- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 670
Wczoraj matka ziemska dała mi litr spirytusu „Kozak”...na przechowanie, bo kiedyś ojciec wypił „po cichu” całą skrzynkę takiej „lokaty kapitału”. Ludzie pokładają ufność w różnych rzeczach, a wszystko czynią „dla spokojnej starości”.
Znam to z gabinetu lekarskiego. Zadowolenia nie da posiadanie, ale pozbawianie się wszystkich rzeczy. Nie bierz tego dosłownie, bo chodzi o nasze serce...
Na początku nawrócenia włamano się do mojego mieszkania. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że uczyniła to władza „ludowa”, której podlegają także zawodowi złodzieje. Z drugiej strony to cierpienie przebudziło mnie i skierowało ku Bogu. Powiedz mi w takim razie: co jest dobre, a co złe?
W domu dzieci zbiły szybę w drzwiach do pokoju...żona krzyczy, lamentuje i mówi, że „nie chce jej się żyć”. Powiedziałem:
-
To są łzy diabelskie. Powinnaś płakać z powodu złości i wstydu przed Bogiem. Ile czasu dzisiaj poświęciłaś Jezusowi? Zobaczymy co do ciebie powiedzą z Biblii, która otworzyłem na chybił-trafił: „W sercu dobrego gości mądrość, a w sercu złego głupota”…
-
Jeszcze im kupujesz podarunki!
-
My jesteśmy też źli, a Pan Bóg daje nam tyle darów!
Zobacz przez chwilę cierpienia Pana Jezusa. Wielu za te dary obraża Boga, wyrzeka się Jego, nie chce przyjąć Go do serca. Tylko z tego powodu trzeba płakać. Pan nas obdarza także cierpieniem...może ta szyba wywoła dobro w dzieciach?
W słabości skierowałem myśli ku Bogu: „Pan jest Dobry. Jezus jest Dobry”, a wzrok padł na dwie figurki Zbawiciela z porcelany i drzewa. Myślę, że diabeł źle się tutaj czuje. Nagle stałem się silny, a wielka radość napłynęła do serca, które otworzyło się...mam wstać wcześniej.
W samochodzie słuchałem słów Guy’a Gilberta o modlitwie: „bez modlitwy niepodobna wytrwać w powołaniu /../ modlitwa łączy nasze dusze ze słowem Bożym, bo duch człowieka staje się rzeczywistym małżonkiem prawdy wiecznej /../ Pan Bóg uczynił wszystko z Miłości /../ Pan Bóg Siebie rozmnaża w ludziach /../ Tak mi Panie Jezu dopomóż...pomnóż siłę do kochania tylko Ciebie i wszystkich ludzi dla Ciebie".
W audycji telewizyjnej była mowa o kapelanach polowych. Powstał problem noszenia przez nich broni. Sprzeczamy się z kolegą dyżurnym w pogotowiu:
-
Pan nie rozumie partyzantki...
-
Bronią kapelana jest błogosławieństwo od Boga Ojca, Eucharystia z Ostatnim Namaszczeniem, modlitwa, bycie wśród rannych i umierających. Życie takiego kapelana nie jest ważne, bo nad nim jest Opatrzność Boża!
-
Coś się panu pomieszało w głowie...po tych słowach kolega zrobił się nijaki.
-
Po kilku minutach ciszy opowiedziałem mu o kapelanie, który po obstrzale miał poszarpaną całą marynarka przez kule...bez zadraśnięcia ciała!
Wczoraj wiedziałem, że ten pacjent jest śmiertelnie chory. Dzisiaj przyszedł z wynikami...ma liczne przerzuty nowotworowe do obu płuc (OB 123). Widzimy się drugi raz w życiu...jakże chciałbym być z nim do końca. Z urywanej rozmowy wynikało, że pił i palił...rozpadła się jego rodzina. Rozwiązanie nadejdzie...trzeba prosić o to w modlitwie.
-
Nie potrafią się modlić.
-
Niech pan poprosi o dar modlenia się (rozmowy z Bogiem).
W wolnej chwilce czytam książkę Thomasa Mertona: "W poszukiwaniu Boga”, ale to trudne rozważania: w każdym z nas istnieje miłość własna, którą trzeba zamienić na miłość miłosierną (caritas)...to może trwać przez całe życie. Wielu w tej walce pozostaje niemowlętami, bo krążą pomiędzy caritas, a posiadaniem.
Ludziom wydaje się, że odnalezienie Boga i Jego Miłości Miłosiernej daje ukojenie, a to dopiero początek udręk. Nie możesz już normalnie żyć (cieszyć się tym, czym 95 % ludzi). Czujesz Boga w sobie i masz świadomość, że dopiero oderwanie się od ciała daje zjednoczenie ze Stwórcą. Ta miłość wyzwala udręki...
Pomyślałem o tym, że zawsze źle się czuję podczas pobierania pensji, bo mam tak piękny zawód...i jeszcze mi płacą. W dawnych czasach mówiło się, że lekarz to dobry zawód, ale bez pacjentów.
Właśnie jest atak demona: „propozycja gry w pokera”. Nie da się z tym pogodzić Pana Jezusa i w uniesieniu duchowym siąść do stołu z brudnymi - dosłownie i w przenośni – pieniędzmi. Zważ, że przez Eucharystię łączę się z Jezusem i Jego Życie staje się moim życiem.
Dodatkowo trafiliśmy karetką do złapanego przez policję („List gończy”) na którego krzyczano, a dołączył się do nich sanitariusz. Poczułem się w sytuacji skazanego (miłość miłosierna) i powiedziałem do sanitariusza...”panu też może się to przydarzyć i co wówczas?”
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 845
Nawet sen umęczy i człowiek już od rana jest słaby. Jak mam wzmacniać innych, gdy sam nie mam siły? „Jezu najcierpliwszy! Jezu posłuszny, cichy i pokornego serca!"
Popłakałem się podczas audycji radiowej ze słowami b. Alberta: „jeśliby cię zawołano do biedaka idź natychmiast do niego, choćbyś był w świętym zachwyceniu, gdyż opuścisz Chrystusa dla Chrystusa”.
W przychodni już o 8.00 był napór chorych z pilnymi sprawami, a to dla mnie czas rozruchu...jestem rozdrażniony, mylę się, nie potrafię pocieszać, a mogę urazić.
Właśnie wchodzi obca pacjentka, a ja odmawiam jej przyjęcia...nawet mówię, że jest nachalna, ale nie ustępuje. Jak ewangeliczna wdowa u sędziego, który nie bał się Boga i ludzi...
-
To nic, dzisiaj mnie pan przyjmie...
-
Jezu, pomóż!
-
Słucham?
-
Jezu, pomóż...
Wyczekała swoje i okazało się, że wymagała mojej porady (reumatologa), ponieważ koledzy nie znają choroby przyczepów ścięgnisto – okostnowych (wymagała blokady sterydem z lignokainą). Po wyjściu wróciła ze słowami: „mnie tutaj skierowano, oni mieli rację”...w tym czasie trzymała swoją rękę na mojej piersi.
Dostałem wyrównanie pensji i wyszedłem wcześniej z pracy...skręciłem w polną dróżkę i blisko pięknego krzyża włączyłem mały magnetofon, gdzie były słowa: „Duch Św. wzbudza modlitwę w naszym sercu, pomaga nam pojąć, że Bóg jest Ojcem zdumiewająco bliskim. Jezus pokazał nam tą bliskość. Jezus modlił się jak nikt...ufnie i z pełnym oddaniem."
Trafiłem do mojego ojca ziemskiego, który wciąż żyje tym światem: mówi o cenie dolarów i robocie w wieku 80 lat (umrze po roku). Jak mam trafić do niego z Panem Jezusem? Wokół jest tyle nicości, przywiązania do ziemi, pracy, handlu, głupot z umiłowanie tego życia i strachu przed śmiercią. Dziwne, że w tym czasie nie ma strachu przed Bogiem...
W piwnicznej izbie brat z żoną wyrabiał kiełbasy na handel...zamiast masarni z odpowiednimi warunkami sanitarnymi, a na odjazd matka ziemska dała mi litr spirytusu „Kozak” (ala „Royal”)...na przechowanie. To była jej metoda „lokaty kapitału”, („Amber-Gold”, gdy to przepisuję), a rodzeństwo pukało do nas o różnej porze, gdy zabrakło im „wzmocnienia”. Kiedyś brat przyjechał w nocy (20 km), aby dalej kozaczyć...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 816
Na dyżurze w pogotowiu, tuż po północy słuchałem nagrań pieśni ze spotkań modlitewnych na Jasnej Górze: „Matko, która nas znasz, z dziećmi Twymi bądź /../ przyjdź i drogę wskaż /../ do Syna Twego nas prowadź.”
Kolega wrócił po stwierdzeniu zgonu u mojego pacjenta...od lat przykutego do aparatu tlenowego. Na wielokrotnych wizytach chciałem wyprostować jego drogę duchową, ale nie udało się. Czy w końcu skierował się ku Bogu? Teraz wyzwolony z ciała...z jednych kłopotów wpadnie w gorsze i nie będzie mógł wytłumaczyć się, że nie wiedział!
W nocy byłem szkolony (przez kogo?). Padło pytanie: czy uważasz, że kamień lub zwierzę jest mniej doskonałe niż człowiek? Zarazem padła odpowiedź, że ich doskonałość jest większa, a na dowód napłynęły obrazy ich budowy.
Po przebudzeniu dalej rozmyślałem nad tym problemem, który dotyczy cudu stworzenia wszystkiego. Faktycznie zwierzęta są doskonałe, a my? Mamy wolną wolę, ale nie wykonujemy Woli Boga Ojca! Jak wyglądamy na tle zwierząt, które współżyją dla rozmnażania się, a u nas seks jest bożkiem!
Ponadto, dzisiaj, gdy to przepisuję (16.11.2018) już wiemy, że minerały powulkaniczne (kimberlit) wykorzystywane są w elektronice (ekrany dotykowe) i technice jądrowej (do budowy rakiet). Podziękowałem Panu Jezusowi za dary, którymi mnie obdarza...myśl pobiegła do doskonałości.
W przychodni znowu mam wiele udręki. Zgłaszają wizyty do chorych, nie chce się jechać, ale nie odmawiam. Trafiłem do biednej i samotnej staruszki po amputacjach kończyn, ale już była wyzwolona przez śmierć: leżała z otwartymi ustami w zimnej izbie. Jakbym czuł się, gdybym nie przyjął tej wizyty?
Wierzę w nadprzyrodzoną pomoc w moich codziennych sprawach. Wczoraj pomyślałem o znaku, bo miałem sprawę: zobaczymy co się stanie, a dzisiaj "załatwiła się sama". Sam zobacz, bo nie wolno próbować Boga Ojca!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 580
Od czasu stworzenia radiowo-telewizyjnego programu katolickiego śledzę wyczyny powołanych do szerzenia Dobrej Nowiny. Piszę do nich uwagi, niech wiedzą, że ktoś ich obserwuje...przecież przed Bogiem Ojcem jesteśmy „obnażeni”.
Wskazałem, że są miłosierni, bo otrzymali 15-20 minut i podzielili się w połowie z niewierzącymi. Zarazem boją się wymówić słowo; „Jezus” czyli „Ten, Który Zbawia”. Zapytałem też dlaczego nie kontynuują programu przed transmisją Mszy Św. („abyś dzień święty świecił”)..."będzie ktoś z was chory to zrozumie o co walczę".
"Co na to wszystko mówi kierownik ks. Andrzej Koprowski? Czy rozumie swoją misję oddając czas przydzielony Panu Jezusowi na gadanie jak u cioci na imieninach, marnowanie go na czytanie „rozmaitości”...w tym zagranicznych z przekazywaniem bzdurnych badań OBOP-u na temat wierzących. Bezbożnikom wówczas chodziło o ukazywanie religijności narodu jako dowodu wolności.
Wg moich obserwacji chodzących do kościoła jest ok. 70%, przyznających się do wiary 50%, a wierzących ok. 5% (w nieśmiertelność, istnienie Trójcy Świętej oraz Nieba, Piekła i Czyśćca z kultem Matki Bożej).
W śnie spotkałem znajomą z LO, która siedziała przy nocnym stoliczku. Po przebudzeniu otworzyłem książeczkę; „Wołam do Ciebie Panie" na litanii do Imienia Jezus;
"Jezu, Synu Boga żywego, zmiłuj się nad nami.
Jezu, Synu Maryi Panny
Jezu najmilszy, przedziwny, wielkiej rady zwiastunie, najcierpliwszy, najposłuszniejszy
Jezu cichy i pokornego serca
Jezu, cnót przykładzie, ucieczko nasza, światłości prawdziwa, mądrości przedwieczna, dobroci nieskończona”...
W przychodni zaczął się znój codzienny, ale na czas mojej duchowej zadumy zaskoczyła mnie pacjentka; „pokażę panu pierś”. Oboje jesteśmy skrępowani, ale sprawa jest poważna. Zobacz konflikt dusza/ciało w codzienności.
Wytrwałem do obiadu i w stołówce (piwnica przychodni) zawołałem do Pana Jezusa o pomoc. Wróciła siła i szło całkiem inaczej, a dodatkowo zostałem wyrwany na nagły wyjazd pogotowiem.
Na początku dyżuru (od 15.00) zaproszono do gry w pokera, ale nie ma już powrotu do tej przyjemności. Nie można pogodzić hazardu z pragnieniami duchowymi. Z gry wyrwał mnie poród, a w czasie przejazdu słuchałem nagranej audycji telewizyjnej o bracie Albercie...
„Jezus, Ty i ja jesteśmy synami Boga Ojca, braćmi!” Płynie głos nagrany na piękny śpiew, gdzie padają słowa do mnie; będę wart tyle, ile utracę...ile się pozbędę...ile zagubię. Wzorem wyniszczenia dla nas jest Pan Jezus, który dał przykład bycia najpiękniejszym synem ludzkim!
Jego dzieło to miłosierdzie nad nami, oddanie życia z otworzeniem Nieba. „Panie Jezu wszystko oddaję Tobie i nie chcę żadnej rzeczy; domu, ziemi ani żadnej nagrody teraz i po śmierci”...
Modlitwa w tej intencji trwała jeszcze następnego dnia, krążyłem po mieście i w tym czasie zrozumiałem, że trzeba tak czynić w każdej wolnej chwilce...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 627
- Czy nie chciałby pan być dobrym i kochanym...zwracam się do ładnego mężczyzny. Wyczuwam, że tak. Po chwili oblatuje mnie strach, bo pojawił się demon w postaci dziewczyny o przerażającym wyglądzie z popsutymi czarnymi zębami. Sen snem, ale przyjemne to nie było!
Wstałem wcześniej i z wielką radością biegłem do kościoła na spotkanie z Panem Jezusem. Przypomniałem sobie, że czytałem o takiej radości w „Dialogu”. Pan dał mi dzisiaj łaskę zaznania tego przeżycia, którego nie można wyrazić.
"Dzień dobry” odezwał się jeden z trzech - zmarnowanych przez alkohol i papierosy - młodych mężczyzn. Wielki żal zalał moje serce ze zrozumieniem ich sytuacji, bo znam takie stany po przepiciu z niewyspaniem, a zarazem z głodem alkoholu przy braku pieniędzy..
Moja myśl pobiegła do brata Alberta. W tym momencie zrozumiałem jego wielkie cierpienie. Cierpienie z Miłości i Miłosierdzia Jezusowego do ludzi marginesu. Miłość miłosierna zlała serce, a w oczach zakręciły się łzy.
Teraz chcę być sam to znaczy z Bogiem. To jest bardzo trudne w naszych warunkach. Przechodząc koło komendy MO zobaczyłem zakratowane okna i dyżurującego w pracy. Nagle zaznałem jego cierpienie jako człowieka - tutaj na ziemi.
W wąskiej uliczce przez małe okienko można wiele zobaczyć. „Boisz się, że inni na ciebie patrzą, a nie boisz się tego, że Bóg wciąż patrzy na każdego z nas”. Tak, to wielka prawda, bo Bóg patrzy na nas cały czas.
Myśl wróciła do snu i chorób. Cóż dla mnie oznacza choroba, cóż znaczy ciało. Ja jestem poza tym. Tak, mam wielkie uczucie bycia większym od ciała (marności).
Dalej trwała łączność z Bogiem. W kościele siedziałem malutki i dalej rozmyślałem nad naszym wygnaniem. Tu na ziemi - zdani na cierpienia - mamy szukać Boga. Jaki sens tego wszystkiego. Widzę to teraz jasno. Nie było dobrze w domu Ojca - jesteśmy tutaj, a po naprawie mamy wrócić do Niego.
W tym czasie musimy prosić o pomoc, błagać o przyjęcie i szczęśliwy powrót do domu. To jasno widać - każdy ciepiący idzie po pomoc. Część się odwraca całkowicie. Dużo jest letnich. Jakaś garstka przybywa tutaj ze zwykłej ciekawości (nie możemy tego wykluczyć)...
Padłem na kolana podczas Konsekracji i z krzykiem wołałem; "Jezu, Jezu, Jezu”. My jesteśmy zbyt słabi dla takich nagłych i wstrząsających przeżyć. Najlepiej wyrażają to słowa, że „serce może pęknąć”.
Teraz oglądam uroczystość beatyfikacyjną z Watykanu, gdzie papież ma łzy w oczach po wypowiedzenia pięknych słów o dziele brata Alberta.
W czasie obiadu była burda z dziećmi...wygoniłem syna za drzwi. Nie rozumie taki darów; ciepło, dom rodzinny, rodzice, obiad, własny pokój. Przeszkadza spokojnie spożyć obiad. Uciekłem do lasu brzozowego, gdzie czytałem "Rozmyślania i modlitwy" J. H. Newmana (ur.1801 r. i przyjęty do kościoła katolickiego w 1845 r. mianowany kardynałem 1879 r. zm. 1890 r.).
Pan Jezus znał przebieg swojego życia "do przodu". Widział straszliwą Mękę, ale był przygotowany na śmierć jak Wielki Żołnierz. Wiedział, który z uczniów zdradzi, że Piotr się zaprze. „Słyszał” wcześniejszą rozmowę Judasza z kapłanami. Widział nawet niewdzięczność ludzi.
Oto Jezus jest uderzony w twarz - czy nie uderzałem Go tak przez wiele lat? "Ty Panie przez te lata zarzucałeś mnie wszelkimi łaskami, a ja wciąż uderzałem Ciebie, Drogi Jezu!"
Myśl pobiegła do wielkiego wstydu Pana Jezusa obnażonego na krzyżu. Wyobraź sobie swój wstyd i wstyd Syna Bożego! Wracałem w smutku do domu...powtarzając; "Jezus pomoże, pocieszy”, „Jezus pomoże, pocieszy”.
Na skraju lasu spotkałem mojego przyjaciela przybłędę - Miśka. Stał i i machał ogonem na przywitanie, a przed laty uciekał na widok ludzi. Teraz szedł ze mną, a ja pytałem go jak żyje, gdzie śpi i co spożywa? "Jezus pomoże, Jezus nie opuści”…
APeeL
- 11.11.1989(s) Nawrócenie to światło we mgle...
- 10.11.1989(pt) Pan Jezus nade wszystko!
- 09.11.1989(c) Początki mojego bujnego życia...duchowego
- 08.11.1989(ś) Jezu nie opuszczę Cię aż do śmierci...
- 07.11.1989(w) Zamiana kolejki...
- 06.11.1989(p) ZA CIERPIĄCYCH Z POWODU NAWRÓCENIA
- 05.11.1989(n) Liczą się czyny, a nie puste słowa z manipulacją...
- 04.11.1989(s) Tak niewiele trzeba nam...
- 03.11.1989(pt) CZY MOGĘ BYĆ JESZCZE NORMALNY?
- 02.11.1989 ZA TYCH, DLA KTÓRYCH MIŁOŚĆ JEST SENSEM ŻYCIA