- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 599
Położyłem się o 4.00...wstałem o 7.00 i wołałem do Boga. Dzisiaj mam przyjąć dodatkowy post w intencji pokoju w b. Jugosławii. Poprosiłem Matkę Zbawiciela o wysłuchanie 1000 wołających stamtąd, bo dzisiaj jest rocznica (22.02.1931) przekazania Dzieła Miłosierdzia...w tym pokazania obrazu „Jezu ufam Tobie”.
W telewizji donoszą o zbrodniach na świecie. Oglądałem wojnę USA / Japonia oraz eksterminację Indian i bizonów. Strach sprawił, że odczułem potrzebę ochrony Boga na tym świecie. Teraz czytam o boju z kościołem, ale o. Jacek Salij nie wspomniał o szatanie!
Błyskawicznie przepłynęły obrazy:
1. „Gazeta Polska” z art. „Bezwstyd”, gdzie była informacja o agentce Zofii Reynar, która na rozkaz połączyła się z Pawłem Jasienicą (stała się jego „żoną”)...to postępowanie jest stosowane dotychczas…
2. Sanitariusz czytał fragment z Kafki: „Szacunek dla władzy jest u was czymś wrodzonym, potem przez całe życie w różny sposób ze wszystkich stron go się wdraża, a nawet wy sami pomagacie w tym jak możecie.”
Płynie informacja o "dyktacie jednej partii", a ja już wiem, że jest to koniec lewicy i Lecha Wałęsy. Płaczą teraz w mass-mediach po obalenie rządu Jana Olszewskiego („nocna zmianie” 4 czerwca 1992), a zespół „Kult” zaśpiewał premierowi Pawlakowi:
„Tak panie Waldku, Pan się nie boi
dwie trzecie sejmu za Panem stoi.
Panie Waldku, Pan się nie boi
cały naród murem za Panem stoi”...
W intencji wiernych tej władzy poświęciłem renowację „mojego” krzyża i modlitwę...w tym „Drogę Krzyżową” oraz „św. Agonię” (na kolanach). Przypomniał się Judasz żałujący na olejek, którym został namaszczony Pan Jezus w Betanii...
Wróciło też spotkanie z Janem Pawłem II w którym towarzyszył mi sanitariusz...wierny do końca władzy ludowej. W czasie, gdy umierał na nowotwór chciałem przebudzić go duchowo, ale nie drgnął!
Napłynęła informacja, że została zamordowana lekarka - inwalidka, która przyjęła dziewczynkę na wychowanie i włożyła serce w leczenie uzależnionych...razem skończyliśmy studia w Gdańsku (1968). Specjalnie pojechałem z transportem chorej, aby modlić się w karetce.
Jakby na znak - podczas wołania do Ducha Świętego - z zachmurzonego nieba przez trzy wielkie dziury spłyną strumienie światła słonecznego. Umęczony zasnąłem na sekundę i byłem „zdejmowany z krzyża” (odjęte cierpienie)...nagle stałem się rześki i mogłem uczestniczyć w Mszy św. z Eucharystią za tych braci i siostry!
W drodze do kościoła uwagę zwróciło słowo: „winowajcy", a moje serce w jednej sekundce objęło wszystkich. Sprawiła to wszechogarniająca miłość Pana Jezusa, bo ujrzałem ich wszystkich jako moich braci!
Bóg Ojciec zapowiedział przez proroka ofiarowanie Syna (Iz 42,1-7): „sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął /../ On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie /../”.
Płynie Ps 27: „Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę? Gdy mnie osaczają złoczyńcy, którzy chcą mnie pożreć, oni sami, moi wrogowie i nieprzyjaciele../../.”
Jakże piękne jest moje obecne życie. Dzisiaj jest ostatni dzień karnawału...kilka razy otwierałem barek, ale zawsze trafiałem na krzyżyk, który włożyła tam żona…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1187
Wczoraj widziałem „gwałt na kurze". Sam zdziwiłem się, że każdy kogut ma swój harem...obcy podbiega znienacka, a kura wrzeszczy! Wówczas wkracza właściciel i odpędza intruza! Kura należąca do odpowiedniego koguta współżyje z nim bez krzyku!
Niedziela, ale wypadł dyżur w pogotowiu. W sercu małżeństwa, które nie żyją w czystości, ale tylko dla seksu. Napłynęły obrazy z wczorajszego kabaretu oraz moje grzeszne życie, a na tym tle św. Rodzina. Nigdy nie uzyskasz pełni miłości poza małżeństwem!
Opracowuję ten zapis (styczeń 2012), a w TVN Style pokazują panie, które szykują się do seksownych spotkań z mężami. Ile czasu wymaga umalowanie się, a nawet balsamowanie ciała. Prowadząca trafiła do sklepu z gadżetami i miała w ręku „palikoty”, ale nie padło słowo...m i ł o ś ć.
Małżeństwa bardzo grzeszą, a często dochodzi do gwałtów z poczęciem dzieci. Zwolennicy aborcji nie wspominają o tym, a takie ciąże można przerwać! Właśnie napływa zła energia od żony, którą „nudzi”...
Pocałowałem Twarz Jezusa z Najśw. Sercem, a w kościele wzrok zatrzymała piękna figura Zbawiciela. Rekolekcjonista powiedział, że: „Pan Jezus jest tutaj, wśród nas”, a psalmista dodał, abym nie zapomniał o wszystkich dobrodziejstwach Boga, który odpuścił mi winy. To przeniknęło do mojej duszy.
Przyjąłem św. Hostię i na kolanach wołałem: „Panie Jezu! proszę w intencji małżeństw żyjących w nieczystości oraz z różnymi dewiacjami i za dusze takich. Jezu, Jezu...wybacz im, przecież ze mną było podobnie". Poprosiłem też za koleżankę oraz za jej małżeństwo.
Całkowicie zesłabłem: pogłębił się oddech ze wzdychaniem i nie mogłem otworzyć oczu. Napłynął obraz św. Hostii w Zakopanem, którą podawano umoczoną w winie...”Ciało i Krew Pana Jezusa”. Tak chciałbym tutaj zostać, ale muszę wyjść. Żegnam kościół klęknięciem i przeżegnaniem się.
Napełnienie duszy było tak wielkie, że tego nie można wypowiedzieć w naszym języku. Może kiedyś będzie jakaś technika „niebiańska”, ale na razie nie ma takiej! W sercu zapanowała cisza Boża, którą odczułem pierwszy raz. To nie jest pokój...to cisza Boża!
Nie wiem jak to opisać, ale docierające do zmysłów odgłosy świata są odległe: nie rażą brudy tego świata, koi szczekanie psów, szum ludzkich rozmów, a także zapach kawy z ciastkiem.
Mogę wysłuchać Mszy św. radiowej, bo kolega wyjechał na drugi koniec powiatu. Nadchodzą potwierdzenia intencji:
- w sekundowym śnie ujrzałem małżeństwo oddające swoje dziecko w ręce mężczyzny. Ile jest takich porzucających swoje pociechy?
- rząd Włoch zrównał rozwody cywilne z kościelnymi. JPII zaprotestował przeciwko urzędowemu wydawaniu rozwodów kościelnych we Włoszech!
- w ręku pielęgniarki zauważyłem pismo pornograficzne, a dzisiaj niedziela.
- piszę, a kolega, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówi, że jest za małżeństwami homoseksualistów, in Vitro i aborcją. Powtarza to poseł Robert Biedroń.
- właśnie opracowywałem intencję z 26.11.2011 „za małżeństwa grożące rozpadem”.
Jakże cierpią w Niebie, gdy to wszystko widzą. Zawołałem tylko: „Jezu mój! Panie wybacz!” i zacząłem odmawiać moją modlitwę, a smutek zalewał serce, ponieważ napływały małżeństwa tkwiące w różnych dewiacjach seksualnych. Po skończeniu modlitwy radość zalała serce. Właśnie wyszło słońce i stopniał śnieg, a w tv wspomniano, że do mojej rodzinnej miejscowości przyleciały już bociany!
Teraz trafiłem do znajomego małżeństwa z pięknymi obrazami: Pana Jezusa z Najśw. Sercem oraz Matki Bożej i św. Antoniego z Dzieciątkiem. Zerwano też do porodu. Karetka płynie, mijamy samochody leżące w rowach (ślizgawica), cicho gra muzyka, a ja proszę Boga, aby przyjął dzieciątko od tej rodzącej: „Panie! poprowadź go Swoją Droga”.
Pojawiło się poczucie bliskości Boga: „Ojcze mój. Dziękuję Ci za Pana Jezusa, za kościół, św. Hostię, łaskę wiary i za prowadzenie w modlitwie. Dziękuję też za rodzinę, żonę, opiekę nad nami oraz za ojczyznę i świat...dziękuję za wszystkie Twoje dobrodziejstwa”... APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1464
Kończy się dyżur, a ja wolno dochodzę do siebie czekając na zmiennika. To najgorszy czas, bo 5 minut przed zejściem możesz trafić na wyjazd do wypadku i wrócić za 1.5 godziny.
Z radia samochodowego płynie piosenka miłosna: „mamy pragnąć miłości w sercu, aby odmienić ten świat”. To jakby podziękowanie za wczorajsze modlitwy. Napłynęła wielka tęsknota za Zbawicielem. Wzrok zatrzymał krzyż, bo z radia popłynęły słowa o poniżaniu Pana Jezusa.
Duszę niespodziewanie zalał pokój Boży. Żadnym językiem nie mogę tego opisać, bo wówczas wolno mówię, a miłość rozlewa się wokół: „Jezu! mój Jezu”...szkoda, że ludzie nic nie wiedza o Niebie! Po latach poznam, że taka słodycz wzmacniająca pojawia się przed nieoczekiwanym cierpieniem.
Po wejściu do gabinetu poczułem wielkie rozdrażnienie, ale ta energia nie była od złego tylko od chorych, którzy w napięciu tak właśnie promieniują. To trudno odróżnić, bo podobnie jesteś niespokojny, nie wiesz „za co się zabrać”, pojawia się rozproszenie i zamęt w myślach, a nawet pobudzenie psychoruchowe ...można dostać bólu wieńcowego, a nawet umrzeć.
Tą formę złej energię nie można pokonać modlitwą, „żegnaniem” wodą świeconą. Podobny dylemat przeżywali uczniowie, gdy nie mogli wypędzić złego ducha z epileptyka.
Właśnie weszła pacjentka i mówi o tych „co grają na nerwach”. To chyba intencja modlitewna dnia, bo dzisiaj planuję iść na kabaret „Polskie ZOO”. Tak się stanie. Trafiłem na całą salę ludzi. Zrobiło mi się smutno, bo bilety drogie (80 tys.), a w kościele, gdzie dają wieczne dary zawsze ta sama garstka wiernych!
Podczas występu satyryków odmawiałem początek mojej modlitwy z „ukrytymi cierpieniami Pana Jezusa w ciemnicy”, a łzy chwilami zalewały oczy. W tym czasie rozradowany lud klaskał, bo szydzono i poniżano przedstawicieli władzy oraz śmiano się z kościoła i wody święconej. Pan Jezus pokazał mi radość ziemską, która nie ma nic wspólnego z radością Bożą, a wiedz, że Ojciec Prawdziwy ma także poczucie humoru. Znasz przecież żarty ojca z dzieciątkiem, które coś odkrywa.
Wszystko trwało do Mszy św. wieczornej, gdzie spotkałem świętą ciszę i kilka osób. W intencji dnia podszedłem do Komunii św. i pozostałem w kościele na modlitwie. Prawie omdlewałem podczas „św. Agonii” za dusze satyryków: „Jezu! wybacz kalającym świętość, bo nie wiedzą, co czynią. Matko nasza módl się nad nimi. Jezu! Ty pragniesz także ich zbawienia, przecież wybaczyłeś Swoim szydercom i oprawcom. Proszę, Jezu, bo to moi bracia”.
Podczas powrotu do domu łzy płynęły po twarzy, gdy odmawiałem koronkę do 5-ciu św. Ran Pana Jezusa. W tym bólu rozrywającym serce wołałem do Boga: „przez zasługę 5-ciu św. Ran Pana Jezusa miej miłosierdzie nad nimi”. Czy mogłem spodziewać się takiego przebiegu „o s t a t k ó w”, gdy świat się weselił, a lud z kabaretu poszedł do knajpy.
Wypiliśmy po lampce szampana, ale radości ziemskie są poza mną. W barku stał koniak, ale wzrok zatrzymał mały drewniany krzyżyk, który wziąłem do ręki i padłem na kolana: „Ojcze mój! Świat pragnie atrakcji. Cóż można uzyskać poza Tobą? Ojcze! Ty dałeś nam Syna, który otworzył Niebo i przyniósł zbawienie”. Trwałem tak na kolanach, zwolnił się i pogłębił oddech z zawołaniami: „Jezu...Jezu...Jezu”.
Wyjaśniło się natchnienie, aby ten zapis opracować dzisiaj (12.12.2011), bo właśnie wysłałem list do prokuratury w W-wie Jagiellońska 5. Chodzi o „Super Stację” z programami „satyrycznymi” pełnymi szyderstw z wiary katolickiej („Krzywe zwierciadło” z Kubą Wątłym oraz „Nie ma żartów” z Elizą Michalik). Oto fragmenty mojego pisma:
Pani prokurator stwierdziła, że obrażanie wiary to moje subiektywne odczucia, bo z programem satyrycznym „Wiąże się określona formuła, gdzie /../ osoby wyrażają własne spostrzeżenia i opinie /../ w tym również związane z religią, Kościołem i osobami z nimi powiązanymi”.
Moje odczucia są subiektywne, a przecież normalny człowiek potrafi odróżnić szyderstwa z Boga oraz świętości od śmiania się z przywar kapłana lub wierzącego.
Oto przykład „żartu” w „Krzywym zwierciadle”, gdzie gościem był profesor Antoni Kopff, który mówił, że z krwi pobranej od Jana Pawła II będzie robiło się kaszankę. Prowadzący Kuba Wątły ze śmiechem wlazł pod stół. Jaka to satyra? To ateizm głupkowaty.
Nie wolno żartować z prezydenta, premiera, określonych osób i np. z kogoś z rodziny Pani Prokurator, ale można żartować z Ojca Prawdziwego i wiary Objawionej.
Pani Prokurator.
Jako katolik mam obowiązek upominania pogan i bronienia wiary: „/.. upomnisz ich w moim imieniu. /../ jeżeli nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Ale jeślibyś upomniał bezbożnego, a on by nie odwrócił się od swej bezbożności i od swej bezbożnej drogi, to chociaż on umrze z powodu swojego grzechu, ty jednak ocalisz samego siebie. Ez. 3,16-21
Ja zrobiłem, co do mnie należało, a odpowiedzialność przed Bogiem spadnie na Panią Prokurator, bo ja nie mam żadnych środków do walki z czerwonym Goliatem. Kuba Wątły właśnie powtarza, że: „nie reagujesz to akceptujesz”... APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 693
5.00...nie chce się wstać. Nawet przestawiłem budzik, ale napływa, że „wyśpisz się później”. Smutek zalał serce, bo wielu cierpiących nie może odnaleźć drogi do Boga.
Zacząłem odmawiać „św. Osamotnienie”, a od ołtarza płynie rozważanie o celu naszego życia...zbawieniu naszej duszy! Pan Jezus właśnie pyta:
„Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją”. Mk 8,35-38
Przyjąłem św. Hostię w intencji chorych, aby odnaleźli tą drogę i zawołałem: „spraw Panie Jezu, aby zły stracił moc i wielu chorych przyjęło przed śmiercią kapłana”. Komunia święta wywołała w ustach wspaniały smak.
Wróciła sprawa ciężko chorych, którzy boją się kapłana, bo jego przybycie oznacza umieranie. W nocy czytałem „Kodeks Etyki Lekarskiej” i rozważałem sprawę podtrzymywania życia, przeszczepiania narządów, a zarazem stosowanie eutanazji.
Szatan z jednej strony zaleca podtrzymywanie życia za wszelką cenę, bo "żyje się raz", zabieranie narządów innym, a nawet zabijanie dla tego celu. Z drugiej strony szepce, aby stosować aborcję i eutanazję.
Dzisiaj, gdy to opracowuję (11.12.2011) w Holandii istnieją zespoły uśmiercania. Dzwonisz, przyjeżdża karetka i w pełni prawa jesteś zabijany. Na pewno jest tam lekarz...
Strona Boża: nie ma śmierci, śmierć to życie, ciało fizyczne jest świątynią duszy, trzeba żyć w bojaźni bożej. Nie wolno stosować eutanazji i aborcji, oraz in Vitro. Pięknym czynem jest dobrowolne oddanie życia za innych, w tym podarowanie narządów.
Kolega lekarz w wieku „odlotowym” stwierdza, że przerywając ciążę nie zabijamy człowieka! Powiedziałem mu: „moim wzorem jest Pan Jezus, jeżeli ma pan inny, lepszy to proszę go wskazać”!
Pacjentka opowiada o oddaniu znalezionych pieniędzy, a ojciec ziemski obdarował ją za to swoimi. Wyjaśniam jej, że to próba od Boga, bo wszystko jest Jego. Dzisiaj od niechcenia poszedłem sprawdzić kupon „Lotto”, który chciałem wyrzucić, a tam wygrana 250 zł...za znaczki do listów, które wysyłam jako defensor fidei (obrońca wiary). Wszystko jest Stwórcy...
W pokoju lekarza dyżurnego pogotowia padłem na kolana i wołałem „za cierpiących, którzy nie potrafią odnaleźć drogi do Pana Jezusa”. W chwilce ciszy napisałem też do komisji etyki lekarskiej.
Z radości po przyjęciu Komunii św. zapomniałem zapalić znicze pod „moim” krzyżem Pana Jezusa. Tak się złożyło, że dwa razy przejeżdżałem tamtędy karetką, ale wstydziłem się poprosić kierowcę o zatrzymanie, bo jest ateistą pewnym, że „po śmierci tylko poklepią łopatami”!
Skończyłem koronkę do miłosierdzia, a pacjentka dała mi pisemko kościelne, gdzie słowa JP II z dnia 21 X 1992: „choroba, która w codziennym doświadczeniu jest uważana za zagrożenie /../ staje się dla wierzących wezwaniem do >odczytania< /../ drogi do Jezusa i Boga naszego. Dalej „/../ choroba /../ jest widziana /../ jako >Boże nawiedzenie< z okazją wyzwolenia miłości wobec bliźniego”!
Dziwne, bo o tym myślałem. Jak JPII „to wykrył”, bo rozważania są całkowicie niezrozumiałe dla normalnych ludzi. Na pewno sprawia to Światło Boga, które u różnych ludzi daje takie samo widzenie problemów.
W czasie modlitw trafił się wyjazd do chorego psychicznie. Tak jakby szatan chciał powiedzieć: „kochasz chorych? cierpiących?...to zobaczymy”! Pan Tadzio coś bełkocze do siebie, przeklina, złorzeczy i nie wiem czy nie uderzy mnie stołkiem!
Syn uciekł, a żona była w zniechęceniu i rozpaczy. Usiadłem w ciszy i wołałem: „Matko Boża! Proszę Cię, aby złagodniał i dał się zabrać...proszę Matko...proszę, pomóż!”. Powiesz, że powinienem wezwać policję. Tak, ale czekalibyśmy godzinę, bo dom „daleko od szosy”.
Pacjent położył się na ziemi, zaczął płakać i złagodniał. Nałożyliśmy mu buty i poszedł z nami do karetki. Przez całą drogę odmawiałem „św. Agonię” z koronką do 5-ciu św. Ran Pana Jezusa „za chorych psychicznie i ich rodziny”. Podziękowałem Matce Bożej za dowiezienie chorego, który ponownie zaczął szaleć w izbie przyjęć szpitala psychiatrycznego.
Brak lampek pod krzyżem nie dawał mi spokoju. Zawołałem „Pod Twoja obronę” i wyrwałem się na 10 minut z dyżuru. Radość - której nie znają normalni ludzie - wróciła do serca.
Zdziwiony stwierdziłem, że znajomy przybył z cewnikiem i jest przygotowywany do zabiegu operacyjnego. Jakże marne jest nasze ciało, a tyle lat wiernie służył „władzy ludowej”. Codziennie otwierał swój garaż równo z moim i pozdrawiał mnie z daleka. Z tego powodu później umrze.
Tłumaczę mu urządzenie tego świata (zesłanie). To „obóz ziemia”, którego królem jest szatan ze swoimi religiami: komunizmem, faszyzmem i kapitalizmem (bogiem dolar). Dzisiaj, gdy to opracowuję trzeba dodać demokrację, gdzie przeważa wola większości, a to jest niezgodne z hierarchią od Boga Ojca aż do mnie i posłuszeństwem („bądź Wola Twoja”). Nikt nie chce państwa katolickiego (cywilizacji miłości), gdzie naprawdę byłby broniony słaby i chory. Nie wejdziesz na tą drogę bez Światła Bożego.
Tuż przed północą trafił się daleki wyjazd - z przejazdem koło pięknej figury Matki Bożej - nieznaną drogą, co pasuje do intencji. Kończy się dzień postu (kawa oraz 3 kawałki chleba) i spracowania...jakże smakuje jabłko. „Ojcze mój! Dziękuję”!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1029
W nocy czytałem o powołaniu nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii, a w kościele na Mszy św. napłynął obraz w którym wspólnie modlimy się, a on podaje mi Komunię św. ze złotego kielicha, która jest w białym „opakowaniu” z napisem IHS...„Jezu mój”!
Po przyjęciu Ciała Pana Jezusa napłynęła radość oraz chęć do pracy. Moją mocą jest Pan, a w praktyce jest to codzienna Eucharystia. Ja czekam na ten dar każdego dnia...
Żona zachorowała, ale gotuje mi „lane kluski” i prosi o modlitwę, bo chce być zdrowa. W różańcu Pana Jezusa poprosiłem o cierpienie zastępcze. Podczas przyjęć chorych dostałem biegunki, a żona wyzdrowiała.
Nie śmiej się, ale przyjmij czyjeś cierpienie (krzyż), a będziesz wiedział. Siostra Faustyna musiała wejść do zimnej wody, bo zgodziła się na kuszenie zastępcze "zakochanego" w seksie.
Rano było mało pacjentów...przypominał się spotkany gołąbek, który u mnie jest zwiastunem pokoju. Na ten moment z radia płynęła piosenka „z Tobą, tylko z Tobą Panie Jezu”. Pomyślałem, że Pan Jezus lubi także takie melodie i wszystko, co jest dobre dla naszej duszy.
Serce zalała tęsknota wynikająca z rozłąki ze Zbawicielem, której nie można wypowiedzieć. Zawołałem tylko: „Panie Jezu! Mój Boże! Władco mojego serca i duszy, wszystkiego co posiadam”, a z innej piosenki padły słowa: ”Boże daj cichy kąt”...przypomniał się róg za szafą, który dała mi babcia w swoim pokoju, gdy byłem w L.O.
Do gabinetu weszła pani ze zdrowym mężem (61 lat), któremu po badaniu wytłumaczyłem, że jego dolegliwości są wynikiem zużycia. Moje widzenie internisty-reumatologa potwierdzi każdy ortopeda, bo zużytej chrząstki stawowej pokrytej dodatkowo substancją szklistą i mazią nie potrafimy regenerować.
Dołóż do tego chorobę przyczepów ścięgnisto-okostnowych (reumatyzm pozastawowy), a tej ortopedzi nie znają. Ponieważ te miejsca bolą to szatan straszy, aby odwrócić naszą uwagę i zapomnieć o duszy...to bardzo prosta i skuteczna sztuczka.
Po ich wyjściu moją duszę ogarnęła ponowna tęsknota za Panem Jezusem...”Jezu mój! Panie! Mistrzu!”. Ból zalał serce, w oczach pojawiły się łzy, a wpadł pacjent...po wniosek do sanatorium! Podszedłem do szafy i ukradkiem wytarłem łzy. Świat nie zna bólu rozłąki z Panem Jezusem. W tym smutku pielęgniarka podarowała mi książeczkę o MB Pocieszenia.
Położyłem głowę na stole gabinetu lekarskiego, a później padłem na kolana i odmawiałem „św. Osamotnienie”. Wróciły obrazy wczorajszych reportaży telewizyjnych: o inwalidzie bez czterech kończyn, płaczących na cmentarzu, gdzie zniszczono 400 nagrobków...oraz cierpienie matki synka, którego badałem, osamotnienie głuchych, niewidomych, a na końcu moja rozłąka z Panem Jezusem.
Jakże koiła moja modlitwa, a „patrzył” Pan Jezus Gliniany wykonany przez chorą w Instytucie Reumatologii w W-wie. Wracałem z pracy ze łzami w oczach, prawie omdlewając, bo sercem znalazłem się w b. Jugosławii.
Napłynęło poczucie, że tak jest „z duszami wybranymi, bo muszą nieść krzyż Pana Jezusa”. Jakby na znak przechodziłem obok krzyża przy cmentarzu i figury Pana Jezusa w koronie cierniowej...„Jezu! Jezu!”
Wokół normalni ludzie...zaganiani, bo to „tłusty czwartek”. Kupiłem pączki, ale syn, który nigdy ich nie jadł...zabrał trzy i nie starczyło dla żony. Wstąpiłem do piwarni, gdzie trwały kłótnie i bluźnierstwa, a barmanka musiała tego słuchać. W modlitwie za nich zawołałem, nie widząc siebie:
„Panie! daj im choć odrobinę dobrej woli, przecież niszczą swoje ciała (opakowania dla duszy). Boże po Trzykroć Święty okaż im miłosierdzie”. Uśmiechnąłem się, bo oni nawet nie wiedzą, że jest Bóg. Dalej nie mogłem się ukoić, łzy zalewały oczy. Wyszedłem z domu, aby skończyć modlitwy i trafiłem na niebo pełne gwiazd...czerwone i piękne.
Wieczór. Prawdziwy "tłusty czwartek". Żona umęczona zasnęła, a syn przyłączył się do jedzenia mojej jajecznicy...miałem też trochę wódki...”jak dobry jest Pan”. Wypiłem piwo żony i zjadłem otwartą czekoladę, a wzrok zatrzymała jej modlitwa ze słowami: ”Panie! modlę się za pijaków, bo wielkie spustoszenie czyni w człowieku ten grzech”.
„Boże! dziękuję za ten piękny dzień, za uzdrowienie żony, za pokój, ciepło, sytość i poczucie bezpieczeństwa. Dziękuję Ci, Ojcze z głębi mojego serca”. Na zakończenie odmówiłem litanię do Najśw. Serca Pana Jezusa...
APEL
- 17.02.1993(c) ZA PRAGNĄCYCH POŚWIĘCANIA SIĘ ZA INNYCH
- 16.02.1993(w) ZA BIEDNYCH, ABY NIE ZWĄTPILI W DOBROĆ BOGA
- 15.02.1993(p) ZA PRAGNĄCYCH ZBAWIENIA LUDZKOŚCI
- 14.02.1993(n) PROŚBA DO MATKI BOŻEJ, ABY BYŁA PRZY MNIE...
- 13.02.1993(s) ZA SAMOTNYCH W SWOIM CIERPIENIU
- 12.02.1993(pt) ZA SAMOTNYCH PRAGNĄCYCH MIŁOŚCI
- 11.02.1993(c) ZA NIEWIERZĄCYCH W CUDOWNE UZDROWIENIA
- 10.02.1993(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE POJMUJĄ NASZEJ WIARY
- 09.02.1993(w) ZA OSTATNICH
- 08.02.1993(p) W INTENCJI POKOJU W MOJEJ OJCZYŹNIE