Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

18.06.1990(p) Zmęczeni życiem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 czerwiec 1990
Odsłon: 600

    Na dyżurze w pogotowiu ratunkowym...zbudzony zawołałem: „Dzięki Ci Jezu”. Po chwilce wysłano nas do wypadku. Pędzimy karetką w środku nocy, a ja odmawiam: „Ojcze nasz” za ofiary tego wypadku. Okazało się, że już była karetka, bo to nie nasz teren (ktoś źle określił miejsce)...

   Wsunąłem się pod kołdrę, złożyłem ręce (dyżurujemy w dwójkę w piwnicznej norze), a z serca popłynęło wołanie:

„Mateńko! Matuchno! Najświętsza. Maryjo Panno spraw, aby:

- więcej ludzi uwierzyło

- pociesz teraz umierających

- i zaprowadź ich do Twojego Syna.

- Ty, która nas znasz daj światło i siłę każdemu z osobna.

- Pociesz porzucone dzieci i bądź przy każdym umierającym!” 

     Nie mogłem tego zapisać, bo były to błyski przeszywające serce! W przychodni jakoś poszło, a teraz jestem na wizycie u babci, która dała mi wcześniej jednego pomidora (wyhodowanego w oknie). Teraz z wdzięczności zrywam dla niej różne dary działkowe...

   Wracamy, "Fiacik" wolno toczy się z górki, a serce znalazło się przy św. Janie: „czy słuszne jest to, co pisze?...czy chcąc trafić do Jezusa trzeba iść Jego drogą na Golgotę?”

   Ja myślę, że chodzi o przyjęcie własnych cierpień, ofiarowanie ich z poszukiwaniem i odnalezieniem Boga Ojca (poprzez ujrzenie cudu stworzenia wszystkiego). Mamy żyć w łączności ze Zbawicielem. W praktyce oznacza to codzienną Mszę św. z szukaniem Woli Boga Ojca. To tak mało, a zarazem wszystko.

    Ja wokół widzę ludzi zmęczonych życiem. Prawie pękają im głowy od kłopotów, a "kto idzie za Panem" otrzymuje pomoc, ale czyni to tylko garstka. Większość o nic nie prosi i za nic nie dziękuje. Z obowiązku idą na niedzielną Mszę św. i wołają do Boga w nieszczęściach. Można poznać ich postępowanie na naszych dzieciach, które robią co chcę, a w zranieniu w paluszek krzyczą: „mamo!”.

                                                                                                                             ApeeL

 

17.06.1990(n) Dobry i Słodki jest Pan…

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 czerwiec 1990
Odsłon: 581

    Dzisiaj jest dzień święty, a w sercu króluje niechęć do spotkania z Panem Jezusem! Jednak w drodze do garażu (mam dyżur w pogotowiu ratunkowym) pomyślałem, że: „Pan układa mi każdy dzień życia, a przez to nigdy się nie nudzę”.

     Na dyżurze w słońcu i przy śpiewie ptaszków (sam na ławce) słuchałem Mszy św. radiowej. Podziękowałem Panu Jezusowi, a dodatkowo trafiłem na mojego ulubionego kapłana Wiesława Kądzielę, który właśnie mówił: „Dzięki Jezu, dzięki Jezu, Dobry i Słodki jest Pan”...

    Mam świadomość, że dzisiaj Pan Jezus zapuka do wielu domów i do wielu serc. Widziałem właśnie taki obrazek. Kapłan kontynuował: „Trudno jest umrzeć za sprawiedliwego, a Jezus umarł za grzeszników!"

    Z kazania wynikało, że Jezus dał nam pojednanie i pochyla się nad każdym z nas. Zarazem powołuje Apostołów...trzeba być sługą, a nie najemnikiem. Wszystko, co masz otrzymałeś darmo i darmo dawaj! Mówił też, że przeszliśmy „Morze Czerwone”. Zamknąłem oczy, twarz włożyłem w dłonie i pochylony „krzyczałem”: „Jezu, Jezu spraw, aby więcej ludzi uwierzyło”! 

     Podczas konsekracji dodałem: „Jezu wybacz, Jezu wybacz...proszę o Hostię św. duchową", a na mój krzyk nakładały się na słowa płynące od Ołtarza św.! Popłakałem się na ławce przed pogotowiem i pojawiła się ekstaza jak podczas normalnej Komunii św.! „Niech w Twojej łasce odejdę z tego świata!” Napłynęła moc, wróciła chęć do pracy i radość oraz pragnienie dawania świadectwa wiary. 

   Coraz wyraźniej czuję, że wydarzenia ziemskie płynie obok życia duszy, która tęskni za Panem Jezusem, ale nie może oderwać się od ciała. Z tęsknej miłości zawołałem:

„Jezu mój, Jezu spraw, aby więcej ludzi było wierzących.

Jezu mój, życie bez Ciebie to śmierć czasowa.

Pozwól mi wrócić, niech znowu będę Twoim synem niech mnie pochłonie Twoja praca.

Nic nie dadzą mi dary tego świata, które nasilają różne pragnienia, a Twoje spojrzenie i zawołanie daje mi wszystko.

Ty, nie zasmucisz i nie zdradzisz

Ty ni e oszukasz i nie wyśmiejesz

Ty nie opuszczasz i nie zabierasz

Jezu mój, Jezu

Ty, Życie dajesz!"

     Napisałem podziękowanie kapłanowi:

   „Serdecznie dziękuję za piękne słowa, modlitwy i śpiew, które płynęły od Ołtarza podczas Mszy św. radiowej. Tak pięknie może mówić tylko kapłan napełniony Duchem Świętym! Jezus - nasz wspólny Pan - dał mi wielki dar...w czasie tej Mszy św. przyjąłem Eucharystię duchowo.

   W zawodzie lekarza pracuję od 20 lat. Wiem jak żyją ludzie niewierzący, a jest ich 95%. W małej grupce wiernych...wezwanych i powołanych jest garstka. Niewierni rządzący nami uważają, że wiara jest fikcją, a Kościół mający do czynienia z tłumami ma wrażenie, że jest wielka liczba wyznawców. Nie zmienimy tego faktu, bo taka jest struktura tego świata (Książę Ciemności ma przewagę)... 

                                                                                                                                      APeeL

 

 

16.06.1990(s) Słowem przebijać serca...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 czerwiec 1990
Odsłon: 574

    Obudziły mnie dzwony w kościele (6.00)! „Jezu mój! Jezu! Spraw, aby moje słowa przeszywały serca! Spraw, aby więcej ludzi uwierzyło w Ciebie, Jezu"...tak zawołałem! Z wielką mocą i radością w sercu zerwałem się...zacząłem pracę w oddziale już o 7.00.

    Pocieszam, rozmawiam z chorymi, udowadniam błędy w myśleniu personelu. Podszedłem wreszcie do wczorajszego „opuszczonego" dziadka. Chorzy śmieli się z niego, że wczoraj szukał diabła pod łóżkiem!

- Oni nie wierzą w istnienie diabła...mówię do dziadka i uśmiechamy się do siebie.

    W przychodni nawał z kłótniami, a ja z przekory zapraszam: „kto ważniejszy, ten pierwszy!” Jako niewolnik komunistów pracuję na dwa fronty, bez oddelegowania za jedną pensję! Wszystko załatwione, a na pocieszenie otrzymałem wypłatę: dużo, ale w drobnych...

   Wszystko wrzuciłem do czarnego worka, który przerzuciłem przez ramię i szedłem...ku uciesze wszystkich. Teraz mogę odpowiedzieć pytającym: ile pan zarabia? Jeden worek! 

- Nie pojmie pan wiary rozumem. Chce pan znaku...niech pan poprosi Jezusa w chwili swojej słabości: „Jezu daj mi znak”. Proszę to uczynić na próbę! Tak mówiłem do niewierzącego sąsiada, ale uśmiechał się negująco.

    Chwilka odpoczynku, piwo, film...w środku koła mężczyzn Murzyn próbuje zgwałcić młodą kobietę. Zdenerwowanie, rozdrażnienie na tych, co to wytwarzają, grają z szerzeniem satanizmu niewinnym ludziom! Wyłączyłem z krzykiem w myślach: „jak na to poradzić?” Zamknąłem oczy i zacząłem modlić się...

    Żona widząc mój stan zewnętrzny powiedziała, abym położył się spać, ale wskazałem, że źle ocenia mój stan. Przed chwilką dyskutowaliśmy, a we mnie narastało wrzenie na tych, co „donoszą jeszcze przed urodzeniem”. Zarazem odebrałem poradę: "nie dyskutuj o konstrukcji tego świata...mów o Panu Jezusie!"

   To święta prawda, bo tylko w Bogu jest pokój wewnętrzny z oddaleniem od świata (s ł o m y)...

                                                                                                                                 ApeeL

15.06.1990(pt) Opuszczony...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 czerwiec 1990
Odsłon: 607

   Wstałem wcześniej i czytałem pisma św. Jana od Krzyża. Pisze niesamowicie, ale dla kogo? Ilu jest takich jak ja...wśród wierzących katolików? Teraz, gdy to przepisuję (marzec 2021 r.) s. Faustyna zauważyła, że jest nas garstka.

   Nie zgadzam się z tym, że Pan Jezus może nas wezwać tylko w samotności! W największym zgiełku jestem z Nim...”sam na Sam”. Jest zrozumiałe, że wówczas pragniemy intymności, „izolatki”, ciszy...tak jest właśnie po zjednaniu z Ciałem Duchowym Zbawiciela (Komunii św.).

   Mądrość Boża sprawia, że nigdy się nie nudzę...naprawdę tak jest! Przepisuję te słowa zdziwiony, bo wciąż to powtarzam. To zasadnicza różnica w stosunku do niewierzących. Dzisiaj jestem nastrojony do czynienia szczególnego dobra.

    Właśnie córeczka z „Polonezem” pyta czy przyjmę jej ojca, któremu zabrano żonę do dalekiej rodziny (taką samą staruszkę)...czuje się, że nikt go nie chce! Ciężko, ciężko, pocę się (ratuje wiatraczek), ale wszystko idzie jak z płatka.

   Demon nigdy nie śpi...wiatraczek („klimatyzacja”) spadł na ziemię i rozbił się. Do maszyny odwrotnie włożyłem kalkę, a pacjentowi wydałem złe dokumenty! Wybiegłem za nim z wołaniem, a to inny człowiek! Wprost poczułem chichot szatana. „Matko pomóż”...z uśmiechem wróciłem do zajęć.

    Teraz czytam książkę: „My deportowani": wspomnienia Polaków z więzień, łagrów i zsyłek...to wstrząsające świadectwa ofiar zdziczenia oprawców, a zarazem obłędu skazanych spowodowanego głodem, prostytucją za kawałek chleba.

   Cela 3 x 3 m z 26 osobami w kuckach lub sala 6 x 7 m z 60 - 70 mężczyznami. Piętrowe prycze odległe o pół metra, kościotrupy w fufajkach, z pragnienia nie można było przełknąć chleba, ze słabych zdzierano ubrania, silniejsi zaduszali w nocy słabych! Jeden z więźniów modlił się nocami, bo w dzień groziło to śmiercią…”Jezu,Jezu,Jezu"!

    W tamtym dniu nie było wzmianki o byciu na Mszy św. Muszę ofiarować (marzec 2021) kilka uczestnictw w Drodze Krzyżowej z przekazaniem odpustu za dusze tych nieszczęśników…

                                                                                                                            APeeL

14.06.1990(c) Za zdziczałych do końca...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 czerwiec 1990
Odsłon: 607

   Obudziłem się w upojeniu alkoholowym, a chwilka snu była darem - wzniosłem myśl ku Bogu. Co powiem w domu i jak się wytłumaczę, jak tam się pokażę?

- Zdziczałeś do końca...przypomniały się słowa do kolegi lekarza, który kłócił się podczas gry w karty i w złości zbił szklankę (wszystko o marny grosz)! Prawdę mówiąc to ja zdziczałem do końca! Wchodzę do domu, a tu wielkie pocieszenie, bo córka otrzymała przesyłkę z Włoch od Ojca Pio!

    Popłakałem się wołając: „Panie Jezu! Jakże dziwnymi drogami prowadzisz mnie". Nagle zrozumiały stał się mój upadek. Czytam słowa Jezusa: „O mój Jezu, Tyś powiedział proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone”!

   Wysłuchaj mnie, gdyż pukam, szukam, proszę z płaczem. „O! Słodkie Serce Jezusa, dla którego jedno tylko jest niemożliwe, a mianowicie, aby nie mieć litości dla strapionych!” Szybko uciekłem do łazienki, cały czas płacząc podczas kąpieli: „Jezu! Pomóż, bo jestem tak mały i słaby. Proszę Cię o pomoc”.

   Szczególnie przykry jest upadek tego dnia, ale tak właśnie działa szatan! Żona obudziła mnie na procesję...nawet nie krzyczała. Od Ołtarza św. popłyną słowa o Jezusie. Nie mogę stać wśród ludzi, łzy płyną po twarzy. Jakże to wszystko jest piękne i prawdziwe.

 Wytrwałem cztery godziny w wielkim upale, które stały się najwyższym przeżyciem w dotychczasowym życiu! Nigdy nie uczestniczyłem w tak duchowy sposób w tych nabożeństwach (przy ołtarzach). Wciąż płynęły piękne słowa o Panu Jezusie...”skąd proboszcz to bierze?”

   W ostatnią niedzielą podczas wielkiego duchowego uniesienia - na początku Mszy św. - miałem chęć rozłożenia się "krzyżem" w kościele. Teraz nadeszło coś podobnego...miałbym chęć coś powiedzieć o Jezusie! Szkoda, wielka szkoda, że nie mam możliwości natychmiastowego rejestrowania moich przeżyć duchowych (ciekawych dla poszukujących drogi): słowa Bożego wywołującego doznania duchowe! Widziałem, że większość ludzi uczestniczyła normalnie.

   Przez Polskę przeszła fala - takiej lub innej – pobożności, a dziennik telewizyjny na pierwszym miejscu serwuje zbrodnicze poczynania władz Rumunii. To satanizm, które sprawił opętanie intelektualne naszych mass-mediów.

    Natomiast w relacji z Bożego Ciała dano migawkę homilii Prymasa ze starymi odjęciami dającymi wrażenie inkwizycji. Wszystko dopełnił stragan pod Jasną Górą! „Jezu wybacz tym, co to czynią!”                                                                                                                       ApeeL

 

 

  1. 13.06.1990(ś) Grzeszność na zesłaniu...
  2. 12.06.1990(w) Zniewolone ciało i dusza...
  3. 11.06.1990(p) Znalazłem się w grupie nienormalnych...
  4. 10.06.1990(n) Tajemnica wiary...
  5. 09.06.1990(s) Mrówką jesteśmy...
  6. 08.06.1990(pt) Nie da się pogodzić...
  7. 07.06.1990(c) Ostatnie namaszczenie...
  8. 06.06.1990(ś) Ja idę do Ojca...
  9. 05.06.1990(w) ZA MAŁYCH I BRZYDKICH...
  10. 04.06.1990(p) "Chwalcie Pana na harfie, chwalcie Pana na cytrze"...

Strona 2270 z 2412

  • 2265
  • 2266
  • 2267
  • 2268
  • 2269
  • 2270
  • 2271
  • 2272
  • 2273
  • 2274

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1652  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?