Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

08.05.1989(p) Tęsknota bliskich za sobą...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 maj 1989
Odsłon: 886

    W nocy „byłem” u rodziny, którą nachodził zmarły. Zaleciłem odmawiać za niego modlitwę Jezusową...to bardzo dziwne, bo zajmuję się tą modlitwą od szeregu dni! Rano myśli krążyły wokół problemu...jak określić, że jesteśmy poddawani szczególnym próbom (wybrani do nich).

   Ja już zaczynam to widzieć, ale przeciętny śmiertelnik miota się! Konstrukcja myślowa poszła w kierunku antagonizmów: bogactwo-bieda, władza-podległość, uroda-brzydota, powodzenie-brak powodzenia, zdrowie-choroby, posiadanie rodziny-osamotnienie...

   Każdy człowiek obdarowany w różny sposób powinien widzieć innych: bogaty może wspomagać biednych, urodziwy nie będzie się pysznił, posiadający władzę będzie służył, zdrowy będzie pomagał chorym, itd.

   Każdy przyzna, że bardziej cierpi człowiek brzydki, biedny, chory i samotny. Taki musi zrozumieć, że przyjmując swoje cierpienie może uczynić wiele dobra wiecznego. Przyjmując to, co otrzymał...czyli nic. Nie będzie zazdrościł, w pokorze wykona swoje obowiązki za małą zapłatę, itd.

    Podczas pracy w przychodni doznałem wielkiej tęsknoty...za powrotem naszej córki do nas (sercem) i do Boga. Nawet w szumie przyjęć modliłem się o to! Na ten właśnie czas pacjentka mówi:

- Mój syn zginął w niejasnych okolicznościach: pobity, zmarł po trzech dniach. Teraz przyśnił się i mówił, że bardzo tęskni. Tłumaczyłem mu, ale powiedział, że wszystko wie i rozumie!

- Czy wierzy pani w to, że on istnieje?

- Tak, jestem tego pewna…

                                                                                                                                      APeeL

07.05.1989(n) Ludzkie cierpienie nie ma końca...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 maj 1989
Odsłon: 915

    Po przebudzeniu myśli krążyły wokół Zbawiciela, a pomogły w tym drewniane figury na półce i na ścianie. Do pogotowiu ratunkowego (dyżur) zabrałem książkę Larrego Tomczaka „Klaskaj w dłonie”. Wówczas poszukiwałem swojej drogi i jeszcze nie wiedziałem, że on zbłądził.

   Od razu trafiłem na wyjazd do odległej wioski w środku lasów...pięknie, cicho. Młoda pacjentka (42 lata) miała nowotwór dróg rodnych i mówiła o cierpieniach 1-2 rocznych dzieci, które widziała w Warszawie. Po fachowym jej załatwieniu miałem chęć zostawić ją z Panem Jezusem, ale nie wiedziałem jak to uczynić i odjechałem w wielkiej rozterce.

    W czasie powrotu czytałem „Opowieści pielgrzyma” nieznanego autora z XIX wieku:

   <<Duch Święty daje zbawienne dary; pewność wiary, bojaźń, miłość, skruchę i pokorę. Jeżeli otrzymasz dar prawdziwej wiary to krzyczysz sercem Panie!”

   Wówczas wewnętrznie jednoczysz się z Bogiem...stajesz się łagodny, pełen radości i miłości, wszystko i wszystkich ogarniasz jasnym wzrokiem, cieszy cię cały świat, pragniesz dzielić się z innymi swoją radością!

   Tak działa Duch Święty i łaska Boga. Pragniesz, aby wszyscy chwalili, wysławiali Boga. Każdego ogarniasz swoim wnętrzem. W pokorze i cierpieniu znosisz przykrości. >>

   To zalecenia dla mistyka...zbyt trudne nawet dla mnie teraz (26 luty 2018):

  • modlitwa nieustanna (konieczna we wszystkich zajęciach i chwilach życia)

  • wyciszenie i wewnętrzny pokój (trzeba Szatana złapać do klatki)...

   Teraz Pan wysłał mnie do pacjentki z gośćcem, której nie chce się już żyć. To choroba przewlekła zniekształcająca stawy rąk i stóp, dająca sztywność mięśni i zmiany w kręgosłupie szyjnym, a u niej dodatkowo doszło do kompresyjnego złamaniu kręgu lędźwiowego.

   Cierpiała już od młodości. Narzeczony przyrzekał, że spali ją, gdy wyjdzie za innego. Tak też się stało...nagle spłonęła stodoła pełna materiałów budowlanych...

- Właśnie o to chodzi siłom nieczystym, aby pani zwątpiła. Proszę przekazywać swoje cierpienia w różnych intencjach...uczyni pani wiele dobra wiecznego.

-  Bardzo pomaga mi ojciec Pio!

    Teraz mamy nagłe wezwanie do poparzonego dziecka, a przy okazji do babci, która mieszka - dla własnej wygody - w chatce obok pięknego domu. W przybudówce (przy oborze) wisi obraz objawienia w Lourdes.

    Najgorsze są wypadki. Właśnie kobieta upadła z wysokości w chlewie, gdzie leżała 2 godziny ze złamanym kręgosłupem lędźwiowym. Krzyk i płacz rodziny spowodowany cierpieniem, które ich zaskoczyło.

   Natomiast w mieszkanie młodego ze szkarlatyną gorączką był piękny jastrząb, który zaplątał się w krzakach, a „chory” żywego przekazał do wypchania.

   Podczas powrotu do bazy pierwszy raz zaznałem radości z odmawiania modlitwy Jezusowej! W szumie pracy karetki, łoskocie karoserii i walaniu kół oraz wstrząsach znalazłem się ponad tym: "Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną...pomóż córce, aby wróciła sercem do nas i do Ciebie!”

    Na koniec do ambulatorium przyszedł pacjent, który mordował mnie podczas snu...śmiejemy się, bo wskazałem mu powód: nie dałem mu lewego zwolnienia! Kolega dyżurny wrócił z wyjazdu do swojego pacjenta, którego cztery osoby (w tym kobieta) uderzały kamieniami trzymanymi w ręku!

    Napłynął obraz kamieniowania św. Szczepana, który w tym czasie przebaczał swoim oprawcom! 

                                                                                                                                        APeeL

 

06.05.1989(s) ZA CHOREGO OJCA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 maj 1989
Odsłon: 955

    Podczas dyżuru w pogotowiu nad ranem wezwano nas do - bijących się w poprzednich dniach - małżeństw staruszków. Mieszkają wspólnie w drewnianej chatce. Po lewej dziadek z dusznością i bardzo chorą żoną, a po prawej wczorajszy dziadek z przebytym zawałem serca z żoną, która ma podbite oko i wyrzuca gnój z obory. "Boże mój, wszyscy nad grobem i to rodzina"...

    To ona jako pierwsza rzuciła się na dziadka sąsiadki!  Z daleka krzyknąłem: "nadszedł już czas, aby zostawiła pani ten gnój!" Pan ma rację! Tak trzeba zrobić..odpowiedziała.

   Cóż można zaplanować. Właśnie śmiertelnie zachorował ojciec (79 lat), wzywa rodzeństwo. Jako stolarz był bardzo dobry w przyjmowaniu zadatków...właśnie przyjął taki na prace o wartości 5 milionów (przed wymianą), a nie jest w stanie ich wykonać!

    Rodzice tkwili w świecie materialnym i w życiu wiary nie uczestniczyli. W tym wieku powinien reperować ludziom za darmo: stołki, skrzypce i szuflady oraz wykonywać drewniane krzyżyki! Na pewno nie zrozumie tego...szkoda mojego czasu.

   Brat idzie w jego ślady i robi kiełbasy, kaszankę i pasztetową. Przypomniał się czas z młodości, gdy matka chowała dwa świniaki: dużego i małego, które bardzo się przyjaźniły. Po zabiciu małego duży przez tydzień...nic nie jadł! Kto z nas tak czyni po śmierci nawet najbliższej osoby?

   Pan Bóg podczas stwarzania natury ożywionej zwierzętom też przekazał miłość. Ona różni się od naszej tym, że my możemy przebaczać winowajcom („Ojcze nasz”), a nawet oddać za nich życie. Pokazał to Zbawiciel, a dzisiaj są to męczennicy.

   Pan dał natchnienie, aby ten dzień opracować właśnie dzisiaj (24.02.2018) z postanowieniem uczestnictwa w nabożeństwie pogrzebowym (o 13.00), które mam ofiarować z Eucharystią za duszę zmarłego ojca ziemskiego.

    Tak zmieszały się te czasy, ponieważ obecna intencja dotyczy  r a t o w a n y c h   d u c h o w o.  W tamtym czasie - po latach odwrócenia od Boga - byłem w fazie poszukiwania drogi duchowej i nie przystępowałem jeszcze do Stołu Pańskiego.

    Dobrze, że tak uczyniłem, bo pogrzeb dotyczył zmarłego w wieku ojca. Św. Paweł powiedział, że nikt nie żyje dla siebie. Psalmista wołał, że „zbawienie prawych pochodzi od Pana”, a Zbawiciel wskazał na potrzebę naszego czuwania, bo naprawdę - szczęśliwi są słudzy, których Pan zastanie - z przepasanymi biodrami i zapalonym lampami.

    Prawie chciało się płakać podczas zapisywania tego świadectwa, bo pod garażem sąsiada ujrzałem zabitego gołąbek. Pomyślałem o chwalących śmierć nagłą ("bo się nie męczysz"). Nie wierzą w życie wieczne, lekceważą życie duchowe z pragnieniem powrotu do Boga Ojca...w świętości!

   Poprosiłem Pana Jezusa, aby przyjął to nabożeństwo z Eucharystią za duszę ojca ziemskiego i okazał mu Swoje Miłosierdzie: niech zostanie przesunięty w długiej kolejce do Bram Niebieskich. To był dobry człowiek, pracowity...dojeżdżał o świcie „ciuchcią” do odległego zakładu.

    Eucharystia pękła na pół i przełamała się z zamknięciem połówek. Dodatkowo przypomniał się „patrzący” na Mszy św. porannej krzyżyk na piersi s. Faustynki, a to zawsze oznacza różnego typu cierpienie. Myślę, że siostra pomoże w tej sprawie...

   Po najpiękniejszym na świecie wizerunkiem Pana Jezusa Miłosiernego wymieniłem kwiat i podlałem wszystkie, bo nie pojawia się starsza siostra zakonna. Zobacz jak działa Opatrzność Boża na naszym zesłaniu oraz w Czyśćcu, a Ty w to nie wierzysz... 

                                                                                                                                      APeeL

05.05.1989(pt) Współcierpienie z pacjentami...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 maj 1989
Odsłon: 857

    Po przebudzeniu w sercu pojawił się obraz maleńkiego promieniującego krzyża, a wyjaśni to przebieg pracy w przychodni z bolesnymi relacjami chorych:

1. Dwa dni przed śmiercią męża śniła mi się słoma, a wg mnie oznacza to martwego człowieka. Mąż wracał się kilka razy...coś mu brakowało. Ścinano drzewo, linka była zbyt krótka, nie zdążył uciec. Pień uderzył go w tył głowy...zmarł przy nas. Zostałam sama z dziećmi. Stroniłam od ludzi, bo ich sprawy były błahe. Dlaczego Bóg tak mnie skarał?

- Dzisiaj wie pani, że to cierpienie - osamotnienie i częściowe osierocenie dzieci - sprawiło inne spojrzenie na nasze zesłanie tutaj...

2.  Z wiekiem, coraz bardziej kocham życia - tak też było z moim ojcem…

- Cóż mi po życiu, gdy jestem na wygnaniu...oddalony od mojego Prawdziwego Ojca!

3. Jesteśmy starzy i ze starymi pobiliśmy się o kawałek ziemi...

- Niech pan odda im tą ziemię. Pana żona została pobita, pan chyli się ku zachodowi (w ekg cechy zawału, nie zgodził się na szpital). Zyska pan spokój i miłość w sercu...

4. Inwalidka o kulach przyniosła kawę, którą dostała od księdza. Oddałem innej...ile dobra wywołuje jedna duża paczka kawy. Dla siebie zatrzymałem stary Kalendarz Mariański (1985r.) z wizerunkami Matki Bożej. Coś pięknego...wprost dusza zrobiła się jasna! Zgromadzenie Marianów założył o. Stanisław Papczyński i ks. Jerzy Matulewicz (1673 r.). Papież pisze tam:

   „0 Serce Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężać grozę zła, które tak łatwo zakorzenia się w naszych sercach /../ Bądź Błogosławiona /../ Ty nade wszystko!"...

5. Na ten czas miałem wyjazd do porodu. Ciężarna powiedziała, że - od dwóch dni - nie czuje ruchów dziecka. W 36 tygodniu sztucznie wywoływano u niej poród (omyłkowo obliczono jego datę). Razem z innym pacjentem trafiłem do szpitala...dziecko nie żyło!

   Teraz, na dyżurze w pogotowiu czytam książkę nieznanego autora „Opowieści pielgrzyma”, gdzie były zalecenia (typu mistycznego) nieprzydatne dla szukającego drogi tuż po nawróceniu…

   <<Najwięcej światła daje wewnętrzna modlitwa, wystarczy w milczeniu zagłębić się w swoim sercu i jak najczęściej przyzywać oświecające Imię Jezusa, by poczuć wewnętrzną jasność i zrozumieć wszystko...nawet niektóre tajemnice Królestwa Bożego. Wówczas widzisz siebie od wewnątrz i płaczesz nad swoją złą wola i upadkami!

    Samo zawołanie: „Panie Jezu Chryste zmiłuj się nade mną” sprawia w sercu ciepło i niewysłowioną dobroć. Nie można tego wyrazić językiem ziemskim. Czujesz, że wszystko jest połączone, promieniuje, a my wszystko przenikamy.

   Wówczas jesteśmy najszczęśliwszym ludźmi, bo nie ma większej rozkoszy czuć we wszystkim Boga. W momencie modlitwy stajesz się lekki i chcesz w tym trwać. >>

   Dzisiaj wiem, że jest to prawda, bo większość ludzi zaganianych codziennym życiem nie ma czasu na modlitwę i zajmowanie się sprawami duchowymi. Cóż jest ważniejsze od zbawienia i życia wiecznego? Przecież nie nasza egzystencja w nietrwałym ciele i przemijającym życiu?

   Ten zapis „wyjął się” 22.02.2018 z kilku tysięcy innych, ponieważ takie przeżycia mistyczne miałem na dzisiejszej Mszy św.! To jest także wynik przybycia do mnie Boga Ojca, którego zaprosiłem do mojej izdebki…

                                                                                                                             APeeL

 

 

 

 

04.05.1989(c) Czy wierzysz w swoje zbawienie?

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 maj 1989
Odsłon: 856

    Dzisiaj ostatni raz będę w mojej ulubionej pracy w JW 2471 (jednostka radiolokacyjna). Kiedyś przyśnił się generał Wojciech Jaruzelski siedzący na kanapie I słuchający relacji o mnie. Dzisiaj, gdy to przepisuję (02.09.2018) wiem, że musiał być takim sztywniakiem, bo ci, co zbyt wiele wiedzą są zabijani. On do końca był w służbie człowiekowi, a ja jestem w służbie Panu Jezusowi. To dwa światy...

   Teraz chwilka rozmowy z kolegą solenizantem - „chorym” i pełnym zwątpienia - po przebytej imprezie. Zapytałem go o przygotowanie się do życia prawdziwego...

- Czy wierzysz w to swoje zbawienie?

- Panie Jezu zmiłuj się, bo jest oczytany i styka się z cierpieniem, a jest tak ślepy i głuchy…

- Cóż da ci zdobycie całego świata, gdy będziesz miał plamę na duszy?

   Zapytałem młodzieńca czy nie miał sygnału o wypadku (rozwalił samochód ojczulka po zakrapianej imprezie)...

- Tak, śniła mi się siostra i samochód, który upadł z podnośnika!

   Około 10.00 pojawił się bolesny ucisk w nadbrzuszu, a od demona napłynęło: „jesteś wielki jak Bóg”. Zawołałem o pomoc do Pana Jezusa i zła energia odeszła z okolicy splotu słonecznego. „Boże Ojcze! Ty mnie wzywasz, ale skąd?” Wyjaśnię, że chodziło o porzucenie pracy ze "zbieraniem do dziurawego mieszka" na uprawianie Roli Bożej...

    Popłakałem się i ze łzami w oczach pojechałem ostatni raz do Jednostki Wojskowej.

                                                                                                                                  APeeL

  1. 03.05.1989(ś) Czas miotania się...
  2. 02.05.1989(w) Światełko w ciemności...
  3. 01.05.1989 (p) Za pielgrzymujących do Nieba...
  4. 30.04.1989(n) Modlitwa serca...
  5. 29.04.1989(s) Jezus zawsze był ze mną
  6. 28.04.1989(pt) Codzienna mieszanka ziemi i nieba...
  7. 27.04.1989(c) ZA NARÓD KOREAŃSKI
  8. 26.04.1989(ś) ZA PRAGNĄCYCH BEZINTERESOWNOŚCI
  9. 25.04.1989(w) ZA TYCH, KTÓRYM ODMÓWIŁEM SPEŁNIENIA PROŚBY
  10. 24.04.1989(p) PROGRAM PORZUCENIA STAREGO CZŁOWIEKA

Strona 2227 z 2288

  • 2222
  • 2223
  • 2224
  • 2225
  • 2226
  • 2227
  • 2228
  • 2229
  • 2230
  • 2231

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 327  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?