Podczas wyjazdu karetką o 6.30 przepływał budzący się dzień oraz piękno tego świata. Nic się nie odzywam, bo w tym czasie modlę się do Jezusa za czekających na zmiłowanie.
Proszę o miłosierdzie dla pięciu nieznanych mi Murzynów, pocieszenie i przyznanie niespodziewanej pomocy dla bardzo biednych rodzin w Indiach oraz o odsunięcie smutku opuszczonych w Nowym Jorku.
Przecież tak też było ze mną, bo pacjentki zamawiały Msze św. w różnych sanktuariach. Dowiem się o tym po śmierci, a teraz odrabiam to z serca za nieznane mi dusze i osoby..
Przed blokiem ćwiczą na skakance 3 małe dziewczynki: żabka (podskakujesz na dwóch nogach), krzyżak (na skrzyżowanych), nóżka (jedna na zmianę). Wśród nich jest moja niedoszła ofiara.
Jej matka była w ciąży...radziła się - mnie jako lekarza - co ma uczynić, bo mąż wpadł w alkoholizm. Wówczas zaleciłem przerwanie tej ciąży. Ta dziewczynka została przeze mnie zamordowana. Wybacz mi Panie! Dzisiaj, gdy edytuję tan zapis (04.08.2018) jest piękna dziewczyna z pięknym samochodem...
APeeL
Tuż po przebudzeniu kilka razy powtarzałem: „ja jestem wyznawcą Pana Jezusa i Jego Matki, Maryi”. Ciało jeszcze drzemie, a duch już czuwa. W tej fazie Gandhi otrzymywał wizje i polecenia dotyczące swojego posłannictwa w Indiach. Wówczas interesowałem się tą błędną duchowością.
Myślę, że w tym stanie, gdy nie pracuje jeszcze normalnie nasz umysł mogą docierać do nas kontakty ze światem nadprzyrodzonym. Ja dopiero jestem przebudzony i zapisuję te doznania.
Moje myśli powędrowały do metod stosowanych przez Gandhiego. Nie należy iść jego drogą, bo wierzył w siłę woli, diet, itd. To błędna droga, bo trzeba iść drogą wiary. Prawdopodobnie zachorował na salmonellozę (miał do 20-30 wypróżnień) i odmawiał wszelkiego leczenia...aż stracił przytomność i stanął na progu śmierci.
Koledze na dyżurze powiedziałem, że jeszcze 3 tygodnie nie wiedziałem o istnieniu Ducha Świętego...teraz już wiem, że jest i w Niego wierzę! Wskazałem też, że jeżeli poprosi o pomoc Ducha Świętego - w celu uzyskania cnoty - na pewno ją otrzyma, ale musi uwierzyć!
- W zabobony wierzysz?
- Gandhi na to odpowiadał, że jeżeli wiara jest zabobonem to wolę pozostać przy zabobonie...
Nazwa zabobon pochodzi od ‘bobonienia’ czyli mruczenia wróżbitów w czasie ich obrzędów. Jest to zarazem wiara w nadprzyrodzoną moc spowodowania nieszczęścia lub ustrzeżenia się przed nim.
Pacjentka mówiła, że ma sny „do przodu”. Pilnowała się bardzo, ponieważ miała być okradziona w sklepie. Nawet czekała na to, co się stanie i specjalnie nosiła trzy portmonetki! Jednak w sklepie na ladzie zostawiła pełną. Po powrocie dowiedziała się, że nikt nic nie widział! Natomiast matka położnej opowiadała, że córka przyjęła martwy poród z dzieckiem ssącym paluszek.
Wróćmy do Osoby Ducha Św. i Jego Zesłania w 50 dni po Zmartwychwstaniu Pana Jezusa (Pięćdziesiątnica)...są to Zielone Świątki. Od tej nazwy na początku XX wieku powstał Kościół Zielonoświątkowców.
Nawrócenie jest niezależne od Chrztu w Duchu Św. (może odbywać się przez nałożenie rąk przez starszych lub bez nałożenia rąk). To jest coś jak bierzmowanie...danie wzmocnienia dla wierzącego. Zielonoświątkowcy wierzą, że efektem tego Chrztu jest mówienie językami...pewien dowód wiary. Nie wydaje mi się to słuszne...wg nich ja jestem niewierzącym!
Przypomniał się wczorajszy pobyt na działce. Żona dłubała w ziemi, a ja w tym czasie stałem za drzwiami budki i jakaś siła wewnętrzna zmusiła mnie do wzniesienia rąk ku górze z wołaniem: „Przyjdź! Przyjdź Duchu Święty.” Trwałem w tej postawie i było mi bardzo dobrze.
Na dyżurze w pogotowiu o 22.00 nadeszła cisza z uniesieniem duchowym oraz pragnieniem bycia sam na Sam z Bogiem Ojcem oraz z Panem Jezusem.
W tym właśnie czasie przywiozłem pacjentkę do oddziału wewnętrznego, który jest na piętrze budynku. Personel kręcił się, a ja usiadłem na leżance lekarskiej, zamknąłem oczy, a w myślach "wołałem" jak dzisiejsi raperzy: „świat się kręci, chora stęka w niemocy, mruczy personel, wszystko jest pokryte bielą, słychać kroki, a ekg zapisuje życie...
W tym czasie Ty, Jezu stoisz pośród nas...słuchasz, patrzysz i czekasz na nasze zawołanie. Myśl mała serce Ci ściska i w pół słowa...już Jesteś! Cóż dopiero, gdy słyszysz Twe Święte Imię.”
- Co panu, panie doktorze? Czy pan się źle czuje?
- Nie, nie wszystko w porządku, jest dobrze!”…
APeeL
Tuż po północy czytałem o sensie życia doczesnego. Nie wolno podawać ideału takiego życia, bo neguje to istnienie Boga i odsuwa od wiary.
Wg mnie:
- jest wielki i nieznany cel mojego życia
- każda jego chwila jest bezcenna (duchowo)
- "carpe diem" korzystaj z każdego dnia...duchowego, a nie materialnego („zwierzęcego”)
- na wszystko patrz z punktu widzenia życia wiecznego!
Przed zejściem z dyżuru w pogotowiu zapytałem kolegę lekarza, kiedy w swoim życiu znajdzie chwilkę dla Pana Jezusa.
Dla Jezusa nie ma pan czasu?
Ano, nie mam.
Do widzenia...powiedział.
Szczęść Boże...rzuciłem na pożegnanie.
Co powoduje w ludziach takie „zacięcie się”, nieustępliwość, niechęć i wreszcie nienawiść? Wiem jedno...to działanie nie jest od Boga! W takim wypadku rozmowa najbardziej duchowa jest pustą gadaniną, bo dobra jest srebrem, a milczenie czystym złotem!
I nagły błysk „jedź do kościoła w Goszczynie”. Tak uczyniłem, a - jakby w podziękowaniu - przywitała mnie tam wielka figura Pana Jezusa z otwartymi ramionami i widocznym Sercem oraz wizerunek Jezusa Miłosiernego.
Znalazłem też miejsce na medytację...zagłębienie tuż przy Ołtarzu Św. Tam były piękne witraże, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z Jezuskiem oraz wielki obraz Chrztu Jezusa w Jordanie. „Panie Jezu dziękuję Ci!”
Na szczycie uniesienia duchowego zostałem napadnięty przez demona...
- Patrz jaka ładna jest ta dziewczyna przed tobą, młoda, och...gdyby mieć taką żonę: czarną, taką fajną, delikatną...och! jakie ma loki, a jaki pasek!
- Panie Jezu proszę Cię...dlaczego to tutaj, dlaczego tak? Proszę Cię Jezu, przyjdź i pomóż. Ustało na chwilę, ale Szatan jest niezmordowany, bo podsuwa…
- Same stare baby modlą się tutaj, Później idą do domu i się...stąd, te pokrzywione kolana.
Dzisiaj, gdy to przepisuję (2018 r.) przypomina się Kuba Wojewódzki (Kubuś Parchatek), który w swoim programie (TVN) powiedział, że „w kościele na początku są starsze panie, a na końcu...też starsze”.
- Panie Jezu jeszcze raz proszę...przyjdź i pomóż. Ustało na chwilę, ale atak trwał dalej, bo napłynął obraz obcowania z żoną!
- Panie mój, czy zły musi działać właśnie tutaj...w kościele? Sięgam po modlitwę Jezusową i nieustannie powtarzam: "Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną"...i tak przez kilka minut. Czuję jak opada napięcie, a Zły odchodzi!
Zamknąłem oczy i rozpocząłem odmawianie własnej litanii do Pana Jezusa;
"Jezu dobry
Jezu Przyjacielu samotnych
Jezu cichy
Jezu, Ojcze sierot
Jezu miłosierny
Jezu, Bracie jedynaków
Jezu pokorny
Jezu pokoju, wolności, miłości, sprawiedliwości i prawdy!”
Myślę, że wielu ludzi tuż po wyjściu z kościoła zapomina o Jezusie i prowadzi „normalne" ziemskie życie (tak też jest ze mną), To wielki błąd, ale rodzi się pytanie: w jaki sposób „chodzący do kościoła” ma to czynić?
U mnie jest to komunia wewnętrzna, pewien rodzaj smutku i tęsknoty za Zbawicielem...napływający do serca. Nie mogę tego wytłumaczyć komuś, kto tego nie przeżywa. Tak rozpoczynała się u mnie mistyka...nadprzyrodzony kontakt z Bogiem!
ApeeL
„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” (J 15,16)…
Podczas przygotowywania się do dyżuru w myślach rozmawiałem z kolegą dyżurnym, który jest niewierzący, a któremu radziłem n a w r ó c e n i e. Później rozmawialiśmy, a ja próbowałem wytłumaczyć mu na czym polega wybranie (na wybraniu dyrektora): pan nie widział o tym, że właśnie panu zaproponują to stanowisko, nie wystarczyłoby zgłosić się, trzeba być wybranym.
Podobnie jest z wiarą. Przed wybraniem jest wezwanie, a przeżycia takich ludzi są podobne, bo Prawda Boża jest jedna. Po dotknięciu przez Boga nie będziesz już poprzednim człowiekiem. Jeżeli poznasz, że Pan Jezus Jest to spotka Cię to samo, co ja przeszedłem. Teraz, w chwili spokoju wróciłem do czytania Pisma i podziękowałem Panu Jezusowi za ten wielki dar...dar czytania Słowa Bożego!
Każdy człowiek musi rozpoczynać nowe życie (nawrócenie) od ujrzenia swoich przywar, ułomności i złych nawyków. Pokonanie tego daje lawinowy napływ dobra, ale sam z siebie nie dasz rady...na nic tu techniki ćwiczenia ciała. Ja zostałem uwolniony od alkoholizmu: mam odjęty nałóg, bo alkoholik jest alkoholikiem do końca tego zesłania. Dla mnie już nie istnieje od 15 lat...bez żadnej walki, może stać otwarty!
W tej drodze niektórzy otrzymują dar ujrzenia swojego życia: dobro/zło, ten świat i tamten świat, przyjemności/wyrzeczenia, itd. Tylko Pan Jezus może nas poprowadzić ku zbawieniu, a wcześniej dać moc do wyzwolenia się z pęt ciała. Ma to wielkie znaczenie przy nawróceniu się...czyli uśmierceniu „starego człowieka”.
Jest to uwolnienie się (wyzwolenie) od samego siebie i zwrócenie się ku Jezusowi. Tylko On może ciebie wybawić od przywiązania do zła i od prawdziwej śmierci! Po nawróceniu śmierć oznacza powrót do prawdziwego życia...w ramiona czekającego na nas Boga Ojca!
To wszystko nie ma żadnego znaczenia dla ludzi niewierzących, którzy uważają, że nie ma mocy zła (to mity i urojenia), nie uznają też grzechu ("nikogo nie zabili") i są pewnie tego, że wszystko zależy od nich, a życie kończy się śmiercią ciała (nie uznają posiadania duszy).
Teraz nadeszła pewność, że mam prowadzić życie proste! Zawsze marzyłem o pracy bezinteresownej i pełnej poświęcenia, bo mając tylko czyste pieniądze łatwiej zrozumiesz biednych, zaczniesz oszczędzać (kupować to, co niezbędne) i staniesz się mniej ważny.
Wezwanie i powołanie jest działaniem Ducha Świętego, a asceza i pragnienie świętości życia to prawdziwa droga do doskonałości. Sama doskonała asceza jest drogą błędną. Taką wybrał Gandhi, który umiłował prawdę, ślubował czystość tj. nieobcowanie z własną żoną: sam uważał to za dziwaczność, ale nie chciał mieć dzieci, ponieważ pragnął oddać się pracy społecznej!
Stosował kontrolę samego siebie, własnych myśli (najwyższy wysiłek), popęd zmniejszył poprzez odżywianie, pracował aż do umęczenia i dopiero wówczas szedł spać do oddzielnego łóżka. Pościł i wierzył, że Bóg przyjdzie mu z pomocą.
Nie chciał przyjąć chrześcijaństwa, nie rozumiał naszej wiary i nie miał odpowiedniego nauczyciela. Jego wielki wysiłek osobisty dał wzór, ale mało mogłoby przyjąć jego drogę, bo moc otrzymujemy od Ducha Świętego. Sami nie podołamy wszechmocnym pokusom od Szatana. Przepisuję to już jako w i e d z ą c y (20.03.2018)! Wówczas w karetce zapisałem słowa o Opatrzności Bożej, które są aktualne:
<<Przygarniasz wszystko ciepłą dłonią
przytulisz sercem rozedrganym
nad małym żuczkiem się pochylasz
tu rzucisz radość, a tam cierpienie.
Zboże urośnie, siano zapachnie, schowa się w trawie królik mały.
Niektóry zaśnie z Twojej Woli
śmierć wyprostuje wszystkie sprawy:
ciepły obiad zostanie i majątek niezliczony...
Celem naszej wędrówki jest Królestwo Boże, które jest już w nas samych…
Ten, co się spieszy, nagle spotka Ciebie!
Skróć tylko drogę Boże mój kochany!>>
APeeL
Dyżur w pogotowiu...już 6.00. Z radia płynie smutna piosenka, a w moich oczach zakręciły się łzy, bo z powodu tęsknoty za Panem Jezusem serce zawołało: „choć daleko Jesteś...nie rozdzielą nas!”
W wyobraźni rozmawiałem z żoną:
Oddalamy się.
Tak, bo ja zbliżam się do Pana Jezusa. W smutku nie myślę o was, tylko o Nim, ale przez was. Przez was, przez ciebie płynie ten smutek do Niego. Trudno to wytłumaczyć...
Rozumiem...
Pojawił się pacjent z którym kiedyś piliśmy alkohol i zapytał zaczepnie: „czy pan ma jakiegoś przyjaciela?” Odebrałem to wówczas, że „pan nie ma żadnego przyjaciela”, a to była prawda, bo nie trzymałem z komunistami, którzy zalali to miasto. Dzisiaj odpowiedziałbym: „mam tylko jednego przyjaciela, Pana Jezusa i wystarczy mi za wszystkich na świecie.”
Podczas wychodzenia z gabinetu kilka kobiet współczuło mi, a ja wskazałem, że sama praca nie służy zbawieniu tylko umęczeniu. Wielu dodatkowo grzeszy...przeklinaniem takiego losu. Demon włożył mi w usta słowa: „przecież Chrystus w ogóle nie pracował".
W sercu zawołałem: „Panie Jezu! Tobie naprawdę nie można nic zarzucić! Panie Jezu wybacz te słowa, słowa umęczonego przez pracę...nie moje słowa i nie wiem czyje”. Przecież Zbawiciel miał ciężkie życie i w swojej działalności publicznej (3 lata) wszystko czynił bezinteresownie, a "nie miał gdzie Głowy położyć". Musisz zdobyć książkę "Oczami Jezusa", a dowiesz się wszystkiego...
Dzień Matki. W domu dużo kwiatów...z działki, ale żona jest rozgoryczona, bo nie została uhonorowana przez dzieci, tak jak sobie wymarzyła. Przy okazji jest niezadowolona ze mnie, bo mam dużo dyżurów, a nic nam nie brakuje. Próbowałem ją pocieszyć, ale skutek był odwrotny...
Przeczytałem modlitwę za rozpaczających i zasmuconych (w mojej modyfikacji): "Panie, pomóż tym, którzy rozpaczają. Wlej w ich smutne serca promień nadziei i miłości. Niech odczują, że jesteś cały czas z nimi. Daj im odczuć Twoje ciepło i Twoją życzliwość w ich zmartwieniu. Usuń z ich serc smutek i rozpacz. Ukaż im sens każdej chwilki naszego życia.”
Wyjaśniłem żonie, że nie znajdzie pełnego pocieszenia - takiego na jakie oczekuje - we mnie oraz w dzieciach, a także w innych stworzeniach. Pełny pokój, nadzieję, miłość i pocieszenie może dać tylko zjednanie z Panem Jezusem...
APeeL