Poczekalnia w przychodni i to przed moim gabinetem była pełna "smutasów", "smętków", "narzekalskich" i "najbardziej chorych" nie znoszących czekania. Od tych ludzi płynęła tak zła energia, że trzęsły mi się ręce, a serce ściskał ból podobny do wieńcowego.
Na szczycie rozdrażnienia drzwi otworzył energicznie "czuj-czuwaj" lub "czajkowy"...od czajenia się. Ma sprawę, ale musi wykonać zadanie za które dostaje judaszowy grosz.
- Proszę tak nie wpadać, przecież mogę całować się z pacjentką!
Trafiła się też babcia skarżąca się na ciszę i samotność...
- Proszę przychodzić do mnie częściej, najlepiej o tej porze!
Tłumaczę jej, że swoją samotność powinna przekazywać Matce Bożej, bo ja często proszę o chwilkę ciszy!
Około 10.00 napięcie "puściło" w jednej sekundzie. Moje serce zostało otwarte i napełnione Pokojem Bożym. Po latach będę wiedział, że jest to działanie Ducha Świętego. Wszystkich przyjąłem kończąc pracę o 16.30. Zmęczenie sprawiło nawet słodycz..
Nie zdążyłem się przebrać przed dyżurem w pogotowiu, a bezbożny kolega uderzył we mnie fanatyzmem i inkwizycją.
- Tak, jestem fanatykiem Jezusa i teraz mogę oddać za Niego życie!
Dalej męczył krytyką naszego Kościoła Świętego i wiary z powodu której dzieli się ludzi, a to sprawia wojny! Powtarzam mu to samo jeszcze dwa razy. Zamilkł!
Nagłe serce zalała wielka tęsknota za Panem Jezusem: "Jezu mój, najmilszy sercu Panie, Ty wołasz każdego po imieniu - kto Ci odpowiada? Jezu! Krzyknij głośniej!"
- Niech spadnie słońce i zgaśnie niebo.
- Niech pęknie kamień i rozstąpi się ziemia.
- Niech rzeka stanie w miejscu.
"Ciebie Jezu chwali wszystko oprócz ludzi za których oddałeś swoje Święte Życie! Me serce krzyczy, gdy to widzę - co Ty czujesz? Jezu mój mojego serca Gwiazdo, Przyjacielu Złoty i Nieskończona Światłości". To wylało się ze zbolałego serca w kilka minut, a łzy zalały oczy...u mnie jest to znak Prawdy!
W kurnej chacie badam babcię, a Matka Boża z obrazu patrzy mi prosto w serce - nie do wiary! Czy można na normalnym obrazie namalować śmiejące się do mojego serca oczy? Siostra Faustyna pisała o zjawisku "ożywiania obrazów".
Zaczynam moją modlitwę za kapłanów, ale demon straszliwie przeszkadza. Dzisiaj (21.09.2022), gdy to edytuję sprawił, że końcówki tego zapisu (dotyczącej obrazu) nie mogłem przenieść (musiałem w końcu przepisać). Nie dziw się, bo moce ciemności mogą szkodzić w naszej rzeczywistości, a Bóg może pomagać, ale trzeba to zauważyć.
"Jezu! Zmaż ich winy za wszystkie dobra duchowe, które czynią i uczynili. Przyjmij ich Jezu". Nagle poczułem obecność Zbawiciela, a czas jakby zatrzymał się. Trudno to określić, bo w wieczności czas nie istnieje...
Na ponownym wyjeździe wróciłem do mojego wołania, a bardzo lubię modlić się w karetce. Pod szpitalem chwyciłem twarz w dłonie i tak trwałem oczekując na przyjęcie pacjenta.
Z natchnienia dodałem litanię do Pana Jezusa, gdzie są słowa: czystość, niewinność, pokora, cichość, milczenie, cierpliwość, uniżenie. To Świętość Świętości"! Popłakałam się...
APeeL
Po dyżurze w pogotowiu wymęczyły mnie sny...nawet trafiłem do domu rodzinnego, gdzie powiesiła się staruszka. Po przebudzeniu odmówiłem modlitwę przebłagalną za takich samobójców...
Natomiast w przychodni trafiłem na dzień ciężkiej pracy, ponieważ wielu chorych postanawia w nowym roku "wzięcie się za swoje zdrowie". Tak trafiają na młyn w przychodni, gdzie naprawdę mogą się rozchorować (np. złapać jakąś infekcję).
Z pracy wyszedłem ledwie żywy o 16.00 - nie miałem siły nawet na odmówienie "Ojcze nasz", ale w sercu miałem poczucie radości z uczynionego dobra. Wszystkim pomagałem, dawałem to, co się należy.
Jeszcze wizyta domowa, a to zawsze jest chwila wytchnienia. Bardzo lubię odwiedzać domy moich pacjentów, bo to jednoczy nas. Ja jestem obecnie lekarzem katolickim (ciała i duszy). Nie można tego oddzielić.
Pomijając życie duchowe pacjentów stajemy się lekarzami weterynarii...ja wiem, że zwierzęta mają podobne cierpienia fizyczne, ale pozbawione duszy nie mają cierpień, które znają obdarzeni łaską wiary.
Pragnień duchowych nie spełnią ziemskie uciechy. Wówczas wiesz, że może to spełnić tylko Bóg Ojciec. Wielu szuka nie wiadomo czego, a to ich dusze żyją w rozterce.
Nie będę na Mszy Św. (śmiertelne zmęczenie), a po powrocie do domu wzrok padnie na książeczkę z III wizyty Jana Pawła II, gdzie przeczytałem jego słowa, że służenie Bogu to służenie ludziom. Tak, bo łącznikiem jest miłość...
Można to sparafrazować, że trzeba służyć innym, tak aby podobać się Bogu Ojcu. Tak było z Panem Jezusem, św. Janem Chrzcicielem i tak jest z dążącymi do świętości...
APeeL
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki
Dwanaście razy uderza dzwon zegara, a ja w tym czasie żegnam się trzy razy wołając do Jezusa: "Panie proszę prowadź mnie w tym roku". Tylko tyle, bo Pan Jezus w ważnym momencie nie potrzebuje długiej modlitwy. Krzyknij - to wystarczy! Natomiast nieustająca modlitwa powinna być za innych!
Nagle ożywiły się mieszkania, słychać wybuchy petard, race strzelają w powietrze - czy ktoś dziękuje teraz Boga i Jezusowi? Później w śnie "do przodu" ujrzałem wypadek z wyjazdem karetką. Dziwne, bo na moich kolanach znalazł się baranek! To symbol naszego uniżenia, cichości, słuchania, nie utyskiwania i skarżenia się na swój los.
Zła strona straszy i we wszystkim przeszkadza - prowadzi tylko w złym. Wówczas ze strony Bożej pojawiają się delikatne upomnienia w postaci "przeszkód".
Zły uderza seksem, jedzeniem, złością, niechęcią - to idzie nam łatwo! Rano serce zalała radość z tak rozpoczętego dni, a dzisiaj jest św. Bożej Rodzicielki. Ile ludzie bez wiary tracą czasu na rozumowe poszukiwania, w tym wypadku na pytanie: kto był matką Matki Bożej?
W Słowie płynącym od Ołtarza Św. Pan Bóg zalecił (Lb 6,22-27) Mojżeszowi, aby błogosławił lud moimi ulubionymi słowami...
"Niech cię Pan błogosławi i strzeże.
Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską.
Niech zwróci ku tobie Oblicze Swoje i niech cię obdarzy pokojem".
Psalmista powtórzył te słowa (Ps 67,2-3.5.8): "Bóg miłosierny niech nam błogosławi" z zaleceniem cieszenia się całych narodów z powodu miłosierdzia Boga Objawionego.
Dalej były słowa św. Pawła (Ga 4,4-7) o zesłaniu Pana Jezusa w celu naszego odkupienia...synów Boga Ojca do którego z mocą Ducha Świętego wołamy: "Abba, Ojcze!" To prawda, bo człowiek bez łaski wiary nie może uczynić tego, a szczególnie wołać jak ja: "Tato! Tatusiu"...
W Ewangelii (Łk 2,16-21) pasterze w Betlejem "znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu".
Dzisiaj przed Św. Hostią wykonałem "maleńki krzyżyk" i uciekłem na drugą stronę kościoła...wprost pod figurę MB Niepokalanej z wielkim obrazem. Dodatkowo w tym uniesieniu podeszła do mnie żona i oboje w radości wróciliśmy do domu.
Przede mną dyżur w pogotowiu, a w sercu poczułem błogosławieństwo: "nich cię prowadzi Stwórca". Trafiłem na czekający już wyjazd oraz zamieszanie z powodu wypadku ze snu: policja, kierowca, który w mgle potrącił pieszą idącą poboczem...
Teraz prowadzący karetkę złorzeczy po kłótni z kolegą o "lewe paliwo", a ja w tym czasie czytałem "Godzinki" i nie reagowałem. Powiedziałem tylko, że źle zaczyna Nowy Rok...na dodatek, aby się uspokoił pokazałem mu obrazek z Matką Bożą.
Nagle zrozumiałem, że Pan Jezus dał mi dzisiaj ducha pokory (w śnie "baranek na kolanach"), bo sam z siebie nic nie mogę! Dalej trwały relacje personelu z zabawy sylwestrowej, ale nikt nie wspomniał o Panu Jezusie. W bólu zacząłem wołać
"Panie Jezu - z Tobą nigdy się nie nudzę
Panie Jezu - z Tobą wszystko jest inne
Panie Jezu - z Tobą chwilka to wszystko, a gdy przyjdziesz złoto i diamenty tracą blask, a śpiewają kamienie!
Przepraszam Cię Jezu za to, że dzisiaj bardzo mało ludzi modli się i prawie nikt nie pamięta o Tobie i Twoich darach...jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam. Spraw, aby Anioł Stróż upominał mnie i sprawił moją cichość, skupienie i delikatność.
Prowadź mnie Jezu ku Światłości Wiekuistej...wiem Jezu, że to droga cierniowa, ale z Twoją pomocą wszystko mogę - sam jestem nikim!"
APeeL
Tuż po obudzeniu w sercu popłynęły tzw. Godzinki, które nuciłem…normalnie to nie udałoby się. W moim mieście rodzinnym były „kocie łby” i wozy konne z metalowymi obręczami budziły rano. Codziennie o g. 5.00 tą ulicą przechodził stary człowiek, który śpiewał tą modlitwę ku chwale Matki Bożej.
Nie wstałem po zaproszeniu do modlitwy, a w naszej niechęci jest milsza Bogu. Dzisiaj jest piękny, prawie wiosenny dzień...wszystkie brudy wyszły spod śniegu. W garażu wypiłem zimne piwo...koniec z piciem!
Idę odmawiając modlitwę przebłagalną „za tych, którzy nie widzą swojej nędzy”! W środku własnego miasta, w szumie ulicy opanowało mnie uniesienie duchowe...stałem się nieobecny ciałem, skupiony w sercu i pragnący wołać do Boga.
"Boże,Ojcze Wszechmogący proszę Cię - przez Mękę Twojego Syna - przyjmij wszystkich, którzy nie widzą swojej nędzy...to nie ich wina. Jezu bądź dla nich miłosierny."
Z wielką radością powtarzam już odmówioną koronkę i w tej chwili Jezus dał mi poznać delikatność Bożą. Nie opiszesz tego stanu, bo kłaniasz się innym z prawdziwą miłością i w wielkim uniesieniu, stoisz tak, aby nikogo nie dotknąć, do żadnej rozmowy nie śmiesz się włączyć i nie słuchasz jej.
Stan mój trwał jeszcze po modlitwie. Wszyscy są mi braćmi: malutki człowiek z kiełbasą w papierze i brzydka dziewczyna, starzy z różnymi przypadłościami. Ja widzę ich od strony duszy, przecież ciało takie lub inne, nawet płeć nic nie oznacza.
Gdybym w takim stanie mógł pracować jako lekarz. Wprost widzę pacjenta po ustąpieniu kolki nerkowej...bierzemy się za ręce i radując się chwalimy Pana Jezusa. „Panie Jezu ja wiem, że mam tak czynić, aby moja delikatność była znana...przecież przyznaję się do Ciebie i mówię o Tobie. Ważniejsze od wiedzy jest nasze postępowanie z miłością.
Dzisiaj marzył mi się wielki wóz - z obrazem Pana Jezusa i napisem „Pan Jezus czeka na ciebie” - w którym krążę po Polsce lub Europie i w nim chwalę Jezusa i Jego Miłosierdzie…
Po chwilce snu zacząłem przygotowanie do spotkania z Jezusem...tak dzisiaj większość ludzi szykuje się na różne uczty, bale, opijanie starego roku i myśli o północy. My szykujemy się na Mszę św. o 17.00. Musisz zrozumieć, że dla żyjących w Jezusie nigdy nie ma nudy na tym świecie, bo oprócz normalnego życia istnieje duchowe, które wypełnia każdy wolny czas.
Z Panem Jezusem nigdy się nie nudzisz. Nuda dotyczy ludzi żyjących tylko tym światem. Wolna chwilka, to chwilka na modlitwy - największą rzecz jaką możesz dokonać żyjąc na ziemi. To jest trwałe, wieczne, nigdy nie zostanie zapomniane. Nigdy.
Nagle zrobił się pośpiech...posłuszeństwa odmówił młynek do kawy i nie chciał zapalić samochód: Co robisz dla Mnie rób spokojnie, bez pośpiechu i nerwów, nic co się wydarzy niech cię nie dziwi! Jakże to prosta rada: przecież wielu w moim przypadku klnie i nie idzie do kościoła. Nawet miałem taki impuls („koniak”)...ładnie zakończyłbym ten rok!
Zawołałem w myślach: „Jezu pomóż”! Znalazła się pomoc, a radość sprawiły płonące lampki na krzyżu. Dopiero w kościele zauważyłem, że „spogląda” na mnie Jezus Miłosierny! Zważ na próby jakie musi mieć każde dzieło Boże...dopiero teraz zrozumiałem, że dzięki s. Faustynie stoję pod obrazem „Jezu ufam Tobie”.
Zarazem napływają pokusy - piękna przepaska we włosach stojącej przede mną kobiety, przemawiam w telewizji na temat Jezusa, a w kościele wyjaśniam pochodzenie obrazu „Jezu ufam Tobie”...
Po zawołaniu o pomoc do Pana Jezusa napłynęło delikatne drżenie w duszy, a ta sama przepaska nawet nie zatrzymuje wzroku…
APeeL
Świętej Rodziny
Napłynęły koszmary senne, a ja po przebudzeniu zapytałem:
- Panie Jezu jaki jest sens takiego snu?
- Jak to jaki?...przecież nie przeżegnałeś się!
To jest sprytna sztuczka Szatana, bo zamiast modlić się...siedzisz przestraszony. Zacząłem odmawiać modlitwę przebłagalną za złodziei, którzy buszowali podczas snu w moim mieszkaniu. W tym czasie napływały „dobre myśli”: pielęgniarka z dobrą energią, wymiana pieniędzy i podsunięte pytanie o Janosika: „czy można okraść znanego bogacza i oddać to biednym?"
Po przyśnięciu nie poszedłem za obrzydliwym snem, ale natychmiast odwróciłem to: muszę przyjąć Eucharystię za córkę, bo narobiła brudów! Idę w ciemności do kościoła, próbuję odmawiać modlitwę przebłagalną, ale znowu jestem zalewany „dyskusją wewnętrzną”. Opisuję to, bo ludzie traktują wszystkie myśli jako swoje, a są podsuwane przez Bestię!
Nawet zawołałem: „Jezu wybaw mnie od samego siebie!”...to chyba droga do ś w i ę t o ś c i ! W kościele dowiedziałem się, że dzisiaj jest Św. Rodziny...to wyjaśniło napad Złego na córkę, którą skłócił z żoną.
Teraz stoję i „wołam” do s. Faustynki (nawet ujrzałem jej twarz), do małej Tereski i Jana Bosko: „uproście u Jezusa, Maryi i Boga przebudzenie mojej córki”. To jest ciężki bój duchowy, który jest opisany w książce: „Klaskajcie w dłonie!” Larry’ego Tomczaka...
Wychodzę z kościoła, a już podbiega pacjent („zobaczył lekarza”). To była zmora...uciekałem ostentacyjnie przed takimi. W tym czasie moje serce wołało: „Matko Prawdziwa, Biała Gołąbko, Ty najlepiej znasz nasze cierpienia, bo byłaś przy zamęczeniu Syna.”
Idę i płaczę, bo przeważa we mnie dusza i czystość. Modlitwa w takim momencie ma wielką wartość. Pokój zalał serce i zrozumiałem, że wszystko trzeba przekazywać Jezusowi! Przecież sam nie poradzę sobie z Szatanem, który sprawił szum w domu, krzyki i specjalnie puszczaną głośną muzykę. Ta walka duchowa jest opisana w książce „Pod słońcem szatana” Georges'a Bernanosa .
W końcu córka uciekła do koleżanki i nie nie poszła do kościoła. Telefonicznie poprosiłem ją o to, bo dzisiaj jest wspomnienie św. Rodziny...”czy mam cię prosić na kolanach? Przy moim świetle robisz błąd, muszę ci wskazywać prawidłową drogę, bo wybierasz ciemność!"
- Może pragnę wybrać ciemność? To cóż, że mi to później pokażą?
Podczas słuchania kolędy „Cicha noc, święta noc"...łzy popłynęły z oczu i z zapiskami s. Faustynki uciekłem do kuchni. „Jezu mój! Czy Ty też płakałeś? Wiem, że sprawiła to śmierć Łazarza. Wiem, że nadal płaczesz nad każdym, kto Ciebie odrzuca („umiera jak Łazarz”). Panie mojego serca, cierpienie przyciąga do Ciebie, nigdzie nie znajdę ukojenia. Jakże cierpiałeś widząc moje zaćmienie! Ty, Jezu rozumiesz moje cierpienie z powodu zaćmienia córki!"
Przez 30 lat mojego dojrzałego życia raniłem Pana Jezusa - teraz mam to pokazane! Na ten moment s. Faustynka opisuje przybycie Pana Jezusa do furty...w postaci biednego młodzieńca i wyraża mój stan duchowy: „Z tęsknotą patrzę w niebo /../ do Ciebie Boże, rwie się serce czyste /../ Kiedyś się skończy moje wygnanie /../. "
Wstąpiłem do brata z zapytaniem: „nie byłeś dzisiaj w kościele?” Dzień kończy się czytaniem o istnieniu siedmiu miłości do Pana Jezusa, a jutro rano zawołam za psalmistą: "Boże, Boże mój do Ciebie się zrywam o świtaniu” (Ps, 62,2)...
APeeL