- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 466
W momencie przebudzenia napłynął kolorowy obraz św. Teresy z Avilla z kwiatami i krzyżem jak na obrazach wiejskich. Wewnątrz walczę z resztką alkoholu...i przegrywam. Usiadłem w ciszy oddziału wewnętrznego i czytałem R. Brandstaettera:
„Módl się do Niego, mój synu.
Chociaż zanim Go poprosisz
On już pierwej wie, czego potrzebujesz
(…) Niebo żąda ciągłych potwierdzeń."
To wielka prawda, bo modlitwa nie jest potrzebna Bogu, ale ona jest dowodem, że ty wiesz, że masz Ojca! To jest zarazem dowód twojej wiary. Jasno widzę, że nie uniknę walki, bo moje słabości są odkryte, a przegrana jest pewna...cała nadzieja w Bogu Ojcu! Personel dyskutuje nad zbiórką na wieńce!
- Proszę nie zbierać na wieniec w wypadku mojej śmierci!
- Dobrze, dobrze, ale cyganie na grobach własnych przodków piją wódkę...nawet kieliszek wlewają do grobu!
- To ludzie pustyni, którzy dopiero szukają źródła, a OAZA (Kościół Jezusa) jest blisko!
90% ludzi to „normalni”...trzeba dostać się do grupy „nienormalnych”. Ten podział jest bardzo ważny: ze względów politycznych, religijnych i społecznych! W pewnym sensie można powiedzieć, że 90% to ludzie zniewoleni. Pan Roman stwierdza, że "za biurkami siedzą ludzie umarli”.
- No, to co?...rzucamy się na chorych? Personel uśmiecha się. Przed chwilką wypiłem ok. setki wódki (poratowany) i nie wiem jak mam wyjść z tego stanu?.
"Maryjo, Matko moja.
Maryjo, Panno Najświętsza
i Najczystsza pomóż...pomóż..pomóż!”
W oczach zaszkliły się łzy...wiem, że pomoc nadejdzie, wróci siła i wola, a smutek opuści mnie. Wypiłem resztkę wódki: „Och! Jak dobry jest Pan! Jezu, mój Zbawicielu...dlaczego mnie wybrałeś?” Krzyczałem w myślach - mimo czynionego zła - powtarzając: „Matko pomóż!”
Mimo nawału pracy wszystko dziwnie się układało, a tuż po jej zakończeniu pędzimy karetką. W tym czasie czytam dalej u brata Romana, że: „pustką zioną ludzie (…) Do ciebie mówię człowieku Mężu ciemności (…)”.
Posiliłem się w karetce (piwem)...niech mi to wybaczy czytający! Wróciła moc ciała, a Pan skierował mnie do bardzo cierpiącej (nerwoból kulszowy)...jako reumatolog zabrałem ją do prowadzonego oddziału.
W tym czasie ominął mnie wyjazd do wypadku z zabitym dzieckiem. Teraz jestem u dziadka całkowicie sztywnego (parkinsonizm miażdżycowy), który należy do tych, „co się nażyli”. Teraz ma zatrzymanie moczu, a ja pytam: "jak leci”. Wszystko rozumiemy i uśmiechamy się w oczach.
- Czy jest coś na tamtym świecie?...pytam podchwytliwe!
- Jest!...gdyby nie było, popełniłbym samobójstwo, pan wie jakie mam życie!
Tych dwoje starych ludzi stanowiło dla mnie wielkie pocieszenie! Dzisiaj, gdy to przepisuję (w środku nocy 22.03.2021) łzy zakręciły się w oczach, bo spotkamy się, a ja w tym momencie nic nie pamiętam.
Po powrocie do bazy wyszedłem na zewnątrz pogotowia, napłynął „zanik alkoholu we krwi”, a na ten czas Belzebub przysłał pijanego mechanika z butelką za pasem! Dobrze wiedział, że wyrośnie ze mnie szpieg, który będzie ujawniał jego obleśne metody…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 510
Święto Trójcy Świętej
Po przebudzeniu napłynęło natchnienie, abym wstał na Mszę św.! Serce zalała radość, ale po wyjściu od demona odebrałem szyderstwo: „wyelegantowany jak stóż w Boże Ciało”! Jeszcze niedawno marzyłem o takim ubraniu do kościoła.
Podziękowałem i poprosiłem: „Boże Ojcze spraw, aby więcej ludzi wierzyło, daj im poczucie Twojej Obecności. Dziękuję Ci, Boże za dar posiadania kościoła i kapłanów!"
W tym momencie przypomniałem sobie pierwszy kontakt z tym miastem i wówczas poprosiłem Pana o pomoc w załatwieniu pracy...po usłyszeniu dzwonów kościoła! W tamtym czasie praktycznie byłem niewierzący...
Teraz, jak nigdy mam wielkie pragnienie rozmawiania o Panu Jezusie. Tak chciałbym zaprosić spotykanych ludzi na Mszę św.! W kościele, za moimi plecami pięknie śpiewała kobieta. Pierwszy raz w życiu przeżywałem słowa powitania: „Miłość Boga Ojca (…) Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa” i „dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi”.
Dusza nie mogła ogarnąć tych słów...dlaczego nigdy ich nie słyszałem? Popłakałem się, łzy zalały oczy i płynęły po twarzy (wstyd wobec ludzi), a zarazem stałem się nieobecny dla świata. Trwało to zaledwie 5-10 minut.
W tym czasie dziękowałem Bogu za wszystko, co otrzymuję. Napełniony Duchem Św. słucham kazania o Trójcy Św.! „Nie możemy pojąć tego rozumowo, bo jest to Tajemnica wiary". Jaka to tajemnica?
- Bóg dał mi sygnał „Jestem”...
- z Panem Jezusem mam ciągłą łączność
- a działanie Ducha Św. zaznałem przed chwilką!
Tak dzieje się z wieloma wiernymi: niech dadzą świadectwo. Wówczas - dla ludzi małej wiary lub wahających się - Tajemnica będzie wyjaśniona. Wracałem do domu w ciszy serca. Na stole przywitały mnie dzieła św. Jana od Krzyża, które otworzyły się na słowach: „Boga nie pojmiesz rozumem, który stanowi przeszkodę, jest przyczyną błędów i omamień”.
Wg mnie rozum to łącznik ciała z duszą, który jest wyłączony podczas objawień i kontaktów mistycznych. „Dziękuję Jezu, dziękuję! Ty, Jezu pragniesz dać każdemu wszystko o czym marzy”!
Wezwano mnie do oddziału, gdzie umierała babcia. Wczoraj prosiłem rodzinę o sprowadzenie kapłana, dzisiaj miała Wiatyk...umarła przed moim przybyciem. Pomagam córce fizycznie i duchowo: wydałem kartę zgonu, pocieszyłem, oddałem pieniądze, które mi podarowała i odwiozłem do domu. Zaleciłem, aby nie płakała, bo matka umarła w dniu wspomnienia Trójcy Świętej.
Nigdy nie wiadomo jakie dalsze następstwa wywoła nasz dobry uczynek…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 478
Koniec gry w karty na dyżurze w pogotowiu, wygrana, ale w sercu mam niepokój. Nie można spać, bo pod oknem sto wóz milicyjny z prowadzącymi „życie nocne” (szarpanina). W tym czasie trwała pustka duchowa przy znużonym ciele.
Zniechęcenie jest wynikiem „życia wg świata” - z dodatkowymi atakami szatana - po wezwaniu przez Boga. Nie pogodzisz życia światowego z nadprzyrodzonym. Cóż da wygrana z krzywdą innych (przegrana duchowa).
Z taśmy spisałem audycję: „Polska w czasie rozbiorów”. Ile cierpień przyniosły Powstania Listopadowe i Styczniowe. Widzę tych nieszczęśników kierowanych na Syberię! Przykro jest stwierdzić, ale u nas trwa zaprzedanie czerwonym poganom. Wojska wyszły, ale agentura pozostała na stanowiskach, dalej są patrioci, których zadaniem jest łapanie szpiegów. Stalin wymordował starych komunistów, zabicie kogoś dla ruskich to coś normalnego.
Właśnie włamano się do domku na działce (narzędzia, stolik)...to jest nieprzyjemne, gdy ktoś wchodzi w naszą intymność. Zabrali: kubraczek żony, ręcznik i dziurawy czajnik! Wiatr, nieprzyjemnie, żona walczy z perzem, a ja mówię do niej: kończ pracę, odpocznij, bo musisz mi służyć do końca życia!
Pomagam jej, a w myślach mam słowa małej Tereski, że „droga do świętości” jest inna dla każdego (zakonnik, lekarz, służąca, rozpustnica, gangster lub hulaka). To jest jasne, bo każdy z nas jest niepowtarzalny. Szatan podsuwa ludzkości, że do Nieba idą tylko święci, a to powoduje zaćmienie z negowaniem: „ja święty?”.
Każdy musi dążyć do świętości...inaczej nie wróci do Królestwa Bożego! To oznacza, że mam żyć tak jak żyję, a „tu i teraz” dążyć do Nieba. Przeciętny człowiek uważa, że jest to droga modlitwy, umartwień i postów, dobrych uczynków w myślach i słowach, modlitwy za innych z przyjmowaniem cierpień zastępczych...dalej mamy kuszenia i różne próby. Przecież matka pięciorga dzieci nie będzie szła tą drogą...
Dla większości Boga Ojca nie ma, nigdy za nic nie dziękują, bo wszystko jest wynikiem ich zaradności („przecież nie ma nic za darmo”) z odwracaniem się od wiary. Szczególnie można to zobaczyć wśród lekarzy (panów tego życia). Jaki sens ma czynienie nawet największego dzieła typu ziemskiego?
Cierpię z tego powodu, że nie mogę stać się takim jakim chcę, bo jestem słaby i większych prób nie wytrzymam! Spojrzałem na mrówkę: czy ona mnie widzi? Tak właśnie patrzy na nas Stwórca…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 482
5.00...świta, już śpiewają ptaszki. Napłynął obraz mojego gabinetu lekarskiego z Glinianym Jezusem, a wewnątrz „zadrżałem”, ponieważ nie da się pogodzić Jezusa z brakiem bezinteresowności w pracy. Nic nie da rozważanie o oddawaniu darów biednym lub na jakichś cel…
Dzisiaj jest luźniejszy dzień...nie ma pośpiechu. Odchodzą cztery praktykantki i dla „sondażu” pytam ich o zdanie na temat przerywania ciąży. Trwa właśnie dyskusja, a one są chrześcijankami. Każda odpowiada, że jest za zabijaniem.
Powiedziałem im, że nie ma „tak, ale”, nikt nie ma prawa decydować o życiu innego. Raz zabijesz i już nigdy nie uzyskasz spokoju sumienia...do końca życia. Ponadto utrata niewinności zamyka niebo...mnie nie będzie, ale to samo powtórzysz swojej córeczce!
- Mój chrzestny jest Jehową...mówi pielęgniarka.
- Proszę napisać list i wskazać mu na satanizm tej sekty: nie mamy duszy, Pan Jezus był człowiekiem, nie ma Ducha Św. z brakiem kultu Matki Bożej z modlitwami za zmarłych, niepotrzebna jest Komunia św.! Podarowałem jej przeżycia z duszami czyśćcowymi siostry Menendez. Ciężki dzień zaczął się później, ale nie opuszczał mnie humor.
Starsza pani, po odchudzaniu nie wie co robić. Mądrość Boża przewidziała grubych i chudych, krzywych, garbatych, prostych jak świeca, pięknych i brzydkich, panny lekkich obyczajów, takie których nikt nie chce i takie z którymi każdy chce…
Kobieta otworzyła usta, śmiała się i była przekonana w pełni, że to prawda.
- Tyle lat przeżyła pani i nie widzi pani tego?
- Widzę to, wszystko widzę...to całkowita prawda!
Nie lubię cewnikować, ale właśnie trafił się dziadek w wieku 90 lat. Trochę krępująca sytuacja dla mnie, bo dziadek ma duże jądra, a tu młoda pielęgniarka, która mi pomaga.
- Teraz nie wyleci?..pyta
- Proszę ciągnąć z całej siły...żartuję i obaj uśmiechamy się (poprzedni założony przez lekarza w domu wypadł tuż po jego wyjeździe).
Ostatnia pacjentka była bardzo brzydka, niedorozwinięta z pulchnymi małymi nóżkami. Ona i jej opiekunka są w żałobie. Płynęła od nich jakaś niepojęta, kojąca energia. Tak chciałbym z nimi być...dla tej energii, dla ich czarnych ubiorów. Kto jest oprócz nich w tym gabinecie?
Przewijała się gehenna ludzka: dziecko wpadło do wrzątku, ból zęba, upadł na schody i złamał żebra, kolka nerkowa, duszność astmatyczna i to w miejscu, gdzie facet spadł z traktora i zginął. Znowu jestem w biednej rodzinie. Kobieta „na oko” pobita, ale podaje coś innego. Jakże ludzie są dręczeni...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 485
W bardzo dobrym nastroju rozpoczynam pracę...żartując z pielęgniarkami. Nie powiedziały, że jednej z nich zmarła matka! Teraz rozmawiam z nią o „życiu po życiu”, naszym dalszym istnieniu i wieczności. W związku ze śmiercią stałą się całkowicie inną osobą!
Nagle nastał czas wielkiego uniesienia duchowego, ponieważ do jednej z pacjentek przybył kapłan z Sakramentem Namaszczenia Chorych, a to wiąże się z przybyciem Pana Jezusa Eucharystycznego. Wszystko działo się przez ścianę z gabinetem lekarskim (w izolatce).
Dochodziła modlitwa kapłana oraz osób towarzyszących: „Jezu mój, Jezu...Boże mój, każdego dnia otrzymuję bezmiar przeżyć”. Popłakałem się, bo dalej wołano do Ducha Św. Przepisywałem to wczoraj (15.03.2021), a dopiero dzisiaj ujrzałem, że mój stan duchowy sprawiła wówczas obecność Duchowego Ciała Pana Jezusa.
Dla personelu nie było to żadne wydarzenie, ponieważ stykają się z tym bardzo często. W szpitalach jest kapelan, często są kaplice, a ten oddział to izba lekarska przypięta do przychodni i pogotowia (niezgodnie z przepisami, bo nie ma lekarzy dyżurnych). Pomyślałem o wielkiej misji kapłana, który przybywa do ciężko chorych i umierających. Wielu chorych boi się tego sakramentu, który łączą ze śmiercią.
Ja znalazłem się w stanie ekstazy w środku zamieszania, a na dodatek przywieziono pacjentkę z częstoskurczem napadowym (serce bije 170-180/minutę). Powinna trafić na oddział intensywnej opieki medycznej lub na kardiologię, ale nieodpowiedzialnemu dyżurantowi nie chciało się jechać. Na pewno odesłałbym ją, ale dzięki Matce Bożej, którą prosiłem o pomoc...napad ustąpił!
Opisuję tę sytuację jako przykład cierpienia duchowego wezwanego lub wybranego przez Boga. Dlatego tacy uciekali do różnych eremów, a także na pustynię (ojcowie pustyni).
Cisza nastąpiła dopiero o 16.00! „Pan jest dobry. Pan jest dobry. Jezu, mój Jezu”. W tęsknej rozłące poczułem, że moje ciało jest oddzielone od duszy. Teraz w karetce czytam „Kazanie Syna Gromu” Romana Brandstaettera, gdzie są słowa, że „codziennie należy zmierzać do Boga inna drogą”.
„Módl się do Niego, mój synu
Chociaż zanim Go poprosisz,
On już pierwej wie, czego potrzebujesz”...
„Jezu mój! Ty, co osłaniasz najsłabszych dlaczego mnie wybrałeś i obdarowałeś słodyczą? Cóż znaczę w Twoich planach?”...
Nagle ujrzałem nędzę darów ziemi, bo żaden z nich nie zadowoli naszej duszy, która pragnie powrotu do Boga. Nie wiem jak można żyć „normalnie”. Gdzie tacy otrzymują wytchnienie.
W smutku rozłąki napisałem:
„Jezu mój! Drogi Jezu!
w szeleście liści śpiewasz, w trzepocie skrzydeł i w szumie wiatru
każdy ptaszek Ciebie chwali i każda mrówka…
Serce, które o Tobie nie wie - jest słodyczy pozbawione”.
Cóż może być większego od kontaktu z Jezusem. To Jego Ciało Pana sprawia przedsmak tego, co czeka na nas w Królestwie Bożym. Ja muszę dawać tego świadectwo!
Wszyscy śpią, a ja w ciszy czytam: "Moją pieśń na dzień dzisiejszy” („małej Teresy” 1 VI 1894), gdzie w serce wpadną jej słowa o życiu daną chwilą („Kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko”) i dniem dzisiejszym („Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie, jedynie”). „Gdy myślę o jutrze przejmuje mnie trwoga. Tak smutno na łez tej dolinie”.
ApeeL
- 06.06.1990(ś) Ja idę do Ojca...
- 05.06.1990(w) ZA MAŁYCH I BRZYDKICH...
- 04.06.1990(p) "Chwalcie Pana na harfie, chwalcie Pana na cytrze"...
- 03.06.1990(n) ZA WYWYŻSZONYCH
- 02.06.1990(s) Tylko Bóg nas rozumie...
- 01.06.1990(pt) ZA PRAGNĄCYCH GRZESZNEJ WOLNOŚCI
- 31.05.1990(c) W szkole nie chcą Pana Jezusa...
- 30.05.1990(ś) Siła modlitwy...
- 29.05.1990(w) Równowaga wewnętrzna...
- 28.05.1990(p) Wolne...