Jak trudno jest oderwać się od tego świata, który jest kochany, a życie tutaj niesie tak wiele cierpień. Ja w tym czasie mam rozterkę, bo nie mogę iść za Bogiem i trzymać z ludźmi. Czy nie ma już miejsca dla mnie na ziemi? Bardzo pragnę sprawiedliwości, pokoju, dobra i miłości.
Muszę stać się cichym, cierpliwym i małomównym...po prostu mam milczeć, bo obecnie przeważa wada gadatliwości. Pragnę też modlić się za zmarłych. Poprosiłem Pana Jezusa, a w natchnieniu napłynęło, że trzeba przyjmować cierpienia zastępcze.
Myślę, że w ten sposób mogę od razu walczyć z moimi wadami. Dzisiaj szpital opuścił kardynał Glemp. Na pożegnanie pobłogosławił personel, który stał w drzwiach. Wszyscy przeżegnali się.
W tym momencie przypomniał się umierający pacjent, którego odesłano do domu, bo nie nadawał się już do leczenia. Jak można tak uczynić? Zawołałem tylko: „Matko lekarzy nieczułych...módl się za nimi”.
Wszyscy śpią, zgasiłem światło i w mroku odmawiałem własną litanię:
"Matko nasza! Daj światło i znak mojemu synowi...powiedź mu Matko, że nie wolno zasmucać swoich rodziców!
Matko z Fatimy. Matko z Lourdes. Matko z Medziugorja. Matko z Częstochowy daj znak wszystkim podobnym dzieciom i uproś u Syna Swego, Jezusa Chrystusa jasność dla wszystkich ociemniałych, dla złych i nieczułych".
Nagle ujrzałem obraz dziewczyny, która zmarła na ławce w parku (narkomanka, zarażona AIDS)...nikt nie chciał zrobić jej odcisków palców, a nawet wykonać sekcji. Jej zwłoki leżała szereg miesięcy w lodówce AM w W-wie...w końcu została pochowana na koszt opieki społecznej.
„Panie Jezu! Ty Jeden jesteś przy każdym opuszczonym, porzuconym, słabym, wzgardzonym, potępionym i złym wg ś w i a t a! Ty, Jezu Chryste Jesteś przy każdym. Tobą Panie mój też wzgardził świat, potępił i odrzucił. Ciebie Jezu dalej odrzuca. Ty znasz to cierpienie i rozumiesz tak skrzywdzonych”.
„Panie Jezu! Dlaczego wybrałeś mnie do Swojej Służby? Czym sobie na to zasłużyłem?...zwykły nędznik...czym? Panie dałeś mi dar noszenia białego fartucha, leczenia ludzi i pomagania potrzebującym! Do tych darów dołożyłeś łaskę przekazywania Twojego Światła innym! Dlaczego właśnie mnie to wszystko spotkało?"
Popłakałem się, bo nagle ujrzałem cierpienie, ponieważ świat jest wrogiem idących za Panem Jezusem. Nie mam możliwości izolacji...Pan Jezus modlił się nocami i przed śmiercią przebywał 40 dni na pustyni.
„Ojcze nasz...Ojcze mój, Zdrowaś Mario!" Patrzę w okno i w tej ciszy swoim sercem ogarnąłem wszystkich ludzi cierpiących. Poprosiłem Zbawiciela o obudzenie tych, którzy źle patrzą na mnie!
Dziwne, bo dzisiaj, gdy to opracowuję (23.11.2016) w Ew Łk 21, 12-19 Pan Jezus to wszystko zapowiedział:
<< Podniosą na was ręce i będą was prześladować. (…) z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. (…) i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich >>.
APEL
W śnie uciekałem przed chmarą os, którą odganiałem...aż do obudzenia się o 4.00. Żona dodatkowo powiedziała, że śniły jej się dwie małe dziewczynki (kłopot).
Bóg mówi do nas także przez sny, a dzisiaj jest to ostrzeżenie przed jakąś udręką. Wówczas trzeba uciekać do Pana Jezusa, bo tylko tak bezpiecznie można przejść przez każde zagrożenie!
Dzisiaj, gdy to opracowuję (23.11.2016) będąc już na emeryturze dobrze wiem ile niebezpieczeństw czeka każdego dnia na lekarza. Właśnie w telewizji przekazują sprawę sądową: dyżurni z oddziału położniczego nie wykonali cięcia cesarskiego, a z tego powodu dziecko urodziło się z ciężkim uszkodzeniem mózgu (niedotlenienie).
Na stażu wypychano mnie na dyżury w oddziale noworodków. Wszystko jest dobrze, ale do czasu. Podobny do mnie kolega (rezydent) już na początku praktyki zawodowej zapozna się z sądem, a może nawet jakąś karą.
„Ojcze nasz...Panie Jezu, wiem, że muszę przyjąć wszystko, co zsyłasz, ale bądź ze mną szczególnie w złym czasie. Spraw Panie, abym nie zapomniał o modlitwie i stałej łączności z Tobą!...Ojcze nasz".
Wreszcie nauczyłem się przykazań...nawet na wyrywki! Muszę milczeć na zebraniu, wstrzymywać się przy głosowaniu i nie pić w pracy!
W pracy tłumaczę 73-ce, która chce rządzić w małżeństwie syna, że niedobra synowa...ćwiczy jej pokorę. Z tej próby na razie wychodzi źle...w myśli, słowie i uczynku, ponieważ przeważa w niej nienawiść. Wskazałem, że nie pokona siebie bez modlitwy, cichości i cierpliwości z odsuwaniem złych myśli.
Wcześniej jadę na wizytę, a nigdy to się nie zdarzało o 10.00. Włączyłem radio, gdzie trafiłem na spotkanie modlitewne ze śpiewem do Matki Bożej. W samochodzie jest pewna intymność, a będąc sam na Sam z Panem Jezusem było mi tak bardzo dobrze.
Trafiłem do glinianej chatki, gdzie na drewnianym łożu leżał umierający na nowotwór jamy brzusznej. Diagnozę postawiłem natychmiast, ponieważ tacy chorzy mają charakterystyczny wygląd...zaostrzone rysy twarzy ze szpiczastym nosem. Ciężko chory stękał i z trudem siadał...właściwie był umierający.
Wszystko załatwiłem i w drodze powrotnej słuchałem dalszego ciągu modlitw: „Matko asfaltowych alejek bezdrzewnych"..."Matko przepełnionych hałaśliwych szkół"...„Smutna Matko z rysunków dzieci".
Popłakałem się, ponieważ nagle dostrzegłem ludzi, którzy wszystko mają (zieleń, wodę i dobre powietrze), a nie doceniają tego i nie dziękują Bogu, bo nie wiedzą, co oznacza zniszczone środowisko Śląska.
"Matko ludzi niewrażliwych, dotkniętych ludzką znieczulicą....Matko głodujących, chorych i umierających". Pod przychodnią, przed wyjściem z samochodu pożegnał mnie piękny śpiew z gitarami: "Błogosław duszo moja Pana. Alleluja. Alleluja".
Serce zalała radość i moc Boża. Kto zrozumie moją radość w sercu? Dlaczego Pan Jezus dzisiaj mnie tak obdarował? Myśl pobiegła ku samotnym, biednym, opuszczonym i smutnym. Wokół jest tyle cierpienia, które nie omija zwierząt.
- Pani mąż uważa, że zbawienie osiągamy przez wytrenowanie ciała fizycznego. On nie wie, że mamy duszę...część trwałą, a nie „prochu z prochu”.
Czytam "Dziennik nawróconego" Piotra van der Meer de Walcheren. Zgadzam się z autorem, że trudno znaleźć człowieka poszukującego podobnie jak ja. Większość ludzi żyje...ot, tak! Wokół jest morze cierpień ciał i dusz, a oni nie stawiają żadnych pytań. Ich tęsknoty są dziwnie przyziemne i wg mnie łatwe do spełnienia.
Nie znają bowiem Boga i nie wiedzą, że tylko On może dać spełnienie i prawdziwą radość naszej duszy! Autor też miota się i nie może zrozumieć sensu cierpienia...
Pszczoły ze snu sprawdziły się, bo syn głoduje w formie szantażu, gdyż chce uzyskać naszą zgodę na trenowanie judo, a jest chuchrowaty i ma napady duszności. Ponadto na drogie treningi trzeba daleko dojeżdżać.
Zobacz jak szatan atakuje rodzinę nawróconego, który jeszcze nie nabrał mocy!
APEL
Wczoraj zbyt dużo wypiłem, sen przerywały sen różne koszmary, a przebudziłem się, bo prowadzący tramwaj pił przy wszystkich wódkę z butelki!
Czym różni się to od picia w ukryciu na dyżurze w pogotowiu? Nigdy nikt tego nie kontrolował...można rzec, że władza okupacyjna sprzyjała rozpijaniu narodu.
W tym momencie przypomniałem sobie, że w ostatnim drgnieniu ku dobru była maleńka książeczka, którą wczoraj zostawił dla mnie kolega-lekarz (w dyspozytorni pogotowia). To było kieszonkowe wydanie „Ewangelii wg św. Jana" i ja wiedziałem, że jest to znak od Boga, ale zło nie uderza z całą siłą...tylko od „małego kieliszeczka”!
Przepłynęła moja grzeszność, bo często graliśmy do jasnego ranka w pokera lub „tysiąca”. Na ten moment głos sumienia mówi: „namawiasz innych do picia, nie idziesz na wizytę do potrzebującego i jeździsz po pijanemu".
„Panie Jezu! Ty wszystko wiesz. Proszę Cię, mój Zbawicielu doprowadź dzisiaj do domu każdego pijanego i uchroń go od zła. Proszę Cię Jezu, doprowadź!"
W ponownym śnie ujrzałem kamienny pojemnik z wodą (chrzcielnicę?) z trzema zapalonymi świeczkami na jego brzegu, które były ustawione w formie trójkąta. Teraz, po przebudzeniu leżę zlany potem i ratuje mnie zimne piwo.
Pochyliłem głowę ze wstydu, bo mój wzrok zatrzymał obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Pomyślałem, że Pan w czasie przebywania z nami...często modlił się o tej porze (nocami)! Jeszcze raz w fazie „jawa-sen” ujrzałem głowę Zbawiciela w koronie cierniowej oraz brzydką twarz człowieka,który właśnie skonał.
Teraz mam w ręku zapiski z „Oazy Miłości” Johna Osteena...z pytaniami:
- Czy ty chcesz, aby Jezus ci pomógł?
- Czy ty chcesz naprawdę i wiesz, co oznacza oddać serce Jezusowi?
- Czy chcesz przyjąć Jezusa?
- Czy dzisiaj zdecydowałeś się zmienić?
W drodze do pracy spotkało mnie pocieszenie, bo towarzyszyła mi stara suka, która jest u nas od lat. Zdychającemu z głodu psu ponownie zaniosłem jedzenie i jest z nim lepiej. Po każdym „święcie dyszla” (targu) chłopi porzucają u nas niepotrzebne zwierzęta. Pacjentce podarowałem książkę „Ojciec Pio”, a sam w chwilce upragnionej ciszy czytam rozważania J. H. Newman'a:
"Ty wiesz, Ty sam postanowiłeś wszystko to, co ma się nam przydarzyć od początku do końca /../ i wiesz, co jest dla mnie przeznaczone rok za rokiem, dopóki nie umrę /../ wiesz jak długo mam żyć. Wiesz też w jaki sposób umrę. Dokładnie zaplanowałeś wszystko oprócz grzechu”.
To przecież moje myśli. Bóg prowadzi nas tak jak ojciec dzieciątko...z wielką mądrością i i miłością. On kocha nas bardziej niż my samych siebie. Prowadzi nas i zaleca oddać wszystkie kłopoty Jemu i Jezusowi.
Tak też jest z moim synem, który zgłasza mi swoje troski, a ja mu pomagam. On jednak musi chcieć tej pomocy! Nie wolno szukać własnej drogi, a niedole i udręki znosić w łączności z Bogiem...trzeba uwolnić się od siebie samego.
Bóg jest Sędzią...tu się nie zgadzam, bo przede wszystkim jest Miłosiernym Ojcem! Zaczynam naukę przykazań, które wg Pana Jezusa nie wystarczają, bo człowiek, który odnajdzie Miłość Boga inaczej patrzy na świat...
APEL
Wstałem wcześniej i w ciszy czytałem modlitwy przekazane przez Pana Jezusa Brygidzie Szwedzkiej (1502-1373). Natomiast wieczorem zacząłem czytać "Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa, ale nawet po pijanemu nie zrozumiesz, że pisze o istnieniu Szatana.
Sprzedawcy (30-40 zł) do dzisiaj (21 lutego 2019 r.) chwalą tę książkę, najbardziej znaną na świecie i podobającą się 88% czytelników. Nie trać czasu, drugiego daru Boga Ojca, bo nie wiesz ile go jeszcze masz...
Ja piszę o upadłym Archaniele ukazując jego sztuczki wynikające z posiadania nadprzyrodzonej inteligencji...w czynieniu zła! W naszej rzeczywistości realizują to jego wysłannicy: pogańska dzicz pragnąca władzy nad światem. Pokazali to kozacy, którzy napadli na naszą ojczyznę, Ukraińcy w czasie „czystek” oraz bolszewicy gwałcący zbiorowo Polki...często na śmierć (na rozkaz opętanego Stalina).
Wówczas podziękowałem św. Janowi za pomoc w nieoczekiwanym wypowiedzeniu refleksji: „skoro nie ma Boga, to kto kieruje życiem człowieka i wszystkim, co dzieje się na święcie?”...
Na pewno nie jest to człowiek, istota śmiertelna, żyjący śmiesznie krótko, który nie może ręczyć czy dożyje następnego ranka!
Każda chwilka mojego obecnego życia jest wielką przygodą! Praca, cierpienia, upadki, pomyłki, udręki, a nad nami wszechogarniająca Miłość Boża. Moja radość jest wynikiem ujrzenia, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Dlatego wszystko mamy pokazywane na naszych dzieciach.
Dlaczego pani mi płaci?...pytam pacjentkę.
Za grzeczność!
To niech pani płaci za to, że pani nie biję, tylko leczę...
W czasie normalnego badania rozmyślam o cierpieniu. Doszedłem do wniosku, że nic wielkiego nie może powstać bez cierpienia! Wczoraj uwolniono Nelsona Mandelę po 27 latach więzienia za walkę z apartheidem. Jeszcze nie wiedziałem, że na mnie też napadną w 2007 roku...za obronę krzyża Pana Jezusa.
Na tym tle wcale nie śmieszy rozdział z Bułhakowa: „Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzią”. Moi koledzy psychiatrzy są specjalistami od psychuszek, nikt im nie przeszkadza, bo kontrolują sami siebie. Zapominają, że „nie ma nic zakrytego, co nie jest odkryte”.
Teraz mówi chora: syn miał wypadek Żukiem...wpadł do rowu, zniszczenia: wyjątkowo nie chciał zabrać mnie do kościoła! Ja sam dzień wcześniej miałem sen...w tym samym miejscu ujrzałem kapłana, który zginął w wypadku!
W Sejmie RP Ludowej rozwiązują SB...trwają kłótnie. Obrońcy firmy i ofiary, zło i dobro, zadający cierpienia i cierpiący! To nie zostanie nigdy skasowane, bo nie uda się unicestwić Szatana, którego nie ma...nawet w naszej wierze (ma swoich w Watykanie).
APeeL
Syn zadzwonił ok. 3.00...zacząłem mruczeć, że napuszczają na niego różnych „kolegów” i z nimi krąży po nocach. Kiedyś szczytem patriotyzmu stalinowskiego był donos syna na ojca! Żona kopnęła mnie pod kołdrą...
Zerwałem się przed budzikiem i teraz stoję w kościele, ale nic nie czuję. Po co tu jestem? Rozpoczęła się Msza Święta, a kapłan silnym głosem pozdrowił Pana Jezusa.
W jednej sekundzie zrozumiałem, że moc, którą daje mi Zbawiciel muszę przekazywać innym...szczególnie potrzebującym wsparcia duchowego, a takich jest wielu! Samo Imię Jezusa wywołało łzy w moich oczach, a padnięcie na kolana podczas Podniesienia...to najpiękniejsze chwile mojego życia!
W dawnych czasach litanię na końcu nabożeństwa traktowałem jako jego przedłużanie, a obecnie pragnę tego! W kazaniu wskazano na piątek jako dzień śmierci Jezusa...dzień żałoby z pytaniem: czy na zabawie spędzisz rocznicę śmierci rodziców? Pomyślałem, że w tym dniu muszę pracować w łączności ze Zbawicielem.
Podczas Eucharystii doznaję jakiegoś uniesienia...nie potrafię tego wytłumaczyć. Mam ciało, ale duch ogarnia wszystkich w kościele...jako niewytłumaczalną jedność i wielkość! Napływa wówczas tęsknota za Jezusem, ale dzisiaj nie mogę przystąpić do Komunii Świętej, bo trzeba być naprawdę czystym!
Poprosiłem Pana o przebaczenie za słowa wypowiedziane w nocy - muszę być pokorny, cichy, cierpliwy i znoszący cierpienia!
Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. Wypiłem kawę i w myślach pochwaliłem żonę za dwie kokosowe babeczki. Z tęsknotą wyłapuję każde słowo z transmitowanej mszy radiowej, którą skutecznie zagłuszają rozmowy w dyspozytorni.
Teraz jestem u staruszki. którą znam z przychodni, a badanie zacząłem od podłączenia jej radia do dwóch płaskich baterii...przypomniał się sen z poprzedniej niedzieli w którym właśnie to robiłem. Czy wszystko jest zapisane? Czy ktoś żartuje ze mnie?
Znalazłem się też u 91-latka, weterana spod Kijowa, który żyje na rozruszniku.
- Ile będę jeszcze żył...
- Musimy wypędzić ruskich!
- Nie pojadę już nigdzie, nie będę kontrolował rozrusznika i wymieniał!
- To będzie samobójstwo.
Dzisiaj mam dyżur z kolegą, który podobno studiował teologię i jest oczytany, a ja mam wielkie pragnienie spotkania człowieka duchowego.
- Zauważyłem, że pan doktór zatrzymał się na rozdrożu ziemia-Niebo, bo mimo oczytania pozostaje człowiekiem ziemskim...to bolesny punkt!
- Jaki punkt, przecież Niebo jest w górze.
- U mnie stary człowiek umarł, bo sugerował, że mam flaszkę w szufladzie.
- Kiedy umarł...pyta zdziwiony.
- Tamten człowiek umiera codziennie...i nie będzie końca tego umierania!
- Jak to umarł?
- Najgorsze jest to, że umarł, ale może obudzić się i ożyć z podwójną siłą. Tłumaczę mu, że tamten człowiek to ciało, ale w uśpieniu zmysły mogą zgubić pewnego siebie człowieka duchowego.
- To idzie pan ku uświęceniu...czy pociąga pan za sobą żonę?
- Każdy ma inną ścieżkę i nie wolno nawracać „na siłę”! Szkoda, że pan doktór rozmawia ze mną normalnym językiem i wszystko bierze dosłownie...wielka szkoda, bo bardzo pragnę spotkać podobnego do mnie!
APEL