Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

23.06.1990(s) Śmierć za życia.

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 czerwiec 1990
Odsłon: 574

    Daleki wyjazd, a właśnie jedziemy koło cmentarza, gdzie palą się lampki. Tak mi dobrze w tej ciszy wewnętrznej. Modlę się w milczeniu prosząc Pana Jezusa, aby mówił przeze mnie do ludzi!

    Po czasie znowu zrywają...kierowca złorzeczy: „trzeba karać, bo budzą po nocy...powinni płacić!” Zawsze po przebudzeniu mam humor i śmiejąc się powiedziałem do niego: „gdy pan zachoruje w nocy nie przyjedziemy, otrzymał pan dar jeżdżenia do chorych...przecież może pan wozić cegłę i mieć wolne w nocy”. Kierowca zrozumiał swój błąd: „wiem, że pan jest lekarzem z powołania”.

    Proszę zobaczyć jak czuwa dyspozytorka i brać z niej przykład. Wrócimy, będzie siedziała. Po powrocie dyspozytorka leżała na kanapce...nie czuwała jak zwykle w okienku.

- Och rozczarowała mnie pani, wyjaśniłem jej całe zdarzenie, przez sekundę skrzyżowaliśmy się wzrokiem z sanitariuszem, a jego kąciku ust zauważyłem uśmiech.

    Teraz załatwiam jednego z moich „wrogów”. Trafiło mu się skomplikowane złamanie lewe jęki. Autentycznie współczułem mu wiedząc, że jest to próba dla mnie.

    Z natchnienia zamieniłem litr diabelskiej wódki na art. spożywcze, które zawiozłem matce, bo stół imieninowy okazał się pusty (taki też miałem sen do przodu). Właśnie wszyscy zeszli się i gadali o majątkach, intratnych posadach oraz interesach (dobra ziemskie).

    Serce zalała niewysłowiona słodycz (działanie Ducha Świętego), która trwała około 30-40 minut. Natomiast po powrocie do domu kręciłem się, a w pustce nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Po latach będę wiedział, że jest to działanie demona...tym bardziej, że w eterze wisiała gra w karty z bratem.

   Wcześniejsze działanie Ducha Świętego dawało wzmocnienie przed tym atakiem, ale poznam to dopiero po latach. Nie miałem siły odepchnąć tej pokusy, sądziłem, że jest to tylko moje pragnienie. „Matko Boża” pomóż...po pięciu minutach ustąpił ucisk w nadbrzuszu, serce zalał pokój: mam zostać w domu i wiem, że jutro będę zadowolony!

    To konflikt ciała i duszy, wyraźnie widzę swoją i innych słabość. U tych, gdzie przeważa ziemia, tam nie ma konfliktu w myślach, bo oni idą za swoimi pragnieniami. Coraz bardziej jestem pewny pomocy Bożej w każdej indywidualnej prośbie!

    Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że po stronie duchowej są całe legiony chętnych do pomocy na każde nasze zawołanie! Nawet proszą się o to. Często tak bywa w pogotowiu: pragniesz nieść pomoc, a nikt nie wzywa...nawet potrzebujący! To jest takie samo pogotowie, ale duchowe.

    Tam nie ma najemników jak na ziemi, którzy przeklinają i złorzeczą! Każdy sługa Pana Jezusa cierpienia traktuje jako najwyższe wyróżnienie! W tej sekundzie zrozumiałem ataki złego - wydaje mi się, że doszedłem do pewnej wprawy. Czekały mnie karty + wódka, zgłosiłem prośbę i z pomocą przybył zastęp druhów niebieskich. Jakże Pan Jezus prowadzi mnie każdego dnia...na tym wygnaniu!

    W ręku mam książkę „My deportowani”, gdzie uwięzieni pytają: „Czy skończy się nasza ciemność grobowa, nasza śmierć za życia?" Jakże piękne jest to określenie: „śmierć za życia”, bo dla mnie jest ni ącałe nasze zesłanie (uwięzienie duszy w ciele fizycznym). 

Kołyma. Strażnik pyta młodego chłopaka:

- czy ty widział Boga, duraku?

- ten odpowiedział, że w żarówce świeci elektryczność, niech przetnie żarówkę i zobaczy elektryczność!

     Dodatkowo w tych ludzi uderzał szatan przez piękną kobietę, która wskazała na metodę szatana: „wyzwolenie przez samobójstwo”!

                                                                                                                           APeeL


 

22.06.1990(pt) Prośba o pomoc...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 czerwiec 1990
Odsłon: 570

    Koszmary senne...często jest to zwiastun dobrego dnia. „Boże, Ty Jesteś nieogarniony”! Za wszystko trzeba dziękować Bogu nawet za dar przyjemności! Czuję grę w karty i nie mam śmiałości poprosić Matkę o pomoc, ale nagle przełamałem się: „Proszę Cię Maryjo o pomoc, nie chcę dzisiaj grać w karty i pić alkoholu!".

    To wielka rzecz, bo zgłaszasz prośbę o pomoc o bycie bezgrzesznym. Na górze znają naszą nędzę i słabość! Znają nawet mój strach...przed byciem dobrym! Boję się tego, że proszę, bo sam będę dążył do gry! Podczas otwierania garażu włożyłem do ust mały kamyk, ponieważ pragnę milczenia.

    Serce zalała tęskna miłość za Bogiem Ojcem: „Jezu, mój Jezu”. Teraz chciałbym być sam i modlić się. Około godz. 11.00 prawie przez pół godziny napływała wielka słodycz. Po latach będę wiedział, ze jest to działanie Ducha Świętego. Wówczas pojawia się ciepło i niewysłowiona słodycz w okolicy splotu słonecznego (nadbrzusze) promieniująca do serca.

    Na zakończenie pracy kupiłem piwa na grę. Kolega spóźnił się, a ja wsiadłem do karetki i pojechałem z pacjentem do szpitala (zmiana kolejki). Chory wymiotował, a z ucha ciekła mu krew (złamanie podstawy czaszki).

    Po drodze czytam św. Jana z moją refleksją. Dlaczego nie może nasycić mnie ziemia i jej przyjemności? Nasza dusza może być napełniona tylko przez Stwórcę! Radość ciała = smutek duszy (cierpienie). Cierpienie daje ciszę i smutek ciała.

   Jeżeli raz zakosztujesz radości Bożej to zawsze będziesz cierpiał przy kosztowaniu radości ziemskich (cielesnych). Wczoraj w czasie burzy zobaczyłem siłę Światłości Bożej. Bóg nie potrzebuje od nas niczego oprócz naszej miłości i naszego przebudzenia. Kupiłem karty, ale walka o grę trwała. Pomoc Najświętszej Maryi Panny nadejdzie...wierzę w to!

    Oto zbliża się gra, a mnie zrobiło się żal nowych kart! Wszyscy poszli, zostałem sam nucąc: „Dobry jest Pan...dobry jest Pan. Alleluja”! Po modlitwie padłem na państwowe łóżko…

                                                                                                                             APeeL

21.06.1990(c) Tradycyjne wianki...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 czerwiec 1990
Odsłon: 552

   W śnie martwiłem się o zdanie egzaminu na studia, bo wówczas będę musiał pracować u ojca w stolarni, a jest chytry i traktowałby mnie jako pomagającego syna (bez ubezpieczenia). Po przebudzeniu stwierdziłem, że jestem lekarzem i dzisiaj czeka mnie „tylko załatwianie chorych”. Z ulgą podziękowałem Panu Jezusowi.

  W drodze do pracy spotkały mnie naloty „patriotów”, bo dalej trwa u nas „mentalność ruska” (zadaniem każdego jest łapanie szpiegów), a dzisiaj jest posiedzenie Sejmu RP. Co ja mam do tego: żyję tylko ciężką pracą i wiarą. Podejrzany jest fakt „chodzenia do kościoła” czyli udawania, bo wiara to „opium dla ludu”.

    Przypomniała się piękna modlitwa Jana Pawła II za rodzinę: „Ojcze, który jesteś Miłością i Życiem spraw, aby każda ludzka rodzina na ziemi przez Twego Syna, Jezusa Chrystusa narodzonego z Niewiasty i przez Ducha Św. stała się prawdziwym przybytkiem życia i miłości dla coraz to nowych pokoleń”.

    Nagle otworzyłem na stronie o Komunii św. przyjmowanej duchowo: „przyjdź...wejdź do mnie Jezu, bądź ze mną i we mnie”. Wielka moc zalała serce i pracę zacząłem z wielką radością. To sytuacja zawsze niebezpieczna, bo przywołuje demona, która pragnie tylko szkodzić. Podczas nagłego wyjazdu dalej czytałem święte słowa o Panu Jezusie, a w duszy pojawiła się tęsknota, której nic nie może ukoić.

    Na ten czas zmarł pacjent niewierzący, który daje znaki, a nawet protestuje (wg jego córki). Ja wiem, że są to fakty, bo posiadamy duszę. W momencie przenoszenia zwłok na cmentarz, gdzie nie chciał leżeć z regału spadł wielki dywan oraz z wielkim hukiem przewrócił się rower. Czy wierzysz czy nie masz duszę! Na koniec pracy pojawił się pacjent z litrem wódki!

    Trwa upał i parny dzień, dobrze, że na działce mam ławkę w cieniu. Pomyślałem, że na starość przydałaby się pustelnia...siedzisz tam, czytasz księgi, medytujesz z Duchem Św. i przyjmujesz ludzi światowych, którzy szukają Prawdy (porad).

    Nagle zerwała się wielka burza z piorunami. Przy okazji stwierdziłem, że nie boję się śmierci, ale to nie jest igranie z ogniem, bo tak nie wolno. Wielu naraża swoje życie dla sławy lub nagrody. Burza z piorunami powtórzyła się w nocy, syn zerwał się ze snu i przestraszony przebiegł do mnie, a ja wygoniłem.

- W dzień nie boisz się Boga...burza może zabić ciało, ale ne jest groźna dla duszy.

Dzisiaj jest dzień wianków...dziewczyny w pracy plotą je z ziół do poświęcenia.

- To jest ładna tradycja, ale nie ma nic wspólnego z nasza wiarą…

                                                                                                                          APeeL

 

20.06.1990(ś) Zasnął jak ptaszek...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 20 czerwiec 1990
Odsłon: 565

   Z oddziału wewnętrznego, gdzie zastępuję ordynatora zawiadomiono mnie, że zmarł pacjent, którego zostawiłem do przyjęcia dzisiaj rano (dla jego wygody, aby nie wracał do dalekiej wioski)!

   Wciąż nie mogę nadziwić się sztuczkom szatana. Powiesz: co ma do tego zły duch, który działa także przez dobro. Każda nieoczekiwana śmierć wywołuje smutek u lekarza i personelu!

   W Islamie mówią: „wola Allacha”...jak często mówi się to u nas? Wszędzie węszy się złą wolę i zaniedbania. Pacjent, sąsiad zmarłego powiedział, że „zasnął jak ptaszek”. Jakże piękne są te słowa...staruszka z jednym okiem. Sam złapał mnie za ręce i dziękował, że wszystko jest dobrze.

   Teraz przyjmujemy babuszke, która płacze (niewydolność krążenia i zapalenie płuc) mówiąc:

- Bóg jest dobry...nie może być Piekła!

- Czy wie pani jak Bóg jest Miłosierny?

   Wytłumaczę to pani na dwudziestu synach, a właśnie umiera najgorszy z nich prosząc o przebaczenie. Przytula go pani i wszystko wiemy. Inny umiera i wyzywa panią: „ty, taka, a taka po coś mnie urodziła? Ten „dobry” trafia do Piekła lub do Czyśćca! Niech pani pomnoży to przez tysiąc tysięcy i zrozumie czym jest Miłosierdzie Boże.

    Cały czas trwał młyn, ale wszystko zostało załatwione. Wychodzę, a woła mnie staruszka umierająca na raka. Podchodzę, a ta wciska mi 50 tysięcy „za podniesienie z ziemi"! Pomyślałem o szatanie i powiedziałem do niej: „nie trzeba, pani jest bardzo chora”.

   W tym czasie zawołałem:, „Panie mój! Jezu Chryste spraw, aby przeze mnie popłynęło Twoje Dzieło”, a w spokoju zauważyłem, że otrzymałem pomoc Najświętszej Maryi Panny. W ostatnim dniu cofnęło się niedokrwienie serca (pacjentka zaczęła żwawo chodzić), a innej wrócił prawidłowy rytm zatokowy (miała migotanie przedsionków).

   Nagle napłynęła refleksja dotycząca bezinteresowności: to naprawdę jest wspaniała ludzka (tutaj lekarska) cnota. W myślach przebiegło, że „pacjent płacący jest świadkiem tego, że bierzesz”. Dlatego niektórzy lekarze mogą takiemu życzyć śmierci! Odwrotnie - pacjent od którego nigdy nic nie bierzesz jest świadkiem twojej bezinteresowności...pragniesz, aby taki żył.

   „Jezu mój! Jezu mój...jak straszne rzeczy mogą pojawiać się w naszych myślach, ale zabijano pavulonem w karetkach, aby zgarnąć kasę od zakładów pogrzebowych! Dzisiaj, gdy to przepisuję (24.03.2021) trwa sprawa łapówek obecnego marszałka Senatu RP (Tomasza Grodzkiego). Podaje do sądu tych, którzy go obdarowywali ("zabójczymi kopertami")...

                                                                                                                             APeeL

 

19.06.1990(w) ZA ROBOTNIKÓW NA NIWIE PAŃSKIEJ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 czerwiec 1990
Odsłon: 552

   Zwykły dzień tego zesłania. Na izolatce leży śmiertelnie chora z nowotworem i 90-letnia babcia z mocnym głosem („może występować w Senacie RP”)...

- Halo, halo...nagle krzyczy.

- Halo, halo...odpowiedziałem w żartach i ze zdziwieniem stwierdziłem, że umierająca spadła z łóżka (pielęgniarki na dały barierki). Podniosłem ją jednym ruchem i położyłem na łóżku. Skąd miałem taką siłę?

   Po obchodzie, podczas wypisu pacjentki zacząłem dziękować (wytrwałem na zastępstwie, od jutra jestem wolny): „Matko! Maryjo, dziękuję...wiem, że wszystko idzie dobrze dzięki Twojej pomocy". Przez moje ciało przepłynął dreszcz od głowy do stóp.

- Dlaczego pan nie rzuca palenia i co pan może poradzić pacjentom?...pytam zaczepnie kolegę psychiatrę.

- Wola...zespół abstynencyjny, itd!

- Dobrze, ale w wypadku alkoholika uzyska pan tylko przerwę w piciu, a on dalej będzie alkoholikiem! Trzeba prosić o dar odjęcia nałogu, a wówczas alkoholik staje się człowiekiem normalnym, będzie mógł pić alkohol, kiedy zechce!

- Nie słyszałem o takim wypadku!

- To zdarza się nawet u morfinistów!

   Pojawiła się przepalona papierochami matka z niewinną dziewczyną około 13-14 lat...skromną, w kolorowym ubraniu. Ta mała z krytyczną miłością podchodzi do palenia matki, która zaraziła tym nałogiem wszystkich dorosłych z rodzeństwa. Proszę ją, aby modliła się do Matki Boskiej Fatimskiej o dar rzucenia nałogu przez matkę! Jak wielka radość musi być w Niebie w takich momentach, gdy modli się tak niewinna istota!

   Szatan nie lubi dziękowania Matce Bożej. Mam wytrwać do jutra, a ten chce mnie zamęczyć dzisiaj. Już 17.00, a nadal trwa udręka, bo wielu chorych jest z brakiem zleceń. Wszystko w tym momencie się układa...obrabiam się.

   Wracam po schodach z oddziału wewnętrznego do pogotowia (dyżur) z poczuciem, że jestem „robotnikiem Jezusa”. Serce zalała Boża radość: "Panie Jezu, ja jestem Twoim robotnikiem...dla Ciebie jest ta praca, przekaż ją za tych, którzy żyją na luzie”. Popłakałem się...

    W pogotowiu, w jednym ciągu załatwiam: prawie śmiertelnie pokąsanego przez pszczoły, ciężko kopniętego przez konia i zranioną przez krowę! 

    Usiadłem na ławce pod gwiaździstym niebem, a właśnie przeleciał sputnik! Spragniony, bo przez cały czas trwał upał, wypiłem piwo z podziękowaniem: „Dziękuję Ci Jezu, dziękuję”.

    W uniesieniu zauważyłem, że w odróżnieniu od ludzi „normalnych" w smutku i nieszczęściu zwracam się do Jezusa i Maryi, a w zadowoleniu i radości oraz w zwykłym pocieszeniu...dziękuję! Teraz już nie żyję tylko ciele, ale duchowo dla Boga.

   Nagle usłyszałem rumor w pokoju lekarskim. Kolega obudził się ze strachu przed złodziejami. Powiedziałem, aby spał spokojnie, bo czuwam. Dodałem, że jeżeli kocha ten świat to dodatkowo życzę mu długich lat życia!

                                                                                                                                      ApeeL

 

  1. 18.06.1990(p) Zmęczeni życiem...
  2. 17.06.1990(n) Dobry i Słodki jest Pan…
  3. 16.06.1990(s) Słowem przebijać serca...
  4. 15.06.1990(pt) Opuszczony...
  5. 14.06.1990(c) Za zdziczałych do końca...
  6. 13.06.1990(ś) Grzeszność na zesłaniu...
  7. 12.06.1990(w) Zniewolone ciało i dusza...
  8. 11.06.1990(p) Znalazłem się w grupie nienormalnych...
  9. 10.06.1990(n) Tajemnica wiary...
  10. 09.06.1990(s) Mrówką jesteśmy...

Strona 2219 z 2362

  • 2214
  • 2215
  • 2216
  • 2217
  • 2218
  • 2219
  • 2220
  • 2221
  • 2222
  • 2223

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 3033  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?