Wstałem wcześniej, bo dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. W poszukiwaniu mocy otworzyłem modlitwę: „Wierzę w Ciebie Boże Żywy”.
- Później, ogol się, umyj się...nie teraz!
- Kto chce mnie rozproszyć? Tak, teraz!
Ktoś powie, że wówczas gadałem z duchami...do Ciebie tak samo szepczą, ale uważasz, że te myśli są twoje (tak naucza bezbożna psychiatria radziecka, która nie uznaje natchnień).
W ręku znalazł się wiersz Leopolda Staff (przed śmiercią spalił swoją korespondencję, a tak chciałbym dowiedzieć się coś o jego duszy):
Wyszedłem szukać Ciebie o świcie i w trwodze,
Nie znajdując, myślałem, żem szedł drogą kłamną;
I spotkałem Cię, kiedym odwrócił się w drodze,
Bowiem przez całe życie krok w krok szedłeś za mną.
Jak to pasowało na ten moment. Sam widzisz dlaczego demon zalecał toaletę ciała. Dobrze wiedział, co czyni, bo dzisiaj, gdy to przepisuję (24.02.2015) przez serce przepłynęła miłość i pójdę za jego duszę na drugą Mszę św. (byłem już o 6.30). „Panie mój! Jakże Twoje działa są wieczne. Nic nie zostaje z najlepszej uczty i pięknych wczasów, a tu takie zaskoczenie”.
Serce zalała tęskna miłość i zawołałem jak dziecko: „ja chcę do Boga”, a w tym stanie ducha trafiłem na dyżur w pogotowiu...do piwnicy, jednego pokoiku dla dwóch lekarzy z włączonym telerankiem! Zza drzwi rozlegały się krzyki personelu i rozmowy pacjentów...i wygoniono mnie na wyjazd!
Po powrocie zdążyłem na radiową Mszę św. i znalazłem się w kościele Św. Krzyża w W-wie...wśród swoich, w rodzinie...z Chrystusem prowadzącym nas do Boga Ojca, który jest Nieskończenie Dobry! Aż krzyknąłem w duszy: „Panie spraw, abym miłował wszystkich ludzi”!
- Zaczniesz szukać - drogi zostaną otworzone!
- Rozdanie wszystkiego i zniszczenie ciała - nic to, bez miłości!
- Twój Prawdziwy Ojciec nie zastrzega swych łask tylko dla ciebie!
- Jesteś ziemią pod zasiew...Bóg cały czas przygotowuje ciebie, uzdalnia i któregoś dnia zostaniesz powołany! To nastąpi nagle, a będziesz chroniony jako wybrany...
- Bóg czeka na ciebie i taką decydującą chwilą jest uwierzenie i przyjęcie Jezusa Chrystusa. To taka mała próba twojej wiary!
- Otwórz swoje serce, napełnij je miłością, dziel się nią z innymi, bądź sługą.
Stałem się całkowicie nieobecny, bo nadszedł czas Podniesienia, a dyspozytorka zajrzała do mojej celi i powiedziała: „panie doktorze, jest pacjent”!
- Boże Jedyny, Panie Miłosierny!
Na pocieszenie pojechałem karetką do chorej, która nad łóżkiem miała piękny obraz Matki Bożej z małym Jezusem w aureoli. Podczas powrotu wróciła tęskna miłość, a moje serce zbliżyło się do Serca Pana...oderwałem się od ziemi, a gdy byłem już wysoko i daleko przed karetką przebiegł kogut goniący kurę. Zły dodał do tego niedawno oglądany w telewizji obraz „latujących” się krów.
Rano postanowiłem, że będę cichy jak niemowa i nieobecny, ale zapomniałem się i prowadziłam puste dyskusje: o cenie pralek automatycznych, o tym, że nie można dorobić się z pracy rąk oraz o Stalinie!
Tego zbrodniarza pokazano właśnie w telewizji z fajką i uchwyconego na trybunie za rękę aż przez trzy osoby. Wielkich miał i ma wyznawców także w telewizji. Chrystusa jeszcze nie pokazali! Dlaczego boją się Pana Jezusa...jeżeli Go nie ma!
„Panie Jezu, Ty mnie dojrzałeś - Ty powiedziałeś - teraz...
Ty mnie dotknąłeś, dałeś łaskę wiary i otworzyłeś moje serce. Przysłałeś ludzi z darami: obrazkiem, książką, modlitwą i wreszcie spowiedzią.
Pokazałeś mi co oznacza miłość prawdziwa.
Dzięki Ci, Panie Jezu. Czyń ze mną, co chcesz...ja Twój! APEL
Jadąc do pracy słuchałem kolędy: „Do szopy hej pasterze”...„Śpiewajcie Aniołowie, pasterze grajcie Mu. Kłaniajcie się królowe, nie budźcie Go ze snu”.
Ta kolędna towarzyszyła mi w pracy przez cały dzień. Sam nie wierzyłem, ale było mi lekko na sercu...tak radośnie i dobrze! To Niebo na ziemi dające tak potrzebny pokój w pracy, uniżenie i pokorę. Taka cisza wewnętrzna jest wielkim darem, bo praca lekarza jest bardzo odpowiedzialna...łatwo się nadąć i być ważnym, a mylą się najwięksi. „Panie, obdarz mnie pokojem”.
Dzisiaj mam dyżur w przychodni. Na czwarty zastrzyk penicyliny zgłosił się maleńki chłopczyk, który miał w swoim krótkim życiu wiele iniekcji, bo jest skłonny do zakażeń. Początkowo był źle leczony, bo nie rozpoznano u niego celiakii i nie stosowano diety bezglutenowej (nietolerancja skrobi).
Wyszedłem z gabinetu zabiegowego i miałem łzy w oczach, a z głębi serca poprosiłem Pana o łaskę lepszego zdrowia dla tego dziecka.
Nic nie wiemy dlaczego tak różny jest los istot żyjących. Na działkach była bezdomna suka z trójką piesków. Dwa udało się oswoić, a trzeci zawsze uciekał. Wiele razy karmiłem go, ale nigdy nie dał się dotknąć. Później zginął przejechany przez samochód....tak, jakby miał na krótko zobaczyć ten świat! APEL
W nocy miałem koszmarne sny...może kiedyś będzie istniała możliwość ich rejestracji. W pracy dowiedziałem się, że zamordowano kolegę lekarza (napada rabunkowy). Bandyci weszli pod pretekstem wezwania do porażonego prądem...
Jedni koledzy byli w szoku i dzwonili do wszystkich, aby nie otwierać drzwi, a chronieni przez władzę byli zadowoleni, że należą do szczęśliwców (stanowiska, zasługi, posiadanie broni, itp.)...jednym słowem: wybrańcy losu! Po latach ziemia przyjmie ich ciała bez żadnych wyjątków!
Tłumaczę koledze na dyżurze, że fakt zakończenia jego życia jest nieważny. Ważne jest jego życie dzisiaj, jutro, bo część Boska (dusza) wróci do Boga. Nie można przejmować się zakończeniem życia ciała, bo co ziemskie wróci do ziemi!
Dobra śmierć jest wielkim darem...tu może pomóc modlitwa, bo Bóg może zmienić nasz los. Wówczas jeszcze ciążyła na mnie wiara w determinizm, który wlókł się za mną po błędnym zboczeniu w kierunku religii demonicznych (Wschodnich).
Zamordowany lekarz w mojej ocenie to był dobry człowiek i sumienny lekarz, ale nie miał iskry. Jest coś takiego. Przywieźli „trutkę” - młoda dziewczyna na złość matce zażyła prochy. Matka wpada i krzyczy, wnoszą nieprzytomną dziewczynę. Ja mówię: „wal pan na sygnałach na spotkanie z Rką", a ten bada i podaje zastrzyk nasercowy.
- Po co pan podawał lanatosid dożylnie, przecież to bezsensowne!
- Na wypadek pytania, co robiłem!
To nasza nędza, a nawet przestępcza głupota. Moja profesor, pewna swego nie zabrała notatek na kurs dla przyszłych reumatologów i nie umiała wymienić z pamięci kryteriów lru (tocznia), a jest szefem kliniki tylko czterech chorób.
Mój pacjent miał nowotwór szczęki...rozpływała się. Nie mógł normalnie przyjmować pokarmu. Po jawiły się bóle. Wypisałem mieszankę przeciwólową, której skład podano w "Wiadomościach Lekarskich". Leki wypisujemy w gramach (trucizny z wykrzyknikiem - przy przekraczaniu dawki), a tam był błąd powielony przeze mnie i przez wykonujacego mgr farmacji: dawkę podano w mg! Pacjent zmarł po zażyciu kilku kropel tej mikstury!
Kolegę powalił ciężki zawał serca, ale „uciekł śmierci”. „Panie! pomóż mu, bo chcę, aby wrócił do Ciebie...to dobry człowiek, nie jest zdolny sam z siebie zrobić komuś krzywdy!”
Wiosna w styczniu! Wałęsa spotyka się z Kiszczakiem!! APEL
Dzisiaj pracuję podenerwowany, bo muszę wyskoczyć do banku, a później pojechać po zaopatrzenie (mięso i przetwory), a w końcu wyjechać w celu załatwiania nowego odbioru telewizyjnego.
Z jednej strony chce wyzbyć się wszystkiego, a w żartach wyraża to worek z dwoma różnymi butami! Jednak żyję w tym świecie, który mnie przytłacza, bo właśnie brat chce kupić ode mnie część spadku, którego nie mam!
Przeczytałem w objawieniu osobistym, że najważniejszą rzeczą w otrzymaniu łask jest wytrwałość w modlitwie, ale o co mam się wytrwale modlić? Pojawiała się zaduma w której zawołałem: „Panie mój o nic nie proszę, a za wszystko dziękuję”. Po chwilce zrozumiałem, że otrzymałem największy dar, którym jest łaska wiary! Człowiek bez wiary jest sierotą!
Wyjaśnię to na spotykających nas nieszczęściach, a wiem coś o tym, bo zmarła nam roczna córeczka. Dla człowieka niewierzącego utrata majątku, zdrowia, kogoś bliskiego oznacza zawalenie się świata. Dla człowieka wierzącego najważniejszy jest powrót do Boga, bo wie, że śmierć to tylko rozstanie (przed nami życie wieczne).
Ludzie niewierzący w swoim osieroceniu wymagają pocieszenia i to nie przez psychologa, ale przez Matkę Najświętszą! Tylko Ona, Matka Miłosierdzia i Pocieszycielka Strapionych może ukoić ich rozdarte serca.
Ona jest Szafarką Bożych Łask i właśnie taka wytrwała modlitwa jest potrzebna tym ludziom, aby wytrwali w pewności, że pomoc nadejdzie.
Myślę, że poprzez wytrwałą modlitwę człowiek otrzymuje dowód wiary, a Bóg na to czeka. Bądź żebrakiem w modlitwie, kołacz do Serca Matki i Ojca...wielką tym przynosisz radość. Nie zniechęcaj się, przełam się, stań się ślepy i oddaj swój los Bogu. Wyrażają to słowa pieśni: „Serce Jezusa hojne dla wszystkich, którzy Cię wzywają...”.
Każdy przeżyty dzień w całym życiu człowieka musi mieć na uwadze wieczność. Gdybyś mógł wrócić z Nieba na ziemię wiedziałbyś co to znaczy! Aktem jednej woli - można zamknąć lub otworzyć piekło lub niebo. Już sama chęć np. zostania świętym, bo nikt tego nie pragnie daje łaskę, która potrzebna jest by zostać świętym.
Naszym skarbem jest wolna wola. Boga kocha nas niezależnie od tego jacy jesteśmy. Nie grzeb w sumieniu, ale poprzez Sakrament Pojednania stań sie ponownie bezgrzeszny! APEL
Chodzenie po kolędzie przez kapłanów ma wielki sens. Większość kapłanów traktuje to jako obowiązek i zrozumiale jest ich ludzkie zmęczenie.
Taka wizyta powinna wywrzeć na odwiedzanych wrażenie - to powinna być jedna, wielka modlitwa w danym domu. Kapłan musi być bardzo poważny, ważyć każde słowo, bo dla wielu jest to niekiedy przełomowa chwila w życiu.
Modlitwa „Ojcze nasz” o spokój tego domu...lista obecności, poświęcenie, kilka zdawkowych pytań. Prosiłem o interwencję u proboszcza, bo pochylił się krzyż przy trasie E-7.
Po wizycie nastała cisza, bo do domu napłynęła dobra energia. Krzyżyk, biały obrus, woda, świece...tak dobrze. Chcę teraz posiedzieć w uniesieniu, bo „tu był Pan...tu był Pan"!
Zły znał moją przyszłość, wiedział o mnie i napuścił syna, który coś mamrotał niezadowolony, a żona energicznie wszystko doprowadziła do stanu normalnego...zwinęła obrus, zgasiła i zabrała świece! Na dodatek naciskała: „może coś zjesz, zjedź coś”, bo widziała, że od rana nic nie jadłem, a ja właśnie dzisiaj ustaliłem sobie jednodniową głodówkę.
Nawet nie wiedziałem, że zejdzie się z wizytą kapłana i tak uczczę przybicie do mojego mieszkania Pana Jezusa. Diabeł odniósł sukces, bo najadłem się, napiłem wódki i gadałem do telewizora ku ogólnej radości.
Teraz, gdy to opracowuję kręcę głową z zadziwienia, bo większość ludzi żyje w całkowitej nieświadomości śmiertelnego boju o dusze! Piszę to po wizycie kapłana 16.01.2015 roku i rozmowie duchowej, bo chciałem dowiedzieć się na ile kapłan jest świadomy szkodzenia nam przez demony.
- Kto jest królem tego świata?
- Wszystko podlega Bogu, który nas stworzył!
- A czyje są ugory duchowe: od Chin poprzez Indie do Mongolii i Federacji Rosyjskiej, a także UE?
Nie wiedział, że to tereny opanowane przez Szatana i dodał, że przybył egzorcysta z Częstochowy i trzech ludzi popełniło samobójstwo...z powodu jego dziwnych nauk!
- Przecież to samo było z Panem Jezusem, tam gdzie przebywał pojawiały się masy opętanych!
- Zgoda, ale mamy wolną wolę...
- Jeżeli ksiądz pojechałby na tereny ugorów duchowych to byłby wrogiem szatana...nawet tutaj nim jest i dusze takich ja my są śledzone przez demony dzień i noc! Szkodzą nam także ukryci i jawni wrogowie Boga.
Dlaczego skojarzyłem te dwie wizyty, bo w pierwszej wszystko zepsuł szatan, a w drugiej kapłan okazał się nieświadomy działania sił ciemności... APEL