- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1426
Pan sprawił, że właśnie dzisiaj miałem opracować ten zapis. Dawno temu zmarła nasza laborantka, a teraz „przyszła” z prośbą o wstawiennictwo. Przechorowała gruźlicę i później jej życie się pogmatwało. Ja mogłem zginąć podobnie.
W czasie, gdy nie miała na leki, bo straciła ubezpieczenie przyszła do mnie po pomoc, bo umrze, ale ja odpowiedziałem, że mnie to nie obchodzi. Przecież mogłem wykupić jej potrzebne leki nasercowe. My tak właśnie postępujemy z Bogiem, bo żądamy pomocy, a bliźnim jej odmawiamy.
Wielkie łkanie zalało moje serce. Zerwałem się, bo usłyszałem, że właśnie żona z wnuczkiem odmawia koronkę do Miłosierdzia Bożego i wołałem z nimi za nią. Jak Bóg to pięknie uczynił.
W tamtym czasie byłem już zawołany przez Boga, ale jeszcze nie przystąpiłem do Sakramentu Pojednania i nie uczestniczyłem w życiu Kościoła świętego. Szatan chciał mnie zabić, a to nie żarty, bo podczas mojej pracy z powodu nałogów życie straciło 8 lekarzy!
Właśnie kończyłem dyżur w pogotowiu i po przebudzeniu się zawołałem:Dziękuję Ci, Panie Jezu, że w tym czasie nie było żadnego pacjenta.W zlewie męczyła się ćma odwrócona skrzydłami, której próbowałem pomóc. Nagle odczułem jej bezsilność... podobną do mojej walki z drinkerstwem.
Szykowałem się do domu, a musimy jechać do wypadku...
- Co pan czyta?...zapytał sanitariusz.
-"Zmartwychwstanie" Lwa Tołstoja. Wie pan, że to oznacza porzucenia czynienia tego, co się robiło dotychczas i to od tej chwilki!
Zły podsunął „piwko”, a sanitariusz zaproponował, że pojedzie ze mną i załatwi...”tylko zdejmie fartuch”. Powiedziałem mu, że po zdjęciu fartucha będzie przypominał kuszącego diabła.
Z wielkim trudem skręciłem do domu, ale na następnym skrzyżowaniu trafiłem w miejsce, gdzie byli wszyscy z dnia wczorajszego. Jest fajne jak w barze: „Panie! wybacz, bo tu jest miło, a w domu żona i dzieci!”
Po wjechaniu do garażu włączyłem radio, a przypomniał się Larry Tomczak, który w takim właśnie miejscu przyjął chrzest w Duchu Św. Właśnie rozpoczęła się Msza św. radiowa i popłynęły do mnie słowa kapłana: „Jezus jest z tobą! Stałeś się człowiekiem i musisz dla innych robić to co powinieneś! Jezus jest z tobą w twoim osamotnieniu i w twoim cierpieniu".
Myślałem, że już jestem silny, że nie dam się tak łatwo! Niestety. Nadal jestem nędznym i małym człowieczkiem. Popłakałem się...łzy płynęły po twarzy. Nie wiem jak wyrazić mój ból z powodu upadku!
Ja wiem, że nikt mi nie pomoże. Siły widzialne i niewidzialne na ziemi nastawione są na czynienie zła! Musisz to pojąć. Taka jest konstrukcja tego świata!
Po powrocie do domu wzrok zatrzymał Pan Jezus Miłosierny. „Panie wybacz! wybacz! wybacz!!” Z Mszy św. radiowej znowu padły słowa do mnie, które wywołały zapytanie: „Boże mój, Jezu Chryste, Duchu Święty! Jezus czyli „Ten, Który zbawia”.
Serce zalała bliskość Pana i na wydechu powtarzałem „Jezu. Jezu. Jezu”. Nagle ujrzałem osamotnienie Pana Jezusa, który dzisiaj jest moją podporą, a wówczas został opuszczony nawet przez najbliższych uczniów. W wielkim smutku zakończyłem ten dzień mojego życia.
To wszystko wróciło dzisiaj (24.08.2013) i zacząłem odmawiać moją modlitwę w intencji duszy proszącej o wstawiennictwo, a którą rozpoczyna właśnie: „św. Osamotnieniu Pana Jezusa”!
W drodze do kościoła odmówię całą modlitwę, a Matka Boża przekaże za nią jedną z moich Mszy św. ofiarowanych na Jej ręce. „Panie! nie policz jej grzechów, przelej je na mnie, bo wiele wycierpiała, a nikt o tym nie wie”. APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 906
W momencie przebudzenia wróciło rozczarowanie, bo pacjenta w oddziale wewnętrznym przyjąłem pieniądze „za lepsze leczenie" (zastępuję prowadzącego). Tak nigdy nie postępuję, bo jest delikatna granica w oszukiwaniu.
Pacjent wówczas jest przekonany, że szybciej wyzdrowieje, bo będzie dokładnie zbadany i otrzyma lepsze leki. To zwykła diabelska sztuczka. Zrobiłem źle i muszę z tego wybrnąć...mam czas do wypisu. Ja pragnę pomagać z serca, a największą radością jest zadowolenie chorego.
W mojej pracy byłem wykorzystywany, bo w jednym budynku miałem gabinet przychodni, obok oddział wewnętrzny bez dyżurów lekarskich, a na dole pogotowie ratunkowe. Kolega karetką „kolędował” po terenie ośrodka zdrowia, gdzie wcześniej pracował, a w nagłych wypadkach biegli do mnie.
Natomiast w oddziale wewnętrznym miałem dodatkową łaskę bycia „ordynatorem”, a raczej ordynansem...chłopcem na posługi, parobkiem, a nawet pachołkiem. Wszyscy wychodzi do domu, a ja tyrałem. Jak to wszystko wytrzymywałem?
W tym nawale była też radość z pomagania, a nawet rozśmieszania. Właśnie przybyła do mnie (reumatolog) dojarka z naderwanymi przyczepami w stawie barkowym, bo pracuje jako „człowiek-automat”. Dojenie krowy nie jest skomplikowane, ale wymaga wprawy i sprawności. W zespole bolesnego barku jest to bardzo kłopotliwe...
-
Wstawaj doić krowę...krzyczał mąż!
-
Dój se sam!
Wypuścił krowy na pastwisko bez dojenia: ryczały, rwały postronki, aż przybiegła sąsiadka.
Pacjentce tłumaczę, że wg przepisów musi doić jeszcze 5 lat (tyle jej brakuje do emerytury), ale wg pracy od 5 lat jest na emeryturze, ponieważ doiła krowy od 40 lat! Dałem jej zalecenia, zrobiłem blokadę przyczepu i zapisałem leki.
Na rozstanie opowiedziałem treść karykatury Anedzeja Mleczki o praktykantce dojącej byka.
- Panie kierowniku to wielka pomyłka, ale praktykantka ma zajęcie i byk zadowolony!
Od pielęgniarki dyżurnej odbebrałem smutek, a to skierowało moje serce ku Bogu i Jezusowi. Zakryłem twarz rękoma i tak trwałem w modlitwie oraz wołam: "Jezu, Boże, Panie”. Wyszedłem na zewnątrz (placówka w środku lasu) i na ławce zacząłem czytać o Duchu Świętym. To piękne chwile w życiu dopiero nawróconego, ale Szatan właśnie takich (jeszcze słabych) uderza z całą mocą.
Kończy się praca: od wczoraj (8.00) do dzisiaj (18°°)! Nagle napłynęła zła energia...przyniesiono mi dwie butelki wódki! Szatan dobrze wiedział, że podarowana wódka zgubi mnie, bo przeważył hazard (poker) i ochlajstwo. Każdy, kto grał w karty wie jak przebiega mecz pokerowy. Straciłem dwie butelki i przegrałem forsę. Nawet teraz, gdy to edytuję (10 czerwca 2018) chce się wymiotować…
Przeważyło słabe ciało, które ciągną przyjemności. Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tymi sprawami, bo nic nie wie o świecie niewidzialnym. Najgorsza była świadomość tego grzesznego wyboru...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 910
Wychodzę na dyżur z którego wrócę w niedzielę. Dzisiaj, gdy to przepisuję (1 lipca 2018) napływa niedawny strajk lekarzy rezydentów, prawo pracy, a nawet śmierć lekarki anestezjolog podczas czwartego dnia dyżuru i lekarza tej specjalności po 24-godzinnym.
Na pożegnanie żona powiedziała: „mój kochany mąż wychodzi”. Nigdy tego nie robiła, a to jest wielkie pocieszenie. Zarazem można ujrzeć moc zwykłego słowa!
Nic nie zapowiadało makabrycznego dnia, ale jest zmiana pogody z niżu na wyż, a wówczas schodzi się moje złe poczucie (zawroty głowy i ucisk w kl. piersiowej) z nawałem chorych.
Pacjentowi, który ma - zdążyć z nawróceniem pod koniec życia, a właściwie przed śmiercią - przyniosłem książkę „Ojciec Pio". Może tak zacznie się jego przemiana duchowa...
Około 10°° nastał „młyn": wypisy z oddziału oraz napływ pacjentów, bo od 12°° jestem w przychodni, a później mam dyżur. Napór babek, które wchodzą po trzy jednocześnie. Druga kawa jako doping oraz eucardin, który rozszerza naczynia w sercu i w mózgu. Cały byłem spocony i od czasu do czasu powtarzałem w myślach: „Jezu, Jezu”...
Po pewnym czasie „ujrzałem” obraz pustej przychodni (przed 15°°) i tak się stanie. W spokoju wszystko skończyłem o 16.30 i wróciłem do oddziału.
-
Z tą pacjentką trzeba uważać, zawsze były kłopoty przy podłączaniu krwi...mówi pielęgniarka!
-
Przestraszony, bo wciśnięto mi zastępstwo ordynatora, a w języku lekarskim oznacza to konflikt serologiczny...
-
Po podłączeniu krwi widzi „zęby" !
Ważę pacjenta, który boi się leżeć na łóżku, które wydaje dziwny odgłos, ale waga lekarska pokazuje tylko 150 kg!
Mam przeczucie, że dyżur będzie spokojny...będą karty i wódeczka! „Nie chcem, ale muszem”, bo jeszcze przeważa ciało z ludzkimi zachciankami. Im bardziej nie chcesz tym mocniejsze są pokusy, a w jednym budynku mamy oddział wewnętrzny i pogotowie z chętnymi do gry w pokera.
Te dwa nałogi rozumiał prof. Zbigniew Religa oraz Michał Wiśniewski, który wypił 6 tys. litrów wódki i prowadził kasyno internetowe. Około 22.00...podczas naszej gry, do pokoju lekarskiego przybył Pan Jezus…
„Panie! Ty tuż przy mnie? To Ty Jesteś! Biedny, kto nie czuje Twojej Obecności. Taki nieszczęśnik płynie wartkim nurtem, wokół wiry, a w oddali skały! Panie! Jakże nagle wzbudzasz tęsknotę za Tobą! Wprost widzę słońce i to, co kryje morze, a jego fale koją muśnięcia wiatru.
Ty Panie, tutaj z nami, ale ludzkim zachciankom nie błogosławisz”…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 809
Dzisiaj mam dobry dyżur w oddziale wewnętrznym z potrzebnym snem. W ciszy nocnej czytałem, że trzeba ujrzeć swoje słabości i zapytać o sens tego życia.
Tamten i ten czas zmieszały się, bo pasują tutaj rozważania z kasowanego blogu przez Onet.pl z 09.04.2009 roku:
1. jaki jest sens i cel naszego życia?
Zapamiętaj; celem naszego życia jest nawrócenie i zbawienie (powrót duszy do Nieba). W Piekle był konkurs na najlepsze kuszenie. Wygrał demon, który wmawiał ludziom, że na powrót do Boga (nawrócenie) mają jeszcze czas i mogą to zostawić na późniejsze lata (emerytura).
Proszę Cie, a nawet błagam...nawróć się już w tej chwilce (w sercu), a jutro przystąp do Sakramentu Pojednania. Jeden z redaktorów „Super Stacji” stwierdził; „proszę mnie nie obrażać…ja nie jestem katolikiem”, a prof. Joanna Senyszyn oburzyła się po zapytaniu o noszenie krzyżyka, którego się brzydzi!
Szkoda, że nie przyznali się do bycia poganami, bo w judaizmie jest to goj, w islamie niewierny pies, a u nas samo słowo oznacza wieśniaka.
2. czy „coś tam jest”?
Nie coś, ale Osobowy Bóg Ojciec, który czeka na nasz powrót…dowiesz się wszystkiego po śmierci, ale będzie za późno!
3. czy jesteśmy tuż po śmierci?
Śmierć to początek naszego życia wiecznego: odrzucamy ciało („proch z prochu”), które jest nieprzydatne w świecie duchowym. Zarazem w tym momencie zostaje uwolniona dusza, która została wcielona w ludzki embrion (po połączeniu plemnika z jajeczkiem). Tak „rodzimy się” dla życia prawdziwego. Z tego wynika, że jesteśmy natychmiast po śmierci z błyskawiczna lustracją.
4. czym różni się małpa od człowieka? Małpa nie ma duszy i gnije po zdechnięciu...
Wróćmy do tamtego czasu. Bardzo cierpię z powodu napadów tęsknej miłości za Bogiem Ojcem, które pojawiają się w nagłych błyskach, a wówczas zapominam o całym świecie. To tak jak u małego dzieciątka, które biegnie - pełne miłości - do ziemskiego tatusia.
Spojrzałem na zdjęcie naszego papieża modlącego się u grobu Ojca Pio, a łzy zakręciły się w oczach, bo ten sługa Pana Jezusa czuwa nad moim domem i rodziną.
Wielkim cierpieniem jest też stykanie się z ludźmi cierpiącymi i niewierzącymi. Wczoraj w TVP „Telewizja nocą” pokazywano taką zbłąkaną owieczkę, która od 16 lat ma stwardnienie rozsiane...chorobę nieuleczalną i postępującą. Dziewczyna bardzo cierpi, ale nic nie słyszała o Panu Jezusie.
Natomiast rajdowiec Andrzej po wypadku jest sparaliżowany. Piszą o nim, bo dopiero na łóżku odkrył, że Stwórca istnieje. „Bóg to miłość i radość. Oddałem Mu swój ból, teraz wszystko wytrzymuję, więcej widzę i czuję. Jest szczęście małe (być szczęśliwym) i duże (uszczęśliwiać innych).” Tak w skrócie przedstawia się odnalezienie Boga.
Dzisiaj miałem ciężki i długi dzień pracy w przychodni. Wreszcie koniec..do rogu ulicy odprowadziła mnie suka, która żyje przy przychodni. Kątem oka obserwowałem czy idzie za mną...doszła do mojego domu. Nigdy nie robiła tego i nie wiedziała gdzie mieszkam.
Tak właśnie szedł przy mnie Pan Jezus, ale ujrzałem to dopiero po 43 latach...rozpoznałem Go, „zobaczyłem” i „usłyszałem”, że woła do mnie po imieniu! APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 866
Podczas wyjazdu karetką o 6.20 pomyślałem o naszej relacji z Bogiem Ojcem: czy życie powinno składać się tylko z dążenia do Boga i czy Bóg tego pragnie? Widzę to następująco: Bóg Ojciec, a poprzez Niego ludzkość stanowi jedność, bo w każdym z nas jest Jego cząstka (dusza).
Przypomina to ognisko z iskrami, które Jego Światłością w naszych ciałach. To jest zarazem miłość wszechogarniająca, czynna, bo wiara bez uczynków jest martwa. Najlepiej ukazałaby to animacja...
Tuż przed obiadem mojej pacjentce robimy urografię, a są to tortury typu średniowiecznego. Leżysz na zimnym stole bez poduszeczki pod głową, na brzuchu masz ucisk naprężany specjalnymi przyciskami, a do żyły podaje się szczypiący kontrast.
-
To nic takiego mówi, dopiero wkładanie przyrządów do pęcherza...to jest męka.
-
Gdzie pani szuka pocieszenia.
-
W lekarzach...
-
A gdzie znajdą pocieszenie lekarze, przecież ja także podlegam z panią i z innymi pacjentami wielkim udręczeniom. Moim pocieszeniem jest Pan Jezus.
-
Ja też modliłam się...panie doktorze.
Tuż przed snem czytałem słowa Ojca Pio: „Bóg dał mi łaskę rozumienia cudzej niedoli, a zwłaszcza wrażliwość na ciężki los biedaka. Dla osoby udręczonej wziąłbym chętnie na siebie wszystkie jej cierpienia...jestem zafascynowany chęcią poświęcania życia dla braci."
Dzisiaj, gdy to przepisuję (1 lipca 2018 r.) wiem o tym, bo wszyscy mistycy czują to samo...ich iskry rozpalają w duszach miłość miłosierną, pragnienie współcierpienia z Panem Jezusem i uświęcania swoich cierpień. To proste, ale bez łaski wiary niewykonalne.
Pamiętaj, że nie ma nic ważniejszego od Boga, bo tylko z Panem Jezusem odsuniesz w swoich myślach grzech, który tam właśnie się rodzi. Można utracić narząd i nadal nim grzeszyć w myślach!
Dzisiaj w pracy mam bardzo ciężki dzień, a dodatkowo jest zmiana pogody na wyż. W szczytach nawału chorych pomaga mi wymawianie słów: Bóg, Pan Jezus i Duch Święty.
Koniec pracy, ale dalej przede mną dyżur w pogotowiu i pokusa wypicia "tylko kieliszeczka” z ręki pracownicy. Wypijam w świadomości, że należy mi się za ciężką pracę, bo alkohol też stworzył Pan Bóg...na nasze pocieszenie.
Już dobrze, odprężenie, nadszedł pokój...to jeszcze po kieliszeczku. Przepisuję to i widzę ohydne mamienie nawróconego, który nie potrafi odróżnić dobra (wyrzeczenie) od „dobra” (pocieszenie). To śmiertelny bój, którego nieświadomi są nowicjusze wchodzący na ścieżkę prowadzącą do Niebieskiej Drabiny…
APeeL
- 06.06.1989(w) Mój przyjacielu w Bogu...
- 05.06.1989(p) Czyń dobrze, a plon zbierzesz później...
- 04.06.1989(n) Motyl wyleciał!
- 03.06.1989(s) Oj! Ludzie niedobrze...
- 02.06.1989(pt) We wszystkim trwa rozłam...
- 01.06.1989(c) ZA OFIARY PROCESU KAFKI
- 31.05.1989(ś) Dwie rzeczywistości...
- 30.05.1989(w) Żabka, krzyżak, nóżka...
- 29.05.1989(p) Nagle odkryłem istnienie Ducha Świętego...
- 28.05.1989(n) Pierwsze potyczki duchowe...