Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

22.09.1989(pt) Łazarz...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 wrzesień 1989
Odsłon: 828

   Podczas golenia wzrok zatrzymały perfumy, które otrzymałem od córki babci „uwięzionej” w oddziale, której nie chciała rodzina...z tą właśnie córeczką.

   Nagle ujrzałem, że nie wolno - wbrew woli starszego pacjenta - trzymać go w szpitalu. Może on chce umrzeć w szumie drzewa, które posadził i przed obrazkiem zawieszonym na ścianie swojej chatki.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (23.09.2018) popłakałem się, bo przed moim oknem w bloku rośnie takie właśnie drzewo. Kiedyś żartowałem ze starszego kierowcy, który był już niesprawny i prosił o przedłużenie zaświadczenia na dojazdy „z domu do kościoła”. Sam teraz tak jeżdżę...

  Z moich obserwacji wynika, że są ludzi, którzy mają pecha i przynoszą go innym (jakaś diabelska przywara)...dotyczy to także mojej osoby. Właśnie chwaliłem silnik mojego Citroena, a efektem jest potrzeba wymiany w nim uszczelki. Jest też odwrotnie, bo z innymi przybywa „zręczna ręka”. Tacy ludzie nie wiedzą o tym, a te dary lub wady wskazują im inni. 

   Po wejściu pechowego pacjenta zmarnowałem czas, bo zrobiło się zamieszanie, a dodatkowo wezwano mnie do oddziału wewnętrznego, gdzie na noszach wniesiono łazarza: pacjenta, który wrócił po krótkim pobycie w domu: nie chodzi, nie mówi i nie wiadomo na co jest chory.

- Niech pan go nie przyjmuje!...zły podpowiada przez pielęgniarkę.

- Dzisiaj jest piątek...wnoszą łazarza, a ja mam go nie przyjąć. Przecież ten fikcyjny oddział jest właśnie dla takich! Jak mam pani to wytłumaczyć?

   Teraz, gdy jedziemy karetką moje serce zalała wszechogarniająca miłość Boża. Przepłynął cały świat, a w myślach pojawiły się skojarzenia poetyckie: śpiewa cisza, mgły spadły na lasy, pochylił się dom, syn człowieczy jęczy pod obrazem, jabłka czerwienią w dłoni, a na starych drzewach rosną grzyby...

   Pacjent przynoszący pecha sprawił, że koledze trafił się trup w rozkładzie...to balon śmierdzący z daleka, który leżał w bloku, a było go czuć w karetce. Jego zapach przywiózł do piwnicznej izby w pogotowiu

   Wykąpaliśmy się, wypiliśmy po kieliszku koniaku na „odtrutkę”, a to oznaczało rozgrzewkę przed grą w pokera. Na ten czas - jako ostatnie ostrzeżenie - znalazła mnie pechowa pacjentka. Graliśmy i piliśmy całą noc, a moje kieszenie stały się puste...tak stałem się łazarzem, ale prawdziwym, bo duchowym.

                                                                                                                                     APeeL

 

21.09.1989(c) Dobry dzień!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 wrzesień 1989
Odsłon: 1470

    W życiu każdego trafiają się też dni pocieszenia. Przychodzą ludzie z dobrym słowem, ktoś przyniesie drobny podarunek, smakuje państwowy obiad, a nawet „coś” pomaga w pracy.

    Właśnie przywieziono starszą kobietę, która jest zbyt chora dla naszego oddziału zwanego „izbą lekarską”. Tak, bo ordynator nie ma specjalizacji i to oddział sam w sobie. Ktoś z personelu zauważył, że pacjentka oddała stolec z żywą krwią w dużej ilości i tak trafiła do oddziału chirurgicznego.

    Umiera też mąż pielęgniarki, której podałem książeczkę "Pomoc umierającemu”, ale ona spojrzała na tytuł i coś ją odrzuciło. Dobrze wie, że jej mąż umiera, ale nie chce tego przyjąć. Nie rozmawiają o tym i trwają w fałszu, bo on udaje, że wyzdrowieje, a ona udaje, że go pociesza!

    Trzeba rozmawiać ze sobą, mówić prawdę i przygotowywać się do rozstania...do rozstania, a nie śmierci! Powolna śmierć to wielka łaska, bo chrześcijanin jest człowiekiem nadziei...na dalsze życie.

    Jeżeli nie chcesz prawdy i wolisz oszukiwanie to proszę bardzo: "tak, tak wyzdrowiejesz, wszystko będzie dobrze, nic się nie martw...my lekarze wiemy, co robimy"! Jako lekarze podlegamy tej samej śmierci i nas też będą oszukiwali!

    Dużo ludzi umiera gorzej niż zwierzęta, bo one boją się tylko śmierci, a człowiek ma świadomość, że nie będzie już istniał! Kto takich ludzi oszukuje? Komu na tym zależy?

    To proste zadanie dla każdego demona, który wie, że istnieje rzeczywistość nadprzyrodzona. Chodzi o to, abyś bał się śmierci i nie wierzył w dalsze istnienie, bo to wyklucza przygotowywanie. Trzeba bowiem pogodzić się z Bogiem, wybaczyć doznane krzywdy i naprawić szkody.

    Św. Paweł na ten moment powie: „A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. /../ Jeżeli jest ciało ziemskie, powstanie też ciało niebieskie. /../ Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. 1 Kor 15

    Pan jest dobry, bo miałem chwilkę wytchnienia na działce, gdzie czytałem o modlitwie odpocznienia, gdy zmysły zewnętrzne są wyłączone. Wówczas ludzie pytają mnie: co panu jest?

    W drodze powrotnej zabrałem do samochodu starszą panią, która czynnie uprawia ziemię:

- Więcej dobrego zrobi pani modląc się za najgorszego pijaka w tym mieście! Właśnie na przejściu dla pieszych "bujnął" się taki na samochód. Na pewno ktoś się za niego modli...trafia taki do szpitala i przestanie pić.

- Nikt nie chce tej ziemi. Jeżeli na wiosnę zobaczę panią tutaj to zacznę się za panią modlić!

    Wieczorem rozmawialiśmy z żoną o miłości do naszych dzieci, którym nic nie brakuje i są kochane! Nie rozumie miłości wszechogarniającej, bo ja widzę wszystkie dzieci świata, którym dzieje się krzywda.

    Przed snem dalej rozmyślam o tym, a  serce ścisnął ból, który wycisnął łzy w oczach. W myślach ujrzałem szczyt Miłości na którym stanął Pan Jezus, gdy oddał Swoje życie za nasze grzechy.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (09.01.2013) z telewizji Trwam płynie Msza św. pogrzebowa, gdzie ks. Piotr Chyła mówi o zmarłym o. Jana, który odszedł w czasie apelu Jasnogórskiego, w pierwszy piątek miesiąca.

    Przypomniał też zdjęcie dzieciątka, które podało rączkę lekarzowi w czasie cięcia cesarskiego. W czasie śmierci tak podajemy rękę Bogu naszemu ze słowami „w ręce Twoje składam duszę i ducha mego”.                                                                                                                 APEL 

20.09.1989(ś) Za mających różne kłopoty...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 20 wrzesień 1989
Odsłon: 929

    W tamtym czasie ciągnęło mnie do butelki, a to stwarzało dodatkowe kłopoty. Tego dnia byłem słaby, a kierownik zlecił mi dodatkowe przyjmowanie pacjentów. Trzeba badać, pocieszać, pomagać i prostować drogi innych:

- wybuchowej rysuję na czym polega działanie adrenaliny

- studenta ratuję lewym zwolnieniem, bo ma „narąbać drzewa obcej babci"...

   On przekazuje mi „mądrość”, że jedyną rzeczą stałą na świecie jest względność wszystkiego! Tak, ale dotyczy to wartości ziemskich, bo w Królestwie Niebieskim wszystko jest niezmienne. 

- mała dziewczynka bardzo płakała, ponieważ czekała na pierwszy zastrzyk w życiu 

    Właśnie otrzymałem pomarańcze i podałem jej na pocieszenie. Prześledź ich drogę od gospodarza w Hiszpanii do tej dziewczynki!

- zagubionej, która nie wie, co ma studiować...zaleciłem, aby nie robiła nic na siłę...

   Wówczas nie miałem jeszcze charyzmatu (łaski) odczytywania woli Boga Ojca, a nawet błędnie wierzyłem w determinizm (wyklucza wolną wolę)...

    Dla mnie też nadeszła pomoc, bo podczas obiadu wypiłem łyżkę spirytusu, który pielęgniarka niosła do gabinetu zabiegowego!

    Dzisiaj, gdy przygotowuje ten zapis do edycji (23.09.2017) na Mszy św. z obrazu „patrzyła” siostra Faustyna, która obecnie jest moją wspomożycielką. Chodzi o zrozumienie kłopotów wynikających z zapisywania przeżyć duchowych, bo tuż po nawróceniu nie miałem własnego pokoju...mimo, że zajmowaliśmy M5  z dwójką małych dzieci.

    Natomiast w ramach tej intencji - na głównej ulicy - trafiłem na awarię wodociągu. Pobiegłem do hurtowni z mięsem, która jest w podziemiu (możliwość zalania). Oni zgłosili uszkodzenie rury, ale podczas naprawy w blokach zepsuto wiele spłuczek w WC...można uszkodzić też zapłon w piecyku gazowym. Ci, którzy ponownie napełniają wodociąg powinni robić to stopniowo, aby nie wzburzyć osadów w rurach. 

   Na Mszy św. poprosiłem o pomoc św. Józefa, a wracając spotkałem hydraulika, który zalecił przeczyszczenie wlotu wody (do pojemnika). W internecie pokazano tylko montaż nowego urządzenia, a dzisiaj jest niedziela. Naprawa trwała kwadrans, później pomyłkowo włączyłem ciepłą wodę, a radość wróciła do serca, bo piecyk był sprawny.

   Podziękowałem św. Józefowi, Opiekunowi mojej rodziny. Większość nie korzysta z pomocy tego specjalisty od różnych prac. Jego wizerunek powinien być w każdym warsztacie. Na taką propozycję szef serwisu samochodowego odpowiedział, że takie imię ma jego teść...

                                                                                                                                          APeeL

 

19.09.1989(w) Kłaniajcie się Królowie !

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 wrzesień 1989
Odsłon: 1002

   W nocy strasznie kaszlał kolega współdyżurujący z powodu palenia papierosów, który nie ma siły rzucić nałogu. Następstwa tego zna każdy lekarz, a jest to przewlekłe zapalenie oskrzeli, rak krtani i płuca oraz POCHP.

  Jest to przewlekła obturacyjna choroba płuc w której pęcherzyki płucne (baloniki) tracą elastyczność. Początkowo męczysz się przy wielkim wysiłku, a w czwartym stopniu leżysz pod tlenem.

   Powiedziałem pół żartem: doktorze musimy przerwać pana agonię, dam panu zwolnienie, ale jedynym warunkiem prawdziwego pana wyzdrowienia jest nawrócenie! Po latach w ten sposób będę uzdrowiony z mojego nałogu: Pan Bóg odejmie mi chorobę alkoholową. Alkoholik do końca życia jest alkoholikiem, a mnie alkohol nie interesuje. Nie ma go dla mnie (bez walki)... 

   Przypomniał się piękny film NRD o sanatorium dla gruźlików, gdzie przebywali niewierzący i wierzący, a jeden z nich głośno śpiewał pieśń o Zbawicielu! Wstałem, a w sercu zabrzmiała kolęda („Do szopy, hej pasterze”), którą zacząłem nucić: „Śpiewajcie Aniołowie, pasterze, grajcie Mu. Kłaniajcie się Królowie, nie budźcie Go ze snu”...

   W Bożej radości zacząłem pracę, żartowałem z personelem, a pielęgniarka stwierdziła, że "ten na izolatce nie żyje!” Serce zadrżało, ponieważ wczoraj zrobiłem błąd: nie wysłałem go do oddziału intensywnej opieki kardiologicznej.

  Tutaj zaznaczę, że zastępuję prowadzącego, a nasz „oddział” to izba lekarska bez lekarza dyżurnego. Pobiegłem i odetchnąłem, bo zmarł ten, który miał prawo umrzeć...

   Teraz rozmawiam z córką opuszczonej przez wszystkich kobiety. Ci, co otrzymali spadek nie wykonują zobowiązania. Personel odrzuca też osoby mające rodzinę. Została tylko ona...jedyna córka, która także wykręca się. Nie wiem, co stało się tej dobrej kobiecie? 

- Jak będzie się pani czuła, gdy dzisiejszej nocy pani matka umrze uwięziona tutaj? Powiedziałem jej, że wystarczy, gdy zdecyduje się tylko w swoim sercu na jej zabranie! Jasne, że będą przeszkody, bo tak jest zawsze przy czynieniu dobra.

   Potwierdziła to pielęgniarka której zaleciłem, aby do swojej umierającej babci wezwała kapłana, co krytykował maż. Nie była zdecydowana i wierząca babcia zmarłą bez Sakramentu na Drogę…

                                                                                                                             APeeL

 

 

18.09.1989(p) Stań pod krzyżem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 wrzesień 1989
Odsłon: 846

   Wczoraj nic nie zapowiadało złego dnia, bo żona wracając z kościoła o 19°° modliła się i dziękowała za wszystko, rano kupiłem jej kwiaty, dzieci ze smakiem spożywały kaczkę, córka uczyła się, a ja grzecznie spałem po dyżurze!

   Ona jeszcze nie wie o naszym szczególnym niebezpieczeństwie, ponieważ ja mówię o Zbawicielu i chwalę się wiarą w Pana Jezusa. Jeżeli wiesz, że istnieje Przeciwnik Boga to rozumiesz zagrożenie...

   Musisz wówczas spotkać się z wykluczeniem przez ludzi jako niepewny dziwak...tym bardziej, że jestem lekarzem. Do tego musisz dodać napady demonów skłócające najbliższych, sprawiające zamieszanie i bunt dzieci!

   Dam tylko głupi przykład...ku przestrodze! Córka przyniosła winogrona, a ja zapytałem czy daje mi przebrane? Powstała awantura, a jej zakończeniem było wykręcenie - przeze mnie - korka automatu w celu wywołania ciszy i ciemności, który zniszczyłem. Tak wówczas wyładowywałem złość...

    Poszedłem do garażu i w samochodzie otworzyłem książeczkę: „Droga do Jezusa”, gdzie wzrok przykuło zalecenie: stań pod krzyżem! Moim sercem objąłem wszystkich udręczonych, smutnych, szukających pociechy i rozgoryczonych. Nam wydaje się, że nasze cierpienie jest jedyne i największe.

   Wówczas nie było internetu, blogów, a ja bardzo pragnąłem przekazywać moje doznania. Dobrze, że wszystko zapisywałem i wówczas zapytałem Ciebie: kto pragnie, abyś był smutny, rozgoryczony, itd. ?Wymieniłem najbliższe osoby, Boga Ojca i Pana Jezusa, a także Szatana...z zaleceniem podkreślenia odpowiedzi.

   Spojrzałem na wizerunek Pana Jezusa i zacząłem odmawiać „Ojcze nasz”, a później „Ojcze mój”...bardzo wolno i z namaszczeniem. W tym czasie napłynęło natchnienie: „muszę milczeć”, bo zamieszanie wywołuje niepotrzebne słowo! „Jezu pociesz, Jezu pomóż, Jezu prowadź”...tak powtarzałem.

   Nagle „ujrzałem” wszystkich ludzi, którzy pracowali przy wykonaniu korka-automatu, który rozbiłem. Jego budowa jest skomplikowana, a produkcja z ukrywaną toksycznością. Pan pokazał mi tych pracowników za których mam się modlić, a za wszystko dziękować.

    Natychmiast rozpocząłem wołać za chorych, biednych i naprawdę opuszczonych. Nietrudno przecież wyobrazić sobie żonę alkoholika, która na początku tygodnia nie ma „nawet centa” na zakup jedzenia dla dzieci. Dodatkowo sytuację może skomplikować jej choroba lub brak zatrudnienia. Przenieś się do kraju ubogiego, gdzie biednych traktuje się gorzej od zwierząt.

    Do serca napłynęła radość z poczuciem, że nic nie wolno niszczyć! Ktoś powie, że lepiej wyładować się na rzeczach niż na ludziach. Nie wolno „wyładowywać się” na ludziach i nie wolno niszczyć rzeczy! Trzeba paść w kątku na kolana i tak trwać!

   W przychodni był poniedziałkowy „młyn”, a na ten czas przybył człowiek z programu „Telewizja nocą”...do którego napisałem. Obdarowałem go, odwiozłem, a w drodze powiedziałem:

  • dla pana dar zdrowia, posiadania i urody - to zguba

  • obecne nieszczęście (brak nogi) jest darem, bo odnalazł pan Boga

  • nie wierzę w przypadek, bo mieliśmy się spotkać...ja miałem panu wskazać drogę i to się stało

  • pan ma teraz pocieszać innych...przyznaje mi rację i ujrzał swoje posłannictwo

  • pana nieszczęście na tle innych jest niewielkie!

  Dzisiaj, gdy to edytuję (24.09.2018) w ręku mam książeczkę Jana Pawła II „O walce duchowej”...wówczas już w niej uczestniczyłem i tak będzie do ostatniego uderzenia mojego serca.

   A dlaczego: stań pod krzyżem? To oznacza wierność Panu Jezusowi, który został zakatowany, a pod krzyżem została tylko Matka, umiłowany uczeń Jan oraz b. prostytutka Maria Magdalena...

                                                                                                                          ApeeL

 

 

  1. 17.09.1989(n) Rocznica !
  2. 16.09.1989(s) Weź swój krzyż!
  3. 15.09.1989(pt) Początki przemiany duchowej...
  4. 14.09.1989(c) Pan skierował mnie do raju na ziemi...
  5. 13.09.1989(ś) Agonia...
  6. 12.09.1989(w) Ordynans na dyżurze...
  7. 11.09.1989(p) Karanie samego siebie...
  8. 10.09.1989(n) Napad Bestii na jeszcze słabego…
  9. 09.09.1989(p) Kamienowanie Szczepana...
  10. 08.09.1989(pt) Niepotrzebny krzyż...

Strona 2228 z 2316

  • 2223
  • 2224
  • 2225
  • 2226
  • 2227
  • 2228
  • 2229
  • 2230
  • 2231
  • 2232

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1225  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?