W śnie (błysk) ujrzałem Pana Jezusa stojącego w długim płaszczu, a w tym czasie napłynęły słowa do mnie: "Miłosierdzie jest podstawą wszelkiego dobra"! A jak wyglądał Zbawiciel? Twarzy nie określisz, ale wiesz, że to On i to zdanie jest od Niego!
Wizję senną przerwał płacz dzieciątka w ambulatorium pogotowia. Tak chciałem pomóc tej matce, ale trzeba jechać do szpitala (dałem transport). Zapaliłem lampkę i czytałem o obrazie: "Niesienie Krzyża" malarza Pietera Brueghela starszego. Obraz w postaci bukietu kwiatów, a każdy z nich wyrażał jakieś cierpienie.
Ja w tym czasie w wyobraźni ujrzałem krzyż z małych kwiatków wypełnionych scenami z Męki Jezusa. Krzyknąłem tylko powtarzając: "Jezu, Jezu, Jezu!" i zmówiłem modlitwę.
Teraz zostałem przeniesiony do dnia śmierci naszej córeczki Marty (Wielkanoc - Dzień Zmartwychwstania). "Panie Jezu, przecież znałeś przebieg naszego życia i cierpiałeś wówczas z nami. Przebacz mi wszystkie grzechy"...
Nie napływało przebaczenie - muszę jeszcze coś dokonać, jeszcze jest czas na miłosierdzie...może będę musiał oddać życie za Jezusa? Teraz daję rady duchowe skołowanym chorym...
- Proszę nie krytykować sąsiadki ateistki, ale modlić się za nią z ofiarowaniem w jej intencji cierpień zastępczych oraz Eucharystii. grzeszników niż o nas! Po czasie zobaczy pani cud, bo ona nie wybiera Boga, ale Bóg ją! To jest tajemnica...
- Mordercy nie wolno zabijać, mordercy przebywają także w Czyśćcu!
- Łatwo jest mówić wierzę, ale w momencie wyznania wiary jest już gorzej. Trzeba powiedzieć "Jest Jezus, Jest Matka, Jest Bóg...są także złe siły niewidzialne!"
Wracam z obiadu (na dole przychodni była stołówka dla oddziału wewnętrznego) odmawiając "Ojcze nasz"...tak chciałbym znaleźć się w jakiejś ciemnicy, ale już napadają mnie "spóźnieni" pacjenci (wielu tak przychodzi, aby nie czekać)!
Jest drugi lekarz, żadnego nie przyjąłem. Zimno, ciągle pada, wiatr...dom to namiastka nieba na ziemi! Czytam piękny wiersz Beaty Obertyńskiej o zesłaniu na Syberię. Wejdź i zobacz obrazy skazańców idących do pracy przez aleję z trupami na śniegu.
- Dlaczego ludzie za nic nie dziękują? Jakże tam cierpieli, jak wielkie było ich zniewolenie!
"Panie Jezu nic nie może mnie przestraszyć - z Tobą zawsze będę wolny. Niewola ciała nie oznacza wtrącenia do więzienia, a nawet przykucie do ściany celi. Z Tobą mój Jezu zawsze jestem wolny!"
Czy można coś planować, bo na koniec tego dnia w ręku mam książkę: "Moja wizja świata" Pierre Theilhard de Chardin, ale to język bardzo trudny, jakże inny od "Dzienniczka" s. Faustyny.
"Boże Ojcze! Przekazuję Ci ten dzień mojej pracy, dołącz go do Męki Pana Jezusa"...
APeeL
W lodówce znalazłem część spleśniałego kurczaka. Z żoną stwierdziliśmy, że każe z nas miało wielką chęć na niego i tak zostawialiśmy jeden drugiemu! Ruszam do pracy, a z włączonego radia płyną słowa o "świętych i czcigodnych rękach Pana Jezusa".
Pacjent podarował mi fifkę (szklany ustnik do papierosów), którą przywiózł z krainy hucułów (górali z Ukrainy)...przekazałem ją matce koleżanki lekarki. Czy wiecie jak pozdrawiają się hucułowie? "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".
Trwa napór ludzi. Wchodzi babulinka 87 lat...prawie ś w i ą t e k. "Panie przyjmij moją pracę, dołącz ją do Męki Jezusa".
- Proszę zobaczyć...niektórym Stwórca daje na ziemi wszystko i nudzą się! Czy Pan nie mówi przez to, że "nie znajdziesz zadowolenia poza Mną".
- Nie mogę pani wytłumaczyć, co oznacza pokój Boży. Może przepłynął by na panią przez dotkniecie. Właśnie w wyobraźni widzę obraz tęczy, która nas łączy!
Teraz przyjmuję schorowaną młodą kobietę "z mojej wsi" (dziadek z W-wy kupił tam gospodarstwo i umarł). Wypełniłem jej na maszynie wniosek na rentę oraz skierowanie do sanatorium...dałem pełne zwolnienie lekarskie (niezdolna do pracy). To nie moje zadanie, ale nie chcę, aby krążyła.
- Czy pani wie, że pomogła pani Matka Boża, ale ona zaśmiała sie, bo nie słyszała o czymś takim!
- Nagle owdowiałej radzę, aby w swoich problemach zwracała się do Matki Bożej.
W wielkiej radości i dziękczynieniu Panu Jezusowi szedłem na obiad (w piwnicy jest stołówka dla oddziału wewnętrznego)...z poczuciem otrzymania tak pięknego zawodu w którym mogę pomagać.
Nagle napływa: "czy chcesz oddać za Mnie życie?" Większość ludzi boi się śmierci - to normalne, a wszyscy męczennicy pragnęli oddać życie za Jezusa. To największy dar na ziemi - oddanie życia dla Jezusa!
W sercu nie odpowiadam na pytanie...może oddałbym w pełni telewizyjnych reflektorów, po burzliwej konferencji z zapytaniami: "czy jestem normalny?" Jeszcze jestem za słaby, aby oddać życie dla Jezusa.
Teraz jadę do umierającej "świętej" babci. Włączyłem kasetę, gdzie padły słowa, że: "Jezus jest pośród nas". Z tego wynika moje pragnienie pracy bezinteresownej, bo dodatkowa zapłata jest grzeszna i kasuje bezinteresowność z późniejszym wynagrodzeniem.
Zapłata, którą daje Pan Jezus jest zawsze piękna i zawsze inna. Nie wytłumaczysz tego zwykłemu człowiekowi, który często pracuje w złości, z obowiązku i za zapłatą jak najemnik!
Podczas powrotu prosiłem Zbawiciela o ulgę w ostatnich godzinach życia dla właśnie odwiedzonej "świętej" babci. Nagle znalazłem się w sercu mordercy nieletnich chłopców. To przykład człowieka dla którego nie już przebaczenia, ale Pan Jezus czeka na jego drgnięcie w sercu, jest przy nim i cierpi razem z nim (tak, jak jego matka i ojciec).
Z kasety płynie piękny śpiew: "Błogosław duszo moja Pana. Jezus jest pośród nas, obecny w Duchu Swym"...łzy zalały oczy. Później Teraz rozmyślałem o błędnym determinizmie, na dowód którego wypełniały się Objawienia w Fatimie. Niepotrzebnie wdałem się w głupie dyskusje polityczne. Jakże trudno jest oderwać się od ziemi.
W ciszy trafiłem na audycję radiową, gdzie padną słowa po czesku: "wasze cierpienia połączone z Męką Jezusa wydadzą owoce duchowe (mistyczne)!" Naprawdę, aż trudno uwierzyć w to wszystko! Dlaczego człowiekowi "duchowemu" nie wolno dyskutować?
Odpowiem jako lekarz: w czasie rozmów i dyskusji, a nawet kłótni wydziela się adrenalina, która powoduje: zdenerwowanie, drżenie mięśniowe, trudność w skupieniu myśli, pisaniu, niemożności przejścia do własnego wnętrza ("zamknięcia się").
"Panie Jezu, ja jestem taki słaby...odejdę od ciebie na chwilkę i wpadam w błoto! Panie Jezu bądź ze mną cały czas!" Nagle napłynął pokój i radość z dobrymi myślami, że to są bracia, trzeba być delikatnym, każdemu podawać rękę.
23.30 w modlitwie przebłagalnej przekazuję mój dzień pracy. Teraz patrzę na Wizerunek Jezusa Miłosiernego i wydaję jęki: "Och, Jezu! Och, Jezu!" W tym momencie przypomniała się umierająca babcia: "Jezu Miłosierny zabierz Twoją sługę...przecież tę książeczkę otrzymałem właśnie od niej. Zabierz ją do Siebie, spraw, aby już nie cierpiała".
APeeL
Tuż po północy czytałem pismo medyczne, ale tęsknoty duchowe skierowały mnie ku cierpiącym...właśnie przypomniała się ostatnia pacjentka...
- Chwaliłam pana w szpitalu i mówiłam, że wielu jest niegodnych umyć panu nogi. Wówczas poczułem się nijako i powiedziałem, że nie lubię pochwał. Ponieważ była przestraszona zaleciłem jej szukanie pokoju w Jezusie i nie walczyć ze światem!
Teraz "ujrzałem" Pana Jezusa myjącego nogi swoim uczniom. Jak wyjaśnić komuś na czym polega wiara? Jak powiedzieć, że cały czas żyję w łączności z Jezusem i wszystko widzę z Jego strony.
Większość patrzy od strony świata, a powinniśmy ujrzeć wszystko od Boga. Pomyślałem i tak mi się wypowiedziało, że jestem niewielkim światełkiem...od Boga! Nagle zrozumiałem jak wielki jest to zaszczyt! Przeważnie mówimy: "światełko do nieba", a tu odwrotnie...
"Panie Jezu podtrzymuj we mnie to światełko!" W środku nocy, w ciszy i ciemności zacząłem wołać z ramionami wzniesionymi do Boga: "Ojcze mój, któryś jesteś w Niebie"...mówiłem to wolno i z dostojeństwem aż ramiona stały się ciężkie. Usiadłem odmawiając modlitwę przebłagalną.
Położyłem się obok żony i z płaczem wołałem: "Matko! Ty byłaś na ziemi, miałaś ciało i wiesz, co oznaczają ludzkie pragnienia i pokusy. Dlatego rozumiesz jak trudno jest utrzymać czystość.
Tuż przed zaśnięciem poprosiłem Pana Jezusa, aby nie dawał mi jawnych znaków, których potrzebują inni. Chciałbym tylko poznać miejsca, gdzie był i gdzie działał. To spełni się po latach (przepisuję 25.05.2022 r.)...ktoś zostawi dla mnie w kościele książkę "Oczami Jezusa" C. A. Amesa.
Teraz w czasie snu prowadzę normalne ż y c i e...znalazłem się pod zamkniętymi drzwiami gabinetu lekarskiego kolegi, który został zamordowany. Dzisiaj wiedziałbym, że prosi o wsparcie modlitewne.
Później trafiłem do jakiegoś biurowca z różnymi pokojami i dużą salą, gdzie wierchuszka lekarska żartowała, że każdy ma swoje miejsce na ziemi...dla niego najlepsza jest szubienica! Śmieli się z puszczaniem oka. Przebudził mnie mężczyzna z ławki w kościele, którego twarz zmieniła się w demoniczną! Takie wędrówki duchowe opisane są w książce "Eksterioryzacja".
Ponownie mam ciężki dzień pracy...wpadła butelka spirytusu i kawa. Pieniądze wymęczonej chorobami i wizytami u lekarzy włożyłem do wypełnionej jej dokumentacji. To moja największa radość; bezinteresowna pomoc! Wówczas proszę, aby dziękowano Bogu z prośbą o dalsze prowadzenie sprawy!
W "Dzienniczku" s. Faustyny tafię na słowa: "Jeżeli oddam posługę ciężko choremu, to Jezus uzyska większą pociechę niż z mojej modlitwy!" W ułamku sekundy zrozumiałem wielki sens mojego zawodu. Zawsze przed pracą muszę przekazywać mój wysiłek Jezusowi (uświęcić) i nie martwić się zmęczeniem oraz brakiem modlitwy. Ta praca - ofiara to coś lepszego niż modlitwa...
Przy okazji tak cierpiącym wskazuje na Pana Jezusa, aby dołączyli swoje cierpienia do Jego Bolesnej Męki! Chwilami napływało wzmacniające uniesienie, co po latach okaże się działaniem Ducha Świętego.
Pracę skończyłem o 16.00 całkowicie wyczerpany. Pod sklepem poczułem zapach chleba, a sercem znalazłem się na Ostatniej Wieczerzy, gdzie Pan Jezus: "wziął chleb w Swoje Święte i Czcigodne Ręce". Tak Pan Jezus podziękował mi za pracę, a łzy zalały oczy. Dodatkowo w domu trafiłem na piosenkę: "Tyle jest serc wciąż czekających na Ewangelię".
Przejrzałem dziennik literacki Jerzego Andrzejewskiego: "Z dnia na dzień". Ateizm to duże nieszczęście, męczysz się, niekiedy brak sensu życia, musisz martwić się o ułożenie każdego dnia życia. Mnie to układa Pan i pomaga w zadaniach.
Z Panem Jezusem nigdy się nie znudzisz! Późno, oglądam film, a żona zerwała się i na kolanach pod kołdrą odmówiła modlitwę. W filmie demonicznym czytano słowa Ewangelii. W stanie normalnym przekazałem Stwórcy mój dzień pracy z prośbą o przyłączenie go do Męki Jezusa...
APeeL
Minęła północ, wszyscy śpią, a ja podczas cichej muzyki czytam "Dzienniczek" s. Faustyny. W nagłej jasności ujrzałem, że drogą do Nieba są nasze cierpienia - zjednane z Męką Pana Jezusa i przekazywane Stwórcy!
"Jezu mój, jak bardzo obdarzasz mnie w każdej chwilce życia. Proszę Cię Jezu przypominaj mi, abym swoje cierpienia łączył z Twoją Męką i każdego dnia przekazywał je Stwórcy...łącznie z modlitwą przebłagalną".
Każdy z nas ma różne cierpienia - niech uczyni to samo! Pomódl się i przekaż Bogu Ojcu wszystko na przebłaganie za grzechy nasze i innych. W ciszy i ciemności odmówiłem moją modlitwę...
Rano człowiek z trudem wyłania się ze snu, z trudem wykonałem znak krzyża. Kuszenie szatana sprawiło ostrzeżenie, że "nie możemy zachowywać się jak pieski, szczególnie wiedzący, że jest świat nadprzyrodzony ze świadomością rejestracji wszystkiego...w tym naszych myśli".
Zrobiło mi się strasznie głupio, tym bardziej, że napłynął obraz dwóch piesków próbujących "miłości". "Panie Jezu proszę Cię - w tym nowym roku liturgicznym - o pokój serca i milczenie".
Tuż przed pracą chciałem wysłuchać nagranej wczoraj Mszy świętej, ale taśma odwróciła się i popłynęła piękna pieśń, śpiewana przez młodzież: "Boże Ojcze chcę uwielbiać Cię dziś (...) Boży Synu chcę wywyższać Cię dziś (...) Duchu Św. racz napełnić mnie, bądź ze mną, kieruj i doprowadź do celu"...
Radość zalała serce i było mi tak dobrze, że nie "zauważyłem" znajomej, ponieważ chciałem być sam w samochodzie. Za chwilkę pojawiła się próba...utykająca na prawe kolano pacjentka. Zatrzymałem się i zabrałem ją z zawołaniem: "Panie mój, służba u Ciebie nie oznacza bycia z Tobą...to bycie z innym człowiekiem, szczególnie potrzebującym!"
Dzień pracy nie zapowiadał nic złego, ale około 13.00 spojrzałem na glinianego Jezusa z poczuciem, że jesteśmy razem, a smutek napłynął do serca. Dodatkowo popłynie smutna melodia.
Dzisiaj dają mi pieniądze, a ja przyjmuję to bez ogródek. Kategorycznie nie biorę od chorej, której pisałem zaświadczenie o zapomogę (zobacz nieskończoność prób)! Na piwo dostałem od malutkiej, starszej kobiety, ale tylko w tym momencie napłynęło, abym nie brał! Zawsze oddaję w sposób niewidoczny, aby uniknąć nieprzyjemnej szarpaniny.
Dzisiaj nie będę na Mszy św. ale zdziwiłem się po sprawdzeniu słów Ewangelia: Łk 21,1-4 "Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie".
Umęczony wsiadłem do samochodu słuchając pieśni z poranka...w tym momencie odczułem, że Pan Jezus jest z wszystkimi umęczonymi, ale moja radość była pomniejszona o zapłatę! To jest jasne, ale dla zwykłego człowieka niezrozumiałe, ponieważ Pan Jezusa jest z umęczonymi w Jego Służbie, ale ta służba oznacza całkowitą bezinteresowność lub zapłatę określoną w umowie! W domu trafiłem na pocieszenie: żonę przestała boleć głowa (migrena), do tego leżała w moim łóżku i w mojej piżamie. Bardzo to lubię!
Popłakaliśmy się podczas oglądania filmu "Światełko"; kościół, kapłan, figurka Jezuska, głuchoniema, różne typy ludzkie.
Zaciekawiło mnie co myśli i czyni ateista "Z dnia na dzień" (Dziennik) Jerzego Andrzejewskiego. Właśnie nudzi się, czyta nawet kicze.
Podczas oglądania telewizji powtórzy się sygnał - zaproszenie do modlitwy! Musiałem zamknąć oczy, pogłębił się oddech, napłynęło pragnienie pójścia jutro do Komunii św. z poczuciem, że "bycie z żoną jednym ciałem nie jest grzechem".
"Panie Boże, Ojcze Wszechmogący przyjmij ten dzień mojej pracy razem z Męką Jezusa jako przebłaganie za grzechy braci ziemskich". Popłynęła koronka do Miłosierdzia Bożego...
APeeL
Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata
Dzisiaj są wybory, ale to farsa, ponieważ prezydent jest już zatwierdzony na górze...nie ma żadnego bałaganu. Na mnie dalej napada władza wciąż "ludowa", bo wymyślili, że jestem wrogiem.
Takich ustalano wg rysów charakteru...szczególnie jeżeli byli nieprzekupni, jasnowidzący, mądrzy i odważni. Takim robiono krzywdę i czekano na reakcję: jeżeli nie przychodzili z prośbą (ukorzeni) musiał ginąć.
Czerwona mafia dysponowała wszystkim: głupie oskarżenia (niech się broni), ja miałem pisać anonimy (to dobry sposób), dalej było to "podrzucanie świni", nagły wypadek, niesłuszne oskarżenie z uwięzieniem, okradanie w ciągu dnia, pobicie przez nieznanych sprawców, nękania po nocach, psychuszka, a na końcu zabójstwa ("do wora i na dno jeziora"). Nigdzie nie znajdziesz sprawiedliwości.
Złapałem się na ataku demona, tym bardziej, że w głowie pojawili się koledzy z czerwonej zarazy, a zarazem zapytałem: co dobrego mnie czeka, że Belzebub atakuje z taką mocą?
Po wstaniu powiedziałem: "niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus" i przeżegnałem się wodą święconą. W tym czasie ksiądz Józef Zawitkowski piękne i proste mówił: "Jedynym Pasterzem, Królem, Panem nad Panami, Panem Mocnym, Panującym jest Bóg Jahwe. On przekazał władzę Synowi (...) nad żywymi i umarłymi.
To wieczne panowanie Jezusa ma początek, tu na ziemi....maleńka społeczność jak ziarnko gorczycy rozrośnie się w wielkie drzewo. W tym Kościele będą ludzie dobrzy i źli - jak pszenica i kąkol. Bóg pragnie,aby każdy pracując; w Jego Winnicy był zbawiony - każdemu za pracę daje po denarze.
Zaprasza wszystkich na Królewską Ucztę, ale trzeba przyjść w szatach godowych z oliwą w lampce...aby każdy czuwał i nie był ospały i gnuśny...aby darów nie zawiązywać w węzełek - tylko pomnażać.
Przynależność do tego Królestwa powinna być tak cenna jak skarb znaleziony w roli...jak drogocenna perła, ziarno powinno paść na ziemię urodzajną. Królestwo to jest uporządkowane - władzę ma Piotr z kluczami, który wiąże i rozwiązuje...tak będzie aż do powrotu Jezusa.
Jeden jest chrzest, jedna wiara i Jeden jest Pan, Winny Krzew z nami, latoroślami. Kościół jest Święty, bo jest Chrystusowy. To Chrystusowe Królestwo na ziemi - jest ono w nas. Wielu mówi wierzę, ale... Pan poprowadził ludzi przez Morze Czerwone, ale wielu woli niewolę i śmierć na pustyni z powodu swoich grzechów. Na pomoc! Jezu mój Królu!"
Jakże biedne są moje koleżanki bez wiary, nie czytające i nie słuchające Słowa. Na ten czas żona powiedziała, że jedna z jej koleżanek stwierdziła, że w chorobie pomagam ja, a nie Matka Boża! Ja w chorobie sam prosiłem Matkę o pomoc...mówię ze łzami w oczach.
Wcześniej wychodzę, trzeba głosować na ziemskiego "króla". Doczepił się do mnie "towarzysz", holował mnie do kościoła, a nawet tam nie chciał mnie opuścić. Zagrażam władzy ludowej.
Ewangelia: Mt 25,31-46 Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich (...)".
Usiadłem na "swoim miejscu" i słuchałem modlitwy za zmarłych. Od demona napłynęło szyderstwo: "stare baby klepią". Ja w tym czasie zawołałem do Jezusa: "Dziękuję Ci, Panie Jezu za wszystko, co otrzymałem i co otrzymuję od Ciebie!"
Zamknąłem oczy, oddaliłem się od miejsca i napłynął obraz Papieża Jana Pawła II oraz Wałęsy z wizerunkiem MB Częstochowskiej. Ja byłem w środku przepływającej tam dobrej energii. Tych odczuć nie można opisać, bo są to błyski duchowe.
Dzisiaj pięknie śpiewa chór: "upadnij na kolana ludu czcią przejęty"...przed Monstrancją. O takiej modlitwie...po Eucharystii zawsze marzyłem.
Jakby na znak podczas wyjścia z kościoła spotkałem niewidomego staruszka...przeprowadziłem go przez przejście. Ten stary człowiek nie wie, że jest moim pocieszycielem. Mówię do niego: "pan jest niewidomy, a ja chcąc oderwać się od tego świata...chcąc ujrzeć coś więcej zamykam oczy.
Musi pan przyjąć to cierpienie jako dobro płynące od Boga. Dłuższego wyjaśnienia wymagało słowo: "przyjąć" czyli dziękować i ofiarowywać swoje cierpienie związane z tym inwalidztwem. Wskazałem mu na istnienie Królestwa Bożego oraz na nasze zesłanie.
Spotkałem też udających pijanych, a później zdziwiony czytałem o fabrykowaniu szpiegów. Od szeregu lat widzę ile zbrodni kryje służenie "słusznej sprawie"! Zważ na działanie Boga Ojca, bo zarzut szpiegostwa spowodował moje życiowe zagubienie z ostateczną ucieczkę do Niego!
Kto mi powie: co jest dobre, a co złe? Tutaj była to wielka łaska Dobrego Boga Ojca. Wybory... ziemskie zmagania "wielkich", którzy mogliby zebrać się w jednym pokoiku i ustalić kto ma reprezentować naród. Ile pieniędzy poszłoby dla biednych...
APeeL