O świcie dotknąłem żony i poprosiłem Pana Jezusa,aby uchronił ją od większych kłopotów. Później zerwała się na Mszę Św. a ja - po przyśnięciu ujrzałem kolegę z pracy - zwinnie wspinającego się na ożebrowanie dachu. Faktycznie rzucił przyjmowanie chorych i wybrał ("lokalny stołek").
Od demona napłynęło złośliwe przekleństwo dotyczące posłuszeństwa Bogu Ojcu związane z moją łaską ("bądź Wola Twoja"). Odpowiedziałem, że ty,zły duchu także służysz Jednemu Panu".
- Znalazł się i to Rycerz Niepokalanej...dodał! To wynik jego nienawiści do Matki Pana Jezusa!
- Spojrzałem w lustro i stwierdziłem, że faktycznie marny ze mnie rycerz z ciałem i duszą!
Pomyślałem, że zbyt mało czasu poświęcam na modlitwy, a prowadzę życie duchowe. Jak to jest u innych, a szczególnie wspinających się po drabinie do panowania?
Na początku przyjęć chorych, robienia sobie kawy z wielką mocą napłynęło poczucie bliskości Boga Ojca, a z serca wyrwało się wołanie: "mój Stworzycielu i Wszechrzeczy". W tym momencie pragniesz samotności i ciszy, ale nie ma ucieczki przez zamieszaniem w tym życiu. Pragniesz też wykrzyczeć swoją wiarę na cały świat, głosić, ze Pan Jezus Jest! W wyobraźni znalazłem w telewizji, gdzie odpowiedziałem na pytanie...
- Co oznacza dla pana wiara, co to jest?
- To stała łączność własnego istnienia ze Stwórcą, Panem Jezusem. Jego Matką i wszystkimi, którzy byli i są!
1. W tym stanie trafiłem karetką do biednej chatki ze staruszkiem i jego pogodną córką, ograniczoną umysłowo z nieślubnym synkiem. Nawet personel był zdziwiony ich biedą. Wokół bogate domy,wybetonowane podwórka i zachodnie samochody.
Pomyślałem o objęciu opieką tej rodziny... ile radości dalibyśmy tym bliźnim na zesłaniu. Serce zalała miłosna tęsknota za Panem Jezusem, której nie da się wypowiedzieć...krzyczałem tylko: "Jezu, Jezu, Jezu"! W tej właśnie chwilce pękła szklanka z zimna kawą i zalała mi ubranie.
Popłynie moja modlitwa przebłagalna z wołaniem: "Boże,Ty wszystko jasno pokazujesz, że dałeś nam wszystko, abyśmy dzielili się". Czy można zrozumieć cierpienie Matki wszystkich ludzi i Jezusa, którzy widzą jawną niesprawiedliwość.
Jakże wszyscy czują się lepsi od tej nienormalnej z panieńskim dzieckiem! "Boże,Ojcze Wszechmogący, proszę Cię z całego serca, pomóż tym ludzi!" W smutku i ciszy serca popłynie wyznanie naszej wiary.
2. Na następnym wyjeździe trafię do innej mieszkanka wynajętego przez młode małżeństwo z dzieckiem i babcią...z trudem szukają parę groszy na leki. Państwo dokłada nadal bogatym do samochodów, a generałowie mają leki bezpłatne.
3. Znowu chatka z babcią, która wie, że jutro umrze...wciśnięto mi pieniądze, które oddałem, ale uparli się obdarować mnie: "Jezu wybacz moją nędzę! Jezu wybacz!" Dodatkowo te pieniądze dam później synkowi na gazety!
Teraz młodzieżowy zespół śpiewa dla mnie: "jutro będę duży - dzisiaj jestem mały!" Ja w tym czasie zawołałem "Jezu mój dopomóż, aby moja ręka wyciągała się do dawania"...
4. Około 17.00 trafiłem do czwartej biednej chatki! Zrozumiałem, że dzisiaj wysyła mnie do tych ludzi Matka Boża. Wszędzie trzeba jeździć z torbami cukierków.
W czasie radiowego koncertu życzeń, który słuchaliśmy w karetce przeżywałem udrękę, ponieważ wróciła wielka tęsknota za Jezusem. Przypomniała się pierwsza miłość i cierpienia związane z jej niespełnieniem. Tak jest pokazana miłość czysta.
Zacząłem krzyczeć: "Jezu mój...Jezu! jakże chciałbym ukazać Twoje Miłosierdzie na mojej osobie: w myślach, słowach i uczynkach. Jak wielkie to szczęście, gdy Ty to ja, a ja to Ty!"
Napłynęły obrazy - z Jezusem jestem w małe kawiarni w Gdańsku, na polanie z Cyganami, na weselu, a dalej na weselu w Kanie Galilejskiej!
"Jakże musiałeś cierpieć Jezu, gdy patrzyłeś na bawiących się ludzi, którzy nie znali Prawdziwego Ojca! Jezu, Jezu, Jezu"! W tym momencie chciałbym być uczniem Jezusa, chodzić z Nim w Palestynie. Pozostaje mi: tu i teraz...dzięki Ci Panie mój za to!"
Nagle otrzymałem od Matki Bożej: różaniec z Janem Pawłem II z Rzymu. Przed chwilką nie znałem tej modlitwy. Powiedziałem tylko do personelu, że Jezus wyzwolił nas z wszystkich więzów i zostawił nam Chleb Życia - Eucharystię! Dlatego potrzebny jest Kościół!
Teraz patrzę na papieża, jestem z nim sercem i potwierdzam, że modlitwa jest silniejsza od każdej broni...trzeba tylko ujrzeć to w Bożym Świetle! Bądź pozdrowiona czyta kapłan czarny jak heban, a ja płaczę!
Koledze dyżurnemu na jego wątpliwości duchowe przekazałem, że wszystko jest prawdziwe w wierze katolickiej. Demony też wiedzą o tym i dlatego podsuwają zwątpienie i zalewają nas "problemami".
APeeL
Nie mogłem spać, wstałem w środku ciemnej nocy i padłem na kolana z wołaniem do Boga Ojca o pokój w Zatoce Perskiej. Zerwał budzik, a dzisiaj jest - 22 stopnie C.
W drodze do kościoła odmawiałem modlitwę przebłagalną za dusze żyjących i zmarłych morderców kapłanów. Trzy razy napływały "dobre rozważania" mylące zawołania do Boga. Zły dopadł mnie ostatecznie w kościele...
Brak wody święconej wywołał niechęć do kościelnego, a zły podsunął, że: "to mafia z proboszczem, na pewno wie dużo o nim i dlatego nie można go zwolnić". "Panie Jezu odsuń niechęć do tego człowieka". Wszedłem do bocznego przedsionka, gdzie było dużo wody, ale przeszkodziłem babci w intymnym całowaniu stóp Pana Jezusa.
Postanowiłem Św. Hostię przyjąć w intencji kapłana, który odprawia dzisiejszą Mszę Św. Nie było ministranta i gongu wzywającego do klęknięcia...cała Komunia Św. przebiegała w ciszy. Wstrząs wywołała jego osoba trzymającego dużą Eucharystię nad głową. W takich momentach ból duchowy prawie rozrywa moje serce.
Po zjednaniu z Panem Jezusem powtarzałem tylko Jego Imię oznaczające: "Ten, Który Zbawia". Nie byłem zdolny nic innego wypowiedzieć, a przy tym tylko wzdychałem. Czy podobnie przeżywają ten Święty Akt inni?
Teraz jest tak jak zawsze marzyłem - po Mszy Św. wystawienie Najświętszego Sakramentu i Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Klęczałem z pochyloną głową z rozterką: "Jezu mój! Dlaczego kapłan tak się spieszy? Przecież każde wypowiadane w tym momencie słowo ma Świętą Moc!"
Nagle spłynęła jasność dotycząca różnych wiar...z niewolą niepotrzebnych Bogu wyrzeczeń i utrapień ("krzyżami diabła"):
- Malgasze (Madagaskar) co 3-7 lat muszą ekshumować zwłoki zmarłych, aby je odwracać, a to niesie za sobą koszty!
- judaizm i islam - wszystko oparte na zniesionym przez Pana Jezusa "prawie" i "prawdziwej prawdzie"
- reinkarnacja u buddystów oraz hinduizm, gdzie nie możesz zjeść jajka!
Spójrz na to wszystko od strony dobrego Ojca - naszego Stwórcy. Przecież Pan Jezus właśnie wyzwolił nas z wszelkiej niewoli, także religijnej: chrześcijaństwo polega na dobrowolnym otwarciu się i pójściu za Jezusem! Ponadto po przyjęciu Chleba Życia mamy moc duchową.
Kto pragnie podtrzymywać nas w fałszu? Dziwne, bo właśnie w ręku mam artykuł: "O szatanie słów kilka" ks. Zygmunta Podlejskiego ("Katolik" 03.02.1991).
"Nazywa się go duchem nieczystym", a w kościele nie usłyszysz o nim z ambony, bo jest to wstydliwe. Nawet podkreślił ku mojemu zadziwieniu, że obserwuje to od 20 lat! Omija się straszenie piekłem jak dziurę w asfalcie. Raczej wskazuje się na miłość i miłosierdzie Boże. Wg mnie jest to typowe "dobro"...właśnie od ukrywającej się Bestii, która pozostała w jasełkach.
Dzisiaj, gdy to przepisuję (14.11.2022) wprost chce się krzyczeć, bo rozkaz płynie ze Stolicy Piotrowej, gdzie Przeciwnik Boga uwił sobie gniazdko. Celem jest wywołanie niewiary w istnienie demonów, a z drugiej strony szerzenie kultu Szatana.
"Współczesny chrześcijanin nie traktuje szatana serio (...) Poważnie nigdy się o nim nie mówi, bo można się ośmieszyć". Natomiast istnieje zainteresowanie Szatanem jako potworem w makabrycznych relacjach (w tym film "Egzorcysta"). Jakże zadowolony jest Belzebub z tego niepoważnego traktowania.
Szkoda, że kapłan nie przekazał własnych doświadczeń jego działania (kuszenia), ale zalecił wierzenie...tak samo jak w Trójcę Świętą. Rozczarowałem się. Zobacz jego działanie tylko w dwóch moich zapisach (13 i 14.11.2022)
W drodze pod "mój" krzyż, aby zapalić lampki...modliłem się za moich prześladowców, ale serce miałem puste od Przeciwnika Boga. Później kręciłem się bez celu, nie mogłem nic czytać ani napisać. Tak jest w "normalnym" działaniu Księcia Ciemności.
Zapalenie lampek dało nadzieję wywołania czegoś dobrego w sercu przejeżdżającego obok krzyża człowieka...
APeeL
Nigdy nie wiemy, co może nas spotkać. Wczoraj o 22.25 oglądałem reportaż opisujący śmierć ks. Niedzielaka i Suchowolca (dali niespodziewanie i specjalnie o tej porze, aby zmylić telewidzów).
W mieszkaniu ks. Suchowolca był spalony obraz Matki Bożej i figura Pana Jezusa. Lud płakał rzewnymi łzami, gdy w odkrytej trumnie leżały zwłoki ks. Niedzielaka. W tym czasie płynęła pieśń "Ojczyzno ma". Młodzież grała i śpiewała: "Wystarczyła ci uboga sutanna". To była niespodziewana kula duchowa, która całkowicie poraziła moje serce.
Po przebudzeniu wróciły wczorajsze przeżycie duchowe...z poczuciem bolesnej łączności z Panem Jezusem i Matką Bożą. W tym momencie muszę zauważyć, że spikerka i realizatorzy po filmie w piękny sposób w ciszy przetrzymali piękną planszę.
Teraz po wyjściu żony padłem na kolana z wołaniem za morderców księży: "Jezu przyjmij w Swoim Miłosierdziu ich dusze. Przez to Mądrość Boża pokazuje ich czyn i ogrom dobra...odwrotnie do Złego. W czasie tej modlitwy napływały delikatne przeszkody...tak działa Szatan, który poprzez "dobro" pragnie oderwać nas od modlitwy za morderców, którzy żyją i mogą się nawrócić. Bój toczy się szczególnie o takie dusze...
1. Pomyślałem o książce, która opisuje klasztor trapistów...
2. Po chwili znalazłem się przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki oraz na galerii tego kościoła, gdzie jest wiele ciekawych rzeczy.
3. Natchnienie chciało wyciągnąć mnie "na miasto"...
Wróciłem do modlitwy: za morderców księży i znalazłem się przy Panu Jezusie na ulicach Jerozolimy oraz podczas Jego konania na Golgocie (wisisz na krzyżu trzymany przez 3 gwoździe)!
Teraz ból ścisnął serce, a oczy zalały łzy z pojękiwaniem: "Jezu...Jezu. Ty, Jezu Najświętszy Kapłanie zostałeś tak właśnie zamordowany! Ile Dobra Wiecznego płynie z tej Męki!"
W wielkiej jasności ujrzałem Mądrość Bożą, która z tych mordów wyzwala wiarę, modlitwę, miłość w sercach takich ludzi jak ja. Wstąpiłem do pustego kościoła, gdzie dokończyłem modlitwę. Chodząc po mieście czyniłem dobro:
1. Proszę odczytać swoje powołanie...w rozprowadzaniu książek służących modlitwie będzie pan miał przeszkody, także materialne. Tutaj trzeba zawiesić krzyż...proszę w wolnych chwilach czytać Ewangelię, nie kryminały.
2. Przy kiosku doradziłem matce maluszka, aby kupiła mu książkę "Z Jezusem w życie", a ona z radości dotknęła mojego ramienia.
3. W tym czasie znalazłem legitymację, którą odesłałem właścicielce...
4. Podarowałem wielką torbę kwiaciarzowi
5. Zreperowałem drzwi na klatce i w piwnicy.
6. Nawet w pokoju zniosłem fochy żony...dokonałem zlecone zakupy.
Demon podsunął ponowne dobro "mówiąc", że "Pan Jezus był zwykłym człowiekiem z wielkim darem wiary wtedy krzyżowali...poddał się w imieniu tego, co głosił, bo wielu było fałszywych proroków".
Trwało to 10-20 sekund, później idziesz w rozmyślania. Czy mam to zapisywać? Rano znalazłem cytat: "lepiej czynić dobro - niż pisać", ale w sercu wiem, że muszę to zapisywać. Może ktoś będzie chciał określić moją osobowość - więc opiszę sam siebie:
"Stwórca zmieszał ogień z wodą...ciało typu menadżera (zachowania A) pełne chwały własnej, pomysłów, lubiące zjeść i wypić...z duszą, która obudzona wolno wypełnia się Miłością Jezusa - zdrowieje! Wiem już w jakim kierunku muszę iść i co oznacza świętość ("masz być takim, jakim chciałby ujrzeć cię Ojciec")!
Teraz otwieram książkę: "Dziennik z klasztoru trapistów", gdzie czytam rady dotyczące modlitwy, raczej dla mojej żony, która nie ma czasu na modlitwę, a pragnie tego...
1. Ustal stały święty czas na modlitwę i uznaj to za najważniejsze zadanie (wyjdź od znajomych, gdy nadejdzie ta pora).
2. Po pewnym czasie stwierdzisz, że modlitwa jest równie ważna jak wszystko inne, a uzyskasz pokój serca i przestaniesz przejmować się różnymi problemami, których i tak nie można rozwiązać.
To dobre rady, ale dla ludzi, którzy życie duchowe uważają jako dodane do życia fizycznego (zewnętrznego). Dla mnie życie duchowe jest Życiem Prawdziwym, a cała reszta dodana. Ponadto do modlitwy serca muszę być zaproszony, bo ustna nikomu jest niepotrzebna.
APeeL
W porannej ciemności i mrozie napłynęło zaproszenie na Mszę św. ("msza"), a po moim braku reakcji do modlitwy ("modlitwa"). Wybrałem ciepłe łóżeczko, rozmyślania o niczym i spanie.
Natomiast po wstaniu serce zalała niechęć do spraw duchowych oraz modlitwy. To są straszne chwile, teraz wiem jak wielka jest nienawiść niewierzących i wrogów Jezusa. Każde ich drgnięcie w stronę wiary wywołuje wściekłe ataki Szatana...
Dzisiaj muszę jechać do rodziców, a po drodze zabiorę z serca potrzebujących podwiezienia. Dziwne, bo przepisuję to 06.11.2022 i właśnie prosiłem Boga Ojca o pocieszenie kierowcy, który zlitował się nade mną, gdy stałem w ulewnym deszczu za Krakowem.
1. Z rogu ulicy zabrałem zziębniętą kobiecinę (-12 stopni Celsjusza), spuchniętą i obolałą z powodu choroby zęba. Z natchnienia zacząłem moją modlitwę przebłagalną za kapłanów, ale płynęła z ust, a nie z serca...takie wołanie do Boga Ojca i Jezusa nikomu nie jest potrzebne. Nie ma mocy, nie dociera do Królestwa Bożego i nie daje ukojenia modlącemu się. Zarazem przypomniałem sobie prośbę, że przekazuję cześć mojej wiary córce.
2.Teraz zabrałem staruszka, który miał usuniętą krtań. Mówiłem do niego, że wielu ma doby głos i przeklina, a nawet złorzeczy Bogu i Matce Bożej. Tacy nie mają poczucia daru jakim jest normalna mowa i to, że głosem trzeba cały czas chwalić Pana!
To wszystko wyjąłem z jego serca, bo przytakiwał pojękując z kiwaniem głową. Poprosiłem, aby w myślach modlił się za "przeklętników".
Po krótkim pobycie u rodziców, wykonaniu ich zdjęć i zjedzeniu tłustej kaczki wracałem zadowolony.
3. Trafił się następny "łepek", ale już młody i obładowany tobołami, któremu powiedziałem, że ma pomoc od Matki Bożej. Ludzie uważają, że Matka Boża pomaga tylko przez cuda! A to działania w dwóch wymiarach;
- duchowym (natchnienia, myśli, wyjaśnienia, itd.)
- materialnym (poprzez innych ludzi, sploty zdarzeń, itd.).
Młody człowiek z chorą duszą wysiadł, a ja przypomniałem sobie, że matka ziemska wskazała mi miejsce, gdzie wykonuje się figury Matki Bożej. Wykonawca dodaje do gipsu specjalny składnik...dlatego są białe i piękne oraz mają wytrzymałość.
4. Z następną pasażerką rozmawialiśmy o Czyśćcu. Przekazała, że zamawia Msze Św. za przebywające tam dusze. Miała nawet symboliczny sen, gdzie pokazano, że przeogromne tłumy czekają na nasze wspomożenie...tam była tylko maleńka budka, gdzie załatwiano pojedyncze osoby!
Tutaj ciekawostka, bo Malgasze - tubylcy na Madagaskarze - w ich religii co 3-5-7 lat dokonują ekshumacji zwłok. Pięknie wówczas śpiewają i chwalą Pana swego.
Ja w tym czasie zawołałem: "Jezu mój, Ty wyzwoliłeś lud ziemski od takich kłopotów (wydatki przy tej czynności), a Tobie Jezu tak mało ludzi woła Alleluja...tak mało cieszy się z tego wyzwolenia!"
Ja jestem na początku nawrócenia i już wiem, że nie wolno mi milczeć...dla świętego spokoju, aby jako lekarz nie narażać się. Po otrzymaniu tak wielkiej łaski jest to pragnienie duszy.
Przypomną się słowa św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”, który swojemu uczniowi Tymoteuszowi, biskupowi przypomniał: „Zaklinam cię na Boga i Chrystusa Jezusa, głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością” (2 Tm 4, 1-2).
APeeL
21.00 nagłe zamieszanie - przyszli ludzie z wódką i jest gra. Wiem, że Jezus mi pomoże, bo "nie wolno mi pić!" Tak się stało - wygrałem i nagły wyjazd. Teraz badam matkę z dzieciątkiem tuż po porodzie.
Zastój pokarmu - pełna pierś kobieca w moim ręku. Krępuje mnie obecność młodego sanitariusza. Gramy w pokera, ale napływa tęsknota za Jezusem...zamykam oczy i modlę się za hazardzistów. Cała modlitwa przebłagalna...w tym czasie muszę zbierać pieniądze, rozdawać karty i nie mogę odejść od gry, bo wygrywam.
W środku nocy zostałem obudzony, przyjmuję to bez zdziwienia, ale wyjazd był dla kolegi (ponownie wzywał jego pacjent). Mądrość Boża! Próba, kręcę głowa ze zdziwienia! "Nie będziesz miał wyjazdu" - otrzymujesz wyjazd, czy wątpisz? Czy się ociągniesz zdziwiony? Po chwilce widzisz: "mówiłem ci, że nie będzie wyjazdu!"
Powie ktoś "jakieś głupstwa", ale wyobraź sobie, że takie natchnienie dotyczy poważnej decyzji! Wyobraź sobie prezydenta, który kierowałby się takimi "głupstwami". Ile dobra mógłby uczynić?
W tym momencie jasno widzę, że Jezus nic nie zabrania, ale idąc za Nim nie możesz już "normalnie" żyć! Wielu rzeczy nie możesz już robić...to jest "słodka niewola" w przeciwieństwie do "diabelskich pęt".
Teraz na ławeczce przed pocztą prowadzę szermierką słowną z lokalnym poetą. Powiedziałem mu, że: "sami nic nie znaczymy, bez czynienia Woli Boga Ojca nie może pan uczynić prawdziwego dobra, a to oznacza modlitwę za swoich wrogów! Zwykli ludzie też czynią dużo dobra, ale nie jest ono przeniknięte mocą Boża. Z wszystkiego wyzwolił nas Jezus...szczęścia na ziemi pan nie znajdzie, proszę nie kochać tego życia, bo już pan umarł!"
Rozstajemy się, pragnę powiedzieć mu coś dobrego...czekam, a napływa: "Niech Dobry Jezus będzie z panem!" Ścisnąłem jego rękę - podziękował za moje życzenie. Coś dobrego odczułem w sercu - on stał mi się nagle bardzo bliski.
- Panie doktorze, dzień dobry...wyrzuciłam już tego Lenina! Dziwne, ale jeszcze niedawno ta ciężko schorowana pacjentka (stan po operacji serca) trzymała na ścianie swojego stanowiska pracy wielki obraz Lenina.
Dzisiaj pokonałem siebie, schowałem butelkę "Poloneza"...i trafiłem na spotkanie modlitewne, gdzie były piękne wiersze-modlitwy! "Jezu mój, kto potrafi stworzyć coś takiego, co przeszywa moje serce...to Twoje działanie i Ducha Świętego".
W jednej sekundzie zrozumiałem, że ja jestem "przybranym synem Jezusa". Jezus przesyła dobroć, miłość i pocieszenie do mnie...ja mam to "wszystko przekazywać ludziom".
Dotychczas starałem się "pouczać i pokazywać ludziom błędność drogi i swoje ja" czyli niczym nieuzasadnioną wyższość! Ja mam przekazywać Dobroć, Miłość, Pocieszenie i Moc Jezusa wszystkim, którzy zetkną się ze mną! Poprzez swoją skromność, uniżenie, delikatność, milczenie...poprzez swoją "małość" muszę pokazywać Wielkość Jezusa! Jakże niezbadane są Drogi!
Trafiłem na doniesienie o spotkaniu Jana Pawła II w Częstochowie (sierpień). Z serca zawołałem do Boga Ojca, że ma tak wielkiego wysłannika. Dziwne, bo w tym doniesieniu spotkam zdanie "tym bólem, tym krzyżem", co skojarzyło się z wczorajszym "Bólem krzyża"...jako tematem schorzenia medycznego.
W tym momencie łatwo można wyobrazić sobie scenę powrotu do Jezusa. Idziesz wśród wielu zebranych...jako powracający posłaniec! Nastrój wielkiej świętości, cichy szept, który dobiega do c i e b i e; "czego dokonał, skąd przybywa, jakie są jego czyny?" Czy potrzebna tu wyobraźnia - tak przecież będzie! Dla mniejszych wystarczy pytanie po imieniu: "co przynosisz"? Nawet w tym momencie drży moje serce.
Napłynęła scena spotkania z przedstawicielem ruchu Hare-Kriszna o heroizmie życia codziennego...heroizmie męczenników". Wprost pytam go: czy w tej chwilce jest gotowy oddać swoje życie za swoją wiarę? Nie ma nic piękniejszego na świecie od oddania życia ziemskiego Jezusowi! Jezus oddał Swoje Życie za mnie, pokazał mi Drogę - zrobił to dobrowolnie!
Nie można nic zarzucić, że był przymuszony! Powtórzę: Jezus oddał za nas Swoje Życie dobrowolnie i to z miłości. Jan Paweł II został postrzelony, ale wierzę, że oddałby swoje życie za i dla Jezusa...tak samo jak ja.
APeeL