- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1271
Właśnie wypadła mi „wolna sobota” i w przychodni jest nawał chorych z malutkimi dziećmi włącznie. Zgłoszono też zgon dwóch pacjentów. Dziwne, bo po przybyciu nie było żadnego chorego, ale napłynęło, że „zwołamy chorych i będziesz nękany”.
Tak się stało, bo w pewnym momencie przyjęć zostałem wyprowadzony z równowagi i ostatnią matkę z dzieckiem odesłałem do pogotowia (nie przyjąłem ich)! Oto właśnie chodziło demonowi (straciłem radość z pomagania).
Możesz wierzyć lub nie, ale trafiłem do zabudowań dworskich (walących się „czworaków”), gdzie zmarł mój pacjent...dobry człowiek. W rozmowach z nim widziałem jego pogodzenie się ze swoim losem. Ile pokory jest w niektórych ludziach prostych. Wystarczyło mu, że naczelnik wiedział o jego sytuacji.
Zmarła także opuszczona od dziecka, niepełnosprawna. Podczas wypisywania karty zgonu miałem pragnienie poproszenia o coś z jej pomieszczenia (”na pamiątkę”), ale pomyślałem, że mogę być zrozumiany opacznie.
W domu zajrzałem do „Za i przeciw” (07.01.1989), gdzie trafiłem na reportaż z Domu Opieki Społecznej im. B. Alberta (noclegowni dla bezdomnych kobiet), który mieścił się w W-wie przy ul. Jagiellońskiej 19
Muszę pojechać na imieniny ojca, ale poprosiłem Pana Jezusa o pomoc, bo nie chcę pić alkoholu i przy tej okazji grać z rodziną w pokera...chcę wrócić szybko do domu.
„Kto chce iść za Mną”...”proś w każdej sprawie” i w każdej chwilce. W szumie imienin modliłem się i dziękowałem Chrystusowi za dar bycia Jego sługą!
Zapaliłem świeczkę w intencji zmarłego męża siostry (Grzegorza Baczyńskiego), a zarazem zauważyłem, że nasza pamięć o bliskich jest ulotna. Tak się stało jak pragnąłem - wróciliśmy szybko do domu.
Jezu mój! Przez tyle lat nie wiedziałem, że Ty naprawdę jesteś i czekasz na mnie! Ty, Panie Stwórco wszystkiego zawsze byłeś ze mną i czekałeś na moje zawołanie!
Prawie północ, film, nagła scena erotyczna, a ja w musiałem opanować wzrok i wyłączyć telewizor. W tym czasie to naprawdę bardzo wiele! APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1192
W dyskusjach z ludźmi i personelem zauważyłem, że nie ma kto nas uczyć życia i wskazywać na wartości.
- Jak mam pani wytłumaczyć, że ważniejsza jest myśl niż słowo i czyn? Ważniejsza jest nasza intencja niż słowo i czyn. Wielu zdradza w myślach, tam rodzi się prawdziwy grzech, ale nie mają świadomości takiego grzeszenia!
Ktoś, kto ma zamiar zdradzić, przygotowuje się i dopiero to realizuje. Dla mnie jest to proste i nie wymagająca wyjaśniania. Nawet nasze ziemskie prawodawstwo mówi o morderstwie z premedytacją: planowaniem i przygotowywaniem się...do zaczyna się w myślach.
Może być sytuacja odwrotna, że ktoś zdradził przypadkowo („fizycznie”) i czuje niesmak, żałuje, nie planował tego, tak się stało...
Najlepiej pokazuje to działanie zewnętrzne dobrego i złego syna. Ten zły mówi „niech stary zdycha”, ale zewnętrznie udaje dobrego, nawet obdarowuje personel i organizuje pseudo-opiekę. Drugi syn, który jest dobry i biedny, bo nie ma pieniędzy nawet na przyjazdy...siedzi z ojcem i trzyma go za rękę.
- Pani jest dziarską emerytką i błędnie uważa, że praca jest celem naszego życia, a mąż dodatkowo uważa, że jest zdrowy dzięki temu, że pracuje (75 lat). Pani grzeszy już pracą...nawet w czasie tej wizyty weszło do gabinetu 4 pacjentów!
- Pacjentka wciska mi 500 tys., a ja wskazuję, że to od złego, bo od Matki Bożej przyniosłaby mi kwiaty! Dodałem, że rano książeczka otworzyła się na słowach o „pożądaniu rzeczy innego”!
- Proszę otworzyć sklep „Caritasu"...dobro uczynione nie będzie miało końca!
- W zakonie pościcie trzy dni („raz do syta i dwa razy mniej")...proszę pościć naprawdę dwa dni w tygodniu w intencji pokoju w Jugosławii.
- Proszę przekazać swoją opiekę nad matką w intencji złych i nienawidzących dzieci. Na pewno pana dorosła córka gniewa się na panią bez powodu jak mój syn na mnie!
- Proszę przekazać męża do oddziału specjalnej opieki...on prowadzi życie roślinne, a pani wykazała, że nie mam mowy o odrzuceniu. Wiele modlitw sprawiło, że Matka Boża stara się pani pomóc! Na potwierdzenie tej rady wzrok zatrzymał wizerunek MB Częstochowskiej...
Wezwano mnie na niepotrzebną wizytę domową. Tłumaczę żonie po kłótni małżeńskiej, że ona musi być dobra, bo naprawę zaczynamy od siebie, nie od męża...pokój w rodzinie ważniejszy jest od spraw materialnych.
Kierowca karetki rzucił złośliwie: - to co? chce pan zostać świętym? Odpowiedziałem mu, że: "pan też zapragnie tego, ale musi nadejść na pana czas ". Każdy człowiek, który pragnie wrócić do Domu Ojca musi być święty...demon wie o tym i to wyśmiewa. APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1206
Z chorymi, których nikt nie chce (odrzuceni) pozostaje rodzina. Jako lekarz-kapłan mam obowiązek zajmowania się pacjentem w sensie całości psycho-fizycznej i duchowej.
Stan psycho - fizyczny kończy się często niesprawnością fizyczną lub psychiczną (nie ma bezpośredniej równoległości).
Stan duchowy (to walka o duszę w tej fazie życia).
Taka opieka, a stykałem się z nią w małym oddziale wewnętrznym wywoływała łączność z pacjentem, który oprócz zaopatrzenia fizycznego ciała wymagał pocieszania, wzajemnych modlitw, bo pacjenci często wołają za lekarzy.
To jest bardzo piękny moment wskazujący na naszą ludzką rodzinę i służenie jedni drugim. Kapłan przybywa rzadko, a ja jestem codziennie.
Nawet ostatnio rozmawiałem z panią, która wspomniała wizytę sprzed 30 lat. Wzywała mnie do babci staruszki, a ja zapytałem czy był już kapłan. Wówczas nie rozumiała tej łaski, nawet była zdziwiona, ale dzisiaj wie jak ważne jest zdrowie duchowe.
Inne jest odchodzenie katolika, a inne niewierzącego. Nasza nadzieja jest w przejściu przez śmierć tak jak podczas przybycie tutaj (narodzin). Dla niewierzących nadzieją jest trzymaniu się tego życia, bo Tam Nic Nie Ma. Odwrotnie u nas, bo nadzieja to powrót do krainy wiecznego szczęścia...Prawdziwej Ziemi Obiecanej.
Najgorszy jest smutek, który zalewa chorych wywołując zwątpienie, a zły straszy śmiercią i odwrotnie...wciska nadzieję w sprawach beznadziejnych, aby odciągnąć wezwanie kapłana! To kuszenie jest schematyczne.
Trzeba wówczas uciekać do Matki Dobrej Śmierci i Pana Jezusa Eucharystycznego, prosić o wsparcie modlitewne, ponieważ walka o duszę trwa do ostatniego uderzenia serca...
APEL
Pasuje tutaj list, który napisałem do prof. Józefa Bogusza (1904-1993), który wywołał dyskusję w „Przeglądzie Lekarskim” 1987 44 Nr 11 („Lekarz i kapłan wobec ciężko chorego”).
„Panie Profesorze! Tytuł i temat zachęcający. W Egipcie nie było problemu, ponieważ lekarz był kapłanem i odwrotnie. Mój pogląd jest taki; ludzie dzielą się na wierzących (10-20%) oraz niewierzących (80-90%).
Te procenty są jeszcze gorsze wśród mądrych tego świata; czego nie dotkną tego nie ma (w tej grupie są lekarze). Dlaczego tak jest - Bóg to wie!
Człowiek wierzący nie boi się cierpień oraz śmierci (mamy duszę i przechodzimy do życia), ale lęk przed nią dotyczy każdego. Pan Profesor pisze o śmierci nagłej, która dotyczy „wybrańców losu”. To błąd, bo śmierć nagła jest wielkim nieszczęściem dla nieśmiertelnej duszy...szczególnie u niewierzącego w Boga.
Dlatego prosimy w modlitwach o uchowanie od niej. Człowiek wierzący nigdy nie jest samotny, bo zawsze jest przy nim Pan Jezus. Tą Obecność szczególnie odczuje w godzinie ostatniej (nie umrze „w osamotnieniu”).
Czy istnieje sens przedłużania życia u beznadziejnie chorych...”nawet o jeden dzień”. Tego nie wiem, bo ten jeden dzień może spowodować ostateczny powrót do Boga! W tej bowiem fazie odbywa się ostateczny bój o duszę ludzką. W tych chwilach siły zła kierują myśli człowieka ku uzdrowieniu lub strachu przed śmiercią, aby odciągnąć od zawołania kapłana.
Większość lekarzy to ludzie niewierzący, zadufani w sobie („szkiełko mędrca i oko”) i nie może pomóc w tej walce. Stąd wraca problem lekarza-kapłana i mam wątpliwości czy Pan Profesor sobie poradzi...”.
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1252
Spieszyłem się podczas pracy, bo musiałem wyjść do dentystki. Udało się, a cały bolesny zabieg z niewypowiedzianym szczytem...przekazałem Panu Jezusowi. „To na Twojej Ręce, dla Ciebie Jezu, Tobie go przynoszę”.
Koleżance obiecałem, że następnym razem bolesny zabieg przekażę w jej intencji...”przecież pani cierpi tutaj razem z tymi ludźmi”. Ból trwał dalej, ale mimo dyżuru w pogotowiu postanowiłem, że nie wezmę środka przeciwbólowego.
Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że jest to tzw. cierpienie zastępcze. Pan Jezus odejmie je komuś na świecie. Ludzkość marnuje cierpienia, wielu w tym czasie przeklina...także niosących pomoc i Boga Samego! APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1304
Podczas przyjęć pacjentów szukałem numeru schorzenia w odpowiednim wykazie - książce, a moje myśli uciekły do prawdziwego sensu naszego życia, a jest nim wszechogarniająca miłość.
Wiedza jest nieważna, bo po śmierci wszystko staje się jasne! Czy tak jest naprawdę? Jeżeli jest inaczej - to naprawdę trudno znaleźć inny prawdziwy cel życia! Tylko garstka go odnajduje!
Ponownie jestem na wizycie u pacjentki z nowotworem. Znaczne pogorszenie: chyba nastąpił przerzut do mózgu, bo miała bóle głowy, wpadła w śpiączkę...wystąpiło porażenie. A więc miała rację, gdy wczoraj prosiła matkę: „musisz być ze mną”! Czuła, że zbliża się śmierć.
Pasuje tutaj wcześniejsze wołanie mojej duszy:
„Mój Wielki Boże i Ojcze!
Ty jesteś początkiem całego stworzenia...
Od Ciebie do naszych serc przepływa miłość:
- dlatego dłoń szuka dłoni
- spojrzenie spojrzenia
- serce serca.
Jako Twoje dzieci czekamy na łaskę, która doprowadzi nas do Ciebie.
Ona przemieni serce każdego: trzeba tylko je otworzyć, zapragnąć Ciebie i cierpliwie czekać.
Wielki Ojcze i Boże, Ty masz czas i czekasz na każdego”. APEL
- 02.01.1989(p) Musisz być ze mną!
- 01.01.1989(n) Nowy Rok...!
- 26.12.1988(p) Najwyższa próba...
- 24.12.1988(s) Czas radości starca Symeona...
- 23.12.1988(pt) Za tych, którzy chcą żyć długo…
- 22.12.1988(c) Modlitwa to woda życia...
- 21.12.1988(ś) Ofiary sztuczek Szatana...
- 20.12.1988(w) Dzień darów!
- 19.12.1988(p) Uwaga! Zły Człowiek...
- 18.12.1988 (n) Budda się pomylił...