Budzi muzyka, a kolega dyżurny już wciąga w politykę, a ja na progu Wielkiego Tygodnia pragnę ciszy i modlitwy. Udało się zrobić znak krzyża i trafić na chwilkę ułamek audycji religijnej o 7.05 - ucznia Jezusa poznasz po jego miłości.
Dzisiaj mam wolny dzień, a napływa przestroga, że "zły będzie przeszkadzał, nie daj się wyprowadzić z równowagi". Wracam do domu napełniony miłością, próbuję odmawiać "Ojcze mój".
- Z tego porodu, który wiózł pan w nocy...jest syn!
- Proszę nazwać go Józef!
Posłuchałem natchnienia, aby wstąpić do kościoła. Tak uczyniłem, a w Domu Pana serce zalała miłość i pokój! "Jezu...mój Jezu...tylko u Ciebie jest święta cisza! Siedzę skulony i tak mi dobrze. Po 5-10 minutach od Ołtarza św. popłyną głośne rozmowy, a nawet pokrzykiwania zespołu przygotowującego dekorację.
Czy oni zdają sobie sprawę, że jest to miejsce ś w i ę t e na ziemi i wszystko trzeba wykonywać w cichości i spokoju - tak, jak czynił to Józef i Maryja!
Dobro w sercu trwało...
- O czym pan myśli?...zapytał jeden z trzech spotkanych kierowców.
- Proszę nie pić w tym tygodniu, bo już widzę atmosferkę!
Cały czas byłem uniesiony duchowo, a tego uczucia nic nie wyrazi, bo nie można określić go naszym językiem. To jest radość typu niebiańskiego - radość z łączności z Jezusem!
Natomiast po powrocie do domu, gdy zacząłem przepisywać notatki, nade mną zaczęło się walenie (sprzątano i myto okna). Dodatkowo wróciła żona z wewnętrznym smutkiem i strachem, bo niejasna jest sytuacja co do ciąży.
- To próba dla niej...napływa.
- Niewiele pomogła moja czułość i przymilanie się.
Nagle w moje s e r c e napłynął śmiertelny smutek. Jaki człowiek jest słaby - jeszcze przed chwilką pocieszałem ją, bo "wszystko jest z Woli Boga...trzeba cieszyć się ze wszystkiego i grać na harmonii!"
Smutek, który zalał serce jest obcy mojej duszy. Uciekłem w sen i wołam do Jezusa o pocieszenie...
- Przecież sam prosiłeś o przejęcie jej smutku...teraz prosisz, aby ciebie pocieszyć!?
- Panie Jezu przekazuję Ci mój smutek.
Nagle wszystko odwróciło się. Stałem się normalny, pogodny, silny i pocieszający. Pogodni z żoną trzepiemy dywan - ten spada na mnie i obcierała mi nos ("ładnie będziesz jutro wyglądał!").
W połowie wyłączyłem film "Niezłomny" z Nazaretu...Pan Jezus jako rewolucjonista! W smutku idę wcześniej spać i proszę Jezusa o pokazanie "prawdy" dotyczącej ciąży u żony - w śnie.
APeeL
Niedziela Palmowa
Wstałem i na kolanach poprosiłem: "Panie Jezu bądź dzisiaj ze mną." Wróciłem do łóżka i po dłuższym czasie zorientowałem się, że w myślach przebiegam wszystkich z mojej pracy "pod kątem mafii".
Nikt nie uwierzy, ale pan ziemski ma wielu wyznawców. Natychmiast odrzuciłem tę pokusę, bo chciałabym wykrzyczeć o swojej krzywdzie. Wszystkim pokazać swoją mękę, a każdemu powiedzieć prawdę w oczy (pouczyć). To ewidentne działanie demona!
Ze strony Bożej napłynęła podpowiedź: "Msza św." Podziękowałem Panu Jezusowi, a zarazem napłynęła wielka chęć pójścia do kościoła. Przy próbie toalety trzasła żarówka. Napływa podpowiedź, że mogę przystąpić do Eucharystii! "Weź książeczkę z rachunkiem sumienia."
Od pierwszych chwil Mszy św. napięcie jest tak wielkie, że z trudem wytrzymuję 1-3 sekundowe przypływy miłości i tęsknoty do Boga i Jezusa. Lud śpiewał: "Święty Boże... Święty Mocny"...otwieram oczy, a w Ołtarzu jest napis: "Przebacz mi!" Wszystko wokół przeniknięte Bożą Miłością...to inny świat.
Pojękuję w duszy, a łzy same lecą po policzkach - udaję, że wycieram nos. Odczuć serca w tych chwilach nie można wyrazić ludzkim językiem i przekazać innym. Teraz dopiero wkraczają kapłani, a ja już tyle przeżyłem!
- Czy nie byłem chciwy?
- Czy nie marnowałem czasu?
- Czy jako Judasz nie sprzedaję Jezusa każdego dnia?
"Panie Jezu pociesz żonę, zabierz jej niepokój, rozdrażnienie i smutek - daj to mi...odmień serce syna i córki!" Eucharystię przyjmuję w intencji kolegi z żoną z kościoła zielonoświątkowego. Proszę Matkę Prawdziwą "o objęcie ich córeczki".
Dzisiaj mam dyżur i po przyjęciu św. Hostii wybiegłem z kościoła, usiadłem w samochodzie i w ciszy przeżywałem napełnienie Duchem Św.! W kościele było bardzo dużo ludzi - nigdzie "kątka" do padnięcia na kolana. Nadeszła moc, cichość, milczenie i pokój. Kto tego nie przeżył, ten nie wie o czym piszę!
W pogotowiu okazało się, że postąpiłem słusznie - już jest wyjazd i kręci się pacjent z zatrzymaniem moczu. Pędzimy karetką, praca silnika, trzaski karoserii, lekka muzyka z radia - ja milczę jak niemowa, a jestem malutki jak dzieciątko. Kto odda nastrój tej chwili? Jakimi środkami ziemskimi?
Ponownie proszę Jezusa o pokój dla żony - moje serce koi modlitwa przebłagalna...dobrze, tak dobrze. Jak wielką chorobą duszy jest a t e i z m! Gdzie oni uciekają w udrękach i kuszeniach szatańskich?
W drodze powrotnej czytam słowa i rozważania ojca Tomislava Vlaśica. "Matka Prawdziwa broni nas przed Szatanem...każdy dzień należy zaczynać z Jezusem, prosić Go o pomoc i w Jego intencji pracować - wszystko będzie wykonane sprawnie i szybko, czas na modlitwę nie jest czasem zmarnowanym, bo "Bóg wówczas pomaga w pracy."
Czytam to zadziwiony, bo to moje rozważania! Dalej: "Pokój Boży, który spływa od Boga nie ma n i c wspólnego z technikami medytacyjnymi oraz lekami uspakajającymi. Dusza zjednoczona z Bogiem nie potrzebuje żadnych środków uspakajających i medytacji!" Nie zrozumie tego "normalny" człowiek! Niech pan nie klnie dzisiaj, proszę to zrobić dla Pana Jezusa...mówię do kierowcy.
Teraz jesteśmy w chatce babci (78 lat) udręczonej przez synka (51 lat), który od rana chodzi pijany. Pocieszam ją na odejściu: "Matka Boża wie o pani, proszę się do Niej zwracać...zawsze pocieszy".
Teraz już inna chatka - tutaj babcia, mimo biedy jest uśmiechnięta,otoczona 11-ma wnuczkami. Śmiejemy się, radzę jej, aby napisała list: "Kochany ZUS-ie proszę o podwyższenie emerytury, ponieważ mam 11 wnuczków i po rozdaniu kieszonkowego nie mam środków do życia".
Dla odmiany waląca się chatka z kupą ludzi: "malinowe noski" i otwarte złamanie nogi. Poszkodowany mężczyzna pali papierosa.
Po powrocie do bazy piję kawę i słucham nagranych słów o Nikodemie, który przychodził do Jezusa nicą. Pomyślałem o moim nocnym zapalaniem lampek na krzyżu.
Po drodze kupiłem pęk kwiatów - żona rozpoczyna następny rok życia. Maryla Rodowicz właśnie śpiewała: "ile dróg musi każdy z nas przejść, by człowiekiem się stać".
- Jezu mój, ile ludzie muszą się namęczyć, aby odkryć, że istnieje Królestwo Niebieskie! Dlaczego tak jest? Czy faktycznie każdy musi przejść odpowiednią ilość powrotów w ciało fizyczne (wówczas myślałem o reinkarnacji)?
W moim mieście ludzie mają wszystko: pokój, ojczyznę, wolność, dobrobyt, kościół i Jezusa z Prawdą! Dlaczego nie chcą Królestwa Niebieskiego? Naprawdę nie chcą! W moje pracy (około 50-70 osób) są to 2-3 osoby!
Niespodziewanie z audycji radiowej o 18.15 słucham pięknych słów o Matce Bożej, gdzie kapłan mówił: mam trzy imiona (trzecie Maria), jego matka w ciąży prosiła o to, aby został księdzem! Matka Boża od początku wiedziała, że Jezus będzie oczekiwanym Zbawicielem...od początku brała udział w naszym zbawieniu. Matka codziennie przybliża nas do Jezusa.
Po takich słowach mam chęć ucieczki w ciszę i modlitwę, ale nie ma gdzie, a dodatkowo jedziemy na wyjazd. Niepotrzebnie pouczam, bo wolę prawdziwych pogan niż niewierzących chrześcijan, którzy opowiadają o złych kapłanach.
Później będę czytał słowa o. Kolbego skierowane do mnie: "nie poprawiaj, nie upominaj, ale sam się poprawiaj i wszystko czyń w Imię Jezusa i Niepokalanej!" Teraz jestem u prostego człowieka, którego wiara równa się mojej i wszystko jest dla nas jasne!
W dyspozytorni czytałem słowa o. Kolbego o Matce Bożej: "córka Boga, przewyższa wszystkie stworzenia w Niebie i na ziemi, Oblubienica Ducha Św. to nasza Prawdziwa Matka - nigdy nas nie opuści".
Przerywa to żartujący sanitariusz o bobce, która zasnęła w kościele i szydził ze zmartwychwstania.
- Proszę nie śmiać się z Jezusa...pan też zmartwychwstanie!
- Zdarza mi się to codziennie rano!
- Budzi pan ciało, a musi pan obudzić duszę!
W smutku skierowałem ponownie myśli ku Matce Prawdziwej, bo "znowu obrażają Twojego Syna. Niepokalana. Panienko Święta...Czysta z Czystych...Dobra z Dobrych...Opiekunko Prawdziwa...Ty, która będziesz w chwili moje śmierci...Mamo moja prowadź mnie i spraw, abym był mały...podnoś mnie, gdy upadnę!"
O. Kolbe pisze o upadkach...w ten sposób Bóg daje nam znać o naszej nędzy i w ten sposób wywołuje naszą pokorę. Pyszny zawsze zniechęca się, a sprawiedliwy upadnie 7 x dziennie! Serce ściskają mi słowa o. Kolbe...
- A gdzie Ona jest?
- Wyżej od Aniołów...daleko, daleko aż się w głowie mąci...przecież to Matka Boża! Słowo "matka" to jeszcze zrozumiałe, ale "Matka Boża?" Na 4- 5 miliardów mała garstka wielbi Niepokalaną i Jej Syna.
W smutku wróciłem na "swoje legowisko" - dalej biegnie serial. Tyle marnowanych środków, jak piękny mógłby powstać film o Matce Bożej.
Położyłem się, zakryłem twarz dłońmi i wołałem "Zdrowaś Mario"...tak pragnę teraz ciszy, a kolega śmieje się w duchu ze mnie, judzi do kłótni i dyskusji. Wyłączyłem telewizor, zgasiłem światło i pod kołdrą odmówiłem modlitwę przebłagalną.
Po dalekim wyjeździe przez godzinę czytałem w ciszy Ewangelię - z napełnioną Jezusem duszą, ale pełen tęsknoty poszedłem spać.
APeeL
Rano, na dyżurze podziękowałem Matce Bożej za wytrwanie w poście i poprawę w infekcji. Mam pomodlić się, ponieważ później nie będzie czasu.
"Panie Jezu władco każdej duszy - Ty z miłości do mnie i do innych oddałeś jedyną rzecz, którą miałeś na własność: życie! Jezu mój, wiem, że pragniesz dowodu mojej miłości ku Tobie...jeszcze jestem słaby, jeszcze wymagam ćwiczeń, ale Wola Twoja, nie moja niech będzie w każdej chwilce mojego życia."
Zacząłem moją modlitwę: "za podżegaczy wojennych."
-Napływają przeszkody, wspomnienia, miłe i niemiłe przeżycie - oto obraz zadowolonego funkcjonariusza: "żyć krótko i ładnie wyglądać w trumnie!" Koniak pędzony nocą, który wypiliśmy po zbadaniu jego znerwicowanej żony.
- Skąd zły wie, że z tą pacjentką będę rozmawiał o Matce Bożej jeszcze przed chwilą narastało zdenerwowanie, napływali pacjenci, nawet nie mogłem wypić kawy.
- Matka dała pani znak (kilka razy ukazała się, przekazywała wizję miejsca, gdzie zamieszka i ukoiła przed deportacją)...powiedziała Jestem! Pani ma szczególny obowiązek świadczenia o Niej! To dług...
Nie może pani denerwować MB Częstochowska w klapie prezydenta. Czy robi coś złego dlaczego tyle nienawiści? Nie wie pani - zły pracuje dzień i noc! Nawet panią podmówił, że nie powinno się obnosić swojej wiary...on zawsze działa pod pozorem dobra!
Dzisiaj napadają mnie w myślach "bolszewicy i mafia"...to zawsze jest od demoina!" Teraz już nie zabraniają drukować Biblii - nawet sami drukują i się dorabiają!
Wpada rodzina z kobietą, która zasłabła na Mszy św. pogrzebowej matki! Wszystko jest darem - nawet uczestnictwo w mszy. Widzę w wyobraźni całe zamieszanie, wynoszenie pacjentki, zdenerwowanie. Strata czasu duża (10 km do mnie), badanie, zastrzyk. Wróciła zdrowa na koniec pogrzebu!
O 15.00 napływa natchnie, aby otworzyć "Dzienniczek", gdzie trafiam na słowa: "cierpliwość łączy się z cichością!" Jaki jestem jeszcze słaby - bardzo źle znoszę diabelskie uderzenia przez żonę, gdy zadowolony wracam do domu. Właśnie w tym momencie mówi, że "nasza córka ma przyjaciela!"...dodatkowo syn z kolegą zbałaganił pokój!"
Wielokrotnie prosiłem ją o oszczędzenie mi tych głupot. Każdy żyje swoim światem. Około 14.3 0 zapaliłem lampki na krzyżu i pierwszy raz uzyskałem radość z tego, że nie mam żadnego wstydu! "Jezu mój, Jezu - tylko w Tobie jest Prawdziwy Pokój, tylko w Tobie prawdziwe ukojenie. Ty zawsze Jesteś, zawsze masz czas, cierpliwość, koisz i pocieszasz...dlaczego Jezu biegnę do Ciebie po uderzeniu!"
Napływa odpowiedź: "spójrz na małe dziecko - co robi, gdy przestraszy się psa? Szybko biegnie do spódnicy matki!" Tak Jezu, ja jestem takim malutkim dzieciątkiem, które zawsze musi uciekać do Ciebie!
Wszyscy zapomnieli o urodzinach żony i matki - córka ją zdenerwowała, syn zabrudził narzutę, a ja nie kupiłem kwiatów i jestem sprawcą "ciąży" (dodaj wymyślonej). Przed północą obudziło mnie jej łkanie i dźwięk odkładanego różańca...
APeeL
W śnie mam konflikt z facetem z mafii, który ma "pięciu ojców chrzestnych"! Przed przebudzeniem "ujrzałem" marmurową postać Apostoła Andrzeja. To było wielkie pocieszenie w infekcji ze zlaniem potem i bólami wszystkiego.
Wykąpałem się i padłem na kolana "Wierzę w Ciebie, mój Ojcze Jedyny i Prawdziwy...wierzę w Twojego Syna" - tak pomyłkowo zacząłem "Wierzę w Boga". W mojej modlitwie przebłagalnej proszę o miłosierdzie dla tych, którzy dzisiaj będą mnie śledzić z "wewnętrzną radością". Ta "radość" z judaszostwa daje im zgubę, bowiem wielu wstydzi się tego i robi to z musu lub z niechęcią.
Jeszcze przed chwilką chciałem prosić Jezusa o pocieszenie, ale nie wypada, bo pomyślałem o wszystkich ciężko chorych, smutnych i opuszczonych! Mimo to napłynęło pocieszenie, bo "wszystko jest w porządku": zrobiłeś zakup, obdarzyłeś biednych, a robotnikowi zapłaciłeś godziwie. Żona była zła, ponieważ za wywiercenie otworów podarowałem facetowi "Wiśniak" (wcześniej otrzymała ode mnie).
Wróćmy do poranka, gdzie w "Słowie na dzień" zalewają wiernych morzem wywodów. Kawałeczek Ewangelii dali na skocznej muzyczce, a Paweł Zuchniewicz nudził. Tak zniechęcają do naszej wiary! Wszystko, co ziemskie to marność nad marnościami! Nigdy tego tak nie widziałem. Jakże trudno teraz żyć z tą ziemską tandetą.
Chory podjeżdżam do pracy, a kolega prosi o dodatkowe zastępstwo. Natychmiast wyrażam zgodę, bo pamiętam o postępowaniu Faustyny w takich wypadkach. Chory, obolały, poszczący przekazuję ten dzień Panu Jezusowi.
Wiem w sercu, że ta głodówka jest dobrze znoszona z o .Maksymilianem Kolbe...nawet otrzymałem znak! Pacjentka przyniosła książeczkę o moim obecnym opiekunie. Rzuciłem okiem na zdanie: "może wówczas stałeś się świętym?"
Dalej było wyjaśnienie: świętość to nic wielkiego trzeba tylko zamienić wolę własną na Wolę Stwórcy! Ja także doszedłem do tego - jakaś powtarzalność spraw Bożych. Dzisiaj pracuję w ciszy, spokoju...nagle wchodzi pacjentka, która przynosi demoniczne zamieszanie. Teraz muszę tłumaczyć poszczącej w piątki, ale kłócącej się na korytarzu.
- Cóż pani da poszczenie, gdy kłóci się pani na korytarzu?
- Innej tłumaczę, że "siła i moc jest u Stwórcy i Jezusa...nie we mnie, ponieważ ja sam jestem słaby i tam szukam mocy...nie wolno pani zapatrzyć się we mnie.
- Ciężko chorej, chudnącej mówię, że "Matce Bożej jest lekko ją nosić!"
W tym dodatkowym zastępstwie i nawale chorych wołałem: "Jezu pomóż...Jezu pomóż." Nie uwierzysz, ale w tym nawale wszystko skończyło się o 14.50. Dokładnie zszedłem na dyżur do pogotowia o 15.00...
Stała się cisza z błogim snem, a po przebudzeniu napłynęła łączność z Jezusem Ukrzyżowanym. Po chwili uzmysłowiłem sobie, że właśnie trwa Droga Krzyżowa...mam jechać za kolegę, bo znam wzywającego staruszka...otoczonego obrazami i leżącego pod figurą św. Teresy z krzyżem i Jezusem.
Powiedziałem mu, że choroba zbliża się ku końcowi, napływają zwątpienia i rozgoryczenie. "Zły pana nie lubi, teraz...właśnie teraz będzie pchał pana w zwątpienie i zniechęcenie o czym świadczy pana ruch ręką. Nie wolno panu wpadać w smutek, trzeba wszystko przekazywać Jezusowi i wszystko do końca przyjmować!"
Taka zamiana wyjazdów sprawia cały ciąg zmian, dzień przebiegał wg Woli Boga Ojca. Ponowny wyjazd za kolegę kieruje mnie do babci, której poprawiam leczenie, niosę radość i pokój (ma typowy koklusz, panuje przeoczona epidemia, źle leczona). Naukowiec powie: koklusz u babci...to niemożliwe! Taka jest nasza wiedza. Ja jestem lekarzem praktykiem - to u mnie codzienność i moje leczenie przynosi efekt.
Teraz pędzimy do potrąconego przez samochód. Ja w tym czasie - w rytm sygnałów wydawanych przez karetkę - wołam: "Jezu Chryste"...trafiliśmy do zmasakrowanego ("kupy mięsa").
Wróciłem do słuchowiska religijnego: ładnie brzmiałoby prowadzone przez normalny głos (miły i delikatny)...jakby głos od Boga. Z twarzą w dłoniach pytam sam siebie: kto mógłby dokonać takiego słuchowiska?
O 22.00 mówię do kolegi o pięknych określeniach Matki Bożej: "Matka Życia. Matko Pięknej Miłości. Najpokorniejsza. Niepokalana i Błogosławiona." Z książeczki o o. Kolbe dowiaduję się, że chrześcijanie będą zawsze powoływani do dawania świadectwa miłości do prześladowców...upodobnienie do Mistrza.
Dzisiaj bardzo ciężko znoszę post (głodówkę). Wytrwałem tylko dzięki tej książeczce. W ramach pokusy podarowano mi jajka, które pragnąłem ugotować, ale uratował mnie sen...
APeeL
Po przebudzeniu o 5.20 zawołałem: "Panie Jezu daj mi Twoją cichość, cierpliwość, uniżenie, łaskawość i Twoją moc w znoszeniu wszelkich przeciwności!" Nadeszła chęć odmówienia modlitwy przebłagalnej za moich prześladowców w dniu dzisiejszym.
"Ojcze nasz", ale modlitwę przerwało podpuszczenie przez demona (w wyobraźni): piszemy z żoną do Sejmu RP w sprawie aborcji i przypomniały się wczorajsze skłócone pacjentki! Można zapytać: przecież mogłem się modlić? Sprawdź to na sobie, a będziesz wiedział.
Szatan atakuje wierzących, mających łaskę wiary i to na początku nawrócenia, a dodatkowo po przebudzeniu...w naszej podwójnej słabości. To jest pokazane na każdej wojnie, w ataku u zwierząt, a także na złych ludziach.
Czy to są złe sprawy? Nie, ale chodziło o przerwanie modlitwy. Po chwilce napływają nowe "dobre" natchnienia. Dzisiaj będą obrady Sejm RP - wszyscy patrioci mają zwiększoną czujność...naprawdę w sercu nic mnie to nie obchodzi, ale będę słuchał transmisji radiowej.
Na ten moment uspakajam zdenerwowanego staruszka, który podarował mi książkę: "Pokój Tobie Polsko"! Staruszek ma problem, bo każdemu wybudował willę, pozostał jego dom i już sępy rodzinne czekają na jego śmierć.
- Pan Jezus nic nie miał...w momencie przyjścia na ziemię dają nawet ciało...proszę zwrócić się w modlitwie do Ducha Św. - pomoc nadejdzie.
Z powodu kataru prawie nie mogę pracować, ale nie mam lekarza do którego mógłbym się zwrócić o pomoc. Pacjentka proponuje jednego doktora, ale śmiejemy się razem.
- Nie znajdzie pani ukojenia w swoim cierpieniu u stworzeń...przy pani jest tylko Pan Jezus! Proszę do Niego wołać w smutku i prosić o pocieszenie!
Jak bardzo bliscy mojemu sercu są ludzie cierpiący (tej właśnie kona syn po wypadku). Jakże ci ludzie wszystko rozumieją i łakną Słowa! Ci, którzy są zadowoleni z życia traktują moje rady jako dziwactwa.
Przed zakończeniem przyjęć trafiła się biedna matka z dzieciątkiem...dałem jej dwie kawy i wielką czekoladę. Jakże Pan Jezus przyprowadza ludzi w odpowiednim momencie...miałem drgnięć od demona: "przecież to dla mojego syna!"
Teraz szarpiemy się z fotelami (pomysł żony), które przenosimy, bałagan i rozdrażnienie. To wszystko wg mnie jest niepotrzebne, bo nic nie brakowało w naszych pokojach, a teraz jest zbyt ciasno i zdenerwowana żona.
- Straciłem gotówkę, czas i nerwy...nie zadowolisz stworzenia! Dlaczego ludzie nie żyją natchnieniem Bożym? Chory, rozgoryczony z pustymi kieszeniami idę spać.
APeeL