Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

04.03.1989(s) Mało znana ścieżka...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 marzec 1989
Odsłon: 756

    Celem naszego życia jest uznanie miłości jako podstawowego prawa moralnego. Z niej wypłyną wszystkie inne wartości. Miłość rodzi dobro. Ona sprawia naszą przemianę duchową (metanoja), która u ludzi przebiega różnie.

    Nic nie znaczy - bez miłości: dar prorokowania, anielska mowa, posiadanie wszelkich tajemnic, wielka wiedza, rozdanie majętności, wydanie ciała na cierpienie, dar języków i największa władza.

    Tylko miłość może sprawić, że nie koncentrujesz się na swojej osobie, bo twoim najbliższym przyjacielem staje się najbardziej potrzebujący i cierpiący. Wówczas widzisz sens życia, masz radość, a wykonywanie codziennych obowiązków przyjmują inny wymiar.

   Każdy dzień życia ma być dobrze przeżyty. Żadna droga życiowa nie jest wolna od cierpienia, ale jej ofiarowanie (uświęcenie) jest mało znane. Sprawy i cierpienia innych stają się twoimi sprawami i cierpieniami.

    Odmowa udzielenia pomocy (z różnych przyczyn) wywołuje rozterki wewnętrzne. Najwięcej cierpień wynika z faktu, że ludzie nie rozumieją sensu cierpienia i nie jest rzeczą łatwą wytłumaczyć im to.

    Człowiek bez łaski wiary nie zrozumie pragnienia milczenia wewnętrznego,ciszy i zadumy z Bogiem. Jest to tęsknota dająca największe cierpienia.

   Trwasz w ciszy i chciałbyś wówczas krzyczeć o swojej radości i mocy. Dziwisz się, że są jeszcze ludzie, którzy w to nie wierzą i uśmiechają się z politowaniem!

    Oni dziwią się mnie, a ja im...może dotrą tam później, a zawsze odbywa się to przez "drogę cierniową": nieszczęście, nagła śmierć, kalectwo, okradzenie, więzienie itp.

   Te cierpienia mają jeden cel: poskromić pychę, wzmocnić cierpliwość i wytrwałość, oczyścić wewnętrznie... 

                                                                                                                                   ApeeL

03.03.1989(pt) Biedny czeladnik...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 marzec 1989
Odsłon: 698

    Napłynęło zaproszenia do odmówienia modlitwy „Anioł Pański”, bo nietaktowne jest zaczynanie dnia „ot tak”. Dzisiaj, gdy to przepisuję bardzo lubię dodawać do niej słowa pieśni: „pod Twą obronę Ojcze na niebie grono Twych dzieci swój powierza los. Ty nam błogosław, ratuj w potrzebie i chroń od zguby, gdy zagraża cios”. Serce zalała radość, ale dalsze modlitwy „nie szły”.

   Ranek, przygotowanie do pracy. Z włączonego magnetofonu popłynie Szalom Alejchem...hymn żałobny, śpiewany przy akompaniamencie westchnień i płaczu. Moja myśl pobiegła do dwóch książek..."Procesu" i "Życia Jezusa". Może ktoś zrobi fuzję tych książek i film.

   Stanąłem przy oknie i zapłakałem, bo zrozumiałem wielkie cierpienia Pana Jezusa. Cóż znaczą nasze - to tylko namiastka. Przypomniał się czas, gdy z żoną w nocy byliśmy w wielkim lesie, my wówczas młodzi z żoną...może już nie ma tego lasu?

   Nagle zrozumiałem, że na dwóch odwróconych światach istnieje to samo w różnych wydaniach. Na tym świecie źli śledzą dobrych, a na tamtym dobrzy kontrolują gorszych. Marzy się, aby na ziemi było tak ”jako w Niebie”. Faktycznie dotyczy to mojej łask; odczytywania Woli Boga Ojca. 

    Teraz jest czas na czytanie duchowe;

   Ze wszystkimi zmartwieniami zgłaszaj się do Pana Jezusa. Masz misję, którą musisz spełnić. Pan posłuży się twoją osobą. Nie bój się, bo Pan Jezus jest twoim wspomożycielem. W cierpieniach wyrobisz swój charakter, a w próbach dasz świadectwo wiary. Bóg wskaże ci drogę, nie tę, która chcesz iść….”b i e d n y   c z e l a d n i k u”. W odpowiednim czasie wszystko zrozumiesz. To były prorocze słowa...

   Z książeczki, która podarowała mi współpracowniczka czytam opis życia św. Filipa. Czy osoba tego świętego pojawiła się w śnie sprzed kilku dni?

    „Ojcze! Dziękuję Ci za ten dzień!”

                                                                                                                                         APeeL

02.03.1989(c) Cierpliwie szukaj Mnie każdego dnia!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 02 marzec 1989
Odsłon: 1090

    Obudziłem się na dyżurze, a za oknem zobaczyłem piękny księżyc. Dziwny obraz przedstawiały drzewa bez liści w budzącym się świcie. Włączyłem radio, gdzie trafiłem na słowa: "Cierpliwie szukaj mnie każdego dnia. Staraj się podążać moją ścieżką"...

   Ot zwykła piosenka miłosna, ale moje myśli natychmiast skierowały się do Pana Jezusa. Nie wiem dlaczego, ale napłynęła postać prof. Hieronima Kubiaka, który był pokazany w TVP z drżącym głosem proszącym o reaktywowanie „Solidarności" (relacja z Komitetu Centralnego).

    Pomyślałem, że jest to bardzo dobry człowiek. On jest wielkim dzieckiem Boga - może w Niego nie wierzy, ale to nie ma znaczenia. Słuchałem jego wypowiedzi kilka razy...to wielki i mądry człowiek. On widzi małych, słabych, pokrzywdzonych....wprost ich kocha!

    Zrozumiałem wielką mądrość konstrukcji świata. Wśród księży są niewierzący, a w centrali PZPR-u wysłannicy Boga, który pragną z serca służyć innym ("jedni drugim służcie"). W czynieniu dobra i szerzeniu miłości jest to już działalność Boża.

    Zmęczony ciężką pracą, bo po dyżurze przyjmowałem w przychodni i wróciłem o 19.00 pragnąłem kojącego snu, który da mi odpoczynek. Diabeł nie śpi i tuż po zaśnięciu w fazie „jawa/sen” napłynął obraz z postaciami typu demonicznego przy stole, a na podłodze siedziały podobne: dorosły i pacholę z niemowlakiem.

    Dodatkowo obudził mnie włączony przez syna telewizor, co wywołało kłótnię...”Panie Jezu zmiłuj się nade mną"!…

                                                                                                                                       APeeL

 

01.03.1989(ś) Cel ostateczny mojego życia...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 01 marzec 1989
Odsłon: 1136

    Odnalazłem miłość do Boga, a jest to ostateczny cel naszego życia. Wiem, że w każdym człowieku jest część Boska, a ja wyraźnie czuję to poprzez więź ze Stwórcą. Dlatego każdy człowiek ma instynkt religijny. Czuję też więź z podobnymi do mnie i pragnę ich spotkać, aby podzielić się tymi przeżyciami duchowymi.

   Już nie interesuje mnie świat tak jak dawniej...nie jestem już „normalny”. W sercu pojawiły się nowe autentyczne pragnienia:

1. ubóstwa...nie koniecznie w starym rozumieniu, bo chodzi tu o świadomą i spokojną rezygnację z dóbr doczesnych

2. seks zaczyna ciążyć, bo w myślach kusi czystość i miłość uświęcona

3. interesuje mnie asceza (rezygnacja z różnych przyjemności).

    Wiem, że „tamten” człowiek już nie żyje. Zewnętrznie jestem tą samą osobą, a z tego jasno wynika, jak trudna jest zewnętrzna ocena człowieka.

    Z niewolnika życia ziemskiego (mocy zła) staję się niewolnikiem Boga. Z wolna staję się "osamotniony" w środowisku, a nawet w rodzinie. Teraz bliski jest mi każdy człowiek cierpiący, który ma łzy w oczach.

    Ta pacjentka przychodzi do mnie od 15 lat. Zawsze jadła dużo tabletek od bólu głowy. To bardzo popularny nałóg na dwa składniki (kofeinizm i fenacetynizm)...dochodowy dla państwa. Dzisiaj jest u mnie, a łzy płyną jej po twarzy. Córka ma raka macicy i jest już po radioterapii...bardzo słaba.

   Z karty informacyjnej nie wynika nic złego. Muszę jechać, sam zgłaszam chęć pomocy (wizyta) i zapisanie odpowiednich leków. W tej chwili ci ludzie są mi najbliższymi.

- Proszę nie płakać przy córce i znosić to wielkie cierpienie mężnie.

    Wiem, że ta prosta kobieta nie ma pojęcia dlaczego tak się dzieje, może w myślach dziwi się dlaczego dobry Bóg pozwala na takie cierpienia. Nie wypada mi mówić o modlitwie, zbliżeniu córki do Boga, itd. Moja dusza rwie się do tego, ale ja jestem lekarzem. Wiem, że moje rady byłyby pełne...cóż nie jestem sam. Nie mogę...

    Jestem samotny, ale daj Boże każdemu taką samotność...z najlepszym Przyjacielem Jezusem Chrystusem. Poza tą łącznością nic więcej mi nie trzeba. To jest samotność, ale święta. Teraz rozumiem moje zadanie - jestem pośrednikiem pomiędzy Bogiem i Jego Królestwem na ziemi.

    Ktoś, kto pokocha Jezusa, pokocha wszystkich ludzi i świat. Miłość sprawia, że w codziennym życiu zbliżam się i odczuwam sacrum. Nie da się tego wytłumaczyć...żadnym słowem. Kontakt ze Stwórcą odbywa się poprzez modlitwę kontemplacyjną (miłosne uniesienie, błogostan...trudno to wyrazić).

    Ta modlitwa jest największą bronią. Wówczas niczego się nie boisz. Nawet twoje życie jest nieważne, bo wiesz, że zależy ono od Boga. Zawoła - pobiegnę z radością, każe trwać - muszę wytrzymać.

     W łasce wiary wszystko widzisz z góry, od Boga. Późnym wieczorem czytałem „Życie Jezusa" - coraz bardziej zaczynam rozumieć Jego cierpienia wynikające z wielkiej miłości do ludzi, którzy w tamtym czasie utknęli w Prawie i obrzędach zewnętrznych.

                                                                                                                              APeeL

 

 

28.02.1989(w) ZA DRĘCZONYCH PRZEZ BLISKICH

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 28 luty 1989
Odsłon: 994

    Na dyżurze w pogotowiu o 1.30 wzywają do „zdenerwowanej". Na miejscu pięknego domu szewca (przed wojną straszono takimi dzieci: „będziesz u szewca szpilki prostował”). Młoda matka - z córką mającą zaburzenia psychiczne - trzyma się za głowę i zdezorientowana powtarza irracjonalne prośby, krzyczy, aby podać jej witaminę C.

    W oczekiwaniu na zabranie chorej kierowca mówi z przekleństwem, że stara k… śmieje się z nas, bo karetkę specjalnie wezwali w nocy.

- Pan nie ma racji. To jest dobra matka, której córka ciężko zachorowała. U pana córki też byłem w nocy (miała napad kolki nerkowej).

    Jest mi bardzo ciężko. Podczas przejazdu do szpitala całym sercem jestem z nimi, bo na wsi to wielki problem. Myślami znalazłem się ponad podobnymi. Żyjesz sobie, dorabiasz się, jesteś młody i zdrowy...masz czas. Jeszcze nie wiesz, że któregoś dnia pomiesza ci się w głowie...nie masz już szansy świadomego zespolenia się ze Stwórcą. "Panie Jezu pomóż tej rodzinie. Pomóż im...to Twoje dzieci."

    W szpitalu krzyczeli na matkę, ale chorą przyjęli. Cóż ona winna? Wcześniej byłem u synka lat 20, który - w agresji alkoholowej - rozbijał w domu różne przedmioty. Pił od najmłodszych lat, ale teraz nie ma za co. Wówczas wpada w szał. Czy on nie jest winny?

   Po powrocie do bazy położyłem się i rozmyślałem:

  • Co jest najważniejsze w życiu?

  • Jest to nawrócenie. Tak też mówił Pan Jezus. Nawróć się, bo - przez wypadek, chorobę psychiczną lub nagłą śmierć, itd. - możesz stracić tą szansę.

    W przychodni był dzień jak co dzień. Idzie wyż, łapie mnie migrena, a wówczas trafiam na nawał chorych. Pomogła mi chwilka snu na twardej leżance, ale zerwała mnie ostatnia pacjentka, która ma zaburzenia wegetatywne spowodowane wyczynem dorosłego synka.

    Z dwóch książek lekarskich zastosował dietę oczyszczającą w której zalecano picie tylko wody...z przetrzymywaniem jej wcześniej w ustach! W ten sposób nic nie jadł przez 35 dni!

  • Nie mogę uwierzyć, że lekarze pisali takie rzeczy!

  • Może chciał wytrzymać 40 dni...jak Pan Jezus.

  • Nie wiem, być może!

    Wezwałem pogotowie, szpital, sytuacja bliska śmierci. Znam to z własnego doświadczenia. Córka po przeczytaniu w Objawieniach MB Pokoju z Medziugoriu, gdzie jest zalecany post duchowy...nie jadła nic przez tydzień.

   Początkowo sądziłem, że robi to w celach duchowych, ale ona po schudnięciu w szortach poszła do kościoła! Wypadały jej włosy, a apetyt nie wracał. Przeszliśmy udrękę. Szatan ma nieskończony repertuar sztuczek.

   Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (10.02.2018) abp Henryk Hoser (zarazem lekarz) zaleca prawidłowe odżywianie, które przedłuża życie. Przy okazji reklamują „Uzdrawiające diety świętych”. Nie padają słowa o postach duchowych…

                                                                                                                                 APeeL

  1. 27.02.1989(p) Początek drogi duchowej...
  2. 26.02.1989(n) Z łaską wiary wszystko jest inne...
  3. 25.02.1989(s) Żelazny ptak...
  4. 24.02.1989(pt) ZA ZNIECHĘCONYCH W SŁABOŚCI...
  5. 23.02.1989(c) Rodzeństwa skłócone o spadek...
  6. 22.02.1989(ś) Drgnięcie serca...
  7. 21.02.1989(w) Modlitwa za duszę Krzysztofa...
  8. 20.02.1989(p) Nie martw się o jutro...
  9. 19.02.1989(n) Dziadek...z czwartego piętra
  10. 18.02.1989(s) Ominąłem przeszkodę...

Strona 2314 z 2362

  • 2309
  • 2310
  • 2311
  • 2312
  • 2313
  • 2314
  • 2315
  • 2316
  • 2317
  • 2318

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 872  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?