Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

08.05.1991(ś) Ty, Jezu niosłeś krzyż w szumie ulicznym i krzykach...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 maj 1991
Odsłon: 264

     Trwają wczorajsze przeszkody w dokończeniu modlitwy różańcowej, a dodatkowo zaczynam dyskutować z żoną. Dopiero po latach zrozumie moje przeżycia mistyczne, które są zbyt trudne nawet dla mających wielką łaskę wiary. 

     Teraz "spojrzał" (zatrzymał wzrok) Pan Jezus w koronie cierniowej...usiadłem z zamkniętymi oczami i tak znalazłem się ze Zbawicielem na Via Dolorosa. Zjednany z Sercem Pana doznałem pokoju duchowego, ale trwały krzyki ze złorzeczeniem (ja wiem, że jest to od demona, bo jestem jeszcze słaby, a on chyba zna moje ostateczne powołanie).

    "Panie Jezu przekazuję Ci udręki, które dzieją się wokół mojej osoby...daj je tym, których drażni cisza: nudzącemu się wdowcowi oraz samotnej...wiesz Sam Panie komu! Bądź dzisiaj ze mną! Proszę."

    Tak zarazem poznałem intencję tego dnia i zacząłem moje wołanie modlitewne. Teraz zostałem nabrany przez demona spokojem w przychodni z łagodnymi pacjentami. Nagle nasłał jednocześnie pięciu, którzy weszli do gabinetu! Wyprosiłem ich pod pozorem wyjścia do ubikacji. Od tego momentu sam gadałem i dyskutowałem, a nawet złościłem się! "Panie Jezu wybacz! Jezu wybacz!"

     W tym czasie powiedziałem do rodziny, że zbliżająca się śmierć pacjentki powinna sprawić ich pojednanie (skłócone dzieci po trzech mężach). Moc Miłosierdzia Bożego zmazuje wszystko, ale trzeba się o to zwrócić...szansa trwa do samej śmierci, bo później jest już sprawiedliwy osąd i odpowiedzialność.

    Właśnie trafiła do mnie z prośbą o pomoc pacjentka modląca się o zbawienie pacjentów, a ja też będę wołał w ich imieniu w czasie obecnego (tygodniowego) zastępstwa w oddziale wewnętrznym. Tak tłumaczę synowej umierającej, a ona jest pracownikiem służby zdrowia - pielęgniarką i pragnie ratować ciało teściowej.

- Proszę zaczynać dzień od przeżegnania się i powiedzenia: "Panie Jezu bądź dzisiaj ze mną!"

- Najlepsza praca bez modlitwy daje tylko wartości materialne (np. za 10 wyhodowanych wołów nabijamy konto w banku).

- Powtarzam panu, że śmierć to nasz powrót do Boga Ojca...trzeba wracać z radością! Proszę otworzyć się na "śmierć!" Takie słowa słyszałem w dzisiejszej audycji radiowej.

     Teraz spieszę się na wizytę, gdzie trafiam na przestraszoną kokluszem (nikt nie widzi trwającej pandemii, bo przecież wszyscy byli szczepieni). Dla nie widzących tego lekarzy jest kłopot (podaje się zły antybiotyk i leki wykrztuśne, robią też zdjęcia płuc). Wystarczy uspokajająca diagnoza i dwa - trzy leki z informacja, że kaszel może trwać dłuższy czas.

    Przy okazji mówiłem do rodziny o Objawieniach w Medziugorie. Z natchnienia mam nie mówić o pokoju, ale go czynić! Do mojego serca napłynął pokój, ale później gadałem, nawet zapomniałem o porannej prośbie do Pana Jezusa, aby był ze mną.

     Po powrocie do pogotowia (dyżur) z włączonej kasety usłyszałem słowa św. Pawła: "Radujcie się"...ilu ludzi na ziemi rozumie to? Padłem na kolana odmawiając "Ojcze nasz" z dodaniem, że "błogosławiony Owoc Żywota Twego umierał za mnie w szumie!"

    W uniesieniu wołałem w rozważaniach: "Jezu mój! W szumie i nienawiści niosłeś za mnie Krzyż i w takim samym szumi nienawiści umierałeś na Krzyżu! Jezu! Jezu!" Nagle zrozumiałem dar, bo codziennie pracuję w bałaganie i szumie, a to jest współcierpienie ze Zbawicielem (łaska).

    Po wjechaniu na wiejskie podwórko dowiadujemy się, że pacjentka o której mówiłem do rodziny...już zmarła. Cała rodzina myła ją i ubierała. Największym problemem było jej zgięta (pochylenie do przodu)...nie mieściła się w trumnie. Cóż mogę im doradzić. Czy nie sprofanujemy zwłok podczas łamania kości zmarłej? Wypisałem kartę zgonu i uciekłem...

                                                                                                                             APeeL

07.05.1991(w) Pierwsze potyczki z siłami ciemności...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 maj 1991
Odsłon: 239

 

    W śnie młodzi kapłani z mojej parafii uczestniczyli przy narodzeniu dziecka...byli bardzo poważni, dokładnie obmywali ręce w specjalnych płynach i naczyniach. Jakaś symbolika... 

  Na wyjeździe karetką mijamy dom, gdzie przed laty zabrałem niepełnosprawną psychicznie do porodu i w żartach straszyłem ją, spieszyliśmy się - udało się, nie urodziła, ale w tym popłochu upadła na schody izby porodowej...

    Moje  serce przeszył ból - uciekłem do Pana Jezusa - z odmawianiem mojej części Bolesnej Różańca...rozbudowanej po wołaniu do Ducha Świętego (ze słowami Pana Jezusa na krzyżu).

     Zarazem wołałem: "Matko moja,Ty wiedziałaś o przebiegu Męki Swego Syna - jak bardzo cierpiała Twoja dusza!" 

- Jezus na miejscu samotnym - dobrowolnie!

- Jezus w ciemnicy - z wyrafinowanym poniżeniem.

    Jakże nieskończone są rozważania Męki Jezusa! Zakryłem oczy dłońmi i odmawiałem "Ojcze nasz". Czy mogę żyć jeszcze normalnie? Planowałem czytać "Zarys Reumatologii", a tu zaproszenie do modlitwy, która wówczas płynie w uniesieniu serca.

    Zgłosiła się synowa umierającej na nowotwór, bo demon zaczyna włóczyć ją z gasnącym ciałem, które wymaga posługi duchowej. Pacjentka po Sakramencie Pojednania: kłóci się, protestuje, żąda wyleczenia, boi się modlitwy i rozmowy. To straszliwy "bój ostatni" o duszę, tym cięższy, gdy była pod kuratelą Przeciwnika Boga. Szatan nie chce takiej wypuścić!

     Ta walka toczy się o dusze pojedyncze - większość jest gubiona dzięki obiecującym raj na ziemi (po czasie okazało się, że dla samych swoich)! Teraz na poczekalni płynie do mnie ciepło rozlewające się w nadbrzuszu.

    To dziwne, bo w takich miejscach rozchodzi się zła energia: podenerwowanie, cierpienie, złe myśli i słowa z przepychankami. Po godzinie okazało się, że pacjentka odmawiała różaniec i nie wypadało zapytać czy w mojej intencji?

     Wróciłem umęczony do domu z poczuciem bliskości Zbawiciela, a w progu mieszkania przywitała mnie żona zła na syna, który narozrabiał. Z powodu pragnienia ciszy i modlitwy pojechałem samochodem "na miejsce pustynne". Zły natychmiast zaproponował zakup butelki wódki z napiciem się na złość. Dodatkowo podczas powrotu natknąłem się na pacjenta o nazwisku Szatan.

   W jednym błysku zrozumiałem, że Bestia chciała, abym utracił radość oraz pokój z mojego posługiwania i niesionej pomocy. Na pocieszenie przywitał mnie wizerunek Jezusa z Gorejącym Sercem, który wyraźnie uśmiechał się, a pod spodem zdjęcia były słowa: "zwyciężył Szatana".

    Z płaczem odmawiam "Biczowanie", ale nie poszedłem na nabożeństwo majowe, a to moja przegrana. Chodziło o to, że moje uczestnictwo w "majówce" z przyjęciem Eucharystii...to mocne świadectwo dla pacjentów. Nie lubią tego demony, bo majówka kojarzy się z babciami!

    Wybrałem kaszankę i "wzmocnienie się" posiadanym alkoholem! Sam zobacz jak powstają ciągi zła, a żona nic nie wie o moim uczestnictwie w walce duchowej...z groźnym Przeciwnikiem Matki Bożej!

    Nie mogłem skończyć modlitwy i w smutku, dodatkowo zmorzony snem padłem jak kamień! Wiedziałem, że Pan da mi szansę - obudziłem się, ale nie chciało mi się wstać do dalszej modlitwy...

                                                                                                                               APeeL

 

 

06.05.1991(p) F r a n e k...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 maj 1991
Odsłon: 249

 

     Dzisiaj mam mam bardzo ciężki dzień, a nie zacząłem tego tygodnia od modlitwy! Nawet przewócił się  obrazek Pana Jezusa w gabinecie. Wszystko znoszę i pracuję z oddaniem, badani dają kawę, a jedna pani przyniosła piernik w czekoladzie.

    Pod koniec dnia zgłasiła się pacjentka, która ma rozpoznanego czerniaka złośliwego (to niezwykle groźny nowotwór). Wierząca, ale zaczyna się taniec złego: żale, ubolewania, wpadanie w rozpacz... szukanie leków, rozjazdy po parafiach i dawanie na Mszę św. w tej intencji. Pacjentka zna rozpoznanie i wie, że zbliża się koniec jej życia.

- Proszę swoje cierpienie przyjąć i przekazywać Matce i Jej wszystko mówić, nikomu się nie skarżyć (tylko lekarzom), nie prosić o zdrowie, dziękować za wszystko. Inaczej Szatan będzie panią gonił po lekarzach i uzdrowicielach. To jego zadanie i sztuczka!

- To chyba prawda, bo 20 lat wstecz w niebezpieczeństwie prosiłam o 2 lata życia. Przeżyłam tyle lat, a nie dziękowałam...przecież tyle ludzi, nawet dzieci jest śmiertelnie chorych.

    Na początku dyżuru w pogotowiu (od 15.00) napłynęła wielka chęć do modlitwy, ale trwała "szarpanina" (zrywanie do pacjentów. Sprawiało to cierpienie duchowe...w końcu padłem na kolana odmawiając "Ojcze nasz" i pocztek cz. Radosnej Różańca. Pan dał mi odczucie Matki po porodzie Zbawiciela. Porody ziemskich dziewic - także się zdarzają (słyszałem o takim).

     Dzisiaj, gdy to przepisuję (11.06.2023) juz wiem, że poczęcie Zbawiciela było z Ducha Świętego, a ludzkiego porodu nie było. W Betlejem Matka Boża wyszła z Dziątkiem na rękach w otoczeniu chórów anielskich.

     W tej tęsknocie czytam "Hymn do Czarnej Madonny" R. Brandstaettera: "Panno Najświętsza (..) Matko Słowa, Matko Dobroci (..) Jak wielkie piękno - niech słowo nie będzie złe, nie krzywdzi...niech leczy, wybacza i łagodzi!"

    Napływa moja wewnętrzna modlitwa: "Matko moja! Napełnij moje usta Słowem, które otworzy serce słuchających i doprowadzi do zbawienia...Matko moja". W takim uniesiu wszedłęm do wiejskiej chatki: "dziękuję Ci Panie za możliwość niesienia pomocy i dar wstępowania do obcych domów".

    Teraz jestem oddalony od ciała, nie zwracam uwagi na ładny pośladek świeżej mężatki, której robię zastrzyk, a podczas oczekiwania na efekt - otworzyłem Ewangelię i czytam. Szczeka pies, krzyczą pisklęta, a z oddali słychać gęganie gęsi...jakieś uczucie, że jestem w wielkiej rodzinie ludzkiej.

    Wyszedłem, czekamy na pacjentkę - wszystko ogarniam, jest mi bliskie i przesiąknięte miłością. To chyba działanie Ducha Św.! Kobieta sprząta przed domem, gdzie stoi piękna kapliczka z Jezusem...wraca obraz Dzieciątka po porodzie i Dzieciątka uniesionego przez starcza Symeona. "Widzę" to Dzieciątko na tle rzucanych obrazów świata i wszechświata...na tle różnych ludzkich zdarzeń i cierpień.

- Co to będzie, jaka przyszłość dzieci...pyta sanitariusz.

- Ja martwię się o moje, aby przyjęły do serca Jezusa...On da wszystko!

    Chciałbym temu młodemu człowiekowi - wierzącemu we własne siły - opowiedzieć o młodym pastorze w Indiach, gdzie chrześcijanie są traktowani strasznie, który trzeciego dnia głodu prosił Jezusa: "Panie. Ty widzisz nasz głód...Panie pomóż!" - zapukał natchniony sklepikarz z mlekiem! 

     Teraz jedziemy do szpitala z oszustem Frankiem, który mówi, że umrze i nazywa siebie "starym ciulem". Ile różnych numerów zrobił w swoim bujnym życiu. Potrafił wydobyć każdego topielca, którego po odnalezieniu przywiązywał do krzaków (pod wodą) i targował się o cenę. Franek stanął przy otwartej, pięknej "Wołdze" - puknął w koła, nabrał łepków (zainkasował forsę) i poszedł się napić. Wyobrażasz sobie właściciela, który wrócił i zobaczył towarzystwo! Franek trzymał rękę z tyłu i sprzedaje zająca, stodołę i drzewo właścicielowi! Teraz poznał go lekarz dyżurny - kilka razy obiecał mu ryby! Pan mówi - poprzez jego działania: "zobacz jak może oszukać zwykły człowiek - czy wiesz, co potrafi Szatan? On potrafi oszukać twoją duszę!?"

    Poprawiam konwertowany zapis na maszynie, a w tym czasie w "Polsacie" trwa dyskusja na tematy polityczne, gdzie Władymir Czarzasty pochyla się nad naszą ojczyzną, wszystko naprawia i zwala na rządzących...czerwony mentor, a nawet pastor, wprost przyłożyć go do rany. Zapomniał biedak o walizce z dolarami przywiezionej przez takiego takiego "Franka" (Leszka)...teraz płacze nad nasyłanymi na nas imigrantami, a to nachodźcy (agresorzy) nasyłani przez naszego człowieka z Moskwy w ramach wojny hybrydowej...

    Zadzwoniłem też do kościlnego w mojej rodzinnej parafii, któremu zapłaciłem za naprawienie płytek przy grobie...pół roku czekał na dobrą pogodę, a właśnie były masakryczne upały. Zobacz ilu jest wokół Franków...

                                                                                                                                   APeeL

 

05.05.1991(n) Nienormalni są bliżsi Prawdy Bożej...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 maj 1991
Odsłon: 258

    Ćwiczę się w odczytywaniu natchnień...właśnie demon wysyła mnie do odległego kościoła, ale nie wiadomo gdzie? Tak właśnie czyni. Nie dziw się, że namawia do "dobra", bo stale jesteś sam oszukiwany, nie wiedząc, że on istnieje!

    Płynie Msza św. radiowa, a w momencie odmawiania przez lud "Wyznania wiary" moja dusza zadrżała, łzy zalały oczy...musiałem trzymać twarz w dłoniach. Napłynęła wielka moc - już znam drogę do mojego kościoła.

   Modlitwa przebłagalna, jestem prawie oderwany od ciała, uciekam przed ludźmi: "Ojcze przyjmij...Jezu bądź miłościw...Matko pomóż duszy kapłana, który będzie odprawiał Mszę św., przyjmij zmarłych na K2 i wszystkich wierzących chrześcijan wśród zmarłych Kurdów."

    Na początku Mszy św. trwały kuszenia i rozdrażnienia, zbyt głośny śpiew - przy potrzebie ciszy z biegającymi i płaczącymi dzieci, dziewczynka pukała w ławkę. Napłynęła chęć zwrócenia uwagi, kapłan w środku nabożeństwa czytał ogłoszenia - zamiast podawania Eucharystii. Jakże piękne modlitwy czyta proboszcz.

    W czasie święcenia wiernych padł na mnie duży strumień wody święconej (bardzo tego pragnę). Ta woda spowodowała drgnięcie ciała i duszy. Przeżegnałem się z wielką radością. Popłyną słowa podziękowania - tak, jakby z mojego serca - za Kościół Św. oraz łaskę wiary.

    Napłynęło poczucie kontaktu z Bogiem Ojcem. Z serca wyrwał się krzyk: "Ojcze mój. Twoja Świętość i Jasność...ja niegodny, nie ze wstydu!" Demon wie, że ludziom nie wystarczą ziemskie uciechy, a w utrapieniach będą szukać pomocy Ojca. Podsunął więc szereg możliwości (Budda, wielobóstwa, św. Jehowy, islam, kościoły "zreformowane"...bez Eucharystii, itd.).

   Od konfesjonału wracał mój "prawdziwy kapłan", którego nawet chód jest delikatny. Z miłością przyklęknął przy przekraczaniu Ołtarza św.! Napłynęła wielka radość do serca z odejściem kuszeń. Obok mnie siedział 18-latek niepełnosprawny psychicznie. Cały czas klęczał ze złożonymi dłońmi. Dzieci z poprzedzającej ławki spoglądają na niego i śmiały się, a w moich oczach pojawiły się łzy.

   Pan wprost mówił do mnie: "padaj na kolana i zobacz jak to robi nienormalny, a ty szczycisz się swoją łaską wiary"! Chciałbyś wiedzieć jak wygląda Bóg Ojciec, bo Jezusa już poznałeś! Na kolana! Na kolana!"

    Przypomniał się film "Nienormalni" z ośmieszaniem przez reżysera - w sztucznych scenach - takich ludzi. Dlaczego nie można pokazać takiej sceny? Kapłan zbierał na tacę, podałem chłopcu (20 tys.), a ja swoje rzuciłem dodatkowo.

   Po św. Hostii napłynęła wielka chęć obdarowania tego chłopca - wychodzimy, zaprosiłem go na lody, ale odmówił, wręczałem mu pieniądze, ale nie chciał przyjąć. Wstąpiłem do kwiaciarni, a właścicielka wręczyła mi 20 tys. "oszukałam pana kiedyś i miałam wyrzuty sumienia!" Przyjąłem te pieniądze jako znak od Boga. "Patrz, wszystko jest Moje...przez ciebie daję i tobie daję!".

    Podjechaliśmy pod "mój" krzyż...żona układała kwiaty, a po spojrzeniu na wielką figurę Pana Jezusa serce zalał ból...poczułem się jakbym stał po Jego Prawdziwym Krzyżem.

Ta tęsknota jest pokazana na ziemi w różnych (niższych) formach...powrót do żony, dziecka, domu, psa przyjaciół, baru, własnego ogródka, pijackiego towarzystwa, zgubionej rzeczy, dopłynięcie do brzegu, dojechanie do garażu.

    W domu słuchałem audycji radiowej Kościoła Ewangelicznego...jakże piękne modlitwy i śpiew. Ja mogę korzystać z ich wkładu w dzieło Jezusa, a oni odeszli od Prawdy. Nie uznają kultu Matki, miesiąc maj, a nie wspomni się. Teraz płyn przepiękna muzyka ze śpiewem "Salve Regina", ale zostawiłem śpiewające kobiety i odmówiłem cz. Chwalebną Różańca...jak wielki daje to pokój w sercu!

"Jezu mój...Ciebie wysłano tylko i wyłącznie w celu pokazania Drogi do Prawdy...czego więcej chcą od Ciebie?" Czy ten chłopczyk "nienormalny" nie jest bliższy Prawdy Bożej? Na pewno jest bliższy, ponieważ ma wyłączony rozum, który sprowadza nas na manowce przez pychę i głupotę.

    "Ojcze dziękuję Ci za tak piękny i pouczający dzień życia ziemskiego, który w Twojej Mądrości zaczynał się pustką i normalnością! Dziękuję Ojcze mój!"

                                                                                                                                APeeL 

 

04.05.1991(s) Pachołek Jezusa...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 maj 1991
Odsłon: 268

 

    Trwa dyżur w pogotowiu...zerwano o 2.00 w nocy do pacjentki z zapaleniem płuc. Oprócz badania i skierowania na oddział podałem jej szklankę zimnej wody. Wróciłem do łóżka z wołaniem: "Panie Jezu dziękuję Ci za możliwość wstawania do ciężko chorych i za wszystko co mi dajesz! Ja wiem, że Ty Jesteś Jezu!"

   To było czas dłuższego uniesienia, ale śpimy w norze z kolegą i nie mam możliwości zanotowania tego. Po pewnym czasie przysnąłem, ale zerwano na daleki wyjazd. Można to potraktować jako próbę, bo dziękowałem za zrywanie do pacjentów! A to moja pełna radość, ponieważ mogę odmawiać różaniec.

   Cisza w karetce, pracuje silnik, łagodnie gra radio samochodowe (przypomniała się scena ciszy przed burzą z filmu "Ptaki"), pada, wiatr, cała droga usłana zrzutami przydrożnych topoli, świecą w oddali p a c h o ł k i.

    Czy ja nie jestem takim pachołkiem Jezusa? Pachołek to sługa wykonujący dokładnie to co każe Pan, ale z oporami, mruczeniem, niedokładnością i niezadowoleniem. To forma najemnika - może odejść tam, gdzie więcej dadzą!

    Pod obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy leżał dziadek z biegunką: "taki co to nie pije i pali i nie choruje". To nietypowy Polak, lekarzowi nie da zarobić! Takie głupoty mówię pacjentowi dodając, że "jedzenie niech najpierw próbuje żona - dla pana bezpieczeństwa...wówczas pan nie zachoruje tylko ona (jadł kaszankę i serek "hospitalizowany" (homogenizowany).

   Wracamy, ale w sercu czuję, że straciłem pokój serca, żarliwość poprzedniej modlitwy, a takie żarty nie podobają się Jezusowi. Trzeba spokojnie i dokładnie zbadać chorego, pocieszyć, zapisać leki, pożegnać się z powagą. Chory, niepokój rodziny i żarty...od kogo to? To lubi demon...niejednego takiego żartownisia rozproszył po to, aby pomylił diagnozę.

   To przeciwnik człowieka i Matki Bożej...nigdy się nie męczy, "wiernie czuwa" w oczekiwaniu na naszą słabość, ułomność, dogodną sytuacją lub chęć skierowania się ku Bogu Ojcu!

   Napłynęło natchnienie, aby nie jechać na śniadanie, ale wcześniej rozpocząć pracę w przychodni. Właśnie przybył "chory" Zygmunt - ten od pięknych kwiatów. Kaszle, nudzi go, zionie alkoholem. Pragnę mu pomóc, rozumiem go, deklaruję chęć zastępstwa.

- Czy w snach pojawiał się nasz wspólny kolega lekarz R.?

- Potwierdzasz i co odczytujesz? Przecież on mówi do ciebie: "nie rób mojego błędu, wszystko jest prawdą, bo dalej istniejmy!"

- Proszę przyjąć choroby matki...ja wiem, że pani urządziłaby świat bez chorób, ale gdzie wówczas pracowalibyśmy?

- Proszę modlić się za zięcia, najlepiej do Ducha Św. o "otwarcie jego serca.

- Nie mogę słuchać pani narzekań... jest pani księżną w tym regionie, trzeba za wszystko dziękować, prosić o pokój serca. Stworzenie nie da tego, co rozdają w Niebie!

   W pewnej chwili przyjęć pacjentów napłynęła sekundowa "chęć do przyjęcia c i e r p i e ń zastępczych!" Nigdy tego nie miałem - większość ludzi ucieka od cierpień, nie chce ich, nie przyjmuje. Tu odwrotność "pragnienie cierpienia!" Żadnym językiem świata i żadnym obrazem nie wyrazisz tego uczucia. Dla świata to głupota!

    W programie czwartym PR radia popłyną słowa modlitwy przebłagalnej s. Faustyny. Kto to słucha o tej porze? Ile jest starszych pań, które źle widzą i mogłyby nauczyć się tej modlitwy...

                                                                                         APeeL

  1. 03.05.1991(pt) Samo życie...
  2. 02.05.1991(c) DROGA DO BOGA...
  3. 01.05.1991(ś) Jestem niewiele wart...
  4. 30.04.1991(w) ZA DUSZE - DIAMENTY...
  5. 29.04.1991(p) ZA KAMIENIUJĄCYCH ZBAWICIELA...
  6. 28.04.1991(n) Uschłe drzewa...
  7. 27.04.1991(s)  Błaganie, aby Pan Jezus nie opuszczał mnie...
  8. 26.04.1991(pt) ZA MIŁOŚĆ BOŻĄ ŚWIAT ODPŁACA NIENAWIŚCIĄ... 
  9. 25.04.1991(c) Drewniany karabin..
  10. 24.04.1991(ś) Światło w ciemności...

Strona 2159 z 2364

  • 2154
  • 2155
  • 2156
  • 2157
  • 2158
  • 2159
  • 2160
  • 2161
  • 2162
  • 2163

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1637  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?