- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 216
Na kończącym się dyżurze w pogotowiu o 7.15 miałem wezwanie z sugestią dyspozytorki, że załatwi to zmiana o 7.30, ale postanowiłem jechać, aby odmówić moją modlitwę. Po brzydkim śnie dotyczącym utraty czystości pomyślałem, że wówczas zamyka się Królestwo Boże.
Napłynęło pocieszenie, ponieważ trafiliśmy na idącą pielgrzymkę, a moją uwagę zwróciła spowiedź chłopca, który szedł z kapłanem. Przez serce przepłynął promień miłości, a w oku zakręciła się łza. Zrozum to, że po otrzymaniu łaski wiary nie widzisz dziewczyn...tak jak kierowca.
Na wiejskim podwórku przywitały mnie dwa psiaczki jakby cieszące się z naszego przyjazdu ze starym burkiem, który mruczał z zazdrości, że wszyscy interesują się tymi malutkimi pieskami...stracił ważność podwórkową! Zawołałem także jego, pogłaskałem i wyraźnie był zadowolony.
Przysiadłem na ławeczce i poczułem radość ze stworzenia wszystkiego...to świat Boży! W żadnym języku świata nie wyrażę tego uczucia, bowiem wszystko przenikała B o s k o s ć! Gęsi, kury, psy, nas samych, a nawet domy...do tego z oddali płynęła muzyka! Zważ, że posłuchałem polecenia, abym tu przybył.
Wracamy i ponownie przejeżdżamy obok pielgrzymki. Teraz zauważyłem matkę z dzieciątkiem...łzy zalały oczy, bo ujrzałem, że jakaś córka ziemska idzie do Prawdziwej Matki..."Jezu mój...Jezu..Jezu!" Wszedłem do gabinetu i w tym smutku walczyłem z kawą, bo dzisiaj mam ścisły post w intencji pokoju w b. Jugosławii.
Teraz daję wskazówki duchowe matce zmarłego syna po wypadku, który przez miesiąc był nieprzytomny. Ona w złości mówi do mnie: "trzeba dokładnie badać chorych, a nie dawać rady!" To prawda, ale tę pacjentkę znam na pamięć, a tu chodzi o pomoc duchową dla syna.
"Proszę nie wpadać w rozpacz...w takich wypadkach natychmiast łapać za różaniec. Trzeba zorganizować pomoc duchową dla niego...może pani dołączyć do kółka różańcowego, zamawiać Msze św. a nawet prosić innych o wstawiennictwo z przyjmowaniem cierpień zastępczych. W jego intencji trzeba przyjmować Eucharystię, bo śmierć nagła jest wielkim nieszczęściem."
Człowiek, który rozumie sprawy duchowe potakuje z uśmiechem na moje słowa kierowane do niego...jakby od Boga Ojca; "cóż ci syneczku potrzeba....dlaczego dręczysz się tymi sprawami, możne brak pieniędzy, a przecież nie jesteś biedny?!"
Śmiejemy się, ponieważ on ma willę, pracują razem z żoną. Wcześniej napływało, aby odmówić modlitwę, faktycznie...nie ma żywego ducha! Po wczorajszych udrękach jest wielki pokój! Jakże wówczas rozumie się dobrodziejstwo wszelkich udręk! One właśnie świadczą o wezwaniu do cierpienia, sprawdzaniu, rośnięciu duchowym...to małe egzaminy!
Podczas powrotu z działki (o 18.00) podłożyłem nowe kwiaty pod krzyż i nagle napływa refleksja: "dlaczego ludzie boją się śmierci? Dlaczego boja się powrotu do Jezusa? Kto straszy śmiercią?"
O 19.30 w czasie dziennika telewizyjnego odmawiałem Różaniec, ale Męki Jezusa nie da się pogodzić z oglądaniem telewizji (wyłączyłem). Modlitwa ustna Bogu Ojcu jest niepotrzebna...może nas uspokajać jak mantry! Podano, że zmarła Kalina Jędrusik - rosłem z nią, ale czy trafiła do Jezusa?
Przez usta innej piosenkarki (Jolanty Arnal) płyną słowa, że: "teraz już nie musisz się bać!" Tak, bo z Panem Jezusem nie znamy żadnego lęku. Jakże pięknieje budowana kapliczka obok naszego bloku! W wielkim uniesieniu wyszedłem na spacer modlitewny. Chwilami z serca wyrywają się różne zawołania: "Panie Jezu spraw, aby kapłani, Twoi słudzy wypełniali Twoją Wolę...tak, jak Ty wypełniłeś Wolę Ojca. Jezu mój, wiem jak cierpisz z powodu dusz oziębłych...znam te dusze...nic nie można zrobić...tylko ich wola się liczy. Ty, Jezu nikomu nie narzucasz się...delikatnie prosisz do Nieba..do Siebie"...
Duchu Św. otwieraj serca ludzi do których mówię...tak wołam w szarówce, na środku boiska. Wokół pojawił się Boży świat, ale chylący się ku nocy. Te same odczucia, tylko inna pora. Wszystko nieogarnione. Modlitwa stale ta sama, ale ja jestem inny w każdej chwili, inny jest świat, inne wydarzenia.
Sam w środku tego boiska "ujrzałem", że w tej chwilce o Bogu myśli mało ludzi: płynie serial, przyciąga nędzny świat! Ludzie nie chcą Nieba! Zrozum to: nie chcą Nieba! To nie jest rzadkość. Teraz wróciła sprawa pacjentki - dzisiaj miała termin przyjęcia do szpitala (rak piersi). Nie zgłosiła się, wybrała znachora! Zły jest niezmordowany - on chce zguby każdego, albo naszego cierpienia w Czyśćcu!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 226
Święto Przemienienia Pańskiego
Szkoda, że nie zapamiętałem snu w którym przechodziłem koło krzyża i odmawiałem różaniec. W tym czasie napływało nieznane mi uczucie połączenia Nieba z ziemią...
Dzisiaj jest wielkie święto...tak znalazłem się na spotkaniu ze Zbawicielem! Dodatkowo kapłan mówił przeżyciach związanych z darem wiary...prawie powtarzał słowa z mojej modlitwy:
"Panie Jezu dziękuję Ci za dar wiary, to jest życia w Królestwie Bożym już tutaj. W Twoim Świetle pozwalasz ujrzeć wszystko w Prawdzie...w tym fakt, że bez Ciebie nic nie znaczę. Nawet nie mogę zmienić się bez Twojego działania. Dziękuję, dziękuję"...
W czytanym słowie był przekaz widzenia Boga Ojca (Dn 7,9-10.13-14): "Tron Jego był z ognistych płomieni (..) Tysiąc tysięcy służyło Mu (..)." Przybył tam Syn Człowieczy, któremu powierzono Mu wieczne panowanie, "chwałę i władzę królewską".
Natomiast św. Piotr powiedział to, co wiem (2 P 1, 16-19), że nie postępujemy za wymyślonymi mitami. Słyszał z innymi Głos Boga o Panu Jezusie: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie."
Pan Jezus w Ewangelii (Mk 9,2-10) przemienił się wobec wybranych Apostołów. "I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem".
Po św. Hostii pragnąłem ciszy i odosobnienia, a muszę spotykać znajomych. "Panie Jezu błogosław wszystkim moim prześladowcom. Duchu Św. daj im Swoje Światło". Odjechałem samochodem na pobocze i tam dalej wołałem: "Ojcze nasz"...
Dzisiaj w przychodni był szczególny nawał pacjentów, szarpanina z pragnącymi obdarowania mnie, a na szczycie udręki przybyła żona zmarłego lekarza z komplementem, że: "nie lubił pan mojego męża!" Krzyknąłem tylko: "Jezu, Jezu pomóż", ponieważ wiedziałem, że jest to próba zdenerwowania. Nie wiem jakim wówczas byłem, ale teraz, gdy to przepisuję jest to duży zarzut...dla człowieka wierzącego w Jezusa!
Jakże Pan Jezus ćwiczy: upał, prawie padasz z wyczerpania, wszystko jest doprowadzone do szczytu...w tym wypadku z obcymi pacjentami. Dodatkowo zostałem wysłany transportem z chłopcem po wypadku. Zobacz jaką zapłatę mam za bezinteresowność: wstyd pożyczyć na wodę od personelu, a mam wielkie pragnienie, trwa też senność i duszność...lekarze w takich sytuacjach umierają.
Podczas przejazdu pocieszałem matkę chłopca, że wszystko będzie dobrze...zaleciłem wspólną modlitwę. Kierowca miał sprawy i zabrałem się z nim...siedziałem w ciszy karetki pod kościołem i tak znalazłem się ze Zbawicielem na Via Dolorosa!
Czy ktoś podał Mu wodę (nigdzie nie piszą o tym)? Dopiero w tym momencie zrozumiałem słowa z modlitwy św. Brygidy "przyjąłeś naturę ludzką (..) oblewając się krwawym potem"...zrozumiałem też ludzkie pragnienie Zbawiciela oraz Boże, którym było i jest zbawianie naszych dusz.
W jednym miłosnym błysku wszystko się odmieniło, bo sam pragnę uczestniczyć w tym wiecznym dziele. Przy okazji kupiłem butlę "Mazowszanki". Po czasie zauważyłem, że zostałem w karetce...pod kościołem!
Pan przywiódł mnie do Siebie, a widząc to zacząłem wołać do Monstrancji w kościele Bernardynów..."Och, Jezu...Jezu dziękuję za ten dar bycia u Ciebie. Sprawiło to wezwanie z pogotowia. Panie Jezu przepraszam, że służąc Ci czynie także zło. Proszę o pomoc dla tego chłopca i dla jego matki!"
Próbowałem modlić się, ale przeszkadzano...trafił się też ponowny wyjazd do pijaczyny z wypadku. Mam polecenie jechać z nim do szpitala. Tam odmawiam modlitwy i jestem świadkiem przywiezienia innego chłopczyka z wypadku i złości ojca na chirurga. Krzyk i i nieprzyjemna sytuacja, a ten chirurg nie miał dyżuru. Popłynie moja cz. Bolesna Różańca.
Dzisiaj mam dyżur z kolegą, który czyta Biblię - jak jedną z wielu książek! Posłuchałem natchnienia, aby uciec w ciszę, co było słuszne...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 446
Tak dawno nie spałem "jak kamień". Po wstaniu i przeżegnaniu się z radości odmawiałem "Zdrowaś Maryjo"...w moje dłonie chwyciłem dłoń obolałej żony i poprosiłem Pana Jezusa, aby był z nią!
- Ciężko ci...pomyśl o wszystkich operowanych tej nocy z powodu złamań, wypadków i różnych chorób!
Przed wyjściem do pracy mam do pracy moje serce uciekło do Jezusa...do Jego osamotnienia wśród swoich, do Jego "ludzkiego" czucia się w przyjaznym domu, gdzie krzątała się ta, która "troszczy się o wiele, a potrzeba mało".
Pojawiła się scena z olejkiem i działanie złego, który zawsze podsuwa "dobro": przecież pieniądze można było rozdać biednym zamiast marnować na olejek dla Zbawiciela! Także pieniądze za kwiaty stawiane na ołtarzach i pod krzyżami można rozdać biednym!
Nagle ujrzałem moje osamotnienie wśród swoich: we własnej ojczyźnie czuję się jak obcy i sam mam potrzebę wsparcia się na kimś bliskim sercu (jako człowiek). Przypomniała się wizyta u inwalidy. Wróciłem nagle, bo coś zostawiłem, a on już wisiał na telefonie. Bolszewicki system dbał o inwalidów mających zdrowe oczy i ręce, a także telefon! Ile w ludziach jest obłudy: "Jezu wybacz"!
Na ten czas otworzyłem Biblię trafiając na słowa do mnie: "błogosław prześladowców, a swój pogląd i przekonania zachowaj przed Bogiem". W jednej sekundzie zostałem zadziwiony prowadzeniem i obecnością Pana Jezusa! Nie przenikniesz Mądrości Bożej, bo wszystko to marność..szkoda czasu!
Obmawia Cię ktoś lub wyśmiewa, albo celowo nęka? Pobłogosław i podziękuj Bogu Ojcu za taki dar, przecież On patrzy na to, co zrobisz. W ciszy serca módl się za niego/nią i przyjmuj w jej intencji Eucharystię.
Nigdy nie tłumacz się, czyń swoje, bądź szczególnie dla niej grzeczny/a i wyrozumiały/a, obejmij ją swoim sercem...szczególną miłością Jezusową - większą niż do własnych dzieci! Zrobisz to, a otrzymasz oklaski w Niebie! Łatwo się zaleca, ale trudniej jest to wykonać!
Przypomniało się awaryjne lądowanie bombowca amerykańskiego w Chinach (1944 r.); żołnierze chińscy podawali papierosy ich rannym żołnierzom. Oto japoński lekarz zajmuje się rannymi, którzy przed godzinami niszczyli Tokio!
W oczach pojawiły się łzy, a serce zawołało: „Boże Miłosierny dlaczego są takie straszne wydarzenia, błędne ludzkie drogi i ciemności zakrywające większą część życia, a u niektórych całe?". W tym zadziwieniu padłem na kolana i odmówiłem "Ojcze nasz".
W pracy trwał nawał, ale najwięcej kłopotów miałem z odmawianiem przyjmowania darów. Nie o takie mi chodzi! Po sześciu godzinach złapał mnie ból wieńcowy: „Panie Jezu pomóż!” Po latach poproszę Pana Jezusa o zamianę naszych serc. Teraz, gdy to przepisuję mam bóle serca, ale z powodu cierpienia duchowego...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 712
O 1.35 po załatwieniu w ambulatorium błahostki (zakażenie z pręgą na ręce, która straszy śmiercią, a bardziej niebezpieczna jest każda dziura w zębie)...wróciłem do łóżka, ale napłynęła prośba od Pana Jezusa...
-
Pozostań ze Mną...nie wiem, co mam czynić próbując modlitwy.
-
Panie Jezu, nie wiem czy Ty mówisz do mnie...jeżeli to Ty, Jezu przekaż mi jak brzmi matka po aramejsku?
-
Nigdy tego nie rób, bo nigdy nie otrzymasz odpowiedzi na takie pytanie, ponieważ jego podłożem jest ciekawość i nieufność!!
-
Przepraszam Panie Jezu...moja ciekawość wynika z chęci przeniesienia się do Ciebie w tamte czasy...jak żyłeś, czy bolał Cię kiedyś ząb? *
-
Nie chorowałem!
-
A higiena osobista...obcinanie paznokci!
-
To problem, ale były specjalne nożyce i kamienie do szlifowania!
-
Jedzenie...co lubiłeś?
-
Wszystko, ale jadłem bardzo mało!
5.20 wyjazd, a po placu przed pogotowiem chodziła świnia. Zrobiło mi się smutno, ponieważ ktoś będzie miał kłopot. Faktycznie później właściciel szukał jej na rowerze. W wielkiej delikatności załatwiłem ciężki napad kolki wątrobowej - to prosta choroba, ale każdy ma inną metodę.
Ja mam następującą: podczas szykowania zastrzyku podaję pod język nitroglicerynę. Zastrzyk ścisłe dobieram do wagi pacjentki (wówczas daję podwójną dawkę środka rozkurczowego), atropinę mniej niż w ampułce, pyralginę i trochę fenactilu. Próbują mnie chwalić, ale szybko uciekamy (po zapisaniu recepty).
Wróciłem do domu z pragnieniem odpoczynku, a demon znowu swoje: "widzisz...widzisz, nie będziesz mógł pędzić życia wg woli własnej,będziesz musiał robić to, co co każe ci Bóg!"
- "Kto do mnie mówi...przecież Ojciec nigdy nie straszy!"...
O 9.30 do mojego serca zapłyną słowa ks. Józefa Zawitkowskiego, który mówił o tym, który miał 5 chlebów i dwie ryby...nikt o nim nie wspomina, a przecież mógł być podczas Bolesnej Męki Jezusa w Jerozolimie.
Dalej mówił, że nie może się nadziwić mocy, którą przekazał nam Bóg: "całuję ze czcią namaszczone ręce nowo wyświęconych kapłanów, a w sercu noszę za nich modlitwę i pragnienie, aby zawsze byli dobrzy, czyści i święci...aby żaden z nich nie odszedł i nie zginął!"
Padły pięknie słowa o Panu Jezusie...bezdomnym, który dał mu moc rozdawania św. Hostii, mówienia kazań...nawet przekazał władzę nad złymi duchami! Wtedy uważał, że może nawrócić cały świat.
Także do mnie: "Pan mnie wybrał i nie moja w tym zasługa...idąc za Nim nie otrzymam nic ziemskiego, ale wiele więcej...aż do zapisania w Księdze Życia! Jezus mnie umiłował, zaufał i posłał, a przecież tylu jest lepszych! Nawet to, że trwam przy Jezusie, to Jego łaska. To On mi podaje Rękę, tyle razy mnie osłonił i to On mnie ochronił przed ukamienowaniem!"
Teraz jesteśmy na Mszy św. i ponownie między sercem moim i kapłana przeleciała "strzała miłości"! W kazanie kapłan świetnie mówił o modlitwie, gdzie ludzie stale proszą (tak czynią Żydzi). Dzisiaj była piękna Ewangelia ze Słowami Jezusa:
"Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego,że jedliście chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy"...
Cóż z tego rozumie przeciętny człowiek? Na pewno "przepuszcza" te Słowa, przysypia lub rozmyśla o wszystkim (czyli o niczym).
Zły zaatakował po powrocie: rozdrażnieniem, zaczepną córką, włączoną telewizją i głupotami tam pokazywanymi. Nic już nie cieszy mnie na ziemi...uciekłem na działkę i tam wszystko zapisałem.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 695
Podczas próby modlitwy porannej Szatan zalał mnie "dobrymi" myślami;
- dawałem radę żonie, aby zmieniła pracę
- napłynął obraz przymierających głodem
- palący na całego z rakiem płuca
- a nawet zalecenie wskazujące, że modlitwa jest dobra w zaćmieniu duchowym!
To stało się w ciągu jednej dziesiątki "Zdrowaś Maryjo". Rada jest taka, aby w tym czasie rozważać sceny z życia Pana Jezusa! Teraz malutki Jezus wyciąga do mnie rączki ze żłóbka, a po chwilce jest trzymany przez starca Symeona i błogosławiący mnie!
Szatan nie lubi przeżywania naszej prawdziwej radości w łączności z Bogiem Ojcem. Zalewa nas zniechęceniem, rozproszeniami i podsuwa różne pomysły. Właśnie mam zwróć uwagę sanitariuszowi, aby nie pił i nie handlował wódką w sierpniu!
Już na początku dyżuru w pogotowiu;
1. wysłano mnie do słabego pacjenta w wieku 78 lat! Zapytałem go; ile trzeba mieć siły do trzymania różańca?
2. w dalekiej i nędznej chatce 88-letnia babcia z bólami głowy miała pokusę samobójstwa! Potwierdziła, że namawia ją do tego Szatan, bo modli się na różańcu.
Po zastrzyku poczuła się dobrze, przez chwilkę trzymałem jej głowę; "bądź uzdrowiona w Imię Jezusa!" Zreperowałem jej różaniec i poprosiłem, aby cząstkę zmówiła za mnie...
3. natomiast chromemu zwróciłem uwagę, aby nie czytał świńskiego pisma "NIE" tylko Ewangelię.
4. trafił się też młody człowiek przejęty masażami!
Wskazałem mu, że moc otrzymujemy z Nieba (Eucharystia), która płynie przez duszę do ciała, a nie odwrotnie! To Szatan kieruje pana uwagę na ciało, aby zapomniał pan o duszy!
Św. Paweł męczy się z pojęciem zła, a od Matki Bożej płynie; "Jezus zwyciężył Szatana"! Zło to Szatan, a moje ciało jest placem boju - samo w sobie - nie jest ani złe, ani dobre.
Po rezygnacji z dwukrotnego obdarowania szydził, że "nie będzie lodzików dla rodzinki!" Specjalnie pojechałem i kupiłem podwójną porcję za własne pieniądze! Teraz babcia w próbie podaje mi przez córkę pieniądze, a ta schowała je do kieszeni. Zaśmiałem się, bo miałem kłopot z głowy.
Personel siedzi na słoneczku, cały czas gadają, śmieją się, przeklinają, a mnie jest smutno, że nikt nie pamięta o Panu Jezusie. Pragnę modlitwy, ale przepływa udręka ludzka; pijany ze zwichniętym stawem łokciowym, chłopczyk z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego, ale do zabrania potrzebna jest matka, która uciekła gdzieś od pijanego ojca!
Wreszcie wołam za moich prześladowców..."Panie Jezu nie policz im tego, wspomóż ich duchowo, daj im pocieszenie i radość." Ich szefem jest lekceważony Przeciwnik Boga...
"Św. Agonię" Pana Jezusa kończyłem w ciemnym korytarzu poradni przeciwgruźliczej...jakże tam brakowało krzyżyka na ścianie!
APeeL
- 02.08.1991(pt) ZA POBOŻNYCH MĘŻCZYZN
- 01.08.1991(c) Łaskę zrozumiesz, gdy odbiorą...
- 31.07.1991(ś) Pan Jezus pochodził z dziadostwa...
- 30.07.1991(w) ZA POTRZEBUJĄCYCH WODY ŻYCIA
- 29.07.1991(p) Malowanie z Panem Jezusem...
- 28.07.1991(n) Woland miał dzisiaj zajęcie...
- 27.07.1991(s) Kropelka Boga w nas samych...
- 26.07.1991(pt) ZA PRZEPASANYCH PRZEZ BOGA...
- 25.07.1991(c) Rycerz Jezusa...
- 24.07.1991(ś) Szczęście normalnych ludzi...