- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 697
Na dyżurze w pogotowiu zerwał mnie straszący sen, ponieważ nie było kolegi (jeden pokój lekarski) odmówiłem „Anioł Pański” i „Pod Twoją obronę”...
Od rana trwał napór chorych oraz czujność „towarzyszy”, którzy mają zezwolenie na nękanie mojej osoby. W sercu znalazłem się podczas sądu nad Panem Jezusem („Mąż z Nazaretu”), gdzie obrońcy Barabasza byli dobrze zorganizowani. Z serca wyrwał się tylko krzyk: „Jezu. Jezu!” oraz wołanie do Matki Bożej: „Dobra Pani, Panno Chwalebna i Błogosławiona”...
Przybył do mnie obcy chłopczyk u którego przed 3 dniami - na rzut oka - rozpoznałem ciężkie schorzenie i skierowałem go do szpitala. Dzisiaj widać jego zagubienie, bo potwierdzono moje sugestie i trafił do kliniki...
Na ten moment trafia się chory, były aparatczyk, który zadaje pytania o wiarę:
-
Dlaczego jest tyle różnych Matek?...
-
Aby się nie nudziło...przecież to jasne! Jeden czci Niepokalane Poczęcie, inny Matkę z Lourdes (uzdrowienia), a ten Matkę Pokoju z Medziugorie...
-
Czy można zgłaszać się do Matki bezpośrednio?...gdy nie wierzy się w kapłanów!
-
Bezpośrednio...można, ale gdzie pan dotrze? Nawet do ministra wchodzi się dzięki specjalnej procedurze (chodzi o Sakrament Pojednania).
Dotarło to do niego, a dodałem jeszcze moje świadectwo wiary, ulotkę oraz zaleciłem proszenie Matki Bożej o prowadzenie w powrocie do Boga. Każdy bowiem ma inną ścieżkę...trzeba patrzeć na napływające z n a ki!
W progu domu przywitała mnie smutna żona, bo córka podrabiała moje recepty, ale żadna apteka takich nie wyda. Uciekłem na działkę, gdzie w budce lubię się modlić...tam podczas drogi krzyżowej wzrok zatrzymał wielki gwóźdź, a to oznacza, że odejmuję Panu Jezusowi cierpienie.
Muszę przyznać, że modlitwa płynęła ze środka mojego serca, a przy niektórych stacjach doznawałem szczególnego współcierpienia ze Zbawicielem: obnażenie na Golgocie, przybijanie do krzyża i jego podniesienie, a na końcu przebicie Św. Boku Pana naszego.
„Ojcze mój odpuść im, ponieważ nie wiedzą, co czynią”. Łzy zalały oczy, ból przeniknął duszę, a w tym czasie z natchnienia odczułem, że jest to wynik mojego pragnienia zbawiania dusz. Tego pragnienia i cierpienia nie znają zwykli ludzie. Stąd Słowo Pana Jezusa: „Pragnę"!
Dziwne, bo teraz, gdy to opracowuję (14.02.2019) z czytanego w radiu Maryja „Dzienniczka” płynęła prośba s. Faustynki do Pana Jezusa o zbawienie dusz. Ja też pragnę wciągać ludzi na Drogę Prawdy prowadzącą do Boga Ojca! Nawet podczas przepisywania tego świadectwa wiary przez serce i ciało przepływał bolesny skurcz.
Wróciłem do domu uduchowiony, a stara książeczki do nabożeństwa otworzyła się na słowach: "Niewiasto, oto syn Twój”. Tam były też słowa, że „Dziecię Maryi” to osoba nosząca Jej Medalik i odmawiająca różaniec, wielbiąca Matkę w soboty, czcząca Jej święta, wzywająca Jej pomocy w ciągu dnia. Wszystko to spełniam...jestem więc dziecięciem Maryi! Pan Jezus dał mi Matkę, Najlepszą Opiekunkę. W tej radości odmówiłem ponownie: ”Anioł Pański” i „Pod Twoją obronę”...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 703
Po przebudzeniu serce zalała trwoga i czarne myśli, demon wpuszczał dodatkowo zwątpienie. Jak żyją ludzie, którzy nie wiedza o działaniu Bestii? Dzisiaj jest Msza św. dla mnie, bo Bóg Ojciec pyta proroka:
- kogo mam posłać do Mego ludu, czy jesteś gotów?
- oto ja - poślij mnie, ale jestem mężem o nieczystych wargach!
Tam Serafin wypalił usta proroka od wszelkiej nieprawości (węglem pełnymi żaru), a ja widzę, że dzisiaj jest to Eucharystia. Po zjednaniu z Panem Jezusem staję się cichy, milczący i pragnę mówić tylko o Bogu Ojcu i bać się tylko Boga...nikogo więcej! Lud właśnie śpiewał: „kto się w opiekę odda Panu Swemu”. Na ten moment kapłan dodatkowo zapytał:
- co dzisiaj mówi do nas Pan Jezus, co mówi do ciebie?
- och, tak...przecież Pan Jezus mówi do mnie!
Eucharystię przyjąłem w intencji milczenia i czystych warg, a w tym czasie zauważyłem kapłana z pochyloną głową przed Ołtarzem Świętym. Popłakałem się i zawołałem: „Matko kapłanów”, a łzy popłynęły na ziemię.
Dalej wołałem: „Matko kapłanów, Matko kapłanów...nie mają rodzin, matek ziemskich, ale mają Ciebie Matko.” Ból prawie rozrywał serce, poprosiłem Matkę Bożą o pobłogosławienie mojej dzisiejszej pracy.
Serce zalała wielka radość, pozdrawiałem ludzi z daleka i modliłem się już od ruszenia spod kościoła. Po drodze podjechałem do wdowy, której dzieci kolejno trafiają z żółtaczką zakaźną do szpitala. Płaczącej przekazałem prośbę, aby te kłopoty przekazała Matce...w prostej formie: „Matko przekazuję Ci mój dom i jego kłopoty"...dlaczego dotychczas nie uczyniła pani tego?
Chorej dziewczynce dałem pieniądze na drobne zakupy w szpitalu. Tyle razy jeździłem tędy, a nigdy nie zauważyłem kapliczki w tym właśnie miejscu! „Zdrowaś Maryjo”...
Dopiero 9.00, a już tyle przeżyć! Teraz z mszy radiowej płyną słowa: łatwiej jest mówić o głupstwach i sprawach ziemskich niż o sprawach duchowych (wierze). To słowa dla mojej żony, która nie pozwala być mi apostołem Pana Jezusa.
Pan Jezus zawołał i powiedział do mnie: „idź”! Naprawdę żniwo jest wielkie, a robotników mało. W bólu płynie moja modlitwa, kojąca smutek...aż do „św. Agonii Pana Jezusa”.
Udało się wyrwać z dyżuru w pogotowiu na obiad, ale już dzwonią. Trafiłem do rodziny przy obiedzie z przewróconą babcią, To nędzna chatka z bałaganem na podwórku i szczekającym psem w błocie po kolana oraz z malutką dziewczynką nad talerzem ze schabowym...wyraźnie wstydzącą się obcych. Dziwiłem się, ponieważ w tym wieku moje dzieci były karmione.
Po powrocie do bazy z radia popłynie błogosławieństwo kardynała J. Glempa, a na dodatek pojedziemy do wezwania trasą pełną kapliczek i piękną figurą Matki Bożej z otwartymi ramionami. Dziękuję ze słowami: „wiem, wiem Matko, że to od Ciebie!”
Później Pan sprawi, że będziemy przejeżdżali obok „mojego” krzyża. Wiele jest takich...nawet w środku miasta i przy cmentarzu, a ten jest niby przy trasie, ale zapomniany! W smutku rozstania z Panem Jezusem popłyną moje modlitwy wieczorne...w których dziękuję Ojcu za wszystko, co otrzymałem danego dnia. Nie można tego powtórzyć, bo jest to modlitwa od Ducha Świętego.
Na dalekim wyjeździe połynie „św. Agonia Pana Jezusa", a ja zawsze doznaje wstrząsu przy obnażeniu Zbawiciela, Jego rozciąganiu i przybijaniu do krzyża oraz podniesieniu krzyża!
Nie wiem jak długo to trwało, bo prawie omdlewałem...wprost byłem przy krzykach i rozpaczy, złości i przekleństwach z waleniem młotem. W tym czasie towarzyszyła nam bezsilna Matka Jezusa . Pan został podniesiony, a wówczas pojawił się ból przebitych stóp!
Przed snem, przy zgaszonym świetle kolega-kierownik odmawia „Ojcze nasz”...tak sądzę z czasu. Na pewno moje modlitwy uznano by za dewocję (2-4 godziny). Fakt faktem, że wstydzę się w jego obecności, bo odmawiał modlitwę stojąc. Po czasie wykorzystując chwilę sposobną przekazałem mu Prawdy naszej wiary, a on mucząc przed snem zapytał: czy to prawda?
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 646
Wieczorem - na dyżurze w pogotowiu - kolega zmienił kolejkę...przeważnie nie godzę się, ale właśnie odmawiałem „Pod Twoją obronę”. Teraz zerwano go o 3.30 do jakiegoś przypadku dotyczącego „życia i śmierci” i powtórzono to o 5.30.
W tym czasie odmówiłem zestaw moich narzuconych sobie modlitw. Dzisiaj, gdy to przepisuję (12.02.2019) traktuję to jako błąd, bo liczy się tylko modlitwa serca. Bogu Ojcu nie są potrzebne zawołania płynące tylko z ust.
Dzisiaj dalej poszczę do obiadu (po piątku): „Matko, to dla Ciebie”, a później w ciszy gabinetu lekarskiego (dyżur w przychodni) na kolanach popłynie cz. radosna różańca. Po pewnym czasie napadnie mnie tęsknota za Panem Jezusem, która sprawiła muzyka z radia (sonaty Ludwika van Beethovena). W takim momencie nic nie ukoi...tylko wołanie do Bolesnej Męki Pana Jezusa.
Ten dzień to dzień modlitewny. Pomyślałem, że tak właśnie czas spędzał Pan Jezus: modlitwa, praca, nauczanie. Tak było w czasie zeszłej doby, bo z przerwami moja modlitwa trwała 4-5 godzin...
Żona przekazała mi informację od jakiegoś pana, abym nie nauczał, bo mam wielu wrogów...dodając: ty jesteś od leczenia, a wielu jest nasłanych. Ona mówiła to w dobrej wierze...
Nasz świat jest pełen fałszu, a zbrodniarze boją się Prawdy. Jezus został odrzucony i nadal jest odrzucany...trzeba oddzielić Państwo od wiary katolickiej (jej miejsce to kruchta). Ja wiem, że nie będę miał „dobrej drogi”, bo pójście za Panem Jezusem oznacza krzyż (cierpienia). W drodze na Mszę Św. odmawiałem modlitwy wieczorne i było mi tak dobrze.
Dzisiaj Eucharystię podawał obcy kapłan i mówił: „Ciała Chrystusa”...padłem w ławkę, łzy zalały oczy, napłynął pokój do serca. „Panie Jezu spraw, aby Światło Ojca spłynęło na serca tych ludzi, aby ujrzeli swoją chęć zemsty i nienawiść!” W kościele było 20-30 osób, a miasto liczy 10 tys.!
Z natchnienia zmieniłem kanał telewizji z filmu „Damski krawiec” na program, gdzie kapłan pięknie mówił o Panu Jezusie, bo większość pragnie widzieć w Nim niezwykłego człowieka, a Syn Boży działa wbrew naszemu rozumowi.
Nie mogę już normalnie żyć, bo nic nie dzieje się w oderwaniu od Boga Ojca, w Trójcy Jedynego…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 921
Zły nie daje spać, przerywa sen, wpuszcza koszmary...mignęła twarz złej pielęgniarki (tak będzie na jawie). Wreszcie budzi katar (mam tzw. zimne aglutyniny) i poczucie zimna, a po dodatkowym przykryciu się zrywa budzik (5.50) na spotkanie z Panem Jezusem.
Wyszedłem w ciemność, a serce zalała radość i dziękczynienie za spowiedź i uczynioną jałmużnę. Płyną modlitwy poranne, bo to był czas odmawiania całego różańca i innych narzuconych sobie wołań do Boga.
Przy ołtarzu znalazł się mój kapłan, ale nie było nikogo do posługi! „Jezu mój...Jezu, ferie...tyle młodzieży”. Serce rozrywa ból, ponieważ widzę garstkę ludzi, głównie starsze panie...tyle idzie za Panem? Modlitwy i pieśni są dzisiaj śpiewane przez siostrę z głębi serca i przenikają moją duszę.
Natchnienie sprawiło, że dzisiejszą Eucharystię i modlitwy mam poświęcić w intencji własnego zbawienia. Dopiero następnego dnia zrozumiałem, że nigdy nie wpadłbym na taki pomysł. Zawołałem o wybaczenie moich grzechów, a zły podsuwa obraz lekarza ginekologa (był taki na stażu), który rzucał się do aborcji z okrzykiem „juhu”...jak Indianin!
Z radością odmawiałem modlitwy w drodze powrotnej, a dzisiaj „towarzysze” są czujni, a to jest szczególna przykrość, ponieważ widzę szkodę lub zgubę ich dusz! Ja muszę przyjąć cierpienie, a Stwórca im wszystko pokaże! Jest szansa, bo mamy wolną ojczyznę! W drodze do przychodni dodatkowo koi modlitwa przebłagalna za dusze czyśćcowe.
W czasie pracy napływa radość i pokój, bo nie ma pacjentów „dziękujących”...specjalnie prosiłem w modlitwie, aby nie przychodzili dzisiaj z darami. Dziwne, bo pojawiła się babcia o której wspominałem na spowiedzi, bo wcześniej nie chciałem jej drobnych darów, a właśnie przybyła z kawałkiem świeżego ciasta!
Pan pokazuje wdzięczność z serca, a nie przekupstwo lub prowokację. Rozmawialiśmy o przeżytej wspólnie Mszy św. i pieczeniu rogalików. Zaleciłem jej, aby pytała o intencję podczas przyjmowania Eucharystii, ponieważ uczestniczy w codziennych nabożeństwach.
Kończy się dzień przyjęć, ale właśnie napływają pacjenci i przedłuża się niepokojąco pobyt w gabinecie. Zrozumiałem to po 20 minutach po sygnale „lampka”, bo całkiem zapomniałem o krzyżu Pana Jezusa, a to dzień w intencji mojego zbawienia!
Na końcu badam babcię...sztywną od parkinsonizmu miażdżycowego, która zawsze trzyma różaniec w ręku! W wielkiej senności kończę moje modlitwy! Przez cały dzień wypiłem tylko jedną kawę i trochę „Mazowszanki”...w ramach postu w intencji pokoju na świecie.
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 755
Dzień modlitw za kapłanów...
O 3.30 zrywają z ciężkiego snu do odległego porodu. W myśli pojawił się ordynator oddziału ginekologicznego (niewierzący, zdolny aborter), a w natchnieniu dodano: „pomódl się za niego”! Zły mieszał podsuwając cz. radosną różańca, a przecież nie pasuje.
Zacząłem moją ze współcierpieniem z Panem Jezusem i prawie ujrzałem Pana Jezusa skulonego do ziemi w Ogrójcu...to była ta właśnie pora! Popłakałem się wołając w sercu: „Jezu! Jezu!! Jezu!”
Teraz, gdy to przepisuję (08.02.2019) ponownie popłakałem się, bo właśnie z radia Maryja płynęła piosenka: "Okaż nam Panie, Boże dobry, Ojcze nasz...otwarte Serce, które życie daje nam"... Tak miesza się ten i tamten czas z wciąż niezmienną miłością do naszego Stwórcy.
Co wówczas myślał o mnie personel karetki, bo nie odezwałem nawet jednym słowem, a wyjazd trwał 2 godziny! Pod szpitalem pasowała cz. radosna różańca z „Narodzeniem Jezuska”. Tak się stało, że przy poprzednim porodzie też mnie wzywano, bo babcia nie umiała zawiązać pępowiny. Tym razem chodziła przestraszona.
Teraz bez zdziwienia słucham „Męża z Nazaretu”, gdzie jest opis Rabbiego Jeszua modlącego się w Getsemani!
Poprosiłem o pomoc w spowiedzi przed pierwszym piątkiem, bo grzeszę przez datki od pacjentów. Pan zaprosił nas do kościoła Bernardynów w Radomiu, gdzie znalazłem się przed figurą św. Antoniego z puszką: „Jałmużna postna”, a za chwilkę to samo powtórzyło się „Na misje”. Pan Bóg wprost powiedział do mnie: dostajesz i oddajesz. Zdziwienie i wielkie zadowolenie...
„Dziękuję Ci Panie Jezu...za Twoje wezwanie tutaj”. Wróciliśmy do naszego kościoła, gdzie spokojne podszedłem do spowiedzi. Jakże w Niebie lubią nasze prośby w sprawach duchowych...prowadzących ku zbawieniu, także innych.
"Niech błogosławieni będą wszyscy święci...Matka Prawdziwa...Pan Jezus i Ojciec Niebieski. Dziękuję, dziękuję...Panie Jezu. Panie mojego serca i mojej duszy.” To zawsze wyrywa się w najwyższym uniesieniu duchowym.
Znowu wraca Getsemani, bo kapłan wspomina o arcykapłaństwie Jezusa, które ustanowił w czasie Ostatniej Wieczerzy. Zdziwiony stwierdzam, że dwa razy patrzyłem na figurę Jezusa i myślałem, że przedstawia Arcykapłana. Piszę to 07.02.2019, a arcykapłani w TV Trwam wychodzą na Mszę św.
Eucharystia także za ordynatora dzieciobójcy i podobnych z prośbą o Światłość Bożą. „Panie, Ty kochasz, go bardziej ode mnie...niech znajdzie coś w książce, spotka osobę, która go przebudzi...kogoś podobnego do mnie. Inaczej zginie...
Teraz piękny śpiew o „Źródle Życia”. Jezu jak Ci to wynagrodzę? Naprawdę nie wiem jak, ale Pan przypomniał, że dzisiaj jest pierwszy czwartek, dzień modlitw za kapłanów. Po wyjściu z kościoła ujrzałem namaszczonego sługę Boga i zacząłem wołać: „Panie Jezu daj moc Twoim kapłanom, pocieszaj ich.”
Szatan nie znosi takich modlitw po Eucharystii i w swoim zatroskaniu o mnie zaleca kupienie lodów dla żony, a później – jak nigdy – zagadywał mnie miły syn, a wiedz, że nigdy nie rozmawia ze mną. Udało się, bo odciągnął mnie od modlitwy do programu telewizyjnego o Kościele Katolickim z parszywym Adamem Michnikiem. Wyłączyłem, bo to było szyte zbyt grubymi nićmi...
Do butelki z wódką - z przezorności - wkropiłem wodę od s. Faustynki...już się z tego nie śmieję! Zauważ, że od tego momentu nie wypiłem już żadnego kieliszeczka!
Przebudziłem się przed północą z głową w koszmarach i rozterką co do picia, ale przypomniałem sobie, że za „pokutę” miałem odmówić „Pod Twoją obronę”. Jakże jest to piękna modlitwa: „Pod Twoją obronę uciekamy się Św. Boża Rodzicielko, Panno Chwalebna i Błogosławiona...Pocieszycielko nasza.”
Dzisiaj, gdy to przepisuję nadal bardzo lubię to wołanie do naszej Matki Prawdziwej. Naucz się, a zobaczysz jak się przydaje...
APeeL
- 05.02.1992(ś) ZA DRĘCZONYCH TYM ŻYCIEM
- 04.02.1992(w) ZA TYCH, KTÓRZY OTRZYMUJĄ NOWE SERCE
- 03.02.1992(p) ZA DALEKICH OD ŻYCIA BOŻEGO
- 02.02.1992(n) Za wybierających radości życia doczesnego...
- 01.02.1992(s) ZA MATKI DZIECIOBÓJCZYNIE
- 31.01.1992(pt) ZA OFIARY KONFLIKTU DUSZY Z CIAŁEM
- 30.01.1992(c) ZA WIDZĄCYCH CUD NARODZENIA
- 29.01.1992(ś) ZA KUSZONYCH KAPŁANÓW
- 28.01.1992(w) ZA POTRZEBUJĄCYCH CZUJNOŚCI
- 27.01.1992(p) To prośba nie moja, lecz już Twoja, Jezu!