- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 834
Wyczuwam, że czeka mnie ciężki dzień pracy w przychodni, bo nie było mnie kilka dni. Muszę przeczytać „Litanię do Imienia Jezus!” jako pokutę. Mam czas, a wciąż ćwiczę się w odróżnianiu natchnień od Boga i pokus.
Szatan czuwa nade mną: „golenie” - ogoliłem się, „kolacja na dyżur” - tak trzeba zrobić kolację na dyżur! Dopiero teraz w spokoju siadam do litanii, a tu telefon: „przepraszam, że przeszkadzam, ale proszę o przyjechanie na wizytę domową!"
- Tak, bardzo pan przeszkadza, bo właśnie modliłem się! Proszę dzwonić do przychodni, a jak sprawa pilna to do pogotowia. Już wiesz, że „golenie” i „kolacja” oznaczały odłożenie modlitwy i sprawienie rozproszenia. Cóż oznacza dla Szatana dać natchnienie potrzebującemu pomocy, aby - prawie o świcie - zadzwonił do domu lekarza.
Nic, muszę przeczytać...trudno spóźnię się do pracy. Popłakałem się przy zawołaniach:
Jezu najcierpliwszy
Jezu najposłuszniejszy
Jezu cichy i pokornego serca
Jezu, cnót przykładzie
Jak trudno jest być cichym i pokornym...wykonaj tylko to, a już będziesz na drodze prowadzącej do Zbawiciela!
W przychodni trafiłem na „młyn”...cały czas prosiłem Pana Jezusa o pomoc, bo dzisiaj od 15.00 mam dyżur w pogotowiu, a zgłoszono trzy wizyty domowe. Bardzo lubię odwiedzać chorych w domach, ale to wymaga czasu i pokoju.
Pacjentka porażoną ręką podaje mi pieniądze i jest zrozpaczona, że nie chcę przyjąć daru jej serca. Ja w tym czasie wołałem do Jezusa: „Panie, Ty w niej Jesteś! Jak mam jej to powiedzieć? Przecież nie zrozumie tego i uzna mnie za wariata!”
Pan pomógł, bo wizyty załatwiłem w czasie dyżuru w pogotowiu. Pan pomógł także w kuszeniu, ponieważ miałem wielką chęć na piwo, ale nigdzie nie było! Na ten moment w czytanej książce „Życie Jezusa” wypadł rozdział Betania. Tam właśnie Chrystus wskrzesił Łazarza! Ja takim jeszcze jestem, bo bój o moją duszę wciąż trwa.
Dyżur był spokojny z wyjazdem dopiero rano. Z serca wyrwała się prośba: „Boże Ojcze oświeć umysły tych, którzy zabili swoje dzieci i nie zwracają się do Ciebie o przebaczenie i miłosierdzie.”
Większość ludzi nie czyni tego i z trudem je uzyskuje (wstawiennictwo innych). To tak jak w naszych sprawach: nie odwołujesz się, a przez to twoja sprawa nie jest rozpatrywana…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 845
Nie podoba mi się metoda leczenia narkomanów w ośrodkach ateistycznych typu „Monaru”. Tam jest wielkie cierpienie, ale nie ma Boga! Przyjęcie odbywa się na zasadzie dziwnej spowiedzi, która ma otworzyć duszę człowieka, a właściwie jest to jego „gnojenie" z późniejszym sądem: przyjęty lub skazany na śmierć (nie przyjęty).
Stwierdziłem, że jest ośrodek o jakim myślałem...to „Betania” w Mstowie k. Częstochowy. Przystań nadziei jak pisano w „Niedzieli”. Leczenie przebiega podobnie jak w Monarze, ale członkowie grupy chodzą na Msze Św., zgromadzenie prowadzi życie modlitewne, a ktoś kto potrzebuje pomocy bije w dzwon!
Napłynęło wielkie pragnienie napisania do nich, co uczyniłem. Oto kilka zdań z tego listu:
<<Problem narkomanii znam tylko ze środków masowego przekazu. W TVP 1 - w spektaklu teatralnym - pokazano formy pracy „Monaru". Taka formuła leczenia - dla wierzącego - jest nie do przyjęcia! Mam wyidealizowany obraz Waszego Ośrodka i pragnę podzielić się refleksjami duchowymi.
Każdy narkoman jest człowiekiem ciężko chorym (Łazarzem)...martwym już za życia! Takiego, który zwraca się do Was trzeba witać z wielką miłością. Szczególnie ważny jest pierwszy kontakt, który powinno się uświęcić! Chwycić ręce potrzebującego pomocy (umierającego) i głośno przywitać...wprost przytulić! To powinna być wielka i spontaniczna radość, że jeszcze jeden wraca do Pana Jezusa!
Może - w rezultacie kuracji - nie zerwie z nałogiem, ale jest szansa, że odnajdzie Zbawiciela! Pan przyjmie każdego takiego z wielką miłością. Pan zna naszą nędzę, a najważniejsza jest decyzja naprawy. Później taki będzie namawiał innych. Tak jest też podczas ewangelizowania!
Jak procentowo wyrazić powrót jednego narkomana do Boga? Kto jest lepszy zdrowy-łobuz i niewierzący czy były narkoman wierzący? Droga do Boga Ojca prowadzi także przez Betanię! Czy to przypadek, że podczas czytania „Życia Jezusa” zatrzymałem się na tytule rozdziału: „Betania”...>>
Serdecznie pozdrawiam
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 778
Rozdrażniona córka zaczęła krzyczeć w łazience, że nie wierzy w Boga i nie będzie chodziła do kościoła. Nigdy tego nie było...w domu nastała smutna cisza. Każdy z nas musi przejść przez określoną ilość głupot, buntu przeciwko...no właśnie komu i czemu?
Bardzo często ludzie krzywdzą najbliższych w różny sposób. Córka ma swoje problemy i nie potrafi ich rozwiązać: miota się i rani bliskich.
W smutku pojechałem na działkę i poprosiłem Pana Jezusa o pomoc:
<<Panie Jezu spraw Swoją Przenajświętszą łaską, aby córka ujrzała, usłyszała i poczuła, że Jesteś!
Spraw to, proszę!
Może Cię szuka, a znaleźć nie trudno!
Może Cię woła - usłyszysz wszystko!
Może Cię pragnie - Ty Jesteś przy niej!
Ty wiesz, że mówi, ale nie do Ciebie!
Patrzy, tam, gdzie nie Ty!
Słucha, ale to nie Twój Głos!
Spraw Panie Jezu,aby
-
ujrzała
-
poczuła
-
usłyszała...spraw to, proszę! >>
Po sprzeczce żony z dziećmi tłumaczę jej, że musi nauczyć się je kochać. Jak wytłumaczyć uczucie miłości? Przecież trzeba wejść w serce drugiego człowieka: dziecka, męża, pacjenta, starej babci, dwuletniego bobaska, pieska, ptaszka,złodzieja i mordercy.
Dzieci także bardzo cierpią, nie wystarcza im dobra opieka materialna. Nie ma nic gorszego jak poczucie izolacji u matki i ojca...jest to najgorsze odrzucenie. Stresy szkoły, izolacja w grupie, wady z którymi nie można sobie poradzić, chęć pokazania się, a tu nie wychodzi, nie pojmowanie egoizmu, brak naturalnej miłości w tym wieku...matka już nie wystarcza.
Żona stwierdziła, że wszystko robi dla nich („Wielka mrówka”), ale to nie wystarcza. Z miłością trzeba przyjąć każdą dwójkę i każde niepowodzenie: nawet głupi czyn i złe zachowanie. Mnie jest łatwo to pojąć, ale jak nauczyć miłości do stworzeń? Jak nauczyć miłości do Boga?...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 971
Tak właśnie określają Zbawiciela w „Leksykonie Religioznawczym”! „Panie Jezu boją się wymienić Twoje Święte Imię, a inspirator jest bardzo blisko imperatora!”
Dzisiaj wypadają 18-te urodziny nasze j zmarłej córeczki Marty (po roku życia). Myślałem o niej tuż po przebudzeniu i w wyobraźni ujrzałem jako dorosłą dziewczynę...bardzo dobrą, miłą i wrażliwą.
Czytałem o Zmartwychwstaniu Pana Jezusa...czym ono różni się od naszych narodzin po śmierci? Prawdopodobnie chodzi o to, że Zbawiciel zmartwychwstał z ciałem.
Z serca wyrwało się wierszowane zawołanie: Nie wiesz jak płacze żurawi klucz! Nie wiesz jak dyszy ścigany zwierz! Nic nie wiesz o śmierci! Nawet w naszej wierzy nie podkreśla się momentu oderwania duszy od ciała ziemskiego...tak jak kuli od nogi.
W Mstowie k. Częstochowy istnieje katolicki oś. rehabilitacji uzależnionych („BETANIA”), który jest pewną formą Czyśćca. Bardzo chciałbym trafić do tych ludzi...powiedzieć im o mojej radości z nawrócenia, wesprzeć i odpowiedzieć na nurtujące ich zapytania.
Każdy trafiający tam powinien być przyjmowany z prawdziwą miłością, a nie taką jak w sekcie "Niebo", której zadaniem jest przejęcie dóbr omamionego. Każdy powinien podejść do ratowanego, przywitać się, powiedzieć coś miłego i cieszyć się z innymi, że wraca do życia! Pan Kotański określa ten epizod w życiu narkomana „gnojeniem”.
W programie III PR wysłuchałem audycji „Władca życia - czas”! To były rozważania naukowe ze wskazaniem na różne kategorie czasu: fizyczny, biologiczny i astronomiczny. Wskazano na wewnętrzne przeżywanie czasu, który inaczej przebiega podczas pracy, w radości i szczęściu, miłości oraz w cierpieniu.
Jako lekarz dodam, że każdy z nas przechodzi w swoim życiu biologicznym okres dojrzewania, przekwitania oraz starzenia się. Poczucie przebiegu czasu jest różnie odczuwane...szybko płynie w starości i odwrotnie: niekiedy jeden dzień równa się wieczności (moje spostrzeżenie).
Oto moje refleksje duchowe, bo czas jest drugiem darem Boga Ojca, prawdziwym jest nasza wolna wola, która trwa jeszcze przez chwilkę po śmierci.
Ludzie, którzy nie odnaleźli prawdziwego sensu naszego istnienia, którym jest zbawienie duszy...w różny sposób cierpią. W tej grupie są zauroczeni posiadaniem (niewolnicy luksusu), pragnącymi urody oraz wiecznej młodości.
Pan Bóg pokazuje poprzez starzenie się, abyśmy nie pokładali ufności w ciele, bo jest to tylko opakowanie dla nieśmiertelnej duszy z różnymi kombinacjami: brzydki święty i piękna grzesznica.
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1423
Nie mogłem spać w nocy, bo bolał mnie ząb i w tym czasie wołałem do Pana Jezusa w intencji ludzi błądzących:
”Panie Jezu oświeć i wskaż prawdziwą drogę wszystkim błądzącym! Daj im siłę w znoszeniu cierpień i przeciwności! Przekaż im moc, którą miałeś na Via Dolorosa w Jerozolimie!”
Teraz czytam list Adama Beckera skazanego w 1975 roku na 25 lat więzienia za zabójstwo („Polityka” nr 7/1659/ z 18 II 1989 r. "Zbrodnia" i "Głos zza muru"). Jest to polemika ks. Józefa Trębickiego ze skazańcem, który wymienia swoje obecne cierpienia .
1. ciężka praca fizyczna lub inna, której się nie lubi 2. tęsknota za rodziną, domem i otwartą przestrzenią 3. przebywaniem z różnymi ludźmi z walką o swoje człowieczeństwo...często zła wola dozoru, ułomności natury ludzkiej, dewiacje psychiczne, społeczne i seksualne. 4. niemożność uczestniczenia w pogrzebach najbliższych 5. oczekiwanie na widzenia i listy od bliskich 6. zwykłe smutki i radości - jak w życiu 7. ograniczenie ruchu, złe warunki bytowe, brak sportu i opieki lekarskiej i złe jedzenie 8. iluminacje duchowe i moralne z przełomami...
Wstrząs jakiego doznaje aresztowany musi obudzić w nim człowieczeństwo - nie jest to ten sam człowiek, który popełnił przestępstwo. Wielu wznosi się, wielu upada jeszcze bardziej i wraca do więzienia, gdzie czuje się bezpieczniej niż na wolności.
Garstka poprzez zły czyn i zbrodnię doznaje oczyszczenia. Wg mnie to powinno wystarczyć, ale prawo jest prawem. Autor pisze, że poprawa musi wynikać z serca człowieka, a nie z powodu samej kary pozbawieniem wolności. To są święte słowa...
Napisałem list do tego więźnia w którym wspomniałem o zgonie rocznej córeczki w szpitalu, gdzie pracowałem (zbagatelizowano jej chorobę). Wówczas odwróciliśmy się od Boga, bo „gdyby był”, a zrozumie to ten, kto przeżył śmierć własnego dziecka.
Zmierzam do sensu cierpienia: Pana w więzieniu, mojego i moich pacjentów oraz wszystkich ludzi. Wiara chrześcijańska jest prosta...jesteśmy na zesłaniu, a w cierpieniu mamy wzrasta porównując je do życia i cierpienia Zbawiciela. Różne są drogi do nawrócenia...pańska prowadzi przez więzienie. Człowiek niewierzący cierpi bardziej, ponieważ nie ma na kim się wesprzeć.
Teraz jest problem sprawiedliwości bez Boga, a to oznacza brak miłosierdzia. Dla ludzi, którzy ujrzeli uczynione zło i szczerze żałują kara więzienia powinna być złagodzona.
Serdecznie Pana pozdrawiam oraz cierpiących z Panem w więzieniu...
APEL
- 09.04.1989(n) Judaszowe srebrniki...
- 08.04.1989(s) Poszukiwanie sensu istnienia...
- 07.04.1989(pt) Cierpienie przed powrotem do Królestwa Bożego...
- 06.04.1989(c) ŻYCIE W ZAMĘCIE...
- 05.04.1989(ś) POROZUMIENIE SAMYCH SWOICH
- 04.04.1989(w) Złe dobrego początki...
- 03.04.1989(p) NIE MA NIC GORSZEGO NIŻ MIAŻDŻYCA!
- 02.04.1989(n) ZA PRAGNĄCYCH PUSTELNI
- 01.04.1989(s) Paweł i Gaweł w jednym stali domu...
- 31.03.1989 (pt) ZA PRZECZUWAJĄCYCH WŁASNĄ ŚMIERĆ