W śnie, z grupą kobiet znalazłem się w Indiach, gdzie trafiliśmy do warsztatu tkackiego wyrabiającego - ręcznie z pomocą nóg - skomplikowane wzory. Tam pojawiała się piękna dziewczyna, a w oddali hindus jechał na białym koniu. Dzisiaj, gdy to przepisuję pomyślałem o oszczędnościach: nie trzeba jechać w odległe miejsca, bo duszą trafiamy tam szybko i bezpłatnie!
Na ziemię sprowadziła mnie dyspozytorka, która wpadła do pokoju lekarskiego krzycząc: wypadek! W śnie o typie eksterioryzacji przykry jest moment powrotu do ciała. Inż. Osowiecki miał dar świadomego odrywania się, ale nie wolno było go nagle „budzić”.
Na miejscu wypadku okazało się, że samochód ciężarowy poślizgnął się na zabitym kocie i uderzył w przechodzącego drogą. Pod samochodem leżało ciało, ale poszkodowany był cały. Wyobraź sobie co myślał wówczas kierowca: zabiłem człowieka!
Wróciłem do pogotowia i o 5.00 zacząłem czytanie duchowe o Sakramencie Namaszczenia Chorych. Wówczas otwiera się pamięć dokonanych grzechów i pojawia się głęboki żal, bo normalnie trudno jest wszystkie złe czyny spamiętać. Wówczas pomaga nam Duch Święty. Wsunąłem się pod kołdrę, złożyłem ręce i popłynęła wołanie:
„Panie Jezu Chryste, Najświętsza Maryjo Panno, wszyscy święci, duchy Jasne i Czyste wyproście u Boga Miłosiernego łaskę dla dusz cierpiących w Czyśćcu. Uproście łaskę dla opuszczonych, zapomnianych i najdłużej cierpiących...Ojcze nasz, Zdrowak Maryjo”.
Punktualnie rozpoczynam pracę z zawołaniem: „Panie Jezu Chryste, Tobie przeznaczam dzisiejszy dzień pracy za dusze. Daj mi pomoc Ducha Św. w pracy”.
0 8.40 napłynęła wielka tęsknota za Mszą świętą...właśnie w tej chwili, w dniu codziennym chciałbym być w kościele. To było znaczne cierpienie, tym bardziej, że nie miałem żadnej możliwości zrealizowania tego, a właśnie badam rozebraną wdowę. Myśl pobiegła do duszy jej męża, który zmarł nagle w młodym wieku. "Panie Jezu daj mu łaskę...daj!” To bardzo ciężki dzień z powrotem po wizycie domowej o 16.00.
Wrócił smutek, wyrzut sumienia z powodu dawnego zła. W drodze do domu łzy zalewały oczy, a serce chciało pęknąć. Ten zapis opracowuję 10 lutego 2017 r. za tych, którym odpuszczono grzechy, a z radia Maryja płynie rozważanie ks. Skubisia o sumieniu...także całych formacji.
Na tym tle bardzo boli fakt, że Okrągły Stół (6 luty 1989) to było spotkanie agentów Kiszczaka...tajnych z jawnymi. Takim ludziom nie wolno się przyznać do grzechu, a uczestniczą w życiu wiary świętej...nawet przystępują do Eucharystii.
APEL
Wstałem o 5.00 i czytałem zapiski s. Faustyny...o dzieciach nienarodzonych i cierpieniach czyśćcowych ich rodziców oraz lekarzy. Dzieci są jakby „odgrodzone”. W tym momencie przypomniała mi się modlitwa w karetce (przed rokiem) za takie dzieci.
Wówczas „ujrzałem” otwieranie się takiego ogrodzenia...coś jak otwarcie bramy z owieczkami. Wszystkie zaczęły wówczas "ulatywać"...zostały uwolnione? „Panie Jezu! przyjmij ode mnie wszystko z tego tygodnia i zlituj się nad duszami zapomnianymi”.
W tej chwili zrozumiałem wczorajsze wydarzenie w kościele, że uczucie nagłej łączności duchowej z żoną... tuż przed Eucharystią. To działanie „płomyków” Ducha Świętego, które spadły na nią i na mnie. Te „płomyki" wychodzą z jednego Źródła...stąd wzajemne przenikanie serc!
Nawet łatwiej mogę zrozumieć świętość naszych ciał fizycznych (Świątynia Ducha Św.)...właśnie dzisiaj z żoną jesteśmy jednomyślni („jedni duchem”) - takie jest działanie Najświętszego Sakramentu. Przez to łatwo pojmujemy świętość ludzi...gdybyśmy wiedzieli to wcześniej! Ile piękna jest we wszystkich chwilach naszego życia
W pracy niespodziewanie było tylko dwóch pacjentów i „spieszący się” funkcjonariusz. Początkowo byłem na niego zły (zapomniałem się), ale w rozmowie zobaczyłem wielką ubogość człowieka niewierzącego.
W tej jednej sekundzie zrozumiałem, że niewierzący wymaga szczególnego współczucia i miłości! Zapamiętaj nie kochaj podobnych sobie i dobrych, ale niewierzących, złych i zapartych ateistów. Dla nich masz być szczególnie miły i dobry.
- W jego pokoju przez cały czas przebywa Jezus...mówię do matki 13-letniego chłopca od urodzenia leżącego w łóżku (krwiak mózgowy w czasie porodu), który lekko uśmiecha się na jej widok. Matka, po moich słowach ociera łzy!
- Pan Jezus nie zajmował się polityką...do babci opowiadającej o ich księdzu.
W stołówce zakładowej czekam na obiad, a nagle napłynęła wielka miłość do żony z obrazem mojej ucieczki tuż po ślubie! Wówczas szukała mnie...jak musiała cierpieć! "Jezu, Jezu,Jezu!"...
Teraz Boża iskra przeskoczyła na starą i biedną kobietę oraz na 90-letniego staruszka. Robię wszystko dla nich z całego serca i odmawiam przyjęcia zapłaty, a są z obcego rejonu. Z dziadkiem patrzymy sobie w oczy i czujemy się starymi ziemskimi kumplami. Wyjaśnia to fakt, że wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca Prawdziwego.
Chwila błogiego snu i już jedziemy karetką pogotowia na daleki wyjazd, a ja wykorzystuję do czytania duchowego, gdzie padają słowa, że obowiązkiem wierzącego jest pomoc żyjącym i duszom poprzez modlitwę, apostołowanie i cierpienia zastępcze.
Maria Simma miała możliwość kontaktowania się z duszami czyśćcowymi, które pukały i budziły ją, a pojawiały się w ludzkiej postaci, jasne i wyraźne, w normalnym ubraniu. Inne były mgliste, a czasami groźne i przerażające. W miarę przyjmowania za nich cierpień zastępczych jaśniały i stawały się pogodne.
Człowiek może znieść o wiele więcej niż ma wyznaczone. Wielką wartość mają Msze św. szczególnie w dni powszednie. Maria pisze dalej, że nie należy już do tego świata. Nagle zrozumiałem, że ja też nie należę już do tego świata (w sensie ogólnoludzkim). W oku pojawiły się łzy i straciłem poczucie ciała, a myśl uciekła do dusz zmarłych z mojej rodziny, a także teściów...moich drugich rodziców, a także do krzywd, które wyrządzałem ...”Jezu,Jezu,Jezu”!
Karetka trzęsie, słychać pracę silnika, radiotelefon i rozmowę personelu, a ja wołam: „Panie Jezu wspomóż moje dzieci, moich teściów, zmarłych z mojej rodziny, wszystkie zapomniane dusze w tym dzieci nienarodzonych czekających na Twoje Miłosierdzie”. Jakby na znak trafiłem do odległej chatki z dużym obrazem Pana Jezusa i Matki Najświętszej. W tym kącie jest dużo Aniołów...powiedziałem do staruszki.
Wracamy, a ja dalej w skupieniu rozważam moje złe czyny i odczuwam, że jest to działanie Ducha Św. z możliwością ujrzenia zapomnianych grzechów...smutno mi w sercu, a wyrzuty sumienia zbliżają do Boga i ludzi, zwiększają chęć czynienia dobra i szerzenia Ewangelii. To trwało 2 godziny po których wróciłem „do normy”...mogę już rozmawiać, czytać prasę medyczną i oglądać TV.
Około 21.00 ponownie pojawiła się powaga wewnętrzna, chęć przebywania w ciszy i czytania duchowego. Może to było tylko pragnienie pocieszenia duchowego...nie wiem? Wróciłem na Tamten Świat, który ma także strukturę hierarchiczną, ale opartą na Miłości.
Zapamiętaj, że istnieje wieczność! Dla wielu ludzi oznacza to zgubę, ponieważ przywiązani do spraw ziemskich stają się uśpieni duchowo...dbają o zdrowie ciała zapominając o swojej duszy...
APEL
Przez cały tydzień przygotowywałem się do Komunii św. w dniu dzisiejszym. Układałem modlitwę (z różnych źródeł), ale nie zdążyłem. Wstałem o 5°° i przy świeczce, aby nie przeszkadzać w spaniu udało się skończyć.
Później, podczas głębokiego snu "spotkałem" się z J. Englertem, który był zdenerwowany na koszty "drobnej reperacja hydraulicznej, było dwóch, każdy wziął kupę pieniędzy, nie będę chodził do teatru, za mało płacą”. Starałem się go uspokoić i "mówiłem", że mnie też mało płacą, ale każdy musi robić to do czego został powołany bez patrzenia na zapłatę".
Wstałem i przepisałem modlitwę na maszynie. W klasztorze o. Koźmińskiego znalazłem miejsce dla mnie...w półcieniu za filarem, gdzie można zamknąć oczy i płakać. Wcześniej przeczytałem modlitwę, ale podczas zbliżania się do Komunii św. okazało się, że jest ona nieprzydatna.
Teraz stoję z rękoma na twarzy, muszę mieć oczy zamknięte i „krzyczę” jedno słowo: "Jezu, Jezu, Jezu, Jezu". Teraz zrozumiałem, że Bóg prowadzi nas stale inną ścieżką. Kiedyś brakowało mi tej modlitwy, a teraz, gdy mam ją wystarcza zawołanie Pana Jezusa ("Tego, Który Zbawia").
Zły próbował mnie rozpraszać i wskazywał na szybkie i niewyraźne czytanie przez kapłana, fałszujący śpiew młodego zakonnika i kazanie bez ducha. Dzisiaj jestem mądrzejszy i wiem, że nie przyjechałem tutaj po własne pociechy...tylko z miłości do Pana Jezusa, która ma pomóc mi w pracy nad milczeniem, panowaniem nad emocjami i trwaniem w dalszym czynieniu dobra.
Wróciłem na moje miejsce i chciałem być smutny, ale w sekundzie odczułem, że Pan Jezus pragnie, abym się cieszył. Wprost "widzę" Go mówiącego do mnie „raduj się"! Nastąpiła lekka utrata poczucia ciała, a duszę zalała Radość Boża...i wciąż powtarzałem „Zajaśniałeś we mnie Panie Jezu! Zajaśniałeś...".
Naglę moje serce doznało dziwnej i trudnej do przekazania łączności żoną, która miała iść do spowiedzi i Komunii św. po drugiej stronie kościoła...coś jak połączenie serc. Dzisiaj, gdy to przepisuję (06.02.2017) wiem, że jest to tzw. "przenikanie serc".
Po powrocie do domu nastąpił typowy atak złego. Syn wyszedł wcześniej z kościoła, bo „ksiądz mówił głupoty...i dlaczego nie robi się dyskotek, bo nie ma dowodów na istnienie Pana Jezusa...to był zwykły człowiek, a Bóg wszystkim kieruje?"
- Synu. Dowodem na istnienie Jezusa jest Ewangelia, a jeżeli Bóg wybierze ciebie to Jezus może ci się objawić. Jezus nie był tylko człowiekiem, bo każdy z nas ma Boski wkład - nieśmiertelną duszę. Ciało Pana Jezusa stanowiło kropkę na Jego Duszy. Co do dyskotek...post jest naszym wyrzeczeniem i z tego powodu nie piję alkoholu w tym czasie. Ciekawe czy po mojej śmierci poszedłbyś na dyskotekę?
Syn nic nie odpowiedział i nie miał żadnych sprzeciwów. Ktoś namieszał mu w głowie. Otworzyłem „Niedzielę” i zdziwiony przeczytałem: „Zbudź się, o śpiący, a zajaśnieje ci Chrystus”. Nigdy nie znałem tego zdania, skąd napłynęło do mojego serca...właśnie teraz?
Późno. Myśl uciekła do daru śmierci we własnym łóżku...dawniej palono gromnicę i modlono się przy umierającym. Nagle zrozumiałem męczenników, którzy naprawdę kochali Jezusa...rozumieli swoją nicość i z tego powodu pragnęli śmierci takiej jak nasz Zbawiciel.
Kochający Jezusa stale jest przygotowany do śmierci, bo dla ona nic nie oznacza...nie boimy się, wręcz pragniemy męczeństwa. Naprawdę nie wypada mi prosić o piękną śmierć! Czym sobie na nią zasłużyłem?
APEL
3.00 ciężki, głęboki sen, a dyspozytorka pogotowia zrywa do kobiety z bólami serca. Ruszamy przy rozgwieżdżonym niebie, z ust kierowcy napływa nieprzyjemny zapach. Na półce nad chorą leży zapłata dla lekarza, którą w czasie badania mąż uporczywie mi wtyka i przeszkadza, a po zabraniu chorej do karetki wybiega za mną.
- Tak za darmo?
- Nie za darmo - to służba Boża!
Podczas jazdy zaczynam „Ojcze nasz”, a napływa zapytanie: „Czy chcesz, abym ci się ukazał?” Tak stało się św. Katarzynie...na sekundę przed Eucharystią.
- „Panie Jezu, nie trzeba...wierzę w Ciebie i nie musisz mi się ukazywać, uczyń to jakiemuś wątpiącemu lub niewierzącemu”!
W przychodni wyjątkowa pustka. Piszę modlitwę po Komunii Św. ale przerywa mi obca pacjentka, która „zjadła dwa wagony leków”. Dzisiaj przybyła i to w tym momencie, a do mnie ma żal, że tak powiedziałem, a przecież jest chora (67 lat)!
Po zastrzyku stała się grzeczna i zapytała czy może jeszcze zgłosić się do mnie, a ja wskazałem, że ma swojego lekarza - i patrząc w jej oczy - zmieniłem ilość leków na jeden wagon. Uśmiechnęła się i wzrokiem potwierdziła, że tyle zjadła...
APEL
Bardzo ciężki i słaby jest człowiek z rana. Z wielkim trudem wstałem, a nagle napłynęła chęć do pracy. Na chwilkę otworzyłem „Dialog”, gdzie jest przestroga przed pocieszeniami, które może powodować diabeł!
Pojawiają się wówczas różne widzenia, wewnętrzne pociechy, a to zwykła ułuda. Pocieszenie idące od Boga łączy się z chęcią natychmiastowego czynienia dobra, przenika serca, staniesz się wówczas dobry i łagodny, bo wiesz, że działasz w Imię Jezusa!
Dziwne, bo dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (26.01.2017) czytałem art. „Od spirytyzmu do Spirytus Sanctus”. To życiorys bł. Bartola Longa ur. w 1841 r. w rodzinie włoskiej. Młody Bartolo dał się zwieść popularnemu wówczas spirytyzmowi, nowej, oświeconej religii, która była zalążkiem New Age.
Na seansach spirytystycznych dochodzono - poprzez wypytywanie duchów - tajemnic świata nadprzyrodzonego. Tak doszedł do wąskiego kręgu czcicieli szatana i został wyświecony na jego kapłana. Opatrzność Boża odwróciła jego los.
Jeżeli pani jest wierząca, to musi pani być pewna i tą pewność głosić! Nie wolno wahać się i mówić: „coś tam jest”, bo ja odbieram to, że „coś z Jezusem jest”. Niech mi pani wierzy: „Jezus Jest i to wystarczy”!
Część ludzi to chrześcijanie niepraktykujący, a wg mnie niewierzący i tak jak Żydzi czekają na jakiś znak, na nadejście Mesjasza. Nie będzie już innego Zbawiciela...
Około 14.00 wstąpiłem do domu, chwila odpoczynku...przycisnąłem dłonie do twarzy, bo znalazłem się w miejscu biczowania Pana Jezusa! W myślach widziałem dwóch ludzi, którzy uderzali sprawnie i celne rzemieniami zakończonymi metalowymi końcówkami.
Jak można to wytrzymać? „Jezu mój, Jezu!”. Ja chcę być sam na Sam z Panem Jezusem, a tu dzwonek, wchodzi zdenerwowana żona, bo „córka znowu nie była w szkole” i zbliża się godzina mojego dyżuru w pogotowiu.
W tym smutku i tęsknocie wchodzę do wspólnego pokoju lekarskiego, gdzie kolega przeklina podczas przyszywania guzika do fartucha.
- Nie klnij proszę, czy wiesz po co masz język?..mówię wolno i spokojnie.
- Do jedzenia...odpowiada.
- Nie, do chwalenia Boga...od rana do wieczora.
- Ty, to też...przecież mam wolną wolę!
- To prawda, ale wolną wole masz po to, aby czynić wszystko podobające się Bogu!
Mój stan trwał około dwóch godzin, a teraz wiem, że w kościele jest droga krzyżowa, a ja nie mogę w niej uczestniczyć. W tym czasie odmawiałem rozważania z książeczki „Do Ciebie wołam Panie”. Przez ułamek sekundy poczułem w sercu ciężar krzyża Pana Jezusa, a w oczach zakręciły się łzy. "Widziałem" też Weronikę i płaczące niewiasty.
Na wyjeździe zacząłem moją modlitwę płynie i było mi tak dobrze z Bogiem. Mijamy pijanego z koszulą na wierzchu i dwóch podobnych prowadzących się. Trafiła się też pijana kobieta z dwoma mężczyznami. Tak mi przykro, że ludzie nic nie wiedzą o Panu Jezusie i nie szanują dzisiejszego dnia.
Nie potępiam ich, bo sam taki byłem i jeszcze nieraz sromotnie upadnę. Dzisiaj poszczę, nie mam nic na kolację, a pacjent dał mi całą torbę jabłek. Trafiłem też do ważnego urzędnika, a jako chory każdy jest malutki. Tacy staniemy przed Bogiem, bo tam nie liczy się nasza władza i posiadanie.
W książce ambulatoryjnej znalazłem 5 tys. ale nie wiem dla kogo były te pieniądze: czy dla mnie czy dla kolegi? Sam zobacz jak trudno zostać świętym!
APEL