W śnie szedłem z małą dziewczynką i coś szukałem. Tak później się stało, bo nie mając większego powodu grzebałem w starych pismach i znalazłem tam wiersz do zmarłej córeczki Marty (miała roczek). Wiersz pisałem w wielkim bólu. Teraz wiem, że to ona przyśniła się tej nocy...
Marto!
Co robisz teraz w niebieskim świecie?
może się śmiejesz - lepiej ci tam?
może dziadkowi podałaś rączkę - poznałaś go?
może chcesz mówić...nie, nic teraz nie mów.
Zostaw to wszystko na Przyszły Czas! Czy poznasz nas?
Blisko masz teraz
do łąki zielonej
do pięknych kwiatów i do słoneczka
do drzew ogromnych gnących się wpół.
Kiedy powrócisz tego nie wiemy, ale to będzie piękny dzień.
Na pewno przyjdziesz z kwiatami w ręce, w małych bucikach i sukience...
Przyjdziesz i powiesz...znowu tu jestem! Kocham was.
Modlitwa
Brzozo biała daj jej schronienie
zapłacz choć raz!
Ptaku samotny zaśpiewaj głośno
powiedz gdzie jest!
Wietrze zaszeleść w drzewa listowiu
wydaj jej głos!
Promyku słoneczny zaświeć zza chmury
pokaż jej twarz!
Matko Ziemio otwórz swe łono
oddaj ją nam!
Gwiazdo Zaranna zmień się w ogarek
jej czystej duszy!
W „Rycerzu Niepokalanej” przeczytałem artykuł „Życie przed życiem" o monologu dziecka w macicy z matką...mówi do matki od momentu powstania aż do chwili śmierci (przerwanie ciąży). APEL
Jechałem samochodem i zauważyłem pięć kobiet, które intensywnie pracowały przy oczyszczaniu brzegu ulicy. Zarabiają parę groszy i nie skarżą się na zimny wiatr. Czy ich przełożony zapewnił im gorącą strawę?
Poprosiłem Boga, aby pobłogosławił ich pracę, a moje serce znalazło się przy Chrystusie na krzyżu ze Świętą Twarzą zalaną krwią. Wcześniej z tego powodu nic nie widział...dobrze, że podeszła Weronika z chustą.
Pan umierał, ale Jego Najświętsze Serce przepojone miłością miłosierną zawołało: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią". Przebaczył oprawcom i dzisiaj krzyczy tak samo...
Nie uciekaj przed Nim, usłysz Jego wołanie, nie bój się i nie lękaj Jego Sądu...idź do Niego z wielką miłością i ufnością, dobrą wolą i pragnieniem Jego przebaczenia! Idź! On wymaże wszystko, wykreśli z ksiąg i z twojego sumienia...!
Pan przyjdzie i zamieszka w twoim sercu, a do tego wystarczy twój akt dobrej woli, upokorzenia i miłości. W twojej duszy powstanie Przybytek Miłości...nawet jeśli była to jaskinia zbójców! To już nie będzie twoja dusza, bo nastąpi przebóstwienie! Wierz mi, bo znam to z własnego doświadczenia.
Dalej był tekst, który dotyczył mojego charyzmatu, ale nie wiem jak powstał. Daję jego skrót, bo wyraża stan mojego serca dzisiaj (17.01.2015).
Jeżeli taki człowiek upadnie...nawet tysiąc razy (na różnych poziomach) to po zwróceniu się do Boga zawsze zostanie przygarnięty! Zapamiętaj, że jesteś tylko marnym stworzonkiem pełnym słabości, ale otrzymałeś wolną wolę. To jest twoja wielka własność: możesz kochać Zbawiciela lub nie.
Oddaj to, co ci podarowano, a wówczas Pan weźmie na swoje barki wszystkie twoje sprawy...staną się jakby Pańskimi. Twoja ufność i wiara w Niego dokona cudów większych niż oczekujesz! Zostaniesz wówczas wybranym do wielkich rzeczy! Będziesz kamieniem węgielnym gmachu świętości!
Pierwszym człowiekiem na ziemi, który uznał Jezusa Chrystusa Bogiem Miłosierdzia był sam łotr rozpięty na krzyżu. On pierwszy uwierzył. Cóż miał dobry łotr...żadnych cnót, żadnych dobrych uczynków, całe jego życie było jedną obrazą Boga, nie miał nic.
Doznał jednak wielkiej łaski, bo uwierzył w możliwość uzyskania przebaczenia. Każdy zbrodniarz i łotr stojący nad przepaścią piekła niech tak uczyni! „Panie, pomnij na mnie". Każdy człowiek uzyska przebaczenie, zmazanie grzechów i łaskę nieocenioną.
Wyobraź sobie radość jaka ogarnęła Jezusa Chrystusa w chwili pasowanie się ze śmiercią. Nawet Aniołowie w Niebie nie mogą przynieść takiej chwały (Anioł wielbi, gdyż wie Komu służy)? Dlatego otrzymał odpowiedź: „Zaprawdę dziś będziesz ze Mną w Raju".
Nie roztrząsaj swoich grzechów, nie oglądaj się, bo wystarczy żal łotrowy i jego ufność...to wprost rzucenie się orlim lotem w Serce Boga! APEL
Każdemu zdarza się smutek oraz niejasna pustka duchowa. Wówczas nie wie co począć i pociesza się alkoholem. Właśnie zły przypomniał mi o tym, a wystarczyła tylko wpuszczona myśl o "jednym kieliszeczku".
Jednak powiedziałem: „Nie!” i zacząłem czytać listy dziękczynne prostych ludzi do „Rycerza Niepokalanej”, a łzy zakręciły się w oczach „Och! Boże, Boże”!
Pamiętam jak było przed łaską wiary i jak jest dzisiaj. To może być przydatne dla ludzi poszukujących, bo jeszcze nie wiedziałem, że zalewająca nas tęsknota jest wynikiem rozłąki duszy z Bogiem.
Taki stan może wywołać: jakieś cierpienie, niepowodzenie, poniżenie, wspomnienie, smutna melodia, a nawet paląca się świeca. U ludzi wywołuje to smutek, a u starszych żal, że życie zbliża się do końca. Inaczej jest z mającymi łaskę wiary, bo wówczas ta tęsknota kieruje nas ku Bogu z myślą o spotkaniu w wieczności.
Kolega w pracy powiedział na ten moment zaczepnie:
- Tak się tylko mówi, ale papież na pewno boi się śmierci!
- Papież boi się śmierci czyli spotkania z Bogiem Ojcem?
Na końcu tego zapisu były słowa wiersza...nie wiem czyjego, gdzie były słowa: „Nic nie może zabić duszy! (...) Wielu rady twoje zna...puste mędrca słowa: nie zrozumie ryby ptak”. Zdziwiłem się, bo właśnie dałem komentarz na blogu Jerzego Urbana przy jego wpisie "Tradycyjne Święta" z dnia 24 grudnia 2014, gdzie żartuje z naszej wiary.
Panie Jurku!
<< Nie wiem dlaczego z satyryka stał się Pan nieudolnym komikiem...
Moja diagnoza lekarska i duchowa jest następująca: Pan jest bardzo zmęczony sobą, ale nie z powodu słabnącego ciała fizycznego, które jest tylko opakowaniem dla duszy.
To Pana dusza jest zmęczona ciałem fizycznym trwającym w grzeszności oraz demonicznym duchem przewrotności. Jest tak zmęczona, że w końcu zgaśnie, a nie chce Pan wiecznych blasków. Duszy nie można zabić, a po śmierci ma trzy możliwości: piekło, czyściec i niebo.
Każdy z nas ma wolną wolę, a Bóg pokazuje to na dwóch skazańcach: dobrym i złym łotrze. >>
Na ten moment Pan Jezu Miłosierny mówi: „Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie”. Pocałowałem Zbawiciela wskazującego Swoje promieniujące Serce. Tak Bóg połączył te chwilki oddzielone ćwierćwieczem! APEL
Jeszcze wczoraj rano nie wiedziałem, że właśnie w dniu dzisiejszym otrzymam chwilę ciszy. Pan dał mi czas odpoczynku. Nad ranem zły kusił swoimi dobrami, bo ujrzałem obraz szybko przesuwających się cyfr z napisem wysokości sumy i głosem: „mogę ci to zapewnić"!
W śnie odpowiedziałem: „idź precz szatanie! odejdź, precz!” Obudziłem się z całkowitą świadomością spotkania z demonem. Zawsze jestem atakowany przed przygotowaniem się do spotkania z Jezusem Chrystusem (planowałem przepisywać zapiski).
Przeczytałem wzmiankę o arcybiskupie Emanuelu Milingo z Lusaki (stolica Zambii), który jest uzdrowicielem egzorcystą urzędującym we Włoszech. Monsignore Milingo mówił zawsze: „postanowiliśmy się tym zająć”. Na pytanie kto to jest „my” odpowiedział, że: „To Pan i ja. Nie jestem nigdy sam”. Do wszystkich, którzy piszą do niego błagalne listy odpowiada:
- „Niech Pan spłynie na was i uzdrowi wszelkie zło".
- Czy boi się diabła?...zapytał wysłannik tyg. „Quick”.
- "Nie, choć czasem denerwuje mnie i kradnie czas przeznaczony na sen. Wtedy odprawiam egzorcyzmy i idzie precz".
Teraz, gdy to opracowuję (16.01.2015) zdziwiłem się, a „dreszcz prawdy” przepłynął przez moje ciało, bo w moich zapiskach od dawna używam określenia „My”...szczególnie po samoistnym pęknięciu Eucharystii, bo wówczas czeka mnie jakieś cierpienie, a Pan wówczas jest zawsze ze mną! APEL
Zaspałem i w pośpiechu trafiłem na dyżur, gdzie czekał na mnie wyjazd do duszności u staruszka. Po drodze czytam „Modlitwę o pokój" Kazimiery Iłłakowiczówny; „Boże, napełnij mnie ciszą i nic mi więcej nie trzeba”, a ten rok zaczynamy „w imię Ojca".
Dojechaliśmy do wiejskiej chaty, gdzie na podwórku był piękny i pełen dostojeństwa kogut...jak jakiś władca! Zauważyłem go i powiedziałem o tym głośno, a podczas zabierania pacjenta usłyszałem szum gdakania, a gospodyni zapytała czy chcę go żywego, czy ma go zabić?
- W imię Boga Ojca niech go pani natychmiast puści! Niech żyje do swojej naturalnej śmierci - zawsze będzie przypominał to moje przybycie! Sanitariusz mruczał niezadowolony, bo w pogotowiu często gotowano koguty.
Po czasie wezwano mnie do innego dziadka, który od kilku lat przebywał w łóżku. Dzisiaj jest wiatr, a w takich dniach dochodzi do kurczu mięśni gładkich...także naczyń mózgowych, które zmienione miażdżycowo tracą elastyczność. Dochodzi wówczas do udarów niedokrwiennych, a taki właśnie wystąpił u tego pacjenta.
Chory z trudem mówił i zesłabła mu lewa ręka. Z mojej praktyki groźna jest zmiana pogody z niżu na wyż z wiatrem. W takich dniach pojawiają się także zawały serca, napady migreny, zawroty głowy oraz wszelkiej maści kolki. Wówczas sam się źle czuję, a to zwiększa moją czujność (w bezbólowych zawałach serca).
Wyszedłem z glinianej chatki przed którą na wielkim łańcuchu biegał maleńki piesek. Odczytał moją myśl, uniósł przednie łapki i tak poprosił o uwolnienie, a później biegał jak szalony z wielką radością.
Po przekazaniu chorego ponownie trafiłem do zasłużonego 80-latka, który od trzech tygodni przebywa w łóżku...nakryty pierzyną czarną jak ziemia, której nie pozwala ruszyć (5x była karetka).
Na stole, w środku wielkiego bałaganu zauważyłem piękny wizerunek Chrystusa w koronie Cierniowej. W tej scenerii ten obraz był bardzo przejmujący. Wnuczkowi z wielkim trudem udało się zerwać pierzynę i wielkie było zawstydzenie chorego, który od trzech tygodni załatwiał potrzeby fizjologiczne pod siebie.
Wnuczek przeprosił i wezwał nas ponownie po umyciu swojego dziadka. Wczułem się w sytuację chorego, który wstydził się tego, ale nie wiedział jak ma postąpić. Uradowałem się po otrzymaniu wiadomości, że został przyjęty do oddziału wewnętrznego, gdzie zawiozła go karetka transportowa.
Pan zmiłował się nad Swoim synem! Opanowała mnie wielka tęsknota za Jezusem Chrystusem. Stałem się nieobecny w szumie pracy, chciałbym ulecieć daleko...”Boże! napełnij mnie ciszą”.
Dyspozytorka zamknęła się u siebie, telefon zamilkł i przez 2 godziny trwała wielka cisza. W myśli zapytałem Pana Jezusa dlaczego spływają na mnie takie dobra: wiara, codzienne przeżycia duchowe, a teraz łaska w postaci ciszy! Czym sobie zasłużyłem?
Myśl uciekła do miłości, którą wywołuje smutek rozstania i tęsknotę, a czasami rozpacz. Dzisiaj, gdy to opracowuję mogę powiedzieć, że pierwsza jest miłość do Boga, później miłość matki do dziecka i tak dochodzimy do pieska. Bardzo często ludzie to odwracają i zapominają o Bogu.
W tym stanie nagle odkryłem jak piękne jest nasze żegnanie się: „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”... APEL