Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

17.03.1993(ś) ZA OFIARY SZATAŃSKIEGO NIEPOKOJU

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 marzec 1993
Odsłon: 653

     Wielkim darem jest gorąca kąpiel. "Dziękuję Jezu, dziękuję, dziękuję." Nie idzie modlitwa poranna, a od złego napływają agenci: 

  • udająca chorą, które latami skarżyła się na sąsiada milicjanta

  • koledzy lekarze, którym nic nie brakuje, a chętnie służą "ustrojowi sprawiedliwości społecznej".

    Wodą święconą wykonałem sobie krzyżyk na czole i na dłoniach, a po otworzeniu "Echa" trafiłem na modlitwę  z 1700 roku, gdzie były zawołania do Pana Jezusa wywołujące łzy w oczach; Słowo Ojca, Królu Chwały, Twórco Wiary, Nadziejo Świętych, Dobry Pasterzu, Nasze Odpocznienie, Książę Pokoju, Zwycięzco Śmierci, Królu Pokoju...

     Wielkie pragnienie modlitwy sprawiło ujrzenie, że miłość i pokój są niszczone przez Szatana. Popłynie koronka pokoju, a serce zaleje radość i moc do pracy. Dzisiejsze obrady Sejmu RP to dla mnie zły czas; żal mi "patriotów" z władzy ludowej.

    Podczas modlitwy stałem się niezdolny do pracy, bo chciałbym paść na kolana w autentycznej komórce i tam wywołać do Boga Ojca. Jakże wielkie to cierpienie, którego nie wyrażę żadnym językiem. W tym czasie trafiłem na bałagan w przychodni, "kto pierwszy, ten lepszy". Nawet nie chcą przepuścić siostry PCK, ale przepuścili policjanta z pistoletem w kaburze.

    Teraz ratuję ciężko chorą babcię (82 lata), która wczoraj miała niedokrwienie mózgu i chciała przybyć tylko do mnie, bo była przestraszoną śmiercią. Czuję, że została przywieziona do mnie przez Matkę Bożą, abym ją uspokoił, bo nie ma śmierci i najważniejsze jest pogodzenie się z Bogiem!

   Z radości chwyciła moją dłoń w swoje ręce i chciała mnie pocałować. Widziałem, że za słowa o naszej wierzę. Nie pozwoliłem jej i uścisnąłem jej dłoń, a moje serce zalała miłość Boża. 

  Jej pieniądze oddałem najmniejszemu człowiekowi w naszym mieście. Nawet wyczułem, że przybył  po receptę, ale spodziewał się obdarowania i pocałował mnie w twarz. Jakże pięknie Pan Bóg to wszystko prowadzi.

     Około 13:00 w ustach pojawił się niesamowity smak, a to dzień postu w intencji pokoju na świecie. Serce zalała miłość i pokój, a tego nie można wypowiedzieć. Mimo wielu godzin pracy miałem wielką chęć do niesienia pomocy, a to był wyraźny zapał z nieba; wzdychałem tylko "Jezu mój, Jezu, Jezu", a ciepło rozlewało się w nadbrzuszu.

    Szatan nie lubi pracy i pokoju z miłością. Przed atakiem demona zawsze pojawiała się wzmacniająca słodycz ze strony Bożej (jakby przytulenie dziecka przed zastrzykiem). Z pogotowia (na dole) poproszono, abym karetką pojechał do ciężkiego omdlenia na pogrzebie, a ja nie miałem dyżuru...jednak nie mogłem odmówić, ponieważ nie było lekarza!

 Po powrocie ponownie poproszono na wyjazd do dziecka umierającego na wsi! Błyskawicznie poradziłem zdenerwowanej dyspozytorce, aby skierowała tam zespół z pediatrą, który był w pobliżu miejsca wezwania. Nie wpadła na ten pomysł, a cwany lekarz zasłaniał się transportem chorego dorosłego, którego przekazano karetce transportowej. To było typowe zamieszanie szatańskie.

 O 15:00 podczas koronki do Miłosierdzia Bożego z radia popłynie informacja o mordercach. Szatan napada na nas przed spotkaniem z Bogiem, a szczególnie z Matką Bożą, której nienawidzi. 

  Serce rozgrywały zawołania z mojej modlitwy, padłem na kolana, ale właśnie przybyła  sprzątaczka. Jakby na potwierdzenie intencji w telewizji pokażą wagary całej klasy, gonienie przestępcy samochodami, obrazy zbrodniczego wybuchu budynku w Kalkucie (60 zabitych i 150 rannych) oraz obrazy wojny w byłej Jugosławii. Popłakałem się, bo tam codziennie umiera 40 osób z głodu.

    Razem z 60 tysiącami ludzi pozostał generał z ramienia ONZ. To tak jakby oddał swoje życie dla tych ludzi (ostrzał). Później napłynie obraz dziesiątek zamordowanych przez Heroda, a to były pierwsze ofiary zamieszanie szatańskiego.  

     Teraz wzrok zatrzymał czarny dym wylewający się falami z lokalnej kotłowni. Napłynęła osoba kolegi lekarza rozwiedzionego bez powodu, natknąłem się też na sukę policyjną...przykro mi, bo jestem obcy wśród swoich, czuję się jak trędowaty, a bardzo kocham moją ojczyznę. Tak samo było ze Zbawicielem... 

    Już wiem, że propozycja kolegi oddającego dyżur była od demona. Musisz zrozumieć, że odczytanie decyzji chwilki jest najważniejszą sprawą w naszym codziennym życiu na tym zesłania!

   Na ten moment modlitwy Świętej Katarzyny otwierają się na zdaniu: Ja mam "korzystać ze Światła Boga Ojca i wszystko widzieć w Jego Prawdzie". W domu, na kolanach popłyną moje modlitwy, a dzisiaj jest św. Patryka...patrona piwoszy z obrazami ochlajstwa. Jakże chciałbym, abyśmy byli pierwszym na świecie państwem katolickim.

    Płynie "Parsifal" Ryszarda Wagnera  z zaleceniem, że mam dziękować za łaskę powołania do służby Bogu. Przypomniało się moje poranne zawołałnie: "z całą świadomością wybieram Ciebie, Ojcze i Tobie oddaję się całkowicie. Bądź bardziej we mnie, bym szukał Twej chwały"...

    Jakby w podziękowaniu z telewizora popłyną słowa: "Szczęśliwy, kto wierzy, Szczęśliwy, kto miłuje". Z mojego serca wyrwało się dziękczynienie: "Ojcze mój! Twoja miłość do mnie sprawiła, że dałeś Swego Syna na pastwę szatańskiego bestialstwa. Jego krew i ciało dały mi życie prawdziwe w którym uczestniczę już  tu i teraz. Dziękuję Ojcze za ten dzień z Tobą"!

                                                                                                                                         APeeL 

 

 

 

16.03.1993(w) ZA PRAGNĄCYCH NIEŚĆ POMOC

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 marzec 1993
Odsłon: 792

   Tuż po wstaniu Zły atakował różnymi scenami z życia wskazując, że jestem niegodny, bo przyjąłem dar od jakiejś babci. Nie mogłem się modlić i musiałem użyć wody święconej...modlitwy odmówiłem, a serce zalała radość Boża!

   Zaczynam pracę w przychodni i jestem zadziwiony sprawnością wszystkiego, bo gabinet wysprzątany, na wieszaku jest czysty fartuch, a moja wywieszka leży na sole. Wyczułem dobry dzień, a właśnie płynie jakaś ulubiona melodia. Wprost widzę, że to wszystko jest od Boga Ojca, a szczególnie pragnienie niesienia pomocy, które wynika z miłości do braci ziemskich i z mojego powołania.

    Pierwszym pacjentem był nasz pracownik zwolniony z pogotowia, a to wywołało w pokrzywdzonym furię złości. Wskazałem mu, że władza jest przelotna...poprosiłem, aby cierpienie przyjął (uświęcił) i przekazał w intencji pokoju w b. Jugosławii oraz prosił Matkę Bożą o prowadzenie. Nigdzie nie dojdziemy bez Boga w cierpieniu i to niezasłużonym.

   Szatan zalewa skrzywdzonych nienawiścią, a na kierownika reprezentującego władzę też ma swoje sztuczki wywołujące cierpienie. Wskazałem mu na znajomą kierowniczkę, która - z tego powodu, że musi zwalniać ludzi - rozchorowała się! Nie nadawała się na to stanowisko.

   Palaczkę tytoniu poprosiłem o rzucenie palenia z pomocą św. Józefa (właśnie będzie jego święto), a chwalącej śmierć nagłą wyjaśniłem, że nawet po Eucharystii nie jestem przygotowany, bo to nie jest Ostatnie Namaszczenie. W jej rodzinie wszyscy umierali nagle! 

    Trwał nawał chorych z pocieszeniem, bo nagle zapłacili za dyżury w pogotowiu i otrzymałem 13-tą pensję. Moje serce i duszę zalało poczucie Dobroci Boga Ojca. Serce zarazem przeniknął ból, bo wokół jest tyle biedy. Przykro mi, bo wcześniej biedna kupiła wielką kawę i czekoladę, ale po chwilce oddałem ten dar, bo pasował innej z córeczką.

   Zacząłem pracować w wielkim skupieniu i oddaniu, a ostatnia pacjentka całą nadzieję ma we mnie, ponieważ została zwolniona z pracy, a kwalifikuje się do renty. Dałem jej zwolnienie lekarskie.

   Popłynęła koronka w intencji tego dnia, bo rządzący nie służą, nie kierują się Prawem Bożym, ale obowiązuje ich sprawiedliwość ziemska, a właściwie „nasza”. Z bólem serca zawołałem do Pana Jezusa, który był, jest i będzie i cały czas pragnie dobra każdego z nas! Pierwszy, a zarazem Ostatni na ziemi!

    W budce na działce uśmiechnął się do mnie Pan Jezus Miłosierny, a z ostatniej strony „Panoramy” padną słowa: „Pokój z Bogiem Stwórcą. Pokój z całym stworzeniem” (Jan Paweł II), a w jej środku było zalecenie: „podzielmy się tym, co mamy”. Jakże chciałbym dużo mieć, aby dawać! Większa jest przyjemność w dawaniu niż w braniu.

   Jak wielkim darem na działce jest zwykła budka, gdzie mogę w intymności paść na kolana. Zapaliłem lampkę, a podczas modlitwy łzy zalewały oczy, bo w wyobraźni ujrzałem siebie obok Zbawiciela - podczas spotkania Pana Jezusa z Matką Bożą - na drodze krzyżowej w Jerozolimie.

    W „Echu Medziugorie” wzrok zatrzymały słowa (Jk 5. 4): Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Tak wiele na świecie jest wyzysku innych, szczególnie biednych. Dzisiaj, gdy to przepisuję (19.01.2018) na Mszy św. z uporczywie „patrzył” obraz Adama Chmielowskiego...brata Alberta („Być dobrym jak chleb”).

                                                                                                                                     APeeL

 

15.03.1993(p) ZA CZYNIĄCYCH POKÓJ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 marzec 1993
Odsłon: 854

    Tuż po przebudzeniu myśl uciekła do b. Jugosławii i czyniących wszystko dla pokoju...z żoną w tej intencji pościmy w środy i piątki (apel MB Pokoju). Trwał bój o wyjście na Mszę św. z pragnieniem modlitwy (w tym koronki pokoju), ale przeważało poranne zamieszanie z pustką w sercu.

    W drodze do kościoła przeszkadzali zaczepiający mnie pacjenci. Nie docierały czytania, bo rozmarzyłem się zamówieniem Mszy św. w kościele, gdzie otrzymaliśmy ślub (w Słupsku) i przejazdem w wagonie sypialnym. Szatan ma nieskończony repertuar kuszenia: odciąga od spotkania z Panem Jezusem, a przed Eucharystią kusi wybrykami ciała.

   Podczas powrotu do ławki starsza pani złapała mnie za rękę i zapytała czy mam zegarek? Wykonałem tylko przepraszający gest, a z serca wyrwało się zawołanie: „Jezu!...och Jezu!” Z powodu ekstazy siedziałem w ciszy, ponieważ była dłuższa przerwa pomiędzy nabożeństwami. Tak dobrze z Panem Jezusem...wówczas modlitwa jest niepotrzebna, bo Zbawiciel jest we mnie.

    Te przeżycia pojawiły się niespodziewanie sprawiając moją całkowitą odmianę, ponieważ do czasu Mszy św. nie było we mnie „ducha”. W filmie można pokazać to 2-3 sekundowymi błyskami Pana Jezusa w koronie cierniowej. W kilka minut po Eucharystii moje ciało zostało zalane miłością i pokojem...musiałem głęboko oddychać prawie na granicy wzdychania. Czy tylko ja to przeżywam?

   Po wyjściu z kościoła zobaczyłem klepsydrę 6-letniej dziewczynki, którą na ostatnim dyżurze załatwiał kolega. Do kogo teraz ucieka się jej matka, która kiedyś była u mnie i ściągnęła mnie na ziemię po próbie mówienia o MB Niepokalanej (św. Jehowy nie uznają kultu maryjnego).

    Niewieście 66-letniej wskazałem na obdarowanie, którego nie ujrzy bez Światła Boga Ojca, a w ustach - z powodu tych świętych słów- pojawił się niesamowity smak aż odsunąłem picie kawy, aby go nie psuć. Innej, młodej i wystraszonej przekazałem, że w Eucharystii otrzymujemy pokój, który promieniuje na nasze ciało fizyczne.

    Teraz samotnej pannie z dzieckiem mówię o naszym istnieniu po śmierci, a wdowie, której mąż zginął na pasach zalecam ofiarowanie tego cierpienia Matce Bożej, bo w ten sposób uzyska pokój.

    Praca w przychodni trwała do 15.00, a w tym czasie falami napływała słodycz do serca z ciepłem w nadbrzuszu i niesamowitym smakiem w ustach. Nie można opisać tej radości z niesieniem pomocy...także duchowej. Może wyraziłaby to animacja komputerowa z grą kolorów i muzyki.

   Tak chciałbym tutaj zostać i odmówić koronkę do MB, ale już słychać sprzątaczki i przyplątała się chora z biegunką. Deszcz zatrzymał mnie pod balkonem, gdzie wołałem do Pana Jezusa, aby przyjął w Swoim Miłosiernym Sercu czyniących pokój, aby zostali obdarzeni wszelkimi łaskami.

   Pojawiła się łączność z Bogiem Ojcem, wszystko przenikał Pokój, którego namiastką jest nasz „pokój” czyli brak wojny. W tym czasie straciłem ciało, nic mnie nie obchodziło i wykonałbym każdą prośbę Boga Ojca...zrozumiałe stało się zgłoszenie o. M. M Kolbe na dobrowolną śmierć głodową za Gajowniczka. 

   Dobrze, że nie przyjechałem samochodem, bo wówczas modlitwa jest niemożliwa .Później próbowałem modlitwy na spacerze, bo w domu trwała pustka i rozdrażnienie, ale prawie wlazłem na śpiącego psa, młodzież krzyczała, towarzysze czuwali.

   Niekiedy modlitwa musi być jakby wymuszona na ciele, które ma inne pragnienia (telewizja, uzależnienie od informacji). Po czasie nastąpiło powolne przesunięcie wskaźnika od ciała do duszy! Wołanie do Nieba trwało 2 godziny po którym smakował mi kawałek chleba z solą...   

 

                                                                                                                 APeeL

 

 

14.03.1993(n) ZA TYCH, KTÓRZY WSTYDZĄ SIĘ KRZYŻA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 marzec 1993
Odsłon: 817

   Na dyżurze w pogotowiu o 1.30 zrywają do wypadku. Po moim zapytaniu o intencję modlitewną napłynęło: czy wsiadając do karetki przeżegnałeś się? Faktycznie nie uczyniłem tego, a praca jest niebezpieczna.

   W ciemności uczyniłem znak krzyża i przypomniało się moje wczorajsze kazanie do personelu, że wielu i to katolików wstydzi się tego znaku, a wykształceni samej Eucharystii, bo to obciach. Natomiast redaktor w telewizji nie mógł wymówić Imienia Jezusa i z kłopotami dawał opis „ten, tam Najwyższy”.

  Zacząłem odmawiać różaniec Pana Jezusa, a trzykrotne „Ojcze nasz” wymawiałem w uniesieniu. Poprosiłem Boga o spełnienie pragnienia wykonywania Jego Woli, a podczas przejazdu stwierdziłem, że ta praca sprzyja modlitwie, bo istnieje pewna intymność…

    Na miejscu trafiliśmy na straszliwy wypadek...w „Hondzie” ściętej przez drzewo nie żyło dwóch pasażerów, a kierowca ciężko ranny dotarł do wsi...teraz pojękuje: „Jezu! Jezu!! dlaczego ja nie zginąłem?” Przekazałem go karetce „R”. Dla odmiany i zmiany modlitwy na cz. radosną jedziemy do matki karmiącej z zastojem pokarmu i gorączką. Ile kłopotów niesie nasze normalne życie?

    Podczas opuszczania dyżuru w sercu popłynie pieśń: „Panie! Ty widzisz krzyża się nie wstydzę, krzyż mój całuję”...tak jest naprawdę i już zostanie. Przypomniałem sobie zmarłego ojca stolarza, który w swoim warsztacie szczycił się krzyżykiem, a wielu wówczas zdejmowało ten najświętszy znak na ziemi.

   Wczoraj postanowiłem być na Mszy św. o 12.00 w moim rodzinnym kościele, gdzie byłem ochrzczony. Demon wiedział, że tam z żoną będziemy mieli duże przeżycia duchowe i dlatego wzbudzał niechęć do wyjazdu, wskazał na „źle śpiewającego organistę”, przeszkadzał w sprzątaniu samochodu, a upadek krzyżyk miał oznaczać: „nie jedź”.

   Na miejscu okazało się, że to zaproszenie było od Boga z pięknie śpiewającym chórem (bez organisty!). Popłakałem się widząc obdarowanie, a podczas uniesienia duchowego postanowiłem ofiarować Eucharystię za tych, którzy wstydzą się krzyża Pana Jezusa. W tym czasie kapłan prosił o modlitwę za tych, którzy są daleko od Boga i nie chcą przyznać się do grzesznego życia.

   Dodatkowo podczas Eucharystii popłyną piękne słowa, że Pan Jezus czeka na nasz powrót...jak na  syna. Wszystko zakończyło „Magnificat” z pięknym głosem niewiasty na tle chóru. Ile tracą ludzie niewierzący...nawet w sensie ludzkiego poczucia piękna. Gdzie oni czerpią moc?

   Wyjaśniło się wcześniejsze „patrzenie” Pana Jezusa w koronie cierniowej, a jest to zawsze zwiastun czekającego mnie cierpienia. Teraz siedziałem skulony ze łzami w oczach i odczuciem w sercu radości z powodu „Ofiarowania i odnalezienia Pana Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej”.

   Podczas wychodzenia z kościoła zauważyłem, że żona całuje figurę Pana Jezusa, a mój wzrok zatrzymały dwie stacje: Pan Jezus padający pod krzyżem i Pan Jezus podniesiony na krzyżu! Można powiedzieć, że to cała Dobra Nowina! My staliśmy się całkiem innymi ludźmi, a sprawiała to Eucharystia.

   Podczas powrotu odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego za wstydzących się krzyża, a w telewizji trafiłem na scenę w filmie w której żołnierz całował krzyżyk. Bój o miłość do tego świętego znaku i do Pana Jezusa toczy się w każdym z nas. 

    Po chwilce wypoczynku i siedzeniu naprzeciwko Jezusa Miłosiernego napłynęło natchnienie, abym zajrzał do książeczki „Za 5 godzin ujrzę Pana Jezusa”, gdzie Jacques Fesch stwierdza: „Cały dzień walczę szukając Boga z niezmierzonym uporem /../ Jezus daje mi radość, a wraz z nią przeświadczenie, że jest ona darem miłosierdzia Bożego /../.”

   Nie pojmie tego normalny człowiek szukający radości ziemskich: flaszka, piwo, karty, seks, wycieczki, video, przyjęcia, jedzenie, zakupy...świat daje nieskończoność przyjemności, które nie mogą zadowolić duszy. 

   Zważ teraz ile radości może dać nam Królestwo Boże...raz tego zaznasz i porzucisz wszystko, co ziemskie. „Dziękuję Ci, Ojcze za ten dzień”...

                                                                                                                                 ApeeL

 

 

                                                                                

13.03.1993(s) ZA MAŁŻEŃSTWA ROZBITE PRZEZ ZDRADĘ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 13 marzec 1993
Odsłon: 870

   Po przebudzeniu o świcie zacząłem wołać: „Matko moja! Matko nasza! Matko ludzi i każdego stworzenia!” W sercu pojawiły się rozbite małżeństwa...to jest wielkie nieszczęście z komplikacją duchową.

   Podczas przejazdu do kościoła na Mszę św. o 6.30 napływała radość, która jest nawet niebezpieczna, bo od niej jest niedaleko do pokusy, że „jestem lepszy, ponieważ uczestniczę w życiu naszej wiary”, a przecież jest to łaska Boga Ojca. Wprost chcę dziękować i błogosławić za wszystko Stwórcę.

   W czytaniu padną słowa z ks. proroka Micheasza: „Któż jest Boże, jak Ty, który przebaczasz winę /../ który nie chowasz na wieki gniewu /../”. Jakże jest to piękne, a dodatkowo siostra zakonna śpiewała: „Błogosław, duszo moja Pana”...powtarzam to w sercu, bo „Miłosierny i łaskawy jest Pan”, a w tym ujrzałem moje nędzne i grzeszne życie...syna marnotrawnego: żyjącego, a „umarłego”.

   Dopiero na tym tle możesz ujrzeć jak dobry - pełen litości i miłości miłosiernej - jest nasz Bóg Ojciec! Teraz ja także ubolewam nad innymi, trwającymi w takim życiu. Na ten moment kapłan prosi o modlitwę za rozbite małżeństwa. Podczas mojego wołania napłynęły przeciwstawne obrazy: niewinności i czystości, Niepokalane Poczęcie NMP, a zarazem postacie nieczystych kobiet...

   Ile pokus nam towarzyszy, przecież Panu Jezusowi skarżył się mający piękną żonę, a oglądający się za innymi. „Panie Jezu wybacz tym małżeństwom! Dobry Ojcze przyjmij ich w Swoim miłosiernym Sercu, daj im Światło, bo nie wiedzą, co czynią”.

   Po Eucharystii pokój zalał serce i nie chciało się wyjść z ławki kościelnej, ale kapłan wcześniej zaczął następne nabożeństwo („produkcyjniak”). Jeszcze nie wiedziałem, że to będzie początek dzisiejszego nękania przez Złego!

   W pogotowiu - tuż po przebraniu się - trafiłem na pilny wyjazd, a w karetce Zły wpuścił mi niechęć do „kołkowatego" kierowcy. Pomoc nadeszła ze strony Matki Bożej: zalecona modlitwa „na siłę” odwróciła myśli, bo ten kierowca „jest dobry dla swoich dzieci”. Zobacz bój w naszych myślach, a mało kto mówi i pisze o tym!

   U pacjentki trafiłem na piękny obraz: Pan Jezus przy stole z domownikami modlącymi się przed posiłkiem! W szpitalu zdenerwowany kolegę odesłał mnie z chorą. Dziwne, bo w mojej modlitwie właśnie wypadło wołanie za „chorych i opiekujących się chorymi”...

    W tamtym czasie odmawiałem cały różaniec i podczas cz. radosnej, a później chwalebnej jeździliśmy drogami z wieloma figurami i krzyżami...aż sam się dziwiłem. Teraz pocieszyłem rodzinę z wieloma chorymi...nawet wskazałem im wizerunek Matki Bożej z Sercem w koronie. Oni z wdzięczności pokazali mi cielątko, które już po 5 godzinach normalnie chodziło przy matce.

   Podczas odmawiania "św. Agonii" znalazłem się u umierającego z powodu rdzeniowego zaniku  mięśni...przy całkowitym paraliżu może ruszać tylko głową przy sprawności umysłowej. Pacjent postękuje, a przez chwilkę leży w ciszy...ja dotykam jego głowy i „badam” czy żyje.

    Łzy zalały oczy, bo wiem, że tylko śmierć może go wyzwolić z tego potwornego cierpienia. Nawet poprosiłem Pana Jezusa, aby zabrał go do Siebie. Pacjentowi związaliśmy dłonie, aby ręce nie wypadły poza nosze w czasie transportu. W szpitalu poprosiłem o zawiadomienie kapłana, bo o to prosiła żona.

   Dalej trwała moja modlitwa, a ja wprost znalazłem się na Golgocie...podczas „przybijania i rozciągania Pana Jezusa na krzyżu”. Prawie słyszałem suchy trzask przebijanych kości stóp i nadgarstków przy krzykach oprawców. Wielkie gwoździe wchodzą sprawnie w wywiercone otwory, które zagina się z tyłu.

    Jakże pragnę mówić te rozważania do ludzi (przez nagłośnienie): „Jezu mój! Panie mój! Całkowicie poddałeś się, uczyniłeś to także dla mnie, dla nich i dla tego pacjenta...”.

     „Pan Jezus podniesiony na krzyżu”...och! Jezu mój, jesteś podniesiony, a właściwie poniżony, ale od tej chwilki królujesz nad światem i w naszych sercach, a Golgota staje się jego centrum. Nikt i nigdy nie wymaże tego...nikt i nigdy!

   Wszystkie Słowa Pana Jezusa na krzyżu są drogą, nie zawsze zwracamy na nie uwagę, jest tam przebaczenie, nagrodzenie ufności dobremu Łotrowi, przekazanie nam Matki, opuszczenie ze wskazaniem, aby wołać do Boga Ojca, a w ostatniej chwilce życia złożyć w Jego ręce naszą duszę i ducha.

   Koniec udręk zakończyła zmiana dyspozytorki o 20.00...aż nie chce się wierzyć. Pod rozgwieżdżonym niebem wołałem do Boga Ojca w koronce do 5-u św. Ran Zbawiciela. Serce zalał zdrój miłosierdzia dającego życie duszom i przebaczenie. Jakże to wszystko jest piękne...

   Na ostatnim wyjeździe kierowca pędził, a zbliżaliśmy się do ślizgawicy...nagle z lasu wybiegł i zawrócił koziołek. Dopiero teraz opamiętał się, a ja widziałem interwencję Boga. „Ojcze dziękuje za ten dzień”…

                                                                                                                           APeeL

  1. 12.03.1993(pt) ZA POMYŁKOWO SKAZANYCH NA ŚMIERĆ
  2. 11.03.1993(ś) ZA MOICH PRZYJACIÓŁ…
  3. 10.03.1993(ś) Diabli nadali...
  4. 09.03.1993(w) ZA TYCH, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, ŻE WŁADZA POCHODZI OD BOGA
  5. 08.03.1993(p) Wołanie o Pokój Boży...
  6. 07.03.1993(n) ZA ODDALONYCH OD KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO...
  7. 06.03.1993(s) ZA NIEPOWAŻNIE TAKTUJĄCYCH KOŚCIÓŁ ŚWIĘTY
  8. 05.03.1993(pt) ZA MOJĄ NIEWIERZĄCĄ RODZINĘ
  9. 04.03.1993(c) ZA PACJENTÓW, KTÓRYCH SKRZYWDZIŁEM
  10. 03.03.1993(ś) ZA RANIĄCYCH SERCE BOGA

Strona 1976 z 2316

  • 1971
  • 1972
  • 1973
  • 1974
  • 1975
  • 1976
  • 1977
  • 1978
  • 1979
  • 1980

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 737  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?