Na rowerze pędziłem z dużej góry w gliniastych koleinach. To sen symboliczny, ale tak jest w naszym życiu, bo wielu pędzi, a nie pamięta o czekających nas przeszkodach!
Myśli wróciły do wczorajszego wieczora i byłem pod wrażeniem przeżyć duchowych. Na początku pracy w przychodni, a dzisiaj jest Pierwszy Piątek całkowicie zapomniałem, że postanowiłem działać w pokoju, a wyraźnie narastało rozdrażnienie.
W pewnym momencie poprosiłem: „Panie Jezu odsuń te kuszenia”, bo moje myśli uciekały do oprawców mordujących żołnierzy AK, a w tym czasie z radia płynął program o metodach śledztwa i mordach.
Myśl uporczywie wracała do szatańskiej organizacji, która - jak się teraz okazuje - chciała zabić J.P.II! W tym czasie narastała niechęć do moich współpracowników, a zły wpychał do mojego serca zatwardziałość! W porannej słabości nie mogłem sobie z tym poradzić.
Po przejściu kuszenia wszystko staje się odległe. Pan ma czas i każdy do Niego przyjdzie! Zwolniłem tempo, przestałem mówić, wróciła pogoda ducha i radość z humorem.
- Czy pani pali papierosy?...pytam 80-letnią staruszkę i śmiejemy się.
- Trzeba chować prosiaczka...pokrzyw brakuje? To może kozę, przecież w każdej chałupie są stare miotły!
Trafiłem na wizytę do nędznej chatki z bardzo starą babulinką, która jest całkowicie niezdolna do samodzielnej egzystencji...trzeba ją karmić, ale odpowiadała na pytania, a po moich słowach, że jest teraz malutką dziewczynką...jej usta drgnęły w uśmiechu. Tam było tak dobrze, bo na ścianie wisiał wielki obraz Pana Jezusa z modlitwą o ochronę tego domu.
Zły początek dyżuru w pogotowiu, bo w ręku miałem już pięć wezwań. Nigdy nie wolno narzekać, bo nic nie wiadomo. Właśnie trafiłem do sióstr zakonnych. Wyraźnie czułem dobrą energię w ich pomieszczeniach i tam też chciałbym posiedzieć w otoczeniu wizerunków świętych...z Panem Jezusem patrzącym z dużego kilimu.
- Tutaj jest dużo aniołów ...powiedziałem.
- Dziękujemy, będziemy się za pana modlić!
W wielkiej tęsknocie wróciłem do pogotowia, położyłem się na łóżku i krzyczałem powtarzając: „Panie Jezu, ja chcę do Ciebie...Jezu nie opuść mnie”. W tym smutku głęboko zasnąłem, ale zerwano mnie do mojej pacjentki, która leżała sina i już nie żyła! Moja pomoc polegała na podwiązaniu jej szczęki!
Chwila snu i zrywają...do dziadka z bólem brzucha w odległej wiosce, a ja po przebudzeniu zawsze mam specyficzny "humor":
- Musimy zabrać tabletki ożywiające...orzeźwiające, a może otrzeźwiające.
- Dla łatwiejszego trafienia specjalnie podpalili dla nas stodołę.
- To koło sołtysa...a, to ten, co doręcza ludziom pisma i donosi do władzy.
- Za nami jedzie MO - zapytamy ich przez radio, ale nie wiadomo czy znają się na żartach...
Starzy ludzi, stara chata, stary zapach, brud i bałagan, kupa łóżek z pierzynami...szybko podaję zastrzyk i na jego efekt czekam na dworze!
Po powrocie próbowałem czytać o modlitwie, ale kolega zawyrokował, że „trzeba iść spać”, bo 40 lat po wojnie dyżurujemy w piwnicznej norze! Ja nagle ujrzałem obdarowanie przez Boga Ojca i uświadomiłem sobie jak pustym byłoby moje życie bez Niego!
APEL
W śnie jesteśmy bezbronni, a Bestia ma wówczas wielkie możliwości...właśnie napłynęły koszmarne obrazy ludzkich twarzy. Demon osiąga swój cel, bo po przebudzeniu zamiast myśleć o Panu Jezusie musimy dojść do siebie! Ciekawe jak straszy swoich pachołków? Na pewno „wpuszcza” im wrogów, aby wywołać podziały lub wojnę.
Trwa zawierucha, z nieba sypie śnieg z deszczem. Żona leży ledwie żywa z ciężką migreną, objęła mnie w tym bólu i tak nam dobrze na tym zesłaniu. Poprosiłem Pana Jezusa, aby jej pomógł...
W przychodni trafiłem na wielki nawał ludzi z podarunkami, a ja niczego nie chcę! Od starowinki przyjąłem tylko grzybki konserwowane i kilka jajek, aby nie poczuła się urażona. Nie chcę szynki w puszce, kiełbasy, różnych kaw i pieniędzy.
Dzisiaj, gdy to edytuję (18.01.2017) wszystkie sklepy są zawalone żywnością, ale wówczas to były rarytasy. Powstaje problem pokusy...jeżeli w małej sprawie nie będziemy mogli się oprzeć to jak postąpimy w dużej? Z tego wynika, że musimy być doskonali w małych rzeczach. Ta łatwość z rezygnacji z „darów” to także działanie Ducha Świętego, bo sami z siebie jesteśmy zbyt słabi.
- Przyjmuję tylko od biednych wdów!...tłumaczę bogaczowi.
- Proszę przyjąć tą kawę.
- Kawa, koniak, kawior..i takie dziewczynki!
- Nie chce pan pieniędzy to zrobię panu kafelki w łazience!
- Sąsiad mnie zaleje i będę się denerwował!
Po gabinecie chodziła pacjentka w mocno skrzypiących butach, co wywołało moją radość.
- Robione na zamówienie?...śmiejemy się, a przecież jeszcze niedawno to był szyk, kasa i elegancja, bo różne "mody" przechodzimy.
Pacjenta, który leżał na R-ce (zawał) zapytałem, czy zetknął się tam z myślami o innym świecie...czy jest inny świat? To człowiek ziemski z wielkim złotym łańcuchem na szyi zakończonym krzyżem! Mówię mu o cierpieniu w którym człowiek powinien rosnąć i szukać Boga.
Teraz jest u mnie kobieta w czerni, która wróciła z Mszy Św. w intencji córki. Zapytałem czy zjawiła się we śnie przed lub po nabożeństwie i czy czegoś nie przekazuje?
- Tak...przyśniła się zadowolona i mówiła, że było dużo znajomych (fakt).
W błysku ujrzałem kapłana, który odprawia Mszę Św. dla żyjących oraz dla nieznanej liczy dusz. My jesteśmy odkryci dla świata niewidzialnego, który przenika także kapłana, wszystko wie o nim i znana jest jego świętość lub fałsz!
Z serca wyrwał się krzyk: „Jezu! Jezu!! gdybym zdawał sobie sprawę z tego przez sekundę to zapragnąłbym największej na świecie czystości...podczas tego Świętego Misterium”.
Syn już rozmawia ze mną, a ja wykorzystuję ten moment i pytam: „co wiesz o tym i tamtym świecie? Co jest najważniejsze w naszym życiu? Jakie są przeciwieństwa pychy i gniewu, prawowitości i nienawiści?" Odpowiada, ale widzę jego podenerwowanie...po ostatniej ucieczce z domu!
Dopiero o 22.30 zrozumiałem dlaczego w nocy i rano atakował mnie demon. Właśnie wysłuchałem adaptacji radiowej "Pod słońcem szatana” Bernanosa. Tam było pokazane moje widzenia światów z próbami na ludzi (pokusami) dopuszczanymi przez Stwórcę...
APEL
Środa Popielcowa
6.00...w ciszy czytałem Litanię kochających Jezusa (K. Iłłakiewiczówny), a podczas golenia rozmyślałem o śmierci z utopienia, która jest częsta po alkoholu i nagłym wskoczeniu do zimnej wody (zatrzymanie krążenia)...tak zginął silny mąż mojej pacjentki.
Po zalaniu płuc wodą dochodzi do niedotlenienia i to jest ważne przy ratowaniu, bo trzeba podawać tlen, a nie uczyniono tego z młodą dziewczyną, która zmarła, ponieważ kolega opóźnił wyjazd (miał sprawę).
Położyłem się obok żony i odmawiałem "Ojcze nasz” oraz „Zdrowaś Mario” z dodaną z serca prośbą: „Panie spraw, aby w tym domu przebywali aniołowie". Dzisiaj, gdy to przepisuję śmieję się prawie na głos, ponieważ całe nasze mieszkanie jest pełne różnych aniołków!
Po wyjściu do pracy napłynęła radość z rozpoczynającego się postu...radość z towarzyszenia Panu Jezusowi w głodówce. Nigdy nie miałem takiego uczucia! Z pragnienia mojego serca zacząłem układać swoją modlitwę: „Panie Jezu bądź ze mną, prowadź, pomagaj, pocieszaj”...taki początek.
Teraz pacjentce po rozpoznaniu i leczeniu raka radzę złożyć całą ufność w Panu, a w smutku natychmiast uciekać w modlitwę lub wezwanie "Jezu pomóż, pociesz...".
Falami napływała wzmacniająca słodycz i radość z pomagania, a właściwie służenia chorym. Na ten moment przybył wdzięczny pacjent z butelką wódki!! Prawie krzyczałem na niego, że miał fatalny pomysł, bo dzisiaj jest pierwszy dzień postu...”proszę to zabrać, nie, nie, nie”!
- Ja wierzę, ale nie chodzę do kościoła...tłumaczy się!
- To niemożliwe, człowiek wierzący musi chodzić do kościoła, bo ciągnie go jak knajpa pijaka...!
W przerwach między przyjęciami pacjentów układałem własną litanię kochających Pana Jezusa.
„Panie Jezu, bądź ze mną pomóż, prowadź, pociesz.
Jezu najdroższy wskaż na Matkę Twoją, ześlij Ducha Świętego i pojednaj z Bogiem Ojcem.
Jezu, Twa Prawda niezmienna
Jezu, Twoja Prostota zrozumiała
Jezu, Nauczycielu codzienny
Jezu, zawsze Jednaki
Jezu, nigdy nie zawiedziesz
Jezu, nigdy nie opuścisz
Jezu, w Tobie ufność moja
Jezu, Ty kochasz mocniej niż własna matka!
Jezu, Ty będziesz przy moim skonaniu
Panie Jezu, Ty stale jesteś przy niewierzących i strasznych grzesznikach!
Panie Jezu, Ty czekasz na odwróconych
Jezu, Ty cierpiałeś i zostałeś zamęczony przez swoich i przebaczyłeś im. Bądź mi miłościw Jezu Chryste”.
APEL
Syn uciekł z domu, a w nocy odczułem, że jest mu zimno, bo była wielka wichura, która wyrządziła różne szkody. Wiem, że bardzo cierpi, ale nic nie mogę uczynić. Tak jest też z buntującymi się przeciw Ojcu Prawdziwemu. To diabelski krzyż...
"Cóż może mi się stać, gdy jestem z Panem?...nawet śmierć nie jest straszna, bo to tylko wyzwolenie ze zgniłej gliny! Wszyscy jesteśmy takimi gliniarzami. Zaczynam pracę i na pocieszenie płynie piosenka „Białe róże”, a w sercu znalazłem się z Panem Jezusem w W-wie...napłynęło wspomnienie dające moc duchową.
Dzisiaj mam wielką jasność dotyczącą istnienia dwóch światów: naszego życia pełnego zła oraz królestwa, które jest nad nami. Ta jasność sprawia wielkie cierpienie, bo nagle widzisz ludzkość, która powinna pomagać sobie i walczyć z przeciwnościami natury.
To jednak jest marzenie, bo miłość przebija się z trudem, a nasza piękna wiara jest nieznana wśród ludzi. Oni tylko chodzą do kościoła, ale boją się śmierci, chorób i niedostatków w starości! Boją się tego co ma dopiero nadejść, a nie przeżyli jeszcze tego dnia!
- Proszę nie patrzeć na kapłanów tylko na Jezusa! Trzeba całą ufność pokładać w Bogu, bo nawet największym wysiłkiem nie możesz dołożyć jednej chwilki do swojego życia...tak mówię do zagubionej pacjentki, katoliczki!
Żona jest smutna z powodu ucieczki i braku syna w domu. Ma do mnie pretensje, że nie zajmowałem się jego wychowaniem.
- Nie wierzę w żadne teorie o wychowywaniu dzieci, zły atakuje najsłabszych w moim otoczeniu. Ty jesteś smutna, a ja wierzę w Opatrzność Bożą i mój kłopot oddałem Jezusowi...całkowitą ufność pokładam w Bogu. Nie czuję abym miał go szukać, a późnej go bić.
Wiem, że mam działać zgodnie z Wolą Boga, a to oznacza postępowanie z miłością! Z Jego Światłem mam dobroć w sercu, łagodność, a nie chęć do sięgania po przemoc! Syn żyje i daje mocne sygnały, a ja potrafię to odebrać (mam ból w nadbrzuszu).
Czekamy. Spokojnie piję koniak, co podwójnie denerwuje żonę. Syn wraca, robię mu kolację i nie krzyczę. Proszę, aby wykąpał się, bo jego łachy śmierdzą. W tym momencie w pełni pojąłem przypowieść o synu marnotrawnym...to radość z powrotu „buntownika” do domu ojca.
Córka nie rozumie mojego zachowania, chodzi zła po mieszkaniu i coś mruczy...
APEL
Normalny dzień pracy, ale około 9°° następuje napływ myśli od nieprzyjaciela ..."jacy wstrętni są ludzie"..."obrzydliwe ich ciała"..."jak kaszle"..."grubas". Na pewno nie są to moje myśli. Odczuwam pewien "napór" i chęć wywołania złości lub rozdrażnienia. Po tym napłynął obraz "jasności" w której ujrzałem człowieka po śmierci - coś jak z "życia po życiu"...
Nie znam przyczyny tego ataku. Kilku chorych w podzięce - za moją bezinteresowność - życzyło mi długich lat życia i takiego leczenia.
Dyżur. Już mnie wezwano do odległej wioski, ale po drodze musiałem wstąpić do domu, bo zostałem zawiadomiony, że syn przygotował się do ucieczki z domu! Coś narozrabiał w szkole, nie chce rezygnować z karate i krzyczał na mnie, że "jestem wielkim ojcem duchowy"...
- Rodzice zastępują ci Boga na ziemi, na się nikogo nie można trzymać przy sobie. Z tego zła, które czynisz w tej chwili diabeł skacze z radości...i ucieka od ciebie ze wstydu, że to robisz! Tak ze wstydu! Nieprzyjaciel wie co robi uderzając w najsłabszego w moim otoczeniu...nie posiadającego żadnego światła.
Po zbadaniu staruszki zajrzałem do stajni, gdzie było kilku mężczyzn. Po słomie chodziła wielka świnia...zamroczona (po uderzeniu), zakrwawiona i bardzo stękająca. Nie wiadomo było co z nią robić. Mężczyzna w złości uderzył ją z całej siły jeszcze dwa razy w łeb. Pada i zdychała w drgawkach.
Wracając do bazy ponownie wstąpiłem do domu - syn uciekł! Wielki wiatr, wichura, deszcz i zimno. Nawet cieszyłem się z tego utrudnienia, które może go zatrzymać. Nie wiem co robić, nadszedł smutek, ale wiem, że muszę tą sprawę oddać w ręce Jezusa. „Panie Jezu proszę Cię ześlij na niego i jemu podobnych światło!”
Wróciłem do pracy, a tam nalany dla mnie koniak. Nie, nie - to dodatkowe kuszenie i próba utopienia smutku w alkoholu! Wiem, że to dzisiaj nie dla mnie. Próbowałem czytać piękną „Litanię kochających Jezusa”, ale nie szło.
Z serca pełnego smutku wyrwało się wołanie: "Jezu mój! Jezu! Całe morze miłości na mnie wylałeś! Jak mam ją oddać? Jak? Twoja troska...Twój ból i Twój smutek moim jest! Panie Jezu, Zbawicielu, Ty wciąż czekasz na mnie!”
Z radia popłynęła szybka melodia bluesowa, a ja wołałem w jej rytmie:
Smutek w sercu, czarny śpiewa - czy Jezusa zna?
Harmonijka płacze, struny serca drżą!
Czy to dla mnie śpiewasz czarny bracie?
Czy Ty znasz Jezusa? Jeżeli nie, to do kogo łkasz?...
Zbuntowany syn wrócił szybko, bo nie jest łatwo ujrzeć swoje obdarowanie...trzeba je utracić, a często jest to wynik naszego buntu.
APEL