Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

16.03.1990(pt) Różaniec...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 marzec 1990
Odsłon: 607

    Z samego rana napadł na mnie demon i w myślach podsuwał złość na różne osoby. W wyobraźni znalazłem się na zebraniu przedwyborczym. Cóż mógłbym tam powiedzieć? Jak z pomocą Bożą walczyć ze złem? Napłynął dialog wobec  sali  pełnej ludzi z komitetem za stołem.

- Nie wiem jaki jest zadanie Komitetu Obywatelskiego, ale przypuszczam, że jest to sprawa służeniu ludowi. Proszę o potwierdzenie tego! Zarazem mam pytanie, ponieważ na sali widzę większość wierzących: gdzie na tej sali usiadłby Pan Jezus, Ten który najbardziej służył...gdzie usiadłby nieproszony?

    Komitet sam się wybrał i teraz robi spotkanie z ludnością. Przypomnę, że te struktury były związane z „Solidarnością” i służyły poprzedniej władzy...do dalszego trwania (nie było lustracji), a za nimi stał megaloman, który „przeskoczył przez płot” (późniejszy prezio Boleksław).

   Zadana pokuta i odmawianie różańca sprawiło, że w myślach znalazłem się z Panem Jezusem na Drodze Krzyżowej. Wprost "widziałem" Pana Jezusa pod ciężarem krzyża i płaczące kobiety: „nie płaczcie nade Mną, ale płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi”.

   Łzy same cisnęły się do oczu: „Jezu, Jezu, Jezu". Różaniec to Wielka Modlitwa: „Ojcze nasz"...”Chwała Ojcu", „Zdrowaś Maryjo". W środku zawołań nastąpiło wielkie skupienie z prośbą do Jezusa o światło dla niedobrego męża z którego żoną rozmawiałem przed kilkoma dniami. „Jezu proszę, Jezu to dla Ciebie tak niewiele, daj mu światło, pokaż mu to wszystko...spraw to Jezu, nie odmawiaj, proszę Cię”. 

   Teraz, gdy to przepisuję popłakałem się, bo z YouTube płynął mix moich piosenek i utworów rozrywających serce (wielkie dobro czynią, nawet uczestniczą w tym wielkim świadectwie wiary). 

     W środku pracy Pan wysłał mnie do zmarłego dziadka, który mieszkał pod lasem bez dojazdu. Idziemy przez pole, piękne słońce, śpiewają ptaszki. Na podwórku w dwóch wielkich klatkach siedzi sfora psów (na dziki). Wypisuję kartę i pytam synów zmarłego:

- Czy istnieje tamten świat?

- Coś jest, trudno to sprawdzić, nie wiemy, bo nikt tego jeszcze nie zbadał!

- Ojciec wasz wyzwolił się z ciała..to przypomina urwanie się psa z łańcucha...jego ciało duchowe jest lekkie, nie zna bólu, widzące, słyszące, rozmawiające przy pomocy myśli, przenika wszystko w sekundzie.

   Widzisz wszystko z każdej strony, słyszysz jakbyś był w środku. Przecież Pan Jezus to wszystko pokazał. „Nie bój się cierpień, nie bój śmierci, w prawdziwym ciele wszystko odzyskach: niemowa przemówi, ślepy zobaczy, inwalida zacznie chodzić”.

    Jezus pokazał, że mamy szukać tylko i wyłącznie Królestwa Niebieskiego (mamy żyć zgodnie z Wolą Ojca), bo cała reszta jest nieważna. Nie mówiłem o zapłacie, syn sam zapytał. Kupiłem słodycze dla rodziny, ale miałem niesmak. Ja, zwykły śmiertelny nędznik mam dar służenia. Takim sługą-niewolnikiem był Pan Jezus!

    Dziwne, bo później przeczytam list św. Augustyna, a to były powyższe wynurzenia o nieśmiertelnej duszy. Jak wielkie jest cierpienie wybranych przez Boga, bo wokół jest ocean niewiary. On szukał bratniej duszy w św. Hieronimie. Gdzie jest moja bratnia dusza?

- Pani dla syna jest Matką Boską...tutaj na ziemi, tak to muszę określić. Popłakała się i podziękowała za te słowa. To wielce utrapiona kobieta (syn jest alkoholikiem). Ona wychodzi, a ja czuję, że będę płakał razem z nią...łzy płynęły po twarzy, musiałem się hamować, bo już wchodził następny pacjent. Dziwne, bo dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021 r.) zadzwoniono do żony, że ta pacjentka właśnie leży w łóżku (syn zmarł wcześniej).

    W kontaktach z ludźmi i ich krzywdach współcierpię z pobitymi, ofiarami niesprawiedliwości, odrzucenia przez rodzinę oraz bezdusznego traktowania przez służbę zdrowia, itd. Każdy z nas pragnie Dobra, Sprawiedliwości, Prawdy, ale sam czyni inaczej.

    Teraz jestem w wiejskiej chatce, gdzie - w skromnym pomieszczeniu z piękną figurą Jezusa - na stole leży biały, ręcznie haftowany obrus. Ja bardzo lubię takie chatki: na podwórku ujada pies, z obory wystaje koński łeb, a mały kolorowy kogucik pilnuje swojego stadka…

                                                                                                                                ApeeL

 

 

15.03.1990(c) Pokora wobec wszystkiego...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 marzec 1990
Odsłon: 585

 

   Czasami trafia się dobry dyżur w pogotowiu. Ja mówię wówczas, że „płacili za spanie”. Na ten czas otworzyłem „Listy” św. Hieronima, gdzie trafiłem na słowa: „Nie uważaj swojego za własne. Tam, gdzie jest łaska nie ma zapłaty za uczynki, ale jest hojność darującego: ta hojność zależy tylko od litującego się Boga (nie od tego, kto chce lub się ubiega). Pisałem o tym w poprzednich dniach, że moje pragnienie bezinteresowności wynika z takiej właśnie łaski.

   Napłynęła dziwna łączność duchowa z Jezusem. Miałem odczucie, że w moim wnętrzu jest coś dobrego...napływało do mnie i promieniowało ze mnie. Miałem uczucie, że jestem większy (niż fizycznie). Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021) wyjaśnię, że był to efekt zjednania się mojej duszy z Duchowym Ciałem Pana Jezusa.

    Dziwne, bo na ten czas nikt nie wchodził do gabinetu...nawet stygła kawa. Nie potrafię edytować rycin, ale wyobraź sobie serce i strzałki (promieniowanie na zewnątrz, a teraz do wewnątrz). W ciągu kilku sekund wróciłem do „normy”...do kawy i pracy.

   Nagle wszystko zostało wywrócone, bo weszły dwie znajome rodziny, znające się między sobą. Z nimi nastąpił atak demona sprawiający wielki smutek, rozpacz, ogrom cierpienia przerastający możliwości jego przyjęcia i zaakceptowania. Czeka mnie bycie świadkiem:

- Co mam mówić w sądzie, gdzie mam trafić w związku ze sprawą pacjenta?

- Proś Jezusa o radę, a On cię poprowadzi i nie zawiedzie.

    Wobec wszystkich wydarzeń należy zachować pokorę. Nic nie wiemy, bo nie znamy dalszego przebiegu naszego życia. Czasami wielkie zło rodzi wielkie dobro. W tym smutku wracałem do domu oganiając wszystkie prośby kierowane do Zbawiciela.

   Właśnie słuchałem nagrania grupy modlącej się w Mogilnie k. Krakowa za uzależnionych. To kojarzy się z alkoholizmem, ale mamy narkotyki, hazard, przywiązanie do wszystkiego, co jest światowe, itd.

   Tak się stanie, że Bestia chciała zabić mnie alkoholem i hazardem, ale uratują mnie takie właśnie wołania pacjentek (z zamawianymi w Sanktuariach Mszami św.) oraz żony.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021 r.) jestem cudownie uzdrowiony od 2002 roku...po 19 latach łzy wdzięczności Bogu Ojcu zalały oczy...

                                                                                                           APeeL   

14.03.1990(ś) Różaniec od papieża...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 marzec 1990
Odsłon: 664

    W śnie o typie eksterioryzacji krążyłem po naszym oddziale wewnętrznym. Wyobraź sobie złodzieja lub mordercę, którego wówczas mógłbym ujrzeć. Po przebudzeniu trafiłem na ciszę, a w ręku znalazły się Psalmy Dawida...jak dużo w nich chęci niszczenia wrogów. To w naszej wierze jest trudne do przyjęcia...zgodnie z nauką Pana Jezusa.

    Zamieniłem czytanie na „Dialog” św. Katarzyny ze Sieny. W tym czasie demon podsunął czas, gdy otrzymałem przydział na „Fiacika”, wówczas upiłem się i przed żoną wyskoczyłem z okna. To było sprytne odwrócenie uwagi, bo właśnie tam były słowa do mnie i o mnie, bo diabeł pod płaszczykiem cnoty miłości do bliźniego rozbudowuje zarozumiałość, chęć pouczania innych, wydawania sądów o złych czynach, a także osądzanie myśli, intencji i zamiarów serca innych!

   Chodzi o to, że od sądzenia jest Bóg Ojciec. Dam przykład: pacjentkę poprosiłem o zakup organków, a później jej nie zapłaciłem. To czyn niegodny, ale teraz proszę Boga, abym spotkał się z nią (nie wiem kto to był), bo chcę wszystko zwrócić z nawiązką.

    Dalej św. Katarzyna wskazuje od Boga, aby mówić tylko o cnotach w sposób święty...w sprawie reszty trzeba zachować milczenie! W tym momencie zobaczyłem jak bezbronny jest przeciętny człowiek i jak wielka jest przewaga naszego upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji!

    Jadę do pracy, a napływa pytanie: czy teraz jestem biedniejszy (chodzi o pracę w całkowitej bezinteresowności). Widzę jasną odpowiedź: teraz jestem bogatszy. To prawdziwa droga, bo dotychczas żyłem w rozterce. Tam, gdzie jest łaska nie ma zapłaty za uczynki.

   Wiem, że Pan obdarował mnie wielką hojnością: w Swoim Wielkim Miłosierdziu. To Pan sprawił, że mogę być bezinteresowny, a nie sam z siebie, tylko dzięki łasce Bożej.

- Teraz maltretowanej przez męża, który ma kochankę tłumaczę wielki sens cierpień tej rodziny. Mąż bez światła, ale nic nie wiemy, co chce pokazać mu Pan. Wiem, że on także cierpi, bo mąż grzeszy odrzucając niebo na ziemi czyli dom rodzinny.

    Z nią i dziećmi jest teraz Pan Jezus, a oddalił się od krzywdziciela. Obydwie strony w tym cierpieniu muszą urosnąć. Cierpiący bez winy nie może pojąć sensu takiego cierpienia, bo jest to największa tajemnica.

- Inna pacjentka mówi, że przed Mszą św. za duszę ojca odwiedził ją, „chodził po schodach", ruszał klamką, włączył nam światło w przedsionku. To zauważył także mąż, nawet wybiegł na korytarz, bo jak ja widział naciskaną klamkę. W śnie przekazał, że tak chciał dać znak o sobie i podziękować za wstawiennictwo. Nikomu o tym nie mówię, tylko panu, bo ludzie nie wierzą, w takie zdarzenia.

- Szłam na cmentarz pomodlić się za babcię, zatrzymała mnie rodzina, wróciliśmy, zapomniałam o modlitwie. Po kilku miesiącach przyśniła się i mówiła o tym fakcie! Bardzo ładna była, z długim warkoczem, pięknie ubrana. Z tego wynika, że tylko ona znała moją myśl o której zapomniałam.

- Śnił się zmarły młodzieniec, który zginął w wypadku...jedziemy autobusem, a on prosi, abym przekazała jego rozpaczającej matce, że jest mu dobrze. To relacje pacjentów, którzy mówią to w zaufaniu, przestraszeni, że są nienormalni.

    Jak wielkie światło miał św. Hieronim, a - poprzez swoje rozważania - jest bliski mojemu sercu. Można wszystko streścić w dwóch zdaniach: porzuć świat (nie bierz tego dosłownie) i idź za Panem Jezusem! Reszta nie wymaga żadnego tłumaczenia.

- Niech pan przekazuje swoje cierpienie...mówię do przewlekle chorego.

- Tak czynię, pokazuje na Jezusa z Gorejącym Sercem.

- Z żoną ustaliliśmy, że przekażemy panu różaniec otrzymany od papieża...

                                                                                                                                     APeeL

13.03.1990(w) Sens życia prawdziwego...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 13 marzec 1990
Odsłon: 658

    Nawet sen umęczy na tym zesłaniu: człowiek cały spocony, a łóżko skotłowane...jakby walczył z diabłem. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, mój Jedyny i Ostateczny Pan teraz i na wieki, wieków”. Powtarzałem to kilka razy i mam duże zadowolenie z ładnego powitania Zbawiciela.

   Teraz płynie: „Ojcze nasz" i „Zdrowaś Mario”, po obsłudze ciała mam pół godziny na czytanie. Dyżurujemy w piwnicy w pokoju „lekarskim”, gdzie są dwa łóżka i wielki stół...nawet nie ma przejścia. Kolega dyżurny śpi, jest cisza.

    Z rozważań św. Hieronima wynika, że Bóg Ojciec wybiera kogo chce i formuje nas jak garncarz garnki z gliny. Niektórzy mówią, że jest to niesprawiedliwe, bo wybór nie zależy od nich, ale od Stwórcy naszej duszy. Tacy chcą oceniać Boga! Kim są ci ludzie? Prochy zwykłe, popiół marny! Nie podnoś tej kwestii: dlaczego dla jednych jest łaskawy, a dla innych surowy! 

   Nie wiedziałem, że dzisiaj będę na pogrzebie (nagle zmarła była pracownica). Tuż przed wyjazdem zgrzyt, bo było późno i odmówiłem przyjęcia obcej pacjentki. Teraz jest mi smutno z tego powodu i przepraszam Pana Jezusa za takie zachowanie. Wybrałem pociechę duchową – Mszę św. pogrzebową zamiast pomocy bliźniemu, a ona płakała.

    Każda chwilka życia jest szkoleniem. Przykrość tym większa, bo właśnie pogrzeb się opóźnia. Siedzę w samochodzie, płynie koncert c-mol Beethovena, drgają gałązki na drzewach, jakże piękny jest mur kościelny zbudowany ze zwykłego kamienia...dodatkowo zza drzew wygląda figurka Matki Bożej.

   Nagłe natchnie podsuwa przystąpienie do Komunii św. Trochę to krępujące, bo dużo jest znajomych z pracy, w tym niewierzących. Wierni monotonnie odmawiają różaniec, a ja mam przymus wyjścia z kościoła, prawie jestem wyciągany! Znam to kuszenie i nie poddaję się.

   Nigdy nie rozglądam się po kościele, ale wzrok zatrzymał syn zmarłej klęczący za trumną. W oczach pojawiły się łzy i nagle zrozumiałem, że bez Pana Jezusa nasze życie nie ma żadnego sensu!

    Kapłan wspomniał o dwóch łotrach. Jak pięknie Bóg nas szkoli. Nawet teraz po Komunii św. wielokrotnie napływa, abym nie jechał na zakupy i w inne miejsca. Wówczas napływa; nie! Specjalnie sprawdziłem, a cofając urwałem chlapacz od samochodu. Sprawdź to na sobie...

                                                                                                                         APeeL

 

12.03.1990(p) Nie trzeba pośrednika...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 12 marzec 1990
Odsłon: 699

    We wczorajszej audycji telewizyjnej Hanna Krall stwierdziła, że, nie potrzebuje pośredników w kontakcie z Bogiem. Wcześniej nie wiedziałem nic o jej korzeniach i twórczości. Wg Wikipedii Urodziła się w Warszawie w żydowskiej rodzinie urzędników, jako córka Salomona Kralla i Felicji Jadwigi z domu Reichold. Dzieciństwo spędziła w Lublinie.

   Podczas II wojny światowej z rąk niemieckich zginęło wielu członków jej najbliższej rodziny, w tym ojciec. Wojnę przeżyła tylko dlatego, że była ukrywana przez Polaków. Holocaust i losy Żydów polskich z czasem stały się głównym tematem jej twórczości.

    To wyjaśnia jej wiarę, bo naród wybrany nadal nie przyjmuje przybycia Zbawiciela. Kiedyś też tak uważałem, a dzisiaj, gdy to przepisuję wiem jaki jest kontakt z:

Bogiem Ojcem – przytulenie dzieciątka przez ojca ziemskiego

Panem Jezusem – opisuję w dzienniku współcierpienie z Chrystusem, który dalej „oddaje” Swoje Życie za nas podczas Mszy św.

Duchem Świętym...zawsze wołam o pomoc przed pisaniem (obrazek: „Przyjdź Duchu Święty”)…

    Dla mnie Żydzi są bliscy sercu i chciałbym w synagodze posłuchać ich śpiewów chwalących Boga Ojca, ale celebracje już dzisiaj nie wystarczają, bo chwała Boga naszego wynika ze współcierpienia z Panem Jezusem.

    Zarazem po konsekracji otrzymujemy z rąk namaszczonego kapłana Duchowe Ciało Pana Jezusa. O tym tuż po nawróceniu dowiedziałem się w rodzinnym kościele...po zawołaniu do Boga, aby ukazał mi czym jest Eucharystia. Tak brzmi ładniej („dziękczynienie”), ale to rozmywa Prawdę.

   Nasza dusza nie może być „żywa” bez tego Świętego Chleba...tak jak ciało bez „chleba naszego codziennego”. Naprawdę wierzący nie wytrzyma z tęsknoty za tym Sakramentem...nie wytrzyma bez Jezusa w tej Postaci!

   To pragnienie daje wielkie cierpienie, które łagodzi zjednanie ze Zbawicielem (stąd określenie Komunia św.). Dlatego musimy mieć kapłanów, musimy modlić się za nich. Rozumem tego nie pojmiesz. Musisz doznać oczyszczane (Sakrament Pojednania), a może uczynić to, tylko namaszczony kapłan.

    Po Mszy św. usiadłem w samochodzie, bo pacjenci widząc mnie, nawet w kościele biegną z jednym zapytaniem, a ja zjednany z Panem Jezusem muszę ostentacyjnie uciekać! Nie chce mi się jechać do przychodni, gdzie trafiam na „młyn” z szumem, zdenerwowaniem i złą energią od chorych, kłótniami, a nawet walką pod drzwiami.

- Niepotrzebnie pani przychodzi do mnie ze strachu (ci kilka dni) i wzywa pogotowie. Nie wie pani, że straszy panią Przeciwnik Boga: „leć do lekarza, bo umrzesz”. Niech „baba” (80 lat) traci czas i pieniądze...dodatkowo męcząc wyznawcę Jezusa.

    Tak mówię do zdrowej 80-letniej kobiety, która słucha tego i widzę, że rozumie...nawet uśmiecha się pod nosem. To wierząca, wie co oznacza „nieprzyjaciel". Następnym razem na myśl: "lekarz trzeba żegnać się, wyświecić mieszkanie, a do ręki włożyć różaniec.

- Dlaczego pani płacze po śmierci męża, który został uwolniony (od kilku lat był przykuty do aparatu tlenowego)? Odpowiedziała, aby Pan Jezus błogosławił mi w pracy.

- Następna rzuca 10 tysięcy (na pół butelki) na podłogę i ucieka, a ja wołam za nią: „nie, nie!”. Bezbożnicy są szczególnie natrętni z pieniędzmi. Nie jak mogą pojąć, że można czynić coś bezinteresownie, z serca i miłości, dla chwały Jezusa!

    Teraz na dyżurze pędzimy karetką do szpitala...noc, wiatr i ulewa. Tak dobrze mi wewnątrz, próbuję przekazać Jezusowi dzisiejszy bardzo ciężki dzień pracy...za innych, leniwych i łapczywych na pieniądze.

 „Panie Jezu, mój Jezu przyjmij ten ciężki dzień, który przeżyłem całkowicie bezinteresownie...przyjmij i przekaż ten dar temu, kogo wybierzesz”. Kończy się dzień udręk...i o 23 po kawie czytam słowo napisane przez św. Hieronima: „Zmartwychwstał późno po szabacie i rankiem ukazał się - był widziany następnego dnia”, a mnie to dręczy, ponieważ Pan Jezus zmartwychwstał z ciałem, a my zostawiamy szczątki doczesne, bo ciało na nic się nie przyda…

                                                                                                                                       Apele

  1. 11.03.1990(n) Bóg mnie zna...
  2. 10.03.1990(s) Wzajemne pocieszanie się...
  3. 09.03.1990(pt) Dlaczego wybrałeś mnie, Panie...
  4. 08.03.1990(pt) Trudne dobrego początki...
  5. 07.03.1990(ś) Czarny dzień...
  6. 06.03.1990(w) Pachołek...
  7. 05.03.1990(p) Idź za Nim...
  8. 04.03.1990(n) Czas gasi miłość...
  9. 03.03.1990(s) Labirynt...
  10. 02.03.1990(pt) Każdy otrzyma to, na co sobie zasłuży...

Strona 2309 z 2432

  • 2304
  • 2305
  • 2306
  • 2307
  • 2308
  • 2309
  • 2310
  • 2311
  • 2312
  • 2313

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 2293  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?