Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

22.12.1989(pt) Krzyże przed samochodem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 grudzień 1989
Odsłon: 649

    W śnie mój samochód zatrzymało uszkodzenie, a przed maską pojawiły się dwa krzyże, mniejszy i większy. Chodziło przestraszenie, bo demon podsuwał mi wyjazd do Warszawy. To wyjaśni przebieg dnia, bo wszystko poznajemy po owocach.

    Właśnie stoję przed bramą z wartownikiem i jestem w wojskowej kantynie (realizacja kartek na mięso), gdzie pomagam żołnierzom. Lubie tę pracę i wszystko czynię z serca, bo sam nie byłem w wojsku (wada serca). Tu spędziłem już kilka lat życia…

    Coś ściska serce...wracam inny w środku odmawiając "Ojcze nasz”, a napływają obrazy ludzi i zdarzeń z tej pracy. Myśl pobiegła do filmu, który mógłby pokazać mój samochód ze snu z krzyżami i nakładającymi się obrazami wspomnień...w szybkim przekazie.

    Dzień spędziłem na pożytecznej pracy w domu, położeniu wykładziny. Pięknie, zadowolenie z pokojem i miłością. Nawet napłynęło natchnienie od Anioła Stróża; „podziękuj za to wszystko w modlitwie...podziękuj proszę”.

    Wówczas, w dyskusji telewizyjnej padło pytanie; czy gen. Wojciech Jaruzelski nie powinien cichutko odejść i siedzieć sobie przy kominku? To budowniczy Polski Ludowej, który ją ocalił. Zobacz w Wikipedii funkcje tego sztywniaka, który leży teraz na Wojskowych Powązkach.

    Dzisiaj, gdy to przepisuje jego córka, Monika Jaruzelska, która z Kubusiem Parchatkiem jest na ty opowiada jak kąpała się z koleżanką nago (YouTube 2014). Pragnie być w polityce...po tatusiu.

    Kubuś „nie nadstawia nawet pierwszego policzka”, a przy tym składa ręce mówiąc, że „modli się” z wymienianiem Imienia Pana Jezusa jako wykrzyknika! Sam widziałem jak "niby niechcący" łokciem zwalił z czerwonego stoliczka Biblię...

                                                                                                                                   APeeL

21.12.1989(c) Płacz ojca...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 grudzień 1989
Odsłon: 1565

Edytowano 26.12.2014 r.

     Podczas ubierania się w szarówce budzącego się dnia przez okno ujrzałem przejeżdżający samochód z ludźmi. Zacząłem za nich odmawiać: „Ojcze nasz”, a w sercu uśmiechałem się.

     Myśl uciekła do wyznaczonego nam losu. Wówczas nie miałem obecnego światła i jeszcze jedną nogą tkwiłem w determinizmie, który podsuwa szatan. Wszystko jest wyznaczone, nie masz wolnej woli i dlatego nie odpowiadasz w pełni za złe czyny (swoje grzechy).

     Na zachętę zły podsuwa reinkarnację: dzisiaj kradniesz i używasz życia bo kiedyś byłeś biedną ofiara! To jest ustalone, ale musi być jakiś wyznacznik tego wszystkiego...nawet wiary. Ta informacja jest odkrywana stopniowo...buddyzm, hinduizm, po Jezusie islam.

   Spójrz na owoce...kastowość, haremy, poniżenie kobiety. Nie mam dzisiaj pojęcia co miałem wówczas na myśli pisząc „wyznacznik wszystkiego”.

   Niech ten mój czas stracony na poszukiwania Prawdy będzie ostrzeżeniem, bo wszystko jest prawdziwe w Kościele katolickim. Idź tam jeszcze dzisiaj, bo jutro możesz żałować, że mnie nie posłuchałeś. Pomyśl; jak to się stało, że trafiłeś tutaj!?

    Cofnijmy się do tamtego dnia, gdy po rozpoczęciu przyjęć chorych...Krajewski śpiewał, że dobre dni to dni z tobą i wówczas o nic się nie boję! "Tak, Panie mój! dobre dni to dni z Tobą i wówczas o nic się nie boję”!

    W tym czasie w gabinecie siedział przede mną płaczący ojciec...syn kopnął go w żebra. Patrzyliśmy sobie w oczy i wszystko rozumieliśmy. On pije, ale kopnąć ojca?

    Kiedyś na blogu Armanda Ryfińskiego, który ma powiedzenie, że „z koniem nie będzie się kopał” napisałem, aby uważał, bo może się okazać, że jego walka z krzyżem i wiarą to kopanie się z Bogiem Samym.

    Tego komentarza nie dali, a dzisiaj zszokowany czytam o jego postępowaniu w stosunku do swojego ojca. Wejdź: Armand Ryfiński chciał zabić ojca, czy ktoś chce zniszczyć natemat.pl/75163,armand-ryfinski-chcial-zabic-ojca-czy-ktos-chce-znisz                                                                                                                                                                                                        APEL

 

20.12.1989(ś) Odznaczenie...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 20 grudzień 1989
Odsłon: 994
  • Chcemy pana odznaczyć..telefon z kadr.

  • Nie znoszę żadnych odznaczeń...nawet od papieża, bo to nie przechodzi na drugą stronę...tam liczy się tylko Miłość.

   Ja i odznaczenie...jeszcze w samochodzie uśmiecham się. Odznaczenie może być przełomem w życiu człowieka skromnego i doprowadzić go do pychy! Cóż dopiero w moim przypadku. Może zacząłbym przychodzić z tym "orderem" do pracy, a na ścianie wisiałaby informacja o moich zasługach, a w tym czasie to był poker i pijaństwo! 

   Ja pragnę tylko jednego odznaczenia: cały czas chcę nosić w sercu miłość do Pana mojego, Jezusa Chrystusa!

    Na Mszy św. popłynie Ew. wg św. Łukasza. Na przełomie naszej ery żył kapłan Zachariasz, który miał żonę Elżbietę. Nie mieli dziecka, modlili się i tracili nadzieję. Podczas pobytu w świątyni przy ołtarzu zauważył anioła Gabriela, który przekazał mu dobrą wiadomość...będzie miał syna, którego nazwie Jan, a on już w łonie matki będzie napełniony Duchem Św. i poprzedzi nadejście Pana Jezusa.

   Tak też się stało...narodził się Jan Chrzciciel, w 6 miesiącu po jego narodzeniu anioł Gabriel ukazał się Maryi ze słowami: „Raduj się łaski pełna, Pan z tobą.” Stało się to w biednej osadzie Nazaret. Powiedział też, aby się nie bała, ponieważ znalazła łaskę u Boga i urodzi syna o imieniu Jezus, który będzie Synem Boga i Jego królestwo nie będzie miało końca.

   Powiedział też, że Duch Św. zstąpi na Nią. Maryja odpowiedziała, że zgadza się - jako Służebnica Pańska - i z tą radością pobiegła do Elżbiety. Ta na jej widok zawołała: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc twojego żywota.” Po 3 miesiącach narodził się Jan Chrzciciel, żył później na pustyni i nawracał.

    Maryja w ciąży jechała na osiołku, a obok szedł Józef, bo zarządzono spis ludności. Po drodze trafili do Betlejem (7 km od Jeruzalem) i tam nadszedł czas rozwiązania. Tą wiadomość - od Anioła - otrzymali na pustyni pastuszkowie: dzisiaj narodził się Zbawiciel i znajduje się w żłobie stajenki.

   Pastuszkowie rozgłosili to po stwierdzeniu faktu. W ósmym dniu Jezusa zaniesiono do Świątyni i tam potwierdził Jego Synostwo Boże starzec Symeon, który czekał na to zdarzenie. Od tego czasu brak danych o Jezusie aż do 12 roku życia, gdzie pojawił się w Świątyni Jerozolimskiej…

                                                                                                                     APeeL

 

19.12.1989(w) Jako zawołany chciałem stać się normalnym...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 grudzień 1989
Odsłon: 784

   Trwa walka o wstanie z zaproszeniem do modlitwy, a jest jeszcze ciemno, w łóżeczku ciepło i przyjemnie. Próbuję odmawiać „Ojcze nasz”, ale Przeciwnik Boga zalewa mnie kabaretem „Dudek” z piosenką „Tajemnice wiary mej”, które są niezgłębione, ale w niebie jest źle, bo pić się chce, a święty Piotr mówi: „nie”...

    Przypomniała się dyskusja z kolegą o rozwodach oraz moje „rady” dla pani nienawidzącej teściowej. Zważ na dobro czyli modlitwę za innych i „dobro”...nawet w formie rad jak się pogodzić. Chodzi o rozproszenie, które jest odwrotnością skupienia potrzebnego do modlitwy.

   Szatan w kuszeniu wykorzystuje nasze słabości, często podsuwa seks z grzesznymi rozmyślaniami. Teraz moją słabością jest dawanie dobrych rad, pouczanie, moralizowanie z mędrkowaniem. Zważ teraz na takich, którzy uważają, że nie mają żadnych wad.

   Nic nie zapowiadało ciężkiego dnia w pracy, ale zadziwiony słuchałem relacji babuleńki: „wychowałam 5 + 3 dzieci matki i siostry, a później czworo swoich. Kupiłam kozę, miałam dwie kozy, świnkę oraz cielaka i tak się stało, że później pieniądze wchodziły drzwiami i oknami."

   Pacjent, któremu zapłaciłem za królicę odebrał mi smak..."ona nic nie warta, 3 x miała małe, każdemu robiła dziurę w głowie i zjadała, ucieka jak mnie widzi, bo wie, że źle robi!”

   Niewierząca opowiadała, że widziała młodego chłopca - z jej dalszej rodziny - przechodzącego po jej balkonie...nie wiedziała, że był to moment jego śmierci!

   „Pacjenci cię zamęczą”...i faktycznie nie ustaje napływ ludzi, w oddziale wewnętrznym mam jeszcze czterech do zbadania, a za pół godziny dyżur w pogotowiu (praca na trzech frontach).

   Ostatkiem sił wchodzę do oddziału, a tam pielęgniarka wyrzuca mi, że „za naprzyjmowałem chorych, a idą święta i człowiek chce odpocząć”! Nic nie odpowiedziałem, bo to próba na moją drażliwość. Westchnąłem tylko głośno przy niej...„Panie tak mi ciężko - pomóż!”

   Na korytarzu siedział ludzki Łazarz („Bóg pomoże”) z wodobrzuszem. Z „dziury" w okolicy pępka wypływał płyn, który zalał mu spodnie i część podłogi. W tym stanie został beztrosko przysłany tutaj, gdzie nie ma lekarza dyżurnego! Przekazałem go do oddziału chirurgicznego.

   Badam innego, spojrzałem przez okno i nadeszło pocieszenie w widoku drzew rozpoczynającej się szarówki. Coś zbliżyło mnie do Boga...„Panie pomóż”. Bardzo lubię szpital wieczorem i ciężko, a nawet beznadziejnie chorych, smutnych i skrzywionych z powodu choroby, nie mających żadnej nadziei, umierających, bezdomnych, opuszczonych i zaniedbanych... Naprawdę tak jest.

   Nie „lubię" tych, których wyróżnia codzienna wizyta rodziny z zupką z domu, ciągłe interwencje, że "babci się wczoraj zakręciło w głowie”.

   Ciężko chory na nowotwór i głośno klnie na korytarzu...ze złości na swój los. Wszystko zrobione, a w tej sekundzie mam już wyjazd karetką pogotowia (wszystko w jednym budynku).

   Po powrocie trzeba się rozerwać i w ręku mam karty do pokera, ale napływa ostrzeżenie, że to strata życia, bo nie będąc z Bogiem w każdej chwilce - traci się bezpowrotnie ten czas! Wiem to, ale sam chcę oderwać się od Boga...chcę być zwykłym człowiekiem, ale zostałem już zawołany i przypominam głupie dziecko wyrywające się z ręki ojca.

   Gra nie dała zadowolenia i wróciłem do czytania duchowego, a zarazem doszedłem do wniosku, że Duch Św. nie przyjdzie, gdy tego nie chcesz...

                                                                                                                              APeeL

 

 

18.12.1989(p) Płacz przy narodzinach...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 grudzień 1989
Odsłon: 840

   Ten świat jest odwróceniem Prawdziwego. Np. poród; ciało rodzi się w bólach i odwrotnie śmierć ciała jest „porodem” duszy.

  Jako lekarz znam to z codziennej pracy. Babcia chciała i nie mogła umrzeć przez kilka lat! Bardzo cierpiała z powodu samego leżenia…spróbuj tylko jednej nocy! Na końcu dawałem jej małe dawki morfiny w tabletkach (nie wpadła w żaden nałóg)…mogła spać bez bólu.

   Inna, całkowicie zdeformowana z przewlekłym reumatoidalnym zapaleniem stawów…żyła około 10 lat od momentu określenia, że „śmierć chyba tuż tuż”. Inni chcą żyć, a „dusza rwie się do Nieba”…dużo jest nijakich; mają dość tego życia, a nie pragną wieczności.

  Zapamiętaj; celem naszego życia jest zbawienie (powrót duszy do Nieba). Ja znam to pragnienie, ponieważ pojawia się po każdej Komunii Świętej. Ciało na nic się nie przyda: w prosektorium nie zamrożono zwłok kobiety, a mężczyzna zmarł w lesie (po kilku dniach zostały tylko kości i tatuaż).  

    Na dyżurach w pogotowiu mamy pokój w piwnicy z dwoma łóżkami i stołem. Ciężko jest nawet wypocząć, bo jest duszno, a kolega chrapie...dodatkowo odbieram telepatycznie, że coś będzie.

   Trafiłem do ludzkiej nory z rozkraczoną kobietą...pod nią leżał krzyczący noworodek zalany krwią połączony z matką pępowiną. To przykład porodu ulicznego, gdy dziecko wypada na ziemię...

   „Przy twoim porodzie cieszono się, a przy twojej śmierci mają płakać”, a tu było odwrotnie.

                                                                                                                        APeeL

 

 

 

 

 

 

  1. 17.12.1989(n) Nocny bój w myślach...
  2. 16.12.1989(s) Nasz byt jest pełen boju...
  3. 15.12.1989(pt) Modlitwa nieustanna...
  4. 14.12.1989(c) Pan Jezus też był śledzony...
  5. 13.12.1989(ś) Aniołki Charliego...
  6. 12.12.1989(w) Niespodzianka...
  7. 11.12.1989(p) Zapach chleba i modlitwa za mnie...
  8. 10.12.1989(n) Ludzie nie chcą darów Boga...
  9. 09.12.1989(s) Każdy musi przejść odpowiednią ilość głupot...
  10. 08.12.1989(pt) Służba dobrowolna...

Strona 2259 z 2365

  • 2254
  • 2255
  • 2256
  • 2257
  • 2258
  • 2259
  • 2260
  • 2261
  • 2262
  • 2263

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 200  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?