Wczoraj wieczorem coś przeszkadzało mi w napiciu się alkoholu. Dzisiaj, gdy to przepisuję to „coś” to nasz Anioł Stróż, który tak ostrzega: „nie! nie!! nie!!!". Nawet zacząłem rozmyślać o tym, bo wiem, że jestem ostrzegany, ale postanowiłem ostatni raz sprawdzić przed czym!? Popijanie zakończyłem o 2.00 w nocy.
W śnie znalazłem w mojej poprzedniej pracy. Trafiłem do domu dowódcy jednostki wojskowej, wyraźnie widziałem jego łóżko z białą pościelą. Mignęła też postać zastępcy. Trwała ciężka dyskusja religijna.
- Mogę zrozumieć wiarę w Boga, ale Jezus Chrystus...
- Jeżeli negujemy Pana Jezusa Chrystusa to musimy odrzucić świat niewidzialny i jego zjawiska, a obecnie mamy zbyt dużo danych obiektywnych!
Po przebudzeniu w myślach: „Jezu Chryste zmiłuj się nade mną i wybacz moje słabości. Tak nie lubię źle zaczynać tygodnia”. W odpowiedzi napłynęło: „Wczoraj piłeś alkohol, a to nie przystoi jeżeli rozmyślasz o Jezusie, szczególni przy twojej świadomości”.
Wczoraj nie wiedziałem też...jak będzie przebiegał ten dzień, a tuż po wejściu do gabinetu zostałem poczęstowany wódka „imieninową”. Bardzo trudno jest odmówić na szczycie chęci! Demon dobrze wie kiedy uderzyć w nasze nędze!
Dodatkwo napłynęło: „wszystko będzie dobrze”, a po takim głosie - nie wiem, czy błędny, czy prawdziwy, bo można upaść!
Zgłasza się pacjentka z adresem Episkopatu...muszę napisać dla niej - w sprawie chęci podjęcia pracy - w charakterze katechety świeckiego. Napisałem i dodałem:
<< Życzę pani, aby odnalazła pani swoją ostateczną ścieżkę życiową i wszystko, co panią spotka na tej ścieżce niech pani znosi z pokorą i miłością. Cierpienia proszę przekazywać w jakiejś intencji.
Wszystko jest ułożone prosto, bo wystarczy odwrócić; smutek – radość, cierpienie – pocieszenie, a najwyższą nagrodą jest nasze wybranie przez Boga. Wszystko jest próbą...torem przeszkód na którym - dla wybranych - poprzeczka jest podniesiona! >>.
„Wszystko będzie dobrze”...dzień zleciał, ale w domu spotkała mnie przykrość, bo córka porwała napisane przeze mnie słowa do niej. Buntuje się...
APEL
Późna noc...w TVP płynie western z wątkiem burdelowym, chwilami muszę opanowywać wzrok. Z serca wyrwało się zawołanie: „Panie Jezu dziękuję Ci za moje udane życie”.
Napłynął obraz ankiety, która ma odpowiedzieć gdzie jesteśmy na swojej drodze duchowej. To jeden z moich nierealnych pomysłów. Trzeba zaznaczyć przy spisie co chciałbyś zrobić, co wybierasz, a czego nie chcesz:
wojaże zagraniczne, powodzenie, piękne hotele, zamieszkanie w willi, samotnia chatka za lasem,dostatek bez kłopotów, milczenie, samotność, zwyczajność, konto w banku, uczestnictwo w weselu lub pogrzebie, tułaczka, pragnienie spokojnej starości („wypoczynku”), życie proste z byciem sługą lub przewodzenie (dyrektorowanie), uroda i błyszczenie, poezja, kryminały, spotykanie niepełnosprawnych, uwięzionych, rozmyślanie o niczym, poszukiwanie złota, cisza lub gwar kawiarni,, żarty i pogaduszki, budowanie, pozbywanie się rzeczy, cierpienia i przyjemności.
Napisałem to jako przykład takiej ankiety dla samego siebie, bo chodzi o szczerość, a z serca wyrwało się wołanie: "Panie Jezu! Ja chcę do Ciebie...w górach! Wiem, że Jesteś wszędzie...Byłeś, Jesteś i Będziesz! Bądź ze mną...bądź Panie Jezu!”
Z tą prośbą poszedłem spać, a obudziła mnie zdenerwowana żona z powodu braku ciepłej wody. Męczyłem się z naprawą i w tym czasie doszliśmy do wniosku, że nie dziękujemy Bogu za mieszkanie i wodę jako taką, bo w dzieciństwie musiałem nosić z odległej studni!
Dzisiaj, gdy mamy łazienkę złościmy się na brak kąpieli w ciepłej wodzie! Tak już jest, że nikt nie dziękuje za głos (niemowa), chodzenie i bieganie (inwalidzi), wzrok (ślepota), słuch (głuchota), brak świądu (różne choroby), brak bólów np. w kręgosłupie i stawach.
Dam przykład: spożywasz dary i nawet nie masz pojęcia jak skomplikowany jest system prawidłowego żucia. Ile cierpień ludzie mają podczas jedzenia.
Zbliża się godzina Mszy Św. radiowej. Pierwszy raz zdarzyło mi się uczucie strachu przed utratą wiary, bo właśnie w tej chwilce nie mam żadnej potrzeby kontaktu z Bogiem! Najgorszym naszym wrogiem jest zwątpienie, ale ja mam takie chwile pustki!
Nie chciałbym tego przeżywać...naprawdę nie! Włączyłem radio, a tam płynie Słowo, że los każdego człowieka jest nieobojętny Bogu. To wielka prawda, bo każdy ziemski ojciec martwi się także o swoje dzieci.
Kapłan dodał jeszcze, że od skażenia środowiska gorsze jest skażenie duchowe człowieka (jego wnętrza) i przytoczył św. Franciszka z Asyżu; „Biada tym, którzy w grzechu śmiertelnym konają, a błogosławieni ci, którzy odnajdą się w Twojej Świętej Woli”.
Łatwo jest nam uwierzyć w swoją porządność, ale o wiele trudniej zastosować zasadę miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Niech pomaga nam w tym Pan Jezus!
Pojechaliśmy z żoną do kościoła odległego 15 km, gdzie wzrok zatrzymała stacja drogi krzyżowej: „Pan Jezus przybijany do krzyża”. Dzisiaj, gdy to opracowuję czytałem UKRZYŻOWANIE (Ks. 6 "Poematu Boga-Człowieka" Marii Valtorty).
Napłynęło natchnienie, abym podszedł do spowiedzi, ale to było niemożliwe, ponieważ wypiłem piwo i nie mógłbym przystąpić do Eucharystii. Po Mszy Św. popłakałem się z tego powodu: „Panie Jezu daj mi Swój pokój! Pragnę mieć czas tylko dla Ciebie...w górach! Pomóż!”.
Koniec nabożeństwa: „My chcemy Boga”, a po powrocie do domu wzrok zatrzymało „Zmartwychwstanie” Tołstoja. Przypomniało się czytanie w nim o jasności bijącej od człowieka po śmierci (znak rozpoznawczy jego świętości). „Ty to będziesz jaśniał”...naprawdę warto pracować dla tej jasności!
W tym czasie córka w złości chodziła po mieszkaniu, bo próbuje odejść od Boga. Napisałem jej, aby w każdej słabości, niemocy, cierpieniu, bólu, chorobie i zwątpieniu wołała:
„Panie Jezu, zmiłuj się nade mną. Jezu pociesz! Jezu pomóż! Jezu prowadź!
Twoje zadanie życiowe - być z Nim! Czy chcesz czy nie On jest zawsze z tobą!"...
APEL
Z telewizyjnego „Otwartego studia” płynie relacja z tematem: co poradziłbyś nowemu premierowi (po wyborach), która zakończyło się wrzawą i ogólna kłótnią, bo nasze sprawy ekonomiczne są beznadziejne. Tutaj może pomóc tylko św. Juda Tadeusz!
Ja nie żyję już tym światem, bo moją uwagę przyciąga Bóg, który mnie zawołał. To dopiero początek mojego nawrócenia z refleksją, że sami jakby nie możemy wybrać Boga...ot tak sobie, bez Jego łaski!
Chodzi o to, że wówczas nie będziemy pragnąc Słowa Bożego, medytacji i modlitwy. Powinniśmy otworzyć serce, ale Pan musi wezwać każdego osobiście! Dlaczego tak jest i kto na to odpowie? To Tajemnica Boża! Jeżeli zaczniesz szukać to oznacza, że jesteś wezwany, a z tej grupy jest garstka wybranych!
Możesz czytać modlitwy z książeczki (ułożone przez innych), a to ma być rozmowa dziecka z kochającym ojcem! Tylko Bóg może tak poruszyć naszym sercem, wywołać w nim tęsknotę i pragnienie Jego!
Prawdziwa chęć czytania Słowa Bożego, rozmyślań i modlitwy pojawia się u wezwanego nagle...jak jasny błysk! Moja modlitwa jest krótka...tak jak krzyk przerażonego lub zadziwionego!
Taki krzyk z duszy przebija nasze serce i wystrzela w Niebo. Modlitwa ułożona przez innych jest pomocna i ciekawa, ale dla mnie ważny jest tylko wybrany fragment. Podobnie jest z rozmyślaniem (medytacją)...np: „unikaj pychy” to tylko dwa słowa, a ile w nich treści.
Nasz Prawdziwy Ojciec zawsze słyszy krzyk własnego dziecka (syna lub córki) w każdym miejscu na świecie, a Jego Dobroć i Miłosierdzie są niepojęte. Nawet my, choć jesteśmy źli pomagamy słysząc wołanie o pomoc...i staramy się pomóc!
W modlitwie używam najchętniej Świętego Imienia Jezus, ale każdy niech czyni wg własnego odczucia. Można wzywać Matkę Bożą, Ducha Świętego lub Boga Samego!
Tutaj jest niezwykle ważna rada! Każdy zna swoje wady i niech zacznie pracę nad sobą. To zadanie na całe życie, bo z czasem pojawiają się u nas różne przypadłości, zachcianki i uleganie pokusom. Chodzi o to, aby ujrzeć co odsuwa nas od Boga:
pokora - pycha, miłość - nienawiść, wstrzemięźliwość - pożądliwość, dobrowolne ubóstwo - skąpstwo, czystość - nieczystość, pracowitość - lenistwo, milczenie i cisza - szum wokół swojej osoby, opanowanie - wybuchowość, itd.
Jeżeli odkryłeś, że Jezusa („Tego, Który Zbawia”)...to wiedz, że jesteś na drodze do nawrócenia!
APEL
Nic nie zapowiadało tak ciężkiego dnia w pracy. Na oddziale wewnętrznym był „młyn": wypisy, przyjęcia i nawał pacjentów. Po czasie zauważyłem, że to „dzień próby"...i zacząłem wołać do Pana Jezusa: „Panie Jezu bądź ze mną! Jezu pomóż!" i tak co pewien czas.
Nie wiedziałem jaką otrzymam pomoc, bo to był początek mojego nawrócenia i nie miałem jeszcze doświadczenia, ale wyraźnie czułem, że Pan jest ze mną. Czy wówczas mamy do czynienia z pomocą bezpośrednią? Czy poprzez duchy jasne i czyste?
W takich chwilach wiem jedno, że nie można mnie zdenerwować. Na szczycie zamieszania nawet pielęgniarki miały do mnie pretensje, bo nie wytrzymywały napięcia. Ich szef działa obcesowo i wielu zbywa udając „ważniaka”. Po latach zrozumiał otrzymaną łaskę, bo zabrali mu ten oddział...
- Wiem, wiem, że wszystkim podpadam, ale czy podpadam pacjentom?
- Pan ich rozpieszcza...mówią z przekąsem uśmiechając się pod nosem.
- Nasz doktór mówi takim chorym, że przyjmuje w przychodni od godziny...
- Dobrze, ale pani przyszła z własną matką...i też tak powinienem powiedzieć?
Dodatkowo zalewało mnie kuszenie: „ale pracujesz! jesteś wielki...ach jak ty pracujesz, jesteś wielkim przykładem!" Idź precz Szatanie! Przecież Pan Jezus nie może nas chwalić za normalne wykonywanie obowiązków za które nam płacą!
„Patrzcie! Patrzcie!!...jak pracuje, ale będzie miał chwałę!". To nie są moje myśli, bo napływają w czasie wielkiego zaaferowania pracą, a potrafię to odróżnić. Te szatańskie jątrzenia są znane z powiedzonek: „pracuj, pracuj, a garb ci sam wyrośnie i robota lubi głupich”!
W napływie pacjentów istnieje chęć ich odsyłania. Jeden z chirurgów spychoterapię opanował do perfekcji. Nikt do niego nie chodził. Ja lubię załatwiać tak jak sam chciałbym być załatwiony i wsłuchuję się w dobre natchnienia.
„Nie, nie odsyłaj jej, przyjmij”...później okazało się, że ma cukier we krwi 330 mg (przy normie do 120 mg % w surowicy). Tak też było z głuchym i zaniedbanym dziadkiem. Podczas badania napłynęła zachęta do skierowania go do oddziału i przyjęcia. Szukałem jakiegoś powodu: może ma migotanie przedsionków (ma), a może obrzęki (ma): niewydolność krążenia. Skierowałem go z przychodni do siebie.
Później okazało się, że to rodzina moich znajomych i żartowaliśmy:
- Pytałem dziadka, czy ma w domu zwierzynę?
- Tylko dwa koty.
Moja śmiertelnie chora pacjentka powiedziała: "dzisiaj umrę”. Zapytałem czy miała jakieś znaki (sen o zmarłych z rodziny lub znajomych).
- Czy chce pani wiedzieć co piszą w książkach o momencie umierania?
-Tak chcę!
Przekazałem jej relację z książki: „Życie po życiu" ze wskazaniem na istnienie naszego drugiego ciała (duszy), co jest pokazane w eksterioryzacji o. Pio.
- To śmierć nie jest taka straszna?!
- Tak, nie jest...
Podkreśliłem też, że w tej chwili zwątpienie jest jej wielkim wrogiem, bo toczy się walka o jej prawdziwe ciało! Pacjentka opowiedziała o swoim byłym mężu, który wyskoczył z kochanką z Pałacu Kultury i Nauki w W-wie.
Po jego śmierci urodziła dziecko. W nocy zakwiliło z powodu zmoczenia...”och! wstanę za chwileczkę...jeszcze chwileczkę!”. W tym czasie była bardzo przemęczona. Nagły powiew uniósł obie zasłony...jak po otwarciu okien.
Zerwała się przestraszona, ale okna były zamknięte. Przewinęła dziecko i poczuła bliskość męża! Od tego czasu zawsze wstawała bez ociągania się...na każde kwilenie maluszka!
Dzień ciężkiej pracy dobiegał końca...już około 19.00, ale musiałem asekurować podawanie krwi, bo nie mamy dyżurnego. Nagle okazało się, że na dyżur do pogotowia nie zgłosił się lekarz. Zastępstwo okazało się nieprzypadkowe, bo otrzymałem wyjazd do zgonu dziecka.
Na miejscu zastałem zrozpaczoną matkę i faktycznie stwierdziłem, że dzieciątko nie żyje.
- Jak córeczka miała na imię?
- Marta!
Przypomina się moja córeczka, która też miała na imię Marta i zmarła w pierwszym roku życia. Ta śmierć sprawiła całkowite odejście od wiary mojej żony. Powiedziałem jej o tym i zacząłem ją pocieszać. Wskazałem, że to jedna z większych prób na ziemi. Bardzo często ludzie winią o to Boga, bo traktują śmierć jako unicestwienie i karę!
Dzisiaj, gdy to opracowuję przypomniało się spotkanie (08.01.2013) z kolegami psychiatrami (profesorami). Zapytałem ich co zalecają takiej właśnie matce? Wskazałem, że pacjentów w rozpaczy kieruję do Boga i Matki Najświętszej. Proszę ich o przyjęcie i ofiarowanie cierpienia z przystępowaniem do Eucharystii.
- To matkę zmarłego dziecka kieruje pan do Matki Bożej?
- Wiem, wiem, że trzeba do psychologa, ale najczęściej psycholog wymaga pomocy innego psychologa...
Przed zaśnięciem jeszcze raz poprosiłem Pana Jezusa z wielką mocą w sercu: „Panie Jezu pociesz tą rodzinę i daj im siłę! Błagam, pociesz ich!"... APeeL
Podczas przejścia do pracy prosiłem Pana Jezusa o pomoc...bez kontaktu z Bogiem nasza dusza jest obumarła, a demon podsuwa świat zewnętrzny: ten buduje dom, tamten się bogaci, a ten ma piękną żonę, itd!
Oni nie wiedzą, że otrzymali to wszystko od Boga. Ci, którzy mają wszystko uważają, że jest to tylko ich zasługa. Nawet czują się ważniejsi, pewni swego, a nawet pyszni. „Bóg? Kto to? Nie, ja nie wierzę w zabobony.”
Wszystko na tym świecie jest przelotne i przechodzi z rąk do rąk. Twój wnuczek może zamieszkać w wilii, która kłuje teraz twoje oczy. Na tym tle ważniejsze jest zawołanie (wezwanie) przez Boga Ojca, a dalej wybranie, bo wezwanych jest wielu, a wybranych garstka.
Większość myli wybranie, które wg praw ziemskich oznacza: stanowiska, zaszczyty, nagrody i odznaczenia z pełnią chwały. Wybranie przez Boga oznacza różnego typu współcierpienia, bo wówczas wszystko widzisz w Światłości Niebieskiej z perspektywą życia wiecznego.
Takiego czeka bezmiar prób, uniesień duchowych i upadków, które są coraz boleśniejsze, bo drabina do Nieba ma wiele stopni, a Szatan krąży przy takich jak lew ryczący.
To jest pokazane na ćwiczeniach olimpijczyków. Ilu startuje, a ilu zdobywa dyplomy. Tak też jest ze świętością, która jest celem wybranych. Pomaga nam nieogarnięta miłość i miłosierdzie naszego Pana.
Ten świat niesie swoje cierpienia (zazdrość, rywalizacja, złoto, władza, seks, itd.). Po przebudzeniu doznajesz schizofrenii, a nie można służyć Bogu i mamonie. Dopiero odnalezienie drogi do Boga sprawia, że doznajemy ukojenia, a cierpienia służą naszemu uświęceniu.
Mamy przewagę nad „żyjącymi dla życia”, bo śmierć dla nas jest powrotem do Ojczyzny Niebieskiej, gdzie jest mieszkań wiele. Normalni w to nie wierzą, uśmiechają się, ale wciąż krąży nad nimi widmo śmierci czyli końca („zakopania”). Masz wszystko i musisz to zostawić...
APeeL