19.09.1990(ś) Jak to jest Panie Jezu...
Tuż po północy spojrzałem na Pana Jezusa Miłosiernego i zapytałem retorycznie; „ja to jest Panie Jezu?” W tym momencie przypomniało się wczorajsze czytanie przez syna dowodów na istnienie Boga (z lekcji religii);
- Synu! Czy potrzebny jest ci dowód na to, że ja jestem twoim ojcem? Widzisz mnie, gdy cię wołam - to ja!
- Wołam cię, ale mnie nie widzisz - to też ja!
- Nie widzisz mnie i nie słyszysz, ale w sercu czujesz moja osobę! Wiesz i nie potrzebujesz żadnego dowodu! Tak jest też z Bogiem Ojce; ja nie widzę i nie słyszę, ale wiem, że Jest!
Teraz zapytałem Pana Jezusa; „jak jesteś ze mną?" (3-4 rok nawrócenia). Odpowiedź nadeszła po otworzeniu „Dzienniczka” s. Faustyny; „Pisz to, co ci powiem”…
Pan Jezus powiedział do mnie, że; „Rozkoszą Moją jest łączyć się z tobą”. To były słowa do s. Faustyny, ale w tej chwilce dotyczyły mojej osoby. Można bowiem zapytać ile osób w tym czasie łączy się z Panem Jezusem?
W tym momencie zadałem sobie pytanie - czego nie lubi zły człowiek („ziemski”)? Taki nie znosi dokumentowania zła (wykorzystywali to towarzysze radzieccy promując na stanowiska różnych przestępców – zakładników). To będzie trwało aż do trzeciego pokolenia. Teraz, gdy to przepisuję (05.07.2020) trwają czerwone sztafety pokoleń, które ujawnia „Gazeta warszawska”.
Matka Rafała Trzaskowskiego była tajną agentką SB, a on jako niezależny i wciska pojednanie, wspólną Polskę. Z kim wspólną, bo przecież nie będę uczestniczył w Marszach Grzeszności „spółkujących inaczej”.
Zostanie ukarany przez Boga, bo gubi duszę własną i wielu swoich wyznawców. Nawet krzywousty Szymon Hołownia nie odcina się od tej zarazy, a na początku kampanii wyborczej biegł do Eucharystii, nie będąc katolikiem (tkwi w błędnym prawosławiu błogosławionym przez W. W. Putina).
Wówczas spojrzałem na tytuł książeczki; „Panie Imię Twoje Pokój”. Przypomniała się pacjentka, której zaleciłem, aby modliła się o pokój serca! Jak mało ludzi to pojmuje! Zawołałem tylko; „Jezu mój, Jezu lepiej jest nie istnieć niż obrażać Ciebie!” Przeczytałem pół strony zapisków s. Faustyny i świat mi zawirował; „nie wytrzyma tego moja dusza, bo jeżeli ja nie będę błagał Boga...to kto to będzie czynił?”
Uniesienie zalało duszę i dalej powtarzałem; „jeżeli nie ja to kto ma błagać, prosić i modlić się o to, co potrzebujemy? Jezu mój, Jezu!” Wokół tak mało ludzi wierzy i dziękuje ze zrozumieniem, że wszystko jest darem Boga Ojca. Każda chwilka naszego życia jest wielkim i niekończącym się szkoleniem.
Żona wróciła z kościoła nucąc piękną pieśń kościelną o słodkim jarzmie Jezusa i krzyżu diabelskim (u mnie jest to mały krzyżyk związany dzisiaj z nadużyciem alkoholu)...
Smutny jest początek dnia bez Boga! Trwało złe poczucie, rozdrażnienie, brak chęci do pracy i niesienie pomocy innym. Pomyślałem ilu ludzi tak właśnie „męczy się”. Właśnie przybył pacjent żądający 6 miesięcy zwolnienia i otrzymania renty. Ja sam wskazuję to takim, ale ten sobie obmyślił sposób na życie.
Właśnie przybyła odrzucona przez rodzinę, która nie przyjmuje tego cierpienia. Ten krzyż Jezusa zamieniła w krzyż demona...niesie go w złości, a trzeba być cichutką, malutką, pokorną i prosić Pana Jezusa o pomoc.
Nawet stwierdziłem, że chciałbym na nią przelać moje światło, bo wszystko, co Boże jest proste i bardzo trudne do zrozumienia przez normalnych ludzi. "Niech pani będzie - tylko przez jeden dzień - taką jaką pani chce być, a dozna pani pokoju i radości!"
O 15.00 przeczytałem obietnicę Pana Jezusa dla czcicieli obrazu Miłosierdzia Bożego; taki nigdy nie zginie! „Jezu mój, Jezu przecież ten obraz noszę cały czas w sercu!" Po chwilce snu zrywają na wyjazd karetką (dyżur w pogotowiu).
W czasie przejazdu czytałem o Panu Jezusie i nagle zrozumiałem, że po wezwaniu musisz wszystko porzucić, bo nie znajdziesz wokół zrozumienia...przecież samego Pana Jezusa chciano strącić ze skały w Nazarecie. Łzy zalała oczy, bo Pan nic nie miał, a jego grób był zastawiony przez głaz bez napisu.
Serce doznało ucisku, któremu towarzyszył jeden jęk; „Jezu, Jezu, Jezu”. Nie odwracałem głowy i nie ocierałem łez ze względu na personel karetki...już nic nie da mi radości, przecież Pan Jezus nigdy nie żartował!
W tym momencie ujrzałem przebieg naszego wygnania, który można podzielić na trzy części;
- czas bez wezwania (praca, obsługa ciała, świat, codzienne życie, itd.)
- czas z wezwaniem (modlitwa, nabożeństwa, łączność z Bogiem)
- sen jako przerywnik tych stanów z możliwym kontaktem ze światem nadprzyrodzonym…
Teraz w ciemności jedziemy do pacjentki z gorączką, a ja dziękuję za dar niesienia pomocy. Zacząłem wołać do Boga za świat i jej rodzinę. Teraz dziękuję Bogu za to, że skierował mnie do św. Jehowy, bo oni ujrzeli zwykłego człowieka pewnego swojej wiary, a ja od nich otrzymałem sygnał, że mam czytać Biblię!
Dopiero wyszedłem z ciemności, ale droga jest jeszcze daleka. Pan dotknął mnie i zalał Swoim Światłem. „Dzięki Ci Jezu za ten dar!”...
APeeL
Wydaje się, że w śnie byłem szkolony: jak odróżnić, co jest czarne, a co białe. To jest śmieszne, ale ilu jest ślepców duchowych, którzy nie widzę całej wspaniałości stworzenia, bo sami z siebie powstali. „Panie Jezu daj Twoje Światło tym ludziom!”
Jako zwykły śmiertelnik widzę wielu dobrych idących na zatracenie. Nie mam żadnych możliwości - oprócz modlitwy - otworzenia im oczu. Jakże musi cierpieć Pan Jezus! Wróciła Jego Bolesną Męka, która trwa dalej...
Pan Jezus wie, że współcierpię i pocieszył mnie tarantellą sycylijską. Dzisiaj popłakałam się ponownie przy przepisywaniu tego świadectwa, bo te pieśni płynęły z YouTube (Tarantella Napoleoniana lub Italiana). Tańczą mężczyźni, a ja wprost widzę Boga, który cieszy się razem z nami, gdy „jedni grają drugim”. Teraz nie dziwię, że mec. Romana Giertycha ciągnęło w tamte strony (wybudował posiadłość).
Jakże Bóg wszystko pięknie stworzył: jesteśmy jedną wielką rodziną...na tym wygnaniu, a co „kraj to obyczaj”. Sam gram na akordeonie i ta muzyka przenikała moje serce.
Dla kontrastu miałem korytarz pełen pacjentów. Naród, który leczę opluwa się, krzyczy na siebie, kłóci się i wyzywa! Po wyjściu wszystkich włożyłem twarz w dłonie i w najwyższym uniesieniu płynęła Modlitwa Pańska („Ojcze nasz”).
Pomyślałem, że więcej zrobiłbym dobrego przy nawracaniu niż jako lekarz! Powołany z nicości: „Jezu, Jezu, Jezu!”, ale z drugiej strony nie byłbym w środku tego ziemskiego znoju. Właśnie pomagałem babci odrzuconej przez młodych. Płakała i całuje mnie za recepty w obecności obrazka Matki Bożej (nad biurkiem) oraz po moich słowach, że: „założę dom dla wypędzonych przez dzieci!”
W momencie powołania dziecka (zapłodnienia) powinny strzelać szampany...tłumaczyłem innej, która mówiła, że jej córka nie chce więcej dzieci! Kończę, a tu próba drażliwości, bo napływają pacjenci: przestraszona, zatruci pokarmowe oraz mający bóle wieńcowe z poczuciem umierania!
Nigdy nie chodzę na zebrania, ale dzisiaj - jako odpowiedzialny obywatel - mam być na takim. Wszystko trwało 3 godziny, nie odzywałem się mimo wypitej „małpki”, a w tym czasie mógłbym być na wieczornej Mszy św.!
APeeL
Przed wyjściem do pracy padłem na kolana szukając w modlitwie mocy. Na ten moment włączyłem nagrane kazanie z niedzieli, gdzie padły słowa do mnie: „żyj dla innych”...nagle nadeszła radość w sercu i chęć do pracy.
W samochodzie śpiewałem własną pieśń: „Chwalcie Pana narody!” Natomiast teraz, gdy to przepisuję (12.04.2021 r.) płynie „Abba, Ojcze” (Krzysztofa Krawczyka). Nagle wszystko widzę w wymiarze Bożym!
- Niech prosi pani Matkę Prawdziwą o pomoc. Jeszcze tego pani nie uczyniła? Po co tracić pieniądze u lekarzy?
- Muszę to zrobić! Pacjentka, niewierząca opowiada, że w dzieciństwie z bratem widziała dusze zmarłej babci. Nawet w tej chwili, po latach mówi o tym z przejęciem.
- Co oznacza to dla pani dzisiaj, bo ja nie wierzę w przypadkowe zdarzenia. Czy pomaga to pani w uwierzeniu, że Tamten świat istnieje naprawdę? Znak nie był prawidłowy, musi pani przyjąć, że istnieje Jezus i Maryja. Widziała wcześniej straszącego psa...dla zmylenia.
Redaktor Wołoszański pokazuje bron wszelkiej maści dająca „pokój”, ale sprawia to strach przed śmiercią i sprawie pokładanie nadziei w sile militarnej. Strona Boża to pokój serca i brak strachu przed śmiercią!
Teraz trwa ciężki bój z kolegą- ateistą. On jest napastliwy, przerywa i ma pomocnika
- Nie chce pan żyć (znaczy nie kocham tego życia)?
- Pan kocha to życie...to pan już umarł!
Wychodzę, bo wiem, że on tego nie pojmie...moje wywody nazywa scholastycznymi (mieszanka filozofii z zasadami chrześcijaństwa)! Nie wolno z takimi dyskutować, bo pomaga im Belzebub. Uciekłem do gabinetu z zawołaniem do Pana Jezusa, aby sprawił unikanie takich dyskusji, bo tracę pokój.
Za takie osoby trzeba się modlić, bo dyskusja nic nie da (mądrość ludzka bez łaski wiary). Tak krzyczałem w myślach do Jezusa, a łzy napływały do oczu. Zdziwiłem się po otworzeniu „Dziejów Jezusa Chrystusa”, gdzie trafiłem na dział: „Pojedynek z szatanem”. W tym momencie wszystko stało się jasne. Autor udowadnia - w sposób biblijny - istnienie szatana, ale nie podaje praktycznych wskazówek!
Na ten czas Vassula mówi;
- O, Panie, proszę tylko o to, co przyniesie Ci większą chwałę, decyduj za mnie. Amen...
- Ponieważ dajesz Panu tę swobodę, wiedz, iż bardzo jest z ciebie zadowolony, nie mogłabyś (mógłbym - moja osoba) mieć lepszego przewodnika. Mądrość cię pouczy. Bądź pokorna i wszystko oddaj w Jego Ręce, gdyż tak podoba się Panu, oddaj się cała Bogu”.
Z radości pocałowałem Pana Jezusa z Całunu, a On, Nauczyciel, Droga i Prawda powiedział do mnie przez Vassulę; „każdy krok, który czynisz błogosławię!”
Książka Maksa Broda „Franz Kafka” otwiera się na zdaniach; „Wola Boga brzmi w naszych uszach nielogicznie, wydaje się bowiem przeciwstawna, w sposób groteskowy naszej człowieczej logice, więcej,wydaje się nam okrutna, wręcz niemoralna /../”.
Na dodatek Bóg mówi przez Vassulę; „Unieś duszę ku Mnie w ciszy /.../ z wiarą ofiaruj Mnie, Swemu Ojcu swoją wolę, a Ja, który znam twoje potrzeby poprowadzę cię i nakarmię /../ Moje Prawo zaprowadzi cię do Mnie, do Mego Mieszkania, które jest także twoim Domem”.
Po północy padłem na kolana i podziękowałem za ten piękny dzień...
APeeL
Tuż po północy zerwano do porodu. Podczas ubierania się w myślach „mówię” do personelu: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. W karetce pochyliłem głowę, złożyłem dłonie i zacząłem modlitwę przebłagalną: „za moich prześladowców” z przebaczaniem napływających osób...zarazem objąłem ich w moim sercu!
To trudno opisać i wytłumaczyć (później dowiem się, że jest to wszechogarniająca Miłość Boga Ojca). Wszyscy zmieścili się w moim sercu. Ta modlitwa miała wielką moc, bo napływały przeszkody: zagadywał kierowca, włączył radio z głośną muzyką, w myślach trwało rozproszenie...nawet myliło się „Ojcze nasz”.
W drodze powrotnej kupiłem czekoladę i spożywałem ją - łącznie z rodzącą - w ciemności karetki. Jak pięknie jest nocą. Nie czujesz szybkości, kolorowe światła, migacze, ludzie w wyprzedzanych samochodach. Fiacik z bagażami wracający z wczasów. Napływała łączność z tymi ludźmi...to jakby bracia, w potrzebie pomagałbym im z całej siły i serca.
Podczas powrotu ponownie odmawiam modlitwę przebłagalną...teraz w intencji moich pacjentów. Na odległość poprosiłem Pana Jezusa w intencji porażonego z wczorajszego wyjazdu...nawet w jego kierunku wykonałem uzdrawiający ruch ręką z prośbą: „Panie Jezu pozwól mu usiąść...spraw to!”
Teraz zrywają z głębokiego snu: rodzi się niechciane dzieciątko (spirala). Podczas ponownej modlitwy czekam na słowa z radia: „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, ale zmieniono sygnał, bo radio nie będzie chwaliło Jezusa!
Okaże się, że dzisiejsze czytanie mszalne będzie o przebaczaniu „77 razy”. Nocna modlitwa nie była więc przypadkowa, ale Pan Jezus nie jest zadowolony z moich działań obecnie (2021 r.), bo żarliwie walczę z tymi, którzy napadli na mnie w Izbie Lekarskiej. Muszę wrócić do modlitwy za nich, bo „nie wiedzą, co czynią”.
Teraz w ulewie jedziemy do kościoła z zatrzymaniem się przed apteką. Wracam z lekami zmoczony, a w samochodzie żona kłóci się córką! Ze złości wysiadły, a ja mam pokusę wrócić do domu i napić się wódki. Zobacz jak szatan tańczy wokół mnie. Wiedział, że po latach te świadectwa popłyną w świat przez Internet.
Krzyknąłem do nich, że jest to pokusa demona i to przed spotkaniem z Panem Jezusem! Przed nami najwyższe dobro – Msza Św. z Eucharystią! Córka w deszczu wróciła do domu, a żona przerwała ciąg Komunii Św. w jej intencji! „Jezu! Daj mi pokój, czy mogę iść do Komunii św.?” Smutek zalewał serce.
Widzę dary, które otrzymuje moja rodzina: dom, samochód, Kościół św. i wszystko potrzebne do życia. Kapłan wrócił z Litwy oraz Białorusi i ze smutkiem opowiadał o tamtych stronach, gdzie jest głód, brak kościołów, powodzie i gusła!
„Tyle jest serc wciąż czekających na Ewangelię”...ta pieśń ścisnęła serce, a łzy leciały z oczu. Wiedziałem, że Chleb Mocnych jest dzisiaj dla mnie! „Nie godzien” powtarzałem prosząc Pana Jezusa, aby ludzie nie przychodzili do mnie z darami, bo pragnę pracować bezinteresownie.
„Ociemniałym podaj rękę” ujrzałem niewidomego i ślepca duchowego zaćmionego przez szatana, złoszczącego się, nienawistnego, pragnącego zemsty. Atak złego udał się...córka nie była w kościele, a żona przerwała postanowienie przyjmowania Komunii Św. za córkę w miesiącu wrześniu! Teraz dodatkowo leży zła, nie robi obiadu, a w końcu rozbolała ją głowa.
Wszystko poznasz po owocach, a szatan wiedział, że nasza córka będzie jego zdobyczą. Po latach zostanie całkowicie omamiona...nawet powie, że „nie wierzy w Pana Jezusa”. Żona jeszcze nie przyjmuje – jak większość chrześcijan – istnienia strony Bożej i demonicznej. Nie wie jak działa szatan.
Po latach ujrzy to wszystko. Zważ na próbę: Stwórca oddali się od ciebie („opuści cię”), a dodatkowo zezwoli na kuszenie, że „nie ma Boga”! „Panie mój przeprowadź żonę przez Morze Czerwone...daj mi jej zwątpienie”!
APeeL
Obudziłem się z natchnieniem: „otworzysz usta: już zgrzeszyłeś”! To była wielka prawda, bo mam wadę: gadatliwość. Dzisiaj, gdy to przepisuję (12.04.2021 r.) mam już zasadę: „otwierasz usta, mów o Jezusie”.
To zalecenie Zbawiciela, aby napierać w porę i nie w porę. Nie interesuje mnie już babskie ”młócenie słowy”. Nie wolno być też gadatliwym na modlitwie, bo Bóg pragnie modlitwy serca. Łaska mowy jest wielkim darem Boga i rozumie to każdy niemowa, a szczególnie głuchoniemy.
Kiedyś poprosiłem Boga o zabranie mi mowy („nie wiecie, o co prosicie”). Na łuku podniebiennym zrobiła mi się brodawka (HPV)...to objaw ataku wirusa. Tracisz mowę, gdy pojawi się na strunie głosowej!
Tak byłoby fajnie; mamy wadę i zamiast z nią walczyć prosimy Boga o jej zabranie! Otworzyłem usta, bo powiedziałem do żony, że uciekła ode mnie, a ona wyszła do kościoła i po chleb. Sam zobacz, bo usta po otwarciu powinny chwalić Boga Ojca, Jezusa i Marię. Upadłem na kolana: „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario” „Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, mój Zbawicielu, który cierpiałeś za mnie Mękę i pragniesz mojego bawienia, pomóż, prowadź, zawsze ze mną bądź, mój Jezu!”
Napływa porada z Biblii: cierpisz - módl się, weselisz się - śpiewaj Panu, chorujesz - wzywaj kapłana i proś innych o modlitwę. Pan – ci ulży, grzechy zostaną wybaczone „Jezu mój! Jezu”. Padło też zalecenie, że za nawrócenie grzesznika i zbawienie jego duszy sprawi spłynięcie na mnie jakiejś łaski. Teraz zrozumiałem, że mówić o Jezusie to nawracać...
Żona wróciła z kościoła i opowiedziała sen w którym śnił się jej Pan Jezus…żywy na różnych obrazach kościelnych. Obrazy były niezwykłej piękności, cały kościół to wielka szmira wobec tej wizji sennej. Mówiła to z wielkim przejęciem dodając, że: „Faustyna to tak, ale ja? Nie wiedziała, że Faustynie przedstawiał się Pan Jezus w tej właśnie formule.
- Jesteś teraz napełniona Duchem Świętym, bo wróciła od Komunii Św.
Już wzywa ziemia, dzwonią z pomocy doraźnej, ruszamy do pacjenta w dalekiej wiosce, a ja podczas jazdy karetką czytam „Dzieje Jezusa Chrystusa”. Ta książka „nie leży mi, ale w tej chwili czytam strony skierowane do mnie. To dziwne, bo w tym także jestem prowadzony. Młody mężczyzna ma ostre zapalenie opon mózgowych (dzisiaj rzadka przypadłość)...
Teraz stoję na wielkim wiejskim podwórku i podziwiam piękno wszystkiego. Oto wielki i groźny pies, ale okazuje się, że jest ślepy i głuchy: nawet nie ma siły szczekać. Przy nim wesoły kundelek do wszystkich merda ogonkiem.
W oddali czysta i wielka maciora w kilka minut zrobiła się czarna od błota i swoim wielkim ryjem przestraszyła innego śpiącego pieska, który zerwał się zaspany i biegł do nas ze wzwodem (to priapizm - moja przypadłość)…
- Dajmy mu do oglądania „Toples” (półpornograficzne pismo, które leżało w karetce)…
- Pickuś...zareagował!
- Nie, ona to Mikuś!...wyjaśnił gospodarz.
Dziadek wskazuje na drugą chałupkę i mówi, że ona tam mieszka (z pewnym żalem), a dodałem, że Pan Jezus nawet takiej nie miał! Spojrzał, wewnątrz uśmiechnął się i nic nie odpowiedział.
Teraz już innych chory: ciężko porażony leży bez ruchu, sprawny psychicznie i patrząc badawczo w moje oczy zapytał: „czy wyzdrowieję?” Odpowiedziałem: „pan wie, że to schorzenie jest ciężkie, zagrażało pana życiu, ale otrzymał pan dar powolnego cierpienia w którym my też uczestniczymy..,proszę to przekazywać za tych, co szukają w świecie. Pomoże panu Jezus, trzeba tylko prosić, aby pan mógł tylko usiąść!
Dla odmiany światowa, bogata, piękna kobieta i „wielka tragedia”: ból kolana z przeciążenia na maszynie do szycia (z zachłanności). Mówię jej, że praca, aby zwiedzać świat jest bez sensu, bo po śmierci oblecimy go w trzy sekundy. Pani mówi, że to nieprawda...czyli zmartwychwstanie Pana Jezusa to też nieprawda!
Znowu w ręku „Dzieje Jezusa Chrystusa” z maleństwem na ręku Józefa. Jakże w tej chwilce to Dzieciątko jest bliskie mojemu sercu! Rano opowiadałem żonie o przekazywanej mi radości przez babcię malutkiego wnuczka: jak łapie smoczek, nóżkę i jak się śmieje. Ona mówiła, a ja widziałem małego Jezusa.
Na ten czas badam dzieciątko: przykładam słuchawkę i widzę jak wielka szansa jest przed każdym narodzonym na świat. Nagle w wielkiej jasności ujrzałem dar Boga: poczęcie i narodziny człowieka. Z nicości powstaje dzieciątko, przychodzi na świat i przed nim jest wielka szansa: Wieczność! Zwierzę przechodzi z nicości do nicości. Człowiek z nicości – może przejść do wieczności (Nieba). Pan Jezus przybył z Nieba i tam powrócił!
APeeL