Nagle odwiedził mnie Pan Jezus...nastąpiło „delikatne” drgnienie w sercu: tak, jakby ktoś powiedział: „oto Jestem”. To jest zapraszający ruch ręką dostojnika: „proszę, chodź ze Mną, odpocznij!” Nigdy nie ma w tym nachalności. Serce rośnie w sekundzie (już nie jesteś samotny), ale jest zalewane tęskną miłością!
Z tego powodu uciekłem do kuchni, bo syn „walił na aparaturze”, żona sprzątała, a córka była zamknięta w swoim pokoju. Ja w tym znalazłem się przy Panu Jezusie w koronie cierniowej, bo wielu wciąż wbija ciernie Zbawicielowi.
Jakże chciałbym znaleźć się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem! Mogę to uczynić w myśli (odległy kościół), ale przeszkadza szum. Spotkanie z Jezusem może odbyć się w każdym miejscu, ale wówczas pragniesz „pustyni" i ciszy jaką mamy w nocy.
Pan Jezus wie o tych cierpieniach, bo Sam przez nie przechodził. „Jezu mój, najmilszy Królu Świata przybądź z ciszą i pokojem.”
Wiem, że nie wolno mi narzekać, ponieważ w tej chwili wielu umiera w szumie szpitalnym. „Ty, Jezu także konałeś przy bluźnierczych okrzykach otoczony wrogami Twojej Świętości. Jezu mój, prawdziwy Pasterzu mojego serca - daj mi Twoje Serce...niech kona tak jak Ty za ten świat."
„Przepraszam Cię Jezu za ten szum w domu...za głośną muzykę syna, za krzyki i także mój krzyk! Ty, Jezu nigdy nie krzyczałeś! Ty, Jezu nigdy nie złościłeś się! Ty, Jezu nigdy nie spojrzałeś nienawistnie!"
Przypomniało się nienawistne spojrzenie matki, której syn - zawieziony przeze mnie do szpitala - zmarł. Spotkaliśmy się w domu pogrzebowym cmentarza, gdzie właśnie załatwiałem sprawy zgonu naszej córeczki. W jej oczach wyczytałem: "widzisz, dobrze ci tak - to za mojego syna!”
„Panie Jezu przepraszam Cię za to nienawistne spojrzenie. Jej syn nie umarł z mojego powodu, bo Ty go powołałeś. Matka Twoja, Jezu nie miała nienawiści do złoczyńców, którzy Ciebie linczowali. Matka Twoja dała przykład! Każde Twoje Słowo było Święte!”
Dzisiaj mam wolny dzień, ale widzę jakim darem jest praca! Ilu ludzi jest na wózkach, na łóżkach lub bez pracy i nudzi się...dziękuję Ci Jezu za dar pracy!” Nagłe ukochane kobiety pokłóciły się. Smutny opuściłem dom szukając ukojenia. Wystarczyłaby piwniczka...to byłoby dobre miejsce do modlitwy!
W kiosku kupiłem książeczkę „Jesteś nieśmiertelny” z naukowymi dywagacjami! Po co sięgać tak daleko, wystarczy iść za Jezusem - wówczas uzyskujesz Prawdziwą Nieśmiertelność! Zimno, wiatr, brudno, szaro, błoto...oto ukochana ziemia! „Jezu,mój! Przyjacielu otwórz serce mojej córki - niech poczuje Twoją Miłość, proszę Cię Jezu!"
Nagle żona krzyczy bez powodu...teraz na mnie. W smutku, ale bez złości wyszedłem z domu. „Panie, Ty znasz moje serce”. W jednej sekundzie zrozumiałem ból i osamotnienie Jezusa, który zbliża się do ludzi z wielką delikatnością, cichością, a spotyka ubliżanie i krzyki!
„Jezu mój, Panie Najmilszy Twoja delikatność jest karana w każdej chwili. Gdzie mogę iść? Gdzie mogę być sam? Zimno, wiatr...napływa „garaż”. Oto siedzę w garażu, w samochodzie - cichutko, ciepło, samotność, spogląda na mnie Jezus z pięknego obrazka. Płynie modlitwa przebłagalna za wszystkich ubliżających Jezusowi.
„Boże Ojcze Wszechmogący proszę Cię - poprzez Miłosierdzie Syna Jezusa - nie karz wszystkich, którzy odwracają się od Ciebie...obmyj ich w Swoim Miłosierdziu...proszę Cię!” Cała modlitwa jest przerywana pokusami myślowymi: „wódka, karty, miłostka.” Och, jak tutaj dobrze.
Przysnąłem na sekundkę, a pojawiła się piękna twarz kobiety...z bardzo bliska. Całkiem spokojny wróciłem do domu. Nadeszło natchnienie, aby w Nowym Roku dążyć do świętości...
Córka w złości uciekła z domu. Przez godziną dwa razy odbierałem złość jej serca. Zacząłem modlić się za nią, wyświęciłem jej pokój i zrobiłem krzyżyk na jej głowie (zdjęcie): „Panie odmień jej serce.”
- Tylko ja nie mam gdzie uciec!...mówi żona.
- Zawsze możesz do Matki Bożej!
W filmie, który oglądają całe rodziny pokazano sceny seksu. W moim stanie nie możesz tego oglądać. Nie możesz, bo wstydzisz się sam siebie, bo wiesz, co oznacza czystość...czystość Jezusa. Zacząłem czytać „Dzienniczek” s. Faustyny, gdzie były słowa o Panu Jezusie...może dlatego Szatan tak szalał dzisiaj w moim domu?
Pan Jezus przekazał, że trzeba dokonać dzieła, które będzie trwało do końca świata...jest to głoszenie Miłosierdzia Bożego! Tam też było wyjaśnienie sensu naszych upadków, które powodują zwracanie się ku naszemu Zbawicielowi...
APeeL
W nocy gdzieś wędrowałem, a po przebudzeniu przypomniał się chrzest moich dzieci, które biegały po kościele! Wpłynął na mnie brat („letni katolik”) zapytaniem: „dzieci nie ochrzciłeś?” Wówczas - po nagłej śmierci rocznej córeczki - obraziliśmy się na Boga Ojca!
W ten sposób skrzywdziliśmy dwójkę następnych dzieci. Jaki jest związek pomiędzy odrzuceniem Sakramentu Chrztu na ich życie i życie całej rodziny?
„Panie Jezu, Jedyny mój Panie! Ty, przez Swoją Mękę otworzyłeś Niebo. Jezu mój, Skarbnico Dobroci, który Jesteś i Żyjesz ze mną...spraw, aby Miłość Twojego Serca płynęła stale ku mojemu.”
Już dużej córce zwróciłem różaniec, który złośliwie nam oddała (pamiątka Pierwszej Komunii św.): „gdzie dojdziesz bez różańca?...jest to droga donikąd!"
W barze piwnym wykorzystuję sposobną chwilkę i rozmawiamy o duszy, piekle, niebie, losie ludzi, o Bogu, Jezusie i naszej wierze. Prosty człowiek odpowiada, że „Czyściec istnieje, tam jest cierpienie związane z grzechami na ziemi...".
Podchodzą znajomi, zapraszają, a wśród nich był chłopiec za którego się modliłem, aby nie pił. Powiedziałem mu wprost: znam problem twojej matki, modlę się za ciebie, abyś nie pił!"...uciekłem. Zły ma niezłe próby - przecież całkowicie skompromitowałbym się z moją modlitwą!
Matka Boża przekazała nam broń przeciw Szatanowi (różaniec), bo Bestia daje ludziom prawdziwą do zabijania. Na ten moment czytam słowa s. Faustynki: w każdej chwilce naszego życia trzeba odczytywać delikatne natchnienia Woli Bożej. Jakże wypływa to z mojego serca.
Nie pojmiesz tego wszystkiego rozumowo. W sprawach Bożych jest to przeszkoda. Na nic nasz rozum bez Światła Bożego! Trzeba stać się osłem, aby pojąć Tajemnice Boże...
Przed wieczorem nadszedł czas rozdrażnienia: brak ciszy, krzyczą pod oknami, ktoś wali w ściany, telewizja, trzaskanie drzwiami. Zamknąłem się w kuchni - wchodzi córka... "Jezu zmiłuj się!” Jakże nie szanujemy świętej ciszy. Nawet spacer nie daje ukojenia.
Teraz czytam o Agapie - obrzędowej uczcie religijnej. Tak było u pierwszych chrześcijan. Wracamy do tego, ale wątpliwość budzi dzieleniu się chlebem podczas odprawianej Mszy św.! Zapewniam każdego, że Eucharystia nie wymaga żadnych „ulepszeń”. Forma fizyczna jest mniej istotna, ale nasz Biały Chleb ma być podawany przez kapłana..."niech nikt tego nie dotyka!"
Moje serce przeszyła „miłosna strzała”. Zakryłem twarz gazetą i siedziałem tak „odgrodzony” od rodziny oglądającej telewizję (nie mam własnego pokoju). Nagle "ujrzałem" taką Agapę, ale duchową... ponad parafiami, może ogólnopolską. Boję się tylko fałszywych chrześcijan - tego nie wyzbędę się do końca życia.
Myśl uciekła do Pana Jezusa - Prawdziwego Przyjaciela i Towarzysza, który nigdy nas nie zawiedzie! Wiedz jedno, gdy nie ma Go przy tobie (w trudnych chwilkach życia)...stoi troszkę dalej i czeka na to co uczynisz? To sprawia Jego delikatność, cichość, dobroć i opiekuńczość...
Czuję, ze Pan Jezus stawia na mnie! Ja jeszcze nie jestem pewny siebie i nie odpowiedziałem na Jego pytanie: „Czy chcesz oddać życie za Mnie?"…
APeeL
Przed snem poprosiłem, aby Pan Jezus zbudził mnie w nocy...tak się stało o 3.30 po energicznym szturchnięciu przez żonę. Dziwne, bo właśnie szkoliłem kogoś w sprawie Adoracji Nocnej…
Wstałem, zapaliłem maleńką lampkę, a w tym czasie za oknem szalał wicher...
- Ty jesteś Moim przyjacielem, który modli się w ukryciu własnego mieszkania. Moje Serce błogosławi to.
- Zapal światło adoracji.
- Wielu jest unoszonych wichrem próżności
- Czuwaj z Moim Sercem, a Ja, Jezus przyjdę do ciebie w godzinie twojej śmierci, zakończysz życie na Moim Sercu...
Napłynęła postać ojca Mateo (1875-1960) kapłana katolickiego ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, apostoła Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa w rodzinie.
Dzisiaj mam wolny dzień...po napięciach duchowych, ale przychodzą chętni na wizyty domowe, którym mówię, że „Pan dał mi wolne na wypoczynek od chorych”. W ręku znalazła się wczorajsza butelka z alkoholem, której nie mogłem odkręcić...otwarta!
Mam napisać do Kongregacji ds. wiary w Watykanie, ale demon wywołał w naszym mieszkaniu wściekłą awanturę...zaskoczenie to straszna bron! Niepotrzebnie zabrałem głos, a na ten czas otworzyłem książeczkę bł. Henryka Suzo (1295-1366) i przecierałem oczy ze zdziwienia:
- Nie unoś się na nikogo gniewem, dopóki ktoś nie zechce ci wykłóć oka!
- W radości i cierpieniu trwaj tak niewzruszony jak kości zmarłego!
- Jeśli chcesz posiąść Boska mądrość musisz najpierw stać się osłem!
Padłem na kolana i zawołałem: „Panie Jezu, wiem, że w tym wszystkim trzeba uciekać do Ciebie...Ty, Jezu znasz naszą nędzę.”
W ręku mam książkę „Ukryty Władca” Wilsona w której autor błędnie zakłada, że wszystkim rządzi nadświadomość. Na żadnej stronie nie ma nic o Bogu, Jezusie, Duchu Św. i o duszy! Jak wielkie może być zaćmienie rozumu ludzkiego! To dziwi, bo właśnie on napisał „Całun Turyński".
Niektóre przykłady śmieszą - oto dwoje bliźniąt...żyją oddzielnie, ale przechodzą te same zdarzenia. Dzisiaj, gdy to przepisuję (31.01.2018) mamy przykład bliźniaków Kaczyńskich. Autor tłumaczy to telepatią! Trzeba stać się osłem, aby pojąć Mądrość Bożą! Czy Stwórca, nie zakładał, że będziemy to badać?
Zainteresowało mnie tylko spostrzeżenie o pisaniu książek: autor czeka, wszystko spływa z góry, a on tylko to rejestruje! Tak jest u mnie z „duchowością zdarzeń”…
APeeL
27.12.1990 Kongregacja d/s Wiary W a t y k a n
Uprzejmie proszę o przeanalizowanie moich uwag dotyczących tworzenia nowego Katechizmu Kościoła Katolickiego. Podczas pracy nad tym dziełem Bożym - trzeba cały czas pamiętać - o prostym człowieku szukającym Pana Jezusa.
Ja musiałem sam dochodzić do wiary poprzez książki, a wiernym zostaje książeczka do nabożeństwa. Biblia z językiem proroków jest trudna do przebrnięcia. Proszę przyjąć tą prawdę i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Moje propozycje:
1. Biblia jest środkiem do naszego Zbawienia...nigdy celem. W chwili obecnej świętość tej Księgi niekiedy przeszkadza. Istnieją w niej fragmenty niezgodne z drogą wskazaną przez Pana Jezusa. Czytanie tekstów ze Starego Testamentu (niekiedy dziwnych i niezrozumiałych) zasłania Pana Jezusa, a przecież samo Jego Imię wywołuje łzy!
2. Czy z czterech Ewangelii nie można ułożyć jednej...z zaznaczeniem tego! Co naprawdę przeszkadza? Nie jest dostatecznie podkreślany łącznik obu Testamentów (Mojżesz - ziemia obiecana i Jezus Ziemia Obiecana).
3. Trzeba podkreślać istnienie duszy nieśmiertelnej, bo większość wierzących swoją śmierć kojarzy z zakopaniem, grobem i nicością. Nawet kapłani pytani o duszę odpowiadają...jak św. Jehowy, że „w Biblii nic o tym nie ma.”
4. Trzeba też podkreślać istnienie złych sił niewidzialnych, bo większość wierzących uśmiecha się na słowo Szatan, który kojarzy się ze śmiesznym stworem mającym rogi i kopyta. To przecież upadły Archanioł o nadprzyrodzonej inteligencji.
5. W wyznaniu wiary i zawołaniach są dziwne słowa: „umęczon /../ ukrzyżowan, umarł i pogrzebion” i „On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę”...zamiast słowa Pan Jezus. Konsekracja jest szczytem Misterium i żaden pośpiech nie ma uzasadnienia, kapłan powinien ważyć słowa...
Prosiłem o podkreślenie, że Bóg jest sędzią miłosiernym, a akty cnót Boskich są infantylne i nie ma tam wzmianki miłości miłosiernej. W Pacierzu nie ma przykładowej modlitwy do Pana Jezusa: „Panie Jezu Chryste, mój Zbawicielu, który cierpiałeś za mnie Mękę: pomóż, prowadź, poradź, zawsze ze mną bądź” (jako sugestia).
W tym wszystkim, co proponuję jest jeden cel: trzeba stworzyć książeczkę, która będzie zawierała podstawy naszej wiary jasno wyłożone dla niewierzącego. Z tej książeczki powinien mówić Pan Jezus...od pierwszej do ostatniej strony.
Jeżeli Kongregacja d/s Wiary poszukuje zwyczajnych ludzi do oceny nowej wersji katechizmu - zgłaszam się. Niech Duch Św. prowadzi w tej trudnej pracy. Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowia...
Po przebudzeniu ujrzałem, że żona już nie śpi, jest widno, a słoneczko rzuca piękny cień palców z drewnianej figury Pan Jezusa. Mam chęć przeżegnać się, ale ze wstydu robię znak krzyża na czole żony...uśmiechnęła się, a ja pocałowałem jej spracowaną dłoń, napłynęło dobro i pokój.
Dzisiaj mam wielkie pragnienie, aby cała rodzina była razem na Mszy św. z przyjęciem św. Hostii. Podczas golenia zastanawiałem się: jak pielęgnował ciało Pan Jezus, bo jako Bóg był równocześnie człowiekiem. Dotychczas Żydzi nie mogą tego przyjąć, bo Zbawiciel miał być wg ich wyobraźni, a nie wg Mądrości Bożej. Niech opiszą na kogo nadal czekają i jak ma wyglądać?
Zbliża się śniadanie, ale przeważa chęć słuchania transmisji Mszy św. radiowej, gdzie ks. Zawitkowski czyta strofy z wierszy Adama Mickiewicza, gdzie Maryję nazywa "Białą Gołąbką". Łzy zalały oczy: ”Jezu, Jezu, Jezu!” Kapłan mówił też, że mamy być solidarni w dobrym i nie możemy się tego wstydzić.
Podjechaliśmy do obcego kościółka, gdzie żona usiadła pod figurą Pana Jezusa...jakże piękne miałaby zdjęcie. Lud śpiewał, a ja odmawiałem „Ojcze nasz" i poprosiłem Matkę z Dzieciątkiem w intencji zmarłego z powodu narkotyków lekarza Krzysztofa P…
„Matko przelej na mnie część jego grzechów - to moja wina, bo grałem z nim w karty i piłem wódkę.” Przypomniał się epizod z naszego życia, gdy był skacowany i bez pieniędzy, a ja dałem mu „klina”. Podziękował mi za to ze słowami: „nie zapomnę ci tego do końca życia!” W jego intencji i intencji drugiego, podobnie zmarłego kolegi przyjąłem Eucharystię i skuliłem się w sobie płacząc...ze słowami: „nie było miejsca dla Ciebie”.
Tak, bo nadal nie ma miejsca w naszych sercach dla Pana Jezusa. Zły pod różnymi postaciami próbuje rozbić Jego Królestwo Boże, ale ja jestem dowodem na to, że nie zostanie pokonane! Stale będą powoływani nowi wyznawcy, nowi apostołowie chętni oddać swoje życie dla Boga Objawionego! Czy jakiś „ziemianin” odda dobrowolnie swoje życie w obronie głoszonej idei...na dowód jego prawdy!
Najgorsze jest to, że ludzie często oceniają Boga…kompletna marność i nicość („mniej niż zero”) ocenia Świętość, Światłość, Nieśmiertelność i Wszechmoc! Zobacz zaślepienie zwykłego śmiertelnika, który wyznawcę „Tego, Który Zbawia” określa mianem „zabobonnego głupca!”
Wraca film o małym Jezusie, gdzie pięknie pokazano sceny z cierpień: chłopczyk zamyka oczy, a łza płynie po policzku, twarz w dłoniach, modlitwa z czołem przyciśniętym do ściany lub podłogi. Trudno nie płakać. Później w dzienniku wieczornym dobrze ubrana pani z mężem powie, że jest zbyt dużo programu religijnego, a bębnią o tolerancji.
Zapomniała biedaczka, że Męka Jezusa dała jej dwa wolne dni od pracy! Ja na ten moment próbowałem otworzyć alkohol, ale od Anioła napłynęło słowo: „nie!". Ponadto trafiłem na zakrętkę nie do pokonania z ponownym wskazaniem na modlitwę!
W ręku znalazł się „Dzienniczek” s. Faustyny z moimi refleksjami: żyj tak, jakby to był twój dzień ostatni...wykorzystuj najmniejszą chwilkę życia dla Chwały Boga, bo od Niego wszystko zależy!
W gwarze rodzinnym, przy telewizorze modliłem się za zmarłych: „Jezu, Jezu gdyby ludzie wiedzieli jak cierpią te dusze! Matko Miłosierdzia, Jezu Chryste, Ojcze Przedwieczny przyjmijcie moją modlitwę przebłagalną za tych, którzy w życiu ziemskim unikali i śmiali się z modlitwy.”
Z płaczem uciekłem do ciemnego pokoju, padłem na kolano z twarzą w dłoniach. W tym wielkim uniesieniu zły podsuwał rozmyślania...o uzdrawianiu w Imię Jezusa! Zobacz demoniczne „dobro", które miało przerwać - modlitwę przebłagalną za zmarłych - najwyższe i prawdziwe dobro!
Jeszcze raz podszedłem do butelki, ale nie pokonałem nakrętki! Czy gwinty przy butelkach powinny być tak mocne? Następnego ranka stwierdziłem, że butelka była otwarta...
APeeL
Tuż po północy oglądałem Pasterkę z Watykanu...z refleksją, że Bóg pragnie piękna naszych dusz, a często nad liturgią dominuje celebracja. Po przebudzeniu o 5.30 usiadłem w ciemności i rozmyślałem o Panu Jezusie, który jest delikatny w sprawie umartwień, ponieważ zna nasze słabości.
Namówiłem żonę do wspólnego pójścia na Mszę św. Podczas nabożeństwa napływały sekundowe błyski w duszy wywołujące łzy. Z serca wyrwał się krzyk: „Jezu, Jezu jakże chciałbym nieść Ciebie w swoich dłoniach i pokazywać wszystkim...mówić o Tobie prosto do ludu."
W czasie podniesienia nikt nie zadzwonił (brak ministranta)...znowu dusza zawołała: ”Jezu! tyle darów dałeś każdemu, a nikt nie chce służyć Ci...właśnie dzisiaj!" Nawet pojawiło się pragnienie takiej pomocy kapłanowi podczas Mszy św. To wielka łaska, bo m. in. chronisz św. Hostię przed upadkiem na ziemię!
W domu trwało rozdrażnienie, bo żonie nic nie wychodziło z przygotowaniem pokarmów. „Panie Jezu nie pozwól nam zdenerwować się”, przeżegnałem się, a kuchnię wyświęciłem...pocałowałem żonę w rękę, a ona uśmiechnęła się.
Serce zalała radość i pokój, wróciło ukojenie i chęć postu. Duszę przenikło zdanie z transmisji radiowej nabożeństwa: „narodziłeś się z Boga!” Popłynie piękne kazanie o Jezusie: „Tylko Tyś jest Święty”, a dzisiaj jest rocznica przybycia Jego na ziemię...”Jezu mój, teraz idę za Tobą i służę Ci...właśnie teraz jestem z Tobą Jezu, Jezu, Jezu mój.”
Teraz w ciszy napływa natchnienie, aby odmówić litanię do św. Józefa...dodałem do niej litanię do Serca Pana Jezusa oraz modlitwę przebłagalną „za pijaków” oraz „za tych, którzy nie uznają Pana Jezusa”. Ta modlitwa miała wielką moc, bo aż trzy razy była przerywana snem z koszmarami...w tym ujrzeniem faceta z kolorowym kondomem na głowie!
Na spacerze z żoną mówiłem o Jezusie, bo nikt o Nim nie pamięta, a ludzie wokół są tak obdarowani! Najlepiej można ujrzeć to na dzieciach mających wszystko, bo biedne odkładają dla mamy kawałek otrzymanej czekolady.
Żona była uciskana w szkole przez dyrektorkę komunistkę, a teraz dała za nią na Mszę św. Tak jest, że niezasłużone cierpienia spadają na nas przez ludzi, którzy są tylko wykonawcami decyzji Boga Ojca.
Nagle pojawił się mój przyjaciel „kulawy misiek”...obaj cieszyliśmy się z tego spotkania...on skakał i udawał, że gryzie moje palce. Podczas przechodzenia trzech drabów schował się za mnie! Moje oczy zalały łzy, objąłem jego głowę i poczułem serce: brak własnego lokum i pożywienia, stałe niebezpieczeństwa, zimno, wolność, ale bez poczucia pewności. Nakarmiliśmy go…
W TVP była rozmowa z Żydem: chwalą Boga Ojca, ale nie uznają Pana Jezusa...jakże chciałbym z takimi rozmawiać. Nagrałem piękną audycję radiową o Maryi i Józefie...tak podaną, aby nikt nie słuchał!
Dalej serce zalewała obecność Pana Jezusa...nawet wołałem: „Jezu, Jezu mój, jak straszne jest nasze wygnanie!” Wzrok zatrzymała biała serwetka na talerzu, a to skojarzenie z Ołtarzem Świętym wywołało dodatkowe cierpienie.
W nagłej jasności ujrzałem moją posługę lekarską: muszę leczyć równocześnie duszę każdego pacjenta...poprzez moc płynącą od Prawdziwego Lekarza. Problem uzdrawiania nękał mnie wcześniej, ale nie śmiałbym prosić o ten dar!
- Proszę Cię Jezu wyjaśnij mi to!
- Uzdrawianie będzie odbywało się przez dotykanie głowy chorego, a formuła będzie wypowiadana z serca i tylko w myśli: „bądź uzdrowiony w Imię Jezusa!...jeżeli przyjmiesz ten dar uczynisz wiele dobra szczególnie dla chorych dzieci!"…
APeeL