Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

06.01.1989(c) Na każdego przyjdzie czas przebudzenia...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 styczeń 1989
Odsłon: 1312

    W dyskusjach z ludźmi i personelem zauważyłem, że nie ma kto nas uczyć życia i wskazywać na wartości.

- Jak mam pani wytłumaczyć, że ważniejsza jest myśl niż słowo i czyn? Ważniejsza jest nasza intencja niż słowo i czyn. Wielu zdradza w myślach, tam rodzi się prawdziwy grzech, ale nie mają świadomości takiego grzeszenia!

   Ktoś, kto ma zamiar zdradzić, przygotowuje się i dopiero to realizuje. Dla mnie jest to proste i nie wymagająca wyjaśniania. Nawet nasze ziemskie prawodawstwo mówi o morderstwie z premedytacją: planowaniem i przygotowywaniem się...do zaczyna się w myślach.

    Może być sytuacja odwrotna, że ktoś zdradził przypadkowo („fizycznie”) i czuje niesmak, żałuje, nie planował tego, tak się stało...

    Najlepiej pokazuje to działanie zewnętrzne dobrego i złego syna. Ten zły mówi „niech stary zdycha”, ale zewnętrznie udaje dobrego, nawet obdarowuje personel i organizuje pseudo-opiekę. Drugi syn, który jest dobry i biedny, bo nie ma pieniędzy nawet na przyjazdy...siedzi z ojcem i trzyma go za rękę. 

- Pani jest dziarską emerytką i błędnie uważa, że  praca jest celem naszego życia, a mąż dodatkowo uważa, że jest zdrowy dzięki temu, że pracuje (75 lat). Pani grzeszy już pracą...nawet w czasie tej wizyty weszło do gabinetu 4 pacjentów!

- Pacjentka wciska mi 500 tys., a ja wskazuję, że to od złego, bo od Matki Bożej przyniosłaby mi kwiaty! Dodałem, że rano książeczka otworzyła się na słowach o „pożądaniu rzeczy innego”!

- Proszę otworzyć sklep „Caritasu"...dobro uczynione nie będzie miało końca!

- W zakonie pościcie trzy dni („raz do syta i dwa razy mniej")...proszę po­ścić naprawdę dwa dni w tygodniu w intencji pokoju w Jugosławii.

- Proszę przekazać swoją opiekę nad matką w intencji złych i nienawidzących dzieci. Na pewno pana dorosła córka gniewa się na panią bez powodu jak mój syn na mnie!

- Proszę przekazać męża do oddziału specjalnej opieki...on prowadzi życie roślinne, a pani wykazała, że nie mam mowy o odrzuceniu. Wiele modlitw sprawiło, że Matka Boża stara się pani pomóc! Na potwierdzenie tej rady wzrok zatrzymał wizerunek MB Częstochowskiej...                                                     

    Wezwano mnie na niepotrzebną wizytę domową. Tłumaczę żonie po kłótni małżeńskiej, że ona musi być dobra, bo naprawę zaczynamy od siebie, nie od męża...pokój w rodzinie ważniejszy jest od spraw materialnych.

    Kierowca karetki rzucił złośliwie: - to co? chce pan zostać świętym? Odpowiedziałem mu, że: "pan też zapragnie tego, ale musi nadejść na pana czas ". Każdy człowiek, który pragnie wrócić do Domu Ojca musi być święty...demon wie o tym i to wyśmiewa.                                                                        APeeL

 

05.01.1989(ś) Współcierpienie chorego i lekarza...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 styczeń 1989
Odsłon: 1324

    Z chorymi, których nikt nie chce (odrzuceni) pozostaje rodzina. Jako lekarz-kapłan mam obowiązek zajmowania się pacjentem w sensie całości psycho-fizycznej i duchowej.

  Stan psycho - fizyczny kończy się często niesprawnością fizyczną lub psychiczną (nie ma bezpośredniej równoległości).

    Stan duchowy (to walka o duszę  w tej fazie życia).

    Taka opieka, a stykałem się z nią w małym oddziale wewnętrznym wywoływała łączność z pacjentem, który oprócz zaopatrzenia fizycznego ciała wymagał pocieszania, wzajemnych modlitw, bo pacjenci często wołają za lekarzy.

    To jest bardzo piękny moment wskazujący na naszą ludzką rodzinę i służenie jedni drugim. Kapłan przybywa rzadko, a ja jestem codziennie.

    Nawet ostatnio rozmawiałem z panią, która wspomniała wizytę sprzed 30 lat. Wzywała mnie do babci staruszki, a ja zapytałem czy był już kapłan. Wówczas nie rozumiała tej łaski, nawet była zdziwiona, ale dzisiaj wie jak ważne jest zdrowie duchowe.

    Inne jest odchodzenie katolika, a inne niewierzącego. Nasza nadzieja jest w przejściu przez śmierć tak jak podczas przybycie tutaj (narodzin). Dla niewierzących nadzieją jest trzymaniu się tego życia, bo Tam Nic Nie Ma. Odwrotnie u nas, bo nadzieja to powrót do krainy wiecznego szczęścia...Prawdziwej Ziemi Obiecanej.

  Najgorszy jest smutek, który zalewa chorych wywołując zwątpienie, a zły straszy śmiercią i odwrotnie...wciska nadzieję w sprawach beznadziejnych, aby odciągnąć wezwanie kapłana! To kuszenie jest  schematyczne.

   Trzeba wówczas uciekać do Matki Dobrej Śmierci i Pana Jezusa Eucharystycznego, prosić o wsparcie modlitewne, ponieważ  walka o duszę trwa do ostatniego uderzenia serca...

                                                                                                 APEL

       Pasuje tutaj list, który napisałem do prof. Józefa Bogusza (1904-1993), który wywołał dyskusję w „Przeglądzie Lekarskim” 1987 44 Nr 11 („Lekarz i kapłan wobec ciężko chorego”).

  „Panie Profesorze! Tytuł i temat zachęcający. W Egipcie nie było problemu, ponieważ lekarz był kapłanem i odwrotnie. Mój pogląd jest taki; ludzie dzielą się na wierzących (10-20%) oraz niewierzących (80-90%).

   Te procenty są jeszcze gorsze wśród mądrych tego świata; czego nie dotkną tego nie ma (w tej grupie są lekarze). Dlaczego tak jest - Bóg to wie! 

   Człowiek wierzący nie boi się cierpień oraz śmierci (mamy duszę i przechodzimy do życia), ale lęk przed nią dotyczy każdego. Pan Profesor pisze o śmierci nagłej, która dotyczy „wybrańców losu”. To błąd, bo śmierć nagła jest wielkim nieszczęściem dla nieśmiertelnej duszy...szczególnie u niewierzącego w Boga.

   Dlatego prosimy w modlitwach o uchowanie od niej. Człowiek wierzący nigdy nie jest samotny, bo zawsze jest przy nim Pan Jezus. Tą Obecność szczególnie odczuje w godzinie ostatniej (nie umrze „w osamotnieniu”).

    Czy istnieje sens przedłużania życia u beznadziejnie chorych...”nawet o jeden dzień”. Tego nie wiem, bo ten jeden dzień może spowodować ostateczny powrót do Boga! W tej bowiem fazie odbywa się ostateczny bój o duszę ludzką. W tych chwilach siły zła kierują myśli człowieka ku uzdrowieniu lub strachu przed śmiercią, aby odciągnąć od zawołania kapłana.

   Większość lekarzy to ludzie niewierzący, zadufani w sobie („szkiełko mędrca i oko”) i nie może pomóc w tej walce. Stąd wraca problem lekarza-kapłana i mam wątpliwości czy Pan Profesor sobie poradzi...”.

 

04.01.1989 Tobie przekazuję ból...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 styczeń 1989
Odsłon: 1361

     Spieszyłem się podczas pracy, bo musiałem wyjść do dentystki. Udało się, a cały  bolesny zabieg z niewypowiedzianym szczytem...przekazałem Panu Jezusowi. „To na Twojej Ręce, dla Ciebie Jezu, Tobie go przynoszę”.

    Koleżance obiecałem, że następnym razem bolesny zabieg przekażę w jej intencji...”przecież pani cierpi tutaj razem z tymi ludźmi”. Ból trwał dalej, ale mimo dyżuru w pogotowiu postanowiłem, że nie wezmę środka przeciwbólowego.

     Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że jest to tzw. cierpienie zastępcze. Pan Jezus odejmie je komuś na świecie. Ludzkość marnuje cierpienia, wielu w tym czasie przeklina...także niosących pomoc i Boga Samego!                                                                                                                                    APeeL

03.01.1989(w) Miłość celem życia!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 styczeń 1989
Odsłon: 1414

    Podczas przyjęć pacjentów szukałem numeru schorzenia w odpowiednim wykazie - książce, a moje myśli uciekły do prawdziwego sensu naszego życia, a jest nim   wszechogarniająca miłość.

    Wiedza jest nieważna, bo po śmierci wszystko staje się jasne! Czy tak jest naprawdę? Jeżeli jest inaczej - to naprawdę trudno znaleźć inny prawdziwy cel życia! Tylko garstka go odnajduje!

    Ponownie jestem na wizycie u pacjentki z nowotworem. Znaczne pogorszenie: chyba nastąpił przerzut do mózgu, bo miała bóle głowy, wpadła w śpiączkę...wystąpiło porażenie. A więc miała rację, gdy wczoraj prosiła matkę: „musisz być ze mną”! Czuła, że zbliża się śmierć.

     Pasuje tutaj wcześniejsze wołanie mojej duszy:

„Mój Wielki Boże i Ojcze!

Ty jesteś początkiem całego stworzenia...

Od Ciebie do naszych serc przepływa miłość:

   - dlatego dłoń szuka dłoni

   - spojrzenie spojrzenia

   - serce serca.

Jako Twoje dzieci czekamy na łaskę, która doprowadzi nas do Ciebie.

Ona przemieni serce każdego: trzeba tylko je otworzyć,  zapragnąć Ciebie i cierpliwie czekać.

Wielki Ojcze i Boże, Ty masz czas i czekasz na każdego”.          APEL

02.01.1989(p) Musisz być ze mną!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 02 styczeń 1989
Odsłon: 1406

     Mam dyżur w pogotowiu i wczoraj czułem, że spotka mnie jakiś pech. Tak się stało, bo  w nocy rozbolał mnie ząb i zatoka szczękowa. Postanowiłem, że pójdę do pracy i ofiaruję to na ręce Pana Jezusa.

    Tak uczyniłem i trafiłem na dużą ilość chorych, a dodatkowo pojawiła się (próba?) pacjentka, która wyprowadziła mnie z równowagi. Powiedziałem jej sarkastycznie, że  „gdybym wiedział, że pani przyjdzie wziąłbym urlop”! Cóż . za radość dla Złego!

   Każdy musi to zrozumieć, że w chwili podejmowania takiego zobowiązania będzie atakowany (z różną siłą), aby nie miał radości z przyjęcia cierpienia i zwątpił w to, co czyni.

    Pracę podjąłem, mimo znacznej niechęci i bólu, bo czułem, że dzisiaj będę potrzebny chorym. Tak też było, bo pojawili się;

- pacjent z ostrym zapaleniem stawu biodrowego (przeciążenie)

- kilku cierpiących z zaostrzenia choroby wrzodowej  

- duża liczba przeziębionych

- starsze ciężko chore panie

- śmiertelnie chora młoda inwalidka.

    Nie wiedziałem, że Pan da mi dzisiaj jeszcze dobre chwile, bo na wizycie domowej trafiłem do śmiertelnie chorej na raka piersi z przerzutami, która od dziecka cierpiała z powodu następstw choroby Heinego-Medina.

    Zawsze byłą dzielna. Nie zna swojego ojca, bo matka chcąc ukryć, że to panieńskie dziecko podała mężowi, że to jej siostra. Teraz nie chciała iść do szpitala i powiedziała do matki: „musisz być ze mną”. To duża próba, bo nie chcesz zostawić swojego dziecka, a martwisz się o spokój męża...                                                                                                                                                      APEL  

 

  1. 01.01.1989(n) Nowy Rok...!
  2. 26.12.1988(p) Najwyższa próba...
  3. 24.12.1988(s) Czas radości starca Symeona...
  4. 23.12.1988(pt) Za tych, którzy chcą żyć długo…
  5. 22.12.1988(c) Modlitwa to woda życia...
  6. 21.12.1988(ś) Ofiary sztuczek Szatana...
  7. 20.12.1988(w) Dzień darów!
  8. 19.12.1988(p) Uwaga! Zły Człowiek...
  9. 18.12.1988 (n) Budda się pomylił...
  10. 17.12.1988(s) Przeżyła swój czas...

Strona 2324 z 2361

  • 2319
  • 2320
  • 2321
  • 2322
  • 2323
  • 2324
  • 2325
  • 2326
  • 2327
  • 2328

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1136  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?