Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

12.01.2001(pt) ZA TĘSKNIĄCYCH ZA TOBĄ, OJCZE NAJŚWIĘTSZY

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 12 styczeń 2001
Odsłon: 873

    Dzisiaj czeka mnie ciężka praca od 7.00-18.30...bez chwilki wytchnienia, a dalej mam dyżur do rana! W domu, w wannie ożyła wielka róża. Napłynęła bliskość Matki Zbawiciela, a w książce „Raj utracony” i „AVE” wzrok zatrzymują słowa:

                     „Boże mój, Boże, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza.

                      Ciało moje tęskni za Tobą, jak ziemia zeschła pragnąca wody”.

   Zimno, szaro, a Dom Pana zamknięty, czekamy na kościelnego, a ja w smutku wołam: „Tato! Tato! Tatusiu!”. W Słowie mowa o Niebie i wiecznym odpoczynku u Boga Ojca. Pan Jezus ożywia paralityka („odpuszczają ci się twoje grzechy”). Proszę w intencji córki...o jej ożywienie duchowe. Po Eucharystii jak nigdy, stała się długa i św. cisza! „Jezu mój! Jakże obdarowujesz, kiedy chcesz”.

    Od 7.00-18.30 trwał straszliwy nawał chorych ze szczytem o godzinie 16.00, a dalej miałem dyżur całą noc, ale już w pomieszczeniach pomocy doraźnej.

    W chwilce przerwy odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego, a serce zalewała niewypowiedziana tęsknota za Bogiem Ojcem. Jak wytłumaczyć tą tęsknotę za Najświętszym Tatą? To tęsknota małego dziecka, które oczekuje na powrót swojego tatusia! Ile radości jest przy spotkaniu! Nic tego nie może ukoić - tutaj na ziemi - oprócz Eucharystii oraz modlitwy zjednoczenia.

    To zarazem jest współcierpienie ze Stwórcą spowodowane rozłąką z nami, a jest to pokazane na ojcu ziemskim i dziecku. Podjechałem pod mój krzyż sprawdzić czy płoną lampki i nieprzypadkowo poprawiłem koronę cierniową na Głowie Pana Jezusa. Tak, ponieważ dzisiaj Pan był ze mną i od Niego miałem moc przyjęcia tego cierpienia.

    Całą noc przespałem, nie było wezwań chorych (praca pod telefonem). O 5.50 w TV Polonia ukazała się Mateczka Zbawiciela, a płynęły słowa o Opatrzności Bożej! Ja wiem, że jestem nią objęty, a to jest wielka łaska.

                                                                                                                         APEL

11.01.2001(c) ZA TYCH, KTÓRZY NAS CHRONIĄ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 11 styczeń 2001
Odsłon: 904

     Po spokojnej nocy na dyżurze w pomocy doraźnej podjechałem do kościoła, ale tylko do Komunii św. Dzisiaj mam wolny dzień w przychodni. To wielka łaska Boga! Kupiłem różę dla żony. Czas na odpoczynek i załatwianie spraw (ubezpieczenie lekarskie i banki).

     Dzisiaj jest piękny, słoneczny dzień, ale zimny. Ponownie przybyłem do Domu Pana o 17.00, a w sercu przesuwali się szukający pełni bezpieczeństwa:

  • specjaliści otwierają samochody błyskawicznie...na 30 otworzono 28!

  • spalono mieszkanie szefa nowego programu TV

  • ochroniarze w banku...

     Podczas czytań ujrzałem Królestwo Niebieskie jako krainę wiecznego bezpieczeństwa i szczęścia oraz nasze ziemskie zesłanie.

    Św. Paweł w liście do Hebrajczyków prosił o zachowanie pierwotnej nadziei, a Pan Jezus oczyścił trędowatego. To nabożeństwo ofiarowałem w intencji pracowników pogotowia i zawołałem za napływające dusze zmarłych. Po „spojrzeniu” św. Rocha poprosiłem o uchronienie nas od chorób, a później zapaliłem Panu Jezusowi 2 lampki.

    Wyjąłem pieniądze, aby dopłacić robotnikom budowlanym 3.5 tysiąca...dobrze, że dałem je żonie, która rozliczała się z nimi, a była pewna, że jest to tylko 350 zł i tak faktycznie było. Mogli mnie oszukać, bo nie znam się na cenach usług budowlanych. Później powiedzieli, że chodziło o „stare pieniądze”.

   Ubezpieczenie, ochrona, bezpieczeństwo...tak klaruje się intencja modlitewna. W telewizji pokazują ofiary zatrucia mieszanką alkoholu metylowego z glikolem (trzy osoby śmiertelne) oraz tabletkami „UFO” (narkotykiem).

     Jak nigdy oglądałem magazyn policyjny, gdzie królowały napady i włamania. Przypomniał się poranek i relacja agentki ubezpieczeniowej, która wspomniała o takiej sytuacji. W momencie skierowania w nią pistoletu krzyknęła do Najświętszego Taty!

                                                                                                                        APEL

10.01.2001(ś) ZA POTRZEBUJĄCYCH POMOCY BOGA OJCA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 10 styczeń 2001
Odsłon: 887

    Nie wiem jak jest u innych, ale mnie męczą sny. Dzisiaj spałem przy uchylonym oknie, a to sprawiło usztywnienie, bo przewiew kurczy mięśnie...stąd bierze się kręcz karku, a każdy zna ból podczas kurczu w łydce.

    Stękałem w słabości, bo wstawanie przypominało rozruch starego samochodu, a dodatkowo bolało mnie gardło. Ponieważ mam tzw. „zimne aglutyniny” (przekaz genetyczny) to każdy przeciąg wywołuje kichanie i katar...jak w alergii.

    Napłynęła bliskość Matki Bożej i Pana Jezusa, a we włączonej telewizji pojawiły się obrazy zniszczonej b. Jugosławii. Wyszedłem w ciemność na spotkanie z Bogiem Ojcem, a łzy zalały oczy z powodu  w y g n a n i a.

    Popłakałem się i wołałem: „Tato! Tatusiu!!” Tylko tyle, a jakie to daje ukojenie. Ja nie wiem jak żyje człowiek bez wiary, do kogo woła, a może przeklina. „Anioł Pański zwiastował”...

  ”Pan jest Pasterzem moim” i w piramidzie ludzkich potrzeb brakuje mi tylko Zbawiciela i życia wiecznego, które jest przede mną, a świadomość oczekiwania jest cierpieniem. Człowiek żyjący - tylko tym światem - zacznie wymieniać to, co mają inni, ale po uzyskaniu wszystkiego nadal nie będzie miał pokoju w sercu.

    W czytaniach padły słowa o Panu Jezusie, który pokonał śmierć...dotychczas władzę nad nią miał Szatan. Do czasu otworzenia Królestwa Bożego dusze dobrych i wiernych Żydów czekały na ten moment. Podczas psalmu: „Całym sercem radujmy się w Panu” wołałem do Boga: "jak ludzie mogą żyć bez Ciebie, Ojcze i jak ja żyłem?"

    Po wczorajszej słabości duchowej napłynęła bliskość Najświętszego Taty, a padły słowa, że: „Moje owce słuchają Mojego Głosu!” W Ew. Pan Jezus uzdrowił teściową Piotra. Czytałem w objawieniu osobistym, że była dość heterowata i złościła się na zięcia, bo nie łowił ryb, opuścił jej córkę i chodził za Nauczycielem.

   Pan Jezus pokazał jej, że ma moc uzdrawiania...krzyknęła tylko i usługiwała im! Zatrzymałem się na tym momencie podczas przepisywania tego świadectwa (04.02.2017), bo prawdopodobnie miała zapalenie płuc, które bez antybiotyków kończyło się wówczas śmiercią.

    Na tamtej Mszy św. płynęły też zawołania o zabłąkanej ludzkości oraz pomagających chorym fizycznie i duchowo, którzy w ten sposób służą Jezusowi!

    Podczas konsekracji wzdychałem ciężko: „Jezu! Jezu mój...przyjmij ten dzień i bądź ze mną”. Z płaczem potwierdzałem moją niegodność. Po powrocie do łask Boga...jakby na znak znalazłem 20 gr. a wczoraj 1 gr.! To dało szczęśliwe karciane „oczko”. Jakiś bardzo wierzący wskaże na moje trwanie w zabobonach, ale niech mu będzie!

    W przychodni trwała ciężka praca (7-16), a to dzień postu w intencji pokoju na świecie (na ręce Matki Bożej). Pośpiech i próba na koniec, bo ostatnia pacjentka była po usunięciu żołądka z powodu raka. Pomogłem jej z całego serca...zeszło godzinę na badaniu, napisanie wniosku do sanatorium oraz wypisaniu recept.

    W pogotowiu, bo miałem dyżur ukoił sen, a często zdarza się, że po przyjściu z przychodni trafiałem na zamęt. Po czasie jedziemy drugi raz z tą samą pacjentką na neurologię, a to sprawia, że mogę odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę (jest w instruktażu). Neurolog wahał się, bo nie miał miejsca w oddziale, ale w końcu machnął ręką i przyjął chorą!

    Teraz trafiłem do biednej rodziny z uczuloną dziewczynką i ponownie jechaliśmy do szpitala, a ja kontynuowałem modlitwę. Jeszcze biedak ze złamanymi żebrami i trzeci raz mogłem odmówić koronkę oraz skończyłem moją modlitwę.

  Tak minęła północ...koniec postu! Pan obdarował personel dwoma siatkami gorącego pieczywa...łapczywie zjadłem 4 bułki!

                                                                                                                                APEL

09.01.2001(w) ZA ODCHODZĄCYCH NIESPODZIEWANIE

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 09 styczeń 2001
Odsłon: 920

    W pogotowiu czekał na mnie kapłan, ale musiałem wyjechać z porodem, a później w przychodni był normalny nawał i z trudem udało się wyjść o 14.20.

    Wzrok zatrzymał „Super express” ze zdjęciem matki płaczącej z powodu dziecka, które zginęło podczas wypadku. Wczoraj z telewizji płynęły obrazy płaczących w rodzinach, gdzie zmarli narkomani.

    W wielkim bólu płynęła koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji tego dnia. Jest mi ciężko chociaż stykam się z chorobami i śmiercią, ale wciąż pamiętam o niespodziewanym odejściu naszej rocznej córeczki.

   To było na początku naszego małżeństwa (1969/1970). Roczna córeczka Marta została zbyta w oddziale dziecięcym w Słupsku, gdzie pracowałem. Zdziwiłem się, że wypisali dziecko w stanie agonii, a żona tego nie zauważyła! To było dziwne, ponieważ ordynator był dobrym specjalistą, ale zasugerował się, że to dziecko lekarza, a rodzice są przewrażliwieni!

    Natychmiast pojechaliśmy ponownie do szpitala, gdzie maleństwo zmarło jeszcze tego dnia! Ja wówczas byłem daleko od wiary i Kościoła Świętego, ale żona na pewien czas straciła wiarę.

    Przed wejściem do kościoła wzrok zatrzymała klepsydra. Padły słowa o tym, że Bóg Ojciec dał nam władzę na ziemi, nad wszystkim i mamy sobie czynić ziemię poddaną. Dzisiaj Pan Jezus uwolnił opętanego.

    Popłakałem się podczas pieśni głoszącej chwałę Boga Ojca, który oddał własnego Syna...”Chrystus, Chrystus nam się narodził, aby nas od piekła oswobodził”. Zstępujesz z Królestwa Bożego, przyjmujesz ciało ludzkie i giniesz po poniżającym procesie i ukrzyżowaniu.

    Św. Hostia pękła na pół, a to z powodu mojego umęczenia pracą, słabości i pustki duchowej. Pan jest wówczas ze mną...”My”. Zawołałem tylko: „Jezu! Och Jezu! Jezu!”. Samo wypowiadanie imienia Pana przynosi ulgę.

   W domu wzrok padł na „Echo Medziugorja”, gdzie był opis Piekła zawarty w  III Tajemnicy Fatimskiej. Z telewizji płynęły obrazy z pogrzebu zamordowanego taksówkarza, informacja o śmiertelnych narkotykach i samobójcach z płaczem rodziców, pokazano też ofiary wypadków i mrozów na Syberii.

    Trwało też poszukiwanie dwójki młodych ludzi, którzy zaginęli w Zakopanem z płaczem w ich rodzinach. Teraz, gdy to opracowuję (21.01.2017) dodam, że nam też zaginął syn, a w dzisiejszym „Super. Expressie” jest zdjęcie płaczącego Lecha Wałęsy z powodu samobójczej śmierci syna Przemysła (43 l.).

    Przed kilkoma dniami utopił się nastolatek na feriach!, a dzisiaj we Włoszech spłonął autobus po wypadku (16 ofiar śmiertelnych, w tym dzieci, a ci, co przeżyli są ciężko ranni)...

                                                                                                                                  APEL

 

 

08.01.2001(p) ZA PRZEPRACOWANYCH, KTÓRYM POMAGA ZBAWICIEL

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 styczeń 2001
Odsłon: 872

    Dzisiaj mam dyżur i nie mogę być na Mszy Św. a pracę w przychodni zacząłem wcześniej...jakbym wyczuwał nawał z nękaniem, bo:

  • przebadana babcia wróciła...po pończochę

  • facet zwraca mi karteczkę, ale ze swojego „bałaganu”

  • telefony, wpadanie personelu, wzywanie na wizyty domowe

  • poza kolejką wepchał się obcy kapłan, który mnie obdarował...

    Tak trwa to do 14.30 i może nie warte byłoby użalanie się, gdyby nie fakt, że tak będzie całymi latami. Nikt nigdy mi za to nie podziękował, a przecież mogłem umrzeć z przepracowania. Po szybkim obiedzie zaczynam dyżur w pogotowiu i już jedziemy z porodem, a ja zasnąłem aż zesztywniała mi szyja.

   Teraz jestem u starszego małżeństwa, a przy okazji sprawdzam ustalone leczenie, bo jeden z leków szkodzi dziadkowi...wywołuje jego agresję! Personel jest „chory”, a demon nie śpi, bo trafia się zatruty alkoholem, który nas obdarowuje...w ten sposób ratuję współpracowników, a przez to mam grzech, bo postanowiłem unikać stawiania.

   Przy okazji załatwiam wizyty domowe...nawet zabieram mojego pacjenta do szpitala, bo ma ciężką dyskopatię L5/S1 z zespołem bólowo-korzeniowym (rwa kulszowa), a ten stan wymaga już pomocy neurologicznej, bo czasami dochodzi do porażeń. Nie chcę mieć kłopotów.

    W drodze powrotnej zostawiłem resztę podarunku od „chorego” bogacza, zabrałem kolację i wizerunek Pana Jezusa z Całunu, bo chciałem mieć ochronę. Tak się stało, bo po tym trafiłem do bardzo biednej półsieroty w odległej i zabłoconej wiosce.

    Pan Jezus sprawił, że kierowca wracał inną trasą i przejeżdżaliśmy koło „mojego” krzyża z płonąca lampką przy trasie E7. Sprawiłem jego podniesienie po złamaniu się przy ziemi (ze starości) z pęknięciem na pół wielkiej metalowej figury Pana Jezusa.

    Chciałem dojść jak doszło do postawienia tego krzyża, ale nikt nie wiedział, bo to było bardzo dawno. Dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (21.01.2017) trwamy razem, sprzątam i stawiam kwiaty...staram się, aby płonęła tam zawsze lampka.

   Pan dał mi odpocznienie, bo przestała działać radiostacja i na następny wyjazd musiał jechać zespół, który był na miejscu. Cała noc była spokojna aż do 6.40 i znowu trafił się poród...

                                                                                                                              APEL

  1. 07.01.2001(n) ZA TYCH, DLA KTÓRYCH NIE MA MIEJSCA
  2. 06.01.2001(s) ZA PRAGNĄCYCH ODMIANY SWEGO LOSU
  3. 05.01.2001(pt) ZA OFIARY WŁASNYCH POMYŁEK
  4. 04.01.2001(c) ZA POTRZEBUJĄCYCH PRZYGARNIĘCIA...
  5. 03.01.2001(ś) ZA TYCH, KTÓRYCH CZEKA ZAPŁATA...
  6. 02.01.2001(w) ZA ZESŁAŃCÓW...
  7. 01.01.2001(p) ZA CZUJĄCYCH SIĘ SAMOTNYMI...
  8. 31.12.2000(n)  ZA TYCH, KTÓRZY ZAGINĘLI Z DOMU BOGA OJCA...
  9. 30.12.2000(s)   ZA PRAGNĄCYCH WYBAWIENIA...
  10. 29.12.2000(pt)   ZA PRZYNOSZĄCYCH ULGĘ...

Strona 1738 z 2402

  • 1733
  • 1734
  • 1735
  • 1736
  • 1737
  • 1738
  • 1739
  • 1740
  • 1741
  • 1742

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1753  gości oraz jeden użytkownik.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?