- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 384
Potrafię odbierać złą i dobrą energię od ludzi, a także ze świata nadprzyrodzonego. Ludzie często określają to złem, które wisiało w powietrzu. Telepatia – ogólnie pojęta możliwość komunikacji pomiędzy formami życia bez użycia żadnych znanych człowiekowi zmysłów. Nazwa pochodzi od greckich słów tele (daleki) i patheia (uczucie).
Telepatia polega na możliwości porozumienia się z drugim człowiekiem wyłącznie za pomocą myśli i emocji, bez użycia któregokolwiek ze znanych człowiekowi pięciu zmysłów – dotyku, wzroku, słuchu, smaku i węchu. To dziedzina zdiagnozowana, ale lekceważona.
Nie wiem jaka jest technika natchnień od Boga i Belzebuba, ale wszystko odbywa się w naszym centralnym układzie nerwowym. Doświadcza tego rodzic, którego dziecko znalazło się w opałach nawet na końcu świata. Nie interesuje się nią nauka (raczej parapsychologia, magicy)...
Wskazuje się na podobieństwo do fal radiowych. Naukowcy negują ludzkie promieniowanie elektromagnetyczne, a psychiatrzy ateiści natchnienia. A przecież przeczuwamy, że ktoś bliski zadzwoni. To wymaga pewnego ćwiczenia: w jakiej odległości jest żona?
Zastępuję ordynatora oddziału wewnętrznego, na sali jest sześć niewiast. Jedna z nich pyta o lilie na klombie, który pielęgnuje, a ja mówię o ich symbolu czystości duszy. Dlatego św. Józef na obrazach trzyma ten kwiat. Chore słuchają moich słów w ciszy. Ile dobra mogłaby wywołać ich wspólna, głośna modlitwa z ofiarowaniem swoich cierpień.
Teraz jestem w wiejskiej, glinianej chatce. Całkowicie nie pasują do niej młodzi ludzie z dziećmi. Na ścianie jest piękny wizerunek Jezusa z Gorejącym Sercem, a w moim nadbrzuszu (splot słoneczny) wówczas pojawia się promieniująca na zewnątrz słodycz i pokój. Podczas rozmów z chorymi wykorzystuję dogodną sytuacje do ewangelizacji.
- Ciężkie życie było, dwa razy spaliliśmy się...mówi 80-letnia babcia. - To jest Sprawiedliwość Boża czy nie ma...pytam zaczepnie.
- Czy ja wiem, chyba jest!
- Proszę nie mówić chyba jest, bo jest i nie ma nic wspólnego z naszą....jest na pewno i każdy jej podlega! To bardzo ważne dla wahających się i niewierzących.
Na stole leży książeczka, tak samo stara jak babcia (duże litery, piękne słowa),
- Mówi pani zmarnowane życie, a co to znaczy? Ja wiem, że pani nie poradzi, bo zmarnowane życie to odrzucenie Boga, zbawienia i powrotu do Królestwa Bożego! To jest zmarnowanie życia…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 365
W nocy słusznie zrugała mnie żona, bo po wypiciu zapisałem ten dzień oraz napisałem list do Watykanu z okazji 70-tych urodzin Jana Pawła II (poniżej).
W smutku szedłem do pracy odmawiając „Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo...Sancta Maria, Mater Dei ora pro nobis.” W sercu nie istniał dla mnie świat. Zarazem dostrzegałem cud stworzenia lilii w pięknie oczyszczonym ogródku.
Jakże pragnę samotności, bycia sam na Sam z Panem, a już podbiega i zagaduje znajomy z pracy. Przeprosiłem go, że pragnę być sam...to prosty człowiek mógł pomyśleć, że nim gardzę. Wcześniej jestem w gabinecie: „jak dobrze z Bogiem i z Maryją Częstochowską" patrzącą z kalendarza przesłoniętego pękiem działkowych rumianków!
Teraz, mimo wczesnej pory stoję nad zwłokami pacjenta. Nie leczyłem go, ale nie odmówiłem tej wizyty. Dopiero teraz go skojarzyłem, bo często żartowaliśmy przy spotkaniach („pracował” na mojej fali). Dziwiłem się, że ten prosty i bardzo stary człowiek umie rozmawiać aluzyjnie i dyskursywnie.
Jak powiedzieć, że moja czynność jest płatna, ale żona sama kładzie odpowiednią sumę. Ciężki jest znój człowieka...nawet obiad nie daje radości. Dzisiaj miałem pościć i nie pić. Na ten czas demon przysłał faceta z wielką teczką i dwoma piersiówkami...po jednej dla każdego z nas!
Bardzo pragnąłem napić się, miałem „szczęście”, ponieważ żona właśnie wyszła, a syn też „zwolnił lokal”...łapczywie wypiłem „trunek-ratunek” z gwintu. Zrozum wielkie cierpienie alkoholika. W „Panoramie” pokazali Moczulskiego, mojego cichego kandydata na prezydenta.
„Napisz do niego”, ale wyczułem kuszenie, bo mam napisać do Jana Pawła II z okazji 70-lecia urodzin. Napisałem, nawet żonie podobało się stylistycznie!
Papież Jan Paweł II
Jezus Chrystus nasz wspólny Pan w Twoje ręce oddał największą posługę świata widzialnego...musisz nieść wielki Krzyż. Ojcze, wiem, że jest Ci ciężko! Ty dobrze wiesz, że Panu Jezusowi nigdy nie mógł nic zarzucić. To słowa dla tych, którzy się wahają.
Ten, kto wie nie potrzebuje żadnych dowodów. Mój list jest świadectwem, że w niesieniu wielkiego Krzyża pomagają miliony ludzi. Twoje cierpienia duchowe są nieznane...Bóg o nich wie! Na pewno są wielkie - odpowiednio do zbliżania się ku Jezusowi. Zbawiciel swoją siłę otrzymywał od Ojca Prawdziwego, który jest Nieskończenie Dobry, Miłosierny i Sprawiedliwy...płacze, gdy karze...uśmiecha się, gdy prosi morderca.
Ty, Janie Pawle II jesteś takim Ojcem Ziemskim dla każdego, który przyznaje się do Ciebie. Nikogo nie odepchniesz, każdego przytulisz, pocieszysz, umocnisz i powiesz: „nie bój się, bo twoją osłoną jest Jezus”.
Wiem Ojcze, że Twoje ciało słabnie (Pan Jezus odszedł w kwiecie życia), a świat kocha siłę i młodość, ale Twoja siła i młodość to głoszona, wieczna Prawda. Dobrze wiemy, że słabość Jezusa była Jego siłą. Twoje słowa, Ojcze...wszystko co napisałeś i dokonałeś w Jego Imieniu, będzie dawało siłę ludziom po wieczne czasy.
W chwilach słabości - nawet Jezus miał takie: nie smuć się, przyjmij je jako człowiek...to także jest miłe Bogu, którego jesteś najdroższym Synem Ziemskim. Wiem, że szatan ma z Ojcem wiele kłopotów. Z tego powodu może dokuczać, przeszkadzać, wymyślać różne sztuczki, podsuwać różne myśli...!
Wielu ludzi nie wierzy w zjawisko telepatii, a tą drogą działa zły demon. W myślach toczy się główny bój o duszę każdego człowieka...także Papieża! Z okazji rocznicy urodzin życzę Ojcu ostatecznej wygranej w w/w śmiertelnym wrogiem każdej duszy ludzkiej. W tej walce pomoże Najświętsza Maryja Panna, nasza Prawdziwa Matka.
Odpisano z Sekretariatu Stanu maj 1990 N. 259.000
"W imieniu Jego Świątobliwości Jana Pawła II serdecznie dziękuję za dar modlitwy, życzenia i wszelkie dowody pamięci nadesłane z okazji rocznicy Jego urodzin. Ojciec Światy poleca Bogu w modlitwie swoich Rodaków w Kraju i na emigracji, ich radości, cierpienia i nadzieje. Uprasza dla wszystkich potrzebne łaski za przyczyną Maryi, Królowej Polski.
Zachęca do ufnego trwania z Nią na modlitwie w wieczerniku Zielonych Świąt, aby wybłagać obfite dary Ducha Świętego i odnowę oblicza ziemi (por. Ps 104/103/,30), spragnionej miłości i pokoju Chrystusowego . Na trud wiernego współdziałania z łaską Bożą Ojciec Święty z serca udziela każdemu i wszystkim Apostolskiego Błogosławieństwa". Łączę wyrazy szacunku Mons.C.sepe Asesor
Dodam tylko, że pozdrowienia z naszej ojczyzny przychodzą tam w tonach...
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 381
W piwnicznej izbie, a właściwie norze - czyli „pokoju lekarskim” dla dwóch dyżurnych - w środku nocy zrywają do młodej dziewczyny z bolesnym miesiączkowaniem. Dotykam jej brzucha i w tej sekundzie wiem, że trzeba badać całą, ale z lenistwa nie czynię tego.
Zlecam schematyczny zastrzyk z szarpaniem się o zapłatę. To wszystko, a gdzie pytanie o uczulenie na pyralginę (częste), uszkodzenie wątroby i o jaskrę (atropina). Tuż przed zakończeniem dyżuru stwierdzam zgon, a żona zmarłego pyta naiwnie czy jej mąż mógłby żyć, gdyby dbał o siebie i leczył się?
- Pani należy do osób, które nie interesują się śmiercią...przecież Jezus powiedział, że sami nie możemy przedłużyć swojego życia!
Teraz, gdy to przepisuję (06.03.2021) łzy zalewają oczy, bo Krawczyk śpiewa: „to, co dał nam świat, niespodziewanie zabrał los, dobre chwile skradł niosąc bagaż zwykłych trosk”. Chodzi jednak nie o słowa, ale o nagle zmarłą córeczkę (1 rok) w szpitalu, gdzie pracowałem. Zlekceważono jej ciężki stan, bo to dziecko lekarza. Wróciły też moje działania w ramach ogólnej bylejakości i naszej nędzy.
Siostra żony chorowała na boreliozę (laborantka), krążyła z różnymi objawami (była u sześciu lekarzy). Żona dała na Mszę św. i wołała do Boga...dopiero ostatni postawił diagnozę i po długotrwałej terapii wyzdrowiała. Tak będzie też ze mną, bo wpadłem w alkoholizm, a Bóg cudownie odejmie mi ten nałóg.
Daję te przykłady, aby każdy zrozumiał, że nasze życie może przedłużyć tylko jego Stwórca. Ja będę mam dodane 15 lat, a nie chcę tu być, ale mam przepisać dziennik duchowy. Na początku nie wiedziałem dlaczego go prowadziłem i nawet nie myślałem, że będziesz to czytał oraz inni na całym świecie.
Po powrocie do ludzkiej nory trafię na nagrane słowa piosneczki, że „wiosną ludzie umierają”. Z humorem biorę wolne i mówię do kolegi wiernego władzy ludowej, że jadę na „pikietowanie” Sejmu RP w czasie obrad.
Złamałem postanowienie milczenia i zrobiło mi się przykro. Sam nigdy nie pokonam tej wady, a po zjednaniu z Panem Jezusem, gdy pragnę ciszy i samotności zawsze ktoś przeszkadza. Pociesza czytanie i rozmyślanie o wieczności (św. Tereska z „Wielkimi prawdami religijnymi”).
„Za wierność łasce otrzymasz następne dary, bo kto ma temu będzie dodane”. Piętnastoletnia Tereska pisze o sprawach, które dopiero odkrywam:
- Komunia św. tworzy niebo w naszej duszy
- Pan Jezus pragnie trafić do naszej duszy (świątyni)
- Niektórzy nie potrzebują pośredników, bo Bóg działa w nich bezpośrednio.
„Jezu, mój Jezu jakże pragnę to czytać”, ale trzeba przyjmować pacjentów (zważ na cierpienie nawróconego). Dołóż do tego obrady Sejmu RP, prawo, życie codzienne i nasze słabości.
Teraz wracamy z działki, a ja lubię żartować politycznie. Właśnie mówię do córki, że;
- dobro wszystkich czyli niczyje
- lud pracujący to my, a kto przeciw nam to wróg ludu pracującego
- bezpartyjny to zapisany do partii, któej nie uda się wykryć
- czyste ręce to regularnie myte
- dodatkowy zarobek...to dodatkowe wydatki (w sumie strata)!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 391
Po przebudzeniu wrócił wieczór podczas którego zapisywałem przeżycia: najczęściej były to ukrywane karteczki, bo wszystko co czynię dotychczas jest podejrzane. Nie mogę nagrywać przeżyć oraz pisać, bo tak czynią szpiedzy wszelkiej maści.
Z drugiej strony nie da się zapamiętać wstrząsających doznań duchowych. W czerwonych głowach nie mieści się fakt, że lekarz (pijak i pokerzysta otrzymał łaskę wiary). Nie dziwiło ich powoływanie przez Stalina poetów („ty będziesz dobrym poetą”).
Trwa to dalej, bo dobrymi dziennikarzami, samorządowcami i senatorami są namaszczeni wcześniej przez władzę wciąż ludową (piszę to 03.03.2021) lub mający czerwone korzenie do trzeciego pokolenia!
Nie można zmieszać picia kieliszeczków „Żytniej” (lepsze poczucie opakowania dla duszy) z przeżyciami duchowymi...odpływa wówczas Duch Boży. Napłynęły w Jego miejsce kuszenia z przedrzeźnianiem demona, bo podczas modlitwy „Ojcze nasz” napłynęło „Tatuś”. Ja tak wołam, ale w ekstazie. Przecież niedobre dziecko może nas tak obrazić: „Tatuś, co ty?”
Pomyślałem, że Kościół Baptystów pod względem abstynencji ma rację. Przecież przeciętny człowiek nie zauważy tego delikatnego przejścia od kontaktu z Duchem Świętym do kuszenia budzącego ciężkie zwątpienia! Teraz dziwna dyskusja z żoną. Nagle skuszona stwierdziła, że „będziecie jednym ciałem” to grzech. Zapytałem: dlaczego spożywa szynkę...przecież Stary Testament zabrania!
Dodałem żonie, że nie ślubowałem czystości, ale to jest niepotrzebne, bo wystarczy jej pragnienie. Mamy być czyści w myślach, słowach i czynach. Ktoś może być czysty zewnętrznie, a lubować się w fantazjach seksualnych!
Dzisiaj, gdy to przepisuję (03.03.2021) powiem Ci, że czystość jest wielkim darem Boga. Małżeństwa są powołane do prokreacji (z miłości)...z oczekiwaniem na poczęcie dzieciątka. Błędna jest produkcja dzieci w islamie (haremy)...jako broń biologiczna. Po latach wiem już, że jest to fakt. Tam nie ma aborcji, ale nie ma też miłości, bo nie możesz naraz kochać kilku żon. Na pewno są wybranki, a reszta się nie liczy.
Rozmyślałem jak działa Bóg Ojciec, ale doszedłem do błędnego wniosku, że tylko przez cierpienie. Działa jak chce, ale musisz zauważyć wszystko po owocach.
- Pan doktór to jak rodzina..mówi głucha babcia.
- Przecież wszyscy ludzie są jedną rodziną...odpowiadam.
- Teraz żona zmarłego pacjenta całuje mnie dwa razy w ramię i jeden raz we włosy...mówiąc: „dziękuję! Dziękuję!”
- Dziewczyno w złym kierunku idą twoje zainteresowania! Ćwiczy karate, doznała urazu uda. Słucha i nie przerywa, a ja mówię jak wyuczony: poprzez ćwiczenie samoobrony nie uzyskujemy poczucia bezpieczeństwa, dowiadujemy się o wszystkich możliwościach zabicia i jeszcze bardziej się boimy. Należy swoją ufność i ochronę opierać na Opatrzności Bożej („Któż jak Bóg”). Kto może mieć lepszego obrońcę?
Ćwicząc walkę „na niby” rozwijasz agresję, jesteś cała zdenerwowana i zła na przeciwniczkę, nie lubisz jej, nie uzyskujesz pokoju serca. Należy ćwiczyć ducha, trzeba poznać swoje wady, a na to nie starczy życia i bez pomocy Jezusa nie pokonasz ich!”
Teraz koi piękna muzyka: barokowy koncert z płyt...pięknie brzmi flet podłużny. To są elementy Nieba na ziemi.
- Mama umierała - nie uwierzy pan - zgodnie z prośbami zawartymi w modlitwie…
- Wiem jak to wygląda i muszą nastąpić diabelskie przeszkody! Umiera człowiek pełny ufności Bogu, a Zły nic nie może zrobić...do czasu śmierci ciało może jeszcze działać. Utrudnienie w uzyskaniu karty zgonu, a także inne sprawy. Pan to wszystko wie? Skąd?
- Zamieszanie było straszne. Prawie w nocy (zamówić Mszę św.), trumna zamiast dębowej przybyła zwykła, a o karcie zgony sam pan wie.
Nastała cisza, napłynęła tęskna miłość do Pana Jezusa. Nie chce się wyjść, bo pragnę samotności, ale mam dyżur w pogotowiu. „Może dotrzesz Jezu tam: gdzie Cię nie znają tam, nie chcą, nie rozumieją i żartują z wiary". W tęsknocie w wyobraźni znalazłem się w Nazarecie i Betlejem.
Tylko chwilka wytchnienie i już pędzimy do umierającego! Stoję nad mężczyzną, który leży w kartoflach małej działki, w pełnym słońcu: blady, usta otwarte, żona błaga, aby go ratować, bo nie wierzy, że umarł i nie wie, co ma robić. Nie lubię reanimować trupa (profanować zwłoki)...dla publiczności.
Wykorzystałem ten moment i mówię to ludzi, że do śmierci trzeba zawsze być przygotowanym na odwołanie nas z padołu ziemskiego! Coś zmusza mnie do pomocy tym ludziom. Nie mam obowiązku wydawania karty zgonu, ale przewiduję ich kłopoty, bo leczył się u lekarza w odległości 100 km.
Chwilka ciszy w której mogę czytać "małą Tereskę”. Nie mogę się nadziwić, że jesteśmy rodzeństwem wg ducha! Pan Jezus przywołał mnie do Siebie. Jakie wyznaczył mi zadanie? Podobnie było z Pawłem i Augustynem...dlatego tacy są mi bliscy.
Teraz czytam o tym, że dusze ludzkie są różnorodnie: nie ma nudy. Trafia się dziki...podobny do zwierzęcia, ludzie normalni oraz święci. To przypomina ogród...każdy kwiat i roślina jest miła Bogu! Z tego wniosek dla ciebie i innych: trzeba zaufać Bogu...przyjąć swoją i innych niedoskonałość. Nie można dziwić się, że ktoś nie chce rozmawiać o śmierci, nie chce słuchać o Jezusie.
Tereska bardzo dużo pisze o Bogu Ojcu określając Go Tatusiem! „Pan Bóg dał mi łaskę poznania świata na tyle, bym mogła nim wzgardzić i oddalić się od niego”. Pisze dalej, że ludzie „światowi" i tacy, którzy chcą połączyć oba światy nie myślą o śmierci! „Jezu, Jezu, Jezu...przecież to moje myśli! Czy jest ktoś w tym rejonie, który tak jak ja interesuje się śmiercią?
Moja droga prowadziła przez zło...musiałem go poznać, aby lepiej to wszystko ujrzeć: w jednym życiu poznać te dwa światy! Zarazem zasmakować w Tamtym Świecie (chwile radości doskonalej). Stąd pragnienie nawracania dusz!
Tego wszystkiego nie można przełożyć na nasz język. Jak możesz wyrazić siłę daną przez Ducha Św. do znoszenia cierpień? Musisz kochać Boga w ludziach, ale nie możesz kochać Boga, jeżeli swoje uczucia skierujesz na stworzenie.
Teresa trafia prosto w moje serce...nie rozmawiaj o Bogu, ale z Bogiem! To moje podkreślenie, bo rozmowy o Bogu męczą (wielu jest niewierzących i nierozumiejących), a koi rozmowa z Ojcem Prawdziwym...
Wczoraj naciąłem rumianków do gabinetu, a dzisiaj zauważyłem, że jest w nich piękny perz!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 364
Bóg Ojciec wszystko urządził dla nas, ale woleliśmy wolność i poszliśmy za upadłym Archaniołem. Tak trafiliśmy na „nieludzką ziemię” po ujrzeniu, że mamy ciała fizyczne. Jest to pokazane na naszych dzieciach oraz w przypowieści o synu marnotrawnym: masz tutaj wszystko i idź na swoje. Tutaj jednak nic nie zadowoli naszej duszy, a potwierdzam to po 30 latach, gdy to przepisuję.
Na dyżurze w pogotowiu trafiłem do rodzącej zakwalifikowanej do cięcia cesarskiego. Poród to początek naszego zesłania, ale nikt nie chciał nas przyjąć (krążyliśmy 4 godziny). W końcu jechaliśmy w asyście policji, bo trudno było trafić do szpitala na peryferiach. Ładny byłby odcinek takiego serialu...
Czy rodzący się będzie wiedział o tym, że nie chciano go przyjąć na ten świat?
- Nie modliła się pani?...pytam rodzącą.
- Codziennie odmawiałam różaniec!
Wracamy, położyłem się na noszach...co Pan chce mi przez to pokazać? Nagle pojawił się obraz krzyża na otwartej przestrzeni i klęczące przed nim - ubrane na czarno - kobiety (wdowy). Znalazłem się z deportowanymi w nieludzkich warunkach, całymi rodzinami, z dziećmi...w bydlęcych wagonach, w zimnie i bez nadziei, wywożonych w niewiadome miejsce: "Jezu, Jezu!”
To było tak niedawno, a jak jest odległe dla większości ludzi. W tym czasie ujrzałem moje komfortowe życie. Odsunąłem myśl o uchylaniu się od pracy (bunt przeciwko niewolnictwu). Wstałem cichy, mały, pełen zapału do pracy dla Pana Jezusa. Nic się nie odzywam do drugiego dyżurnego, który lubi „dyskutować”...
Teraz przez chwilkę rozmawiamy z niewierzącym sąsiadem, który przekazał, że śmiertelnie zachorował nasz znajomy. Nic nie mówię, bo byłem u niego pogotowiem (bóle okolicy nerek z krwiomoczem i OB 70)…
Z córką czekaliśmy na żonę (zamknięte mieszkanie), a ja mówię niby od siebie: „Panie Jezu daj mi Twoją cichość, pokorę i delikatność...pozwól mi być małym”. Niewierząca córka spojrzała i uśmiechnęła się…
APeeL
- 14.05.1990(p) Miłość Jezusa przewyższa wszystko…
- 13.05.1990(n) Człowiek jutra...
- 12.05.1990(s) Fałszywa nadzieja...
- 11.05.1990(pt) Post, modlitwa i jałmużna...
- 10.05.1990(c) O co prosić Pana Jezusa...
- 09.05.1990(ś) Dzień Zwycięstwa…
- 08.05.1990(w) Pan doktór wierzący...
- 07.05.1990(p) Bój o jedną duszę...
- 06.05.1990(n) TYLE LAT BEZ BOGA...
- 05.05.1990(s) Tyle lat nie słyszałem dzwonów kościelnych...