Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

09.06.2002(n) ZA KOCHAJĄCYCH PANA JEZUSA PONAD WSZYSTKO

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 09 czerwiec 2002
Odsłon: 511

    Tuż po wstaniu serce zalewały sekundowe błyski miłości Bożej. Podczas wołania z dziękczynieniem łzy pojawiły się w oczach: „Tato! Tatusiu!! Dziękuję za wszystkie łaski: łaskę wiary, pokój, pracę z posiadaniem ojczyzny i dachu nad głową”.

    Idziemy na Msze św. a żona wypomina mi czas nędznego życia (patrz: Michał Wiśniewski). Ilu takich ginie: omamionych światem, uciechami, posiadaniem. Wielu ma kontraktowe małżeństwa niezgodne z Wolą Boga Ojca.

    Często idzie im dobrze...do następnego kontraktu! Przepływa świat utracjuszy i marnujących różne dobra i talenty...w tym upływający czas! To jeden z dwóch darów Boga, którego nie wolno zniweczyć.

    Podczas wejścia do kościoła „spojrzał” wiz. Ducha Świętego, co powtórzyło się w kościele, gdzie jest taki wizerunek nad Ołtarzem głównym. Na chórze spotkałem lokalnego celnika. Przedtem był sanitariuszem, a teraz władza ludowa dała mu stanowisko w urzędzie skarbowym.

    „Rozkwitł”: willa, drogi i wielki samochód...mówię mu, że z trudem wejdzie do Królestwa Niebieskiego mimo, że gra Bogu na trąbce. Teraz kanonik drze się w kazaniu na „kolesiów” rozkradających Polską. Wraca czas nawrócenia. Idę za Panem Jezusem i współcierpię: „Panie! Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę”. Na ten moment padają słowa (ks. Oz 63-6); „Miłości pragnę nie krwawej ofiary”.

    Dzisiaj Pan Jezus powołał na Apostoła celnika Mateusza. Św. Hostia pękła na pół „My”. Cóż się zdarzy? Odwiozłem córkę do autobusu i popłakałem się pod moim krzyżem, bo pięknie wyglądają kwiaty jako wyraz mojej miłości do Zbawiciela. Ból zalał serce. To jest nieprzekazywalne dla ludzi normalnych. Oderwałem maleńką różyczkę dla Pana Jezusa z Całunu, który towarzyszy mi dzień i noc.

    Nigdy nie oglądam TV Rai Uno, a właśnie trafiam na relację z jakiejś katedry i kapłana unoszącego Eucharystię. Wszyscy usiedli w ciszy. Na pewien czas - po mojej prośbie - wprowadzono to w naszym kościele, ale wrócono do normy czyli szybkiej konsekracji i żartowania po Eucharystii. Diabeł wie jak to zorganizować, bo każdy kapłan chce być „równym i naszym”.

    Wyszedłem na spacer modlitewny. Wracają słowa proroka; „Miłości pragnę nie krwawej ofiary”, a przypominają się słowa z „Echa”, że „Miłość jest życiem duszy”. Odmówiłem wszystkie moje modlitwy. To wielkie ukojenie.

    W domu „patrzył” Pan Jezus, o. Pio, ks. J. Popiełuszko, kardynał S. Wyszyński, a do tego św. Oczy Zbawiciela z Całunu. Jeszcze wiz. MB Pocieszenia, Jan Paweł II i św. Antoni z Padwy. To ci, którzy kochali i kochają Pana Jezusa.

   W tym rozmodleniu „uciekłem” od żony. Jak jej to wytłumaczyć? Jak przekazać? Zobacz cierpienia rozdartego miłością do Boga i do stworzenia. To konflikt miłości ludzkiej i miłości do Zbawiciela. Serce zawołało: „Panie Jezu! Tylko Ciebie kocham! Tylko miłość do Ciebie przynosi wieczne szczęście”.

    Oz 6,3-6 „Miłość wasza podobna do chmur /../ albo rosy. Która prędko znika”. To wielka prawda. Dlatego Pan pragnie naszej miłości, a nie ofiar. Wczoraj (15.11.2011) s. Faustyna mówiła, że wielkie wyrzeczenia bez miłości nic nie oznaczają, a maleńki czyn z miłości ma wartość wieczną. To wiem.

     zawołał w Ps 50(49) ode mnie; <<wzywaj Mnie w dniu utrapienia, uwolnię ciebie, a ty Mnie uwielbisz>> W ręku znalazł się art.; „Serce Jezusa i Maryi symbolem miłości”…

                                                                                                                         APeeL

 

 

 

08.06.2002(s) ZA PRAGNĄCYCH ODMIANY LOSU

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 czerwiec 2002
Odsłon: 490

Niepokalanego Serca NMP

    „W wolne soboty wal do roboty”. Nic nie zapowiadało bałaganu, ale zacząłem od 7.00, a skończyłem o 13.30 (pracujemy: 8.00-12.00).

   Młody idzie na kierowcę zawodowego, nie chce ziemi po rodzicach i dorabiania się. Przybył też chory z nowotworem i inny czekający na zabieg.

    W drodze z pracy przekazałem Bogu upracowanie i zawołałem: „ofiaruję Ci wszystkie najpiękniejsze kwiaty świata”. Zagrałem w „To-To”, może Pan Bóg odmieni mój los. To stanie się w 2008 roku, ale nie wg mojego planu. Pan da mi wówczas Swój krzyż!

     O 15.00 wyszedłem pomodlić się i podczas odmawiania koronki rozmawiałem z budującym dom, który chce coś zmienić, bo upada jego sklep. Teraz „Polityka” otwiera się na art. o bezdomnych, a w telewizji płynie program „Idol”.

    W „Super ekspresie” piszą o dziewczynce czekającej na przeszczep. Jeszcze „Samoobrona” pragnąca odmienić los rolników. Kupiłem różę dla Pana Jezusa i przypomniało się wołanie do Boga podczas powrotu z pracy.

    Przed Msza św. wieczorną zerwała się ulewa. Ponownie wołałem: „Boże tylu jest lekarzy pragnących pracy, a ja chce żyć tylko dla Ciebie i dla Twoich spraw”. To naprawdę płynęło z głębi mojego serca. W tym wołaniu pragnąłem odmiany losu, zapewnienia bytu, abym miał więcej czasu na modlitwy oraz zapisywanie przeżyć. W moim rozumowania czekałem na jakieś wsparcie finansowe. Bóg tego dokona, a wówczas będę się buntował i pragnął pracy. Zobacz nasza nędzę!!

    Popłakałem się podczas odmawiania litanii do Matki Bożej, a w ręku znalazł się obraz MB Pocieszycielki Strapionych z Lewiczyna, gdzie wróciłem do Boga, wizerunek Pana Jezusa oraz cudowny obraz Boga Ojca.

    Z figury Zbawiciela wyszedł gwóźdź (ze stóp). To znak ulgi, którą przyniosłem Synowi Bożemu w w zadawanych Mu cierpieniach...

                                                                                                                                    APeeL

 

 

 

07.06.2002(pt) ZA OFIARY TRAGEDII

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 czerwiec 2002
Odsłon: 519

Najświętszego Serca Pana Jezusa

      Przez cały dyżur w pogotowiu spałem tylko godzinę. Dobrze, że wcześniej poszedłem do przychodni, a nie wiedziałem, że dzisiaj jest duże święto kościelne i czeka mnie praca od 7.00 - 19.00!

    Pierwszy pacjent, biedny emeryt został zaskoczony przekazaniem mu wielu leków, które przynoszą przedstawiciele firm farmaceutycznych. Cieszyliśmy się razem, bo nie czekał i niespodziewanie zaoszczędził parę groszy. Podobnie było z chorą, której dałem drogi lek.

   Zbadałem też naszego kierowcę, który ma skomplikowane życie (piątka dzieci, druga żona). Złamałem przepisy, bo nie mam uprawnienia do badania kierowców zawodowych (poniósłby duży wydatek).

    W tym czasie z Sejmu RP słuchałem debaty o rolnikach. Jakże ta grupa wymaga zmiłowania. Płynęła też informacja o ofiarach trąb powietrznych oraz powodzi. Powstały wielkie  szkody, wielu straciło życie przez spadające konary (w tym dzieci z powodu uderzenie pioruna) i utonięcia.

    Około 13.00 napłynęła tragiczna wiadomość. Nasza karetka „R” zderzyła się czołowo podczas oberwania chmury z innym samochodem. Kierowcy ponieśli śmierć na miejscu, a nasz lekarz i pielęgniarka zostali ranni. Rozpacz, krzyk, bieganina, zamieszanie, wszyscy płakali, a  dalej trwała okrutna ulewa.

    W tej sytuacji poproszono mnie o zabezpieczanie pogotowia! „Panie zmiłuj się na nami”! Dodatkowo wysłano mnie do żony zabitego kierowcy, abym przekazał tę tragiczną wiadomość. Znowu rozpacz rodziny, krzyk i strugi łez we wciąż panującej ulewie. Teraz przywieziono zwłoki kierowcy. Pocieszyłem rannego kolegę kierownika, który przebaczył mi ostatni upadek!  

    Ten kierowca później śnił się przez lata („prosił o modlitwę”). W jednym z takich snów jechaliśmy na czołowe zderzenie. Wołałem za niego i wielokrotnie prosiłem jego ojca o codzienne uczestnictwo w Mszy św. (emeryt), ale wymawiał się słabością nóg! Wolał stać na balkonie. Tak żył wiele lat i tak umarł...

    Jakby na zamówienie wezwano mnie do nagłego udaru i silnych bólów brzucha, a na korytarzu miałem jeszcze dziesięciu chorych (16.30)! To niewolnictwo XXI wieku! Jednego dnia pani dyrektor zapytała: „dlaczego wcześniej przychodzę do pracy”? Zobacz zaślepienie przełożonego, który urzęduje piętro niżej, a nie na drugim końcu świata. Później ludzie dziwią się, że lekarze umierają!

    Jak to wszystko wytrzymywałem? Dzisiaj, gdy edytuję tan zapis (07.06.2019) wiem, że sprawiała to moc Boga, bo w takich dniach z Nieba spływała wzmacniająca słodycz, której nie da się opisać.

    Wówczas łagodniejesz jak baranek, nie podniesiesz głosu i raczej sam padniesz niż miałbyś kogoś zostawić bez pomocy. Pan sprawił, że wizyty zgłoszone do pogotowia załatwiła lekarka, która właśnie wróciła z wyjazdów.

    Na to konto trafiła się mdlejąca po zastrzyku oraz pacjent z obcego rejonu z napadem kolki nerkowej. Znowu wołam: „Panie Jezu! zmiłuj się nade mną”. Dodatkowo wrócili umówieni chorzy, których załatwiałem na dyżurze w pogotowiu. Ile zmiłowania potrzebuje każdy człowiek.

    Powiesz, a obiad? W środy i piątki pościmy z żoną w intencji pokoju na świecie. W takich dniach mam wielką moc do pracy i niczego nie potrzebuję oprócz kawy. 

    W domu padłem w ciężki sen, a przez to ucisnąłem sobie nerw promieniowy - w usztywnionym po złamaniu stawie łokciowym - i stwierdziłem, że mam porażenie prawej ręki (opadła mi dłoń). Dobrze, że jej czynność wróciła, bo to wielkie nieszczęście.

    Rano pobiegłem do Pana Jezusa z podziękowaniem za pomoc i przekazaniem mojego wczorajszego udręczenia (uświęceniem): „Panie Jezu! przyjmij w Swoim Najświętszym Sercu moje spracowanie w intencji ofiar tragedii”.

   W tym czasie atakowali mnie „opiekunowie”, ale ja im błogosławiłem, bo widziałem współuczestnictwo w cierpieniu Pana Jezusa, którego też śledzono. Zrobiono ze mnie „wroga ludu” i tak już zostanie...

    Po Komunii św. słodycz i pokój zalały duszę. W ręku znalazł się gwóźdź, a to oznacza, że moje cierpienie dało Panu Jezusowi odpocznienie ("wyjąłeś mi gwoźdź ze stóp").  Na ten moment „spojrzała” tabliczka z napisem: „Panie umocnij moje stopy na Twoich ścieżkach”.                                                                                                                                                                             APeeL

 

 

06.06.2002(c) ZA POTRZEBUJĄCYCH UKOJENIA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 czerwiec 2002
Odsłon: 477

   Z radia Maryja płynie „Anioł Pański”, a serce zalewa pragnienie bycia na Mszy św. z przyjęciem Ciała Pana Jezusa. Dzisiaj mam dyżur i za ten dzień byłem na dodatkowym nabożeństwie wczoraj wieczorem.

   Zły zaleca, abym się nie spieszył i trafił na nabożeństwo. Zważ na sytuację: Szatan namawia mnie na pójście do kościoła, bo wie, że będzie nawał chorych. W tej tęsknocie za Panem Jezusem i rozterce na moim oknie usiadł gołąbek, a u nas to się nie zdarza, bo mają inne miejsca bytowania...

    W przychodni o 7.00 już było 10 chorych!. Kłótnie, bałagan. Prawie z płaczem prosiłem ludzi o przychodzenie w środy i piątki. Z trudem zdążyłem na obiad i do pogotowia. Łapczywie wypiłem 5 szklanek wody źródlanej. Nawet chwilki wytchnienia, bo wrócił pacjent z kolką nerkową. Nie ryzykuję,  jedziemy do szpitala, bo w nocy był już u niego kolega.

    Serce zalewały błyski miłości do Pana Jezusa oraz miłość do żony, a także ludzie będący w miłosnej rozłące...stęsknieni siebie! Pragnę modlitwy, ale nie znam intencji, a to nasila ból duszy. Wyjaśnię, że w takim cierpieniu ukojenie daje tylko modlitwa...rozmowa z Bogiem Ojcem.

   Nie chodzi o powtarzanie formuł (to też ważne), które dotyczy większości...u mnie jest to współcierpienie z Panem Jezusem. Moje wołanie daje Bogu odpocznienie, a mnie ukojenie i radość Bożą. To nie jest radość w zrozumieniu naszym. Nie można tego wyjaśnić człowiekowi normalnemu. To trzeba przeżyć samemu...

   Sanitariusz miał natchnienie i włączył kasetę z piosenką Krawczyka: „To co dał nam świat, niespodzianie zabrał los. Dobre chwile skradł niosąc w zamian bagaż zwykłych trosk". Teraz, gdy to przepisuję płaczę ponownie...tak jak wówczas.

   Czas nic nie zmienił w tęsknej miłości do Boga Ojca. Natomiast słowa; "Powiedz mi jak przeżyć wszystko jeszcze raz, jak oclić ginący, szybko ginący czas". Czas, nie wymaga ocalenia, bo jego upływ zbliża nas do powrotu z tego zesłania.

   Jeszcze zrywają do staruszki pogryzionej przez psa. Płacze, bo mąż jest w szpitalu, a mieszka sama w oddzielnym domu. W czasie powrotu zasnąłem z umęczenia w karetce.

   O 3.30 wezwano nas „na wyrost”, bo dziadek krzyczał i pragnął być w szpitalu. Przed szpitalem przywitała nas tęcza! To piękny znak Boga. Wszystko jest łaską, a ta szczególnie raduje. Dopiero teraz odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę.

                                                                                                                                      APeeL

 

05.06.2002(ś) ZA DZIEŃ MRÓWCZEJ PRACY

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 czerwiec 2002
Odsłon: 480

    Dzisiaj, gdy to opracowuję 04.06.2019 jest śmiertelny upał, a mrówki budują swoje gniazda z wielką mocą. Ja sam siedziałem wczorajszego dnia i w nocy. Nie wiedziałem, że będę opracowywał taką intencję.

    W snach o typie eksterioryzacji znalazłem się pod całkowicie spróchniałym krzyżem, a takim się opiekuję...30 lat temu przewrócił go czas, a teraz razem zbliżamy się do końca. Znalazłem się też w W-wie, jakiś pismo, kłopoty...prawdopodobnie będę musiał odebrać nowe prawo wykonywania zawodu lekarza.

    Wyszedłem na Mszę św. poranną, przyroda odżyła po wczorajszej nawałnicy z piorunami, wstawało słońce, a powietrze było rześkie. Serce zawołało do Stwórcy wszystkiego: "Tato! Tatusiu! Dobry, Mocny i Święty”.

   Duszę zalała radość Boża, radość z życia dla Boga! Jakże piękne jest moje obecne życie. Zjednanie z Panem Jezusem sprawia moc dawania świadectwa wiary, a Eucharystia przemienia moją duszę.

    Jeszcze nie wiedziałem, że będzie to dzień mrówczej pracy...od 7.00 -17.00. W tym czasie przesuwali się zapracowani...podobni do mnie; leśnik, kucharka, rolnicy. Wielu z tych ludzi jest skrzywdzonych, bo nie otrzymują rent i nie mają na leki. Nie ma wagi do wykazania ich utrudzenia życiowego.

   Pocieszam i nikomu nie odmawiam, daję na leki i na aparat słuchowy. Współczucie budzi bieda i ludzka słabość. Jeszcze wizyta domowa, gdzie choremu napisałem na maszynie całą długą kurację (pomoc dla chorego i innych lekarzy). Wypełniałem druki na rentę dla rolników ze zniszczonymi rękoma. Jakby na pocieszenie przyniesiono przydział śr. czystości.

    Podczas zapisywania tego świadectwa z telewizji popłynie obraz starych sprzedawców oraz brukarzy układających ulice. Przypominał się czas "kocich łbów" po których tłukły się wozy konne, a ich obręcze metalowe straszliwie waliły.

    Podczas szukania domu chorej (wizyta) minąłem mężczyznę wiozącego wielki kamień. Jak Pan Bóg to wszystko okłada?

    Ledwie zdążyłem na Mszę św. wieczorną, a pod kościołem wzrok zatrzymały mrówki i ich żmudna praca. Z umęczenia odmówiłem niesienia chorągwi, bo mógłbym się przewrócić.

   Po św. Hostii zasypiałem i Bogu przekazałem ten dzień z podziękowaniem, bo „Pan jest Dobry”…

                                                                                                                                  APeeL

 

 

 

  1. 04.06.2002(w) ZA TYCH, KTÓRZY ZNALEŹLI SIĘ W OPRESJI
  2. 03.06.2002(p) ZA OFIARY UPADAJĄCYCH FIRM
  3. 02.06.2002(n) ZA TYCH, KTÓRZY NIE PROSZĄ BOGA O POMOC
  4. 01.06.2002(s) ZA TYCH, KTÓRZY SĄ WDZIĘCZNI ZA URATOWANIE OD ZGUBY
  5. 31.05.2002(pt) ZA WYTRWAŁYCH W POSŁUDZE
  6. 30.05.2002(c) ZA ŻYJĄCYCH DLA CHWAŁY BOGA
  7. 29.05.2002(ś) ZA POMAGAJĄCYCH SOBIE
  8. 28.05.2002(w) ZA ZASKOCZONYCH SZKODĄ
  9. 27.05.2002(p) ZA TYCH, KTÓRYM NIE MA KTO POMÓC
  10. 26.05.2002(n) ZA NEGUJĄCYCH TROISTOŚĆ BOGA NASZEGO

Strona 1570 z 2294

  • 1565
  • 1566
  • 1567
  • 1568
  • 1569
  • 1570
  • 1571
  • 1572
  • 1573
  • 1574

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 390  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?