiedziałem, że śmierć to moment radosnego powrotu do Boga Ojca, a pan tego nie chce?
Na ten czas z radia popłynie piękna muzyka bluesowa, a moje serce zaleje tęskna miłość za Zbawicielem. Trudno jest przekazać łaskę poczucia wszechogarniającej Miłości Bożej!
Często jest to strzała przeszywająca serce wywołująca miłosne ciepło w okolicy klatki piersiowej oraz nadbrzusza (splotu słonecznego). Jednemu świętemu tak pękło serce. Napłynęło pragnienie padnięcia na kolana w ciemnicy z wołaniem do Pana Jezusa i zapisaniem tego przeżycia.
Zważ na moje cierpienie, bo nie mogę uczynić tego "na żywo". Napłynęła rada, aby zapisywać wszystko na małych numerowanych karteczkach! Tak jest dotychczas, gdy to przepisuję (co jest podejrzane "politycznie")!
Personel jest ożywiony, bo dzisiaj są imieniny kierownika. Podarowano mu wielki bukiet kwiatów - taki pasowałby żonie, ale po czasie pomyślałem o Matce Prawdziwej i Panu Jezusie. Większość nie pamięta o Zbawicielu, a nawet żałuje na kwiaty, które stawiają w słoikach po kompocie.
- Pacjentce z ciężką skoliozą kręgosłupa o wzroście 150 cm, która nigdy nie narzeka, aby przekazywała swoje cierpienia (uświęcała)...
- Natomiast szukającej cudownego uzdrowiciela wskazałem na Pana Jezusa.
W domu spotkało mnie pocieszenie, bo żona przystąpiła do spowiedzi w naszym kościele relacjonując piękne słowa kapłana o Matce Bożej.
- Faktycznie przez jego usta mówił do ciebie Jezus...czy wiesz. że prosiłem Faustynkę o pomoc i światło dla ciebie? Tak powiedziałem i pocałowałem ją w rękę w podzięce.
Serce zalała radość, wszystko zostało odmienione, a w tym czasie ks. Kądziela pięknie śpiewał o Jezusie i Bogu..."Jezu...mój Jezu, Jezu".
Teraz czytam o mistykach średniowiecznych...tak jakby o mnie! Jeszcze nie wiedziałem, że jest to "Droga do Boga". Tam zaskoczyło mnie zdanie o godności duszy pragnącej oderwania się od ciała i spraw ziemskich!
Późnym wieczorem Pan dał mi poznać stan Serca Matki Jezusa przed Jego Bolesną Męką. Nic nie mogła zrobić w obronie Swojego Syna. Czy możesz zrozumieć Jej osamotnienie, a jeszcze nie podlegała działaniu Ducha Świętego, który daje moc - cierpiała jak przeciętna matka ziemska.
W tym nagłym współcierpieniu siedziałem w ciemności kuchni i w wielkim smutku pojękiwałem. Później ze snu przebudził mnie obraz świecącej koronki cierniowej, która uniosła się nad Dzieciątkiem...
Dzisiaj, gdy to przepisuję (31.05.2023) jestem wstrząśnięty tymi przeżyciami z początku mojego nawrócenia...
Św. Józefa
W czasie snu wymacałem sobie złamane żebro i ranę...wyraźnie ją czułem, ale nic nie bolało. Tak właśnie jest w naszej duszy, ale zostaje ból duchowy.
Właśnie dzisiaj planowałem grę w karty z piciem alkoholu, jednak to dzień postu w intencji pokoju w b. Jugosławii i na świecie, który stosujemy z żoną po prośbie MB Pokoju z Medjugorie (w środy i piątki ). Podziękowałem Matce za to natchnienie...
Na początku dyżuru w pogotowiu była cisza i pokój. Padłem na kolana odmawiając "Ojcze nasz" z cz. chwalebną różańca. Modlitwę przerwało wniesienie pacjenta poturbowanego przez rozrzutnik obornika (złamane żebro i wielkie rany kończyn oraz boku ciała). Pędzimy do szpitala, dalej płynie modlitwa, a sanitariusz kusi ciasteczkami.
W tym czasie kolega stwierdził zabójstwo matki przez syna chorego psychicznie. Na chwilkę wyskoczyłem do domu, ale wróciłem rozżalony z utratą pokoju po "przywitaniu" żony. Tak jest, gdy w ręku masz broń duchową jaką jest różaniec...trafiasz wówczas na listę Księcia tego świata!
Podczas czytania "Dzienniczka" s. Faustyny (1905-1938) poprosiłem błogosławioną o pomoc w ustanowieniu pokoju w sercach żony i córki, która żąda pieniędzy na wycieczkę do Turcji.
- Zadzwoń do córki i przekaż, że pożyczysz jej te pieniądze na tą wycieczkę!
Zostałem zaskoczony radą i razem z nią popłakałem się z powodu braku świętej w jej zgromadzeniu. Jan Paweł II beatyfikuje ją 18 kwietnia 1993 r.
Teraz znalazłem się w domu mordercy matki. Wszyscy opowiadali z przejęciem o tym strasznym wydarzeniu i przeżyciach...cały czas mówili o sobie. Nikt nie pomyślał, aby wspólnie pomodlić się w intencji zamordowanej, która od kilku dni szykowała się na śmierć (kupiła buty, itd.). W pokoju zauważyłem figurkę św. Teresy od krzyża, którą teraz postawiono na stole.
Jednak mamy grać w "tysiąca", a właśnie napłynęło pragnienie modlitwy do św. Józefa! Tyle lat przeżyłem i nigdy nie było mi to potrzebne - nawet niewiele interesował mnie św. Józef. Głośno gra telewizor, dyspozytorka ogląda wspaniały serial, a ja w uniesieniu wołam: "Troskliwy obrońco Jezusa. Przeczysty Stróżu Dziewicy. Żywicielu Syna Bożego!". Wprost widzę Kalisz z pięknym kościołem pod wezwaniem tego świętego.
W czasie dalekiego wyjazdu skończyłem litanię (przy świetle maleńkiej lampki), a po powrocie zaczęliśmy grać w "tysiąca". Wciąż napływało: "wygrasz...nic się nie bój, wygrasz." To było dziwne, bo cały czas karta nie szła. Nagle kolega zaczął robić błędy, a ja na tę grę zacząłem patrzeć z wewnętrzną ciekawością...czekając końca, bo minęła północ z ostrzeżeniem: "zapamiętaj - to ostatnia gra!"
Nie wygrał ani jednego rozdania, zły na zakończenie chodził po pokoju i w szale trzaskał drzwiami mówiąc: "jesteś świnią, powtarzam ci to trzy razy, tyle jesteś wart, co splunięcie. Wciąż mówisz o Ewangelii i Jezusie...znam cię ty fałszerzu, stale oszukiwałeś w karty". Gdybym przegrał wszystko byłoby w porządku...
Nie odzywałem się. "Panie Jezu, to Ty mówisz przez niego...przecież jestem świnią i niewiele jestem wart, tyle co to splunięcie...głoszę Ewangelię, ale nie mogę oprzeć się moim słabościom"! W sercu zacząłem modlitwę w jego intencji...
APeeL
Na dyżurze w pogotowiu skręcamy karetką w lewo, a wprost na nas pędzi wielki wóz ciężarowy i to na mnie, ale zdążył się zatrzymać. Dobrze, że to tylko sen.
Właśnie, w środku nocy jest wyjazd do mojego pacjenta, któremu wyprostowałem jego kłopoty (trzy godziny pisania na maszynie). Matka obiecała podziękę, ale nie przybyli z niczym! Teraz wciska mi na butelkę wódki!
Wzrok zatrzymał lepszy telewizor od mojego, ale nie poszedłem na to kuszenie, przecież on jest ciężkim inwalidą. "Jezu mój - jak ciężko jest normalnie żyć! co wywołuje złość i złorzeczenia u zwykłych ludzi, gdy u mnie sprawia to brak wdzięczności. Za co mają ci ludzie dziękować? Komu mają dziękować? Czy nie Tobie Panie Jezu?
Przecież to Ty, Panie postawiłeś ich na mojej i ich drodze życiowej...mnie nieużytecznego sługę! Cóż znaczy wszystko, co czynię - bez Ciebie, Panie Jezu? Czy właśnie Ty nie zlitowałeś się nad nimi i właśnie mnie dałeś chęć do pisania w ich sprawie?"
Natomiast w przychodni jest zły dzień, bo Przeciwnik powodując złość, nawet od personelu napływa demoniczna energia, a ostatecznie dobijają nasłani pacjenci...
- Pani z byłej i obecnej władzy wypisałem wniosek do sanatorium - wszystko zgodnie z prawdą. Cierpi na reumatyzm pozastawowy, chwiejne nadciśnienie z nerwicą serca. Po wszystkim poprosiła, aby wniosek przepisać, bo jest chora na nieżyty dróg oddechowych". Jakże Jezus nie lubił obłudy, fałszu i kłamstwa! Wygoniłem ją!
- Lokalny poeta trafił z żoną do sanatorium, gdzie podrywał ją znajomy, który go dotychczas wyśmiewał. Poprosiłem go, aby opisał to w lokalnej prasie: "Poeta z żoną w sanatorium".
- Pojawili się faceci z orderami, a te blaszki szkodzą, bo zmieniła się konfiguracja władzy. Nie liczy się już wierna służba dla okupanta.
Na ten czas w oddziale wewnętrznym, gdzie mam zastępstwo umiera pacjentka (na nowotwór wątroby z przerzutami do kręgosłupa z jego załamaniem). Przy niej, na stoliczku palą się cztery świeczki! W środku stoi metalowy krzyż z Panem Jezusem. Ten świat już dla niej nie istnieje...
Natomiast na wizycie u umierającej ateistki, która miała trzech mężów, a z każdym syna...ten najlepszy z "serca" musiał wychowywać się w domu dziecka, a teraz jest odsunięty od "majątku".
To mężczyzna pełen wiary w Jezusa...chyba jako wynik moich próśb do Boga o zbawienie leczonych pacjentów (podczas zastępstw w oddziale wewnętrznym).
Pan Jezus nie odpowiadał walką "na wszelkie dostępne sposoby", ale dał nam Matkę z Aniołami i świętymi, Kościół i kapłanów...oraz papieża. Przeszedł naszą walkę i wszystko pokazał w św. Agonii! Wolno ustępuje poranny atak śmiertelnego przeciwnika Matki Bożej i ludzi!
Nie zacząłem dnia od modlitwa i prośby do Jezusa, aby był ze mną, a tak pracuje większość ludzi przeciążonych. Czy zły wiedział, że będę pisał to dzisiaj? Dodam do tego zapytanie czy wiedział, że będę to opracowywał i rozgłaszał na cały świat (w maju 2023 r.?). Wg mnie wiedział! Panie Jezu daj nam i jemu pełną swobodę w działaniu, bo tak właśnie rodzą się d u s z e - d i a m e n t y.
Moje przekazanie tego zostało spełnione, a prawda jest taka, że mało jest świadectw wiary zwykłych śmiertelników. Sam sobie nie wierzę, ale zgłosiło się do mnie dwóch synów w/w pacjentki - w różnym czasie. Z każdym na swój sposób rozmawiałem o "Ostatnim Namaszczeniu" i ostatnich, którzy będą pierwszymi oraz o Eucharystii. Walka trwa o każdą duszę aż do końca - stąd te ataki...na mnie!
Chciałem "złapać oddech" w kuszeniach, ale w chwilce snu na działce...dziewczyna myje się przed wejściem do mojego łóżka. Natomiast Zły podpowiada, że "Matka Boża zawsze pochwali byle jakie współżycie z żoną, a zgani najpiękniejsze poza małżeństwem!"
Zobacz nadprzyrodzoną inteligencję upadłego Archanioła w czynieniu zła! Przecież miłość małżeńska to zespolenie także duchowe. To nie jest tylko akt seksualny! Te małżeństwa, która mają ten dar wiedzą o czym piszę.
Dla przeciwwagi żona dała zerwane kwiaty, które postawiłem Panu Jezusowi pod krzyżem. Ile daje to radości z zapaleniem lampek.
Ponownie napadła mnie śmiertelna senność. Wyobraź sobie przesłuchiwanych dzień i noc! Zmiana strażników: "więzień nie spać!" Mnie przeszkadzał głośny sygnalizator u drzwi pobliskiego klubu (pięć razy)! Nagle uprzytomniłem sobie, że nie odmówiłem części bolesnej różańca (wówczas odmawiałem codziennie cały), a w tym w telewizji płynie piękna modlitwa z Sanktuarium św. Józefa z Kalisza.
Szatan zaleca wyłączenie, tym bardziej, że modlitwę prowadzi gruby kapłan i długo gada. Co robi zwykły śmiertelnik? Wyłączy myśląc, że jest to jego decyzja! On nie wie, że posłuchał natchnienia od śmiertelnego przeciwnika Matki Bożej!
Ateizm to wielkie nieszczęście. Ja w tym czasie znalazłem się w tym Sanktuarium z prośbą do św. Józefa, aby przeprosił Zbawiciela za moją chciwość, bylejakość, opryskliwość i unikanie złych pacjentów, itd!
Skończyłem różaniec w intencji policji i wojska. Jakby w nagrodę popłynie piosenka "El Condor", która kojarzy się ze śmiercią rocznej córeczki Marty..."jak chmury zwiewne życie jest człowieka".
Dzień kończy krzyk żony, a ja wołam: "Matko Prawdziwa, Ty byłaś cicha i cierpliwa do końca...podczas Męki Jezusa i Jego k r z y ż o w a n i a. Ty, Matko nigdy nie krzyczałaś - byłaś zawsze cicha i cierpliwa, chociaż Twoją duszę przeniknął miecz."
APeeL