Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

07.04.1989(pt) Cierpienie przed powrotem do Królestwa Bożego...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 kwiecień 1989
Odsłon: 850

    Wczoraj ciężko pracowałem, a później na działce uwagę wszystkich zwrócił klucz żurawi...wydający charakterystyczny krzyk! Przewodnik stada rozpruwa powietrze, to wielki wysiłek, a do celu daleko. Tak właśnie Stwórca pokazuje nasze cierpienie - na tym zesłaniu z miłości - przed powrotem do Królestwa Bożego!

   Przez chwilkę znalazłem się wśród nich, nie wolno przypadkowo lądować, bo liczy się cel...”tak jeszcze daleko, jakże ciężko”. Co pewien czas zmiana miejsc w kluczu! W imię dobra wspólnego wyłamywanie się grozi śmiercią! Dokąd ja zmierzam w mojej codziennej udręce? Czy wytrwam?

    „Panie Jezu bądź ze mną. „Panie Jezu! Ty Jesteś z nami:

- tam, gdzie cierpienie

- tam, gdzie znużenie

- tam, gdzie zwątpienie z naszym krzykiem...jest Twoim krzykiem!”

   W pracy codzienny wysiłek (nazywałem przeze mnie „młócką”)...czym różnię się od tych żurawi? 

- Niewierzącej wskazuję, że nie musi chodzić do kościoła...

- Teraz powtarzam leki znajomej, której siostra cierpi z powodu choroby nowotworowej z nowotworem (leczenie paliatywne), a ona mówi, że za moją dobroć musi mi coś przynieść!

- Tym popsuje pani wszystko! Teraz najważniejsze jest wezwanie kapłana do siostry. Ona szuka ratunku dla niej: pyta o lekarza leczącego promieniami i stwierdza, że od od dwóch lat pije preparat z torfu!

- Niech pani zostawi siostrę..ona jest wierząca, jesteśmy po śmierci. Prof. Stanisław Tołpa (facet nad grobem) powinien rozdawać "Mazowszankę" za darmo ze specjalnym listem...uczyniłby więcej dobra. A tak to pokazuje się w TVP i rozprowadza „co łaska” bezwartościowy płyn dający nadzieję.

- Tak, ma pan rację!

   Innej z ciężka astmą powiedziałem, że każdy ma swój krzyż! W możliwości odjęcia części mojego zdrowia oddałbym je pani, a pani zdjęłaby ze mnie tą ciężką pracę, bo: „jedni drugich brzemiona noście”...

- Ja wiem, że pan mówi to z serca.

  Ogarnij cierpienie całej ludzkości: wojny bratobójcze, przesiedlenia, głód, choroby i wady, bezpłodność, a na końcu bezsens „życia dla życia”…

   Teraz, gdy to przepisuję (06.04.2018) czytam słowa Pana Jezusa o Niebie. <<Niebo, to miejsce, gdzie mój Ojciec zasiada na tronie i gdzie Ja będę siedział po Jego prawicy, kiedy powrócę do domu. /../ Niebo jest tam, gdzie królują wieczny pokój, wieczna radość i wieczna miłość /../ >> *

   Czy wiesz ilu śmiertelnie chorych uratowałem (przez 30 lat)? Prawie 100% lekarzy ma w myśli ratowanie ciała, a ja wówczas myślałem o duszy. Przypomina się umierająca, która nigdy w życiu nie była w kościele. Zaleciłem wezwanie kapłana...

   Następnego dnia - podczas wypisywania karty zgonu - cieszyłem się razem z jej duszą! Jak to będzie, gdy się spotkamy? Ile takich dusz wyjdzie na moje powitanie, a pokazały to spotkania Jana Pawła II z wiernymi. Dzisiaj, po 30 latach popłakałem się, a ja jestem „mąż skała” (Andrzej Piotr)...

                                                                                                                                       APeeL

* „Oczami Jezusa” C. A. Ames 17 września 1997

 

06.04.1989(c) ŻYCIE W ZAMĘCIE...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 kwiecień 1989
Odsłon: 864

   Nie mamy możliwości rejestrowania myśli...wielka szkoda, bo przypomniała się rozmowa z kolegą lekarzem, który słusznie zauważył, że wprowadzam „zamęt informacyjny". Sam kiedyś powiedziałem do niego, że inaczej myślę, inaczej mówię i co innego czynię. Tak było naprawdę...

    W tamtym czasie najgorsze były myśli i złe słowa, a najlepsze czyny. Z wolna staram się pracować nad tym. Najgorsze jest opanowanie myśli...nie dam rady bez pomocy Pana Jezusa i panowanie nad gadatliwością. Może kiedyś zrównam to wszystko, aby moje myśli, słowa i czyny były dobre. Wątpię czy to osiągnę, ale może Bóg da pożyć?

   W rozmowie z żoną tłumaczyłem jej jak pojąć zbawienie. Kto to uwierzy, przecież nikt tam nie był i nie powiedział jak jest? W tej sprawie ludzie chcą, aby przemówili zmarli czyli duchy!

   Łotr na krzyżu uwierzył...bez sprawdzania, a nie był uczniem Pana, nie widział Jego cudów i nie słuchał Jego nauk! Niewierny Tomasz był nieobecny podczas pierwszego objawienia się Pana Jezusa po Zmartwychwstaniu, ale dla niego Zbawiciel pojawił się po 8 dniach, aby sprawdził i uwierzył! 

   Ja dobrze znam to jako lekarz, bo stykam się z ludźmi w cierpieniu, bezradności, odrzuceniu, zwątpieniu i na brzegu śmierci. Ja jestem w samym środku życia i bardzo cierpię z powodu miotających się.

   Nagle napłynęła do mnie dobra energia, która wywołała błogi spokój (pragnę, aby to trwało wiecznie)...wówczas nic nie może wyprowadzić mnie z równowagi! Dzisiaj, gdy to przepisuję (02.04.2018) wiem, że to była tzw. wzmacniająca słodycz, która zawsze zwiastowała nagły nawał spraw, kłopotów i ciężkiej pracy.

  Podczas przyjęć mechanikowi samochodowemu opisałem podobieństwo budowy silnika samochodowego i naszego serca...zapłonem jest iskra płynąca z rozrusznika, który mamy w sercu. Podczas wychodzenia z gabinetu kręcił głową i powtarzał, że żyje dzięki iskrze! Inny, młody zagaduje o reinkarnacji. Odpowiedziałem mu, że syn wczoraj „mądrzył” się w tej sprawie na lekcji religii.

    Ciężko chorego nie przyjęli na dermatologię z powodu niejasnego uczulenia i nie dali żadnych leków, bo ma "słaby środek”. Teraz żartujemy, bo pyta:

- Czy pan doktór chce te książki...z papieżem?

- Niech pan napisze testament!

    W środku dzisiejszej spokojnej pracy...mam wyjazd z porodem, a na poczekalni tłum ludzi. To była próba, bo przychodna i pogotowie są w jednym budynku, a felczer na etacie załatwia karetką prywatne wizyty w odległych wioskach, gdzie pracował. Nie odmówiłem, przeprosiłem czekających, a okazało się, że wezwanie odwołano! To było działanie "wzmacniającej słodyczy” (od Boga).

   Po pracy pojechałem do rolnika po kartofle na działkę i spotkałem się z jego żoną, której uratowałem życie (wg niej). Wyjaśniłem jej, że nasze życie jest w ręku Najwyższego...Jej Ojca!

   Fakt faktem, że wówczas (przed laty) miała napad obrzęku płuc, leżała sina na wznak (zakrztuszona językiem) i nie oddychała z walącym sercem z powodu duszności. Szczęście w nieszczęściu, bo przy niej byłą pielęgniarka z sąsiedztwa. Wszystko podaliśmy dożylnie...nieprzytomna była jeszcze kilka godzin (niedotlenienie mózgu). Teraz za to otrzymałem skrzynkę dobrych kartofli...podanych z wielką miłością ku uciesze całej jej rodziny!

   Moje serce zalała refleksja dotycząca mojego bytu na tym zesłaniu. Zacząłem wołać do Pana Jezusa: „Jeszcze nie czas! Jezus nie wzywa, kaźni nie koniec! Ta chwila nadejdzie, a wówczas serce zadrży. Prochem jestem, a Tyś łaskawy...zniknę jak trawa, a wiatr mnie przewróci. Śmiercią rozświetlisz moje życie, a wówczas będę się cieszył z Tobą. Ty wiesz Panie, że należę do Ciebie”...

                                                                                                                                          APeeL

05.04.1989(ś) POROZUMIENIE SAMYCH SWOICH

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 kwiecień 1989
Odsłon: 906

Zakończenie Obrad Okrągłego Stołu...

    W śnie mój samochód zatrzymało dwóch wojskowych i dwóch policjantów...jeden z nich zabrał moją teczkę. Rano zauważyłem brak teczki i pobiegłem do samochodu...zobaczyłem otwarte drzwi z teczką po tej stronie!

    Myśl uciekła do Pana Jezusa, bo sam siebie pytałem: co w istocie nam wskazał? Wg mnie jest to:

1. nasze istnienie po śmierci czyli życie wieczne

2. zapis wszystkiego...w tym naszych myśli

3. posiadanie wolnej woli...

    Przecież Pan wiedział co z Nim będzie (zdrada Judasza, wyparcie się Piotra, itd.). To wszystko zresztą było zapowiadane przez proroków od  Boga Ojca. Przychodzimy na ten świat z „zapisanym” losem, bo nic od nas nie zależy: kiedy się urodzimy, w jakiej rodzinie i kraju. Los nie jest nieuchronny, bo można wymodlić jego zmianę. Po to są różne próby z naszą wolną wolą. 

    Dzisiaj ma zakończyć się posiedzenie Okrągłego Stołu (po 60 dniach obrad), a zarazem w Katedrze Wojskowej Kościołów Garnizonowych w Polsce popłynie Msza św. ku czci pomordowanych w Katyniu.

   Niezwykle pięknie będzie śpiewane: „Ojcze nasz”. Jakże ja kocham Wojsko Polskie, mundur...to wprost jedna ze świętości: Ojczyzna, Godło, Flaga i sztandary. Jakże ja kocham tą namiastkę Ojczyzny Niebieskiej...z powodu tego cierpienia popłakałem się, a z serca wyrwał się krzyk:

„Panie! Jezu Chryste!

Uczyń moje serce otwartym! Uczyń zdolnym do przyjęcia...Twojej Służby! Zatrzymaj mnie na złej drodze! Chcę zostać Twoim Żołnierzem!”

   Ks. pułkownik kapelan generalny w pięknych słowach powiedział:

    <<W smutny czas 50 - lecia II Wojny Światowej wspominamy okres, który opierał się na zaprzeczeniu wiary w Boga i wiary w człowieka. Podeptaniu nie tylko prawo do miłości, ale wszelkie oznaki człowieczeństwa.

   Wspomniany czas był wypełniony - nienawiścią i pogardą wobec życia ludzkiego - w imię obłąkanej ideologii. Ten czas okrucieństwo uczynił prawem. Mimo tego czasu pogardy...ducha nie zniszczono! >>

   Błyskawicznie przepłynęły przeciwieństwa: wojna i pokój, miłość i nienawiść. „Nigdy więcej wojny”. Polskie ziarno - czyli męczeńska śmierć oficerów Wojska Polskiego - przyniosło plon.

    Po południu zakończono obrady Okrągłego Stołu, które były transmitowane na żywo przez telewizję. Jako pierwszy głos zabrał gen. Czesław Kiszczak, podkreślając, że realizacja przyjętych rozwiązań będzie niełatwym i odpowiedzialnym zdaniem.

   Przemawiający po nim Lech Wałęsa zaznaczył, że jest to dopiero początek drogi do prawdziwej demokracji. Przewodniczący mającej odrodzić się „Solidarności” zakończył swoje wystąpienie słowami Psalmu 29, zamieszczonymi na gdańskim pomniku upamiętniającym ofiary Grudnia ’70: „Pan da siłę swojemu ludowi, Pan da swojemu ludowi błogosławieństwo pokoju”.

   Ja na końcu poprosiłem Boga Ojca o błogosławieństwo mojej umiłowanej Ojczyzny…

                                                                                                                            APeeL

04.04.1989(w) Złe dobrego początki...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 kwiecień 1989
Odsłon: 1052

   W nocy miałem piękne sny w których uzyskałem odpowiedź na dręczące mnie pytania, ale ich nie zapamiętałem! Natomiast córce śnił się Pan Jezus za którym szło wielu ludzi z radosnymi okrzykami, a ona uklękła i powiedziała: „Panie Jezu ja będę już zawsze z Tobą”. Napłynęła refleksja z radością w wyobraźni i pragnieniem krzyku: 

„W tanecznym kręgu chwyćmy się za ręce!

 Do góry wznieśmy dłonie.

 Tak, właśnie tak! Jak was przekonać, że Zbawiciel jest! Jak?" 

    Ona w tym czasie chodziła na pielgrzymki, a ja dopiero budziłem się do wiary...często na kacu i po nocy spędzonej na grze w pokera i "tysiąca".

   Jeszcze niedawno po wypiciu alkoholu miałem tylko pragnienie hazardu, a dzisiaj jest inaczej, bo w takich momentach moje serce wypełnia poczucie smutku z powodu oddalenia od Pana Jezusa. Wówczas mam chęć paść na kolana w ciemnicy i modlić się w odosobnieniu.

   Żona zrozumie to wszystko po latach, bo teraz traktuje to jako coś dziwnego! Normalne jest wypicie alkoholu i granie w karty, barłożenie, bicie się i ubliżanie innym, ale w takim momencie mówienie o Bogu..to coś strasznego! A przecież jest to pokazane w naszej miłości ("na frasunki dobre trunki").

    Takie były u mnie złe dobrego początki (to tytuł polskiej komedii z premierą w 1984 roku) całkowicie odwrotne do życia córki, która porzuciła Pana zwiedziona przez przeciwnika i zauroczona tym światem... 

    Wśród pacjentów w przychodni znalazł się dziadek, który drżącą ręką podarował mi 500 zł. a ponieważ „pan jest taki dobry to dołożę drugie 500 zł”. Mówiłem mu, że nie trzeba, ale zrobił jak powiedział, a ja włożyłem mu te pieniądze między jego recepty…

                                                                                                                                           APeeL

 

 

03.04.1989(p) NIE MA NIC GORSZEGO NIŻ MIAŻDŻYCA!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 kwiecień 1989
Odsłon: 857

    W nocy zabiłem dwa króliki, a dzisiaj, gdy przepisuję ten dzień (15.12.2017) uśmiecham się, bo minister zdrowia „hrabia” Konstanty Radziwiłł wydal 3 miliony złotych na propagowanie naszego rozmnażania się i pokazał te zwierzątka. W ramach wdzięczności dał zarobić swoim mocodawcom...

   Teraz idę do mojego miejsca stałego zakwaterowania...przychodnia rejonowa, stanowisko tortur nr 12, gdzie trafiam na "normalny" nawał ludzi wywołujący rozdrażnienie.

    Od Bestii napłynęło szyderstwo: „Gdzie jest twój Pan Jezus Chrystus? Nie pomaga ci w twojej pracy!” „Idź precz szatanie! Panie Jezu! Ty widzisz jak wiele mam pracy!"

   Prawda jest taka, że każdy dzień mojego życia niesie niespodzianki, chwile smutku i radości. Wytchnienie dają rozmowy z pacjentami.

  • Zostałam babcię!

  • A gdzie laska?...pacjentka wygląda wyjątkowo młodo.

    Ta „babcia” opowiada o strachu przed cholesterolem (miażdżycą)! Jej koleżanka też się boi, bo nie ma nic gorszego! Radzę, aby spożywała szczaw i mirabelki (skojarzenie ze Stefanem Niesiołowskim)...a najlepiej, aby bała się Boga, bo ten, który boi się Boga...nie boi się niczego!

    W błyskach napłynęło rozważanie dotyczące naszego powołanie, które w pełni ujrzy się po jego utracie. Jak wielką karą byłoby dla mnie odsunięcie od wykonywania zawodu lekarza, a „poślizgnąć” można się łatwo!

   Na początku mojej pracy pomyłkowo podałem morfinę 2 amp. po 0.02...w obrzęku płuc. Moja wina była pośrednia, bo napis na ampułce był zatarty, a produkowano amp. po 0.01 i 0.02 (później to skasowano)...dobrze, że pacjent przeżył. Z całym naszym życiem jest podobnie. Nieopatrznie możesz stracić wzrok, rękę lub zachorować.

   Wielu podczas śmierci ujrzy dobro, które mogli uczynić! Przepisuję to 15.12.2017 r. (w środku nocy) i teraz wiem, że to jest prawda. Wielokrotnie mogłem zmarnować swoje życie, ale czuwała nade mną Boża Opatrzność... 

                                                                                                                         APeeL

  1. 02.04.1989(n) ZA PRAGNĄCYCH PUSTELNI
  2. 01.04.1989(s) Paweł i Gaweł w jednym stali domu...
  3. 31.03.1989 (pt) ZA PRZECZUWAJĄCYCH WŁASNĄ ŚMIERĆ
  4. 30.03.1989(c) Nie zaznasz spokoju na tym świecie...
  5. 29.03.1989(w) Chrzest bojowy...
  6. 28.03.1989(w) Atak demona na moją rodzinę...
  7. 27.03.1989(p) Podziękowanie Panu Jezusowi za prowadzenie...
  8. 26.03.1989(n) Czas szukania Boga samochodem...
  9. 25.03.1989(s) Zmodyfikowałem drogę krzyżową
  10. 24.03.1989 ZA OFIARY DIABELSKIEGO ZWĄTPIENIA

Strona 2233 z 2288

  • 2228
  • 2229
  • 2230
  • 2231
  • 2232
  • 2233
  • 2234
  • 2235
  • 2236
  • 2237

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 622  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?